
Któż kiedyś nie buszował w takim polipropylenie? :’)
(No, może małe księżniczki.)
Któż kiedyś nie buszował w takim polipropylenie? :’)
(No, może małe księżniczki.)
Czerwony mercedes mknął pustymi ulicami – niech nikt nie myśli, że zatrzymywał się na światłach. Mig – krzyżówka, mig – następna, mig – rondo! Na rondzie wirował długo, pusząc się umiejętnością driftu. Trzecim zjazdem w lewo – wystrzelił jak kula z armaty. W zawrotnym tempie czterystu na godzinę minął szpital obstawiony karetkami, potem przydrożne stoisko z owocami. Nieomal powywracał skrzynki z jabłuszkami. Takie te jabłuszka, że arbuzy mogły im pozazdrościć rozmiarów.
Mercio pędził, pędził, pędził, gdy nagle – szkoła! Przed nią zebra, a na zebrze uśmiechnięte dzieci z balonikami i tornistrami. Idą, prowadzone przez panią, pobawić się na boisku. Obok przejścia stoi policjant z lizakiem. Jak nie gwizdnie! Ale kierowca czerwonej bryki doskonale wie, co robi. Nie zwalnia nawet; błyskawicznym, zręcznym slalomem wymija każdego ucznia z osobna. Tak zręcznym, że dzieciom brewka nie drgnie. Uśmiechają się dalej.
Samochód mija zagrodę. Krowy w ciemnych okularach przypatrują się wyścigowcowi, przeżuwając trawę. Auto rozdmuchuje rój fruwających nad jezdnią motylków. Meta jest już blisko… Komisariat do ominięcia! Łe, żaden problem. Mercedes osiąga trzecią nadświetlną. Żaden radar go nie wykryje. Radiowozy stoją, jak stały, wykiwane do reszty.
Rajdowiec finiszuje! Miasto okrążone! Na metę wjeżdża z przenikliwym piskiem opon – PIIIIIIIIIII!!!
– STASIEK!!! – wrzeszczy mama. – Ciszej tam!
Chłopiec posłusznie cichnie – teraz już tylko brum-bruma pod nosem. Trochę się dąsa. No bo w końcu mama nie rozumie, jak to jest. W pokojach dziewczyn nie ma dywanów z ulicami.
Niestety jestem chemikiem, więc 0 zaskoczenia :(
A ja, dla odmiany, nie załapałem. Więc nawet mi się.
Czy to jest sygnaturka?
Załapać, załapałem, ale niestety puenta mnie nie urzekła. No i fantastyki nie dostrzegłem.
Sympatyczny tekścik. Urzekło – może nie aż tak. Ale dywan z ulicami przywołał wspomnienia, bo był pierwszym świadomym marzeniem mojego syna. Co prawda wolał robić na nim karambole niż wyścigi, ale i tak się uśmiechnęłam.
Ładnie opisana scenka, szkoda że zabrakło fantastyki, bo fantastyczność zabawy chłopca to trochę za mało.
Czerwony Mercedes mknął pustymi ulicami… – Czerwony mercedes mknął pustymi ulicami…
Na rondzie wirował długo, panosząc się umiejętnością driftu. – Czy można panoszyć się umiejętnością czegokolwiek?
Może Na rondzie wirował długo, demonstrując/ manifestując umiejętność driftu.
Nieomal powywracał jabłuszka ze skrzynek. – Raczej: Nieomal powywracał skrzynki z jabłuszkami.
Jabłka ze skrzynek można wysypać, a przewracać można jabłka w skrzynce.
Tak zręcznym, że dzieciom brewka nie drgnie. – Wszystkim dzieciom jedna brewka?
Może: Tak zręcznym, że żadnemu dziecku nawet brewka nie drgnie.
Dziewczyny nie mają dywanu z ulicami w pokojach. – Jeden dywan z ulicami w wielu pokojach?
Raczej: Dziewczyny nie mają w pokoju dywanu z ulicami. Lub: W pokojach dziewczyn nie ma dywanów z ulicami.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Wszem i wobec dziękuję za odzew :)
Nie podejrzewałabym nawet, że jakiś chemik wydedukuje już z przedmowy, o co chodzi z polipropylenem! Szacunek maksymalny.
“Panoszył się umiejętnością…”… co za kulpę zasadziłam??? Toć to “Puszył się umiejętnością” miało być.
...Pan muzyk? Żebym zryżał!
Mój najlepszy przyjaciel miał ten dywan, robiliśmy na nim straszne rzeczy (straszne = w przeświadczeniu dzieci bombowe). Zgrabnie napisane. Dałam się zaskoczyć, jeśli chodzi o finał. Błędów nie znalazłam, Reg już wszystko wyłapała.
"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia
Całkiem przyjemny tekst. I jaka niedobra mama. Z tego pomysłu można było zrobić ciekawe, fantastyczne opowiadanie, a tak, trochę mikro. Pozdrawiam. B.
Sympatyczny tekst, ale motyw przeszkadzającej mamy straszliwie ograny. No i fantastyki jakby nie było. No dobrze, może wymijanie dzieciaków na pasach się nada.
Babska logika rządzi!