Profil użytkownika


komentarze: 19, w dziale opowiadań: 19, opowiadania: 11

Ostatnie sto komentarzy

No ja bym nie przesadzał z takimi ochami. Tekst dobry, porządnie napisany i z wyczuciem. No ale pięć? Sam nie wiem. Chociaż patrząc na to, co jest tutaj publikowane... No zdecydowanie się wyróżnia.

Co do tekstu, to odpuściłbym to "W międzyczasie w pokoju:". Po co to? Są inne środki stylistyczne(chyba to określenie tu najlepiej pasuje), by wyrazić, że coś się dzieje w tymże pokoju. Zresztą ten dwukropek? No nie wiem, nie wiem...

pozdrawiam

@Wolimir

Ja to robię tak. Wklejam tekst Worda, do Notatnika. Później znowu kopiuj i wklej i daję tutaj. Tekst się wkleja, ale pojawia się to okno, by tekst znów wkleić. Tam klikam anuluj i tyle.

Początek bardzo obiecujący. Później opowiadanie coraz bardziej rozczarowuje niestety. Nie tego się spodziewałem. No a zakończenie to już w ogóle nie pasuje mi do klimatu całego opowiadania. Miałem nadzieję, że wreszcie będę mógł powiedzieć, że coś mi się tu podoba, no ale niestety...

Możesz się za to poszczycić faktem, że jest to z dwóch opowiadań, które przeczytałem do końca(nawet jeśli zakończenie mnie rozczarowało).

Pytanie: Jesteś rudy? :D

Nie możesz znaleźć miejsca? W tym, dość dziwnym zdaniu brakuje aż dwóch:

"Stojąc znaczyłam panier energicznymi liniami używając jednocześnie obu rąk."

Kiedy ja nie wiem, kto to jest Rincewind. Może wstyd się przyznać i nie powinienem o tym wspominać na stronie o tematyce fantastycznej, ale przeczytałem jedną książkę Pratchetta. I to nie do końca, bo jestem w trakcie lektury Wiedźmikołaja(którego dostałem na ostatnie Święta) i obecnie zostało mi jeszcze 130 stron...

A bycie porównanym do Pratchetta, to chyba nie jest złe, prawda? ;)

Nie, nie brzmi. Pastisz z definicji jest świadomym naśladownictwem. Ja, pisząc 'Mikołaja z kosą', nie chciałem robić kalki Wiedźmikołaja. No ale to już jest kwestia - wierzysz mi na słowo, czy nie.

Następne teksty będą przede wszystkim o Wezuwiuszu, albowiem dobrze się w tej konwencji czuję i chcę sobie wyrobić, że tak się wyrażę, "styl".

Dziękuję bardzo za uwagi. Przeczytałem już poradnik o komentarzach i wiem, jakie błędy popełniłem. Będe się starać nie powtarzać ich w przyszłości.

pozdrawiam

Dokładnie takie opowiadanie chciałem napisać :) Cieszę się, że chociaż komuś przypadło do gustu, bo nie cieszy się ono chyba zbytnim uznaniem, sądząc po ilości komentarzy...

pozdrawiam

Myślę, że zabieg ten był celowy, chociaż dla czytelnika niezmiernie drażniący.

Poza tym nie podobało mi się niestety.

Nie ukrywam, że tekst był inspirowany Wiedźmikołajem, w trakcie lektury którego właśnie jestem. Niemniej jednak nie było to zamierzane. Będąc na stronie pewnego serwisu przeczytałem o konkursie pt. "Śmierć". Mówię sobie, co mi tam, spróbuję! No i zasiadłem przy klawiaturze i tak wyszło - Śmierć przychodzi do Mikołaja. Uwierz mi proszę, nie myślałem wtedy o Wiedźmikołaju, chociaż jestem w pełni świadom i stwierdzić muszę, że na 99% nie wpadłbym na ten pomysł gdyby nie właśnie Pratchett. Zarzut pastiszu jako takiego jest zatem nieuzasadniony, albowiem moje naśladownictwo nie było bynajmniej zamierzone i celowe. Tak po prostu wyszło. Intertekstualność to norma. Trudno jest się wyzbyć dziedzictwa czegoś, co się przeczytało i zostało w głowie. Chociaż nie ukrywam i przyznać muszę szczerze, że sam widzę, iż skojarzenia muszą się nasuwać i są jednoznaczne: starcie Mikołaj vs Śmierc - Pratchett.

Natomiast jeśli udało mi się stworzyć ciekawe opowiadanie, a sądząc po komentarzach tak właśnie jest, to jestem z tego dumny. Wzorować się(nawet nieświadomie jak w moim przypadku) na kimś, to jedno. Natomiast robić to dobrze - to już zupełnie co innego.

Pozdrawiam serdecznie :)

Mi osobiście końcówka akurat podobała się najbardziej :) Lekka była, czyli taka, jaką lubię najbardziej.

ad. 2.

To jak? Chcesz trzymać akcję w jednym miejscu, czy mają iść szukać? No ale Twoja sprawa. Mówię tylko o moich czytelniczych przemyśleniach. Prosty zabieg w stylu "stwierdził Klarnet I, wstając i udając się na poszukiwania." ułatwiłby połapanie się  w sytuacji.

ad. 4.

Z tekstu wynika, że filharmonia ma swoje najlepsze lata za sobą. Później nagle, po odświeżeniu budynku, zainteresowanie wzrasta itd. Mnie, jako czytelnikowi, nasuwa się automatycznie refleksja, że wynika to z odnowienia filharmonii, ewentualnie innych przeprowadzonych przez dyrygenta kroków. Trudno jednak mi uwierzyć, by były one na tyle skuteczne, żeby nagle wzmogło się zainteresowanie koncertem.

ad. 5.

Niby nie, ale do mnie tekst nie przemówił po prostu. No ale może jestem zbytnim ignorantem muzycznym ;)

No to lecimy:

1. Powtórzenie: "Muzyka, niczym ciężka, nienaoliwiona maszyna, ruszyła powoli z miejsca. Niczym"

2. Gdy Klarnety tak ze sobą dyskutują, czytelnik nie ma pojęcia, że oni też poszukują recytatorów. Niby coś tam wspominasz o poszukiwaniach, ale ja osobiście odniosłem wrażenie, a przynajmniej wyobrażałem sobie, że Klarnety siedzą spokojnie. Dochodzę do momentu, gdy ktoś wchodzi do magazynu. I moment? Kto tam wchodzi. Cofam się, no cholera, nie było mowy, aby oni akurat błądzili, szukając recytarów.

3. Ja bym zmienił któreś trzydzieści na jakąkolwiek inną liczbę. Po co to? Wprowadza niepotrzebny zamęt. "Przypomnijcie sobie Filharmonię sprzed trzydziestu laty, gdy na każde wolne miejsce przypadało trzydziestu chętnych chcących kupić bilet"

4. Muszą mieć niezłą babkę od PR-u, że tak szybko przeszli metamorfozę. Skąd nagłe zainteresowanie filharmonią? Bo ktoś posprzątał budynek? Trochę to naiwne.

5. Widać, że się znasz trochę na tych połączeniach memabatutach itd., ale żeby zaraz o tym tak pisać ;)

 

pozdrawiam

O treści się nie wypowiadam, ponieważ jakoś nie było mi dobrnąć do końca opowiadania. Po prostu do mnie nie przemawia(co nie znaczy, że nie może przemówić do kogoś innego).

Na co jednak chciałem zwrócić uwagę - według mnie masz tendencję do przesadzania z przecinkami, co mi strasznie utrudnia czytanie, albowiem niepotrzebnie mnie hamują:

"Atramentowa głowica ma kształt smoczej głowy, o otwartej paszczy."
"Zdaje się pulsować, niczym żywa istota."
"Wykonywane latami ciemne ostrze, ze stopu ludziom niedostępnego."
"Przejeżdżam palcem wzdłuż grani, ku miecza czubkowi"

Pisząc "kiedyś" miałem na myśli za rok może, jeśli powrócę do opowiadanka...

A tego "kumatego" zamieniłem na "rozumnego", żeby pozostać w "klimacie"...

Nad tym kumatym się sam zastanawiałem i ostatecznie jakoś tak zostało.

Podobnie z zakończeniem. Nie ukrywam, że zastanawiałem się, czy taka forma powinna pozostać, czy też dokończyć. Ponieważ jednak sam podczas lektury nie znoszę przegadanych zakończeń postanowiłem pozostawić czytelnika w takim suspensie i niech się domyśla, czy skrzat zrobił to specjalnie, czy może coś mu nie wyszło? No i co? Zioła nie takie podał, czy jak?

Być może  kiedyś dojdę do wniosku, że powinienem dostarczyć wyjaśnienie, ale na chwilę obecną taka forma mi się bardziej podoba.

Nowa Fantastyka