- Opowiadanie: 3unikat - Wezuwiusz: Krecia robota (3)

Wezuwiusz: Krecia robota (3)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wezuwiusz: Krecia robota (3)

– Śpisz? – Spytał Wezuwiusz, a gdy nie uzyskał odpowiedzi zapytał ponownie, tylko głośniej. – Śpisz?

– Spałem. – Odpowiedział poirytowany Ziemowit.

– Dobrze, że nie śpisz! Słyszysz ten stukot?

Faktycznie. W pomieszczeniu dało się słyszeć bardzo ciche, rytmiczne kołatanie wydobywające się spod podłogi. Ziemowita niezbyt jednak ono frasowało. Nie przeszkadzało mu zresztą w spaniu. Przynajmniej nie w takim stopniu, jak chrapanie Wezuwiusza.

– No… – Odpowiedział chłopak i przewrócił się na drugi bok – twarzą ku ścianie.

– I nie martwi cię ono?

– Nie.

– Ale przecież nie możesz przez nie spać… – powiedział Wezuwiusz.

– Ja mogę. Ty nie możesz. I nie wciągaj mnie w to proszę. – Zirytował się Ziemowit i przykrył głowę poduszką, próbując zasnąć.

Nie leżał w takiej pozycji zbyt długo, albowiem stukot się nasilił i był już nie do zniesienia. Ziemowit odwrócił się zatem, by zobaczyć co się dzieje. Wezuwiusz, ubrany w długą po kostki koszulę nocną, klęczał z uchem przyłożonym do podłogi. W prawej ręce trzymał młotek, którym uderzał w posadzkę.

– Co ty robisz?! – Ziemowit był już wyraźnie zdenerwowany.

– Już ja go znajdę! – Odrzekł Wezuwiusz.

– Kogo?!

– No tego, co tam wali!

– Póki co to ty robisz więcej hałasu! – Ziemowit wyskoczył z łóżka i wyrwał narzędzie z ręki czarodzieja. – Daj ludziom spać w nocy!

– Oddawaj młotek! – Krzyknął, ale chłopak leżał już w łóżku i ani myślał o jego oddaniu.

Zadowolony Ziemowit próbował zatem ponownie zasnąć. Swoją rytmiką cichy stukot pomagał mu w tym nawet. Młodzieniec już miał spocząć w spokojnych objęciach Morfeusza, gdy usłyszał głośny prask, na dźwięk którego wyskoczył aż z łóżka. Wezuwiusz stał na środku pokoju, w lewej dłoni trzymając deskę, która jeszcze przed chwilą była w podłodze, a w prawej zaś kreta, który jeszcze przed chwilą był pod podłogą.

– Mam i naszego stukacza! – Wrzasnął w euforii.

 

***

 

Od rana Ziemowit nie odzywał się do Wezuwiusza. Był na niego wściekły za nocną przygodę. Takie rzeczy nie działy się nawet u niego w akademiku. Kto to widział? W środku nocy polować na kreta?! Coraz bardziej żałował swojego pobytu tutaj. Życie z innymi żakami może i było szalone, ale z pewnością bardziej przewidywalne niż ten dziwak Wezuwiusz.

– Po śniadaniu musimy wziąć się do roboty. – Powiedział czarodziej, próbując przerwać niezręczną ciszę.

– A co? Będziesz polował na krety?

– Nie! – Wezuwiusz uśmiechnął się pod nosem. – My będziemy!

– O nie! – Mnie w to nie wciągniesz. – Sam się tym zajmij.

Po chwili namysłu Ziemowit zmienił jednak zdanie. Znał już Wezuwiusza na tyle, by wiedzieć, że tępienie kretów w jego wykonaniu może zakończyć się katastrofą. Nie znał go natomiast na tyle, by móc oszacować, jaki zasięg mogłaby mieć owa tragedia. W każdym bądź razie wolał nie ryzykować.

– Albo wiesz co, może jednak tobie pomogę. – Dodał.

 

***

 

Stojąc w ogrodzie i trzymając wąż w ziemi, którego drugi koniec wetknięty był w prowizorycznie wykonaną pompę, Ziemowit wciąż nie wierzył, że dał się w to wciągnąć. Nie wiedział nawet, co za substancja znajduje się w urządzeniu.

– Gotów? – Wezuwiusz spytał i nie czekał nawet na odpowiedź, gdy zaczął pompować.

Po chwili ziemia była już wilgotna, a powietrze śmierdzące. Poczuwszy nieznośny fetor czarodziej wraz z młodzieńcem pobiegli do chałupy, gdzie zamknęli szczelnie okna i drzwi.

Obydwaj wyszli po godzinie. W ogrodzie nadal unosił się nieprzyjemny zapach, ale był on już o wiele bardziej znośny niż wcześniej. Ku zdziwieniu Ziemowita przed domem spoczywało całe mnóstwo krecich ciał.

– Dusiły się pod ziemią, więc wyszły i padły na powierzchni. – Wytłumaczył Wezuwiusz. – O to chodziło!

Zaskoczony Ziemowit nie mógł wyjść z podziwu. Czyżby nie doceniał starego maga? Niewiele później jego szok zwiększył się jeszcze bardziej. Chatkę odwiedził bowiem mieszkaniec wioski.

– Panie, panie. – Krzyczał i nawet nie zastanawiał się nad pukaniem, gdy wbiegł do środka. – Panie! Chodź pan zobaczyć. Cuda, cuda!

Ziemowit wraz ze swoim opiekunem pobiegli co sił w nogach za chłopem. Był on szybki co nie miara, albowiem zarówno mag jak i młodzieniec ledwie za nim nadążyli, łapiąc przy tym niemałą zadyszkę. Wezuwiusz upadł zresztą dwukrotnie, obiecując sobie, że jeśli już nauczy się zamieniać ludzi w zwierzęta, to uczyni z szybkiego chłopa ślimaka i umieści w swoim ogrodzie, by ścigać się z nim co niedzielę.

Po chwili byli już w sąsiednim ogrodzie i nie zajęło im dużo czasu zorientowanie się, dlaczego ich tu sprowadzono. Rośliny tamtejsze były bowiem przynajmniej pięciokrotnie większe, niż powinny. W ten też sposób truskawki miały rozmiar gruszki. Gruszki zaś były wielkie jak dynie. Dynie natomiast… No dynie były po prostu gigantyczne.

Wezuwiusz podszedł do marchewki o rozmiarze dużego bakłażana, szturchnął ją i powąchał. Niby zwykła, acz wyrośnięta marchewka, ale kto to wie? – Zastanowił się.

– Nie jedzcie niczego, co w tym ogrodzie rośnie. Nie zbliżajcie się nawet do tych roślin! – Powiedział stanowczym tonem Wezuwiusz. – Licho wie, co to jest!

Czarodziej wiedział, co to za licho. Krety wybiło, ale te rośliny? Na wszelki wypadek postanowił zabrać część z nich do siebie na obserwację. A co, jeśli dokonał przełomowego odkrycia, które zrewolucjonizuje problem głodu na świecie? Kto wie?!

 

***

 

Ziemowita obudziło trzaskanie do drzwi, podczas gdy Wezuwiusz spał jak zabity. Wczoraj, to go uderzający głową w podłogę kret obudził, a dziś walenia nie słyszy – pomyślał młodzieniec i poszedł otworzyć.

– Kto tam? – Zapytał.

– To ja! – Usłyszał wyraźnie przerażony głos żony chłopa, której ogród wczoraj odwiedzili. – Otwórzcie! Szybko!

Kobieta weszła do pomieszczenia wystarczająco głośno trzaskając drzwiami, by Wezuwiusz się obudził. Widząc szaleństwo w jej oczach wstał natychmiast i spytał:

– Co się stało?

– Co się stało?! – Powtórzyła po nim. – Co się stało?!

Po chwili obaj mężczyźni zobaczyli już, z czym, albo też z kim chłopka do nich przyszła. Wyciągnęła bowiem przed nimi dłoń, w której znajdował się kret. Jego śmieszny, różowy pyszczek wyraźnie łaskotał kobietę, co Wezuwiusza, ku jej zdenerwowaniu, bawiło.

– Oto, co się stało! – Powiedziała. – Budzę się w nocy i co znajduję obok siebie?! Kreta! Męża ani widu, ani słychu! Tylko ten kret wierci się pod kocem.

– A mówiłem, żeby nie jeść tych dziwactw! Jeżeli to jednak panią uspokoi, mogę przyjąć go do swojego ogrodu. – Stwierdził łaskawie Wezuwiusz i pomyślał, że ślimak może i to nie jest, ale kret też go zadowala.

Koniec

Komentarze

1) - Spałem. - Odpowiedział poirytowany Ziemowit.
Technika zapisu dialogów troszkę kuleje. Ta kropka jest niepotrzebna, odpowiedział powinno być z małej. 
- Ale przecież nie możesz przez nie spać... - powiedział Wezuwiusz.  -  
O, tu jest ok.

2) No dynie były po prostu gigantyczne. - Chyba brakuje tu przecinka.

3) Kobieta weszła do pomieszczenia wystarczająco głośno, by Wezuwiusz obudził się w międzyczasie.  - w międzyczasie, czyli kiedy? Obudziła go trzaskiem drzwi, czy obudziło go coś innego? Może zmiana na "by obudzić Wezuwiusza" pomogła to wyklarować ;)

4) Widząc szaleństwo w jej oczach wstał natychmiast i spytał:
- Co się stało?! -
Wstał i taki zaspany od razu zaczął się na nią drzeć?

5) Masz tendencję do nadużywania znaków zapytania występujących koło wykrzykników. Osobiście nie uważam tego za błąd, ale w dużym natężeniu może to drażnić.

Czarodziejski akademik, hehe... Moje klimaty :) Sympatyczna sprawa.

Dziękuję bardzo za uwagi. Przeczytałem już poradnik o komentarzach i wiem, jakie błędy popełniłem. Będe się starać nie powtarzać ich w przyszłości.

pozdrawiam

Dobre! Trzyma poziom poprzednich części. Czytam dalej :)

Nowa Fantastyka