
Hasło: Świąteczno-księżycowe opowieści bizarne.
Betował skryty. Dziękuję!
Hasło: Świąteczno-księżycowe opowieści bizarne.
Betował skryty. Dziękuję!
Pamiętam, jak pierwszy raz ją zobaczyłam. Stała na nieużywanym podziemnym parkingu, wśród porozrzucanych kawałków dykty, śmieci i gruzu. Najbardziej rzucił mi się w oczy kolor – czerń tak głęboka, że karoseria zdawała się dziurą w strukturze widzialnego świata. Nie odbijało się w niej graffiti nabazgrane na ścianach, ostro odcinała się od tła, ale w samym środku wyglądała jak całkowicie pozbawiona konturów.
– Co to za marka? – zapytałam, podchodząc, by przyjrzeć się z bliska.
– Żadna. – Barczysty mężczyzna w stroju roboczym spojrzał na mnie zagadkowo. – Została wykonana przez mojego przyjaciela.
Przednie reflektory tonęły w czerni, zamglone niczym oczy ślepca.
– Nią będziesz rozwozić paczki.
Wyprostowałam się.
– Ale ja nigdy nie siedziałam za kierownicą – powiedziałam, czując, jak dygocą mi dłonie. – Nie potrafię prowadzić.
Uśmiechnął się.
– Nie musisz.
***
Jeszcze jedna i kończę na dziś. Las mknął za szybą, gdy Pantera slalomem przeciskała się między drzewami. Omijała przeszkody z gracją dzikiego kota – dlatego tak ją nazwałam.
Świat za oknem przestał uciekać, gdy zwolniła. Skradała się w zupełnej ciszy, wyczuwałam w niej narastającą gotowość. Przeszedł mnie dreszcz, gdy skoczyła.
Znalazłyśmy się przed znajomym domem. Na podwórku wokół niego stały jeszcze kurnik i szopa. Zwykłe wiejskie gospodarstwo, tyle że pozbawione tych drobnych szczegółów, takich jak kury, rozwieszone pranie, pies biegający po wydeptanej ziemi czy wzlatujący z komina dym.
Wysiadłam i zanurkowałam w bagażniku. Moje ręce, falujące przy każdym ruchu, objęły paczkę. Ruszyłam do drzwi, mijając fragment ogrodzenia – reszty po prostu brakowało, jakby ktoś, kto je sobie wyobraził, był niedokładny. Z zabudowań promieniowała jakaś moc, chyba krzyczały z wielką siłą, ale bezgłośnie. Ich kontury zamazywały się w granatowej szarości, która spowijała świat.
Mieszkanka domu otworzyła dość późno, jakby miała nadzieję, że zostawię paczkę na kamiennych schodach i pójdę. Zmęczona, zamyślona twarz przypominała niezbyt dobrą animację, ukośne kreski bezładnie tańczyły po skórze. Nie miałam pojęcia, jak ma na imię, nigdy mi tego nie zdradziła. Zwykle nie wymieniałyśmy zbyt wielu słów, choć miałam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która ją odwiedza.
Skinęła głową i z obojętną miną wzięła paczkę. Już miała się cofnąć do wnętrza domu, kiedy nagle przystanęła i spojrzała mi prosto w oczy.
– Wiesz, chyba się stąd wyniosę – wymamrotała.
– Dlaczego? – zapytałam, trochę zbyt agresywnie.
Wzruszyła ramionami.
– Ten świat mi nie wystarcza. – Wymownie spojrzała na paczkę.
Syknęłam. Obrazy tego, co nigdy się nie wydarzyło. Zamawiali je wszyscy.
Zamknęła drzwi, a ja ruszyłam w stronę Pantery. Stanęłam przy ogrodzeniu, jeszcze raz spoglądając na dom. Nie byłam zła ani zirytowana, tylko całkiem zdezorientowana. Kolejna. Naprawdę nie rozumiałam, jej i tych wszystkich, którzy odeszli. Ja nigdy nie zamierzałam opuścić tego miejsca.
Czasem widywałam świat, do którego nie chciałam wrócić. Między drzewami zjawiały się nagle światła wieżowców, szyldy sklepów. Czasem powietrze drgało od gwaru. Raz słyszałam przejeżdżający przeze mnie pociąg. Bardzo często czułam zapach niewidzialnego tłumu przechodzącego obok. Nie niepokoiło mnie to, byłam od nich odległa, oddzielona bezpieczną szybą niemożliwego.
Nagle zamarłam. Niewyraźna tarcza księżyca wiszącego tuż nad domem patrzyła na mnie beznamiętnie. Przed chwilą na jej tle przemknął czarny kształt. Wydawał się znajomy.
Pantera zamrugała światłami. Nadwozie wydłużyło się, wijąc, gdy maska otarła się o moją nogę.
– Nie teraz – mruknęłam, nie spuszczając wzroku ze srebrnego globu.
Natychmiast przestała się łasić i wróciła do swojego zwyczajnego kształtu. A ja usilnie próbowałam dopasować to, co przed chwilą przemknęło przez księżyc, do jakiegoś znajomego obiektu. Jedyne, co mi przychodziło do głowy, było tak dziwne, że nie miało sensu nawet tutaj, gdzie panowała niestabilność.
A może miało? Czyżby to, że przed chwilą ujrzałam sanie Mikołaja, było normalne?
***
Odkąd się tu przeniosłam, nie obchodziłam świąt. W zasadzie o nich zapomniałam. W tym świecie wydawały się nie tyle niepotrzebne, co wręcz absurdalne. Coś tak bardzo opartego na rzeczach materialnych, jak święta, miałoby istnieć tu, gdzie królowały myśli, uczucia i wizje?
Leżałam wyciągnięta na tylnej kanapie Pantery, a ona kołysała mnie lekko, brodząc po kolana w oceanie. Odnóża się rozciągały, gdy wchodziła coraz głębiej. W końcu dotarła do niewidzialnej granicy. Przez szyberdach ujrzałam, że księżyc jest tuż nad nami.
Z czarnej karoserii wyrosły długie łapy, które sięgnęły w jego stronę. Gdy objęły srebrną tarczę, wszystkie cztery nogi wynurzyły się z wody. Przez chwilę Pantera huśtała się niczym małpa, a potem nogi wystrzeliły w górę, kurcząc się i znikając w podwoziu. Jednocześnie łapy zaczęły się gwałtownie skracać, wnętrze Pantery ścisnęło mnie tak, że byłam teraz smugą barw. Po chwili już siedziałam na srebrzystej powierzchni księżyca, obserwując majaczącą w oddali ciemną planetę.
Bezmyślnie chwyciłam w garść srebrny piasek, a potem patrzyłam, jak przesypuje się między palcami. Pantera bawiła się w najlepsze, polując na urojone gryzonie i wznosząc migoczące chmury pyłu.
Na co ja miałam nadzieję? Że to naprawdę był Mikołaj? Pewnie jakieś ptactwo albo czyjaś wizja. To, że widziałam świąteczne sanie, wydało mi się nagle tak bezsensowne, jak Pantera stojąca w korku.
A jednak po chwili usłyszałam świst. Zapatrzyłam się w kosmiczny mrok. Gwiazdy po kolei znikały, by za chwilę pojawić się znowu. Coś je przesłaniało. Było bardzo szybkie. Świst narastał, usłyszałam też chyba… dzwonki?
Nagle tuż przed nosem przemknął mi gigantyczny obiekt. Poczułam silne uderzenie wiatru, ziarenka srebrnego piasku potoczyły się cicho. Odruchowo zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, po olbrzymim kształcie nie było ani śladu. W oddali niósł się tylko wysoki dźwięk dzwoneczków.
I wtedy zobaczyłam go ponownie. Tym razem na tle szarej, zamglonej planety. Teraz już nie miałam wątpliwości, co to jest.
Kształt zawrócił, a ja zamarłam, widząc, jak pędzi prosto w moją stronę. Sparaliżowana patrzyłam, jak zatacza nade mną łagodne kółko, po czym uroczyście ląduje na powierzchni księżyca, a piasek z szacunkiem rozstępuje się pod płozami i kopytami.
Sanie, podobnie jak Pantera, były całkowicie czarne, i podobnie jak Pantera, wydawały się nie mieć konturów. Stojące przed nimi renifery potrząsały czarnymi głowami, raz po raz rozlegał się dźwięk dzwonka. Zwierzęta, zalegający we wnętrzu pojazdu olbrzymi wór oraz przysadzista postać, która właśnie zeskakiwała na piasek, również pozbawione były konturów.
Odruchowo wstałam, gdy przybysz stanął obok mnie. Pantera zastygła w bezruchu, wbijając w niego spojrzenie reflektorów.
– Wreszcie kogoś znalazłem – powiedział Mikołaj niskim, przyjemnym głosem.
Nie odpowiedziałam, całkowicie zaskoczona.
– Nie zostało tu zbyt wielu, prawda?
Przytaknęłam.
Czarny Mikołaj rozejrzał się po srebrnym globie. Pantera nieśmiało się do niego zbliżyła.
– Pantera! – syknęłam.
Spojrzała na mnie z wyrzutem, ale posłusznie odjechała. Mikołaj się roześmiał.
– Ładne auto. Nie wiedziałem, że macie tu samochody.
– Teraz tylko ja. Inni, którzy mieli, odeszli, by jeździć prawdziwymi.
– Ach… – Pokiwał głową. – Tak jest ze wszystkimi. Chcą mieć, nie tylko doświadczać. Odchodzą do świata boleśnie materialnego, by gonić szczęście, choć i tak go tam nie znajdują. Zastanawiam się, dlaczego ty zostałaś.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem. Chyba jestem jedyna, ale nie czuję potrzeby się przenosić. Nie rozumiem tych, którzy to robią.
Mikołaj milczał. Byłam pewna, że mi się przygląda, choć nie widziałam jego oczu. Renifery grzebały kopytami w srebrzystym pyle. Od nich Pantera trzymała się z daleka.
– Potrzebuję kogoś do pomocy – wyznał w końcu. – Materialni ludzie potrzebują coraz więcej. Moje sanie nie pomieszczą tak dużego worka. – Wymownie wskazał głową w stronę Pantery.
– Ja miałabym… – zaczęłam. – Ale jak? Przecież nie mogę poruszać materią.
– Nie roznoszę prezentów materialnych.
Zaciekawiona zerknęłam w stronę worka. Obrazy wyimaginowanych wspomnień, jak w paczkach, które rozwoziłam? Nie, to by nie miało sensu. Co takiego Mikołaj dawał prawdziwym ludziom? Czego potrzebowali coraz więcej?
Z chaosu w mojej głowie zaczęły wyłaniać się pierwsze uporządkowane myśli. Propozycja mnie zaskoczyła. Ale czy tak naprawdę miałam coś do stracenia? Zostało tu niewielu ludzi, nie było za dużo paczek do rozwożenia, w związku z czym miałam mnóstwo czasu. Powoli skinęłam głową.
– Pomogę. – Miałam wrażenie, że Mikołaj się uśmiechnął, ale nie mogłam tego w żaden sposób potwierdzić. – A tu? W tym świecie nie będziemy roznosić prezentów?
Pokręcił głową.
– W tym świecie to nie zadziała. Tego, co rozwożę, macie tu pod dostatkiem, a i tak z tego nie korzystacie.
***
Zadanie wydawało się proste. Kierowałam Panterę według mapy, którą dostałam od Mikołaja. Zatrzymywałyśmy się czasem pośrodku lasu, czasem na jakiejś dawno nieużywanej drodze – tam, gdzie w rzeczywistym świecie był czyjś dom. Wysiadałam i otwierałam worek, żeby wypuścić z niego niewidzialną wiązkę, którą dało się czuć tylko na skraju świadomości. Pchałam ją w stronę odbiorcy. Prezent przeciskał się przez tryby między nierzeczywistością a rzeczywistością, kluczył między cząsteczkami snu i materii, aż w końcu stawał się odległy i nieosiągalny.
Mikołaj miał rację – tego, co rozwoziłam, ludzie potrzebowali coraz więcej, lecz nadal nie wiedziałam, o co mu chodziło, gdy mówił, że my mamy tego pod dostatkiem.
Worek się zmniejszał, a ludzie materialni stawali się trochę bogatsi.
I tak kobieta żyjąca w nieustannym stresie otrzymała na święta odrobinę spokoju, zmęczony ojciec trójki dzieci dostał nieco wytchnienia, dziewczynę cierpiącą na depresję obdarzyłam tak jej potrzebną nadzieją, a mężczyźnie rozpaczającemu po stracie partnerki dodałam otuchy.
Raz zawitałam do człowieka, którego znałam. Kiedyś niemal codziennie przynosiłam mu paczki. Wyróżniał się wśród mieszkańców tej krainy – miał w sobie wiele barwnych chęci, a jego wizje były najbardziej wyraziste ze wszystkich. I nagle odszedł. Nikt nie wiedział dlaczego.
Teraz zastałam go zamyślonego, pogrążonego w tępym transie, otoczonego dziełami własnych rąk i bogactwem. Otrzymał ode mnie igiełkę energii oraz wielką falę sensu.
Ostatnia była starsza pani, która mieszkała razem z rodziną. Nie była samotna, ale od bliskich otrzymywała wyłącznie chłód. Cierpiała. Chciała się odciąć od wszystkich, od całego świata, bo ją ranił. Bardzo w tym przypominała dawną mnie.
Podarowałam jej ogromny płomień ciepła.
***
Wigilia. Znów spotykałam się z Mikołajem na księżycu. Nasze worki były puste. Gorąco mi dziękował, ale mu przerwałam.
– A co z moim światem? Nie sądzę, żebyśmy mieli pod dostatkiem tego, co było w worku.
– Macie tego mnóstwo. – Wskazał szarą planetę. – Mogłabyś pomóc innym to zauważyć.
Zmarszczyłam brwi, próbując znaleźć cokolwiek, co by pasowało, ale na próżno.
Pożegnaliśmy się i każde odeszło w swoją stronę. Czarne sanie stopiły się z kosmosem, by odwieźć właściciela do domu, a Pantera znów z wdzięczną rozciągliwością sprowadziła mnie na planetę.
Długo błądziłyśmy, szukając niematerialnych prezentów. Coraz szybciej dochodziłam do wniosku, że Mikołaj się mylił.
Powoli ogarniało mnie otępienie. Beznamiętnie rozglądałam się po okolicy, jadąc tak wolno, że Pantera drżała z frustracji. Nagle przejęła kontrolę. Spojrzałam pytająco na deskę rozdzielczą, ale nie przekazała mi żadnej wiadomości. Ze zmarszczonymi brwiami obserwowałam, jak przyspiesza.
Po jakimś czasie przyczaiła się i skoczyła. Potem jeszcze raz. I jeszcze. A z każdym skokiem rosła, a ja byłam coraz wyżej. Miękkie łapy cicho odbijały się od ziemi, gdy zwinnie pędziła przed siebie.
Pod nami widziałam pola, drogi, krzewy, rzędy bezlistnych drzew i bardzo rzadko czyjeś domy. Wszystko trwało w nieruchomym półmroku. Wydawało się, że Pantera tą podróżą chciała mi coś pokazać, ale nie miałam pojęcia co.
Oglądanie krajobrazu z takiej wysokości było dziwne, lecz wyciszające. Oparłam podbródek na dłoni, pogrążając się w seansie. Falujące miękko granatowe łąki, srebrne strumienie płynące z subtelną elegancją, ogromne czarne drzewa wznoszące się na każdym horyzoncie. Lubiłam na to patrzeć, ale… dlaczego? Nagle szeroko otworzyłam oczy.
Bo w tym było wszystko.
Spokój kryjący się w szumie fal czystego jak łza oceanu, ciekawość krocząca za mną, gdy poznawałam niezbadaną jeszcze przeze mnie część świata, codzienna ulga przy otwieraniu oczu i witaniu nowej nocy. Nie musiałam tego brać z worka Mikołaja.
Czy to właśnie chciałaś mi pokazać, Pantero?
Na desce rozdzielczej rozbłysło srebrne światło. Poczułam, że Pantera oddaje mi kontrolę. Natychmiast wyznaczyłam cel.
Pędziłyśmy przez szarości i granaty, aż w końcu ukazały nam się gładkie wody oceanu. Wysiadłam na brzegu i zamknęłam oczy, dotykając myślami przejrzystych fal, niemal czułam, jak przeze mnie miękko przepływają. Długo stałam, chłonąc spokój tego miejsca.
Właśnie ten stan powinnam pokazać innym. Może wtedy ktokolwiek zostanie.
***
Znów pędziłyśmy, a do mojego serca powoli zakradał się niepokój. Czy nie było za późno? Niecierpliwie stukałam w kierownicę, patrząc na zamazane obiekty, które mijałyśmy. W końcu wyrosło przed nami znajome wiejskie domostwo. Szybko wyskoczyłam z Pantery, minęłam niedokończone ogrodzenie i zapukałam.
Dławiąca cisza trwała zbyt długo, a lęk, na miejscu którego jeszcze niedawno panowała oceaniczna harmonia, wzmagał się.
A jednak się nie spóźniłam. Jeszcze tu mieszkała. Otworzyła niepewnie, a ja równie niepewnie zapytałam:
– Dziś Wigilia, wiesz?
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
– No, tak… I co?
– Pomyślałam, że mogłybyśmy ją spędzić razem.
Zaczęła zamykać drzwi, ale zatrzymałam je stopą.
– Nie tak, jak tam. Inaczej – powiedziałam szybko.
Puściła drzwi, obserwując mnie wciąż zmieniającymi kształt oczami. Wskazałam Panterę.
– Chcesz się przejechać nad ocean?
Przychodzę po becie :D
Słuchaj, 14 k znaków, a tobie udało się opisać świat, a do tego wpleść w to fajną historię z przekazem. To trochę takie nieświąteczno – świąteczne opowiadanie, bo takiego klimatu gwiazdkowego nie ma, ale za to prezenty i to co powinno być we świętach najważniejsze, czyli sens, spokój. No wiadomo o co chodzi. Już ci o tym wspominałem na becie.
Jest toyota (to toyota, nie hyundai) i te twoje opisy są na tyle plastyczne, że mimo abstrakcyjności szło to sobie bezproblemu wyobrazić. Piasek na księżycu fenomenalny.
No cóż, klikam, ale też nominuję :)
Pozdrawiam!
Kto wie? >;
Skryty, witam betującego! Typowo gwiazdkowego klimatu nie ma, bo nie umiem, ale jest coś zamiast niego i cieszę się, że to zauważyłeś! Ale proszę mi tu nie wstawiać toyoty tam, gdzie powinien być hyundai ;) No i miło mi, że się podobało i że bez problemu mogłeś sobie wyobrazić te wszystkie abstrakcje. Dzięki za komentarz i raz jeszcze za betę!
Toż to toyota!
Kto wie? >;
Pantera :P
Łyżka science dodana do beczki fiction i powstał koktajl, dla którego nie mam nazwy, ale to nic nie znaczy w porównaniu ze smakiem. Podejrzewałem, że tekst okaże się bliski wobec fantasy, i myliłem się. On ma sporo wspólnego z SF. Można przywołać jako argumenty wywody panów Everetta lub, do wyboru, Deutscha, ale mniejsza z tymi skojarzeniami. Zasadniczą zaletą jest enigmatyczność postaci i przedmiotów, całego świata przedstawionego – niby od czapy z początku, a spójnego w całości.
Przydało by się, żeby to prawda była, żeby taki nierealny ,,obokświat’’ zaistniał i tak funkcjonował.
Pozdrawiam
Witaj. :)
Piękne, zastanawiające, tak proste, że aż dziw, jak równocześnie wspaniałe. :)
Świetny pomysł.
Klikam podwójnie, urzeczona nastrojem, jaki stworzyłaś. Powodzenia. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Jak pantera? Toyota :>
Kto wie? >;
AdamKB, z początku myślałam, że to nie komentarz do mojego tekstu, bo gdzie tu SF :O Natomiast bardzo się cieszę, że tak odbierasz opowiadanie i że udało mi się osiągnąć taki właśnie efekt. Ciekawe, ile osób by się zdecydowało na dołączenie do “obokświata”. Dziękuję za opinię!
Cześć, Bruce! Cieszę się, że nastrój urzekł i bardzo mi miło, że tak się spodobało. Dzięki za wizytę i opinię!
Skryty, nieprawda! :P
I ja dziękuję. Trzymam kciuki.
Pecunia non olet
Nastrojowe z pomysłem na świat obok i przesłaniem. Świat obok, imo, przenikający się z realnym. Powodzenia w konkursie :)
Hej,
Płynnie napisane i naprawdę ciekawie przedstawiłaś równoległy świat, jak i postacie. Może troche brakuje typowo świątecznego klimatu, ale nie odejmuje to niczego, a współpraca bohaterki z Mikołajem jest interesująca. Opis Pantery oraz sposobu jej działania szczególnie mnie urzekł.
Tekst ma przesłanie i jest bardzo przyjemnie wykonany.
Pozdrawiam :)
Koala75, w sensie dosłownym te światy się przenikają ;) Dzięki za wizytę i komentarz!
pnzrdiv.117, bardzo mi miło, że mimo braku typowego świątecznego nastroju się podobało. Dziękuję za tak pozytywny komentarz :)
Hej
“zmęczona, zamyślona twarz przypominała niezbyt dobrą animację, ukośne kreski bezładnie tańczyły po skórze”. – świetny opis. Nie tyle lubię, co wręcz choruję na takie niestandardowe, nieszablonowe opisy.
Całość oniryczna, tajemnicza i bardziej, jakby to… malowana obrazami.
Opowiadanie nigdzie się nie spieszy, nie gna, nie szpanuje zwrotami akcji. Jest leniwe, ale nie w pejoratywnym sensie. Płynie.
Trochę Murakami, trochę J. Carroll. Dla mnie to Sciene f powleczone realizmem na poły magicznym.
Jeśli idzie o gatunek, nie jest to koń, którego często ujeżdżam, ale smakowało.
Hej przygodo
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Ave, Sonato!
Opowiadanie jest napisane bardzo ładnie. Czytelnik płynie w lekko sennym klimacie przez piekne opisy świata przedstawionego. Kreśląc te zdania zdałem sobie sprawę z faktu, że można je w zasadzie napisać pod każdym Twoim tekstem. Ta niespieszna, ale pobudzająca wyobraźnię estetyka tekstów to w zasadzie Twój, Sonato, znak rozpoznawczy.
Jednak tym razem fabuła mnie zupełnie nie przekonała. Ot pojawia się tajemnicza zawartość wora Mikołaja, jest równie tajemnicza pantera i jest narratorka, o której wiemy tyle, że albo pochodzi ze świata równoległego, albo jest duchem. No i obiecuje pomoc Mikołajowi.
Z haseł konkursowych bardziej pasowałoby to o obłędni, niż bizarro, ale to tylko moje odczucie.
Czytało się dobrze, ale to głównie zasługa pięknego języka. Niemniej, nie przejmuj się moim marudzeniem, bo jak widzę po pozostałych komentarzach, zdecydowanej większości tekst się spodobał;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w konkursie l! ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cześć, Canulas, cieszę się, że podobały się opisy i że uważasz całość za oniryczną, malowaną obrazami. Bardzo mnie cieszą również słowa o “SF powleczonym realizmem na poły magicznym”. Dziękuję za pozytywny komentarz!
Krokus, witam jury!
cezary_cezary, zdanie o moim znaku rozpoznawczym bardzo mnie ucieszyło i dziękuję za nie <3 Co do zastrzeżeń, to uważam, że tego typu opowiadanie nie musi mieć skomplikowanej fabuły. Chodziło mi o przekazanie pewnych symboli oraz komentarza do współczesnego świata, a wtedy fabuła schodzi na dalszy plan. Postaci są celowo tajemnicze z uwagi na oniryczną scenerię, bo w snach nie bardzo wiemy, kim są napotykane osoby i często nawet nie wiemy, kim sami jesteśmy :) Dziękuję za wizytę i opinię!
Bardzo ciepła opowieść. Zastanawiałam się jak dowieziesz opowieść o samochodzie wyścigowym do choinki, ale ładnie wyszło;)
widziałam sanie i panterę, a wręcz jechałam nimi;)
Sanie, podobnie jak Pantera, były całkowicie czarne, i podobnie jak Pantera, wydawały się nie mieć w sobie konturów.
A w sobie wydaje mi się zbędne.
Eidt:
Piórkowo będę na NIE. Opowiadanie spięte, ale czegoś mi zabrakło, może nieco treści. Uzyskałaś wysoki poziom absurdu, a może i bizarności, ale jak dla mnie, nieco rozmyło to całą historię.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Cześć, Ambush, dzięki za wizytę i komentarz! Cieszę się, że według Ciebie ładnie wyszło i że jechałaś saniami i Panterą :) “w sobie” usunęłam!
Bardzo fajne prezenty, pewnie potrzebniejsze niż kosmetyki i skarpetki.
Ciepły tekst, świąteczny w jakiś dziwny sposób.
Nie przepadam za oniryzmem ani realizmem magicznym, ale ten daje radę.
Pantera wymiata.
Babska logika rządzi!
Hej!
O, autko, i to takie wypasione. :D
Przypomniałam sobie nowoczesne auto z Darwinów. :)
jakby ktoś, kto je sobie wyobraził, był niedokładny. Z zabudowań wyzierała jakaś moc, jakby
Mhm, opisy masz bajeczne. Po prostu takie… plastyczne, ujarzmione, jakbyś malowała przede mną bajeczny obraz. Ale w sumie wiedziałam, że tak będzie, bo po kilku Twoich opowiadaniach kojarzę ten styl, zresztą bardzo go lubię, operujesz słowami jak pociągnięciem pędzla, niczym profesjonalny malarz. :)
Oo, Mikołaj w niematerialnym świecie. :)
Bardzo ciekawy pomysł, no i do tego rozwożenie “prezentów” w naszym świecie.
I tak kobieta żyjąca w nieustannym stresie otrzymała na święta odrobinę spokoju, zmęczony ojciec trójki dzieci dostał nieco wytchnienia, dziewczynę cierpiącą na depresję obdarzyłam tak potrzebną dla niej nadzieją, a mężczyźnie rozpaczającemu po stracie partnerki dodałam otuchy.
Ach, czyta się te wszystkie świąteczne konkursy, słyszy o tych niematerialnych prezentach i samemu chciałoby się taki dostać.
Poproszę dawkę snu x1000. XD
Albo czas, dużo czasu. :D
Opowiadanie jest takie ładne i przypomina wszystkim o tym, co jest ważne w trakcie świąt. O tej potrzebie spędzania czasu razem. Czytałam z wielką przyjemnością. ;)
Pozdrawiam,
Ananke
Skradała się w zupełnej ciszy, wyczuwałam w niej narastające napięcie oraz gotowość. Przez moje ciało przebiegł dreszcz, gdy skoczyła.
Mrrr.
Oprócz niego nie było na podwórku nic poza kurnikiem i szopą.
Dla mnie to trochę zagmatwane, bo podwórko to plac przy domu. Mało zgrabne zdanie i mało przekazujące.
Moje ręce, co chwilę zmieniające kształt, objęły paczkę.
Zastanawiam się, czy nie lepiej by było, zamiast wprowadzać imiesłów, polecieć z jakimś “falowaniem” czy czymś.
Z zabudowań wyzierała jakaś moc
Mi na ten przykład z mocą kojarzy się “pulsowanie”, “bicie”, wyzieranie jakoś mniej.
– Wiesz, chyba się stąd wyniosę – wymamrotała.
– Dlaczego? – zapytałam, chyba trochę zbyt agresywnie.
Przy ogrodzeniu przystanęłam, jeszcze raz spoglądając na dom.
Nie czułam złości, [chyba bez przecinka[ czy nawet irytacji.
Vide https://primumverbum.pl/przecinek-przed-czy/, ale nie ręczę.
Czułam niezrozumienie.
Czy niezrozumienie się czuje? Nie bardziej zagubie
Czasem powietrze drgało od gwaru. Raz słyszałam przejeżdżający przeze mnie pociąg. Bardzo często czułam zapach niewidzialnego tłumu przechodzącego obok. Nie niepokoiło mnie to, byłam od nich odległa, oddzielona bezpieczną szybą niemożliwego.
Mrrr.
Leżałam wyciągnięta na tylnej kanapie Pantery, a ona kołysała mnie lekko, stąpając po kolana w oceanie. Odnóża się rozciągały, gdy wchodziła coraz głębiej. W końcu dotarła do niewidzialnej granicy. Przez szyberdach ujrzałam, że księżyc jest tuż nad nami.
Mrrr.
Z czarnej karoserii wyrosły długie łapy, które sięgnęły w jego stronę. Gdy objęły srebrną tarczę, wszystkie cztery nogi wynurzyły się z wody. Przez chwilę Pantera huśtała się niczym małpa, a potem nogi wystrzeliły w górę, kurcząc się i znikając w podwoziu. Jednocześnie łapy zaczęły się gwałtownie skracać, wnętrze Pantery ścisnęło mnie tak, że byłam teraz smugą barw. Po chwili już siedziałam na srebrzystej powierzchni księżyca, obserwując majaczącą w oddali ciemną planetę.
Mrrr. Dobra, więcej ne daję, ale ta część tekstu płynie jak ciekłe złoto.
Nagle tuż przed moim nosem przemknął olbrzymi obiekt.
ziarenka srebrnego piasku potoczyły się bezwładnie.
Czy przedmiot nieożywiony w ogóle toczy się władnie?
Kształt zawrócił, a ja zamarłam
Dialog z Mikołajem bardzo sprawnie wplata wątek ontologiczny, unikając przy tym ckliwości.
Zadanie wydawało się proste. Prowadziłam Panterę
Pchałam ją w stronę oczekującej osoby.
że Mikołaj musiał się mylić.
Czepiam się drobnostek, i to dyskusyjnych, ogólnie bardzo udany tekst, z ciekawym pomysłem na świat, bardzo udaną kocią postacią. Opis podróży to klasa sama w sobie.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Zbyt wiele tu, jak na mój gust, treści onirycznych, ale czytało się nieźle i bez najmniejszej przykrości. No i nie mogę odmówić Ci nietuzinkowego pomysłu na opowiadanie konkursowe. :)
Oglądanie krajobrazu z takiej wysokości było dziwne, lecz mi się podobało. → Oglądanie krajobrazu z takiej wysokości było dziwne, lecz mnie się podobało.
mnie czy mi? tobie czy ci? – Poradnia językowa PWN
Oparłam dłoń na podbródku… → Chyba miało być: Oparłam podbródek na dłoni…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć, Finklo! Tak, te prezenty są na pewno cenniejsze. Super, że tekst daje radę, a Pantera wymiata :) Dziękuję za odwiedziny i komentarz!
Ananke, dzięki za opinię! Bardzo mi miło, że podobają się opisy i że kojarzysz styl oraz że czytałaś z przyjemnością. Ja też bym chciała jakiś niematerialny prezent :P Powtórzenie poprawiłam, a Ty poprawiłaś mi nastrój ;)
GreasySmooth, dziękuję za komentarz! Najpierw myślałam, że “Mrrr” to coś w rodzaju “Hmm” Tarniny i już się przestraszyłam :) Poprawki wprowadziłam i bardzo się cieszę, że uważasz tekst za udany i że podobał się opis podróży!
Regulatorzy, cieszę się, że czytałaś bez przykrości i że pomysł na opowiadanie świąteczne jest nietuzinkowy. Poprawki wprowadzone, dziękuję za wizytę i komentarz!
Bardzo proszę, Sonato, miło mi, że mogłam się przydać. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć, Sonato!
Dziękuję za udział w krokusie!
Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)
Bardzo fajnie poradziłaś sobie z hasłem – było księżycowo i… dziwnie, albo może lepiej: niezwykle. Natomiast Świąteczność trzyma się tekstu już trochę słabiej – nie można jej odmówić, ale bez problemu dałoby się ją wyciąć bez szkody dla tekstu.
Natomiast sama kreacja świata na tak niewielkiej liczbie znaków robi wrażenie. Nie wszystko jest wyjaśnione, ledwie tyle, by przekazać to, co tekst ma opowiedzieć ale sprawia wrażenie czegoś szerszego. Bohaterowie zarysowani wystarczająco – nie wiem, czy dałoby się to lepiej zrobić w takim limicie.
No i tradycyjnie wykonane bardzo solidnie. Szkoda, że tekst jest raczej z tych smutnych (choć ostatecznie daje nadzieję) – ale nie można mieć wszystkiego ;)
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Witam ponownie, Krokusie! Nie umiem bardziej w świąteczność, i tak jestem zdziwiona, że jednak się udało jakiś jej poziom osiągnąć :P Tekst miał być metaforą współczesnych świąt – a że sytuacja przedstawia się dość smętnie, no to też taki wyszedł. Cieszę się, że podobała się kreacja świata i wykonanie. Dziękuję za komentarz!
Cześć!
Krótko, a treściwie. Sprawnie napisałaś świat, bohaterkę z przeszłością oraz jej tajemniczą towarzyszkę, z którą wyrusza w swą równie tajemniczą misję. Sporo nocy, nieco Księżyca, masa pięknych, klimatycznych scen. Dla mnie to bardziej weird niż bizarro, ale że te definicje są dosyć szerokie… Świetny teksy, od początku mnóstwo rzeczy jest niejasnych, ale wiemy akurat tyle, by poznawać śledząc poczynania bohaterki. Taki oniryczny nieświat równoległy, azyl dla tych, którzy nie mogli się odnaleźć, ale jednocześnie miejsce, którego z czasem również ma się dosyć. Ech, ta ludzka natura, jak tu jej dogodzić? ;-)
Bardzo przyjemna lektura, sprawnie napisana, taka weirdowa baśń, w której bohaterka dostaje prezent od Mikołaja, ale potrzebuje czasu, by ten prezent zrozumieć. Zakończenie z oceanem może trochę zbyt symboliczne, ale jakże pięknie wpisujące się w całość kompozycji.
Tyle póki co.
2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
dziurą w strukturze
Hmm. Struktura nie musi być lita…
spojrzał na mnie z zagadką w oczach
Hmmmm…
Przednie reflektory tonęły w czerni, zamglone niczym oczy ślepca.
Hmm?
narastające napięcie oraz gotowość
Hmm.
Przez moje ciało przebiegł dreszcz
A może: przeszedł mnie dreszcz?
Oprócz niego na podwórku stały jeszcze kurnik i szopa.
Hmmmm… czy dom stoi na podwórku? Czy to obecność domu czyni miejsce podwórkiem?
Moje ręce, falujące przy każdym ruchu, objęły paczkę
Hmmm?
Z zabudowań promieniowała jakaś moc, chyba krzyczały z wielką siłą, ale bezgłośnie.
Czegoś nie rozumiem?
która spowijała świat wokół
"Wokół" można wyciąć.
Nie wymieniałyśmy zwykle zbyt wielu słów, choć miałam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która ją odwiedza.
Może tak: Zwykle nie wymieniałyśmy wielu słów, choć miałam wrażenie, że tylko ja ją odwiedzam.
miała cofnąć się
Miała się cofnąć.
Wymownie spuściła wzrok na paczkę.
Może po prostu: Wymownie spojrzała na paczkę?
Nie czułam złości czy nawet irytacji. Byłam całkiem zdezorientowana.
Może lepiej: Nie byłam zła, nawet zirytowana, tylko całkiem zdezorientowana.
Naprawdę nie rozumiałam, jej i tych wszystkich, którzy odeszli.
Hmm.
Ja nigdy nie zamierzałam opuścić tego miejsca.
Angielskawe.
Czasem widziałam świat
Czasem widywałam świat.
Nadwozie wydłużyło się, wijąc
?
A ja usilnie próbowałam dopasować to, co przed chwilą przemknęło przez księżyc, do jakiegoś znajomego obiektu.
Hmm.
W tym świecie nie tyle wydawały się niepotrzebne, co wręcz absurdalne.
W tym świecie wydawały się nie tyle niepotrzebne, co wręcz absurdalne.
Coś tak bardzo opartego na rzeczach materialnych, jak święta, miałoby istnieć tu, gdzie królowały myśli, uczucia i wizje?
Mmmm, ale właśnie o to chodzi… i bohaterka się o tym przekona, nie?
stąpając po kolana w oceanie
Może lepiej: brodząc.
nogi wystrzeliły w górę, kurcząc się i znikając w podwoziu
Naraz?
To, że widziałam świąteczne sanie, wydało mi się nagle tak bezsensowne, jak Pantera stojąca w korku.
Hmm.
Nagle tuż przed moim nosem przemknął gigantyczny obiekt
Nagle tuż przed nosem przemknął mi gigantyczny obiekt.
Teraz już nie miałam wątpliwości, co to było.
Co to jest, bo ona właśnie teraz to widzi.
nie posiadały konturów
Nie miały, kontury to nie majątek :)
wbijając w niego wzrok reflektorów
Spojrzenie.
Odchodzą do świata boleśnie materialnego
To… nie całkiem tak działa, ale długo by o tym rozprawiać.
Odwrócił znacząco głowę w stronę Pantery.
Hmm.
Nie roznoszę prezentów materialnych.
To jak te prezenty mogą cokolwiek ważyć? Oj, chyba Mikołaj szuka wymówek ;)
Z szoku i chaosu, które pojawiły się w mojej głowie, zaczęły wypływać pierwsze uporządkowane myśli.
Ciut łopata.
w związku z czym miałam nagle mnóstwo czasu
Nagle?
otwierałam worek, wypuszczając z niego niewidzialną wiązkę, którą dało się czuć tylko na skraju świadomości.
Imiesłów: otwierałam worek, żeby wypuścić niewidzialną wiązkę, którą dało się wyczuć tylko na skraju świadomości.
trybiki między nierzeczywistością a rzeczywistością
Trybiki?
Worek zmniejszał się
Worek się zmniejszał.
potrzebną dla niej nadzieją
Tak jej potrzebną nadzieją.
Wyróżniał się spośród innych mieszkańców tej krainy
Wyróżniał się wśród mieszkańców tej krainy.
otoczonego bogactwem i dziełami jego rąk
Od kiedy bogactwo ma ręce? ;P
Bardzo w tym przypominała dawną mnie.
Hmm.
Nasze worki były puste.
Angielskawe.
rozglądałam się po krajobrazie
Po okolicy, ale nie po krajobrazie.
Miękkie łapy cicho odbijały się od ziemi, gdy zwinnie pędziła przed siebie.
Oglądanie krajobrazu z takiej wysokości było dziwne, lecz wyciszające.
Hmmmmmm.
pogrążając się w seansie
W seansie?
ogromne czarne drzewa wznoszące się na każdym horyzoncie
https://wsjp.pl/haslo/podglad/4935/horyzont/4503815/widnokrag
poznawałam niezbadaną jeszcze przeze mnie część świata
"Przeze mnie" zbędne, jasne z kontekstu.
codzienna ulga przy otwieraniu oczu i witaniu nowej nocy
A czemu sen tak ją męczy?
ukazały się nam
Ukazały nam się.
lęk, na miejscu którego jeszcze niedawno panowała oceaniczna harmonia
Mmmm…
okrągłymi, wciąż zmieniającymi kształt oczami
Czyli nie okrągłymi, tylko może najpierw okrągłymi, a potem nie. Nie?
Jak to u Ciebie, onirycznie i życzliwie. I ładnie. Chociaż czy świątecznie? Ważne, że ładnie :)
Ciekawe, ile osób by się zdecydowało na dołączenie do “obokświata”.
Może, może… ;)
Koala75, w sensie dosłownym te światy się przenikają ;)
To akurat widać.
Czy przedmiot nieożywiony w ogóle toczy się władnie?
Ano, nie. Może robot mógłby, ale w ogóle to nie.
Dialog z Mikołajem bardzo sprawnie wplata wątek ontologiczny
…? Hę?
! Najpierw myślałam, że “Mrrr” to coś w rodzaju “Hmm” Tarniny i już się przestraszyłam
Ja też czasem mruczę :D
Taki oniryczny nieświat równoległy, azyl dla tych, którzy nie mogli się odnaleźć, ale jednocześnie miejsce, którego z czasem również ma się dosyć. Ech, ta ludzka natura, jak tu jej dogodzić? ;-)
He, he :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
krar85, dzięki za przybycie i komentarz! Bardzo się cieszę, że się podobało i że według Ciebie sprawnie napisałam świat i bohaterkę. Świata jakoś bardzo dokładnie nie opisywałam, ponieważ nie było to potrzebne. Super, że lektura była bardzo przyjemna! Dzięki za 2P ;)
Tarnino, dziękuję za wizytę i za łapankę! Wprowadziłam poprawki, z którymi się zgadzam. Miło mi, że uważasz, że jest ładnie i onirycznie :) Świąteczność też jest, tylko subtelna! Ale że u mnie jest zwykle życzliwie? :P
I onirycznie! ^^
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Cześć Sonato,
Ciekawy koncept świata, szczególnie zaintrygowała mnie postać Mikołaja roznoszącego niematerialne podarki i pomagającej mu głównej bohaterki, która w obu światach ma coś do zaoferowania ich mieszkańcom.
Podobał mi się też świąteczny klimat, może momentami nieco pesymistyczny, ale końcówka jak najbardziej optymistyczna. Jest zachęta do refleksji :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Michał Anioł, cieszę się, że zaciekawiła postać Mikołaja i bohaterki oraz że podobał się świąteczny klimat mimo pojawiającego się miejscami pesymizmu. Dziękuję za komentarz!
Cześć, Sonato!
Bardzo ładne opowiadanie, piękne opisy. Mimo, że świat jest nieoczywisty, to czytając tekst, można łatwo wczuć w klimat i wyobrazić sobie poszczególne sceny. Podobał mi się również motyw świąteczny, subtelny, ale poruszający istotną kwestię. Moim zdaniem celnie zidentyfikowałaś to, czego tak naprawdę, ludziom potrzeba, w Święta i na co dzień. Szkoda, że podarowanie takiego prezentu jest trudne, a czasem wręcz niemożliwe.
Zastanawiam się, dlaczego ty zostałaś.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem. Chyba jestem jedyna, ale nie czuję potrzeby się przenosić. Nie rozumiem tych, którzy to robią.
Ten fragment mnie trochę zatrzymał. W pierwszej chwili pomyślałam, że bohaterka jako jedyna została w tym świecie. Nie miało to zbyt wiele sensu, więc po zastanowieniu doszłam do wniosku, że chodzi o to, że jest jedyną, która nie czuje potrzeby się przenosić. Zastanawiam się czy ta wstawka, że chyba jest jedyna, jest potrzeba. Wydaje mi się, że gdyby było po prostu “Nie wiem. Nie czuję potrzeby się przenosić. Nie rozumiem tych, którzy to robią.” tekstowi nic by nie ubyło, a ten fragment byłby czytelniejszy. Rozważyłabym nawet usunięcie tego “nie wiem”. Bohaterka mówi, że nie wie, a w następnym zdaniu okazuje się, że jednak wie. Została, bo nie czuje potrzeby się przenosić.
Oczywiście to tylko taka moja sugestia do rozważenia. Fragment zwrócił moją uwagę, więc pomyślałam, że wspomnę.
Pozdrawiam serdecznie :).
Cześć, Sonato!
Pięknie napisane opowiadanie, pewnie odmalowujesz sceny przed oczami czytelnika, wyrażenia wydają się przemyślane i trafnie rozmieszczone. Zgodzę się, że wyrabiasz sobie charakterystyczną, nader przyjemną w odbiorze stylistykę, zdecydowanie nie każdy potrafi tak pisać. Jako urocza, nieco melancholijna etiuda świąteczna broni się świetnie.
Mam jednak uczucie niedosytu po lekturze, jak gdybyś nie wyzyskała całego potencjału Twojego pomysłu, nie domknęła wielu wątków (wiem, byłoby to nierealne przy tak ciasnym limicie). Pantera jest cudnie wykreowana, ale mogłaby być czymś więcej niż rekwizytem, pokazać, jak bohaterka buduje zażyłą relację z bądź co bądź osobą, którą z początku traktowała instrumentalnie. Tekst nie stawia też pytań o stosunki między światem bohaterki a materialnym, jednoznacznie traktuje ten pierwszy jako dobry, odchodzenie odeń jako zjawisko nieomal apokaliptyczne, kojarzy mi się to trochę z manicheizmem i czerpiącą z niego Młodą Polską; a można przecież wyobrazić sobie stanowisko odwrotne, pokazać postaci, które uznawałyby ucieczkę do świata niematerialnego za tchórzostwo. Wreszcie przesłanie, o ile wszystko dobrze zrozumiałem, sprowadza się do hasła “skup się na doświadczaniu i odnajdź szczęście w szczegółach”, co dla czytelnika, który nie potrafił tego zrobić sam z siebie, jest raczej frustrujące niż pomocne.
Jakość językowa znakomita, widzę wprawdzie, że Greasy i Tarnina już trochę przetarli, ale i tak możesz być z siebie bardzo zadowolona pod tym względem. Przy uważnej lekturze znalazłem tylko kilka zupełnych drobiazgów:
Teraz zastałam go zamyślonego, pogrążonego w tępym transie, otoczonego dziełami jego rąk i bogactwem.
Tarnina już ruszała to miejsce, ale wciąż jeszcze wygląda, jakby trans miał ręce. Czy Twoim zdaniem byłby tu jakiś problem z użyciem formy “własnych rąk”?
Nikt nie wiedział, dlaczego.
nie miałam pojęcia, co.
Niespodziewanie bez przecinka (jest to dość nietypowa reguła i sam długo popełniałem błąd): https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/NIe-rozumiem-dlaczego;13589.html.
Znów pędziłyśmy, a do mojego serca powoli wkradał się niepokój.
Częstsza i chyba czystsza kolokacja to “wkradać się w coś, zakradać się do czegoś”.
Wydaje mi się, że odrobinę brakuje jak na moje kryteria piórkowe, ale dam sobie jeszcze chwilę do namysłu. Bliżej realizmu magicznego niż typowej fantastyki, jeden z tych tekstów, dla których zdecydowanie wolałbym, żeby decydowały osoby lepiej zaznajomione z daną konwencją.
Pozdrawiam i życzę mnóstwo przyjemności z pisania!
Czy Twoim zdaniem byłby tu jakiś problem z użyciem formy “własnych rąk”?
Podtrzymuję pytanie, bo to dobre pytanie.
Niespodziewanie bez przecinka (jest to dość nietypowa reguła i sam długo popełniałem błąd): https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/NIe-rozumiem-dlaczego;13589.html.
… oż, kurczaczki. To ja cały czas tam pcham przecinki – niepotrzebnie?
Częstsza i chyba czystsza kolokacja to “wkradać się w coś, zakradać się do czegoś”.
Nie, dlaczego?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Nie, dlaczego?
Nie robiłem badań statystycznych, tylko własne doświadczenia czytelnicze, wrażenie współbrzmienia. W jej serce wkradł się robak strachu. Lis zakradł się do kurnika. Może się mylę, w takich sprawach zawsze jest cień szansy, że gdybym czytał dziesięć razy więcej, miałbym odwrotne przeświadczenie. Dobrego dnia!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Oniryczny klimat świetnie pasuje do tych wszystkich znaków zapytania, które pojawiają się w głowie w trakcie lektury. Równocześnie wszystko pozostaje zrozumiałe na tyle, by móc z zaciekawieniem śledzić losy głównej bohaterki. Doceniam pomysł, na którym oparłaś tekst. Materializm może znużyć.
Pozdrawiam!
Tekst czytałem niedługo po publikacji, ale komentuję na końcu. Głównie dlatego, że byłem nim tak oczarowany, że z wrażenia przegapiłem wtedy wpisanie komentarza. Jest oryginalnie, z pomysłem, świątecznie, mrocznie i zagadkowo.Świat wciągający i przejmujący.
Dla mnie to zdecydowanie czarny koń konkursu. Albo raczej czarna Pantera.
Pantera cudna, dla niej mogłabym się przenieść i chyba tylko dla niej. Brakowałoby mi rzeczywistości, innych ludzi.
Narracja pierwszoosobowa i przekonanie bohaterki, że jest to najlepszy świat sprawiają, że wychodzi tp trochę czarno-biało, dobry i niedobry świat. I jednocześnie fakt, że w tym dobrym ludzie też nie są zadowoleni, sugeruje problem raczej ludzi niż świata, ludzi, którym nigdzie nie jest dobrze, którzy stale tęsknią za czymś innym, za czymś, czego nie mają. I mam wrażenie, że nawet, gdyby dostali, to i tak nie byliby zadowoleni, jak z paczkami, które rozwozi bohaterka, na długo nie starczają, skoro świat się wyludnia.
Zakończenie mi się podoba, zdołałaś subtelnie powiedzieć: rusz dupą i popatrz, jaki ten świat jest fajny ;)
Ta pogoń za czymś, jakimś ideałem jest najbardziej chyba widoczna w święta, więc opko jak najbardziej świąteczne ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Trochę mnie nie było, ale już jestem i odpowiadam!
Iyumi, bardzo mi miło, że się podobało i że wczułaś się w klimat. Bohaterka jest jedyną, która nie ma potrzeby się przenosić i racja, że to może wprowadzać w błąd, jednak mam wrażenie, że dzięki temu odpowiedź brzmi naturalniej, razem z tym zaprzeczaniem samej sobie – w prawdziwej rozmowie ludzie tak robią ;) Rozważę jednak usunięcie tego “chyba jestem jedyna”. Dziękuję bardzo za komentarz!
Ślimaku Zagłady, cieszę się, że podobało się jako świąteczny tekst i bardzo mi miło, że według Ciebie moje pisanie staje się charakterystyczne :) Pantera w tym tekście pozostaje rekwizytem, bo tak naprawdę to tylko rzecz, która jednak towarzyszy bohaterce cały czas i dlatego widzi ją ona bardziej jako swoje ukochane zwierzątko, niż rzecz, z tego powodu też Pantera ma tyle zwierzęcych cech – nie zamierzałam dodawać jej typowo ludzkich cech ;) Uciekanie do niematerialnego świata było rzeczywiście trochę tchórzostwem, starałam się dać o tym do zrozumienia we wzmiance, że bohaterka nie czuła się dobrze w prawdziwym świecie i dlatego z niego uciekła, zamiast zmierzyć się z problemami oraz w wątku człowieka ze świata bohaterki, który wrócił do prawdziwego, ale tam sobie nie radzi i wygląda na to, że żałuje swojego powrotu.
Poprawki wprowadziłam, cieszę się, że jeszcze dajesz sobie chwilę do namysłu i bardzo dziękuję za rozbudowany komentarz!
adam_c4, dzięki za wizytę! Dobrze, że mimo znaków zapytania opowiadanie było jednak zrozumiałe. Cieszę się, że pomysł się spodobał :)
marzan, dziękuję za komentarz! Bardzo mi miło, że byłeś oczarowany i że świat wciągnął i był przejmujący. Pantera pewnie mogłaby się zamienić i w konia, ale nie miałaby wtedy takich miękkich łapek :)
Irko, witaj i dziękuję za komentarz! Dobrze, że podobała się Pantera ;) Bohaterka jest przekonana, że jej świat jest lepszy, ale mam nadzieję, że tekst pokazuje, że nie całkiem jest tak czarno-biało, jak sobie wyobraża. Racja z tym, że to problem ludzi, a nie światów, bo gdziekolwiek są, zawsze narzekają : P Cieszę się, że zakończenie się podobało i że tekst uważasz za świąteczny ;)
Witaj, Anet! Dzięki za lekturę :)
Jest w tym opowiadaniu kilka scen, które zostają w głowie na dłużej. Całość ma bardzo oryginalny klimat, pomysły również zasługują na uznanie. Czytało się bardzo dobrze, tym większe brawa, bo hasło wylosowało się niełatwe.
Brawa! :)
Pecunia non olet
zygfryd89, dzięki za komentarz, cieszę się, że podobało się opowiadanie i pomysły :)
bruce, dziękuję :)
Pecunia non olet
Cześć!
A powiem Ci, że na początku sądziłam, że czytam o zaświatach. Okazało się jednak, że jest znacznie ciekawiej. I choć po prawdzie nigdy nie wyjaśniasz, gdzie dzieje się akcja, to opowiadanie ma w sobie atmosferę, która przyciąga.
Umiesz malować słowami ładne obrazki, które same pojawiają się w głowie, a motyw posiedzeń na księżycu i samochodu-kota bardzo mi przypadł do gustu.
Bardzo dobry tekst. Gratuluję piórka!
Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.
Cześć, Verus! Nie są to zaświaty, a teraźniejszość. Cieszę się, że to Ci się spodobało! I że atmosfera, koci samochód i siedzenie na księżycu też przypadły do gustu Dziękuję za wizytę!