Profil użytkownika


komentarze: 131, w dziale opowiadań: 122, opowiadania: 53

Ostatnie sto komentarzy

Zgadza się, jeśli traktować wyraz “klejnoty” jako odrębne słowo. Tu chodziło jednak o liczbę mnogą od słowa “klejnot”, który oznacza drogocenny kamień wg SJP PWN. :) W tekście chodziło właśnie o wyszlifowane kamienie szlachetne.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Dziękuję serdecznie za wasze odwiedziny i głos w sprawie seryjnych morderstw pana D. :)

 

Z wszystkimi uwagami które się przez nie przewijały, dotyczącymi zbyt luźno połączonych wątków, jak i z wnioskami, że to kwestia skracania – zgadzam się w całej rozciągłości. Powinnam raczej zostawić tę fabułę do jakiejś dłuższej formy, a na okazję konkursowo tytulikową pomyśleć o innej historii.

No nie miałam po prostu serca tego psychopaty opuścić. ;) I teraz mam.

 

Alicello, dziękuję za docenienie, słuszne uwagi i klik.

 

Kermicie, zajefajny kapelutek.

 

Zanaisie, przemiło usłyszeć, że mój styl pisania – bądź co bądź rdzeń tekstu – komuś się podoba. Z wszystkimi uwagami się zgadzam. I przede wszystkim – dzięki za organizację, jurorowanie, jak i godną podziwu determinację w przeklejaniu żabich gifów. <3

 

Irko, dzięki za komentarz i organizację tak zacnego konkursu. :)

Motywację do zabójstw musiałam faktycznie zarysować niezbyt wyraźnie, bo kilka osób miało podobne zastrzeżenie.

Słusznie przypuściłaś że było to głównie dzieciństwo spędzone na zabawach z plebsem, gdzie jakoś naturalnie się do nich przywiązał, skoro brat go olewał. Później jednak doszła niechęć do wszystkiego co związane z jego rodziną i pochodzeniem - tutaj może lekkie nawiązanie do obecnej smutnej sytuacji na świecie. Dante pochodzi z arystokracji, ale w przeciwieństwie do nich obchodzi go to, że działania wyższych sfer trują świat, niszczą przyrodę, tworzą podziały, a ostatecznie wszystko to tylko dla osobistego zysku. Nie chce być tego częścią, buntuje się, więc staje się katem. Trochę taki…..

XIX-wieczny radykalny działacz Greenpeace. Czy raczej Bluepeace…? 

 

Regulatorzy, dzięki za – jak zwykle – niezawodność i sokole oko. :)

Co do uwag ogólnych, jak wyżej pisałam – przyznaję rację. To raczej materiał na coś szerzej rozpisanego.

Jeśli chodzi o techniczności – z częścią się zgodzę, z częścią pozwolę się nie zgodzić. Ot, parę spraw takich jak wskakujący na kozioł stangret, który nie był wcale stary (łysiał jeno, jak statystyczny pięćdziesięciolatek), albo klejnoty i biżuteria, które synonimami przecież nie są. I kilka takich innych. Ale niewiele.

Za całą resztę dzięęękujęęę przez sześć ę!

 

Jeszcze tego nie zrobiłam, więc teraz podziękuję wszystkim którzy wzięli udział w konkursie i zajrzeli tu bądź kiedyś zajrzą. Gratuluję wygranych, wyróżnień, punktów do blb i innych sukcesów, dzięki za odwiedziny i za to że ja mogłam odwiedzić stworzone przez was za pomocą klawiatury światy. :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

No i musze jeszcze oddać szacunek, nie każda kobieta posługuje się z taką lekkością hasłami typu “Imbus”:)

Ałć. :( Ale szpila…

A może to już moje przewrażliwienie?

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć! Miałeś mnie na “21 września 1923 roku”. Po nazwiskach zgaduję, że setting raczej polski, więc od razu wpadłam w klimaty mojego ukochanego “Vabank”. Nawet postać Henryka przypomina mi komisarza Przygodę… ;)

 

Fajna, domknięta historia, na mój gust dobre proporcje wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Przeskoki narracji działają na duży plus i urozmaicają środek opowiadania, tam, gdzie brak dialogów.

 

Podsumowując – podobało mi się, przypadł mi też do gustu sposób wplecenia fantastyki. Nie przepadam za rozbudowanym fikcyjnym lore, nad którym autor ślęczy godziny, zaś fabułę i postaci kreśli w pół. Lubię, gdy fantastyki jest szczypta, do smaku – tak jak u Ciebie.

Daję duuużą okejkę! :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć! Nawet nie wiem, od czego zacząć. Powyższy tekst jest zdecydowanie jednym z moich faworytów w konkursie, jeśli nie numerem jeden. Fabuła niby bez fajerwerków, akcja upchnięta w jednym bloku, powtrącane dygresje… a mimo to czytam dalej w napięciu, bez mrugnięcia okiem. Jakie to czary?

Standardowo autor prawdopodobnie napisałby opowiadanie z perspektywy Lidii. Pomysł na to, by odwrócić sytuację, i sposób, w jaki indywidualny narrator przeistacza się w kolektywną świadomość…

Ja chcę ekranizacji. :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Rzecz w tym, że pierwszego hasła nie znam

To tylko źle o mnie świadczy, że ja znam ;D

 

Co do gonitwy – mea culpa, nie zauważyłam, że o niej wspomniałeś. Masz rację!

 

Myślałem, że temat spadł na tyle nisko na stronie, że już nikt do niego nie zagląda… :)

Zajrzałam i nie żałuję – dziękuję Ci za miłe chwile spędzone przy lekturze. :) Gratuluję biblioteki, w pełni zasłużona. 

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć! Pomysł na połączenie dziadów ze współczesnością to coś, co mi samej chodziło po głowie przy tworzeniu książki do szuflady. Przyciągnął mnie więc początek opowiadania, środek zatrzymał, a zakończenie zadowoliło. Choć to ostatnie, jak już zauważyli przedpiścy, troszkę szybko się rozegrało.

Atutem całości są sympatycznie wykreowane postaci, których nie sposób nie polubić. :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Czołem! Ciekawy, nietypowy świat przedstawiony, i ten balon – miałam przed oczami krajobraz Kapadocji. :) 

Jak na samodzielne opowiadanie, trochę okrojone wprowadzenie w świat. Nie jestem fanką zgłaszania na konkurs fragmentów lub nawiązań do uniwersów zaprojektowanych wcześniej. Wolę przeczytać zamkniętą całość. Tutaj jednak było całkiem całkiem, udało Ci się przedstawić okoliczności na tyle, by umożliwić zrozumienie sensu.

 Wolne tempo opowiadania niweluje dobra pierwszoosobowa narracja – tak ją prowadzisz, że wczułam się nie wiadomo kiedy. :) Trochę jednak zabrakło mi akcji, fajnie byłoby na końcu zobaczyć starcie Melody ze smokiem, a nie dostać krótką informację, że się jej udało.

 

– A teraz, powstań ludu wybrany…

– A teraz powstań, ludu wybrany…

 

Rude, kręcone loki dodawały jej wzrostu i przywodziły na myśl rozszalały płomień.

Chciałabym, żeby i mi loki dodały co nieco do moich 156cm. ;) A poważnie, to ciężko mi sobie wyobrazić dodające wzrostu włosy.

 

Jakże potężna musi być, czytałam kiedyś, że prawdziwy smok w czasie stu uderzeń serca potrafi spalić stutysięczną armię.

Kilka uderzeń serca później staliśmy już w kręgach

Specyficzna jednostka miary czasu, więc użyta w krótkim odstępie daje wrażenie powtórzenia.

 

W drugiej rundzie tańczyłam z rubasznym, lekko podpitym parobkiem +(,) a w trzeciej ze szczupłym krawcem o lisiej aparycji.

 

A potem wszyscy się roześmieli.

roześmiali.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć! Czyta się z szerokim uśmiechem. Duży plus za to, że humoru nie kreujesz wrzuconymi w odpowiednie miejsca przekleństwami (częste zjawisko), a raczej błyskotliwymi wstawkami fabularnymi i dialogami. Po tylu opowiadaniach spędzonych w mieście miło jest poczuć wiejskie klimaty i odprężyć się nieco. Prawda, co mówią przedpiścy, że ekipa iście Pingwinowa – no i super ;)

 

 

***** Technikalia:

 

– Przestańcie +(,) chłopaki!

Jego łapki zamiast przebierać po ziemi, jak pan Bóg przykazał, nagle zafurkotały obok tułowia jak ptasie skrzydła.

Pan Bóg albo pan bóg, zależnie od religijnych preferencji. ;)

 

– To jakaś mi-miniaturowa mafia? Już nie będę n-nikogo gonił! 

A nie “w nikogo strzelał”? Chyba nikogo wcześniej nie gonił…

 

Spieprzaj stąd gdzie pieprz rośnie

To celowo?

 

– Uff, dzięki +(,) chłopaki za uratowanie mi skóry…

– Przyjaciele są najważniejsi! – odparł dumy z siebie Piórkowski.

Literko mu odpadło, temu wyrazu :)

 

 

***** Sugestie:

 

Oddali w siebie nawzajem strzały z magicznego kałacha i wymamrotali tajemną formułę: "miasto górą".

Nie mogłam odeprzeć wrażenia, że przy twoim poczuciu humoru stać Cię na lepsze hasło ;) Jeśli w klimatach dresiarskich, to coś w stylu “JP 100%” albo “Legia pany” :D

 

Skorupkal Dzióbkowski popatrzył na kompana i skinął głową, dając sygnał do ataku. Jajodzieje zakasali rękawy i ruszyli niemal jednocześnie.

– Wam się jednak w głowach poprzewracało, przeklęte krasnale! – krzyknął spocony mężczyzna. – Pożałujecie tego.

Tymczasem jajodzieje dobiegali już do celu. Na niecały metr przed nim, obaj wybili się potężnie i wyskoczyli z impetem w powietrze, niczym pchły.

W sumie komentarz kłusownika niewiele wnosi, a akcja już płynie, więc można byłoby z niego zrezygnować.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć! Przeczytałam, choć im bliżej końca, tym bardziej miałam minę, jak Kermit Zanaisa. :D

Zwalczyłam jednak miesiączkowy niesmak i summa summarum, podobało mi się. Chwała też za humorystyczny wydźwięk. Miła odmiana od tego mroku i powagi w pozostałych zgłoszonych tekstach (of kors, włącznie z moim) ;)

 

Cieszę się nawet, że marzyciel Seven poszedł w odstawkę i pojawiło się Fido, ale zgodzę się z kam_mod – można by jakoś powiązać jego zniknięcie z tym, że zeżarł go ten spragniony krwi rybolud, bo jego wątek wsiąknął jak budżet państwowy Rzeczpospolitej.

 

– To znaczy, ta sytuacja jest dla mnie trochę krępująca. Ty i twój, no wiesz – brak ubrań.

– Też możesz ściągnąć jak chcesz – odparła rezolutnie istota. – Będzie lepiej?

– Chyba nie.

– Jak chcesz. To jak, pomożesz?

Hehłam!

 

 

Techniczności:

 

A to się za dużo garbi, że w sukienkach chodzić nie lubi jeno ciągle tylko te spodnie i ubłocone buty, no typowe starcze pierdolenie kogoś kto nie podąża za modą i tym no… postępem społecznym.

Mimo tego, że starzy niemożebnie ją czasem wkurwiali, Sjęgniewa raz na czas lubiła wpadać do „Bezgłowego Raka”, nazwa równie urocza co sam przybytek, a czasem zdarzało jej się nawet pomagać na zapleczu albo sprzątać, gdy wszyscy już wyszli.

Całość piszesz w niewulgarnej, jeśli chodzi o słownictwo, konwencji, więc te dwa przekleństwa z samego początku jakoś mi odstają. To nie błąd, raczej uwaga dot. konstrukcji słownej.

 

Ciągłe zaczepianie i miauczenie musiało mieć swoją przyczynę gdzieś indziej, gdyż towarzyszyło wizycie małego pchlarza niezależnie czy akurat obok niego leżało jedzenie czy nie.

Wcześniej piszesz, że kot sprawiał raczej szlachetne wrażenie, miał lśniącą sierść, wyróżniał się na tle bezdomnych dachowców. Tu określasz go jako pchlarza – to jaki był?

 

– No przecie nie wyjdę z wody, co nie? Kładź się na piachu i nie marudź.

Na początku Fido rzuca hasłami, nie odmienia czasowników – Kali jeść, Kali pić. A później, jak w przytoczonym fragmencie, nie dość, że konstruuje bezbłędne zdania, to jeszcze strzela archaizmem. Trzeba by trochę ujednolicić jego/onego styl wypowiedzi.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cieszę się, że udało się znaleźć złoty środek. Pozdrawiam również :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

 Jeśli już negatywnie komentuję opowiadania na tym portalu, to tylko wypisując błędy techniczne/konstrukcyjne. Piszesz, że oczekujesz krytyki choćby ostrej – a po co mam jęczeć w dziesięciu linijkach, że mi się nie podoba i ledwo przebrnęłam? Taki mam gust. Odpiszesz, że ty to widzisz inaczej. ;) 

 

Moje wypunktowanie powtórzeń cię rozbawiło, a to, co dodałam konstruktywniej odrzucasz. No i masz prawo, cóż mogę więcej powiedzieć? Coś, co jest dla Ciebie celowym zabiegiem, dla mnie czyni opowiadanie płaskim tekstem. I cyk, dyskusja utyka w martwym punkcie. Widocznie nasze gusta są zbyt rozstrzelone.

And that’s okay, you do you, jak to mówią. Nie mnie, to spodoba się innym :)

 

Ale ja właśnie nie lubię jak moi bohaterowie dukają, cedzą, dyszą i podejmują się różnych innych czynności fizjologicznych zamiast mówienia.

W takim razie zachęcam cię do rezygnacji z jakiegokolwiek czasownika w tym miejscu. Przykładowo, zamiast:

Emily wtuliła się w Roba i objęła go w pasie.

− Podobało mi się dzisiaj – powiedziała.

można to ująć w ten sposób:

 

– Podobało mi się dzisiaj. – Emily wtuliła się w Roba i objęła go w pasie.

 

Znamy podmiot, bo odnosimy się do niego bezpośrednio po dialogu. I unikamy tej “powiedziałozy” trzeciego stopnia.

A czy skorzystasz z rady, czy odrzucisz, to już twoja decyzja. Nie będę z nią polemizować.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Nie wiem, spójniki też mi wypiszesz? xd

Po co ten sarkazm? Mam napisać, że piękne opowiadanie i wszystko super, kiedy ewidentnie coś mocno nie gra? :) Nie oczekuj samych pochwał.

Nie chodzi też o wrzucenie parę razy “odrzekł/odparł”, bo to jest potraktowanie problemu na odwal.

Szepnął, prychnął, uspokoił, wydukał, wycedził, wyjąkał i sto innych – tym wszystkim malujesz emocje postaci, których nie zawrzesz w zaproponowanych przez ciebie zastępnikach. Dialogi przestają być płaskie, nie niosą tylko informacji o tym, co postać powiedziała, ale także tą, co czuje.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

− Podobało mi się dzisiaj – powiedziała.

− Podobno Tina zaliczyła duży casting – powiedziała.

− Chciałabym więcej takich przyjęć – powiedziała kiedy już prawie zasypiał.

− No jasne – powiedział Rob.

− Dzisiaj rano przyszła tu jakaś kobieta – powiedział Billy.

− Jestem teraz u Tiny. Jesteśmy trochę zajęte – powiedziała Emily, kiedy do niej zadzwonił.

− Hmm – powiedziała Emily.

− Emily… – powiedział Rob.

− To okropne – powiedziała Emily. − To naprawdę okropne.

− Dziwnie to wygląda – odpowiedział Rob.

− Chodzi mi o całą tę Olivię – powiedział.

− Powinniśmy rozejrzeć się za jakimś domem opieki – powiedziała Emily, zbierając talerze.

− Halo? − powiedział Rob.

− Billy… − powiedział Rob.

− Wybacz Rob – powiedział Billy.

− Po prostu chciałem być uczciwy – powiedział Billy obserwując jego reakcję.

− Aha – powiedział Rob.

− To nie to, co myślisz – powiedział Rob, ale sam miał mętlik w głowie.

− Wrzuć na luz, Billy – powiedział Rob popijając herbatę.

− Przeczytaj – powiedziała Emily.

− To bardzo nieodpowiedzialne – powiedziała Emily.

Jak myślisz Rob? − powiedziała Emily.

− Słuchaj – powiedział Rob.

− Boże, Rob. Ktoś chyba jest w domu – powiedziała.

− Co się dzieje? − powiedziała do siebie.

− Nikogo tam nie było – powiedział.

− Nie wiem – powiedział Rob.

− Dzień dobry – powiedział.

− Dzięki Bogu – powiedział Rob i westchnął.

− Olivia uważa, że powinien pan wrócić – powiedział Allister Moore (…)

− Co ty robisz? Chodź spać – powiedział Rob.

− Wracamy, co Rob? – powiedziała Emily (…)

− Jakie to wszystko stare – powiedziała Emily.

− Chyba jeszcze nie jedli kolacji − powiedział.

− Ładnie ci – powiedziała Emily (…)

− Muszą być na górze – powiedział.

− Chodź – powiedział Rob i pociągnął ją za ramię.

− Nie mam już siły − powiedziała Emily (…)

− Jezu, Rob − powiedziała nagle Emily (…)

− Nie wiem – powiedział i ją objął.

 

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!

https://synonim.net/synonim/powiedzie%C4%87

Ja tu zostawię ten linczek…

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Ambush, nie rozumiem, dlaczego jest kiepsko technicznie? Rozumiem, że autor już poprawił wypisane błędy, ale pomijając to – mi podczas czytania zabrakło tylko dwóch przecinków, poza tym nic nie rzuciło mi się przy luźnej lekturze.

 

Reinee, w moje gusta trafiłeś, jeśli chodzi o te bardziej “poetyckie” wstawki – według mnie nic w nich pretensjonalnego. Może dlatego, że są nie tyle poetyckie, to zmysłowe – nie ograniczasz się do pokazywania wykreowanego świata, pozwalasz też go dotknąć, poczuć, powąchać.

Co widać, ile czytelników na portalu, tyle gustów, guścików :)

 

Rozdziały nie dostarczyły mi natomiast wystarczająco jasnych informacji, bym dobrze zrozumiała motywy wszystkich postaci. Wiem, że są tu osoby, które teksty czytają po kilka razy. Ja jednak myślę, że wyznacznikiem fest napisanego opowiadania jest to, że przy pierwszej lekturze wiadomo o co chodzi.

(Co nie oznacza, że w moich opowiadaniach zawsze wiadomo, ale zawsze robię co mogę. ;) )

 

Przy tak rozwiniętym wątku z detektywami element fantastyki wydał mi się trochę wciśnięty. Chętnie przeczytałabym to na innym portalu jako dobry kryminał, z rozwinięciem konfrontacji Phoebe ze Scottem, za to bez Zimnych Deszczy, pasożytów, bogów i innych takich. ;)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć, melduję, że przeczytałam. 

 

Osobliwa para wędrowała pod szpalerem gałęzi, przez które przedzierał się blask księżyca.

Szpaler to rząd nasadzeń. Można wędrować między szpalerami, przy szpalerze – drzew/krzewów. Może: para wędrowała pod przekryciem gałęzi…

 

Nieruchome niczym posągi, chowały głowy pod skrzydłami lub miały łby zwrócone w kierunku samotnego drzewa. 

Takie zapudrowane powtórzenie. Nie trzeba wykorzystywać słowa “łby”.

“…Chowały głowy pod skrzydłami lub zwracały je w kierunku samotnego drzewa…”

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć! Wciągające opowiadanie, długość rozdziałów pięknie dawkuje napięcie, dzieje się – mrugnęłam dopiero, gdy przeczytałam :)

 

Czyściec to przystanek w drodze nie tylko do góry.

Hmmm, no technicznie to tak, tylko do góry – ale rozumiem, że tu bezpośrednio ingeruje postać śmierci, więc wychodzimy niejako z kanonu.

 

Co do ostatecznej rozgrywki – myślałam, że Michaił poprosi o przeniesienie do Nieba, ewentualnie powrót do życia, ta miłość była dla mnie zaskoczeniem. Chciał pokochać śmierć? Skąd mu się wzięło to życzenie?

 

Gratuluję biblioteki, zasłużona. :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Wnioskuję, że przeczytałam fragment dłuższej całości, stąd niewiele zrozumiałam. Szkoda, bo język na wysokim poziomie, jak dla mnie akuratne proporcje opisów i akcji, konstrukcja opowiadania zgrabna. Piszesz bardzo kinematograficznie, szacun!

 

Czułam się, jakbym przełączyła TV z reklam na wciągający film, obejrzała 15 minut, po czym wyłączyła, bo ktoś mnie zawołał. Wrażenie miłe, zaciekawiłam się, ale nie kumam bazy.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć, bruce, dzięki za poświęcony czas i tak miłą recenzję! blush

Za wyłapane buble całuję rączki – czytałam już tyle razy, a one nadal bawią się ze mną w chowanego.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć, w końcu zajrzałam i tu :)

 

Ciekawie rozpisane postaci, niby nawiązujące do schematu fantasy team, a jednak mocno indywidualne. Kosztem tego faktycznie ich opisy są długie, a akcja na końcu szybka, pewnie zaprezentowali by się korzystniej w jakiejś serii opowiadań.

 

Poprawki do interpunkcji chciałam wypisać, ale ostatecznie zrobiło się ich za dużo :( W większości przypadków pojawiają się przecinki tam, gdzie ich nie trzeba, ale zdarza się też, że są gdzieś pogubione.

 

Zwróć uwagę na słowo “sarknął”. Jest na tyle charakterystyczne, że używając je kilka razy w niedalekim odstępie tworzy efekt powtórzenia. Może “prychnął”, “sapnął”?

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć Dawid, dzięki za poświęcenie czasu na wyłapanie błędów! Tekst już skorygowany, poza kamyszkiem – postać to mówiąca jest starej daty, więc specjalnie taki lekki archaizm.

https://sjp.pwn.pl/doroszewski/kamyszek;5437542.html

 

Pisząc to nie myślałam nawet o FMA, ale masz rację, coś w tym jest! :D

 

Na początku miałem problem z tym, że nie potrafiłem określić wieku brata. Zastanawiałem się, czy jest starszy, na ile jest dorosły. 

Chyba gdzieś to ujęłam, o tu:

– Rodzice martwią się o twoje postępy w nauce – ciągnął starszy brat, który najwyraźniej był tego samego zdania.

Ale masz rację, że nie zaznaczyłam o ile, bo i sama nie byłam pewna, czy to ma znaczenie dla fabuły. Nie wiedziałam też, jak gładko wpleść to w tekst, nie pisząc bezpośrednio “piętnastolatek” ;)

 

Czy zyskał te zdoloności już wcześniej, poprzez naświetlanie kryształu lampą?

O to, to. :) Dlatego na początku zabijał tylko za pomocą węża, a potem, gdy już brata wygrzebał i szczątki umieścił w lasce, mógł zabijać z pomocą jego widma. Możliwe, że trochę zamieszałam.

 

Dziękuję jeszcze raz za korekty, odwiedziny i miłą opinię, cieszę się, że historia Ci się spodobała. :) 

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Dzięki, Ambush, za wizytę, i to nawet podwójną. :)

 

I sukces, i nie – arystokracja miała być w zamiarze napuszona i odrzucająca, by jednak częściowo współczuć Dantemu. Poszłam widać po bandzie, bo odrzuciła nawet czytelników od dalszej lektury. :P (Co widać po zatrzęsieniu komentarzy. Whoops!)

 

Cieszę się, że główny bohater wywołał mieszane odczucia – znaczy, że udało się dodać mu więcej niż jeden wymiar :)

 

Mam wrażenie, że miejscami trochę przegadane, a w innych miejscach z kolei niewyjaśnione wystarczająco, ale czyta się!

Gdzieś za bardzo chciałam wprowadzić w kontekst, a gdzieś zapomniałam, że czytelnik nie jest mną ;) Dzięki za uwagę, popracuję nad balansem. 

 

 

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Mrok nie przynosi tylko zysk, lecz również szczęście i pokój.

 

zysku

 

Mrok nie tylko przynosi zysk, lecz również szczęście i pokój – tak byłoby poprawnie, gdyż:

Kogo, czego nie przynosi? – zysku, szczęścia i pokoju.

Kogo, co przynosi? – zysk, szczęście i pokój.

 

Aby zgadzało się z dalszą częścią zdania, musi być w ten sposób.

Przyszłam siem powymandrzać. c:

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Bardzo plastyczne opisy, opowiadanie dało się chłonąć każdym zmysłem. Z początku zastanawiałam się, do czego całość dąży, a potem niebanalne zakończenie wszystko pięknie domknęło. Tak jak poprzedniczka czytałam z przyjemnością. :)

 

Ujął go delikatnie w obie i pociągnął do siebie i zerwał z gałęzi.

W obie… dłonie? Chyba przez przypadek wyleciało słówko. Fajnie też, gdyby pierwsze “i” zastąpić przecinkiem.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Bardzo Indiano-Dżonsowo. :) Lubię takie klimaty, choć tekst wydał mi się raczej początkiem jakiejś historii, wstępem do opowiadania, niż samym opowiadaniem.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Początek zapowiadał się komediowo, a tu proszę, jaki twist. :)

Rzeczywistość na produkcji istnie “amazońska”, podobały mi się pełne nawiązań opisy. A budka do płakania – bomba. Sprawdziłaby się wyśmienicie na moim dawnym politechnicznym wydziale architortury. ;D

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Kawał dobrego opowiadania. Nie tłumaczysz w opisach oczywistości fantastycznego świata, pozwalasz, żeby czytelnik sam “wyczuł bazę”. Skupiasz się za to na relacjach między bohaterami, dlatego całość jest autentyczna i przekonująca. Mam wrażenie że na końcówce gonił cię limit; climax, jakim jest odnalezienie Jasia, zawarłeś w sześciu linijkach, a na początku występowały dłuższe opisy wprowadzające do świata, np. scena z panem Bogusiem. Trochę tu dysproporcji kompozycyjnej, ale ma to swój urok.

Słowem – podobało się. :)

 

(Nie zrozumiałam tylko reakcji Brunona na pobicie jego syna – nawet się nie zdenerwował chłop :D)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Opowiadanie łyknęłam jak młody pelikan – masz lekkie pióro :) Jest komedia, jest absurd i błyskotliwe zakończenie. Trudno wyobrazić sobie kreatywniejsze potraktowanie tytułu.

Trochę tylko pogubiłam się w tym, kto jest kim w scenie, gdzie wszyscy wbijają do mieszkania. Musiałam przeczytać drugi raz ten fragment. Zastanawia mnie też ta pustynia enterów na końcu tekstu :D 

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć, Michale. Na początku to, co rzuciło mi się w oczy i trochę – wybacz – rozbawiło. ;) Mianowicie:

Bosman rozmawiał z chłopakiem. Jowialny, wygadany, klepał rozmówcę po ramieniu, śmiejąc się zbyt głośno. Wyglądało to jak próby obłaskawienia głodnego drapieżnika.

Spróbowałam wyobrazić sobie człowieka który obłaskawia, dajmy na to, dzikiego tygrysa, poprzez klepanie go i głośne śmiechy. To brzmi jak… średnio dobry plan. :D

 

przystanął, by nie zerwać mglistego całunu rozgrywającego się na plaży misterium.

Oto bowiem tkwiący w kucki chłopiec, zwrócony ku nam plecami, wyciąga przed siebie dłoń, by dzierżonym w niej patykiem dźgnąć cielsko stwora.

Przyrównanie dźgania patykiem jakiegoś stwora do misterium ciut przesadne w moim odczuciu, rozumiem zamysł, ale porównanie wydało mi się na pierwszy “czyt” komiczne.

 

Dlaczego Adriaan lubił, gdy zwracano się do niego po nazwisku? Była do tego wątku przyłożona jakaś waga, jakieś “ostrzeżenie”, którego ostatecznie nie wyłapałam. Po prostu słysząc je facet zareagował na pytanie głównego bohatera. Może czegoś nie zauważyłam?

 

Teraz ogólnie – dany tytuł przekułeś w intrygujący motyw, poszukiwanie tajemniczego barwnika, używanego w dawnych obrazach. Do sztuk plastycznych mi blisko, więc zamysł mnie kupił. Wykonanie już mniej.

Językowo nic mnie nie raziło, przeciwnie, widać, że przykładasz wagę do formy i niebanalnych porównań. Chyba aż za bardzo, bo poczułam się zarzucona mnogością metafor tak wymyślnych, że zaczęły mi w pewnym momencie przesłaniać fabułę. Czuję niedosyt, bo nie dowiedziałam się prawie niczego o głównym bohaterze. Kim był? Skąd u niego zainteresowanie tym barwnikiem, jest kolekcjonerem sztuki? Kustoszem galerii? Poszukiwaczem przygód? Zamiast tego rzucono mnie w wiry porównań, których sens gubiłam po trzeciej linijce rozwinięcia.

 

No, ale żeby nie być takim panem marudą – powtórzę, że zamysł bardzo mi się podobał i ciekawi mnie, co by się z niego urodziło bez limitów konkursowych i z większą ilością konkretów. :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

To dobrze się składa, bo moje 28 tysięcy ze spacjami przemieniło się w trochę więcej tysięcy. ;D Po dłuższej przerwie zapomniałam już, jak działa stronowy licznik. Wygląda na to, że i tak poratuję się komentarzami, ale to raczej przyjemna forma poszerzania limitu :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

U mnie podobnie, jak u PanaDomingo – skracam aż boli, dobrnęłam do 28 tysięcy i dalej ani rusz. Strzelę zatem last minute, że autorem tytułu Kat to dobry zawód jest Irka. A jeśli nie trafię, to czeka mnie ostry komenting do 14 listopada ;)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cześć!

Wstęp w swojej archaizowanej formie zachęcający. Zaprosił do dalszej lektury jak początek baśni. :) Mnie by podkusiło, by zakończenie dopiąć w podobnym stylu językowym.

W środku tekstu pisałeś już we współczesnym szyku, ale w dwóch zdaniach znów przesunąłeś czasowniki na koniec. To zgrzytnęło. Chodzi o fragmenty:

Składał ofiary Dziewannie i innym leśnym bóstwom, które pieczę nad borami sprawowały.

Usiłował gryźć, drapać, szarpać, niewiele jednak skutku to przynosiło, gdyż na zaprawionego w starciach człeka trafił.

----

Jak to możliwe, że coś, co tak człowieka niszczyło, było równocześnie niezbędną jego częścią?

To jedna z myśli, do których staram się wracać. Morał niebanalny, trudny i potrzebny. Kupił mnie i nie wziął reszty. :) Jakby wyłączyć grozę, to klimat podobny jak w piosence “Buka”. Tyle co mi z głowy wyszła, to znowu zacznie męczyć. Twoja to sprawka ;)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Popastwię się nad Kat to dobry zawód, jeśli można! :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Kielichy wypełnione pożywnym śluzem zakołysały się z brzękiem, a potrawy ustawione na stole niespokojnie podskoczyły. Po sali przetoczył się niespokojny szmer. Rozmowy ucichły.

– Cisza! Czy wiecie w jakiej sprawie was tu zebrałem?

Ponad setka potworów gapiła się na galaretowaty łeb, pełen wijących się niespokojnie odnóży.

 

Reg, to nawet potrójne powtórzenie. Combo. :D

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Uniósł głowę by spojrzeć na olbrzymie wrota, przed którymi odbywało się jego oczyszczenie. Dwa potężne skrzydła zwieńczone gotyckimi łukami wypełniały całe jego pole widzenia. – jego, jego – powtórzenie.

 

Nagle rozrywający ból podbrzuszu zmusił go do krzyku. – w podbrzuszu.

 

CZYŚCA – Czyśćca.

 

Jeszcze trochę przecinków i tym podobnych, poza tym stylistycznie jest nieźle.

Co do idei się nie wypowiem, bo łączenie religii z fantastyką – jeśli nie jest to opowiadanie w zamierzeniu humorystyczne – to idealny grunt na spory, sporki i inne potworki.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

O! Zwracam w takim razie honor – wyszło żem niedouczona. :) Śniąca – nie słyszałam o takim przekładzie, więc dziękuję za info. Kiedyś może się przydać c:

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Wilku – "Głos wołający na pustyni" – to z Biblii. Ale "na puszczy"? Chyba że woła w pustyni i w puszczy. Wtedy Sienkiewicz. :D

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Nie jestem pewna, co miały symbolizować te kobiety. Nie rozumiem też pierwszego zdziwienia Wincentego; chciał cukier, i dostał cukier. ;) Chyba że dziewczyna, która weszła do pokoju, nie była Sylwią – ale wtedy warto byłoby zaznaczyć to w tekście. Spodobała mi się natomiast końcówka – tak! Wena to potwór jest! :D

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

 

Trzepocząc skrzydłami, zataczały okręgi nad nami.rym częstochowski; może: “zataczały nad nami okręgi”.

 

pan-gołąb starając się skraść serce swojej partnerki przed imiesłowem przecinas. Wydaje mi się, że wystarczy pan gołąb – przez myślnik wydaje się, że było to skrzyżowanie jakiegoś pana i gołębia. :)

 

Scenka jak na mój gust zbyt ufantastyczniona. Chociaż przyznam, że rozczulają mnie pary staruszków – u niektórych widać tak ciepłą miłość, że serducho topnieje…

Nie rozumiem, kiedy ktoś wzdycha, widząc migdalące się nastolatki.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Ło rany…

 

A klikając “dodaj” pod moimi wypocinkami byłam przekonana, że daleko one nie zajdą blush

Dziękuję jurorom – śniącej, belhajowi i jajkowi; gratulującym, wszystkim komentującym za przemiłe opinie!

I przede wszystkim brawa dla każdego konkursowego towarzysza broni :)

 

Eeehm… tylko gdzie się zgłosić, jak się zgłosić? :P

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

"Przybierając kształt kuli" – czy przed imiesłowem nie powinien stać przecinek? Całość naprawdę fajna. Zakończenie rodem z tytułu – bajeczne :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

No i teraz wszystko gra :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Dagny uchwyciła palenisko.

 

Cóż, kobita z azbestu… ;D

 

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Jakoś tak zaleciało mi serialowym Sherlockiem… John, Molly, pogrzeb + tajemniczy powrót (?) Ale może to tylko skojarzenia wywołane tęsknotą za czwartym sezonem. Co do szorta.. Przeczytałam i stwierdziłam "aha."

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Oglądała (?) do późna, gdy nagle ktoś zadzwonił do domu.

Program? Film? Bo na pewno nie telewizor. :)

 

Pierw przejechał swą dłonią po jej gardle

Wiadomo, że swą. Cudzą by nie przejechał.

 

Popatrzył się na nie.

 

…otwierając drzwi do domu. … Minął swojego srebrnego mercedesa, zostawiając na nim krwawy ślad i udał się do domu naprzeciw.

Primo, powtórzenie, drugie primo: “do domu” brzmi w tym kontekście, jakoby do domu wchodził. Harold jednak wychodzi, więc może: “…otwierając drzwi wyjściowe.”?

 

 

 

Jeśli chodzi o styl pisania, jest dobry interpunkcyjnie. Reszta też niezła, bo brak hiperrozbudowanych zdań, które psują klimat wartkiej akcji. Może trochę powtórzeń, ale ich nie wyłapałam. No i nie rozumiem, czemu połowa pytań w pirszym akapicie jest zapisana bez zapytajnika.

 

Wolę raczej psychologiczne horrory (byle nie przesadzone), więc twój mnie niestety nie ruszył – w krwawej scence, dość wprawnie napisanej, zabrakło głębokiego elementu. Na samą krew, choćby i strugami płynęła, się uodporniłam. ;)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Może w innych okolicznościach cieszyłby się gdyby kobieta…

Czy przed “gdyby” nie powinno być przecinasa? Nie jestem pewna, ale takie było pierwsze wrażenie.

 

Kowalska westchnęła, biorąc narzędzie.

Może – Biorąc narzędzie do ręki? lub – chwytając narzędzie? :)

 

Nie zrozumiałam, póki nie przeczytałam komentarzy. Potem się uśmiechłam. Szkoda, że sama nie wpadłam na sens. Dobre. ;)

Tylko nie wiem, co inspekcja estetyczna ma do cudzych balkonów. Co to, nie można już u siebie w spokoju ducha gaci powiesić? :D

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Żym wrzuciła łopowieść, hej!

 

Czyli: Łuczniczka napisała książkę o łucznikach, w klimatach medieval fantasy, i poszukuje bety. :)

113k znaków – pirsze pięć rozdziałów. Nawet jeżeli ktoś byłby w stanie sprawdzić choć jeden, cieszyłabym się z pomocy. ^^ Zapraszam, kto chętny :)

 

Tytuł – “Otwarte księgi”.

 

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Przeczytałam, i wcale nie takie złe :D

No, jak powszechnie wiadomo – “początki są trudne.” c:

Dziękuję za wasze słowa ;) Miło coś takiego przeczytać.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Nevaz!!!!!!

Nie odkopuje się ułomnych szortów z zamierzchłej przeszłości!!!!! ;D

(A już zwłaszcza tych pierwszych!)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Fatalne wykonanie? Polemizowałabym, ale może to dlatego, że czytam tekst już po bemikowej korekcie. W każdym razie “fatalne” to zbyt mocne słowo. :)

 

Na samym początku urwane zdania drażniły, ale prędko przemieniły się w budowniczych klimatu. Poczułam to. Dobrze wydobyte emocje. Może za dużo nowych akapitów, ale nie przeszkadzały mi, bo przepłynęłam przez tekst, skupiając się na przekazie.

 

Nie mam na tyle wiedzy, by orzec, czy podczas PW faktycznie zdarzały się rzeczy takie jak te, które opisałeś (zabijanie dzieci bo płaczą, rozcinanie podczas gwałtu) czy są elementami wyobrażeń na temat okrucieństwa wojny.

 

No i, jak już bemik wspomniała, fantastyki tu nie ma. Opowiadanie dobre, ale nie na tę stronę, Miko… ;)

 

A tak na przyszłość: Wstęp jest po to, by do lektury zachęcić, ew. odrobinę wprowadzić w temat. A ty w ramach zachęty piszesz, że tekst jest nudny? ;) Wiem, że nie należy przechwalać się kunsztem wstawianego opowiadania, ale określanie go z góry jako nużącego po prostu odstrasza czytelników.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Otarłam się o podium! I jestem z tego powodu niewymownie rada :D

Dziękuję jurorom i gratuluję wszystkim użytkownikom, towarzyszom broni (a raczej pióra. W końcu mocniejsze jest niż miecz!)

Remis z Ezanetką? Piąteczka, Nazzie  ;)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Trochę jak Syzyf w wersji bez kamienia.

 

bezsilny wobec bezczelnej natury – takie półpowtórzenie…

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Po tym, co się w pracowni fizycznej wyrabia, czas jako wektor ma mnie niby zaskoczyć?

Droga w kilowatach, przyspieszenie w kilogramach, masa w parsekach – o, takie perełki podczas liczenia zadań wychodzą! :D

 

A poważnie: Pomysł naprawdę zacny, ale – tak jak już wcześniej wspomnieli Finkla i Blackburn – ubrany tylko w jedną scenkę. Szkoda, bo mogłoby wokół tego cosik konkretnego powstać.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Dzięki, śniąca ;)

A z tymi enterami zdążyłam już chyba poczuć więź emocjonalną, nie mam serca usuwać :c

 

Yay, kropencja od Cienia.

Faktycznie pędzisz, Burzo – nawet cię widziałam parę dni temu na niebie za oknem :D

 

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Oj, bo zaraz wybuchnie dyskurs patriotyczny! :D (I akurat w tej kwestii zgodziłabym się z Enazetką ;) )

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Ech, sama lubię otwierać opowiadanka pogodą. ;) (ale sza… bo się wyda!)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

A ponoć zaczynanie od opisu przyrody jest zakazane… a ponoć wszyscy za to rugają…

Włącznie z wielmożnym redaktorem na tegorocznej prelekcji NF! :’)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Dziś wysadzają lotniska. Kiedyś, widzisz, woleli miecze.

Nie odpowiedziałaś jeszcze na ten… khym jakże wyniosły tytuł c:

Chyba odpowiedziałam za pomocą szorcika. ;) Tak śmiem przypuszczać.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

No wiesz, przykład z Hypatią to tak trochę jak porównywanie inkwizytorów do dzisiejszych księży. Z muzułmanami jest przecież tak samo – są ci, którzy chcą w spokoju wyznawać swoją wiarę, a są ci, którzy chcą wysadzać lotniska. Ci pierwsi często są osądzani na podstawie drugich.

 

A tytuł? “Re:” znaczy “odpowiedź na:” (jak w mailach), nie “re” – “na nowo”. :)

 

No ale.. podajemy sobie już rękę?

Bo zaraz pobijemy rekord liczby komentarzy pod opowiadaniem. ;D

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Przez prawie 2000 lat trochę się ta mentalność zmieniła ;)

Niemniej jednak szanuję poglądy – i peace! :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

(Hm, z mojej powyższej impresji wynika, że zimą natura rozkwita ;D)

Okej, potraktujmy kaplicę jako miejsce ponad czasem…

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Re: Kaplica

 

Siedzę w równoległej ławce. Z Kumplem rozmawiam już od dłuższego czasu. W przerwie na wspólne milczenie mój wzrok odbiega na bok. Zahacza o człowieka pogrążonego w zadumie. Smutna jakaś ta zaduma.

Po ławkach porozsiewało staruszków. Szepczą coś pod nosem. Słychać tylko sz, s i c, Zdrowaś Maryjo. Patrzę na zamyślonego mężczyznę i widzę, jak w jego głowie kiełkują ziarna moherowych stereotypów.

Szkoda, że nie przyszedł tu wczoraj, myślę.

Szkoda, że nie podsłuchał modlitwy chłopczyka w szaliku, dziękującego za to, że śniegu nasypało i zamknęli szkołę.

Szkoda, że nie zobaczył cichych łez radości matki, której śmiertelnie chore dziecko niewytłumaczalnie ozdrowiało.

Szkoda, że nie dostrzegł kątem oka uśmiechu staruszki, która właśnie została babcią.

Nie widział ludzi, którzy przyszli tu w drodze powrotnej ze spaceru, by podziękować za to, że na ławce w parku mogli chłonąć zapach kwiatów, drzew i krzewów.

Nagle ktoś zajmuje miejsce w ławce za mężczyzną. Ona. Odwraca się do mnie na chwilę, a ja uśmiecham się radośnie i macham jej ręką. Mruga w odpowiedzi. Jakbyśmy tylko my wiedziały, o co chodzi.

– Wpadnij kiedyś do mnie – mówię – kiedy tylko zechcesz!

Kiwa głową, a ja odwracam się z powrotem do mojego Kumpla.

– Przecież pamiętam, Stary – mamroczę. – Z gębą jak cmentarz świata nie zbawię.

 

~~~

 

Tak to wygląda w praktyce. :) Wiem, co mówię.

 

Może dlatego nastrój mnie nie wziął – przyznam jednakowoż, że był naprawdę dobrze zbudowany. Architekcie, póki co jesteś dla mnie mistrzem drabbli! :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Dobre podejście. :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Nie obraź się, proszę, ale jeżeli mam być szczera, nie porwało mnie. O klimacie świata trudno coś powiedzieć na podstawie krótkiego fragmentu. Jeżeli już pakujesz do tekstu tyle opisów (trochę dużo jak na gust znacznej większości odbiorców), musisz starać się, by dało się przez nie “płynąć” bez oporów. To trudne do osiągnięcia, więc najlepiej owe opisy częściowo ograniczyć. Wiem, że to boli. Kiedy zaczynałam przygodę z piórem i atramentem, też się rozpisywałam o drzewkach, chmurkach, domkach. Ale postaw się w roli czytelnika – czy na pewno to wszystko go obchodzi?

 

Istotne opisy najlepiej podzielić. Jeśli Lidka ma przebywać w wiosce jeszcze w następnych rozdziałach, po co torpedować ludzi wszystkimi informacjami w pierwszym? Można część przenieść.

 

Oprócz tego zdarzają się tu fragmenty, które według mnie nie mają sensu. Techmistrz wysiadł z powozu zaraz za czerwonowłosą (czerwonowłosą!) dziewczyną, i jej nie zauważył? He?

 

Zastanowiła się, co było pierwsze – nazwisko czy fryzura? – ….…..really? Really, mrs. Sherlock? :D

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

http://spisekpisarzy.pl/category/poradnik-pisania/

 

Rzucam ci linkę. Dużo artykułów, które naprawdę pomagają, jeśli nie uczysz się zbytnio, czytając. Oprócz tego zalecam grzebanie w hydeparku. Zajrzyj tam do “poprawnego zapisu dialogów”. Dowiesz się, kiedy stawiać wielkie litery i kropki (które najczęściej pomijasz) pomiędzy wypowiedziami bohaterów. :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Zasada numer jeden – nie dawaj sobie spokoju z pisaniem! Po prostu nie wrzucaj na stronę każdego opowiadania/ fragmentu. książki, bo nie tędy droga. Pamiętaj o obserwowaniu innych, bo to też jest elementem nauki pisania. Nie odesłałam cię do książek, bo wydaje mi się to oczywiste :) Czytaj dużo porządnej fantastyki (najlepiej polskiej, polecam Piekarę, jeśli nie masz cierpliwości do klasyków). Ale czytanie nie oznacza zaprzestania tworzenia własnych tekstów. Co do ilustracji, chyba byśmy się dogadali :) Też ilustruję własną książkę, i czasem odnoszę wrażenie, że wychodzi mi to lepiej niż sama książka. :D Jeżeli chodzi o betowanie – niestety sama nie jestem w tej kwestii obeznana… sama chętnie skorzystałabym z bety, ale obawiam się, że naszym drogim betującym fantastom nie będzie się chciało naprowadzać mnie na właściwą drogę. Widzisz, ja też czuję się tu jeszcze zielona. Zapewniam cię, że jestem młodsza od ciebie. ;) Co do bety radzę pogrzebać w hyde parku (bogdaj PsychoFish wstawił całkiem niezłą instrukcję.)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Problem z imiesłowami, jak widzę ;) Naucz się stawiać przed nimi przecinas, a interpunkcja od razu wskoczy na wyższy poziom. Popraw, zanim Regulatorka cię zje :)

 

Urwana chmura przeszła przez okolicę, zostawiając w kałużach kawałki szarego nieba.

 

…krępy jegomość wspiął się na powóz, zrzucając niedbale z dachu ciężkie walizy…

 

– Aaa! – zaskrzeczał, zauważywszy dziewczynę.

 

Zeskoczył, chlapiąc błotem ponownie…

 

…odpowiedziała, siląc się na uśmiech. Chciała odejść. (rozdziel na dwa zdanka.)

 

…zastanawiając się, co było pierwsze – nazwisko czy fryzura?

 

Techmistrz Bartłomiej dyszał, stawiając walizy po obu swoich szerokich bokach…

 

…prawie krzyknął, oblany rumieńcem, i szybko sprowadził rozmowę na inny tor…

 

nie chciałbym być wścibski, ale niewielu…

 

…a ostatnio co raz częściej naprawiam siebie, ha! ------> …a ostatnio coraz częściej…

 

 Bartłomiej spojrzał na Lidkę, smutno się uśmiechając.

 

Lidka zawsze go lubiła. Choć był jej rówieśnikiem, traktowała go jako młodszego brata.

 

po prostu czuła przekonanie, że choć Borek – hem hem, da się czuć przekonanie?? -----> po prostu była przekonana

 

Latem, gdy inni widzieli mrowisko, które można podeptać

 

ciężar przeszłości ścisnął jej żołądek już kiedy uświadomiła sobie -----> już wtedy, kiedy uświadomiła sobie…

 

Nie mogąc jednak znieść ciszy, zaczął rozprawiać o nietypowej przyrodzie okolicy.

 

a nie były to duże potrzeby, gdyż wieś od lat tylko się kurczyła.

 

 

Masz tendencję do przecinkowania zdań. Uwierz, czasem lepiej wyglądają dwa krótsze zdania, niż jedno niezgrabne, w którym mieszają się podmioty.

 

Znów zaczęło padać, Lidka przyśpieszyła kroku kierując się do chatki Szeptuchy. -----> Znów zaczęło padać. Lidka przyśpieszyła kroku, kierując się do chatki Szeptuchy.

 

To tylko przykład, bo takich małych dziwaków zdarza ci się bardzo wiele.

 

No i ostatnia kwestia – czy to, co pod napisem CDN naprawdę jest konieczne? Wybacz, ale zalatuje serialem… a takie chwyty w opowiadaniu nie wyglądają najlepiej.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

To ja jeszcze jedno dorzucę:

 

Zupełnie jak sterowane przez kogoś kukiełki. – Jeśli sterowane, to wiadomo, że przez kogoś/coś. :) Wystarczyłoby:

 

Zupełnie jak sterowane kukiełki.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Piąty raz… Chyba portal Nowej Fantastyki już na dobre przechrzcił mnie na “Ghalasa”… :’)

 

A tytuł, czemu niby komercyjnie? No chociażby – “Zanim zgaśnie błękit”. Ło. :D

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Według mnie opowiadanie technicznie niemal pierwszorzędne – większych błędów albo nie ma, albo magicznie odwracają od siebie uwagę.

 

Tekst pyszny, dopieczony i dopieszczony. Opisy, jak na mój gust, prawie idealnie wyważone. Zgoda z przedmówcami, “Jan” ma wolny nurt… ale mnie się przez ten nurt płynęło wielce przyjemnie :) Dziwne, nieokreślone światło – ech, lubię takie niedomknięte zakończenia. Czytać je lubię i pisać lubię.

 

Tylko, cholercia, czemu tytuł taki nieprzyciągający? :/

 

Weny, dorjee, weny życzę, bo czekam na następne opowiadania.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Pierwszy męski głos pod “Panem podróżnikiem” :)

Cieszę się, MPJ, że sympatycznie ci się czytało – a myślałam już, że ta rzekoma słodycz opowiadania odstraszyła na dobre facetów.

Śniąca, dziękuję za meldunek, Finkla – za opinię :)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Luzik, Architekcie, do głowy by mi nawet nie wpadło, żebyś musiał do mnie pisać z petycją o pozwolenie na użycie dwóch słówek… ;)

Czysta ciekawość mię tu wiodła.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Drabble zaiste zacny – a jego bohaterka zapewne w niedługim czasie wygarnie ci, że za mało/za dużo ma słów :’)

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Łoł. Czuję się osobliwie.

Arcyosobliwie, rzekłabym.

Parę dni temu wrzucam sobie opowiadanie, Regulatorzy komentuje, no to odpisuję:

“torreadorze byków językowych…” ---> “pogromczyni błędów językowych…”

 

Pozwól, że zapytam: kuriozalnego zdumienia godny przypadek, czy ty tak specjalnie? :D

 

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Regulatorzy, pogromczyni błędów językowych – spodziewałam się, że tekst będzie dla ciebie drogą przez mękę, jako że na błędach i nieścisłościach się właściwie opiera. Taki już urok dziecięcej mowy :) Dlatego rozumiem, skąd u ciebie dyskomfort czytania. Mam nadzieję, że druga część była ci przyjemniejszą.

 

Przyznam, że w trakcie pisania “Pana podróżnika” powróciłam do lektury dzieciństwa, “Mikołajka”. Stamtąd chciałam coś zaczerpnąć, coś zmodyfikować, coś dodać od siebie; stworzyć podobny klimat we własnym opowiadaniu.

 

Co do prześwitów, stwierdziłam, że pierwsza część w zupełności pozbawiona dialogów nie wyglądałaby dobrze podana w postaci bloku tekstowego. Ot, opowiadanie-hipopotam. To już wolałam porozdzielać, choć przyznaję, mi też nie całkiem odpowiada ta forma po time-skipie, gdzie dialogi się pojawiają.

 

I oczywiście – dziękuję za wyłapanie błędów, bemikowi za opinię, Werwenie za to, że podnosi na duchu i już po raz drugi utwierdza mnie w przekonaniu, że może jednak umiem pisać… chociaż troszeczkę. :)

(Przy szumiącej ciszy pozostanę – specjalnie miało być! ;) )

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Czy dobrze przeczytałam w przedmowie, “Nadużywam interpunkcji”?

…Cóż, może nie wychwyciłam ironii (czasem mi się zdarza).

 

(…) były niewątpliwie jedynym atutem który można było bez karnie podziwiać jeśli czyjeś oczy raczyły powędrować niżej gdy miała dobry humor zaczynała od pierwszego ostrzeżenia którym było groźne chrząknięcie i gwałtowne otwieranie a potem zamykanie powiek wraz z długimi rzęsami które na pewno wywołały nie jeden tajfun przez który jakiś nieszczęśnik stracił dorobek życia.

Padłam.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Cóż powiedzieć… wzięło mnie! :)

Czytałam nie myśląc nawet o puencie (z lenistwa), a tu nagle końcówka – puf!

I odżyły weekendowe wspomnienia. Ostatni akapit, rzewny banan na twarzy.

Kylo Renów oczywiście jak mrówków na Pyrkonie było… kto wie, może minęłam gdzieś tego prawdziwego?

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Wszem i wobec dziękuję za odzew :)

Nie podejrzewałabym nawet, że jakiś chemik wydedukuje już z przedmowy, o co chodzi z polipropylenem! Szacunek maksymalny.

 

Panoszył się umiejętnością…”… co za kulpę zasadziłam??? Toć to “Puszył się umiejętnością” miało być.

...Pan muzyk? Żebym zryżał!

Nowa Fantastyka