
komentarze: 86, w dziale opowiadań: 71, opowiadania: 38
komentarze: 86, w dziale opowiadań: 71, opowiadania: 38
W stadzie natomiast najczęściej obowiązuje ścisła hierarchia.
Chcę się odnieść do moich słów, ze względu na pewną rozmowę oraz post fundacji “Duch Leona”, który dziś zobaczyłem. Chciałem rozwinąć tę myśl, ponieważ może kogoś wprowadzić w błąd albo utwierdzić w błędnym przekonaniu.
Ścisła hierarchia w tym przypadku nie znaczy sztywna ani niezmienna (w innych przypadkach też – np. stada koni lub kotów mają swoje hierarchie, oparte na wieku/doświadczeniu czy pewnej mądrości w opiece nad innymi i wcale nie tak często dominacji fizycznej, jak to się wielu ludziom kojarzy), a raczej opierająca się na konkretnych zasadach.
Czytając słowa doświadczonej w temacie psów kobiety pomyślałem, że warto je tu przytoczyć. Kontekst to clickbaitowa psia agresja i patologiczny trening pseudobehawiorystów.
Otóż żyję ze stadem 60 psów, które są razem. Mieszkają ze mną, korzystają wspólnie z odpowiednio dużego terenu i dwóch dużych budynków, gdzie śpią, odpoczywają, jedzą. Często trafiają do nas psy mające na koncie silne pogryzienia ludzi, czy zagryzienia innych zwierząt. Mamy psa, który zabił człowieka. NIGDY nie miałam w grupie, jak to określa autorka posta, "lidera". Osobnik alfa występuje wyłącznie w stadzie, w którym mamy do czynienia z hierarchią pionową. Psy są gatunkiem społecznym, są zwierzętami, którym zależy na spokoju i dobrej atmosferze i zrobią wszystko, żeby to osiągnąć, jeśli tylko damy im taką możliwość. Ich struktury społeczne są elastyczne i oparte na współpracy, a nie na sztywnej hierarchii dominacji. Wspólnie żyjące stada czy grupy psów wykazują relacje, które zmieniają się w zależności od sytuacji, np. podczas zabawy czy zdobywania zasobów. Dominacja w grupie jest zwykle sytuacyjna i zależna od kontekstu. Psy zdecydowanie wolą ze sobą współpracować niż nieustannie walczyć o dominację. W naturalnych grupach psów hierarchie są często oparte na przyjaźni i doświadczeniu, a nie sile fizycznej. Niestety, jeśli zamiast zaspokojenia PRAWDZIWYCH potrzeb psów, budowania zaufania i dobrej relacji, będziemy ciągle przemocą forsowali uległość, to uczymy psa zachowań patologicznych i braku kultury i to właśnie prowadzi psy w stronę porzucenia lub eutanazji.
Od zawsze fascynuje mnie obserwacja relacji pomiędzy psami i zajmuję się tym nie tylko w Duchu, ale wszędzie, gdzie się da. Obserwowałam wiele psów wolnobytujących i ich fantastyczne relacje niezaburzone przez człowieka. Szczenięta do okresu dojrzewania są traktowane podobnie jak małe dzieci w ludzkich rodzinach (oczywiście tych niepatologicznych). Kiedy wchodzą w okres hormonalny, relacje zaczynają się zmieniać – granice są wyznaczane bardziej stanowczo, ale również bez przemocy. Często takie dojrzewające psy wybierają sobie swojego guru, którego próbują naśladować. Nigdy nie zauważyłam, żeby takim guru został pies nadużywający siły. Takimi wzorcami zostają psy stabilne, miłe i pewne siebie. Tacy psi mędrcy. Młode psy uwielbiają być blisko nich i nikt w stadzie im tego nie zabrania, nikt im za to nie daje żadnych "korekt". To naturalne i prawidłowe zachowania. Tak tworzy się mądre, spokojne i bezpieczne stado. Jeśli zatem chcecie wychować mądrego psa, sami musicie tacy być i tego Wam i Waszym psom życzę. Jeszcze jedno – dotyk jest ważny i potrzebny. Czuły, nienachalny dotyk buduje dobrą relację.
Dlatego też sto punktów dla AP. Republika byłaby dla nich bardziej naturalna. ;-)
Do mnie, moja puento..!
Iyumi
Dzięki za komentarz. Cieszę się, że tekst skłania do przemyśleń.
Czego ludzie tam szukali było z założenia nieistotne i nie chciałem tego rozwijać, tak jak paru innych elementów. Co do więzi i wyboru, ewolucji psołeczeństwa – ciekawie o tym mówisz i trafnie. :-)
Do mnie, moja puento..!
cezary
Dzięki, że znalazłeś czas. Mnie też życie skutecznie powstrzymuje przed stworzeniem kolejnego tekstu, przynajmniej na razie.
Łapanki owszem ratują, bez pomocy wyszłoby kwadratowo. No ale nie od razu styl zbudowano, czy jakoś tak…
Pozdrawiam.
Do mnie, moja puento..!
AP
Dzięki! Jak pisałem wyżej, przy dłuższej formie pokusiłbym się o bardziej odmienny świat, chociaż miałem też inne powody związane z bohaterem. A czemu cesarstwo? Republika jest teoretycznie bardziej przyjaznym ustrojem, ale też nie ma reguły mówiącej, że monarcha musi być chorym sadystą. W stadzie natomiast najczęściej obowiązuje ścisła hierarchia. Gdybym miał rozwinąć tę historię, być może psią cywilizację czekałaby w niedalekiej przyszłości zmiana ustroju, kto wie? :)
Pozdrawiam i dziękuję klikaczom!
Do mnie, moja puento..!
reg
Oczywiście, technicznie rzecz biorąc zgadzam się zupełnie. Natomiast w tej sytuacji uważam za naturalne, że mogłaby się utrzeć wśród funkcjonariuszy związanych z tym miejscem skrótowa nazwa zwyczajowa. Wybryk ten uznaję za najwłaściwszy. ;-)
Do mnie, moja puento..!
Ambush
Psiękuję bardzo ;-)
Trochę nad tym myślałem, że te psy takie ludzkie. Też mi taki zabieg niedawno zazgrzytał, chociaż przy rasie kształtowanej przez naszą cywilizację odruchowo uczyniłem ją na obraz i podobieństwo. Może nie porywa aż tak, ale nie wydaje się nieprawdopodobne.
Myślę, że jeśli rzecz inną niż ludzka przedstawi się bez przyrządzenia na ludzką modłę czy bohatera będącego człowiekiem, łatwo może okazać się zbyt niezrozumiała. Przy dłuższej formie, gdzie byłby czas na przedstawienie złożoności obcej kultury, na pewno pokusiłbym się o bardziej psi świat.
Do mnie, moja puento..!
Oblatywaczu
Cieszy mnie, że opko się podoba i skłania do przemyśleń. Neologizmów nie planowałem ale jakoś tak same się wprosiły.
reg
Naprawdę dobrze to słyszeć. Dziękuję za wyłapanie usterek. Chociaż przy niektórych mam wątpliwości, na przykład:
Czy rygor może być miejscem?
A tak zwany ostry dyżur? Zwyczajowy skrót myślowy używany już szeroko poza szpitalami, dotyczy w języku potocznym miejsca, chociaż właściwie określa gotowość. Język potoczny w dialogu wydaje się dopuszczalny.
Nie umiem zobaczyć leżącej ciemności.
Zdawało mi się, że to często używana przenośnia. Zgodzę się, że nie do końca trafiona, bo bardziej pasują słowa opisujące zjawiska przestrzenne, a nie coś co znalazło się na podłodze. Rozpościerająca się brzmi niezgrabnie.
– My też i to jest jedna z rzeczy jakie stara się ustalić wywiad… → – My też i to jest jedna z rzeczy, które stara się ustalić wywiad…
– Portret psychologiczny, jaki stworzyliśmy dzięki tym danym… → – Portret psychologiczny, który stworzyliśmy dzięki tym danym…
Hm. Rzeczywiście, ale: skoro który dotyczy rzeczy określonych, a jaki typu i cech, to pierwszy przykład jest chyba w szarej strefie? Nie wiadomo, co to konkretnie za rzeczy, poza tą jedną wynikającą z kontekstu. Pozostałe są zbiorem nieokreślonym, chyba, że to nie ma znaczenia skoro są jasno ujęte jako grupa rzeczy. Twardo które?
EDIT: Poprawione wszystko poza rygorem, dobrze mi to brzmi. Jeszcze się zastanowię.
Do mnie, moja puento..!
Miło mi, że opowieść okazała się wciągająca.
bruce
Dziękuję za łapankę, część baboli wynikła przy przerabianiu tekstu, ale na niektóre rzeczy wcześniej nie zwróciłem uwagi. Powtórzenia pospolitych słówek natomiast to mój ból, nad tym popracuję.
Jak tylko znajdę czas – poprawię.
Adamie
Zmądrzały nie do końca samoistnie, chociaż tylko o tym niejasno wspomina komandor. Postanowiłem ich historię zostawić w domyśle.
Koalo
Dzięki, akurat nie od szczeniaka. Wzięty ze schroniska w wieku 8 lat, wyleczyliśmy mu nerki ale na starość dopada go zaćma… W przeliczeniu chyba tak, to sznudel (sznaucer-pudel), podobno bardzo długowieczna rasa.
A to jak wypadają ludzie to raczej efekt kontaktu z ludźmi :P
Do mnie, moja puento..!
Tarnino, ton i treść Twoich wypowiedzi zaczął mi bardzo przypominać rozmowę z Bailem o medytacji. Nie jest to przyjemne ani specjalnie konstruktywne, zwłaszcza niekomfortowo czuję się z tym pod czyimś tekstem.
Cóż “filozofię życiową” poznaje się po owocach.
Płytki frazes, chyba że po prostu mętny przytyk.
Przeważnie kto mętnie mówi, ten i mętnie myśli, czyli sam nie bardzo wie, co właściwie myśli.
Płytki przytyk, dla każdego myślącego mechanistycznie inni od niego będą mówić mętnie.
Do mnie, moja puento..!
Tutaj czyli gdzie? Mówimy o tekście, centryzmach czy pisaniu ogólnie?
Linek nie sprawdziłem jeszcze, ale nadrobię.
Poza tym zdrowy rozsądek podpowiada, że nie użyłem słowa filozofia w znaczeniu akademickim (jakie ta ma metody to mnie ani ziębi ani grzeje, zdarzało mi się prowadzić miesiącami rozmowy z wykształconymi filozofami, historykami filozofii, pasjonatami konkretnych poddziedzin i jedną cechę mieli wspólną – umiłowanie teorii przy braku zainteresowania praktyką w życiu), a potocznym – czyli jaką ktoś ma”filozofię” życiową, co jest możliwe do zrozumienia na ile się da, ale nie przeceniałbym w związku z tym języka czy innych zdobyczy intelektu. Będę pisał w cudzysłowiu dla precyzji. Chyba, że to zjawisko niegodne takiego szlachetnego słowa i uzgodnimy lepsze.
Przy okazji taka myśl – jak taka wewnętrzna “filozofia” kształtowałaby się u istoty nie znającej żadnego języka? Zakładając, że w ogóle.
Do mnie, moja puento..!
Tarnino
ale jakim centrykiem chcesz być? Czy może lepiej, jakim możesz
Myślę, że ta rozmowa to nie tu, jeśli już.
Rozumiem, że lubisz precyzję językową, ale ten mechanizm poprawiania nie nadaje się do wszystkiego (np czyjejś filozofii).
sztuczki z ethosem to wyższa szkoła jazdy
Możesz rozwinąć?
Holly
Ale przecież rodzic też czasem traci cierpliwość do własnego dziecka. I wcale nie jest takim rzadkim zjawiskiem, że rodzic swoje dziecko zaczyna nienawidzić. Zwłaszcza, jak widzi, że wszystko, co stworzył, jest przez to dziecko niszczone i niedoceniane…
Racja. Czasem ocieram się w sztuce albo życiu o podobne zjawiska i szybko zapominam, że tak może być. Jakieś to dla mnie ekstremalne i obce – no ale możliwe.
Do mnie, moja puento..!
nienawidzić, znaczy? Bo przecież treścią tego tekstu jest nienawiść huornów do dwunogów
Nie być zatwardziałym antropocentrykiem. Dla mnie tekst nie jest o nienawiści.
Do mnie, moja puento..!
Holly
Lubię kiedy ktoś ma na tyle empatii i otwartego umysłu, żeby myśleć w ten sposób. Można się czepiać rzeczy typu “czy drzewa na pewno tak postrzegają rzeczywistość?” ale to nie hard sf przecież i najważniejszy tu jest właśnie przekaz emocjonalny. Piękny tekst jak dla mnie, dziękuję.
Ja się nie będę wypowiadał o cynikach co wolą patrzeć z góry. Za dużo wzięli i przyznać do błędu czy oddać trochę ani im się śni. Demonom przecież wydaje się, że mają rację, boskie prawo rżnąć i strzelać.
Z jedną rzeczą mi nie po drodze – w moim wyobrażeniu Gaia jest kochającym twórcą, tchnęła życie w nas tak samo jak w drzewa i bakterie. Nie ingerowałaby chyba w sytuację tak wybiórczo. Ale to też materiał na dłuższe rozważania.
Pozdrawiam ciepło z lasu,
Ekoterrorysta.
Do mnie, moja puento..!
Młody Pisarzu
W porządku to wyszło, może po prostu lubię takie światy, ale wyobraziłem sobie wszystko ze szczegółami – zwłaszcza, że krótkie opko i trzeba było szybko wyobrażać ;-)
Postacie spoko, dialogi i niektóre elementy opisu faktycznie przyciężkie, ale znośne.
Skojarzyło mi się trochę z Cowboy Bebop.
Do mnie, moja puento..!
Pleasure is all mine. (also, I’m addicted) ^^
Do mnie, moja puento..!
DD To nie trzeba było czytać wszystkich opowiadań..? ;-)
Ananke wypowiedz moję imię trzykrątnie, a zjawię się głosząc niestworzone historie xD
Do mnie, moja puento..!
Dzięki! ^^
Do mnie, moja puento..!
Ananke
Daj znać, jeśli będzie potrzebna beta, a jeśli bez bety to napisz, kiedy powstanie. Czasami teksty mogą umknąć, człowiek zapomina i przegapia. Ale wiadomość na priv i będę komentować. :)
Akurat mówię o powieści, ale jak tak patrzę na niektórych tu rozwijających swoje uniwersa opkami przed pójściem w powieść – chyba też to przećwiczę najpierw, nie tylko styl ale też świat. No i nie wiem ile to wszystko zajmie, ale zapamiętam, że się zgłaszasz. Dzięki ^^
Do mnie, moja puento..!
bohaterowie pomimo ogromnego postępu technicznego pozostają w mroku co do natury świadomości
Tak, wątpliwości rozkosznie staroświackiego Romka to wyraźnie zaznaczają, lecz reszta tekstu, jak sam mówisz, przeważa. Zresztą tak jest najczęściej w realnym świecie, ewentualne wahanie jednostki jest miażdżone przez rynkowo-naukową machinę – lubię ten moment w Jurassic Parku kiedy postać Jeffa Goldbluma mówi "Your scientists were so preoccupied with whether or not they could, they didn't stop to think if they should."
Ale chyba odbiegam od sedna. Mam nadzieję, że nauka otworzy się na inne drogi poznania niż te, których kurczowo trzyma się od tak dawna. Bez tego świadomość raczej pozostanie tajemnicą.
Do mnie, moja puento..!
Dało się odczuć, że ona z tych nieposkromionych. Ale też to nie było żadne wytknięcie nieścisłości, temat jest tak niezmierzony jak niejasny. Z mojej strony uwaga niezobowiązująca do niczego, bo oparta na doświadczeniach i przemyśleniach – nie mam na nic dowodu ani argumentu. Troszkę może prowokuję tym świadomość do drgnięcia, może da się wyczuć wreszcie ;-)
Do mnie, moja puento..!
Ślimaku
Dobre opko, science się skleiło i gładko się tę historię czyta – klasyczny język sf, powściągliwy ale też barwny. Kojarzy mi się ze starszymi polskimi tekstami. Akcja nie przesadnie wartka ale zdarzenia połączyłeś zręcznie i jak na tę ilość znaków efekt interesujący. Ogółem znak jakości Ś widzę ;-)
edyta: Swoją drogą niejasno poczułem, że świadomość istnieje tu wyłącznie lub głównie w mózgu, z czym sie totalnie nie zgadzam, ale to inna para dendrytów…
Do mnie, moja puento..!
Ananke
Jest klimat, samotność na obcej planecie to jeden z moich ulubionych tematów.
Wolf może być zamieszkany przez istoty, których nie jesteśmy w stanie pojąć naszym rozumem.
Uwielbiam taki rzeczy i pracuję nad tekstem w tym duchu. Szkoda, że to szort i jednak nie wrócili do tego później. ;-)
Do mnie, moja puento..!
No hej.
Dla mnie najciekawiej odpowiedziała Asylum. Komentarz jest żywy, otwarty, pełen różnych perspektyw na tekst. Zachęca do zmian przemyślanych, nie tylko mechanicznych. Zadaje cenne pytania również dla przypadkowego czytacza – prowokuje do bardziej wnikliwego i świadomego czytania/pisania.
Poza tym zwróciłem uwagę na komentarze Arnubisa, MrBrightside’a oraz Krzkota. Każdy z nich miał w sobie sporo dobrego.
Krokusie
już na etapie pisania komentarza widzę, że jest on nieadekwatny do lektury, tj. 90% komentarza, to marudzenie, podczas gdy tekst słaby nie jest, ale mi znacznie łatwiej wskazać rzeczy, które mi nie grają, niż wymienić coś, co wybija się ponad przeciętność
Też to zauważyłem u siebie, ale czy tu istnieje właściwe podejście? Może, powiedziałbym, pozytywnie konstruktywne. Czy istnieje komentarz idealny, adekwatny? Chyba nie, nie można też zawsze być pochlebnym. Różnorodność feedbacku, jak w przyrodzie, ma tu ogromną rolę.
Jeden tekst wzbudzi marudzenie bo jest bełkotliwy i ma dużo baboli, inny bo jest bardzo dobry i ma tylko trochę niedociągnięć (tak mało brakuje do świetności przecież i trzeba pomóc). Przy innym marudzenie się nie załączy, mimo, że poziom jest podobny do poprzedniego, tylko coś fajnego akurat przykuło myśli. Czasem w końcu zabraknie słów albo w mózgu pojawi się komunikat “Tym razem nie komentuj, co to wniesie?” Może ja jestem dziwny, ale u mnie to mniej więcej tak działa, chociaż staram się komentować w sposób spójny i odpowiedzialny.
Nie opublikowałem tu jeszcze żadnego tekstu, więc nie wiem jak reaguję na jakie komentarze. W życiu na pewno wybieram w miarę możliwości szczerość nad poprawność.
Do mnie, moja puento..!
SzyszkowyDziadku
Elektryzujące. Dokładnie rozplanowana quasi-entomologia robi wrażenie, tak samo myślofag. Postacie zachowują się naturalnie (może Adrian trochę przegięty), akcja ma swój realizm. Ciężkie wybory prowadzą do trudnego zakończenia. Całość jest satysfakcjonująco długa i pełna napięcia. Temat zmusza trochę do zastanowienia się nad zjawiskami w psychice i ich znaczeniem w życiu, co jest bardzo cenne – zwłaszcza w krótkich formach.
Bardzo spodobały mi się opisy dziwności zaklęć muzycznych granych na flecie (btw fletu, nie fleta), sam gram. Zdanie >Szarpany, dziki, nie tyle pozbawiony harmonii, ale wręcz antyharmoniczny.< pobudziło moją wyobraźnię do tego stopnia, że chciałem natychmiast wziąć flet do ręki i zacząć katować jakąś niestworzoną, frenetyczną melodię… xD
Nie wiem czy to Twoja pierwsza, ale gratuluję publikacji. Chętnie przeczytam też Robaczywe Miasto.
Do mnie, moja puento..!
Krokus
Dzięki, w takim razie poszukam jej. Jeszcze nie wiem kto jak szybko pisze i jak często tu wraca. ^^
Do mnie, moja puento..!
Fladrif
Podobają mi się pomysły magiczne, jakie tu przemyciłeś, sama intryga i to jak ją przedstawiłeś też w porządku. Dobrze się uśmiałem. I tytuł przewrotny ;-)
Do mnie, moja puento..!
gravel
Wspaniałe opko, wciągający świat. Piołunnik jest hipnotyzującą postacią.
Jeśli dobrze zrozumiałem szykujesz powieść w tym uniwersum? Jeśli tak to mam nadzieję, że kiedyś wpadnie mi w ręce. Mroczne to i surowe, acz imionami bagiennych ziół i leśnych stworów znajomo wybrzmiewa. Mechanika magiczna bardzo atrakcyjna (nie żebym osobiście lubił patroszyć, ale ten śpiew..!).
Uwaga Jima na temat koloru rosomaków jest trafna, niestety zatrzymała mnie w czytaniu myśl na ten temat.
krzkocie Tajemnica i mistyka to jednak zalety Cenniejsze o wiele niż przegadane konkrety – święta prawda.
Pozdrawiam i dziękuję! :-)
Do mnie, moja puento..!
Gekikaro
Fajny pomysł i zręcznie poprowadzona historia. Wczułem się w Joannę i w jej sytuację. To, jak czasem nie wiadomo co jest rzeczywiste a co nie, dawkowałeś odpowiednio i efekt wkłada czytelnika w buty osoby co najmniej skrajnie neuroatypowej. Czy tylko o to chodzi – zostaje trochę w sferze domysłu i to też mi się podoba. Jedyna rzecz jaka mi zgrzytnęła to ten fragment:
– Zabawna rzecz – powiedział wtedy. – Pierwszy raz musieliśmy wszystko przebudować, kiedy wznieśliście tę całą wieżę i zarysowaliście firmament. Nikt się nie spodziewał, że dwunożne małpy będą budować tak wysoko. Drugi, kiedy wasze statki zaczęły spływać z krawędzi świata. Dysk okazał się kiepskim pomysłem. Tamci już szykują plany trzeciej rozbudowy.
Jakby… za dużo grzybów w barszcz. Postać mechanika jest tym lepsza im bardziej jest tajemniczy.
Ale czytało się wspaniale, dzięki! :-)
Do mnie, moja puento..!
Golodh
Bardzo dobre, czytałem jednym tchem. Wszystko się broni, łącznie z ciekawie zarysowanymi szczegółami science. Myślami dużo czasu spędzałem w okolicach Jowisza i Saturna, ciekawie zajrzeć tam z innej perspektywy. Na pewno sprawdzę inne Twoje teksty ;-)
Do mnie, moja puento..!
beninie
Skutecznie zrealizowałeś temat, mimo paru niedociągnięć czytało mi się dobrze i bez większych przystanków. Przydałaby się według mnie przerwa z gwiazdkami przed spotkaniem z matką, brak akcentu w tym miejscu spowodował chwilowy zawrót głowy.
Czytałem i widziałem dużo dystopijnych historii i mimo, że ta nie jest bardzo odkrywcza, nie nudziłem się. Epilog niezły.
Do mnie, moja puento..!
Skomentowane też, zmieściłem się o północy. Ale wy się umawialiście na to rymowanie? ;D
Chyba nawet nie jestem ostatni jeśli dobrze liczę…
Do mnie, moja puento..!
SzymonieMagu
(komentarz w ramach akcji KOMENTARZ W PREZENCIE)
Będę się starał skomentować ten tekst konstruktywnie na tyle ile mogę. Ambush i reg już zrobiły profesjonalną łapankę, niestety nie mam siły sprawdzić czy czegoś nie powtórzę.
Na wstępie słowo o stylu – dość wymuszony, momentami czułem się jakbym sprawdzał wypracowanie szkolne. Pojawiają się powtórzenia, literówki, kolokwializmy, zaburzony szyk, gdzieś zabrakło jakiejś partykuły, gdzieś wypowiedź zaburzona akapitem. Czasem konstrukcja i treść zdania są na siłę wyszukane i przez to brzmią nienaturalnie.
Dialogi to albo dość chwiejne, opisowe monologi, albo enigmatycznie krótkie i przypadkowe wymiany zdań. Gdyby nie podobny styl opisów to mogłoby to być ciekawe jako kontrapunkt stylistyczny.
świetnie znający się z rdzennymi mieszkańcami Afryki
Brzmi jakby znał ich wszystkich osobiście.
Wydaje mi się, że jest pan w pozycji, która nie jest typowa dla pracy przy biurku i zastanawiam się, czy coś się stało, że Pan jest do góry nogami.
Przecież tak mówią ubogo zaprogramowane androidy a nie ludzie…
Od kiedy prezydent Mnamnagwa zlikwidował wszystkie europejskie wynalazki
Raczej zabronił korzystania z, zdelegalizował, itp. Brzmi jakby sam wrzucał do niszczarki.
jakąś okropną, niestworzoną, gigantyczną, czarną postać
Dookreślanie jest niewskazane…
Nagle cały krajobraz w jego głowie się zmienił. Pojawiło się w niej laboratorium medyczne i martwe ciało noworodka.
Podmiot się zmienia i brzmi to jakby coś się fizycznie pojawiło.
umieszczone po dwóch stronach robota nogi
Dookreślenie zbędne – są inne możliwości ale to nieistotne i tak to sobie wyobraziłem bez opisu.
jego penis stał niczym chorągiew. Był wielki, gruby i czarny.
Opis i obecność tego elementu nic nie wnoszą (tak samo sytuacja pod koniec), do tego stać może maszt a nie chorągiew.
Nie należał do rodziny, nie był kochankiem, nie sponsorował i tak dalej.
To zdanie jest gdzieś na skali między zastanawiającym a przerażającym…
Trochę później trzech mężczyźni wsiedli do dżipa safari i wyruszyli na łowy. Pomimo tego, że się wcześniej nie znali, a Łukaszowi towarzyszyło napięcie nerwowe zaczęli ze sobą rozmawiać
To też, ale już tylko technicznie.
Pędzący z prędkością światłą pocisk
Opis zupełnie tu nie pasuje, to nie bitwa niszczycieli gwiezdnych.
nakazał ściąć albo przewalić
Rozkazodawca zwykle nalega na wybraną przez siebie opcję.
usłyszał rozmowę rozmawiających
Wiadomo.
Dodatkowo – określenia murzyni, czarni, dzicy może nie są same w sobie pejoratywne ale w takiej sytuacji szukałbym innych, w miarę możliwości.
Co do fabuły, to jakby się rozmyła pod koniec i ciężko powiedzieć co się stało i czy mu się udało co miało się udać. Nie nazwałbym tego fantasy, natomiast lekki absurd ciężko mi ocenić jako zamierzony.
MAGIJA z dużych liter to oczywiście nawiązanie do Aleistera Crowleya
Tradycyjne praktyki magiczne były, jeśli już, źródłem i inspiracją dla takich jak on. Rdzenny czarownik nienawidzący kultury białych nie użyłby tego sformułowania.
Również trzymam kciuki za Twoją przyszłą staranność.
Pozdrawiam.
Do mnie, moja puento..!
dawidiq150
Tak, już to komentowałem. Jestem tu niedługo, więc łatwo znajdziesz coś innego.
Ananke
Dla Ciebie wybrałem Iyumi Przeklętą Wieżę:
https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/32395
Miłego :-)
Do mnie, moja puento..!
Ale dowolny tekst, którego ten użytkownik jeszcze nie skomentował? Np starsze, lepsze teksty były komentowane przez ogrom osób. Pomijam, że autor/ka może być rzadko aktywna (bo kto najlepiej oceni tę przydatność komentarza w rozwoju pisarskim), ale komentowanie czegoś ponownie może być mało konstruktywne.
Do mnie, moja puento..!
Do mnie, moja puento..!
Rozumiem, pewnie czytając więcej / od początku znałbym różnice. Biologia wampirów rzeczywiście jest na tyle uniwersalna, że pomyliłem światy w takim razie. Mea culpa i powodzenia z trylogią!
Do mnie, moja puento..!
Marcinie_M.
Zwykle nie patrzę przychylnie na korzystanie z cudzego uniwersum dlatego, że takim próbom najczęściej brakuje ducha oryginału. Tobie wyszło to całkiem nieźle, w paru miejscach tylko lekko chwiejne słowo. Przyznam, że o Białym Wilku nie czytałem dawno, więc to tak na chłopskie oko oceniam.
Dobre masz pióro do takich historii.
Do mnie, moja puento..!
Nie ma określonych ram czasowych, więc tej uwagi nie rozumiem. Sam fakt, że wpakował w Frosta cały magazynek już świadczy, że to czasy nieodległe.
Tak, po prostu styl całości (od stulecia blisko nieużywany), brak jakiejkolwiek nowszej technologii i niektóre szczegóły wizualne podprogowo sugerują dawniejsze czasy. Magazynek też mnie zastanowił, bo odruchowo oczekiwałem rewolweru…
Do mnie, moja puento..!
NaNa
Bardzo fajne to opko Ci wyszło. Zwięzły, jakby laboratoryjny styl pozwala się skupić na fabule, a ta jest wystarczająco oryginalna żeby wciągnąć jak do cylindra na duszę. Otarłaś się lekko o mechanikę astralną, nad którą pracuję przy swojej powieści, chociaż może podobieństwa widzę zawsze kiedy czytam o czymś takim – druga strona, przekraczanie granicy – niektórych elementów nie da się uniknąć przy zagadnieniu tak mało poznanym, są uniwersalne bo są uogólnieniami. Tym węższa ścieżka do pisania o tym bez wpadania w schematy. Temat ducha (jak spirit, nie ghost) jest szalenie ciekawy. O czym to ja…
Instytut Metafizyki Stosowanej brzmi jak miejsce, w którym chciałbym pracować. Postacie zarysowałaś życiowo, ich badania i technologia brzmią wiarygodnie. Nie wiem czemu ale w roli Lydii wyobrażałem sobie Jodie Foster. Jej śpiączka i uwięzienie/poświęcenie naprawdę zadziałały dobrze dla tej historii.
Wszystko mi się skleiło w zgrabną całość poza tą komunikacją cyframi. Jasne, jaźń wyrwana z ciała, ledwo się chwyta szczątkowego sposobu na połączenie. Buduje to na chwilę dodatkowe napięcie, ale… właśnie, po pierwsze, na chwilę – bo problem zostaje od razu rozwiązany nowym interfejsem. Po drugie, jeśli mogła używać wszystkich cyfr, to po co kod binarny? Dziesiętnym można skomunikować się chyba dużo skuteczniej (teoretyzuję bo matma to moje nemesis). A po trzecie jeśli wyświetliła to na monitorze, to raczej przez jakąś jednostkę obliczeniową mogącą procesować cały kod ASCII – a więc i słowa. Oczywiście trochę szukam tu dziury w logice, ale trochę ona tam już jest.
Pragę pomóc.
Literówka.
Projekt był o tyle przełomowy, że pozwalał niejako na wyrwanie duszy z Zaświata
Jeśli Zaświat, to chyba odmieniałbym Zaświatu. Później ta forma z -a występuje drugi raz.
Jeśli się spóźnisz, możesz już nie przychodzić.
Czemu tak ostro? Przecież to nie jej pierwszy dzień w pracy, ani nie złapałem indykacji, że ten dzień ma być aż tak ważny… Poza tym w całym akapicie Lydia jest domyślna (mi takie ukrywanie podmiotu nie przeszkadza o ile nie zaciemnia odbioru, ale widzę, że często bywa kontrowersyjne).
Kierownik dziennej zmiany techników uśmiechnął się szeroko.
Szefowa IMS zapadła w śpiączkę, wszyscy są poważni a on aż tak zarywa do Alicii? Trochę niepoważny gość ;-)
Kobieta może sama nie była programistką, ale po przejściu do Zaświata zyskała nieograniczony dostęp do nieskończonych zasobów ludzkiego umysłu.
Trochę niezgrabne dookreślenie.
W każdym razie bawiłem się dobrze z tym tekstem. Dzięki!
Do mnie, moja puento..!
MrPiQ
Styl przystępny mimo zawiłości a historia dość interesująca, więc czytało mi się nieźle. Opis następstw kojarzy mi się ze starszymi opowiadaniami z rejonów hard science, o wynalazkach i nieprzewidzianych skutkach ich rozpowszechnienia. Tag “przepowiednia” sprawił, że czekałem na coś jeszcze, ale chyba przestanę czytać tagi :P
Jedyne co mnie zastanowiło to:
Z upływem czasu kolejne wynalazki pozwalały na sprytne sięganie po coraz większe zasoby energii, by wreszcie wspiąć się do poziomu energii Plancka.
Nie językowo. Po prostu ciężko mi to sobie wyobrazić, ale to dodaje poczucia ogromu do odkryć Heleny.
Do mnie, moja puento..!
Nie za ma co! Mam kilka pomysłów już, niedługo coś wrzucę. Oby czytało się równie dobrze. ^^
Do mnie, moja puento..!
Krzyśku
Zatliło się we mnie lekkie zainteresowanie. Humor raczej wędrowyczowski, nie zawsze i nie dla każdego. Akcja dość prosta, ale przy tej ilości znaków w porządku.
Koza Matylda i Swędziwory Stare robią klimat.
Do mnie, moja puento..!
Tygrysico
Oldschool, bardzo dawno nie czytałem opisów bez dialogu. Nastrój czarnej magii na mokradłach oddany klasycznie. Troszkę się również zmęczyłem pod koniec ale taki urok stylu. Nadmiar dookreśleń opanujesz na pewno ;-)Wtrącenia kursywą to ciekawy zabieg, jakby właśnie myśli bohatera albo kogoś na kształt kontr-narratora.
Nie czuję się zbyt kompetentny, ale sporo mi się zebrało uwag więc dołączam do łapanki.
(staram się nie powtarzać po profesjonalnych łapaczach ale oko nie takie bystre czasem)
Języki odwiedzających sklep Pod Muchomorem zaczęły się rozwiązywać, jednak w sposób zagadkowy, zdradzając jedynie strzępki informacji o czymś, co nadciąga oraz częste wzmianki o księżycu, jego ogromie, co sugerowało, że chłopak musi się strzec i postępować jak inni.
Karkołomna konstrukcja, ale najbardziej zawadza “jego ogromie” – potęguje złożoność zdania nie wnosząc przy tym wiele.
wymysł czyjegoś umysłu
Ani powtórzenie ani rym, ale niezgrabnie to brzmi.
Chodzi o czarne jak smoła zjawy ociekające wodą i ustrojone w pożółkłe trawy.
Nieumyślny rym?
Nałożył żelazną maskę
Chwilę się musiałem zastanawiać czy to metafora czy nie.
Gdzie nie sięgnąć wzrokiem: szaro, ponuro, nawet lampy przestały świecić, jedynie, co było słychać, to świdrujące uszy nieustające w miauczeniu koty.
W jednym zdaniu pomieszane zmysły, nadmiar informacji i literówka – jedynie, chyba powinno być jedyne..?
drugie zmutowane zwierzę
Zmutowane to chyba słowo nierozpowszechnione lub nieistniejące w czasach, na które stylizujesz używanym tu językiem.
wyglądał jak Quasimodo
Znowu, odniesienie spoza użytego kanonu/czasu.
Miał odpowiedź odnośnie zaginionego zamku. Cały czas tutaj był, ukryty pod starymi dechami.
Pierwsze zdanie trochę odstaje, brzmi współcześnie albo sugeruje coś więcej/coś innego niż wynika z fabuły. Można napisać po prostu Zaginiony zamek cały czas był tutaj, ukryty pod starymi dechami.
starej księgi i zaczął wypowiadać formułkę
Niepotrzebne zdrobnienie, zaklęcia mają raczej formułę.
wyjął krótki, gruby, czarny nóż
Warstwowe dookreślenie.
najprawdopodobniej nieżyjącego pijaka
Skoro niedawno jeszcze żył, to raczej …nieżyjącego już pijaka.
wszyscy, którzy opuścili tonie bagna
Pierwszy raz spotykam się z liczbą mnogą słowa “toń”, nie wiem co o tym myśleć.
Wystarczyło wypchnąć łajbę na wodę i odpłynąć, jednak stał na niej Frost i patrzył na niego mlecznym wzrokiem
Lepiej rozłączyć: Wystarczyło wypchnąć łajbę na wodę i odpłynąć. Jednak stał na niej Frost…
los pijaka z Sumeru
Literówka, chociaż dzięki niej zacząłem sobie wyobrażać jakie życie mieli sumeryjscy pijacy ;D
Nie zwracał uwagi na psy; ten, który stał przed nim i przeszywał go martwym wzrokiem, był groźniejszy niż setki kłów.
W ferworze czytania ten trochę sugeruje jakiegoś kolejnego psa, chociaż to nielogiczne bo nie zwracał na nie uwagi, ale to zrozumiałem dopiero obróciwszy całe zdanie w głowie. Można tak: człowiek, który stał przed nim i od razu wiadomo. Przy scenie o wysokim napięciu lepiej nie przekombinować.
chociaż Werner był na wyspie od kilku minut, zwierzę nie reagowało na jego obecność, jakby było niewidzialne
Chyba miało być od kilku godzin? I pewnie jakby był niewidzialny – w sensie Werner?
Dla odmiany za świetne uważam fragmenty:
Wzburzonym głosem powtarzał: „Przeklęci, przeklęci”.
mgła zanikała, odsłaniając drapieżną naturę nocy
Nie spodziewałem się, że aż tak się wkręcę w te moczary jak utopiec w szuwary. Dzięki!
Do mnie, moja puento..!
Iyumi
Jak na pierwszy tekst to faktycznie lekkie pióro. Język i humor dość przystępne, ciekawy świat. Podoba mi się zwłaszcza, że ludzie z wiosek postrzegają wieże za coś zupełnie innego niż gnomy, często w życiu występuje taka różnica perspektyw. Najbardziej mnie zauroczyło patrzenie przez Farray w niebo i mapowanie gwiazd, to pięknie ujęta tęsknota tej wyjątkowej mieszkanki podziemi za czymś tak różnym od lasu stalaktytów sterczącego z sufitu przeciętnej jaskini.
Intryga niezła – między wynalazki, gildię, ukrywanie się przed wszystkimi na zewnątrz wieży wplotłaś zdradę i w końcu wetknięcie dłuta w niewinne serce. Pozornie potulny świat nagle spada na głowę jak źle ostęplowany tunel.
No i ten miotacz słońca, majstersztyk! ;-)
Do mnie, moja puento..!
Oczywiście, nie chciałem zarzucać braku wiarygodności. Zwyczajny perfekcjonizm i może trochę zmęczenie katastrofami…
Do mnie, moja puento..!
O, badzo ładne, nie znałem. Dzięki!
Do mnie, moja puento..!
Bardziejaskrze
Wspaniale się to czytało. Surowy i mroczny świat, jednocześnie interesujący i odpychający. Nie skojarzyła mi się ta historia z niczym co bym znał, tym ciekawsze zanurzenie. Postacie soczyste, zderzyłeś je ze sobą w odpowiedni dla takiej konwencji sposób. Dużo zabarwienia emocjonalnego, nawet jeśli część tych emocji jest niska to nadal każdy miał swoje imperatywy i realizował je realistycznie. Każdy element na swoim miejscu, odpowiednio brzydki, ciężki lub tajemniczy. Szacuneczek ;D
Potknąłem się w czytaniu tylko tu:
Otworzyli pierwszą bramkę.
Nawet nie o to mi chodzi, że to zbędny szczegół techniczny (późniejszy opis otwarcia portalu jest chyba oszczędniejszy niż w tym akapicie), ale samo słowo bramka… jakoś mi tu nie rezonuje z resztą.
edit: Rzadko słucham muzyki kiedy czytam, ale tu jakoś poczułem na samym początku ochotę na zespół Death… Idealnie się zgrywa.
Do mnie, moja puento..!
bruce
Podoba mi się jaki spokojny jest Twój styl, wyważony. Horrory rzadko ruszam, jeśli już to raczej jakieś gęstsze fantasy albo space horror. Ten zaliczyłbym do, hm, obyczajowych? Nie bałem się czytając, ale też chyba nigdy się nie bałem czytając. Napięcie czuję kiedy bohater, do którego się przywiązałem, przechodzi przez coś ciężkiego – kapitana Rachwola jakoś nie zdążyłem poznać, chociaż realistycznie go przedstawiłaś jako samotnika w średnim wieku o stonowanym charakterze.
Ciekawie mi się czytało przez to, że kiedyś miałem związek z “małym” lotnictwem – gdzie nie używa się stóp tylko metrów, nie ma czarnych skrzynek i generalnie nie jest tak “fancy”. Dobrze oddałaś ducha branży, klimatem opowiadanie przypomina filmy o podobnej tematyce.
Co mi zgrzytnęło, jedno co też od razu zauważył Canulas – ciężkiej pasażerskiej maszyny nie da się postawić na skrzydle jak myśliwca, to trochę jakby chcieć rozpędzonego tira zawrócić na ręcznym. A drugie – dwa kołujące samoloty wjechały w siebie i skończyły kilkaset metrów dalej, płonąc w kawałkach – to też trochę nieprawdopodobne. Pamiętam jakiś program w tv (to musiało być daawno temu ;-), w którym strzelali z różnego kalibru broni palnej w baki samochodów dla sprawdzenia czy wybuchną jak na filmach. Ani razu się nie udało. Na moim lotnisku było parę niebezpiecznych sytuacji – nigdy pożaru, chociaż paliwa lotnicze mają więcej oktanów niż inne. Chociaż nie wiem, może pasażerskie są inne.
Za to nieźle namalowałaś grozę utraty panowania nad maszyną w powietrzu.
Do mnie, moja puento..!
mfiedorowiczu
Chciałem żeby mi się podobało, im dalej brnąłem w tekst tym bardziej chciałem… a tym dalej do pozytywnych wrażeń. Nie jestem naukowcem a hermetyczność i inne zwyczaje tego środowiska mnie odrzucają, ale wszystkie elementy science jakich tu użyłeś są mi dość znane (fascynuje mnie fizyka, zwłaszcza astrofizyka i teoria M) żeby był to dla mnie wymuszony z jednej strony zlepek, z drugiej zaś naturalne i nie jakoś bardzo oryginalne podejście do zagadnienia “duchowości wszechświata” (not a thing, just made it up).
Nie wiem czy ktoś wcześniej napisał coś podobnego ale miałem nadzieję na coś dużo bardziej przemyślanego. Trudny styl. Zakończenie prawie banalne. Widzę, że świadomość tli się w Tobie na tyle mocna, żeby efektownie łączyć kropki, doceniam wysiłek i przygotowanie. Chodzi mi o to, że ten temat jest zbyt głęboki i tajemniczy na takie “szybkie” pisanie. Mimo wszystko cieszę się, że innym się podoba.
I have spoken.
Do mnie, moja puento..!
Jolko
Wspaniałe, chcę więcej! Bardzo turla mnie ze śmiechu ta historia. ;D
Opisy plastyczne, riposty cięte, logika świata twarda jak chleb krasnoludów. Jakieś drobiazgi techniczne były ale mi uciekły. Ogrodniczki szanuję. A “kapiące kandelabry” brzmią jak nazwa zespołu trubadurów!
Uroczo zakręcone opary absurdu.
Do mnie, moja puento..!
Jolka kradnij wedle potrzeby, ale to bardziej wizualna alchemia niż słowna – np niewielka ametystowa trollica porośnięta brzozą karłowatą, charakter dobrotliwy i ciekawski; albo ogromny, granitowy troll z inkluzjami z kwarcu dymnego, dźwigający na barkach dorodny dąb, z charakteru mrukliwy introwertyk, ale można na nim polegać. Do tego bazaltowy spryciarz o lekkim chodzie, noszący kamuflaż z mchu i paproci, karłowaty acz budzący respekt mędrzec z obsydianu, obsypany czarodziejskimi grzybami oraz malachitowa piękność, cała w niezapominajkach i dzwonkach, o głosie kojącym jak szmer strumyka. Brakuje już tylko zarośniętego bluszczem jegomościa z jaspisu o dużych tygrysich oczach, czujnego i dzielnego…
<aeoth klepie się po twarzy dla otrzeźwienia>
No właśnie. Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę. :D
Do mnie, moja puento..!
Jolko
Dawno się tak nie wczułem w świat przedstawiony. Język i humor świetne. Na bizarro się nie znam, lecz absurdalne fantasy nie jest mi obce – w Twoim lesie spędziłem czas bardzo przyjemnie.
Moja głowa, od zawsze zakochana w minerałach i roślinach, wymyśla teraz kolejne gatunki trolli.
Dzięki! ;-)
Do mnie, moja puento..!
Nova
Ciekawe, nieźle się czyta. Tylko takie ludzkie te zwierzęta, że aż dziwnie mi się zrobiło.
Ale może to takie ględzenie borowego dziada.
Do mnie, moja puento..!
Ja mam nadzieję, że fala. W końcu wszystko jest falą (a przynajmniej tak mówi moja Teoria Zupy). A po złotym wieku mogą przyjść inne cuda.
Do mnie, moja puento..!
Tak, chyba tak – zdanie o potopie jeśli się nie mylę. Mój rozumek bardziej to aprobuje teraz, chyba że to nie ten fragment i zadziałało placebo xD
Do mnie, moja puento..!
pusiu
Napisałaś to naturalnie. Ton i przekazane emocje świetnie pasują do treści. Zdążyłem polubić Allę. Świat przedstawiony według ciekawego założenia i w dość plastyczny sposób. Melancholia nie zmienia się pod koniec, jak to często ma miejsce, w wymuszoną nadzieję/beznadzieję, ale jest jak czasem w życiu – spokój, neutralna czystość (nie wiem czy to dobrze oddaje co mam na myśli) – w zrzucenie ciężaru wcześniejszych zmartwień, przekształcenie w nowe. Symbolika i wybrzmienie końcówki bardzo wyważone, chociaż wydaje się odrobinę pospieszona.
Z kwestii technicznych jedyne co rzuciło mi się w oczy to to zdanie:
Dopiero dwa tygodnie po pogrzebie – ciało Endara zostało spalone, a prochy rozsypane na ich wzgórzu, tak, jak tego pragnął – obudził ją własny szloch.
Myślę, że niepotrzebnie te dwie informacje są połączone, na dodatek jedna “wcięta” w drugą.
Jestem tu od niedawna i jeszcze niewiele przeczytałem, ale Twoje opko najbardziej mi się spodobało z tych pierwszych kilkunastu. Trafiło w jakiś czuły punkt w środku i na pewno kiedyś do niego wrócę.
Dzięki! :-)
Do mnie, moja puento..!
Koalo
Myślę, że AI by tego nie wymyśliło (wiem, pewnie nie doceniam mocy obliczeniowej).
Lubię meta-humor i mam nadzieję, że częściej zdarza Ci się popełniać takie szorty.
Do mnie, moja puento..!
Michale
Mroczny świat. Jak nie lubię historii inspirowanych kulturą biblijną, tak niektóre się bronią – i ta jest jedną z nich. Nieco odstawał sen po utracie skrzydła, w ogóle opis desantu tuż przed tym bardzo krótki, cały fragment mnie zdezorientował, ale może takie miałeś założenie. Scena gdzie bohater pada na kolana i płacze wypadłaby moim zdaniem lepiej w dłuższej formie, gdzie jest czas na wyhamowanie napięcia i więcej kontekstu emocjonalnego. Poza tym przy panowaniach i Ablu chyba jest zbędny przecinek.
Brzmię trochę jakbym się czepiał, ale czytało mi się dobrze. Kreatywne podejście i twist z Lucusiem na końcu. ^^
Do mnie, moja puento..!
Sajmonie
Krótko powiem, żeby za bardzo nie powtarzać po poprzednikach – piękny wstęp i urzekające zabiegi opisowo-narracyjne. Zręczne zarysowanie postaci, interesujący kontrast między tym czego się czytający spodziewa a tym co następuje. Zrozumiałem też, że motywacją do takiego akurat przebiegu wydarzeń było raczej rozważanie o naturze człowieka niż szowinistyczne opinie, wynika to z tonu całości.
Jeśli czegoś nie przeoczyłem to chyba nie powiedziałeś jasno o którą wojnę czy okres historyczny chodzi, co mogłoby sugerować nawet świat alternatywny – ale do tego brakuje tu wspomnianych już wyraźnych elementów fantastycznych. Mogłyby dla przykładu narodzone już w epilogu dzieci mieć jakąś niespotykaną, niewytłumaczalną cechę…
Poza tym niezły klimat.
Do mnie, moja puento..!
Tarnino
Ten tekst jest jak małe ziarenko, z którego wyrasta tu cały ogród myśli. Nie zrozumiałem od razu możliwych znaczeń zakończenia, ale na szczęście światłe reakcje innych czytaczy rozjaśniły tę i inne kwestie. Ciekawie wielowymiarowa historia, jak na szorta. Sam ostatnio też czasem przestaję słuchać co ktoś mówi, ale też zostawiam za sobą różne duchy przeszłości. Życie jest dziwne i pełne tajemnic jeśli się człowiek nie zapomni i nie zacznie wszystkiego kompulsywnie wyjaśniać.
Może rzeczywiście nie trzeba pisać tak żeby “było dobrze” albo “każdy zrozumiał”. Pięknie tkasz słowa.
Do mnie, moja puento..!
Młody pisarzu
Lubię taki styl. Przyjemnie dobierasz słowa, akapity mają dobre tempo. Wiadomo, że do poprawności konstrukcyjnej można było mieć uwagi, ale mi większość wymienionych w komentarzach błędów przykrył “flow” czytania. Wystarczająco się w tę historię wkręciłem żeby chcieć dalszego ciągu. Pomysł ma spory potencjał według mnie. Chętnie się też wgryzę w ten kolejny, dłuższy tekst. Dzięki!
Do mnie, moja puento..!
Outta Sewer
Tak, zdecydowanie można to pociągnąć dalej ;-)
Prawdą jest też, że ten problem najpewniej będzie kiedyś realny…
Do mnie, moja puento..!
Gekikaro
Obrazowa i wartka historia. Ciekawe zwroty, dający się lubić bohater. Realistyczne spojrzenie na możliwe w opisanym świecie a nieoczywiste zjawiska. Czytałem praktycznie bez przystanków na głębszy oddech i gdyby to opko otwierało zbiór – właśnie czytałbym drugie, a jest późno.
Nawet mój ekran ma glitche teraz. A może to nie ekran..? ;-)
Do mnie, moja puento..!
Andyqlu
Klimat bardzo mi bliski (na dodatek wychowałem się na Ponidziu). Styl lekki i z pazurkiem, jakoś przez kontrast dobrze się zgrywa, a klasyczni w końcu Entowie, traktowanie innych istot czy nadmierna eksploatacja lasów to nie są lekkie tematy. Dobrze je poruszać, dziękuję za ten tekst.
Do mnie, moja puento..!
vrchampsie
Bardzo ciekawy pomysł, do tego realistyczna gra emocji. Stylistycznie lekki chaos, na dodatek trochę mi do konwencji nie przypasował ten pogodny ton. Mimo to czytało się nieźle.
Zakończenie trochę mnie wybiło z rytmu:
To oczywiste, że coś takiego, jak oczyszczalnia i ostatnie miejsce oporu na wyspie właśnie przestaje istnieć.
Dlaczego oczywiste?
Mam przeczucie, że kiedyś przyjdą po ciebie, a ja będę musiała znaleźć nowego tatę.
Nie ma to dla mnie kontekstu. Gdyby wcześniej padła jakakolwiek wskazówka co do demonicznej genezy tych motyli albo takiego ich postrzegania przez ludzi (chyba, że mi umknęło), to ładnie by się spięło.
Do mnie, moja puento..!
Marasie
To pierwsze opowiadanie, jakie tu na portalu przeczytałem (może skusiło mnie piórko, może tytuł brzmiący tajemniczo i retro). Widzę, że większość szczegółów została już przez innych zanalizowana pod mikroskopem (słowoskopem..?), więc dodam tylko dwa najbardziej według mnie odstające.
Pojawił się tępy diament (tępa krawędź?), który posłużył w wiadomym celu. Od razu się z opowieści wynurzyłem z myślą “ale jak to ciąć tępym…?”. Ostra krawędź jest zbyt oczywista, ale to był dla mnie full stop.
Druga rzecz przypomniała mi moją młodzieńczą niecierpliwość, czyli “przeskakiwanie” tekstu. Zdanie brzmiało chyba “Przekaz zawierał jedno zdanie”. Po czym ono nie padło następne. Ja się zwyczajnie nie mogę w takich miejscach powstrzymać i ordynarnie omijam ile trzeba zdań żeby się czym prędzej dowiedzeć. Myślę, że wiele osób może tak mieć i wtedy wraca doczytać “mniej ciekawy” fragment (oczywiście może być szalenie ciekawy, tylko… nie w tej sekundzie ;-) poza kolejnością.
Jeśli mowa o chronologii to wybrany przez Ciebie sposób prowadzenia narracji – krótkie wspomnienia, niekoniecznie w logicznej kolejności – sprawił mi trudność gdzieś do jednej trzeciej tekstu, kiedy to mój rozumek nadążył, ale tak miałem zawsze. Pogubiłem się ponownie bezskutecznie szukając cytatów. Po prostu wolę jak historia wyrasta organicznie. Tutaj Cate z jasnych względów nie ma z tym wiele wspólnego, więc koncepcyjnie na plus.
Sama historia, jej treść i wybrzmienie, to dla mnie dość ciekawie ujęty klasyk. Można było wejść głębiej w umysł Alana, ale i bez tego jest w porządku.
Sfera science, na wpadki w której jestem wyczulony – przyzwoita. Przyjemna lektura.
PS. Jeśli teraz lub kiedyś zgubię literki o lub ó to przepraszam, ten klawisz ma u mnie humory i muszę kopiować (udręka..!).
Do mnie, moja puento..!
Jeśli ktoś nie zna to polecam coś z tej mieszanki:
All Them Witches
Oophoi
Księżyc
Kapela ze wsi Warszawa
Hania Rani
Hariprasad Chaurasia
Dead Can Dance
Loreena McKennitt
Wardruna
Mystery of Bulgarian Voices
Kohachiro Miyata
Tan Dun – Crouching Tiger, Hidden Dragon OST
Gustav Holst – The Planets, op. 32
Do mnie, moja puento..!
Dzięki za powitanie. :)
Do mnie, moja puento..!
Ha! Był taki, oczywiście.
Znowu ja się zafiksowałem na tym jak tego nie robić i zapomniałem o mistrzu Stanisławie.
Zawstydzony idę upić się kawą.
Do mnie, moja puento..!
Cześć wszystkim.
Kiedy byłem małym chłopcem hej to wciągałem fantastykę nosem, dużo i ciągle. Naturalnie po kilkunastu latach nałogu słowa przekroczyły barierę podświadomość-nieświadomość i powstał w mózgu nowy ośrodek – zacząłem pisać opowiadania do szuflady. Niestety ledwo pamiętam o co w nich chodziło, tak jak nie pamiętam czemu przestałem, czemu czytałem mniej i mniej. Chyba wciągneły mnie inne sztuki i media, muzyka, pisanie scenariuszy i mechanika zmyślania samej historii. Światy zmyśla mi się najlepiej, zwłaszcza z wizualną beztroską godną srebrnego ekranu.
No i tak pewnego dnia wyszło, lat temu piętnaście już, że zacząłem zmyślać opus taki. Magnum bym powiedział. Przez pierwsze lata zaiste beztrosko – znając dobrze historię sf / w miarę fantasy praktycznie od połowy XX wieku niewiele miałem lekcji do odrobienia – tak mi się zdawało. Od tamtego czasu włożyłem tyle pracy w przygotowanie siebie i tej historii do jej napisania jako tom pierwszy cyklu, że ostatnio zacząłem już myśleć o kwestiach najwyższej wagi (jak długa będzie kolejka napalonych wydawców) ale też pomniejszych, technicznych (jak warsztat, może by tak napisać opowiadanko na rozgrzewkę…).
Te zupełnie dodatkowe myśli oraz szperanie po jakże szerokiej i nieskończonej sieci doprowadziło mnie do wątku założonego przez Naz o wydawnictwach przyjmujących fantastykę. Miło tu, ciekawie i jakoś ciepełko czuję jak czytam wątki, za opowadania się niedługo zabiorę, bardzo jestem ich ciekaw. Przydługa ta historia wyszła. :D
W każdym razie czuję jakbym trafił we właściwe miejsce.
Do mnie, moja puento..!
@drakaina Dzięki za ten opis, pomaga się odnaleźć!
Do mnie, moja puento..!
Uff. :-) Nikt nie jest nieomylny, ale nie każdy jest tak wnikliwy.
Jeszcze jedna kwestia mi przyszła do głowy w temacie poprawności językowej, mam nadzieję, że nie będzie to off-topic.
Zdarza się, że ktoś pisząc używa dużych ilości nowomowy ściśle dopasowanej do świata opisanego (pomijam wyczyny bez takiego dopasowania). Nie umiem przywołać z odmętów pamięci żadnego przykładu teraz, ale nigdy nie było to dla mnie przyjemne w odbiorze. Raczej przesadzone i niepotrzebne w opisie, bo w dialogach to do rozważenia. Nie wszystkie słowa mogą być wtedy “zmutowane”, nic by czytelnik w końcu nie zrozumiał, więc wydaje mi się, że znaczenia konkretnych słów “zwykłych” muszą być wtedy adaptowane do wymagań i sensu takiego języka.
Może ktoś ma przemyślenia na temat takiego stylu? Podoba wam się jeśli jest dobrze napisane? Podnosi wartość tekstu czy z reguły jest faux pas? Dla mnie to tylko ciekawostka, nie zamierzam stosować tego zabiegu, ale przykłady mile widziane.
Do mnie, moja puento..!
Przedniom ubawion, lecz jedno memu zrozumieniu umyka.
(żarcik ale też co w tym zdaniu zgrzyta..?)
Jeśli technologia to metoda lub dziedzina i wiedza o nich, to dlaczego nie mogą powstać nowe?
Ważne to dla mnie bo w tekście, który przygotowuję taka właśnie sytuacja następuje i jest to
dość istotny dla fabuły przełom. Nazywanie tego “nową technologią” trochę kusi.
Lecę teraz do części trzeciej, gdzie mam nadzieję znaleźć moje ulubione “tę/tą”.
Do mnie, moja puento..!