komentarze: 936, w dziale opowiadań: 774, opowiadania: 242
komentarze: 936, w dziale opowiadań: 774, opowiadania: 242
Gratuluję szóstkowiczom i piątkowiczom. Trochę wójowo być czwórkowym uczniem. Nie wypaliło z trudnym konstrukcyjnie teksem, co było do przewidzenia, skro biedne Jajko miało tyle do czytania i analizowania.
Niektórzy mają gest…
Wyłączając złote i srebrne medalistki.
Ostał ci się ino zbuk.
Hamlet? Raczej Omlet… Omlet jest przecież z jajek.
Jak zablokujesz, to będzie inhibicja albo antagonizm.
“Synergia” – jedno z moich najulubieńszych słów. Często pisuję o synergii, zachodzącej pomiędzy takim to a takim lekiem lub tym czy owym suplementem diety.
Już chyba Ci za gorąco…
Nie przeginaj z samokrytyką, bo się nam ugotujesz na twardo.
Wysypka na jajku… Takie coś wygląda niepokojąco!
Alergizuje białko, nie skorupka.
Jakiś czas temu sprzeczałem się z kimś, kto twierdził, że autorzy tego portalu nie mają szansy na publikację w NF. Szkoda, że się nie założyłem o jakąś drobną sumkę…
Teraz to Loży trzeba współczuć! Lub zazdrościć…
Czym skorupka w konkursie nasiąknie – tym w finale trąci.
Dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa nie czyta tyle przez całe życie.
Dokładnie!
Osobiście odpuściłem próby publikacji w NF, bo skalkulowałem, że – nim pierwszy tekst ujrzy światło dzienne – umrę ze starości. No, ale Wy – młodzi… do roboty!
W ajerkoniak by zmienił!
Jajko, podziwiam i współczuję jednocześnie… Ale żeś se guzów na głowie nabił tym konkursem, chłopie!
Na tym obrazku wyżej – to kaleka: tatar z jednym jajem.
Proponuję zmienić nazwę potrawy w karcie dań: Cetnar z jednym Jajem.
Zgłosimy więc konkurs Jajka do rekordu Guinnessa.
Kobieta całująca jajka… Nieźle! Dodałbym, że to lubię, gdyby nie obawa, że wyjdę na starego lubieżnika.
Guinness klasyfikuje rekordy w kategorii najdłuższego konkursu…?
Na globalne ocieplenie!
Dobrze, że moja żona nie obraziła się na jajka…
Chłop zarobiony, że mało mu skorupka nie pęknie, a jeszcze się na Niego obrażać…
Skoneczny, teraz jajka podświetlają, bo wtedy widać – czy nie zepsute, a potem naświetlają UV – żeby salmonellę wytłuc. Widzę, że nasze Kochane Jajko – po wszystkich już tych zabiegach upiększających…
Skoneczny, nie oślepiaj Jajka, bo nie będzie mógł czytać.
Albo:
Kupiłem w sobotę
Wiejskich jajek kopę
Do rymu będzie…
W sobotę kupiłem kopę wiejskich jajek.
Dobrze, że jest przynajmniej jakaś skala i klucz!
Tylko wtedy, gdyby ten chochlik sam je łamał. To nie takie proste…
Na Wielkanoc będzie jajeczko, będą wyniki.
Nie miało Jajko kłopotu, to konkurs ogłosiło…
Piękny wywód etymologiczny, Zalth. To mi się podoba!
Dobra, Berylu, jasne!
Chodzi mi coś po głowie, ale, kurna, zarobiony jestem…
Można zgłosić do konkursu opowiadanie już publikowane?
“Geneza zagłady” to parodia space opera. No… tyle że space opera to już parodia SF.
Skarpetki wyjęte prosto z pralki! Rozmyśliłem się… nie robię prania.
O, Beryl, ten drabelek to Ci się udał… Zupełnie jak kawał o Żydach, opowiadany przy gorzale.
Generalnie, to chyba Kostka ma rację… Zresztą… podobno w raju człowiek ma się czuć jak ujarany.
Jeżeli umiejscawiamy biblijny raj w międzyrzeczu Tygrysu i Eufratu, to tytoń tam nie rośnie. Pewnie dlatego nie mógł dać Ewie zapalić. Szkoda… sam lubię zajarać po “tych sprawach”.
Gratulacje i najszczersze wyrazy podziwu!
Och, miło, że tutaj wpadłaś, Aniu (pozwól, że tak skrócę Twój nick). Autora raduje każdy nowy czytelnik, a jak jeszcze ten chwali robotę, to serce rośnie i rośnie. Dzięki!
Miętus, masz potencjał. Dawaj dalej… Liczę na Ciebie. Będzie z Ciebie Autor!
Wicked, to jest dobre! Alternatywna rzeczywistość, znakomicie poprowadzona fabularnie, z dodatkiem elementów niesamowitych czy nadprzyrodzonych (jak to zwał – tak to zwał). Powolnie narastające napięcie, wciągająca akcja. Brawo!
Zasiadła przy biurku i jak gdyby nigdy nic zaczęła starannie układać leżące na nim papiery.
jak gdyby nigdy nic – przecinkami lub myślnikami bym to wydzielił.
Trzy drobne nieporadności językowe jeszcze wyłapałem, ale ogólnie – bardzo dobry tekst, zasługujący na bibliotekę, bez wątpienia!
Miętusie, tekst dobry i sprawnie napisany, chociaż widziałem bodaj trzy czy cztery problemy interpunkcyjne. Tylko pomysł oklepany i szablonowy, chłopie (!) – przygody pana na delegacji; dymający zostaje wydymany. Spodziewałem się dokładnie takiego twistera – może z tego powodu, że sam zastosowałem go w opowiadaniu Sen wampira. Tylko, że tam było to w formie dowcipu, a Ty tutaj – na poważnie…
Aaale, może marudzę… Ogólnie – całkiem nieźle.
Podziękuj swojemu Geniuszowi.
Nevaz, to pewnie jakieś dwie permutacje tego samego dowcipu. Często tak bywa…
Empatia, trzymałem kciuki, by Przemytnik trafił do biblioteki.
Może książę wymienił na inny egzemplarz w ramach reklamacji?
Parafrazując stare powiedzenie: mój rozporek jest moim królestwem!
Napisać film razem z podkładem muzycznym – to sztuka. Emelkali, jesteś sztukmistrzem! Widziałem scenę, słyszałem muzykę…
Trzy letnie miesiące spędzam na wsi. Wieś, którą odwiedzam, jak każde polskie sioło, ma swego wioskowego głupka. Zawsze komentujemy, że to chyba najszczęśliwszy człowiek świata.
Jakbym czytał zwierzenia mojego… Nawet wiekiem pasuje do bohatera opowieści. Bardzo, bardzo dobre… Mocne, nie przekracza jednak w żadnym miejscu granicy dobrego smaku. Coś jak w tym kawale, gdzie Mały się skarży, że jego pan woził go wczoraj całą noc, z góry na dół, ciemną i ciasną windą, aż w końcu zwymiotował. No, ale ten dowcip przekracza już granicę dobrego smaku.
Jedną literówkę widziałem:
Wyruszam na kolejna wyprawę życia.
Ja mam czas w niedziele. Eee, co tam… przeczytasz, jak znajdziesz chwilkę. Zresztą, i tak dopiero puszczę to po majówce, bo teraz to już jestem myślami nad jeziorem.
Fishu, mieszanka awanturniczej przygody obu nam pasuje, więc mam napisany fajny western. Muszę go jeszcze tylko trochę podszlifować. Jak się obrobię, to poprawię i puszczę.
Bo podobno wszyscy żyjemy w matriksie.
Losy, zdawałoby się już przegranej, bitwy odwróciły się zupełnie.
Przecinek postawiłbym po “się”. Ogólnie zdanie jakoś mi zgrzyta. Może tak: Zupełnie odwróciły się losy przegranej już, zdawałoby się, bitwy.
Psycho, powtórzę kolejny raz: odbieramy na podobnych falach. Może nie do końca pasuje mi Twoje Universum, bo wolę historie osadzone w naszym świecie, ale ogólnie znajduję u Cibie wszystko, co lubię: przygodę, przestrzeń, twardych bohaterów, walkę.
Bardzo fajna narracja i pomysł ze zróżnicowaniem technik narracyjnych. Dojrzała konstrukcja, świadcząca o wysokim poziomie i nietuzinkowości autora. Cała historia – ciekawa i wciągająca. Chociaż tekst dosyć trudny, nie powiem… Sporo postaci i egzotycznych imion, i jeszcze gwara śląska; całość wymaga skupienia i uwagi. Zapisuję to jednak na plus, zdecydowanie! Zbyt proste teksty rozczarowują.
Znakomicie, że opowiadanie trafiło do biblioteki. Z moim głosem się nie wyrobiłem… Zarobiony ostatnio jestem.
Czeka się przygoda! Chyba literówka…
Rozumiem, że chodziło o gównianą kampanię wyborczą…
Jest to taka sztuka sama w sobie.
Bardzo ładne, ale raczej dla siebie, niż z myślą o czytelniku.
Z takiego wielokropka w nawiasie ja się kiedyś tłumaczyłem. Widzę, że technika ta nie jest i innym obca.
Pomysł w tym jest, bez wątpienia! Odbieram to tak: świat staje się piękny, gdy nie widać jego ohydy i nie słychać o niej.
I tu powinny paść pytania o te barwne strony życia. W każdym razie – zmusza do refleksji. Oceniam wysoko, chociaż chyba zbyt krótka forma, by trafiła do biblioteki.
Adaś, bo i z krótkich spodenek wyrosłem.
Jeżeli jednak jesteśmy przy szkolnych dowcipach, to wskakuję na powrót w krótkie spodenki i obwieszczam, że ten mi się najbardziej podobał:
– Czy pan profesor lubi dzieci? – Pada pytanie przedstawiciela mediów, skierowane do słynnego wykładowcy wyższej uczelni.
– Bardzo! – nagabywany odpowiada. – Szczególnie siedemnastoletnie dziewczynki.
Eee, ale to pewnie dlatego, że stary już jestem.
To właśnie problem twórców fantastyki naukowej: rzeczywistość ich dogania. Rzeczywistość bywa bardziej nieprawdopodobna od fantazji.
I tyle… i aż… Mówimy tu jednym głosem.
Eee, ja już dawno wyrosłem ze szkolnej ławki.
Takie coś dla gadżeciaży…
Ale herezja!!!
Czytałem, czekałem na zakończenie… i się doczekałem. Finklo, to były słowa objawione…? Zresztą… każde słowo dobre, które krzyczy o poszanowanie życia. Widzę, że włączasz się do dyskusji polityczno-światopoglądowych. Dobrze! Włączasz się w Swoim, znakomitym stylu.
Końcówka pozostawia pole do interpretacji, albo ja dureń jestem. Niemniej, zaskakująca, myślałem bowiem w swojej naiwności, że Darek jakieś oko bioniczne wykombinuje. Ostatecznie to chyba trochę smutno się skończyło (przynajmniej dla sieroty); sam dałbym na końcu większą dawkę optymizmu. No, ale to tylko moje przemyślenia, a Twoje, przecież, opowiadanie. Bardzo dobre opowiadanie! Łezka mi się w oku zakręciła.
że upłynęło niewiele lat pomiędzy zajściem tych wydarzeniem a spisaniem ich przebiegu, lecz i to nie jest prawdą.
Wicked, rozdzieliłbym przecinkiem “ni stąd ni zowąd” oraz wydzielił przecinkami takie wtrącenia, jak: “w pizdu” i “jak zwykle”.
A… i to jeszcze mi zgrzytnęło:
skończy. W końcu Dobry Król
A generalnie – to bardzo fajne! Masz moralizatorskie zacięcie, co dobre, bo spod pióra twórców zawsze płynęły nauki moralne. Niech płyną…
Dzięki, Rooms!
To dosyć trudny tekst i taki miał być, z założenia. Właśnie raczej dla tych, którzy lubią, by autor zmuszał do wysiłku intelektualnego. Oczywiście, zgadzam się też z tymi Koleżankami i Kolegami, którzy szukają w literaturze więcej rozrywki: splatanie wątków, wprowadzanie sporej liczby postaci utrudnia odbiór. Ale przecież nie wszystko musi kręcić się wokół dostarczania czytelnikowi prostych emocji… warto chyba czasami dłużej poślęczeć nad tekstem…
Cieszę się, że ten klimat złapałaś, Rooms, bo to mi właśnie leżało na sercu.
Syfie, pewnie masz rację i odczucia czytelnika są bardzo ważne. Chodziło mi jednak o stworzenie gęstego klimatu w ograniczonej przestrzeni, stąd natłok wątków i imion.
Byłby to dobry początek czegoś większego. Na jakiś wstęp mi to bardziej wygląda. Ale generalnie to lubię taki język.
Mnie zbytnio nie rozśmieszyło, bo sam jestem bliski wieku, w którym powraca się do pampersów. Teraz raczej się martwię, kto będzie robił na moją emeryturę. I… czy z emerytury wysupłam na pampersy?
Śmieszne i świąteczne. Udane!
To bym poprawił:
Wieczorem, gdy już się wydawało, że wypełniłem już wszystkie punkty przewidziane na dziś,
Ciekawa koncepcja: samotność wszechbytu. Tylko… czy taki wszechorganiający umysł potrzebuje towarzystwa? Przykładamy do tego naszą miarę – miarę ludzi, u których ewolucja wytworzyła instynkt stadny, a w konsekwencji – stosunki spoleczne.
Widać, że tekst bardzo dobry, skoro inspiruje do dyskusji.
Wiesz… to taki przykład. Chodzi o to, by wyjaśnić “łatwość” tych spodni. No bo dziewczyna może być, faktycznie, łatwa. ale portki… Jakoś tak dziwnie brzmi.
Odpadam. Grałem tylko w Bonda, jakieś piętnaście lat temu, gdy mój stary koń był jeszcze małym synkiem.
Walę stereotypami…
Przydałyby się też jakieś spodnie; łatwiejsze do skrojenia niż proszek.
Ja bym tak napisał.
Spadam stąd, opuszczam strony
Strasznie jestem zarobiony
Reg jest niesamowita. Kurde, jak Ona to wszystko widzi…?
Rozumiem, że to parodia… Udana! Nie robię w parodiach, ale ta mi się podobała. Temat mi też podpasował.
Mam tylko problem z tymi grabiami: “w grabie”, czy “na grabie”?
Widziałbym to chyba w bibliotece…
Do tego piłem… między innymi.
Zrobiłbym to, gdybym nie wiedział na co je przeznaczysz.
Widziałam jak tam jest.
W tych zdaniach zabrakło mi przecinków.
Przydałyby się też jakieś spodnie, bo łatwiejsze niż proszek do prania.
Te “łatwiejsze spodnie” mi jakoś nie pasują.
Ogólnie to chyba niezłe. Młody jesteś, ładnie piszesz i masz potencjał. Temat do mnie jednak zupełnie nie przemawia, nie przepadam też za niedokończonymi historiami i stylem reporterskim (narracją w czasie teraźniejszym).
Olej to… Pisz dalej! Zawsze trafi się jakiś stary nudziarz, jak ja…
Kurde, tyle że dwa miejsca parkingowe jednocześnie to najczęściej kobitki zajmują. No, chyba że bohater był przedstawicielem handlowym.
A figlarze, a niecnoty!
Miecz, choć stary, do roboty
Kiedy tylko się przyłoży
Walczy do porannej zorzy
Gdyby której było mało…
Grządkę skopie, kawę wzburzy, zamiesza kakao
Miecz zbiera ofiary
Sam ofiarą…? Nie daj Boże!
Że zużyty już i stary…
Póki życia – go nie złożę
Na Łodzianki, Radomianki
Białe, czarne, małe, duże
Zawsze snadnie rusza w szranki
Dzielnie pnie się wciąż ku górze
Finklo, na żartach to się chyba znasz… Nawet na takich niewybrednych, koszarowych, jak wyżej… Prawda…?
Kuty miecz
Miecz sztywny, twardy
A i siepacz całkiem hardy
Miecz nie straszny
Rąk nie potnie
Kiedy go złożymy w pochwie
Finklo:
Ty masz łódkę
Ja – syrenkę
Więc podajmy sobie rękę
A ja, kurde, nic nie rozumiem.
Jednym słowem: komercja sięgnęła dna.
Dzięki temu mamy nasz herb. Warszawiacy, znaczy się, oczywiście.
Mogli razem coś wychlać. Fajne, przewrotne…
No, no – natchnienie, natchnienie. Co kolejny drabelek o rybkach – to lepszy.
Na, ale w wersji Fisha wyszedł biały wiersz. I to jeszcze z podwójnym dnem: filozoficzno-światopoglądowym. Poezja, panie, poezja…
Wychlałbym, nie powiem…
Czy pod rybkę, czy bez ryby, byle nam się lała
Nie ambrozja z gór Olimpu…
Gorzała! Gorzała!
Rybka lubi pływać
Ja nie lubię zmywać
Walę setę bez rolmopsa
Hej ha, hopa hopsa
Wiem, wiem… Otchłań chyba była…
Nie zrozumiałeś? Eee, nie przejmuj się… Faktycznie – miało być ambitne. Coś dla lubujących się w łamigłówkach i thrillerach psychologicznych. Kocham zabawy z narracją, konwencją i fabułą.
Chcesz pisać o głębinach… Bardzo dobry pomysł! Polecam. Świetna zabawa.
Dzięki za odwiedziny i komentarz.
Odpadam. Klasyka mi bardziej pasuje.
Zróbmy konkurs: krótka forma z rybką w tle. Fishu będzie jury, a Reg – naczelnym komentatorem.