Profil użytkownika


komentarze: 32, w dziale opowiadań: 31, opowiadania: 27

Ostatnie sto komentarzy

Krawiec może mógłby dawać zniżkę dla wchodzących po murze ;)

Dzięki za komentarze i cieszę się, że Wam się spodobało :)

Krótkie i przyjemne ;) Z chęcia poczytam dalsze przygody biednego rycerza w erze parytetów ;]

Czytało się całkiem nieźle. Tekst krótki, więc nie nużący. Urywkowy sposób przedstawiania historii tutaj się sprawdził.

Muszę jednak powtórzyć to, co przedmówcy: słowo "Jedi" nie bardzo tu pasuje. Oni nie śnili o przyszłości, a jeśli nawet komuś się zdarzyło, to były to sporadyczne przypadki. Niestety, jako wielka fanka SW nie mogłam przejść koło tego obojętnie ;)

Wczucie się niezłe ;] Szczególnie nawiązane do tak upragnionego przez większość kobiet bogatego męża. Czytało się przyjemnie, choć opowiadanie bardzo przewidywalne niestety, co już inni podkreślili. Żadnych rażących błędów nie przyuważyłam, więc ogólna opinia pozytywna ;)

SPOILER - Trylogia Czarnego Maga (o ile ktoś to w ogóle czytał)

A ja byłam dosyć przybita, a zarazem zirytowana śmiercią anirakkA. Okazał się w sumie niezłym gościem, a zginął zupełnie bez sensu, bo przecież mógł sobie zachować resztkę mocy.

SPOILER - Mass Effect

Nie wiem, czy graliście, ale śmierci wielu postaci tutaj mocno na mnie podziałały - szczególnie, że właściwie były moją winą (bo to cRPG, gdzie ma się spory wpływ na fabułę). A już opcja śmierci głównego/ej bohatera/ki na koniec... Niby ostateczny happy end dla świata, ale mi było żal.

do ustalania danych osób "podejżanych". Taaaaaaaak, wiem jak to działa, podejżanych, czyli niewygodnych! Takich samych podejrzanych mają Chiny, Irak, Stany Zjednoczone, Palestyna... - Nie wiem, dlaczego dwukrotnie napisałeś "podejżanych", skoro na końcu wykazałeś, że wiesz, jakie są zasady pisowni tego słowa.

Tak ten Polak, który udowodnił, że to Ziemia kręci się wokół Słońca, albo jak Darwin. - Chyba "jak" na początku.

"Lewis Gable – Człowiek, który powiedział nie." - Według mnie powinno być: ... który powiedział "nie".

Chór tak samo brzmiących, zniekształcanych przez maski głosów równo co do sekundy wymówił beznamiętnie regułkę. Jaki to chory świat... "nie wiemy o nich nic, niech przemówi oskarżenie"... - Wydaje mi się, że ostatnie zdanie jest niepotrzebne, skoro nie pochodzi od myśli bohatera, ale narratora. Do takich wniosków powinni dojść sami czytelnicy, nie należy narzucać im spostrzeżeń. Jeszcze bodajże w dwóch miejsce to się zdarzyło.

 

To tyle z samej techniki, teraz fabuła. Generalnie, czytając, cały czas nie mogłam się pozbyć osobliwego wrażenia, że coś mi tu nie pasuje i się nie zgadza. Jakoś chyba nie do końca podzielam Twoją logikę.

Określić samego siebie outsiderem, to pierwszy krok do uznania, że tylko anonimowość może uratować ludzi. - Tego ciągu przyczynowo-skutkowego nie pojmuję tak całkowicie. Może chodzi Ci o ludzi odrzuconych przez swoją inność? Bo z drugiej strony część outsiderów jest z tego dumna i właśnie za nic nie chce być anonimowa.

Jakoś też nie wierzę, by samo zniszczenie Facebooka miało mieć aż tak poważne konsekwnecje. Mogło być ewentualnie jakimś początkiem, ale nie powodem tak wielkich zmian. To tylko jeden z wielu portali społecznościowych. Teraz akurat jest najbardziej popularny, ale zaraz może pojawić się kolejny.

Jeszczę parę dni i zapoczątkujemy swój, taki, w którym Valerie byłaby wolna. - Nie wiem, czy w świecie anonimowości Valeri miałaby być wolna. Przecież ona właśnie chciała się różnić od innych. Chyba, że chodzi o to, że plany aktywistów ostatecznie zmieniły swój sens o 180 stopni.

I w moim odczuciu Anonumous nie walczą o anonimowość, ale ich nazwa powstała z tego, że teraz są anonimowi - jednymi z wielu ludzi na całym świecie. To właśnie internet pozwala na anonimowość, nie ją zabiera. Jasne, że ktoś może Cię wyśledzić, ale wystarczy trochę umiejętości i możesz być w sieci praktycznie całkowicie anonimowy.

Dziękowała Bogu - Cóż, nie wiem, jak w świecie anonimowości miałaby istnieć religia. Jeśli z kolei bohaterka poznała Boga w podziemiu, to mógłbyś o tym wcześniej wspomnieć.

 

Ta piosenka na końcu jest całkiem niezła, ale niespecjalnie potrzebna w moim odczuciu.

 

Podsumowując, nie twierdzę, że opowiadanie jest złe. Raczej lubię takie klimaty, ale w tym przypadku ze zbyt wieloma rzeczami się nie zgadzam lub po prostu nie pojęłam Twoich intencji. Napisane jest to całkiem ciekawie, nawet mnie dość wciągnęło tymi przeskokami akcji i czasu. Może ktoś inny bardziej zgodzi się z przedstawionymi tu teoriami. Ode mnie to tyle. Strasznie się rozpisałam, przepraszam.

Pozdrawiam!

Pomysł całkiem ciekawy, choć nawet nie wiesz, jak może być prawdziwy ;) Kiedyś prawie wpadłam w fobię po tym, jak w mojej powieści bohaterka zachorowała i zaraz ja sama również zachorowałam. Wkrótce napisałam, że inna bohaterka skręciła nogę i to samo mi się zdarzyło w przeciągu paru następnych dni. Na szczęście na razie te przypadki ustały i mogę pisać spokojnie. Przepraszam za dygresję, ale bardzo mi się to skojarzyło.

Co do opowiadania, styl nie jest zły, choć na pewno przyda się trochę więcej wprawy. To, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, to opis bohaterki:

"Młoda, szczupła i niewysoka, o rudo-blond kręconych włosach i szarych oczach, a na sobie miała długą do kolan, zwiewną koszulę nocną na ramiączkach." - Nie wyliczaj, tylko takie informacje podawaj "mimochodem", np. "Zimny wiatr wdarł się do pokoju, rozwiewając jej rudoblond włosy" (Trochę kiczowaty przykład, ale nic innego mi teraz nie przyszło do głowy) lub "Cienka koszula nocna nie chroniła jej przed dotkliwym chłodem. Wtrząsnął nią dreszcz zimna".

Nieco za szybko nastały te śmierci, przydałoby się więcej opisu, ale z drugiej strony akurat tutaj może właśnie o to Ci chodziło. Poczułam jednak lekki niedosyt.

Chętnie przeczytam kolejne Twoje opowiadania. Pozdrawiam!

Całkiem ciekawe, ale czasem przesadzasz z metaforami i generalnie wymyślnymi opisami. To się wydaje ambitne i dobre, ale nieco utrudnia czytania, bo człowiek musi się zastanawiać, o co właściwie chodzi.

Przydałoby się też bardziej pomyśleć nad zapisem, bo coś takiego: "!!!..." nie wygląda najlepiej.

Co do fabuły: Fajny pomysł. Co prawda już sam motyw był wykorzystywany, ale nawet przyjemnie się czytało. Miałam tylko lekki zgrzyt przy opisie śmierci Jurka. Sam opis nie był zły (tylko nieco za dużo wymyślnych zdań), ale trochę nie pasowało mi, że Pan Śmierć w ten sposób to opowiada. Wyobrażasz sobie kogoś w wywiadzie opisującego tak pisarsko jakieś wydarzenie? Dla ubarwienia opowieści można też dodać jakieś wstawki pochodzące od opowiadającego, np. "no to było głupie z jego strony", "ja bym szybciej się skapnął, że coś jest nie tak" itp. 

Podsumowując, myślę, że powinieneś dalej pisać, szczególnie jeżeli to lubisz. Jak na pierwsze (lub jedne z pierwszych) opowiadanie jest naprawdę bardzo dobre. Poczekam na kolejne :)

Pozdrawiam!

Tilania stała się daigarą dwa lata temu, a Gelad około pięć / sześć lat temu, o czym mówił Tili. Gelad spotkał smoka dwukrotnie, a za drugim razem był zmuszony go okraść, mimo że zawdzięczał mu swą moc. Jeżeli jest to słabo podkreślone, postaram się jaśniej opisać ten fakt (choć oczywiście na stronie NF nie będę wstanie już zmienić).

W mojej wizji król potrzebował Gelada ze względu na jego nadzwyczajne zdolności związane z byciem daigarem, a odkrył, że Gelad zrobi wszystko dla siostry. Nie przewidywałam porywania przypadkowych ludzi (chyba że do kamieniołomów itp.)

Jak o tym wszystkim myślę, tworzą mi się pomysły na kolejne historie związane ze "Smoczym Znamieniem", więc może wkrótce to rozwinę ;)

W oczy najbardziej zakłuły mnie te zdania:

"Pobił on jednak bardzo silnie starszą panią"

"Stan ignorował nowy stan rzeczy"- trochę śmiesznie brzmi ten fragment, ale przy okazji mam jeszcze jedno pytanie. Dlaczego nadałeś mu imię Stan, skoro akcja dzieje się w Polsce? Zauważyłam, że określał Jana imieniem "Johnny", ale nadal nie wiem, czemu to zangielszczenie bohatera miałoby służyć.

"Raz nawet Stan musiał oddać dopiero co zjedzoną kolację" - lepiej "zwrócić".

"Na 60 sekund zatopił się w rozmyślaniach" - na minutę po prostu? Cyfry kiepsko wyglądają w opowiadaniach.

"- EEEEEECH do cholery" - naprawdę kiepsko wygląda ten fragment.

Trochę też widziałam błędów interpunkcyjnych. Generalnie styl wymaga wiele pracy, ale szło czytać.

Zasadniczo pomysł nie najgorszy, ale gorzej z wykonaniem. Wspomnienia wprowadzają lekki chaos, bo przydałoby się nieco lepiej je wprowadzać. Myślę, że po gruntownych poprawkach wyszłoby niezłe opowiadanie.

Pozdrawiam!

Dziękuję za komentarze. Cieszę się, że macie raczej pozytywne odczucia, bo prawdę mówiąc, trochę się bałam Waszych opinii. Parę drobiazgów zdążyłam jeszcze poprawić, a resztę przynajmniej zapamiętam na przyszłość.

Ryszardzie, świadomie się nie spieszę, choć pewnie częściowo to prawda. Często jednak zdarza mi się, że ja uważam zdanie za dobre, ale potem według innych jest kiepskie. Nadal uczę się rozpoznawać te gorsze zdania, aby móc je poprawiać. Mam nadzieję, że kiedyś pojmę tę trudną sztukę ;)

Co do ciągu dalszego tej historii, na razie nie planuję. Może w przyszłości...

Nawet to opowiadanie wciągnęło mnie swoim klimatem. Pod względem stylu czy języka do niczego przyczepić się nie mogę. Fabuła też mi się spodobała, tylko jedna mała uwaga:

"Razem poszliśmy nad brzeg strumienia i spędziliśmy pół nocy na rozmowie. Opowiadałem jej o Kayleigh, mojej pierwszej miłości. O tym jak poznałem ją w liceum, o tym jak razem spacerowaliśmy po Dublinie, jak śmiała się mając włosy pełne wiśniowego kwiecia, wreszcie o tym jak mnie zostawiła." - trochę dziwne opowiadać potencjalnej nowej dziewczynie o byłej. Takich rzeczy raczej się nie robi przynajmniej według mnie.

No i ogromny plus za nawiązanie do Yennefer ;)

Pozdrawiam!

Cóż, niektóre mogą lubić dominujących samców - szczególnie, jak ma się częściowo psie odczucia. Ja do takich dziewczyn nie należę, ale można mieć różne koncepcje i jestem w stanie nawet tę zrozumieć.

Mam lekką słabość do paranormal, więc dobrze mi się czytało. Spostrzegłam parę drobnych zgrzytów, ale wyżej chyba już zostały wypisane.

"Ja jako suka" nie brzmi specjalnie epicko czy romantycznie... Wiem, że w tym wypadku nie ma innego słowa, jednak... jakoś to odrzuca przy negatywnym w naszej kulturze znaczeniu słowa "suka".

Wiadomo, że fabuła była przewidywalna, lecz nie ma się czego czepiać. To norma w tym gatunku. Pomysł generalnie całkiem ciekawy, a sam moment uwięzienia nawet mnie zaskoczył.

Mam tylko jedno przemyślenie: Dlaczego nie znajduję paranormal dziejącego się w Polsce? To też mogłoby być ciekawe ;)

W każdym razie mój odbiór tego opowiadania jest bardzo pozytywny.

Pozdrawiam!

 

 

Mnie także bardzo się podobało. Zawarłeś tu celne uwagi, a czytało się lekko, prosto i przyjemnie :)

Brzmi to całkiem ciekawie, ale przyznam szczerze, że w trakcie czytania trochę się gubiłam. Twój styl robi wrażenie opisami, porównaniami itp., jednak sprawia również, że ciężko się czyta. Nie zawsze pasowały mi też użyte słowa, np:

Jednak bohaterowie na równi mogliby żyć i dziś. - to "na równi" lepiej byłoby zastąpić czymś w stylu "również".

Wysunięcie tak jawnego i bezprecedensowego oskarżenia spetryfikowało zebranych. - "spetryfikowało" też mi nie pasuje, może lepiej np. "zmroziło"?

Myślę, że zmiana stylu na choć trochę lżejszy dobrze by zrobiła, ale możesz także stwierdzić, że właśnie taki jest tutaj potrzebny. Poczekam na rozwinięcie historii.

Pozdrawiam!

regulatorzy, nie piszę ich na bieżąco, tylko publikuję te, które już napisałam. I wszystkie czytały także inne osoby. Parę błędów faktycznie zrobiłam głupich, ale co do powtórzeń "się", to nie bardzo wiem, co mogę z tym zrobić. Usiłowałam znajdować wyrazy bliskoznaczne bez "się", jednak w języku polskim unikanie "się" to spory problem. Będę się starać zwracać na to większą uwagę. Dzięki za wypisanie błędów.

RogerRedeye, generalnie to ma być paranormal romance, więc celem było napisanie infantylnego opowiadania dla nastolatek :)

Te wiersze także bym sobie darowała, bo wprowadzają niepotrzebny chaos w tekście. Sam pomysł, a właściwie jeszcze specyficzny zapis opowiadania spodobały mi się. Przeżycie bohaterki jest trochę naciągane, ale jestem skłonna je przyjąć (słyszałam zresztą teorie, że w czasie śpiączki dusze ludzi wędrowały po świecie). Można by było jeszcze bardziej udziwinić obcą rasę pojawiającą się na końcu, no i wyjaśnić albo podpowiedzieć, co za czort przemawiał do Ann.

Pozdrawiam!

Zgadzam się z uwagami innych komentujących, ale całość i tak mi się spodobała. Może przydałoby się na końcu podkreślić większe emocje lekarza - np. sam siebie posądza o szaleństwo itp. Choć z drugiej strony te słowa pisze już "na zimno", po całej akcji, więc właściwie mógł już się jakoś pozbierać, więc tak też nie jest źle.

Trochę motyw ze zniknięciem wydaje mi się już zbyt często powtarzany w opowiadaniach. Jest takim łatwym zamknięciem historii i zaczynam mieć go dosyć, ale akurat tutaj nie wiedziałabym co innego wstawić.

Pozdrawiam!

Sara to nie jest jej prawdziwe imię, tylko przybrane, a ona nie jest czarodziejką, tylko boginią życia, z kolei jej brat - bogiem śmierci, co zresztą dodałam już w tekście. Właśnie celem tego opowiadania było, by czytelnicy najpierw sądzili, że to tylko jakaś zbiegła księżniczka, czarodziejka czy coś, a by potem okazało się, że jest kimś jeszcze potężniejszym.

Cóż, sporo błędów znaleźliście, więc przepraszam za moją nieuwagę. Czytałam ten tekst sporo razy w różnych odstępach czasu, ale ich nie spostrzegłam. Jak będę miała dłuższą chwilę, to je jeszcze dokładnie zaanalizuję z nadzieją, że nie będę ich powtarzała w przeszłości (co znając mnie, przyniesie mizerny skutek).

Dziękuję za przeczytanie i skomentowanie oraz pozdrawiam!

Generalnie nie da się ukryć, że ta historia jest bardzo przewidywalna i to jest właśnie minus fantasy - ciężko choć trochę wyzbyć się schematu (coś o tym zresztą sama wiem). Widzę, że stylizujesz opowieść na bajkę, a bajki z reguły tak właśnie wyglądają, ale myślę, że już za dużo tego było. Niemniej czytało się całkiem nieźle, bo masz bardzo dobry styl. W fabule znalazło się także kilka ciekawych momentów.

Co do akcentów humorystycznych, to część wydała mi się trochę sztuczna, więc przydałoby się zwrócić na to większą uwagę.

Zanim wyjechał z miasta, przelał eliksiry z dwóch różnych butelek, tak że w karafce ze szkła
znajdowała się trucizna, a w szmaragdowej eliksir młodości.

- to zdanie można usunąć, moim zdaniem trzeba. Nawet ostatnio był artykuł w NF o zaufaniu do czytelnika. Jestem pewna, że każdy domyśli się, co zrobił bard, a to wyjaśnienie może wręcz niektórych urazić.

Spróbuj wymyśleć nieco bardziej oryginalną fabułę, a prawdopodobnie wyjdzie naprawdę udane opowiadanie.

Powodzenia i pozdrawiam! :)

Wezmę sobie Wasze uwagi do serca. Jeżeli jeszcze kiedyś wpadnę na pomysł napisania opowiadania s-f, to na pewno będę o nich pamiętać, ale na razie raczej wrócę do fantasy.

Sny Denil o tym, czego nie widziała, miały dodawać pewnej liryczności i ukazywać nadzwyczajność Denil, jednak chyba faktycznie wyszło zbyt naciąganie.

Dzięki, że poświęciliście czas na przeczytanie oraz skomentowanie mojego opowiadania.

Akurat ja nie uważam, że Boga trzeba przedstawić jako dobrego. To, że się nawiązuje do jakiejś określonej religii, nie zawsze znaczy, że trzeba się z nią zgadzać. Na pewno jednak Boga trzeba zrobić bardziej inteligentnego, a nie niezorientowanego w sytuacji. Wizja Boga i Szatana - obu ogarniętych żądzą władzy i bawiących się ludźmi - jest ciekawa.

Ostatniemu fragmentowi przydałaby się poprawka, bo jakoś mało przekonująco brzmią te dialogi (m. in. z powodu wspomnianej nieogarniętości Boga). Może dałoby się pogłębić rys psychologiczny obu tych postaci, bo to według mnie ma potencjał. I chyba trochę za dużo wyjaśniasz wprost. Z jednej strony przydałoby się więcej zostawić do domyślenia, choć z drugiej ktoś może nie zrozumieć takich niedomówień. To zawsze ciężka decyzja.

Ogolnie mi się podobało. Część mordercza mniej, bo nie bardzo lubię krwawe opisy, za to koncówka o wiele bardziej.

Pozdrawiam!

Dzięki za komentarze. To już moje dosyć stare opowiadanie, ale wielu znajomym się spodobało głównie dlatego, że z reguły piszę zupełnie innym stylem. Dlatego też chciałam poznać waszą opinię.

Nie, niestety nie widziałam na żywo pożywiającego się bociana, czego żałuję. Musiałam więc pisać tak, jak mi się jakoś wydawało. Na przyszość zapamiętam :)

Jak dla mnie, napisane nieźle. Dobrze mi się czytało. Pomysł też całkiem ciekawy, tylko jakoś tak przeczytałam i... nic. I właśnie to "nic" jest problemem. Wydaje mi się, że to opowiadanie jest po prostu za krótkie. Przydałoby się więcej treści, czegoś, co wywoła w czytelniku emocje.

Życzę powodzenia w dalszych tworach ;)

Na początku wiatr uderzył we mnie z całą swoją siłą i zacząłem się obijać o ściany wieży spadając w dół.

Sądzę, że przy obijaniu się te skrzydła nadawały by się do wyrzucenia, a i starszemu mężczyźnie, jakim był Dedal, jakieś kości mogły się połamać.

Po kilku próbach zauważyłem, że kiedy macham regularnie rękami raz w dół, raz w górę albo wzbijam się w powietrze albo opadam, zależnie od siły uderzeń, zaś kiedy delikatnie macham do przodu i do tyłu lecę przed siebie z coraz większą prędkością lub spowalniam, co również zależne było od siły.

Niby dobrze napisane, ale jakoś tak... naiwnie. Dedal musiał chyba wcześniej domyślać się, jak to będzie działać. W końcu widział ptaki, a był mądrym wynalazcą. Zamiast tego napisałabym raczej o doznananiach wolności czy coś w tym stylu.

Wyciągnąłem go za kostkę i martwego uniosłem w powietrze na własnych plecach ryzykując przy tym zamoknięcie piór.

Możliwe, że się mylę, choć sądziłam, że ludzie nieco szybciej idą na dno i Dedal nie zdążyłby wyciągnąć syna. Poza tym nie wyobrażam sobie Dedala taszczącego młodzieńca na plecach.

To takie uwagi odnośnie logiki, które mnie naszły w trakcie czytania. A odnośnie oceny stylu zgadzam się z AdamemKB

@Altair Black, dziękuję za obszerny komentarz. Postaram się poprawić błędy, jeśli zdołam. W większości się zgadzam, ale wydawało mi się, że jakieś ptaki jednak żyją w tropikach.

"Poza tym tutejsze dzieci są jeszcze jasne, nie spalone przez słońce. Oni nie są murzynami." Czy Tobie się wydaje, że Murzynem się zostaje w wyniku spalania przez słońce?

Akurat tutaj właśnie mi chodziło, że ci ludzie nie są Murzynami, skoro ich dzieci nie urodziły się ciemnoskóre. Czyli pierwotnie byli biali, ale pociemnieli w skutek opalenia. Pomyślę jednak nad tym fragmentem, by był bardziej jednoznaczny.

Sam pomysł niezły, tylko zgadzam się z pozostałymi, że trochę to się jednak kupy nie trzyma. Może dałoby się opis zrobić nieco bardziej dwuznaczny - tak, by jednak rekin się zgadzał. Trzeba by dłuższy czas pomyśleć.

Samo pojawienie się rekina w Bałtyku to akurat ujdzie. Zabłąkał się ;)

Całkiem przyjemnie się czytało, choć właściwie nie bardzo wiadomo, jaki to opowiadanie ma cel. Co robić, jak się widzi tonącą? ;) Myślę, że taki fragment można by było wkleić do czegoś dłuższego, np. całej powieści. Dobry opis, tylko potrzeba więcej fabuły.

Zauważyłam parę literówek i błędów interpunkcyjnych, ale na szczęście nie przeszkadzały one zanadto w czytaniu.

Osobiście bardzo lubię dorabianie innej historii do powszechnie znanych faktów, więc opowiadanie zrobiło na mnie wrażenie. Wreszcie wykorzystanie upadłych aniołów do czegoś więcej niż romansów dla nastolatek :) Świetne zakończenie.

Nowa Fantastyka