Profil użytkownika

Diablica z anielską cierpliwością kochająca: dziary, kino grozy, alternatywny rock, motory, tygrysy i Lovecrafta. 

“Prawdziwa powieść z gatunku weird fiction, przedstawia coś więcej niż skrytobójstwo, krwawe kości czy prześcieradło dzwoniące łańcuchami. Konieczna jest klaustrofobiczna atmosfera lęku niemożliwego do wytłumaczenia, obecność nieznanych mocy; niezbędna jest sugestia, wskazująca na powagę i złowieszczość tematu, przedstawiającego najbardziej przerażające wyobrażenie ludzkiego umysłu – złośliwe i szczególne zawieszenie lub unieważnienie tych stałych praw natury, które są naszą jedyną ochroną przeciw napastowaniu przez chaos i demony niezgłębionego kosmosu”. *****  Lovecraft


komentarze: 134, w dziale opowiadań: 129, opowiadania: 50

Ostatnie sto komentarzy

Storm, dzięki za komentarz i klika. Jego twórczość ma taką hipnotyzującą magię, że po przeczytaniu “ Koty Ultharu” tak mnie naszło na ten specyficzny styl, że musiałam spróbować. “Przerażający staruch” – tak, to Frost. Fajnie, że się podobało i nie zmęczyło. Pozdrawiam. :)

Canulus, dzięki za komentarz. Witaj w klubie! Też lubię teksty, które trzeba dopowiadać, lub czytać pomiędzy wierszami, zgadując, co autor miał na myśli. Pozdrawiam. :)

W sensie, że powinno się wszystkich postrzegać na równi. Jesteśmy podobni, myślimy o tym samym i wycofanie, postrzeganie odmienności powinno być ukracane. Tutaj bohater przedstawiony jest jako dziad, nie wszyscy chcieli z nim obcować. Tak to widzę, jak źle, to zaraz nadrobię lekcję.

Hej.

Przeleciało Jadzi życie przez palce. Ambicje przysłoniły to, co u większości widnieje na pierwszym planie – rodzina. Smutny tekst. Skojarzyło mi się z babą Jagą przez imiona dzieci (Jaś i Małgosia). Jednak nie spędziła tego wieczoru w samotności – brawo krasnale. Serce Jadzi nie skamieniało. Irytowali ją trochę goście, niemniej w środku tryskała szczęściem.

Ładnie napisane, nastrojowo. :) Pozdrawiam. 

Hej. 

Fajne opko. Zastanowił mnie spokój, z jakim przyjęli słowa o zamordowaniu i temu podobne – zwłaszcza dzieci. Zero paniki, pytających spojrzeń. To zawieszenie przez gościa wzroku na krzyżu również zastanawiające. Podczas opuszczania domu, jego ubranie się zmieniało, czyli (tak podejrzewam), mamy do czynienia z kimś nieludzkim (istota nadprzyrodzona). Nagroda za dobry uczynek – takie testowanie ludzi. Na iluś tam, znaleźli się jedni dobrzy. :) Pozdrawiam. 

 

 

AP, “pismo linearne”. Tego nie znałam. Zaraz sobie popatrzę. :)

Finkla, dobra wymówka. Zmarli z różnych epok mogą dużo nauczyć. :)

Finkla, jak najbardziej pozytywnie. Niedogadywanie się wyszło na plus. :) Co do pisma, to nie wiem… raczej nie. :)

Hej.

Trochę oszukał, jednak gdyby nie technologia (żelazny Pegaz), nigdy by tego kamienia na powierzchnię nie wytaszczył. Kąciki ust szły do góry, jak zapoznawał się z nowościami, porównywał je do tego, co znał i jak odpowiadał i reagował na to, co widział i słyszał. Akcja z tabliczką – pilotem – bomba. Jako heros szybko się adaptował do odkrywanego świata. 

“– Tak, jasne, całą orkiestrę.

– Co takiego? Teatr też?!

– Oczywiście, że teatr też. I film. Gdzieś ty był przez ostatnie sto lat?

– Wspinałem się na górę.

– Mount Everest czy co?

– O czym mówisz, pani?

– Jak nazywała się góra?

– Nie ma nazwy, ale dla mnie jest bardzo ważna.

– OK, w porządku. Gdzie była ta twoja góra?

– W całkiem innej krainie.

– Ach! To dlatego mówisz z dziwnym akcentem. Może chcesz poznać najnowsze plotki?” – to mnie rozłożyło.

Lekko się czytało. Pomysł, aby umieścić Syzyfa we współczesności, oryginalny. Pozdrawiam. :)

Hej.

 Bohaterka opanowana i nie przejęła się odgłosami w domu, za to myśl, że musi posprzątać piwnicę, trochę ją zaniepokoiła – ah, te stare piwniczki, którymi rodzina straszy nas w dzieciństwie. Ciekawe te słuchowiska, hipnotyzujące – posłuchałabym takich. Sylwia podejrzewa, że chłopiec w kapeluszu może zamieszkiwać w piwnicy – ja też. Ekscytująca wyprawa do lasu: zbiorowa halucynacja? Jak się okazało, nie – pętla czasowa. Stopniowo dawkowałeś tajemnice, poszlaki, które na koniec i tak zostają w lekkim nieładzie Jest klimat. Napięcie od początku do końca. Dobre opisy, lekkie pióro i dobrze rozplanowana fabuła. Czytało się świetnie.

Wow, super opowiadanie, nie mogłam się oderwać. Przeżyć życie i go nie pamiętać – smutne. Taki kogel-mogel trochę. Pozdrawiam. :)

Finkla, dzięki za komentarz i klika. Lovecraft pisał z dialogami, owszem, jednak ja sięgnęłam po jego pierwsze opowiadania, bez. Cieszy mnie, że się podobało. Szkocja– wymarzona sceneria na horror. Tak, nowy awatar. Przy tamtym spłonęłam, a w tym powstaje z popiołów ( żartuję). Ten mi bardziej podchodzi, bo oddaje moją naturę.

Pozdrawiam.

Hej.

Trochę mi się wzrok łamał na starym języku, niemniej tekst fajny i śmieszny. Dowódcy sympatyczni i jakże zaangażowani w walkę – jedynie pozazdrościć nadmiaru czasu i nie przejmowania się, że nie wychodzi. Po takim przedstawieniu, poeta machnie dzieło, że klękajcie narody. Pozdrawiam. :)

Hej!

Od początku fajna atmosfera i te znaki zapytania: wampir, czy nie? Klimat oberży świetnie oddany. Jest napięcie i akcja. Dziwny ten wampir i ma silną wolę. Negocjacje z łowcą, ciekawe. Ostrożność wiedźmina i fakt, że nie zabija impulsywnie, tylko musi mieć pewność, na plus. Fabuła wciągająca, dobre opisy, kreacja bohaterów udana. Podobało mi się, jak opisałeś walkę wewnętrzną wampira nad naturą i że podołał. Rozbawiło mnie to, jak w jaskini, wiedźmin bawił się z Aschem w kotka i myszkę, bo było widać, że łowca nie chce mu zrobić krzywdy. Przy tak silnym głodzie wampir był strasznie nieporadny i stawał się łatwym celem.

Dobra robota. Pozdrawiam. :)

aeoth, to czasy współczesne, a że są jeszcze na Świecie osady, gdzie technologia nie dociera i nie dotrze z różnych przyczyn, to to wykorzystałam. Rozumiem o co ci chodzi, lecz postanowiłam tego nie zmieniać i wyszła staroć wymieszana z nowoczesnością (skąpą, ale jednak). Miłego wieczoru. Pozdrawiam. ;)

Hej. 

Bardzo dobry tekst, już same imiona i nazwiska wymiatają. Masz wyobraźnię i dużo się tutaj działo. Uśmiałam się i od razu mam lepszy humor. Brutalna ta ostatnia walka – wilkołak i bobasek z zębami rasowego demona. Nawet w tej oprawie, gdzie walczyły niemowlęta, dochodziło do oszustw, aby zyskać renomę i sławę. Niemowlęcy zawodnicy to tak, jak kiedyś gladiatorzy i im podobni. Dopóki są wydajni, super, jak coś pójdzie nie tak, huk z nimi. Podobało mi się. Pozdrawiam. :)

aeoth, dzięki za komentarz i wyłapanie nieścisłości. Tak, stara szkoła, która odchodzi w zapomnienie. Uwielbiam taki styl, więc się pokusiłam, a że autor ze mnie słaby, powstało…

Chodzi o czarne jak smoła zjawy ociekające wodą i ustrojone w pożółkłe trawy.

Nieumyślny rym? – Tak jakoś wyszło i dobrze brzmi.

 

Nałożył żelazną maskę

Chwilę się musiałem zastanawiać czy to metafora czy nie. – metafora. Dam w kursywie, aby wyróżnić.

 

Gdzie nie sięgnąć wzrokiem: szaro, ponuro, nawet lampy przestały świecić, jedynie, co było słychać, to świdrujące uszy nieustające w miauczeniu koty.

W jednym zdaniu pomieszane zmysły, nadmiar informacji i literówka – jedynie, chyba powinno być jedyne..? – O to chodziło. Taki był zamysł, poza błędem. :) Lubię tworzyć dziwaczne zdania, a te nie jest najgorsze. 

 

drugie zmutowane zwierzę

Zmutowane to chyba słowo nierozpowszechnione lub nieistniejące w czasach, na które stylizujesz używanym tu językiem. Wyglądał jak Quasimodo – Nie ma określonych ram czasowych, więc tej uwagi nie rozumiem. Sam fakt, że wpakował w Frosta cały magazynek już świadczy, że to czasy nieodległe. 

 

wszyscy, którzy opuścili tonie bagna

Pierwszy raz spotykam się z liczbą mnogą słowa “toń”, nie wiem co o tym myśleć. – Racja, powinno być toń.

 

los pijaka z Sumeru

Literówka, chociaż dzięki niej zacząłem sobie wyobrażać jakie życie mieli sumeryjscy pijacy ;D – Na początku miałam nazwę Sumeru, ale odkryłam, że taka istnieje naprawdę, później zmieniałam na Symoru i to zapewne przeoczyłam.

 

chociaż Werner był na wyspie od kilku minut, zwierzę nie reagowało na jego obecność, jakby było niewidzialne

 

Chyba miało być od kilku godzin? I pewnie jakby był niewidzialny – w sensie Werner? – minut, bo Werner rano wrócił na wyspę, którą opuścił w środku nocy. 

Cieszy mnie, że się podobało i dobrnąłeś do końca. Później popoprawiam. Pozdrawiam. :)

 

 

Hej.

Ładne opisy i prowadzenie narracji. Horror – czytam i są momenty, myślę, zaraz coś mnie zaskoczy i szczerze, nic mnie nie przeraziło, a przy takiej scenerii, aż się prosi, aby drżeć i przygryzać wargę. Zostawiłeś pole do własnego uzupełniania tekstu, a że to lubię, to wyobraźnia zadziałała, zwłaszcza, jak strzelił do towarzysza z tak bliska. Widzę nie tylko mózg i krew na twarzy i ubraniu Olafa… Pozdrawiam. :)

Koala75, dzięki za przeczytanie i komentarz. Poprawię to, co wskazałeś i mam świadomość, że są jeszcze błędy. Tekst nie jest w bibliotece, musiałeś źle spojrzeć. Miło mi, że się podobało i czytałeś z uwagą. Pozdrawiam. :)

Fajne. Zebra, jako nowy gatunek, dopiero teraz, po wizycie u fryzjera się nasłucha. :) 

Hej.

Jędrzej fajnie się wysławiał i jak na mało ogarniętego, radził sobie świetnie. No i weź tutaj zaufaj księdzu, który ma diabła pod skórą. Poszedłeś trochę w gorę, ale jak dla mnie ciut te opisy za delikatne, ale to tylko moje odczucie, bo osobiście uwielbiam brutal bez hamulców. Przeszkadzał mi trochę czarny humor, który zapewne miał urozmaicić tekst. Sam pomysł ciekawy. Pozdrawiam. :)

bruce, dzięki za przeczytanie, wyłapanie nieścisłości i klika do biblioteki. Cieszę się, że forma i treść przypadły do gustu. Przeanalizuję to, co napisałaś i pozmieniam, bo te powtórzenia to jakaś plaga, a im więcej zaglądałam do tekstu, tym mniej wyłapywałam, nawet, gdy tekst swoje odleżał. Przecinki – jeszcze nie do końca wyłapuję, gdzie je stawiać. :)

“… rozciągnął się, położył na ziemi i popełznął w stronę wody, nurkując w jej bulgoczące, bomblujące odmęty. – mam wątpliwości do obu tych form – czy celowo takie?” – znalazłam takie formy w tezaurusie, więc użyłam, bo mi tutaj pasowały.

“Trupia Łza zawdzięczająca swoją nazwę ostatniemu właścicielowi – podstarzałemu Edmundowi Frostowi, jednonogiemu hrabiemu szkockiemu z dziada pradziada – wcześniej nazywana była po prostu chatą na wyspie. – mam wątpliwość, czy obie nazwy tego samego domu nie powinny być wielkimi literami (?); zwłaszcza, że potem jedną część nazwy piszesz nagle małą literą, co niepotrzebnie stwarza błąd ortograficzny.” – Tutaj niedopatrzenie. Te nazwy powinny być dużą literą. :)

“Nieco zastanawiają mnie wtrącenia, pisane kursywą – wydają się częścią opowieści, a jednocześnie wyraźnie je wyróżniłaś. Czemu?” – Tak sobie wymyśliłam, że wszystkie pytajniki w tekście napiszę kursywą, aby podkreślić rozmyślenia narratora i bohatera, który w opku nie był zbytnio kreowany.

Napisałaś, że “Opowiadanie jest straszne” – jestem zaskoczona, bo myślałam, że raczej mało w tym grozy. Pozdrawiam serdecznie. :)

 

Dobry początek, który wciągnął i chciałam jak najszybciej wiedzieć, co będzie dalej i nawet nie wiem, kiedy dotarłam do końca. Anioł okazał się demonem i to nie byle jakim, bo do robienia takich rzeczy, potrzeba dużych pokładów energii. Zjawa doskonale wiedziała, co zrobić, aby osiągnąć cel. Podczas czytania przypomniał mi się film “Oszukać przeznaczenie”, te wizje tego, co będzie. Ciekawie napisane i pokazujące, że nie warto, dla uspokojenia sumienia, wchodzić w spółki z demonami, bo zawsze są dwie strony medalu. Kapitan przystając na propozycję samobójczyni, przegrał życie, które i tak nie było usłane różami. Do końca swoich dni będzie sam, zależny od humoru twarzy w szybie. Fajny pomysł z tymi lotami w długich odstępach czasu.

Pozdrawiam. :)

regulatorzy, do desperacji mi daleko. Jestem za bardzo uparta, aby się poddawać, niemniej lista błędów jeszcze długo będzie długa – stwierdzam fakt. :)

Canulus, o to ci chodziło. Teraz rozumiem. Czytałam opko, które poleciłeś już jakiś czas temu i to parę razy. Zgadzam się, jest dobre. 

Regulatorzy, rozumiem znużenie tekstem. Nie każdy lubi tego typu formę, niemniej cieszę się, że doczytałaś do końca. :) Zauważyłam, że im bardziej się staram, tym gorzej wychodzi – te nieszczęsne, źle dopasowane określenia i zbędne dookreślenia. Zaćma umysłu mnie dopada, jak przy ramy – framugi. Przecież to takie oczywiste, a jednak… Tak sobie myślę, że to szczyt moich możliwości i lepiej nie będzie. Nawet problem z zaimkami powrócił. :)☹Powprowadzam sugestie, za które bardzo dziękuję.

„…stała drewniana, wiekowa, dwupiętrowa chata. → Obawiam się, że dwupiętrowy budynek, choćby i drewniany, trudno nazwać chatą”. – może zamiast dwupiętrowa, wysoka?

„…słomiana strzecha sczerniała od słońca… → Zbędne dookreślenie – strzecha jest słomiana z definicji. Mam też wrażenie, że strzecha sczernieje raczej z powodu wilgoci, nie od słońca”. – Od samej wilgoci raczej nie. Tak jak porąbane drewno czernieje od słońca, a tam, gdzie promienie nie docierają, jest normalne.

„…niosąc chłód i zapach zjełczałej ziemi. → Czy ziemia na pewno była zjełczała?” – No, nie…  stęchłej, spleśniałej… (od teraz kładę obok laptopa słownik)

„Koty, wszelako ubarwione, z najeżonymi grzbietami… → Czy koty na pewno były ubarwione wszelako?” – Wszelako to słowo oznaczające "w różny sposób", "przyłączający" lub "uwydatniający kontrast". Widocznie źle odczytuję znaczenie…

„W otoczeniu mgły i cieni rzucanych przez dachy chałup… → Czy tylko dachy rzucały cień, nie całe chałupy?” – Racja.

„Miał odpowiedź odnośnie do zaginionego zamku. → Miał odpowiedź odnośnie zaginionego zamku”. – Tutaj word mi zaznacza na czerwono, że ma być odnośnie do.

„Policjant patrzył na wielkie, pokryte mchem i obrośnięte bluszczem zamczysko, z mnóstwem okien, czerwonymi wrotami, pogrążone w kompletnych ciemnościach. –> Skoro panowały kompletne ciemności, to jak mógł to wszystko widzieć?” – Jakby się tego czepić, to by coś tam dojrzał: jaśniejszy kolor kamienia, szyby, ale fakt, kompletne ciemności tutaj nie pasują (szarości lepiej)

„…kłębiły się przy brzegu, doprowadzając wodę do wrzenia i to one wypchnęły łódź policjanta na brzeg. → Czy to celowe powtórzenie?” – Tutaj tak.

„…na jej powierzchni odbijał się olbrzymi księżyc w asyście gwiazd. → Obawiam się, że kiedy świeci duży księżyc w pełni, gwiazdy nie są widoczne”. – Racja. Miało być poetycko.

Pozdrawiam. 

Sajmon15, dzięki za przeczytanie, komentarz i klik do biblioteki. Uwierz mi, że wciskam hamulec , bo wyobraźnia tak galopuje, że gdyby nie cięcia, na 80k mogłabym się nie zatrzymać. Cieszy mnie, że forma przypadła do gustu i ogólnie się podobało. Co do opisywania wykreowanej rzeczywistości, to powiadają: “Na kim się wzorujesz, taki się stajesz”. Pozdrawiam. :)

Hej.

Przespał stację i wylądował w jakiejś mieścinie. Wszystko otoczone jest klimatem przenikania. Snu, z którego pasażer nie można się wybudzić i jawy, tak trudnej do pojęcia, że nawet nie warto się nad nią rozwodzić. Lepiej zachować przeszłość za sobą i nie próbować jej na siłę odtwarzać, bazując na niestabilnym gruncie i płatającym figle mózgu. Bohater niby jest, czuje, widzi, jednak jego stanowczość, własne ja jest kruche. Wszyscy wokół pociągają za sznurki, a on tańczy, jak mu zagrają. Najwidoczniej jego stacja docelowa miała pozostać w tyle, a przeznaczenie skierowało jego kroki do dziwnej społeczności, w którą szybko się wpasował. Zakończenie nie współgra z początkiem, wykluczając środek, który jest jedynie przebłyskiem, a bohater jest tak pogubiony, że sam zaczyna wątpić w to, co miało miejsce i to podoba mi się najbardziej. Rozpoznaje otoczenie, ludzi, jednak nikt nie rozpoznaje jego i to już nie jest sen.

Świetny klimat weird i opisy. Styl pisania rzeczywiście bliski Lovecrafta, którego uwielbiam. :)

Hej, Canulus.

 

“Upłynęła chwila, dwa wdechy poddenerwowanego mężczyzny, a do pupila dołączył stary Frost – siwy, pochylony starzec z długą, siwą brodą, jaką nosili kapitanowie statków”. – czy powtórzenie siwego z siwą jest tu celowe? – Nie wyłapałam powtórzenia, siwą jest zbędne.

“Wiatr hulał w jego wnętrzu, niosąc za sobą jakieś szepty, pomruki”. – Jeżeli nie niosą/nie mają jakiejś roli fabularnej, to większość słów typu: gdzieś/coś/jakiś/jakieś można ciąć, bo to pustosłowie i niezbyt wiele wnosi. – Tego nie rozumiem.

“Ten odważny policjant, który nigdy nie dawał sobie w kaszę dmuchać, naprawdę drżał, patrząc na białe bielma Frosta”. – porównanie brzmi jak niezamierzony komizm przez co opowiadanie wytraca z klimatu. W kaszę dmuchać nie przystoi do opka o takim ciężarze. – Fakt, teraz widzę niezgrabność.

“Werner niejedno w swoim życiu widział, jednak ten widok wywołał na jego ciele gęsią skórkę i obrzydzenie takim postępowaniem”. – czasami masz taką manierę, że wszystko chcesz nazbyt drobiazgowo pokazać, dookreślić, lub “doopisać”. Tutaj naprawdę wystarczy zakończyć po słowie: “obrzydzenie”. – Ok, masz rację.

“Kobiety w strojnych, choć wyblakłych sukniach, dzieci w przydużych spodniach i płóciennych koszulach, mężczyźni z gołymi torsami, niektórzy odziani w dopasowane spodnie, marynarki, podkoszulki, a nawet swetry. Ich liczba nie miała końca;” – ujął bym inaczej tę/tą (nigdy nie mam pewności) liczbę nie mającą końca, bo to jednak dość frywolne określenie. Oczywiście wiem, co masz na myśli, ale jednak widełki dla tej liczebności są tu dość przepastne. – Pomyślę nad zamiennikiem.

Tak, forma opisowa, gdy autor bazuje na gorączkowych relacjach, osobliwych sprawozdaniach, skupiając uwagę na stworzeniu klimatu, realistycznego akcentu, napędzaniu fabuły jest trudna do przebrnięcia i męcząca. Trzeba lubić takie klimaty, aby mózgu nie zagotować. Starałam się napisać to opowiadanie lekkim piórem – ciężki kaliber wysłałam na spacer, aby było jak najmniej ciężkostrawnie. Skoro dobrnąłeś do końca i nie przeciążyłeś intelektu, to nie jest źle (stwierdzenie w formie żartu, bez urazy). Kiedyś pisałam teksty z niedopowiedzeniami, aby czytelnik mógł sam kreować treść i czytać pomiędzy wierszami, jednak odeszłam od tej formy, bo zbyt wiele było znaków zapytania od czytających.

Co się tyczy bohatera – mi to, co sobą reprezentował, jak myślał itp., w zupełności wystarczy, zwłaszcza w podanej formie prozy, gdzie na pierwszym miejscu jest nacisk na wszystko inne, niemniej, przy następnym opku podejdę do bohaterów z większą uwagą. Poza tym, mieszkańcy wsi nie lubili obcych, więc dwoje nowych wzbudziło by ich podejrzenia.

Fajny komentarz, dający do myślenia. Niebawem wprowadzę zasugerowane zmiany. Dzięki i pozdrawiam. :)

KrzysiekR, dzięki za przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że przypadło do gustu. Może sięgniesz po więcej opek w takiej formie. Pozdrawiam. :)

pnzrdiv.117, dzięki za przeczytanie i miły komentarz. W wolnej chwili poprawię imiona i resztę wypisanych błędów. Może przy osobie policjanta rzeczywiście zabrakło emocji, niemniej kierowałam się tym, aby go zbytnio nie odsłaniać i wykreować na tajemniczego i twardego. Co do zakończenia, to Werner zauważył kogoś w oknie zamczyska i nie jest wykluczone, że Frost jednak nie umarł. Pozdrawiam. :)

Ładnie napisane, czasami śmiesznie, lecz to i tak nie odwraca uwagi od nieszczęśnika; dwugłowego, który okrutnie potraktowany przez los, ma jeszcze nadzieję na szczęście, chociaż wiadomo, że zawsze znajdzie się ktoś, kto uprzykrzy życie – tak było, jest i będzie. Do tego otoczenie, zniszczony świat, pustka.

Podoba mi się, jak przedstawiłaś determinację bohaterki, która za wszelką cenę pragnie naprawić to, co uległo zniszczeniu – taka tęsknota za tym, co było, chociaż nie idealnie. Złoty środek – taki eliksir wyzwalający w ludziach to, czego mieszkańcom brakowało albo głęboko to skrywali, czyli dobro, a nawet na roślinność wpłynął i ją przebudził.

No, tak. Nikt dwugłowego nie słucha, chociaż ma rację i widzi więcej, niż pozostali. Złoty środek nie spełnia swojej funkcji. Drugie oblicze wynalazczyni – czyżby woda sodowa uderzyła do głowy?

Takiego finału się nie spodziewałam. Priorytety wygrały z człowieczeństwem. Wynalazczyni chciała być jak Bóg i osiągnęła cel. Podobało mi się, pozdrawiam. 

Hej. Podobało mi się. Niby wiadomo, o co chodzi, a jednak pozostają znaki zapytania odnośnie do samego wypadku i tuta załącza się wyobraźnia. Fajny klimat i napięcie, chociaż groza gdzieś umknęła. Duch niepogodzony ze śmiercią – może w prawdziwym życiu był wredny – wymierza sprawiedliwość za pomocą samochodu. Nieboszczyk musi mieć silną energię, skoro daje radę manipulować autem. Pozdrawiam. :)

zygfryd89, dzięki za komentarz i klika do biblioteki. Jeśli o fabułę chodzi, masz rację. Słabo idzie mi jej rozpisywanie, ale z czasem powinno być lepiej, do czego nieustannie dążę. Pozdrawiam serdecznie. Miłego dnia. :) 

Hej. Fajne. Nawet cmentarz rządzi się swoimi prawami, lecz jak widać, chaos panuje i tam. Powinni pomyśleć nad wymianą nagłośnienia, bo to już swoje wysłużyło i przekaz nie do każdego trafia. Teraz wiem, skąd te dziwne odgłosy i energia mnie przenikająca, kiedy stoję pośród grobów – to nie tylko duchy…

kronos.maximus, dzięki za komentarz. To, czy ma świadomość, czy jej nie ma, to kwestia sporna, bo tak naprawdę nie zostało to jednoznacznie stwierdzone. Morfeusz to postać nie z tego świata i kto go tam wie, jak wpływa na mózg bohatera. Masz rację. Lepiej by było, gdyby umarł, bo takie życie, jakie sobie zafundował, to nie życie. Pozdrawiam. :)

Finkla, dzięki za komentarz. :) Świetnie to ujęłaś. Bezmózgowiec i związane z tym następstwa. Pozdrawiam. 

Hej. Niby zwykła, szara rzeczywistość, jednak podana ze smakiem. Bohater, typowy domator. Robię, co muszę i dajcie mi spokój. Pozwólcie mi egzystować w świecie, który pod siebie stworzyłem. Niby obcuje z innymi ludźmi, niemniej są dla niego jak rzep na psim ogonie. Dopóki nie ingerują w jego świat, jest okej, gdy wyłaniają się na pierwszy plan i próbują coś narzucić, zaczynają się schody i bohater jeszcze bardziej się w sobie zamyka, nie wdając w pogłębioną dyskusję. Marzy jedynie, aby zniknęło wszystko, oprócz tego, co mu odpowiada. Ostatni akapit, o Marcie mnie zastanowił. Nie wiem, czy wyprowadza się do brata, czy do partnera itp. ?

Ładnie napisany tekst. Pozdrawiam.

Surrealizm jest i to dobry, jednak psychologicznego przekazu tutaj nie widzę, bardziej psychiatryczną formę. Zakrwawione kłębki, zgryźliwość wobec ludzkości, żal po tym, co było, użalanie się nad sobą, chęć cofnięcia czasu. Zasnął. Choroba psychiczna, może podciął sobie żyły, życie miał usłane cierniami. :)

Oddałeś klimat cmentarza po zachodzie słońca. Niby blask zniczy emanuje ciepłem, jednak ludzie i tak czują się tam nieswojo. Nie wiadomo dlaczego ta cała otoczka wywołuje w większości obawę, przyspieszone bicie serca, adrenalinę i napływ myśli rodem z horroru. Ogólna zaduma nad tymi, których nie ma, nad tymi, którzy są i załącza się odruch dobroci, ochrony i zastanowienia nie tylko nad sobą. Taka magiczna chwila… następnego dnia na powrót zostaje zduszona. Pozdrawiam. :)

Bardjaskier, dzięki. Nie chciałam go uśmiercać, chociaż nie lubię dobrych zakończeń. W zasadzie, z której strony nie spojrzeć i tak jest tragiczne. Pozdrawiam. :)

dogsdumpling, dzięki. Morfeusz jest kluczowy, bo nakierowuje na to, co się z bohaterem stało po wypadku – zapadł w śpiączkę, lub jak kto woli, został w nią wprowadzony. Wiwaty – gapie po prostu się ucieszyli, kiedy służbom medycznym udało się chłopaka odratować. “Część o wpatrywaniu się w telefon aż za bardzo życiowa”. – Akurat tutaj jest sedno sprawy i przekaz miał być przejrzysty. Nie wiem, czy coś rozjaśniłam? :) Pozdrawiam. 

Koala75, dzięki. Fajny komentarz, aż się uśmiechnęłam. :) Pozdrawiam.

regulatorzy, dzięki. Masz rację. Telefony to dobra rzecz, niemniej trzeba ich używać z głową. Nie jesteśmy jak bohaterowie gier. Nie wstaniemy i nie pójdziemy dalej, kiedy coś nas zrani. Fajnie, że przekaz w tak krótkiej formie jest dla ciebie zrozumiały. Pozdrawiam. :) 

Hesket, Realuc, dzięki za przeczytanie i komentarz. Cieszy mnie, że się podobało, chociaż ciut mało przejrzyste. :)

Mężczyzna wpadł pod samochód i przez pewien okres nie żył. Został odratowany, stąd wiwaty. Od momentu zapisu o dziewięćdziesięciu procentach uszkodzeń jest scena w szpitalu, a Morfeusz będzie się mężczyzną opiekował podczas śpiączki, w której się znajduje. Tak to mniej więcej wygląda. :) 

Pozdrawiam serdecznie.

dogsdumpling, niezmiernie mi miło. Kolejny komentarz pod którymś z twoich przyszłych tekstów również będzie rozbudowany, bo już tak mam. :) 

Hej. Dobrze napisany weird, który na logikę jest trudny do wytłumaczenia. W całości jest bardzo dużo znaków zapytania i luk, które na siebie nachodzą, lecz przy każdej odsłonie w nieco inny sposób. Jakby roztrząsanie własnego ja i odkrywania siebie na nowo. Bohaterka jest świadoma swoich odruchów, smaków, gestów i tego, co trwa wokół, niemniej większość z wykonanych przez nią czynności jej umyka, jakby była jedynie nieistotnym tłem, nad którym zaczyna się rozwodzić i doszukiwać sensu. 

Kawałek życia przedstawiony w przeciągu chwili, jakby kelnerka i brodacz byli rodzicami, a bohaterka tą dziewczynką. Wyobrażanie sobie czegoś, co nigdy nie miało miejsca, a mogłoby mieć, bo wskazuje na to notoryczne powracanie do wspomnień, szczególnie ojca, który był zapalnikiem do zmieszania stanu faktycznego z niespełnieniem w dzieciństwie i wątpienie, czy się naprawdę siebie zna.

Może to właśnie w tej kawiarni toczyło się jej drugie życie, podobne, przywołujące wspomnienia, jednak inne, dopiero się piszące.

Pozdrawiam. :) 

Fajny pomysł na opko. Od początku napięcie, odczucie czającej się grozy, która odsłaniała się etapami. Opisy udane, można było sobie wszystko wyobrazić. 

Zabrakło mi większego nacisku na więź pomiędzy bliźniaczkami. Nie dzieliły się przeżyciami, przemyśleniami. Leosia nie dopytuje, a Lilka dusi wszystko w sobie. No i najważniejsze. W jaki sposób bobasek dostawał się do pomieszczeń, zwłaszcza w nocy?

Koniec dynamiczny i otwarty, bo rozwścieczona mama bobaska zapewne nie odpuści i będą kolejne trupy, zanim policja dotrze na miejsce. Zastanawia mnie również, po co stworkom czyjeś zęby? To tak, patrząc na norkę i jej zawartość, że nie każde pasowały, aby je umieścić w miejscu tych utraconych. Pozdrawiam. :)

Ananke, to tak jak “Wzgórza mają oczy”. Dopiero w połowie zaczyna się akcja. :) Jak się zdecydujesz i obejrzysz, daj znać,. Jak będzie dobry, może sama się skuszę. ;)

Outta Serwer, składnia. Nad tym pracuję, ale i tak mieszam podmioty z orzeczeniami itp. Wychodzą takie kulfony, jak powyżej. 

Interpunkcja. Tutaj postęp zrobiłam kolosalny, bo była masakra. Czasami się zastanawiam, czy dać przecinek, czy nie – strzelam w niektórych miejscach, no i czasami pudłuję. 

Wszystkie poprawki naniosę, a tam, gdzie wysunąłeś sugestie, pokombinuję. 

 

Zerknąłem przez ramię na zegar(+,) wiszący nad drewnianym barem – piętnaście po północy.

Przecinek. – Dlaczego tutaj przecinek jest wymagany? 

Po półgodzinnym spacerku w strugach deszczu !!! zmęczonym oczom ukazały się mury starego budynku z czerwonej cegły. Wystawiłem ręce przed siebie – zarzucało mną – nie chcąc wylądować na przesuwanych drzwiach; czasami się zacinały.

Nie oponowały i wpuściły mnie do środka.

“W miejscu !!! dałbym “moim”. Wtrącenie usunąłbym, lub przeniósł w inne miejsce. Wywaliłbym też średnik, a zamiast niego wstawiłbym: , które czasem się zacinały”. – Co do: które, która, kiedy itp., staram się tych określeń unikać, bo zbytnio ich nadużywam. Dlatego średnik.

Mucha była martwa i się rozkładała. Nie wiem, skąd mi się biorą takie sformułowania, tak samo z tą czerwoną cerą, porównaną do Indian. Staram się nie myśleć takimi kategoriami, jednak i tak coś niedorzecznego, wręcz kosmicznego napiszę. Cała ja. :)

Runąłem na posadzkę, jak kwiat, pozbawiony ostoi.

Co to jest ostoja kwiatu?  – Łodyga. Kolejny przykład tego, o czym wspomniałam powyżej. 

Jest nad czym pracować, to fakt, ale głowa do góry. Za rok będzie lepiej!

Jeszcze raz dzięki. :) Pa. 

 

 

 

 

Outta Serwer, wielkie dzięki. Więcej napiszę później, jak przeanalizuję na spokojnie, bo widziałam kilka pytań. : )

Ananke, nie widziałam filmu, a recenzje to nie wszystko. Trochę pod thriller podpada z opisu. Decyzja należy do ciebie. :) 

Ananke, ja gustuję w gore i im brutalniej, tym lepiej. Uwielbiam kino grozy z rozlewem krwi i jeszcze nie obejrzałam niczego, co by mnie obrzydziło, czy ruszyło. Może być, że się minęłyśmy, chociaż ja z Dąbia i przeważnie jeżdżę na Wały – Odra mnie przyciąga. Poligon drawski znam, te okolice również, mieszkałam niedaleko i słyszałam jak strzelali, kiedy były ćwiczenia; szyby drżały. :)

Hej. Bojka, jak ja dawno nie czytałam tekstu w taką narracją. Od razu mi się kabarety przypomniały i lektor, który dopełnia sceny mówione. Początek fajny, tajemniczy. Zaczęłam się zastanawiać, po co uwięzionym narzędzia umożliwiające ucieczkę, ale szybko były przemyślenia bohatera i się wyjaśniło. Atmosfera wśród pojmanych napięta, wychodzą na światło dnia brudy i skrywane fakty z życia, niemniej jakoś współpracują i podejmują próbę ucieczki. Stworki zrobiły sobie z ludzi żywe tarcze. Jak pojmani zbyt długo nie wychodzą, to trzeba podpalić i wykurzyć. Sceny lęku, nieporadności i ogólnego odnajdywania się w zaistniałej sytuacji – fajne. Jest dynamika, krwawe i brutalne sceny – uwielbiam. Nudy nie doświadczyłam.” jaszczury” jako ukrywany element rozbitego Ufo, czy eksperymentu, który wymknął się spod kontroli; jak najbardziej, jednak USA by lepiej tutaj pasowało.

Ogólnie ciekawe, a opisy scen, które się ze sobą łączą w odstępach czasu, ułatwiały mi lepsze zrozumienie. Pozdrawiam. :) 

Outta Sewer, dzięki. W ten sposób będę mogła przeanalizować błędy, które popełniam. To najlepszy sposób na naukę, kiedy widzisz, co jest nie tak, a nie jedynie domniemasz i nie wiadomo, czy w dobrym kierunku kombinujesz. :)

Hej. Wstęp trochę smętny. Opis kawałka życia w różnych odsłonach, jednak wszystkie rozważania kręcą się wokół jednego – niespełnienia pisarskiego. Plus za narrację skierowaną bezpośrednio do czytającego, jakby pomiędzy piszącym a wchodzącym w historię istniała więź. Ładne opisy.

Pisarz był naprawdę zdesperowany, skoro wykonał tak ryzykowny krok i skosztował wynalazku niewiadomego pochodzenia. Bohater miał lepszy odlot niż Indianie po zapaleniu fajki.

Świat za kurtyną ciekawy, tajemniczy. Wszyscy tam egzystujący jakby etapami przenikali do tamtej struktury i podążali w nieznanym kierunku, za olbrzymim przewodnikiem.

Ptak – strażnik. Scena walki o życie udana, niemniej samo uniknięcie przez bohatera śmierci ciut nierealne. Zbyt łatwo wyswobodził się z osaczenia i znalazł drogę powrotną, nawet, gdy spojrzymy na to pod kątem zanikającego odurzenia.

Wynalazca substancji mnie zastanowił. Ma bardzo wysoki iloraz inteligencji albo nie pochodzi z tego świata. Ogólnie, pomysł ciekawy, zakończenie otwarte i nadal tajemnicze.  

To takie moje luźne skojarzenia.

Pozdrawiam. :) 

Outta Sewer, dziękuję za klika i przeczytanie. Przejrzę opowiadanie i może uda mi się odnaleźć niektóre z błędów, ale może być trudno, bo nadal jestem w tym słaba :) 

Pozdrawiam i miłego dnia. 

Storm, dzięki za komentarz. Coś tam w końcówce kuleje, niemniej ja, jak czytam, rozumiem wszystko. Pisałam konkretną wizję, którą miałam “przed oczami” i mój przekaz może być zupełnie inny, niż faktyczny odbiór czytającego.

Nagromadzenie czasowników też może zakłócać płynność i odbiór sceny z atakiem zjaw. 

Jednak cieszy mnie fakt, że coś się tam jednak spodobało. Pozdrawiam. ;)

Finkla, dziękuję za komentarz. Cieszy mnie, że się podobało. Właśnie, podpowiadał. Chciałam w ten sposób pokazać, jak ludzie lekceważą wypowiadane w ich kierunku słowa. Jasne, że byłoby lepiej, aby był poważniejszy powód życia wiecznego we wnętrzu Dyliżansu, jednak demony są różne i mają swoje sposoby działania. Pozdrawiam. :)

Dzięki za punkcik do biblioteki.

regulatorzy, dzięki za wyjaśnienia. Sorki, że tak późno odpowiadam, ale dopiero zauważyłam dopisek. Miłego dnia. :)

Regulatorzy poprawiłam i zauważyłam, że gdzieniegdzie jest zła odmiana, koślawe zdania i literówki. Mam pytanie. Dlaczego znak zapytania znajduje się po cudzysłowie, a nie przed?

„Czyżby były wsadzone w tę, którą mężczyzna czytał”? – pomyślał.  Nie, zauważyłbym! → „Czyżby były wsadzone w tę, którą mężczyzna czytał?” – pomyślał. Nie, zauważyłbym!

Dlaczego bez za?

złapała za uchwyt tuż pod dachem… → …złapała uchwyt tuż pod dachem

 

mocno ściskając dłońmi za uchwyty. → …mocno ściskając dłońmi uchwyty

 

Regulatorzy, dzięki. Długa lista, ale to dobrze, bo przynajmniej widzę, że utknęłam w miejscu i postępów nie widać, pomimo pracy. Może za rok, dwa, będzie lepiej. Co do zapisów pomyślunków, zapisywałam według jednego z pięciu wzorów znalezionych w necie.

Matt, jako stróż prawa okazał się mało spostrzegawczy i nie kupił biletu. Dyliżans go wchłonął. Chaotyczność, fakt, nie potrafię poprowadzić fabuły bez gmatwania, aby była klarowna i spójna. 

Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki, że przeczytałaś do końca, pomimo męczarni. :)

Storm, fajnie, z chęcią przeczytam. :)

Ananke, poprawiłam to, co wskazali wszyscy komentujący. Nie wiem, czy wyłapałam wszystkie podmioty, bo jak czytam, instynktownie wiem o kim mowa. Nie zmieniałam nic w końcowym wyjaśnieniu. To praca na dłuższy okres, bo praktycznie musiałabym zacząć od momentu, kiedy Matt zobaczył oczy za szybą. 

W następnym tekście, który również będzie w westernowym klimacie, postaram się lepiej rozłożyć pytania bez odpowiedzi i tajemnice. Zaczęłam czytać opowiadania Kinga i Poe, aby wdrążyć się jak i kiedy stopniować pewne rzeczy. Pozdrawiam. :)

Uwielbiam tego typu teksty, dające szerokie spektrum odczuć i poznawania samego siebie. Ciekawa lektura. Brawo. :)

Andyql, dzięki za przeczytanie i komentarz. Już od drugiej osoby słyszę, że powinnam zacząć pisać scenariusze. Nad opkiem popracuję, bo teraz wiem, co je uwiera, jedynie co do nadmiaru opisów i których opisów, tego nie mogę wyłapać. Właśnie dzięki takim komentarzom jak twój i te powyżej, wiem, gdzie popełniam błędy.

Wskazane zdania poprawię albo usunę.

Cieszy mnie, że wysiadłeś w jednym kawałku i potwór cię nie rozszarpał. Pozdrawiam. :)

Reakcja typowa kogoś, kto się boi i we wszystkich dopatruje się potencjalnej osoby, która siedzi w jej głowie i steruje myślami. Pierwsi podejrzani wzięci na świecznik. Tajemniczość, spekulacje i niedopowiedzenia… ciekawe! Zagadka nierozwiązana, a zakończenie otwarte. Skojarzyłam to z dzieckiem, które było złe na kobietę za to, jak się prowadziła i nawet nie wie, kto jest ojcem, jednak sam wstęp, treść wiadomości mi do tego nie pasuje. Może to ktoś, kto jej pożądał i zmarł. Zawsze był blisko, a jako duch mógł być również w niej. Oj, tutaj zakończenie dla kobiety będzie raczej tragiczne. Pozdrawiam. ????

Ananke, dziękuję za komentarz. Dzięki wskazaniu błędów, wiem nad czym muszę popracować, aby było lepiej. Przejrzę opowiadanie i poprawię wszystko, zwracając szczególną uwagę na podmiot.

Naroże – róg po prostu. Zjawy nie porywały ludzi, tylko były częścią dyliżansu, który więził dusze, karząc w ten sposób za słabą spostrzegawczość. Przy kolejnym opowiadaniu postaram się nie wykładać wszystkich odpowiedzi na tacy, jakoś inaczej rozpisać.

Muszę zwracać większą uwagę na takie szczegóły jak: jechałem na gapę, powtórzenia i określenia mówiące o tym samym, tylko inaczej przedstawione.

Niemniej cieszę się, że coś tam się jednak spodobało. Dużo pracy przede mną, więc do dzieła.

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Co ta brzoza w sobie miała, że tak facetem zawładnęła? Fajnie opisana rodząca się więź. Na początku nieśmiało z czasem coraz odważniej i doszło do tego, że bohater zaczął sobie wkręcać, że brzoza odwzajemnia jego zainteresowanie, poświęcony czas, obdarowując energią, która dodawała skrzydeł. Więź pomiędzy nimi była tak silna, że kiedy zobaczył, ilu jej podobnych czeka na kontakt z piłą, postanowił działać. Ciekawi mnie, czy pieniądze załatwią sprawę i czy brzoza usytuowana na grząskim terenie, doczeka widoku znikającej z jej pobratymców farby i radości na twarzy bohatera? Pozdrawiam. :)

Hej. Mi się podobało, bo im więcej krwi i bestialstwa, tym lepiej. Bohater zagubiony, zalękniony, wręcz w objęciach klaustrofobii i zjawisk trudnych do ogarnięcia w tak krótkim czasie. Tajemniczość i niemoc zrozumienia procesu, jaki w nim zachodzi. Pozdrawiam. :) 

ROSSA, dzięki za komentarz i przeczytanie. Masz rację, tu i ówdzie mogłam lepiej rozbudować, przyspieszyć i dać odrobinę więcej wiedzy o dyliżansie, kiedy Matt stał się już jego częścią. Pozdrawiam. :)

Koala75, zgadza się. Rzadko kiedy wystawiam pazurki, jednak co do otoczki, to bardziej diablica. Niech nadrabia, bo co będzie, jak znienawidzi orzeszki i stanie się odporny na maślane oczy? :)

Fajne. Masz wyobraźnie. Nie wpadłabym na to, aby zakląć człowieka w wiewiórce. Szkoda tylko, że nie wszystko w niej przeszło przemianę. Orzeszki tu, orzeszki tam. Może za słabo pocałował? :)

Hesket, dzięki za komentarz. Tutaj nie chodziło o przestraszenie, lecz bardziej o sugestywne odczucia. Co do interpunkcji i ogólnego stanu technicznego, wiem, że są błędy. Cały czas nad tym pracuję i pogłębiam zasady, chociaż idzie mi to mozolnie. :)

Fajny tekst. Niby zwykła rozmowa. Wokół jednak wisi tajemniczość. Dobrze ci wyszło wprowadzanie w klimat i pozostawianie czytelnika z niedosytem. Warianty, co do osoby towarzyszącej kierowcy, mogą być różne, nie koniecznie ten, który nasuwa się jasko pierwszy, czyli śmierć – mi tak się skojarzyło. Ciekawi mnie, gdzie trafi kierowca. Nie był do końca pewien swoich deklaracji. Pozdrawiam. :)

Nikolzollern, dzięki za komentarz. Co do roli matka– ojciec na odwrót, nie tak to w tej społeczności działa, ale pomysł fajny. Tak, skomplikowane uniwersum. Dzięki za wszystkie rady. W dziewce są geny, które próbują wyjść na światło dnia. Jest tłamszona, bo w osadzie, to mężczyźni wiodą prym. Na tym etapie trudno zrozumieć jej obecny stan z tym, który drzemie i czeka na przebudzenie. Co do zamiany początku i walki, no może masz rację. Ten który najechał, doskonale wie, kim płomiennowłosa jest i dlaczego tkwi pośród ludu stroniącego od innych. To nie był przypadkowy najazd. Co do walk, nie powalają. :)

W każdym bądź razie, wielkie dzięki. Pozdrawiam. :) Może kiedyś do tego wrócę. 

Babcia Jezusa, dzięki za wpadnięcie i komentarz. Bohaterkę wyróżniają włosy, bo nie jest z tego plemienia. Podrzutek, a o prawdziwych rodzicach na razie nic nie wiemy. Ci, co obdarzyli ją artefaktem, zapewne wiedzą, kim jest.

Cieszy mnie, że klimat osady przypadł do gustu. Co do błędów, przepuszczam przez program, ale widocznie jest marnej jakości. Możesz śmiało wytykać błędy. Cały czas się uczę warsztatu. :) 

Pozdrawiam.

Irka_Luz, dzięki za komentarz.

Nie wiem, kto diabła poobijał. Może wróg, albo konkurent. Czy to istotne?

W szpitalach psychiatrycznych przebywają również skazańcy, a slumsy z nasuwających się przyczyn: gwałty, gangi, rozboje, mordy itp.

Najwidoczniej diabeł też miał marzenia, nie wykraczające poza istotę zła. Co się dzieje z duszami w piekle, można sobie dopowiedzieć.

Każde spostrzeżenie i dopatrzenie się niejasności, daje do myślenia, aby bardziej analizować teksty pod różnymi kątami. Pozdrawiam. :) 

Finkla, dzięki. Fakt, wplatam trochę poezji. Co do ostatniego zdania, masz rację. Muszę zwracać większą uwagę na sens zdań i wplatane w nie słowa. :) Ciekawe spostrzeżenia odnośnie do wcześniejszych zdań. Ja tak o tym nie pomyślałam, a zwłaszcza z tym promykiem nadziei pośród tynku i tapet. Zamiast pomiędzy, lepiej by było wśród tynków, tapet…

Finkla, fajnie że wpadłaś.

Akcja dzieje się cały czas na ziemi. Tym razem nie było przeskoków. Cieszy mnie dostrzeżenie fantastyki.

Przeć – już zmieniłam zapis, aby nie nasuwał skojarzeń.

Co do udziwniania, mogłabyś coś więcej napisać, abym miała podgląd, czego unikać?

Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :)

 

Storm, miło cię widzieć. :) Tak, typowe gore, czyli to, co tygrysica lubi najbardziej. 

Poprawiłam wskazane błędy, ale jeszcze raz przelecę komentarz., mogłam coś przeoczyć. Wyłapałam jeden z dużej litery pod koniec – już zmieniłam. Zostało mi też w jednym miejscu wici, bo szukam pasującego zastępstwa. Pozdrawiam. Miłego wieczoru. :)

regulatory, na pewno zajrzę. Każda wskazówka jest ważna. :)

regulatorzy, fajnie że wpadłaś. Zdaję sobie sprawę z błędów. Cały czas nad tym pracuję, ale i tak jest tego sporo, chociaż czytam tekst po sto razy w odstępach co parę dni. Jak zaczynałam, było znacznie gorzej. :) Małymi kroczkami do celu. Poprawię i przeanalizuję wypunktowane.

Wici (wić) – ten ogonek co mają komórki itp. Chodziło mi o efekt falujących niteczek. 

Uwielbiam pisać właśnie w tym stylu, bo jestem maniakiem makabrycznego kina grozy i zdaje sobie sprawę, że dużo osób to zniesmacza. Na kolejny raz postaram się stworzyć coś bez rozlewu krwi. Będzie to dla mnie wyzwanie. :) 

Pozdrawiam i dziękuję. :)

HEJ! 

Ciut się pogubiłam. Na początku skojarzenie z jakimiś niedopracowanymi tworami (rozmowa wybrakowanych bohaterów, scena z dziećmi), a pomiędzy tym wszystkim samotny popkorn (nierozwinięta jeszcze energia), pragnący osiągnąć doskonałość i być człowiekiem. Zabawa w ożywianie rzeczy martwych. Ciekawe, jak to jest, stać się nagle istotą rozumną, ale nadal nieporadną? Nic nie wiedzieć i bazować na tym, co ktoś powiedział, albo się usłyszało. Pozdrawiam. :)

HEJ!

Sajmon15, cieszę się, że tekst przypadł do gustu i przypomniał stare czasy. :) Pozdrawiam.

SNDWLKR, miło mi, że wpadłeś. Błędy poprawię. Co do nawrócenia, to cierpienie oczyszcza. Azazel wybrał sobie jednego śmiertelnika i dal mu szansę. Widocznie skrucha podczas męczarni i żal po dokonaniu zabójstw wystarczył. U mnie jest tylko niebo i piekło, resztę pomijam.

Co do pisania, to piszę szybko. Taki tekst potrafię stworzyć na poczekaniu od początku do końca (3h), jeśli mam konkretną wizję. Potem go odkładam na parę dni, modyfikuję i gotowe.

Ten akurat jest z szuflady, po drobnych przeróbkach i dodaniu wstawek fantastycznych. :) Pozdrawiam.

 

Cześć!

Fajny tekst. Nie męczy przy czytaniu, wszystko płynie. Chociaż długi, wciągnął i szybko upłynął. Dobrze wykreowane postacie, opisy i forma dziennika potęguje ciekawość, bo zapisy są szczegółowe i nakierowują do celu. Szkoda mi bohatera, ale tak już w życiu bywa. Ależ te duchy agresywne, aż strach na takich trafić. Końcówka ciut skrócona w odniesieniu do reszty, ale rozumiem, że chciałeś, aby było bardziej dynamicznie. :)

regulatorzy, do horrorów, poza demonami, bestiami itp., typowej fantastyki jeszcze wplatać nie próbowałam. Weird fiction i gore – na tym bazuję. Mam fantasy i dark fantasy ale jako powieści.

Lubię komentarze dające do myślenia i już googluję, aby pogłębić wątek mieszania gatunków. :)

regulatorzy, dzięki za komentarz i wyłapanie błędów; zaraz poprawię :)

“Policjanci nie sterczeli w klatce bloku z braku zajęć”. – Chodziło mi o to, że jak zobaczył policjantów sterczących na klatce, pojął, że żona sypnęła, bo po co by tam tkwili tyle godzin, jakby ciekawszych zajęć nie mieli na mieście. 

Nie wiem, co mam odpisać odnośnie do gatunku. Może masz rację i nie potrafię napisać fantasy grozy, albo postrzegam ją w inny sposób :) Pozdrawiam.

Storm, dzięki za komentarz i dobry odbiór. Zawahałeś się, miałeś prawo zmienić zdanie. Niemniej fajnie, że wpadłeś po raz drugi . ;)

Storm, dzięki za komentarz. Ciężkostrawności już nie będzie. Pozdrawiam. :)

Rossa, dziękuję za komentarz i punkcik do biblioteki. Psychoterapeuta, chodziło mi o hipnoterapię. Źle to zapisałam, zaraz poprawię. Cieszy mnie taki odbiór – że się podobało. Cały czas pracuję nad stylem i z każdej sugestii wyciągam ile się da. Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka