- Opowiadanie: Finkla - Nagroda wojownika

Nagroda wojownika

Tekst przedstawia wizję autorki. Tylko i wyłącznie wyobrażenie, bardzo wątpię, że prawdziwe. Z całą pewnością nie jest moim zamiarem obrażanie czyichkolwiek uczuć religijnych.

 

Bardzo dziękuję Bemik za betę. Za wszelkie błędy odpowiadam ja i tylko ja.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Nagroda wojownika

Abdullah wchodzi we mnie mocno, szybko. Boli. Wszystko odbywa się tak, jak zapowiadały inne żony.

Nie odzywa się do mnie ani słowem. Zaspokaja swoje potrzeby, nie poświęcając mi nawet maleńkiego okrucha uwagi. Nie patrzy na mnie, w ogóle zamknął oczy i tylko dyszy mi prosto w twarz. Czy tak powinno się traktować oblubienicę?

Po dwóch, trzech minutach męczarni jest po wszystkim. Małżonek odwraca się do mnie plecami, nie zwracając uwagi na moje łzy i krew. Śpi? Nie powinien, ale trudno to rozpoznać. Odpoczywa.

A ja leżę na wznak, bojąc się ruszyć. W środku wszystko mnie boli, mam wrażenie, że włócznia Wybranego dokonała straszliwych zniszczeń. Nie tak wyobrażałam sobie pierwszą noc z mężem.

Łzy – teraz upokorzenia, nie bólu – nabrzmiewają w kącikach oczu. Jedna za drugą spływają po skroniach. Ale nie szlocham – ostrzegano mnie przed tym. Abdullah nie powinien usłyszeć, że zbliżenie mnie straszliwie rozczarowało. Wielkie, gorzko-słone krople bezdźwięcznie wsiąkają w moje czarne, błyszczące loki i równie połyskliwy jedwab okrywający małżeńskie łoże.

Czekam.

Wreszcie nadciąga. Kolejna fala bólu, nieporównanie silniejsza niż przy utracie dziewictwa. Dokładnie tak, jak zapowiadały kobiety. To błyskawicznie odrasta hymen. Gryzę pięści, aby nie wyć. Abdullah bardzo tego nie lubi.

W końcu cierpienie mija, gojenie się zakończyło. Znowu jestem idealna – młoda, piękna, nienaruszona i gotowa, by służyć mężowi.

Słyszę, jak ktoś cicho chrząka w korytarzu za drzwiami. To znak dla mnie – powinnam wstać i opuścić alkowę.

 

Następnej nocy wszystko się powtarza. Z pewnymi różnicami. Jest łatwiej, bo wiem, czego się spodziewać. Jest trudniej, bo wiem, czego się spodziewać.

 

Kilka kobiet oprowadza mnie po okolicach posiadłości Abdullaha. Pokazują bujne rośliny i ufne, łagodne zwierzęta. Właściwie na zewnątrz nie ma nic, co nie znajdowałoby się w pałacu lub ogrodach. W oddali majaczą mury majątków należących do sąsiadów naszego małżonka.

Zawsze tu panująca słoneczna pogoda, tak przyjemna obok szemrzącej fontanny, staje się istnym utrapieniem po zmienieniu zwiewnego stroju na pełną burkę. Pod zasłoną natychmiast robi się niesamowicie parno, przez gęstą siatkę na wysokości oczu wpada niewiele świeżego powietrza. Po minucie cała spływam potem. Po dwóch – kręci mi się w głowie od gorąca i duchoty.

Bez przerwy towarzyszy nam trzech rzezańców. Pilnują, abyśmy dochowały wierności mężowi. Jakby którakolwiek z nas miała ochotę na dodatkowe zbliżenia i wiążący się z nimi koszmarny ból!

 

Mieszka nas tu bardzo dużo. Jeszcze nie znam wszystkich. Hadisy twierdzą, że powinnam mieć siedemdziesiąt jeden towarzyszek, ale kiedy próbujemy w coś grać i dobierać się w pary, trójki lub czwórki, zawsze jedna z nas pozostaje samotna. Przeważnie ja, bo jeszcze nie zdążyłam zaprzyjaźnić się z kimkolwiek. Dziwne. Na pewno coś mi się pomyliło. A może któraś żona zawsze dyżuruje przy naszym mężu i stąd nieparzystość pozostałych?

Mimo tak licznych kobiet Abdullah każdej nocy wzywa do łoża właśnie mnie. Urok nowej zabawki.

A ja już nie mogę tego dłużej wytrzymać. Gdyby chociaż szepnął do mnie czułe słówko. Albo w ogóle się do mnie odezwał! Uśmiechnął. Pocałował… Ale nie. Szybkie, szorstkie pchnięcia i widok pleców Wybranego. Czuję się jak ręcznik, w który ktoś wyciera zbrukane palce, aby chwilę później odrzucić szmatkę ze wstrętem. Jedyne, co otrzymuję od małżonka, to nasienie i ból. Ból rozrywanej błony i męka zarastającej z powrotem. Noc w noc.

Tutaj żadna z nas nie miewa księżycowego krwawienia. Może dlatego, że księżyc nigdy nie gości na niebie. Jesteśmy wiecznie czyste i zawsze gotowe wypełniać wolę naszego pana. Odkąd pojawiłam się w pałacu męża, nie miałam ani jednej bezbolesnej, spokojnej nocy. Do tego jeszcze całkowite lekceważenie moich uczuć. Jakbym była poduszką, której nie powinno obchodzić, co się z nią dzieje i kto na niej leży.

Wybrany ani razu nie zwrócił się do mnie po imieniu. Pewnie w ogóle go nie zna. Ciekawe, w jaki sposób tłumaczy eunuchom, kogo mają przyprowadzić. „Tę nową”? Pytałam, ale nie odpowiedzieli. W ogóle trzebieńcy nie chcą ze mną rozmawiać. Mimo tłumu towarzyszek niedoli czuję się rozpaczliwie samotna. Och, rozumieją mnie doskonale, ale to ja dostarczam przyjemności Abdullahowi, nie one. Co on takiego we mnie widzi? Może i jestem piękniejsza od innych, ale jak długo mężczyzna może fascynować się jedną twarzą? Zwłaszcza, jeśli i tak na nią nie patrzy…

 

W końcu naprawdę już dłużej nie mogę. Którejś nocy po wypełnieniu obowiązków żony szepczę:

– Panie mój, pozwól mi jutro nie odwiedzać twojego łoża. Proszę. Nadmiar wody szkodzi wielbłądowi.

W odpowiedzi Abdullah każe mnie wychłostać.

Eunuch, który tego wieczoru pełni służbę za progiem alkowy, nie żałuje siły. Kolejne razy spadają na moje obnażone plecy. Świst i piekący ból. Jak struga wrzątku rozlewająca się po skórze. Świst i ból, świst i ból. Nawet nie próbuję milczeć. Rzezaniec w ogóle nie reaguje na moje wrzaski, jęki i błagania. Krzyczę mimo to, aż do ochrypnięcia. Ta męka przekracza wszystkie cierpienia, których dotychczas doznałam w pałacu.

Wreszcie kara dobiega końca. Ile ciosów dostałam? Dziesięć? Pięćdziesiąt? Nie wiem, nie liczyłam. Siepacz odnosi mnie na posłanie. Kładzie, nawet dość delikatnie. Szlocham, tym razem z ulgi. Nie mam dość siły, aby obrócić się na brzuch, więc tylko, leżąc na boku, zwijam się w bezradną, zapłakaną i półprzytomną z bólu kulkę.

Inne żony przestrzegały mnie, abym nie sugerowała naszemu mężowi, że powinności kobiety nie sprawiają mi radości, ale nie uwierzyłam. Jak mogłam być taka głupia?! Myślałam, że snują intrygi normalne w każdym wielkim haremie. Że wolą, abym to ja spędzała noce z naszym władcą, bo wtedy one mają spokój. Źle oceniałam towarzyszki niedoli.

 

Następnego wieczoru jest jeszcze gorzej niż zawsze; dochodzi ból pleców poranionych bambusowym prętem. Nie aż tak okrutny jak wczoraj – maść, którą posmarowały mnie przyjaciółki, bardzo pomogła – niemniej jednak dokuczliwy. Małżonek wydaje się w ogóle tego nie zauważać. Może nawet już zapomniał, że kazał ukarać utyskującą kobietę. Każde pchnięcie przesuwa mnie odrobinę po łożu. Dla mojej pociętej skóry nawet jedwab jest dzisiaj szorstki. Staram się wygiąć w łuk, aby nie dotykać skaleczeniami do pościeli, ale Abdullah dociska mnie swoim ciężarem, udaremniając wysiłki. Mogę tylko jak najmocniej zacisnąć zęby i pięści. Teraz nie wolno mi krzyczeć. Zrobię wszystko, byle tylko nie zasłużyć na kolejne cięgi.

 

Bardziej doświadczone kobiety twierdzą, że chłosta to najlżejsza z kar stosowanych w haremie i Abdullah musi mnie bardzo lubić.

Najgorszy wyrok to zajście w ciążę. Nasz małżonek, jeśli tylko zechce, może sprawić, że staniemy się brzemienne. Ale nienaruszony hymen bardzo komplikuje poród, a żadna z nas nie zna się na akuszerstwie. Abdullah też nie, to oczywiste. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale to prawda – w pałacu nie ma starych kobiet. Wszystkie mamy po trzydzieści trzy lata i żadnych doświadczeń z dzieckiem rosnącym pod sercem.

Bardzo zaskoczyło mnie, że nikt w posiadłości nie potrafi pomóc rodzącej. Rzezańcy przecież często znają się na medycynie. Przyjaciółki wyjaśniły, że mężczyźni, których brałam za eunuchów, to synowie naszego męża. Wcale nie zostali okaleczeni, ale i tak nie są zdolni do współżycia. Nie obdarzają kobiet uczuciami, szanują wyłącznie ojca, bez względu na wszystko pozostają wobec niego lojalni. Jeśli akurat nie wykonują poleceń Abdullaha, zabijają czas na potyczkach z synami sąsiadów. Trudno w to uwierzyć, ale w godzinę po opuszczeniu martwego ciała matki wyglądają na dojrzałych. Za to ich dusze nigdy nie dorastają. Jeżeli w ogóle posiadają dusze.

Po pałacu kręcą się setki mężczyzn. A każdy oznacza śmierć jednej kobiety i zesłanie kolejnej następnego ranka.

 

Wszystkie liczymy sobie po tyle samo lat, ale bardziej doświadczone żony pamiętają, w jakiej kolejności zjawiałyśmy się w haremie. Częściowo widać to w czarnych oczach – mam wrażenie, że z czasem spojrzenie nabiera głębi, jakby zza źrenic zerkała przyczajona mądrość. Postanawiam porozmawiać z najstarszą stażem hurysą. Jak należało oczekiwać, znajduję ją w ogrodzie, przy fontannie otoczonej krzewami róż. Fazila siedzi z zamkniętymi oczami, wsłuchana w rajską melodię szemrzącej wody. A może w śpiew licznych ptaków? Woń kwiatów upaja. To jeden z najbardziej uroczych zakątków w majątku naszego męża.

Podchodzę nieśmiało, kłaniam się uprzejmie i zaczynam:

– Dostojna Fazilo, czy mogłabyś podzielić się swoją mądrością z nowoprzybyłą?

– Pytaj, o co zechcesz, prześliczna Rasho.

– Czy Abdullah nas nienawidzi?

– Dlaczego tak sądzisz?

Pierwsza żona zaskakuje mnie tą ripostą. Jak to: dlaczego? Czyż mało dowodów otrzymała każda z nas? Nie godzi się traktować istoty, którą się choć trochę lubi, jak pobrudzonej szaty!

– Przecież wie, że nigdy nie przeżywamy porodu, a spójrz, ilu synów Wybranego spaceruje po ogrodzie nawet w tej chwili.

– Nie wszystkie kobiety zgadzają się ze mną, młoda Rasho, ale myślę, że nasz małżonek nie kontroluje swoich życzeń tak dobrze, jakby chciał.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Nie obrzuca się kamieniem drzew jałowych, lecz tylko te, z których strącić można owoce. Jestem tu od bardzo dawna, widziałam narodziny setek chłopców i śmierć setek kobiet. Zwykle były to najmilsze niewiasty spośród naszego grona, słodkie jak pierwszy łyk wody po powrocie z pustyni. Nie wydaje mi się, że ciąża to kara nakładana przez Abdullaha.

– Jak to? Kto więc decyduje o poczęciu syna?

– Och, nasz małżonek, oczywiście. Ale obawiam się, że nie robi tego świadomie. Jakby wystarczyła płocha myśl niczym rącza gazela przebiegająca przez głowę: „O! Ależ piękna ta czarnooka! Ciekawe, czy nasze dziecko byłoby równie urodziwe”. I staje się.

Koncepcja Fazili wręcz odbiera mi oddech na moment. Czy to możliwe?! Dopiero po dłuższej chwili mogę wyjąkać:

– Ale… w takim razie… dlaczego… no… W łożu, dlaczego wówczas nie obdarza nas pieszczotami? Nie zasypuje miłymi słówkami? Nawet nie zwraca się do swych żon po imieniu!

– Ach! Przecież dopóki nie patrzy na twoją twarz, nie może zamarzyć o synu równie pięknym jak ty. Dopóki nie pamięta twojego imienia, nie może zastanawiać się, czy dziecko Rashy zadawałoby równie wiele pytań…

Nigdy nie przyszło mi do głowy, że Abdullah swoją oschłością może próbować nas chronić.

– Dlaczego wobec tego co noc współżyje ze swymi żonami? – zadaję ostatnie pytanie.

– Tego nie wiem. Nigdy nie ośmieliłam się poruszyć tej kwestii z naszym panem. Może z jakiegoś powodu musi? Gdy wąż cię kocha, możesz go nosić jako naszyjnik, ale co ma czynić kochający wąż, który nie może przestać kąsać? Może to obowiązek Wybranego? Zauważ jednak, iż każdej nocy wzywa do alkowy tylko jedną żonę, nigdy więcej.

 

Mija wiele dni.

Mój pan i władca wreszcie przestaje żądać mojej obecności w łożu każdej nocy. Znudziłam mu się? Czy zaczęłam zbyt fascynować, aby pozostało to dla mnie bezpieczne?

Nie potrafię odpowiedzieć. Wiem jednak, że jeśli każdego wieczoru nie traci się dziewictwa z niekochanym mężczyzną, życie w raju staje się całkiem znośne.

 

Zaczynam się zastanawiać, dlaczego trafiłam do pałacu Abdullaha. Jakimi grzechami splamiłam się za życia? Rozmawiam o tym z przyjaciółkami.

Siedzimy przy niskim stoliku, popijamy kawę, pogryzamy ciasteczka pistacjowo-daktylowe. Wszystkie żony twierdzą, że pamięć o uczynkach popełnianych na ziemi wróci do mnie już wkrótce. Zazwyczaj w postaci snu, niekiedy snu na jawie. Bardzo rzadko ta wiedza pojawia się w umyśle jako nagle obudzone wspomnienia. Kobiety nie potrafią tylko orzec, kiedy należy się spodziewać poznania własnej przeszłości. Zdania są podzielone: po skończeniu ramadanu (którego tutaj nikt nie przestrzega, bo i czas trudno mierzyć, jeśli jeden dzień tak bardzo przypomina drugi), po roku albo po siedmiu miesiącach księżycowych, kiedy materialne ciało przestanie istnieć, kiedy bliscy wybaczą zmarłej winy… Wciąż padają nowe propozycje, aż rozmówczynie zaczynają się sprzeczać, coraz głośniej wypowiadając swoje argumenty.

– Dobrze, zostawmy to – mówię, aby zapobiec kłótni i interwencji synów Abdullaha. – Kim byłyście za życia? – zmieniam temat. – Salimo?

Zapytana odwraca wzrok, dolewa wszystkim kawy, chociaż wcale nie ma takiej potrzeby. Wreszcie odpowiada, ale właściwie wydaje się mówić do moich sandałów:

– Byłam… nieposłuszną żoną. Czytałam heretyckie książki, z zachodu, o tym, że nawet kobieta może czerpać radość ze współżycia. Dlatego teraz…

Któraś czarnooka syczy ostrzegawczo, inna trąca Salimę w łokieć, aby zamknąć paplające usta. Wszystkie rozglądamy się czujnie, nie mamy chęci na kolejną chłostę. Ale chyba żaden z naszych pasierbów nie usłyszał słów na zakazany temat.

– Unikamy tutaj opowieści o ziemskich błędach – zamyka dyskusję wysmukła Baszira, hurysa o najdłuższym stażu spośród zgromadzonych przy stoliku. – To przeszłość i nie da się jej już zmienić, więc po co rozdrapywać rany?

Wszystkie przyjaciółki wydają się poirytowane moim pytaniem, jakby zawstydzone. Nie rozumiem dlaczego. Przecież uniknęłyśmy kary.

– Przepraszam, nie chciałam nikogo urazić. Wybaczcie, proszę.

Ciekawi mnie moja ziemska przeszłość. Nie mogę się doczekać, kiedy ją poznam.

 

Jedna z kobiet odkryła, że jest w ciąży. To Inam, bardzo sympatyczna dziewczyna, dotychczas zawsze skora do uśmiechu. Chętnie pomagała mi w pierwszych dniach pobytu w pałacu. Harem zaczął kipieć od niespokojnych szeptów.

Może Fazila ma rację? Nie wyobrażam sobie, za co nasz małżonek chciałby ukarać Inam.

Jak wobec tego powinnam postępować? Zauważyłam, że oprócz mnie Wybrany wzywa do alkowy najbardziej opryskliwe, nieprzyjemne i leniwe kobiety. Te słodkie niczym baklawa i przyjemne jak zapach jaśminu noce zwykle spędzają w spokoju. Ale z cierni nie zbierzesz winogron – te same kobiety zachodzą w ciążę i umierają jako pierwsze. Trudny wybór.

 

Odkąd wieść o błogosławionym i przeklętym stanie Inam dotarła do Abdullaha, ten diametralnie zmienił swój stosunek do hurysy. Teraz poświęca brzemiennej mnóstwo czasu; codziennie spacerują razem po ogrodach, wspólnie jedzą posiłki. Nasz pan obsypuje matkę swego dziecka podarkami i pieszczotami, delikatnie gładzi pęczniejący brzuch, który za kilkanaście tygodni sprowadzi śmierć na swoją nosicielkę. Wybrany przy każdej okazji rozmawia ze skazaną żoną, zwraca się do niej po imieniu!

Pozostałe kobiety patrzą na to wszystko z mieszaniną zazdrości i współczucia, smutku i strachu.

Zastanawiam się, co skłania małżonka do takiej czułości. Wyrzuty sumienia? Perfidia? Chęć spełnienia ostatnich życzeń nieszczęsnej ciężarnej? Okazja, by pogawędzić z kimś, komu już nie może bardziej zaszkodzić?

 

Ostatniej nocy miałam sen. Nietypowy, inny niż wszystkie, które dotychczas nawiedzały mnie w pałacu mego męża. Widziałam broń; karabiny, amunicję, granatniki… We śnie miałam grube, silne i owłosione ręce, przymocowywałam sobie nimi materiały wybuchowe do brzucha. Czy to możliwe? Czy naprawdę byłam… byłem mudżahedinem? Nie, to nieprawda! Hadisy nie mogą kłamać!

Gdybym urodziła się mężczyzną i zmarła za wiarę, po śmierci czekałyby na mnie siedemdziesiąt dwie przepiękne hurysy. I koniec! Skoro tak nie jest, musiałam być krnąbrną żoną, nie słuchałam swego męża i nie okazywałam mu należytego szacunku! Może nawet sięgałam do zakazanych książek, jak czyniła to Samila. Na pewno nie byłam wojownikiem!

To tylko zły sen.

Koniec

Komentarze

Hej, laska, różne Twoje teksty czytałam, ale ten…

Kurde, zajefajny tekst. Powalający, zwłaszcza z uwagi na puentę. Cudny!

 

Tylko Ty mnie powiedz: gdzie szły hurysy po śmierci po śmierci?

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dzięki, Emelkali.

Cieszę się, że opko przypadło do gustu. Tak, puenta to ważna sprawa. :-)

Różne teksty… A pewnie. Wolałabyś wałkować w kółko ten sam? ;-)

Dokąd szły hurysy? Ha, mam swoją koncepcję, która nijak nie zmieściła się w tekście. Wyślę Ci PW.

Babska logika rządzi!

Ach, Finklo, czy nie obawiasz się publikować takiego tekstu? Internet nie zna granic. To opowiadanie jest zupełnie inne od tych, do których mnie przyzwyczaiłaś. Jakbym poznał dziś wieczorem zupełnie inną Finklę. Piękne, smutne i przejmujące opowiadanie o współczesnym człowieku i jego fałszywej ocenie świata. Zrobiłaś na mnie tym tekstem duże wrażenie. Pozdrawiam skonsternowany. Mam nadzieję, że nie będziesz musiała się ukrywać przed…

Masz rację, Ryszardzie. Trochę obaw miałam. Tego tekstu nie chciałabym ujrzeć na papierze, podpisanego imieniem i nazwiskiem. A Internet zapewnia nie tylko anonimowość (często złudną) – także bezmiar oceanu, w którym trudno znaleźć konkretną kropelkę, jeśli nie wie się, czego szukać.

Cóż, cieszę się z dużego wrażenia.

Babska logika rządzi!

Hmm… mam podobne odczucia co Ryszard. Tekst niepokojący i mocny. Przeczytałam z dużym zaciekawieniem.

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Hmmm. Może dopiszę coś w przedmowie, żeby nie podpadać nadmiernie…

Wiwi, dziękuję, że podzieliłaś się wrażeniami.

A czy prawdziwy? Nie mam pojęcia. :-)

Babska logika rządzi!

Świetny tekst!

 

Wszystko toczy się powoli i spokojnie, nie ma akcji i epickich starć, a jednak jest napięcie i autentyczne emocje. 

Najlepszy z Twoich tekstów. Jedna z perełek tego portalu.

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dzięki, Nazgulu.

Miło, że Ci się spodobało.

Autentyczne emocje? No to wreszcie się udało zagrać na tej nucie. Super. :-)

Nie, nie najlepszy. Ten ciągle jeszcze czeka na napisanie. ;-)

Babska logika rządzi!

Chciałoby się tak pisać. Oj, chciałoby się… ale póki co muszę się zadowolić swoim co najwyżej miernym poziomem. Może za parę lat szlifowania warsztatu… Może. 

 

Świetne opowiadanie. Z początku bałem się, że to kolejny tekst prawiący o udrękach płci pięknej, tylko ładnie napisany. Ale kiedy w połowie historii zrozumiałem, o czym tak właściwie czytam, mój szacunek dla opowiadania wzrósł kilkukrotnie, by zostać przypieczętowany naprawdę niebanalnym zakończeniem. 

 

Pozdrawiam :-)

Dokładam biblioteczkę. I oczywiście, że nie jest to najlepszy tekst Finkli – bo najlepszy zostanie wydrukowany i dostanie parę nagród :-)

Ale jest rzeczywiście inny i na swój spokojno-leniwy sposób wciągający. I chyba u Finkli zaczyna pękać skorupka i wypływają wreszcie… uczucia. Odnoszę wrażenie, że ten temat ją poruszył i sprawił, że dała upust (może trochę przesadzam z tym upustem) – pozwoliła wyciurkać swoim emocjom. W porównaniu do “Wędrówki emocji” – niebo a ziemia.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jacku, dziękuję.

Chciałoby się? To trenuj. Nikt nie broni. Niedługo dotrę do Twojego tekstu. Możliwe, że go skrytykuję. Jeśli to zrobię, to pamiętaj, że to tylko po to, żeby pokazać Ci błędy. Bo te widocznie zdecydowanie łatwiej poprawić. ;-)

Cieszy mnie Twój opis wrażeń. Właśnie tak to sobie zaplanowałam, ze stopniowo rodzącym się zrozumieniem. Miło, że wyszło dobrze. :-)

Babska logika rządzi!

O, i Bemik się wpisała.

Dzięki za wiarę we mnie. To miłe.

A jeśli o uczucia Finkli chodzi… Nie prowokuj z tym pęknięciem, bo zacementuję. ;-) No dobrze – porusza mnie przemoc. I dałam temu upust. Ale czy od razu trzeba mieszać to rozmowy emocje? Cholera, nie mam pojęcia. To wciąż terra incognita.

Niebo? No pewnie! Tylko czym ono właściwie jest? ;-)

Babska logika rządzi!

Świetny tekst. Przewrotny, klimatyczny, odważny i poruszający.

High five w Bibliotekę

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

No, ja tam w moim niebie nie oczekiwałabym 72 hurys. Jedna, no góra dwie wystarczą, do tego jakiś młodzieniec przystojny (ale ślepy, żeby na starą babę nie patrzył), ciepełko i żeby ktoś posprzątał i ugotował… Rozmarzyłam się.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Alex, dzięki. :-)

Fajnie, że znalazłaś aż tyle zalet.

 

Bemik, interesująca wizja. Dobra, nie będę wnikać, po co Ci te dwie hurysy. Ale dlaczego od razu starą babę?! Może koncepcja wiecznych trzydziestu trzech lat nie jest wcale głupia…

Babska logika rządzi!

Tak, udało się. Też uważam, że tekst jest świetny. Brawo!

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Finklo, ja Ci te hurysy mogę wyjaśnić. W życiu po życiu chciałabym (oprócz zwykłych rzeczy) spróbować tego, czego nie próbowałam w normalnym życiu. To byłoby interesujące doświadczenie. A jak mogłabym mieć jedną hurysę, to czemu nie dwie? Podobno trójkąty są fajne. Nie wiem, nie próbowałam. A może młodzieniec też by do nas dołączył?wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dziękuję, Jerohu. :-)

Sami zadowoleni Czytelnicy? To zaczyna być niepokojące… Kiedy wreszcie zjawi się ktoś, kto skrytykuje?

Babska logika rządzi!

Bemik, ach, żeby życie miało smaczek… No, właśnie coś takiego podejrzewałam, ale wstydziłam się zapytać. ;-)

Taaaak, geometria kryje w sobie wiele radości i niespodzianek. ;-)

Babska logika rządzi!

Przedmówcy sporo porównywali do poprzednich Twoich tekstów. Ja (niestety!) nie czytałam ich wiele, bo dopiero od niedawna bywam tu częściej i aktywniej, także punkt odniesienia mam mniej solidny, ale muszę powiedzieć, że po takim np “Deceleratorze entropii” spodziewałam się porządnego i wciągającego tekstu – ale na pewno nie tak subtelnego, kobiecego, intymnego… 

 

Sami zadowoleni Czytelnicy? To zaczyna być niepokojące… Kiedy wreszcie zjawi się ktoś, kto skrytykuje?

Teraz!

No dobra… Żartowałem. Naprawdę świetny tekst z pomysłowym finałem. Tytuł także bardzo dobrze współgra z zakończeniem. To wplatanie porzekadeł przypomniało mi tekst “Luka”.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dziękuję, Werweno.

Cóż, o czymś trzeba napisać w komentarzu. ;-) Niezłym pomysłem jest właśnie takie porównanie. To też wiele daje autorowi – co się poprawiło, co ciągle pozostaje w kolejce do doszlifowania…

Wiesz, braki można nadrobić. ;-)

Próbuję pisać różne rzeczy, nie zamykać się w jednej tematyce. Żeby nie było nudno… Ale mam wrażenie, że osiągnęłam jakiś nowy stopień wtajemniczenia. Oby teraz tylko z niego nie spaść. :-)

Babska logika rządzi!

Dzięki, Szyszkowy.

A już myślałam! Jeszcze nie, jeszcze nie…

Tak, zastosowałam ten sam trick z przysłowiami. Pozwala na dodanie odrobiny egzotyki do tekstu. W końcu przysłowia są mądrością narodów i każdy naród ma swoje przemyślenia i obserwacje.

 

Edit: Ale żeby tak dobrze pamiętać (nie swój) tekst sprzed bodajże półtora roku? Zaimponowałeś mi, nawet jeśli czytałeś stosunkowo niedawno.

Babska logika rządzi!

No to ja też Cię zawiodę, bo jestem kolejnym nie-niezadowolonym czytelnikiem :p

Oryginalna tematyka, w sumie chyba nie czytałam jeszcze niczego w tym stylu. Już początek mocny, choć dopiero potem, gdy zmienia się perspektywa, całość nabiera pełnego wymiaru i tekst staje się czymś więcej, niż się spodziewało. A sama końcówka… cóż, gorzka. Podobało mi się.

Dziękuję, Teyami.

Trudno, czekam dalej. ;-)

Och, opowieści o niebie było już mnóstwo. To Dante zaczął, proszę pani! A przynajmniej nic wcześniejszego podpisanego przez autora nie kojarzę. Ja tylko zajrzałam pod podszewkę innego, nieco egzotycznego raju…

Miło, że się spodobało. :-)

Babska logika rządzi!

Nie, nie, ja nie mówię, że o niebie! Mi właśnie chodziło bardziej o tę pierwszą część, przy której mogłoby pozostać opowiadanie, gdyby nie poszło w stronę, w którą poszło :D Chociaż to raczej kwestia tego, że sama raczej nie interesowałam się tą tematyką. A zresztą niech będzie, że chodziło mi o połączenie obu wątków. Dobra, kończę się tłumaczyć, bo zagmatwałam jeszcze bardziej. Ważne, że wrażenie pozytywne :)

Fifi, myślę, że to jest ten moment; ten właśnie tekst, który nie doczeka się krytyki. Bo i nie ma co krytykować. Nie powiem, że to najlepsze ze znanych mi Twoich opowiadań, bo jest zbyt inne, by je w ogóle porównywać.

Tak, napisałaś teks piękny i nacechowany emocjami. Udało Ci się, i to w naprawdę mistrzowskim stylu.

Aż żal, że nie zdążyłem z Biblioteką. Na szczęście są jeszcze piórka. Pytanie tylko, czy rozsławianie tego opowiadania nie będzie aby niedźwiedzią przysługą…?

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Teyami, czyli już początek oryginalny, a potem jeszcze zakręt w niespodziewanym kierunku? Miło mi, że tak odbierasz opowiadanie.

Cieniu, co taki krótki komentarz? Czyżby słów Ci brakło? No, to dopiero byłaby wiekopomna chwila.

Oj tam, muszą pojawić się niezadowoleni. Jeszcze się taki nie narodził…, pamiętasz? A ja przyszłam na świat jakiś czas temu.

Nie wiem, jaką przysługą będzie rozsławianie opowiadania, ale to piękny dylemat. :-)

Babska logika rządzi!

Nie, nie zabrakło mi słów. Ale czy warto się rozdrabniać i mówić o detalach, kiedy z czystym sumieniem można powiedzieć, że w opowiadaniu podobało mi się wszystko? Dobra, warto, jakem Cień. I niech będzie z uszczerbkiem na moim czasie. Nie będę Ci go skąpił.

 

Po pierwsze, pomysł. Komentarz wcześniej u Corcorana napisałem o miażdżeniu mnie tekstem i teraz nieco wzdrygam się przed plagiatowaniem samego siebie. Niemniej jest to dziwna noc i nic na to nie poradzę. Pomysł mnie zmiażdżył oryginalnością, prostotą i odwagą (choć tej ostatniej i mnie raczej nie zabraknie, kiedy skończę wreszcie Urban Legends i zacznę się zastanawiać, co z tym tekstem zrobić).

Nie tylko samo spojrzenie na Raj z perspektywy Hurys – rzecz jak dotąd dla mnie zupełnie niespotykana, co, jak się tak zastanowić, coraz bardziej i bardziej dziwi (dlaczego, do cholery nikt na to nie wpadł? Dlaczego JA na to nie wpadłem? Przecież to taki wdzięczny temat…) – jest tutaj powodem mojego zachwytu. Wizja, w której to, co dla dzielnego wojownika jest rajem (moim zdaniem przereklamowanym), dla dziewic jest piekłem, mieni mi się kwintesencją przewrotnego geniuszu. A potem jest już tylko ciekawiej. Sobiepanek w swoim Edenie tak naprawdę nie ma szans na prawdziwe szczęście – KLIK!, kolejny Wielki Przewrót – i nagle z podłego dzikusa przeobraża się, w oczach nie tylko bohaterki, ale także i czytelnika, w dobrego, troskliwego, porządnego człowieka, który kosztem własnych uczuć i pragnień stara się chronić ukochane kobiety. A więc w Ofiarę. No i zakończenie – KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!…

A wszystko napisane z niesamowitą głębią, wyczuciem i wrażliwością. Jako facet powinienem się krzywić na takie “babskie pitu pitu”, ale w tym wypadku nie umiem. Ni chu chu…

Zresztą przed chwilą – i tu znów zerkamy na “Strachy” Mistrza Corcorana – przyznałem się do tego, że lubię bajki. Więc co mi już teraz za różnica, czy pogrążę się po krocze czy po tyłek?

Ergo – Fifi w takim wydaniu podoba mi się nazdzwyczajnie. I nie chodzi o to, że kiedy stoisz o te kilka stopni wyżej niż do tej pory, łatwiej Ci zerknąć pod spódnicę, bynajmniej. ;)

Mam tylko nadzieję, że w tym wypadku Lepsze nie okaże się wrogiem Świetnego i jakoś uda Ci się wkomponować Nową Finklę w Starą, względnie odwrotnie. W każdym razie chodzi o to, że żal by było, gdybyś odcięła się od własnych korzeni. I nie, nie zakładam takiej opcji, nawet hipotetycznie. To byłby absurd. Niemniej “noc jest ciemna i pełna strachów” /G. Martin/.

 

Ha!

Wiem!

Mam!

Haha!

 

Już wiem jaki jest mankament tego tekstu. Wiem, co mnie w nim wkurza i drażni. Normalnie leżysz i kwiczysz!

Wadą Twojego opowiadania jest to, że – ZNOWU – nie znalazłem w nim żadnych błędów. Nawet jednego zbłąkanego przecinka, nic!

 

Ale poczekaj, ja Cię jeszcze dopadnę!

 

Peace!

 

 

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Przewrotne, dobrze skomponowane, a przy tym – przejmujące, bo ni to kara, ni nagroda, czyściec raczej… Wprawdzie od siedemdziesięciu jeden przeczuwałem, gdzie nas zabrałaś, ale nie umniejszyło to w żadnym stopniu przyjemności z lektury. 

 

Poruszasz kilka spraw naraz: ubezwłasnowolnienie kobiet w konkretnym, radykalnym religijnie odłamie islamu, przemoc fizyczną i psychiczną, fałszywe wyobrażenie raju oraz świata, wreszcie fanatyzm. Jeżeli dobrze zrozumiałem, główno bohaterko albo jest po przemianie wewnętrznej i ze wstydem odkrywa przeszłość, a następnie odcina się od niej świadomie, albo brnie w swoim stereotypie aż do wyparcia prawdy. Doprawdy, trudno mi wybrać.

 

Brutalnie przeprowadziłaś projekcję przemocy rodzącej przemoc na poród bezdusznych, który zabija matkę. Dławiący emocje mur, wznoszony przez Abdullaha, czy to z obojętności czy z miłości i troski, wyrządza więcej krzywd niż pożytku. Wreszcie dotknęłaś czegoś, przy czym na chwil wyszłaś ze skorupy – coś czuć :-)

 

Podoba mi się ponury żart, jakim okazuje się obiecywana przez mułłów nagroda, niejednoznaczność motywów Abdullaha, obsadzenie mężczyzny w innej,  w radykalnym islamie służebnej roli, opis obojętnego emocjonalnie seksu, będącego – przez ból i upokorzenie – częścią lekcji i tortury zarazem.

 

Nie podoba mi się przejście od “innych kobiet” do przyjaciółek – i tylko to. No, może rzeczywiście dla kobiet “przyjaciółka” oznacza co innego.

 

Motyw “nieoczekiwanej zamiany miejsc” wykorzystałaś dobrze i bez dryfowania na manowce antyreligijnej retoryki, chociaż i tak najpewniej zaraz ktoś okrzyknie cię islamofobem. Ale taki tekst właśnie, jak uważam, należy bez strachu podpisać nazwiskiem – rozumiem oczywiście decyzję o publikacji w sieci, ale czy to nie właśnie strach przed wyjściem ze strefy komfortu, obawa przed reakcją radykałów i otoczenia…?

Ósmy strach dorosłego Piotrusia, przed swobodą wypowiedzi, to zaiste tryumf terroryzmu i przemocy.

 

A dla równowagi dodam, że jestem ciekawy historii fundamentalnego chrześcijanina, współczesnego, jego przemocy, być może kibicowania Widzewowi i wizyty w czyśccu lub niebie, było nie było, żydowskiego boga. :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki, Chłopaki!

Oj, Cieniu, żartowałam. Wcale nie chciałam robić zamachu na Twój czas.

Nie wiem, czy nikt jeszcze nie wpadł na taką perspektywę. Pewnie już tak. Ale zgodzę się, że temat mało wyeksploatowany. No, tak już jest, że z innego punktu widzenia można zaobserwować takie rzeczy, o których dotychczas w ogóle się nie myślało. Wleziesz w jakiś nieuczęszczany zakątek, zobaczysz cuda, że dech zapiera. Obrócisz głowę o kilkanaście stopni w lewo – a tu tęcza nad wodospadem. W prawo – przepaść. I piękno, i straszno. Tylko trzeba się tam wgramolić.

Ależ lubienie bajek nikogo nie pogrąża! Wiem, bo sama lubię. ;-)

Tak, podobno nogi mam ładne. ;-)

Spoko, od korzeni się nie odcinam. Raczej boję się, że na obecnym poziomie mogę się nie utrzymać. Bo… sama do końca nie wiem, w jaki sposób osiągnęłam ten ogólnie wychwalany efekt.

Ale poczekaj, ja Cię jeszcze dopadnę!

I co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? ;-)

 

Psycho, dobrze kombinujesz.

Chciałam, żeby czytelnik powolutku orientował się, do jakiego świata go zabrałam. Miałam nadzieję, że przy odradzającym się dziewictwie jeszcze nikt, właśnie dopiero przy magicznej liczbie pierwsze dociekliwe ludki. Gratuluję miejsca w czołówce. :-)

Widzisz kilka poruszonych problemów. Cóż to tylko odpowiedź na jedno, bardzo proste pytanie: “A co byś zrobił, gdybyś…?”.

Jeżeli dobrze zrozumiałem, główno bohaterko albo jest po przemianie wewnętrznej i ze wstydem odkrywa przeszłość, a następnie odcina się od niej świadomie, albo brnie w swoim stereotypie aż do wyparcia prawdy.

Nieźle zrozumiałeś. Weź jeszcze pod uwagę, że bohatero dopiero zaczęło odkrywać własną przeszłość. To pierwsza, żywiołowa reakcja. Co będzie później? Ha!

Nie podoba mi się przejście od “innych kobiet” do przyjaciółek – i tylko to. No, może rzeczywiście dla kobiet “przyjaciółka” oznacza co innego.

O! A jak to pojęcie rozumieją mężczyźni? Zauważ, że “przyjaciółki” po raz pierwszy pojawia się w kontekście maści, którą posmarowały jej plecy po chłoście. Jeśli specyfik pomógł i zmniejszył ból, to jak tu nie polubić kogoś, kto go zaaplikował? Chodziło mi o “przyjaźń” w podstawowym, wzniosłym i czystym znaczeniu.

Islamofobem się zdecydowanie nie czuję. Islamofobką też nie. Za to fanatycy wszelkich maści – no, tych nie lubię. Jeśli są uzbrojeni (czyli wyposażeni w broń groźniejszą niż torebka), to owszem – boję się.

A dla równowagi dodam, że jestem ciekawy historii fundamentalnego chrześcijanina, współczesnego, jego przemocy, być może kibicowania Widzewowi i wizyty w czyśccu lub niebie, było nie było, żydowskiego boga. :-)

To jak już wymyślisz coś ciekawego, to pisz, pisz. Ale miałam wrażenie (i chyba nie jestem w nim odosobniona), że u Dantego części o czyśćcu i niebie są raczej nudne. A postać Beatrycze… Hmmm, ja bym z taką zołzą nie wytrzymała.

Babska logika rządzi!

Hameryki to ja tutaj nie odkryję ; ) To bardzo dobry tekst jest. Ale najważniejsze to – dobry pomysł na historię. To podstawa. Tu to zagrało. Pozdrawiam serdecznie. Tradycyjnie – Ciebie i Łódź : )

...always look on the bright side of life ; )

Ja i Łódź dziękujemy Jackowi i Radomiowi. ;-)

Miło, że Ci się pomysł i tekst spodobał.

Babska logika rządzi!

Komunikat numer 001: przeczytałem.

Komunikat numer 002: nie mam nic do dodania, bo wszystko zostało napisane wcześniej.

Potwierdzam odbiór komunikatów, sztuk dwie.

 

PS. Ech, nie mogłeś przeczytać zanim wszystko zostało napisane?

Babska logika rządzi!

Finklo, mnie też się bardzo podoba :-)

 

Nurtuje mnie jedno – dlaczego hurysy boją się śmierci, skoro to, co przeżywają, jest w zasadzie karą? (takie jest moje odczytanie)

Nie mogłem. Dopiero dzisiaj rano pożegnałem gości nie w porę… :-(

Na szczęście to mniejsze nieszczęście od zeszłorocznych. :-)

Lolu, miło, że Ci się spodobało.

Dobre pytanie. :-) Ale czy nie znasz ludzi, którzy nie są szczęśliwi, a mimo to nie pchają się do samobójstwa? Poza tym, jeśli tylko Abdullah nie wzywa żony do sypialni każdej nocy, to w raju da się wytrzymać. ;-)

 

Adamie, no dobrze – jesteś usprawiedliwiony. I oby nieszczęścia były coraz mniejsze.

Babska logika rządzi!

Hmm… w zasadzie tak. Jakoś sobie założyłam, że w takim raju-za-karę wszystko działa inaczej, więc i własną śmierć można postrzegać jako bardzo pożądaną rzecz ;-)

Hmmm. Pewnie można. A raczej można by było, gdyby człowiek wiedział, co dalej. Bo ta niepewność… Chyba zwykle lepszy jest znany strach.

 

Edit: No i kobiety wiedzą, jak wygląda śmierć podczas skomplikowanego porodu. Widać nie jest to obrazek zachęcający do pójścia w ślady.

Babska logika rządzi!

I co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? ;-)

Jak to co? Flaszencja na stół i:

Wypijmy za błędy…

I nie martw się – z drabinki już nie spadniesz, ślicznych nóg nie połamiesz. Takich rzeczy wcale nie trzeba rozumieć, żeby działały. I są raczej niezbywalne. A reszta to już praktyka.

 

Fishu jak zwykle pojechał twardo po bandzie. Ja specjalnie starałem się nie wgłębiać w religijne i kulturowe aspekty opowiadania, co najwyżej lekkim misiem zaznaczając własną opinię o poprawności politycznej i długim cieniu padającym na wolność słowa w dzisiejszych czasach, a ten – DAWAAAJ! i wali jak z panzerfausta… No cóż, chwała mu za to, zwłaszcza, że ma rację.

 

Co do tego, kiedy rozpoznałem miejsce akcji, dokładnie orzec nie umiem, ale też gdzieś w okolicach siedemdziesięciu dziewic. Tak więc, mimo ich imponującej ich liczbie, dojście w odpowiednim momencie nie jest wcale takie trudne.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Czekaj, czekaj. Chcesz mi wmówić, że za każdy zabłąkany przecinek, który znajdziesz, mam stawiać flaszkę? Niedoczekanie! ;-)

No nie wiem, ziarno trafiające się ślepej kurze raczej do niezbywalnych nie należy. Może tak być, że nazajutrz już go kura nie znajdzie w tym samym miejscu…

Ano, Psycho się nie krępował. Z niego już taki luzak jest. ;-)

Czyli siedemdziesiąt (z hakiem) dziewic to znany motyw? W odróżnieniu od odnawialnego dziewictwa i syna dojrzewającego w godzinę? Cóż, ładna liczba, robi wrażenie…

Babska logika rządzi!

Znany, znany… Fakt, gdzieś tam spotkałem się z liczbami innymi, z trzydziestoma bodajże, albo coś koło tego, ale siedemdziesiąt dwie to najpowszechniej spotykane.

Odnawialne dziewictwo jest tak specyficznym elementem, że nie potrzeba wymieniać liczby, natychmiast wiadomo, co, kto, gdzie i jak… :-) Dlaczego – też, ale o tym się nie mówi.

W sumie mogłabym się rozpisać, ale po co? Wszystko zostało już powiedziane. Ograniczę się tylko do: kurczę, mocne. Naprawdę mocne.

 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Bardzo, bardzo, bardzo interesująca, przewrotna… i okrutna wizja raju, który jest piekłem i nagrody, która jest karą. Jak Ty wpadasz na TAKIE pomysły?:) A swoją drogą… należałoby się tym wszystkim fanatykom:(

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

Czyli Adam zorientował się najszybciej, tylko nie chciał się chwalić.

Siedemdziesiąt dwa to ładna liczba, wygodnie się dzieli. Kobitki mogą sobie zorganizować zawody w siatkówkę, futbol australijski, hokej, polo…

 

Gravel, dzięki. Może jednak nie wszystko już przedpiścy wyłuszczyli?

Babska logika rządzi!

Dzięki, Sfunie. Fajnie, że się spodobało.

No, pomysły jakoś same przychodzą. W tym przypadku zaczęło się od pytania: “Ciekawe, co czuje jedna z tych hurys”… A dalej samo poszło.

Babska logika rządzi!

Dobra, to może tak: podobało mi się takie poprowadzenie postaci Abdullaha, że czytelnik w trakcie czytania zmienia całkowicie swój sposób myślenia o nim. Przejście od “głównego złego” do postaci w gruncie rzeczy emocjonalnie poplątanej (geez, co za chaos) moim zdaniem wyszło Ci świetnie.

I ironia całej sytuacji jest cudna w swojej goryczy. Przyznam się (może ze wstydem troszkę), że dałam się porwać opowieści, więc końcowy twist przyjemnie (jeśli można w kontekście tekstu użyć tego słowa) mnie zaskoczył. A czemu waham się przed użyciem słowa “przyjemnie”? Ano, bo to tekst ciężki i jakkolwiek świetnie napisany – porusza trudne tematy. Nie utula na dobranoc i nie głaszcze po czytelniczej główce.

 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

O, widzisz – jak się ładnie poprosi/ podpuści, to można i z tych zupełnie zgodnych z przedpiścami coś wydusić (czy AdamKB to czyta? ;-) ). Dzięki. :-)

Taaak, pomysł, żeby Czytelnikowi zamotać ze spojrzeniem na Abdullaha też mi się podobał. Bardzo się cieszę, że nie tylko mi.

Ależ nie ma się czego wstydzić! Robiłam, co umiałam, żeby porwać, a nawet ścisnąć za jaja (jak kto ma, ale w okolicy Wielkanocy, powinno się znaleźć mnóstwo takich szczęśliwych posiadaczy).

Owszem, poruszyłam kilka trudnych tematów. Ale żeby tak całkiem nie pogłaskać, to nie. Trochę jak w bajce o Czerwonym Kapturku; Wilk porządnie obrywa, ale hmmm, zapracował sobie na to.

Babska logika rządzi!

Luzaka to się na postronku prowadzi, czasem objuczonego :-)

Hurysy to chyba najbardziej upowszechniony przez media, po 2001 roku,  element raju mudżahedinów.

 

To jak już wymyślisz coś ciekawego, to pisz, pisz.

Ja się fundamentalistów Widzewa nie tykam ;-) Twoje miasto – sama pisz :-D

 

Cieniu, lubię wejścia (z) frontowymi drzwiami, taka ot, słabostka do efekciarstwa ;-) Tym niemniej, akurat do tego gruchnięcia Finkla postanowiła się już nie odnosić – pewnie, spryciula, w głębokim bunkrze siedzi ;-)

 

Finklo, jak nie wiesz, jak ten efekt osiagnęłaś, to właśnie nabiłaś level i zyskałaś skilla “czuj +1” :-) O to chodzi :-)

 

A z islamofobią polem do bezrefleksyjnych hejterów wszelkiej maści, ulegającym zawsze pierwszemu pozorowi.

 

No, to jeszcze raz podziw i szacunek – przy tematach wiary trudno złapać pewne wyważenie, tobie udało się świetnie. Wzorem Jajca westchnę tylko, że chyba spaliłaś sobie kontrowersyjną publikację… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Faktycznie, Ryba nijak nie nadaje się na postronek. Za śliski. ;-p

Ja się fundamentalistów Widzewa nie tykam ;-) Twoje miasto – sama pisz :-D

Ojojoj… Kiedy piłka nożna wydaje mi się taka nieciekawa. A w Twoim mieście nie ma żadnego klubu sportowego?

No właśnie nie mam do dyspozycji porządnego bunkra i wolałabym, żeby żaden fanatyk do mnie nie strzelał. Dlatego nie wiem, czy zdecydowałabym się na publikację. Po raz kolejny – reakcja Odbiorców mocno mnie zaskoczyła. Nieprzewidywalni jesteście i tyle!

Udało się świetnie wyważyć cholernie drażliwy temat? Teraz boję się coś zepsuć i otworzyć usta. ;-)

Cudem osiągnięty efekt – pamiętaj, że jeszcze Bemik pomagała. Ona to umie. :-)

Babska logika rządzi!

Och, o tym właśnie mówię, obawa kpiarska, ale jest. Smutne to. 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Smutne. Ale co można zrobić? Wytłumaczysz? Nie da się. Prewencyjnie zabijesz? Skutek przeciwny do zamierzonego i zwielokrotniony. Zamkniesz w odpowiednim zakładzie? Podobnie…

Babska logika rządzi!

Bemik pomagała, ale – nie umniejszając jej w niczym – opowiadanie napisałaś Ty.

 

Ja się tam o Hurysach dowiadywałem od Karola Maya i to jeszcze przed WTC.

 

Islamofobia… Jak staram się unikać szufladkowania i ulegania stereotypom, tak w tym wypadku – ciężko… W końcu te wszystkie informacje płynące z całego świata o tym, jak Muzułmanie “kolonizują” nasz świat i obracają go na swój obraz i podobieństwo, te wszystkie doniesienia o zamachach, jak ostatnio we Francji albo w wielkiej Brytanii, kiedy zamordowali tego żołnierza, zakazanie publicznego wyznania Islamu w Japonii, jako “religii nawołującej do nienawiści” i całkowity zakaz wyznania go w Angoli… Skądś to wszystko się bierze i głupotą byłoby bagatelizować czy wręcz ignorować problem. Ale nie chcę wszczynać debaty na ten temat, a jedynie zauważyć, że nie można wykluczyć, iż ten tekst naprawdę stanowi dla Fifi i ładu publicznego swoiste zagrożenie. Ja nie dopatruję się w opowiadaniu żadnej obrazy dla Islamu, ale wiele osób może się poczuć przedstawioną wizją, bardziej niż dotkniętych.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Przeczytałem, choć to nie moje klimaty. Gratuluję, bo tekst bardzo dobrze napisany, ale to już wiadomo. Rzeczywiście niewiele jest do dodania w kwestii zachwalania. Muszę jednak dodać, że opowiadanie ma – jak dla mnie – potężną wadę: powiela stereotyp i przez to może nakręcać nieporozumienia. I nawet przestaje być ważna przedmowa. Z tego powodu nie przypadł mi do gustu, a nawet więcej, ale być może dlatego też, że nie mój klimat. Zdecydowanie wolę “Decelerator Entropii” ;)

Pozdrawiam.

Cieniu, to jeszcze gorzej działa. Pierwszy przeczyta, trochę się wkurzy, ale niegroźnie – ot, jak ktoś bluzgający pod nosem na głupie pomysły prezydenta/ premiera/ parlamentu/ monarchy.* Ale na tyle, że pokaże tekst znajomemu. Razem trochę pomarudzą i się rozejdą w spokoju. Znajomy opowie kumplowi, akcentując to, co go najbardziej denerwowało. I tak dalej. Enty dojdzie do wniosku, że tekst (którego w życiu na oczy nie widział) wyśmiewa Mahometa i podważa wszystko, co święte. Napisze o tym w blogu. I dopiero jego czytelnicy zaczną zwoływać kumpli…

 

* Niepotrzebne skreślić.

Babska logika rządzi!

Blackburnie, dziękuję.

No, jest pierwszy niezadowolony. Ja wiedziałam, że tak będzie. ;-)

Hmmm. Nie czuję się winna powielania stereotypu. Owszem, takie fragmenty w tekście zamieściłam, ale one czemuś służą. Niemniej jednak masz niezbywalne prawo do własnej opinii. :-) Fajnie, że chciałeś się nią podzielić.

Ale możliwe, że różne fragmenty uznajemy za ten omawiany stereotyp i obydwoje mamy rację.

Babska logika rządzi!

devil

Znam ludzi tak głęboko religijnych, że przeszliby wysoko ponad czerwoną kreskę bez niczyjej zachęty. Co prawda nie są to Mudżahedini, ale skoro po “naszej stronie” nie brakuje fanatyzmu, to i tam go nie braknie.

Na szczęście Ty też masz swoich kumpli, a Twoi kumple – swoich kumpli.

Peace!

 

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Ale ci bardziej agresywni zwykle zaczynają zbierać się wcześniej.

EOT?

Babska logika rządzi!

Da, EOT.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Może i podajesz stereotypy, ale w niezłej formie. Świetnie podsumował ten tekst Ryszard:

Piękne, smutne i przejmujące opowiadanie o współczesnym człowieku i jego fałszywej ocenie świata.

– i ja się pod tym posumowaniem podpisuję, czerpiąc z opowiadania coś więcej niż tylko krytykę islamu. Podobną miarę można przyłożyć do każdej “oceny świata” – czy faktycznie jest słuszna? Czy też  może wiedzie na manowce? 

Ujęłaś mnie prostą, spokojną narracją – jak z bajki z tysiąca i jednej nocy – a emocje kipią… Mam wrażenie, że pierwszy raz znajduję ich tyle w Twoim tekście, do tej pory miałam wrażenie, że dominuje zacięcie reporterskie w opisywanych przez Ciebie historiach. :)

Dziękuję za świetną lekturę i pozdrawiam (prawie) świątecznie :)

Dzięki, Rooms.

Cieszę się, że opowiadanko przypadło Ci do gustu. :-)

Ależ ja nie krytykuję islamu! Ani żadnej innej religii. Tylko fanatyków nie żałuję. I, co tu kryć, nie życzę im najlepiej.

Tu raczej o ocenę “zaświata” idzie. Nie mamy pojęcia, jaka jest słuszna, dopóki nie wróci ktoś z raportem.

Emocje. Chyba wszyscy je tu widzą. Może oprócz mnie. ;-) Nieważne, fajnie, że udało mi się osiągnąć zamierzony efekt. Zacięcie reporterskie w fantastyce? Brzmi lekko oksymoronicznie. ;-)

Też pozdrawiam, o kilkanaście minut bardziej świątecznie.

Babska logika rządzi!

Zacięcie reporterskie w fantastyce? Brzmi lekko oksymoronicznie. ;-)

Poniekąd. Z drugiej strony, jak mniemam, sformułowanie to nieźle oddaje zabiegi narracyjne, które zwykle u Ciebie znajduję – dbałość o szczegół, nacisk położony na logikę i fakty (nawet te fantastyczne;)), a nie na emocje i klimat, dosyć suchą narrację. Nie odbierz tego jako krytykę (że to źle), ale po prostu to moja prywatna szufladka, do której wpadały zazwyczaj Twoje teksty. Fajnie, że jakiś się do niej nie zmieścił. Tylko tak dalej!

EDIT:

Zapomniałabym:

Ależ ja nie krytykuję islamu! Ani żadnej innej religii. Tylko fanatyków nie żałuję. I, co tu kryć, nie życzę im najlepiej.

Właśnie to miałam na myśli, że nie odczytuję tego tekstu jako krytyki religii (ale może nie wyraziłam się jasno)…

Aaaa, w tym sensie… No to tak – logika rządzi. Babska czy chłopska – wszystko jedno. Prawie. ;-) Fantasy oznacza, że można magicznie zaleczyć rany od miecza, ale nie, że normalny człowiek powiesi sobie u pasa dwumetrowy miecz i będzie mógł błyskawicznie wyciągnąć go z pochwy.

Emocje w tekście to coś, co od jakiegoś czasu próbowałam przywabić i oswoić. Wygląda na to, że jakoś się udało – przyszły i jedzą mi z ręki, ale wciąż niewiele wiem o tych zwierzątkach.

Nie, nie odbieram takich stwierdzeń o logicznej szufladce jako krytyki. Daj spokój, po tych wszystkich żartach, że jestem androidem? ;-)

(ale może nie wyraziłam się jasno)…

No to musisz uważać. Bo wiesz – rozbiór logiczny zdania, znaczenie, ewentualnie drugie, i nie ma przebacz. ;-)

Babska logika rządzi!

“Czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko” – a ja bardziej w ten deseń :)

A ja chyba gdzieś mam kobiecą intuicję, ale jej nie ufam.

Babska logika rządzi!

A ja chyba gdzieś mam kobiecą intuicję, ale jej nie ufam.

ooo… wystawiasz się sama na brzydkie żarty :)

Śmiech to zdrowie. Tak twierdzi wielu naukowców. ;-)

Babska logika rządzi!

Swoją drogą, w Twoim wątku niosę sztandar emocji, a u Emelkali wychodzę na Toma Hanksa – jakiś dziwny dualizm mi wyszedł… 

Nie wiem, kim jest Tom Hanks, ale dopóki nie czujesz się rozdarta wewnętrznie, chyba wszystko jest w porządku.

Babska logika rządzi!

Dobry tekst, choć odniosłam wrażenie jakby cię limit jakiś krępował :) Ale to nie na żaden konkurs… Hm, no nie wiem.

Mam pewną idee, co się dzieje z “kobietami” po drugiej śmierci, ale chętnie dostane informacje na PW. Poza tym nie miałam aż takiego zaskoku na końcu, sama nie jestem pewna czemu. Komentarzami sobie nie spoilerowałam. 

A w ogóle gratuluję odwagi. Ja bym w życiu nie próbowała się wczuć w postać tak obcą kulturowo :P 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Tenszo, co ty, przecież pisałaś już narrację z punktu widzenia mężczyzny…?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki, Tenszo.

Nie, żaden limit mnie nie krępował. Tekstu jest tyle, ile “wyszło”.

Dobra, info z moją koncepcją życia po życie życiu po życiu zaraz wyślę. Ale Twoją wersję też chętnie poznam.

Co do zaskoku – też miałam poważne obawy, że to “oczywista oczywistość” i wszyscy się domyślą w połowie. Ale nie, większości Czytelników chyba udaje się dotrzeć do puenty w stanie nienaruszonym. Może dają się porwać tekstowi…

A tam, chrzanisz (że tak świątecznie to ujmę). A “Dwie głowy węża” o kulturze starożytnoegipskopodobnej to kto napisał?

 

Edit: Widzę, że Psycho się ze mną zgadza. :-)

Babska logika rządzi!

Hm, w sumie racja… Choć pisać z punktu widzenia faceta akurat mi łatwo, nieraz słyszałam, że podejście do życia mam bardziej męskie niż żeńskie :P A starożytne kultury zawsze mnie kręciły.

Wychodzi na to, że podchodzę do tematów islamistycznych, jak pies do jeża. Był taki dobry występ Tima Minchina – koleś wyciągnął Koran i spytał się:”Jak to jest, że nagle kilka tysięcy zebranych tutaj ludzi właśnie poczuło się nieswojo?”. Potem wyciągnął pierwszy tom Harrego Pottera i spytał, dlaczego ta książka nie ma takiej mocy? A w finale ściągnął okładkę z napisem “Koran” z pierwszej kopii Harrego Pottera :P I stwierdził, że w takim razie to chyba nie kwestia treści. Zabawny występ, polecam.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Hmmm. Ciekawy występ. Cholernie wiele mówi.

Babska logika rządzi!

Ale herezja!!!

Czytałem, czekałem na zakończenie… i się doczekałem. Finklo, to były słowa objawione…? Zresztą… każde słowo dobre, które krzyczy o poszanowanie życia. Widzę, że włączasz się do dyskusji polityczno-światopoglądowych. Dobrze! Włączasz się w Swoim, znakomitym stylu.

Dziękuję, Ambroziaku.

Czy od razu włączam się do dyskusji? Uważam, że zabijanie ludzi w imię swojej religii (jakakolwiek by ona nie była) jest cholernie niewłaściwe. I tyle.

Babska logika rządzi!

I tyle… i aż… Mówimy tu jednym głosem.

Czyli nie ma o czym dyskutować. :-)

Babska logika rządzi!

Świetne! Naprawdę oryginalna wizja i bardzo… prawdziwa. Jestem pod wrażeniem, a to co chciałam powiedzieć jeszcze napisali panowie ;).

Dziękuję, Emtri.

Miło, że się spodobało.

Ciekawe, z którymi panami tak się zgadzasz. Bo wypowiadało się tu kilku. ;-)

Babska logika rządzi!

Emocje u Finkli, takie prawdziwie, ludzkie, niezwiązane z matematyką, fizyką i innymi mało emocjonalnymi dziedzinami, oprawione w bardzo interesującą wizję muzułmańskiego piekła, odzwierciedlające katusze, jakie z powodu prawa szariatu cierpią kobiety obecnie, w tym świecie. Tak jak zorientowałem się, gdzie osadzona jest akcja, gdy tylko błona zaczęła się… regenerować, tak zakończenie wgniotło mnie w fotel. To znaczy, szczerze, cały tekst jest świetny, ale końcowy twist to perełka. Guzik tam perełka – perła!

Sorry, taki mamy klimat.

Dzięki, Seth.

No proszę, taki entuzjastyczny komentarz. Jestem zaskoczona.

Kolejny oblatany w realiach muzułmańskiego raju, szybko się zorientował. Ale skoro nie zaszkodziło w lekturze, to w porządku.

Miło, że dopatrzyłeś się biżuterii. ;-)

Babska logika rządzi!

Chciałam posłużyć się cytatami, ale musiałabym skopiować komentarze Cienia i Fisha, a pewnie i jeszcze kilka poniższych. Tak na szybko powiem więc, że podobało mi się to jak zbudowałaś postać Abdullaha, przejście z tego złego, do facet który dba o swoje kobiety nawet swoim kosztem. Sam pomysł jak pisałam jest niezwykle oryginalny, a jednocześnie przeniesienie schematu panującego w islamskiej kulturze także na niebo – cudnie przewrotne i niezwykle naturalne do zaakceptowania. No i to niebo trochę piekielne. Niby nagroda, a jednak kara. Już nie mówiąc o tym, że całość napisane z wyczuciem. Wspaniale panujesz nad emocjami w tym tekście, jest wyważony. Jak tak myślę, to postanawiam, że idę zgłosić do kwietniowego wątku ;).

 

Aha, z Cieniem i Psycho tak się zgadzasz.

Z przeniesieniem schematu to niezupełnie tak – muzułmanie zakładają, że w niebie rodziny pozostaną razem (a niezamężne kobiety dostaną męża, na jakiego zasługują). A skoro mąż i żony spotykają się po śmierci, to dlaczego mają zmieniać zwyczaje?

Doszłaś do wniosku, że aż tak Ci się spodobało? Jak miło. :-)

Uwaga, uwaga! Warto skłaniać Czytelników do rozbudowanych komentarzy i refleksji nad tekstem! ;-)

Babska logika rządzi!

Potwierdzam. Warto :D.

O! A jak to pojęcie rozumieją mężczyźni? Zauważ, że “przyjaciółki” po raz pierwszy pojawia się w kontekście maści, którą posmarowały jej plecy po chłoście. Jeśli specyfik pomógł i zmniejszył ból, to jak tu nie polubić kogoś, kto go zaaplikował? Chodziło mi o “przyjaźń” w podstawowym, wzniosłym i czystym znaczeniu.

 

Czyli – jakim znaczeniu?

 

Wiesz, my faceci mamy tak, że od posmarowania pleców w potrzebie do przyjaźni jeszcze daleka droga. Taka, na której buduje się zaufanie, możliwość polegania, akceptację… Ale jak już się uleży – a proces krótki nie jest – to uleży się prawie na zawsze. Prawie. ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

W jakim, w jakim. Słownikowym: «bliskie, serdeczne stosunki z kimś oparte na wzajemnej życzliwości i zaufaniu; też: życzliwość, serdeczność okazywana komuś». Bohaterko przedtem nie do końca wierzyło innym żonom, ale przekonało się, że niesłusznie. W życzliwość po posmarowaniu też nie wątpiło (przecież mogły udać, że nic nie widziały ani nie słyszały). Uznało za przyjaciółki.

No popatrz! A ja myślałam, że facetom wystarczy, jak się wspólnie zanietrzeźwią. Tacy druhowie z knajp wychodzą… ;-)

A jeśli o niezbędny czas chodzi… Nijak nie sygnalizuję, ile go upłynęło. W raju przecież nikt nie liczy godzin i lat. ;-)

Babska logika rządzi!

Opowiadanie przeczytałem kilka dni temu i od tego czasu tekst trochę we mnie fermentuje. Nadal moje odczucia nie są klarowne, ale może po kolei jakoś wszystko wyłuszczę.

Generalnie ukłony i gratulacje za umiejętne poprowadzenie akcji, wręcz wodzenie czytelnika za nos. Dałem się porwać narracji, zupełnie zapominając o tytule opowiadania. Ten o sobie przypomniał dopiero w finale. Układanka pięknie się poskładała i pomyślałem: „Wow, Ta to ma talent”. Temat niełatwy, a wykonanie perfekcyjne.

Przeczytałem nawet całą dyskusję pod opowiadaniem. Pomyślałem, że trudno dodać tu jeszcze coś mądrego, a że Autorka żądna jest dyskusji i gani za krótkie wpisy;) więc może lepiej siedzieć cicho.

Dzień później poczułem coś niepokojącego wydobywającego się z wnętrza trzewi. Wracając myślami do Twojego opowiadania zacząłem zadawać sobie pytania i odkryłem kilka niepokojących wątpliwości. W ubiegłym tygodniu zacząłem pisać, żeby sobie usystematyzować pewne rzeczy, a potem sprecyzować cały ten ferment emocjonalny, który opowiadanie we mnie wzbudziło.

Tak sobie cały czas myślę, że powodów do napisania takiego opowiadania mogło być wiele. Choćby empatia i litość lub zwyczajnie chęć zabrania głosu w istotnej sprawie (próba walki z ekstremizmem to zupełnie inny aspekt). Los kobiet traktowanych przedmiotowo jest tragiczny i bardzo poruszający. Warto o tym pisać. Warto o tym czytać. Więc ukłony za podjęcie tematu i sposób jego przedstawienia. Mimo moich wątpliwości właśnie takie podejście do tematu przykuwa uwagę i nie pozwala przejść obojętnie.

Przez większość opowiadania ubolewałem nad losem muzułmańskich kobiet, ale potem przyszedł ten twist i w moim nastawieniu zaszła diametralna zmiana. Zrozumiałem o czym jest to opowiadanie i co autorka chciała nim przekazać. Szczególnie podobało mi się wypieranie prawdy, przez protagonistkę / protagonistę. Ale jak sobie wszystko poukładałem, zaczęły do mnie docierać pewne sprawy, które nie wzbudziły mojego zachwytu.

Dystansując się od muzułmańskiego świata zapominamy, że w gruncie rzeczy nasze religie wywodzą się z tych samych korzeni i to po lekturze opowiadania do mnie brutalnie dotarło – starotestamentowe oko za oko, ząb za ząb. W Chrześcijaństwie pojawił się mesjasz, który wprowadził pojęcie miłosierdzia, co nie zmienia faktu, że starotestamentowym Bogiem Ojcem jest „bóg srogi, ale sprawiedliwy”. Jak to sią ma do ekstremizmu? Pierwsze odczucie po lekturze, to ekstremizm jest zły. Nie powinno się go w żaden sposób usprawiedliwiać. Ale czy wobec samobójczych aktów agresji, braku szacunku wobec kobiet, zaserwowanie „muzułmańskim wojownikom” niemal adekwatnej, jak nie gorszej odpowiedzi, nie jest także swego rodzaju aktem zemsty, przejawem nienawiści? Wygląda to trochę tak, „jeśli oni biją nas to źle, a jak my ich to dobrze”. Tak mnie poprowadziłaś w tym opowiadaniu, że przez chwilę uwierzyłem, że to słuszna droga. A potem pojawiła się refleksja, że zło siedzi w każdym z nas. Generalnie szacun, bo jeśli takie było drugie dno opowiadania to jesteś wielka. Jednak jako czytelnik czuję się trochę niekomfortowo.

Idąc dalej, czytając pierwszą część opowiadania ubolewałem nad losem muzułmańskich kobiet. Szczerze i bez zastrzeżeń. Aż do czasu, gdy okazało się, że to tak naprawdę nie są niewinne kobiety tylko „paskudni wojownicy”. I tu zaczyna się masakra odczuć. Kim są bohaterki/bohaterowie Twojego opowiadania? Ofiary, którym należy się bezgraniczny żal, czy kaci, których trzeba nienawidzić tak bardzo, by zaserwować im brutalne pożegnanie z dziewictwem dzień po dniu? Rany, jak to do mnie dotarło, zacząłem żałować drążenia w opowiadaniu i kolejnego filtrowania go przez moją empatyczną naturę. Wiesz co do mnie dodarło i zwaliło z nóg ciosem precyzyjnie rzuconego bumerangu?

Kiedy „wojownicy” dostawali już „Twoją nagrodę” nie byli już mordercami, bezwzględnymi, ohydnymi facetami, stali się kruchymi kobietami. Nie spodobało mi się zaaplikowanie sugestii, że jeśli kobieta zawiniła w poprzednim życiu to można ją karać w ten sposób. Takie zapętlenie prowadzi do ideologicznych zwyrodnień, które w muzułmańskim świecie chcielibyśmy zwalczać.

Eh, zdemolowałaś mnie tym opowiadaniem. Nie daje mi spokoju, jak łatwo przeskoczyć z żalu nad ofiarą do bycia katem i brzydkiego podprogowego przesłania, że jak oni gwałcą nas to źle, ale jak my ich to dobrze:(

Jeszcze raz ukłony i wyrazy uznania za umiejętność wzbudzenia takich emocji i wątpliwości.

empatia

Empatio, dziękuję. :-)

Autorka żądna jest dyskusji i gani za krótkie wpisy

Oj, bez przesady z tym ganieniem. Sama zwykle komentuję krótko, więc nie bardzo mam prawo się czepiać.

Jestem pod wrażeniem przemyśleń, które wysnułeś na podstawie tekstu. Nie zdawałam sobie sprawy, że można go odczytać aż tak głęboko.

zaserwowanie „muzułmańskim wojownikom” niemal adekwatnej, jak nie gorszej odpowiedzi, nie jest także swego rodzaju aktem zemsty, przejawem nienawiści?

Hmmm. Może i tak, ale chyba wszystkie religie zakładające życie po śmierci przewidują nagrodę/ karę za uczynki popełniane na ziemi.

A ja po prostu nie lubię przemocy. Ani tej dużej (”Zabijmy wszystkich, Bóg rozpozna swoich”) ani tej małej (”Kobieto, dawaj obiad. Twój pan i władca wrócił do domu“). Pytania “A jak byś się poczuł, gdyby role się odwróciły? Czy dalej sądziłbyś, że ten silniejszy postępuje słusznie?” same się nasuwają.

Tak, ostro mieszam w stosunku do bohaterów. Abdullah najpierw jest “tym złym”, a potem tym, który ma najbardziej przerąbane. Czy ewentualne współczucie dla faceta zależy od tego, co on wyrabiał za życia? Bo złośliwie poskąpiłam tej informacji Czytelnikom.

Kiedy „wojownicy” dostawali już „Twoją nagrodę” nie byli już mordercami, bezwzględnymi, ohydnymi facetami, stali się kruchymi kobietami.

To prawda. Ale czy jako wojownicy potrafiliby wykrzesać z siebie wystarczającą ilość pokory? Czy raczej, wleczeni na chłostę, próbowaliby się bronić i szarpać z katem?

Babska logika rządzi!

Jak nie ganienie za krótkie wpisy, to intelektualna stymulacja;)

… chyba wszystkie religie zakładające życie po śmierci przewidują nagrodę/ karę za uczynki popełniane na ziemi.

Oj, nie wiem, czy można tak upraszczać:/ Nawet jeśli każdy otrzyma „nagrodę” według zasług, najpierw przewiduje się sąd. A jeśli tak, każdy będzie świadomy „co” i „za co” otrzymał. Przynajmniej takie jest moje pojęcie sprawiedliwości stwórcy. Tak więc, jeśli karą miałoby być wieczne upokorzenie, to w pełni świadome. Bo przecież ideą kary nie jest sadyzm, tylko próba edukacji (ofiarowanie możliwości zrozumienie błędów), względnie pokuta (ale świadoma).

Inną kwestią jest nasze wyobrażenie o piekle. I tu, mimo pozorów, doceniam kreatywność;)

Piekielne ognie, albo lodowe okopy, to raczej tylko ludzki wymysł. Moim zdaniem piekło jest wytworem społecznej wyobraźni, ukształtowanej przez stulecia. Za młodu obejrzałem kilka razy „Armię Boga” (tyt. oryg. The Prophecy), padło tam jedno ze stwierdzeń, które ukształtowało moje wyobrażenie piekła, jako miejsca, gdzie karą jest brak Słowa Bożego. Ostatnio widziałem ten film z dziesięć lat temu, ale do dziś mam przed oczami Christophera Walkena, w roli Gabriela (genialna kreacja zbuntowanego anioła), który na pytanie „skoro tak bardzo nie zgadzasz się z Bogiem, dlaczego z nim nie porozmawiasz?” odpowiada śmiertelnie poważnie i z wyraźnym bólem: „Bo On już ze mną nie rozmawia”.

Ale wracając do meritum, religie wywodzące się bliskiego wschodu (Judaizm, Islam i Chrześcijaństwo) mają podobny system wartości, ale o ile dobrze pamiętam, sąd i nagroda za dobre życie, to raczej odsunięta perspektywa udziału w królestwie wiecznym, a nie szybki proces.

Zupełnie inną koncepcją jest reinkarnacja i dążenie do nirwany, poprzez doświadczanie życia w każdym kolejnym wcieleniu. Religie dalekowschodnie i kult przodków, to jeszcze inna bajka, nie mówiąc już o wierzeniach pogańskich.

Podsumowując, założenie, iż po śmierci jest kara lub nagroda i że wynika to wprost ze wszystkich religii, wydaje się dość dużym uproszczeniem. Niemniej wizję piekła, adekwatnego do przewin, doceniam. Choć jeśli mielibyśmy rzeczywiście do czynienia z ekstremistami samobójcami, nie wiem czy nie lepszą drogą do zrozumienia, byłoby rodzenie w bólu, a potem patrzenie na śmierć własnych dzieci, które giną w wybuchach, powodowanych przez „braci w wierze”.

 

 czy jako wojownicy potrafiliby wykrzesać z siebie wystarczającą ilość pokory? Czy raczej, wleczeni na chłostę, próbowaliby się bronić i szarpać z katem?

Odpowiem może trochę pokrętnie. A czy wyparcie prawdy o swojej przeszłości, nie jest zaklinaniem rzeczywistości poprzez stwierdzenie „kata tu nie ma, a ja ciepię z innych powodów”. To również jest brak pokory. Może trochę bardziej subtelny, ale skruchy tu za grosz. Znów mamy cierpiętników, bo „doświadczam krzywd z jakiegoś istotnego powodu”, znów jestem bohaterem (a w zasadzie to lepiej, bo bohaterką;), podobnie jak wówczas, gdy „oddawałem życie wysadzając się w powietrze z dziesiątkami niewiernych”. Szarpanie się z katem czy własnym sumieniem, dla mnie są dość bliskie.

empatia

No. Intelektualna stymulacja nie jest zła. :-)

Sąd i świadomość grzechów. Zgadzam się z Tobą – bez wyjaśnienia, za co i dlaczego, kara jest tylko aktem sadyzmu. Ale – na potrzeby opowieści – chciałam, żeby świadomość pojawiała się dopiero po pewnym czasie. Jednak zasadniczo większość hurys już wie, co takiego zrobiła, że trafiła do pałacu Abdullaha, więc ten warunek raczej jest spełniony. Samo uświadomienie sobie, że z siedemdziesięcioma dwoma dziewicami to niezupełnie tak, jak się myślało, musi cholernie boleć. Pewnie bardziej niż chłosta. Nad sądem w ogóle się nie zastanawiałam. Gdybym to zrobiła, to doszłabym do wniosku, że pamięć o sądzie też wraca, tylko dopiero po przypomnieniu sobie życia – niejako chronologicznie.

Wizja piekła. Już od dawna fascynowało mnie, jak ludy żyjące w gorącym klimacie boją się ognia, a plemiona zamieszkujące zimniejsze, położone bardziej na północ tereny – chłodu. Koncepcja polegająca na pozbawieniu kontaktu z Bogiem wydaje mi się najciekawsza. Ale szczególnie wtedy sąd jest konieczny – żeby potępiona dusza wiedziała, co traci.

Nie napisałam, iż “po śmierci jest kara lub nagroda i że wynika to wprost ze wszystkich religii“. Tylko że, jeśli religia przewiduje życie po śmierci, to chyba zawsze jego jakość zależy od uczynków popełnianych na ziemi. Nie kojarzę żadnego systemu, w którym kara/ nagroda byłaby przyznawana chaotycznie. Takie rozwiązanie byłoby nielogiczne i zwalniało wiernych z obowiązku przyzwoitego zachowania.

Wyparcie prawdy i pokora. Hmmm, bardzo ciekawą koncepcję przedstawiłeś. Nie patrzyłam na to pod tym kątem. Zawsze mogę się bronić, że zachodzą w ciążę (i kończą pobyt w pałacu Abdullaha) te hurysy, które pogodzą się ze swoją przeszłością, przestaną wypierać prawdę i kłamać… A może nawet zrozumieją słuszność kary?

 

Edit: Aha, był jeszcze wątek kary polegającej na oglądaniu śmierci dzieci. Paskudny pomysł. W sensie, że taka kara byłaby okrutna. Tylko co dzieci winne?

Babska logika rządzi!

Paskudny pomysł. W sensie, że taka kara byłaby okrutna. Tylko co dzieci winne?

Wiadomo, że nie chodzi o to, by niewinne dzieci ginęły, ale o to, by pokutnicy widzieli, że giną i czuli jak to jest stracić własne. Myślę, że dałoby się to ubrać w jakąś ciekawą emocjonalną iluzję. Z resztą synowie, którzy dorastają w ciągu jednego dnia, przecież też „dziećmi” nie są.

A co do konstrukcji opowiadania, wprowadzania wątków i informacji w takim a nie innym momencie, nie miałem wątpliwości na żadnym etapie. Opowiadania jest idealnie skonstruowane, by odpowiednio zadziałać na czytelnika. Wszystkie moje wątpliwości związane były bardziej z moimi odczuciami i przekonaniami, niż samym tekstem.

Miło było jednak podyskutować:)

empatia

No, ale żeby skazani widzieli, to jednak zginąć muszą. A jeśli ma naprawdę boleć, to te dzieci powinny co najmniej kilka lat spędzić z rodzicami. Bawić się, śmiać, rozmawiać, broić, rozkochać w sobie na maksa… Obawiam się, że muszą być prawdziwe, żeby zadziałało.

Szybko dojrzewający synowie. Nie dzień, tylko godzina. I to nie był mój pomysł. Dla mnie idea tak błyskawicznie dorastającego dziecka jest straszna. Kurczę, to nie może być człowiek! Jak można chcieć spotkać coś takiego w raju? Synów Abdullaha potraktowałam po łebkach – dla mnie to coś w rodzaju automatów odgrywających zaprogramowane role. Może demony z intelektem na poziomie insekta.

A jeśli chodzi o dyskusję, to cała przyjemność po mojej stronie. :-)

Babska logika rządzi!

Dobre!

Infundybuła chronosynklastyczna

Dziękuję. :-)

Babska logika rządzi!

Wybacz, Finklo, że dopiero teraz, ale mam zaległości, które bardzo powoli nadrabiam.

Przeczytałam “jednym tchem”. W trakcie kotłowały się we mnie różne uczucia. Gdzieś w połowie musiałam przewinąć do tytułu, bo wydawało mi się, że źle zapamiętałam. Jednak przy końcówce wszystko stało się jasne, a ja prawie spadłam z krzesła.

Genialny pomysł i wykonanie. Więcej wymądrzać się nie będę, bo już nie mam nad czym. Późno dotarłam i wszystko już zostało powiedziane.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki, Śniąca.

Lepiej późno, niż później. ;-)

Mam nadzieję, że ani Ty, ani krzesło nie ucierpieliście z powodu lektury. ;-)

To co takiego wydawało się niejasne?

Babska logika rządzi!

Rozjechała mi się bohaterka z jej przeżyciami z tytułowym wojownikiem :) I w pewnym momencie wydawało mi się, że tytuł powinien dotyczyć kary, nie nagrody i nie wojownika. Ale końcówka wywróciła tę teorię do góry nogami i wszystko wyjaśniła :)

Dziękuję oba moje siedzenia (to naturalne i to plastikowe) mają się dobrze ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Idea była taka, żeby Czytelnik myślał początkowo, że bohaterka stanowi nagrodę (jedną z wielu) dla wojownika.

Dobrze, że obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie. ;-)

Babska logika rządzi!

Zadziwiające, z jak wielką swobodą demonstrujesz ogromny wachlarz zajmujących Cię problemów. Natomiast kompletnie nie zaskakuje, że robisz to w niezmiennie dobrym stylu, prezentując znakomitą jakość swoich opowiadań. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję, Regulatorzy.

W końcu jestem babą, obsługę wachlarza mam gdzieś w genach. ;-)

Po prostu jest mnóstwo frapujących rzeczy na świecie. Tylko czasu na wszystkie nie starczy. :-(

Babska logika rządzi!

Specjalnie napisałam o wachlarzu, bo przecież każda dama wie, co zacz. ;-)

Byłam przekonana, że damy znajdują czas na wszystko. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Odkąd damy przeżywały swój renesans, nauka niesamowicie poszła do przodu i pojawiło się mnóstwo nowych dziedzin. Nie wspominając już o takich pożeraczach czasu jak telewizja i internet.

Podobno pierwszego tłumaczenia dzieła Newtona na francuski dokonała właśnie dama (kochanka Woltera zresztą).

Babska logika rządzi!

No tak, damy oświecone wielce… ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bywały i takie, które znały się nie tylko na krojach sukien. :-)

Babska logika rządzi!

Że o koafiurach i fasonach kapeluszy nie wspomnę. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, toż to odrębna dziedzina! ;-) A buciki? Rękawiczki? Kosmetyki?

Babska logika rządzi!

A subiekci w magazynach?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O rany! Na nich też dama winna się znać? Koszmar! ;-)

Babska logika rządzi!

Może nie znać, ale jeśli wiadomo, gdzie jaki subiekt aparycję miał wdzięczną, to i parasolkę przyjemniej wybrać. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Aaaa, chyba że tak.

Cóż rzec, gładki subiekt pewnikiem sam w świecie mody bywały, radą mógł służyć zagubionej niewieście… ;-)

Babska logika rządzi!

Oświecone damy, nawet te nabywające modne utensylia, raczej nie gubiły się tak łatwo. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nawet w meandrach stolicznych lub paryskich nowinek? ;-)

No dobra, jak się nie gubiły, to zawsze jeszcze mogły zemdleć, absolutnym przypadkiem padając we właściwe ręce. ;-)

Babska logika rządzi!

Co prawda nie omdlewam, ale niebawem padnę we właściwe ręce i legnę u boku dzielącego ze mną łoże, ale nie będzie to subiekt. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Subiekt, nie subiekt, jeśli ma właściwe ręce, to wszystko wspaniale. :-)

Kolorowych snów. :-)

Babska logika rządzi!

I Tobie. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Była wojownikiem zabitym przez kobietę?

 

Kurczę, Finklo, jestem pod wrażeniem. Przyznam, że zaczęłam ten tekst czytać już jakiś czas temu, ale przerwałam, bo wydawało mi się, że poszłaś po linii najmniejszego oporu. Wymuszony seks, macho małżonek, sponiewierana żona – no i Islam, jako chłopiec do bicia.

Potem jakoś mi się już nie chciało wracać, więc zostawiłam sobie niemal na koniec. 

I – bardzo mi się podobało.

Ocho, raczej za karę po śmierci wojownik stał się kobietą.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki, Ocho.

Po linii najmniejszego oporu? O co Ty mnie podejrzewasz? ;-) Nie no, musiał jeszcze być element fantastyczny. Sam macho nie wystarczy. Tak, Bemik słusznie prawi (dzięki). Miło, że Ci się spodobało. :-)

Babska logika rządzi!

Tak podejrzewam, ale mnie bardziej podoba się moja interpretacja. :) Bojownicy ISIS boją się  walczących z nimi bojowniczek – Kurdyjek, bo śmierć z ręki kobiety zamyka im drogę do raju. Więc dla mnie może być, że dzieje się im jeszcze coś bardziej. ;)

 

EDIT: Za element fantastyczny startowo przyjęłam odrastający hymen. :)

O, nie wiedziałam o tym. Ale pozostanę jednak przy swojej wersji – po śmierci burka dla każdego terrorysty. :-)

Babska logika rządzi!

Też dobrze! ;)

Dobry tekst. Argumentów “za” nie będę powielał z uwagi na komentarze powyżej.

 

Ciekawi mnie natomiast, jaki byłby odbiór opowiadania z perspektywy umiarkowanego wyznawcy islamu ; )

I po co to było?

Dzięki, Syf.ie.

Nie wmawiaj mi, że przeczytałeś wszystkie komentarze! ;-p

Interesujące pytanie. Aż nie wiem, czy chciałabym poznawać odpowiedź doświadczalnie. Ale umiarkowany wyznawca chyba zareagowałby w miarę spokojnie. Przecież zdarzają się teksty o diabłach pijących wódkę z aniołami i olbrzymiej większości katolików takie herezje nie przeszkadzają. Wiadomo, że fantastyka, że rozrywka… Dlaczego z muzułmanami miałoby być inaczej?

Babska logika rządzi!

Dlaczego z muzułmanami miałoby być inaczej?

 

Nie znam żadnego, stąd pytanie ; P

I po co to było?

Też nie znam żadnego osobiście, ale z daleka – ludzie tacy, jak my. :-)

Babska logika rządzi!

Co tu dużo pisać, podobało mi się. Mocny tekst, z wyraziście przedstawionym dramatem kobiety, jej uczuciami, rozterkami, ale też oczekiwaniami. 

Dziękuję, Domku.

Miło, że Ci się spodobało. Ano, wyszło mocne. :-)

Babska logika rządzi!

Przez dłuższą chwilę szukałem określenia, które dobrze oddałoby moją opinię o tym tekście. Wreszcie je znalazłem. Uważam, że twoje opowiadanie jest bardzo satysfakcjonujące. Napisane bardzo dobrze, do końca ma w sobie tę aurę tajemniczości i niedopowiedzenia. Jest tu wszystko w takich proporcjach, w jakich w dobrym opowiadaniu znaleźć się powinno. Kliknąłbym bibliotekę, ale – jak widać – inni mnie ubiegli. Nie pozostaje mi zatem nic innego poza daniem tekstowi łapki w górę w lożowym głosowaniu.

Dziękuję, Vyzarcie.

Satysfakcjonujące, powiadasz? Wydaje mi się, że jeszcze nikt tego określenia nie użył.

Hej, Wy wszyscy, którzy twierdziliście, że wszystko już zostało napisane! Czytaliście komentarz Vyzarta? Można? ;-)

Biblioteka – nie miałeś szans. Ten tekst ustanowił mój życiowy rekord i dostał się do Biblioteki po dwóch godzinach i kilku minutach od publikacji. :-)

Cieszę się, że usatysfakcjonowałam. :-)

Babska logika rządzi!

Ten tekst ustanowił mój życiowy rekord i dostał się do Biblioteki po dwóch godzinach i kilku minutach od publikacji. :-)

Szybko doszedł… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Psycho, ale według Ciebie to źle czy dobrze, bo nie wiem, jak interpretować…

Babska logika rządzi!

Finklo, Rybie się teraz wszystko erotycznie kojarzy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, ja to rozumiem. Tylko chciałabym wiedzieć, czy według Psycho dojście w dwie godziny to sukces czy porażka. ;-)

Babska logika rządzi!

Cholera, masz rację – nie pomyślałam o tym.

Ale wiesz, trzeba to potraktować w kategoriach wiekowych. Gdyby w wieku lat dwudziestu-trzydziestu zajmowało to dwie godziny – to sukces. Ale mając pięćdziesiątkę na karku – chyba porażka.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

I mam wrażenie, że od płci też trochę… ;-)

Babska logika rządzi!

laugh

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie odebrałam tego tekstu jako islamofobicznego. Bardziej jako fantazję tam temat pewnego odłamu Islamu (nawet nie bardzo tradycyjnego w sensie zgodności z literą Koranu) która de facto porusza tematy bardzo uniwersalne.

 

Opowiadanie pacyfistyczno-feministyczne, coś dla mnie :) Udało Ci się uniknąć bolączki dzieł pisanych ze szczytnym przesłaniem: zazwyczaj są słabe. Tu przesłanie jest, ale tekst na tym nie traci. Podoba mi się pomysł rodzenia jałowego życia (synów – bezdusznych strażników), niejednoznaczna postać Abdullaha, którego świat, w jakim żyje (kultura? tradycja?) zmusza (?) do stosowania przemocy i hamowania uczuć, oraz koncepcja oczyszczenia przez cierpienie (ja tak to odczytuję). Najlepsze Twoje opowiadanie, jakie dotąd czytałam.

 

Upierałabym się, że w tym “Raju” obchodzą Ramadan, to jednak jeden z filarów tej religii ;)

 

Aha, i odnosząc się do dyskusji: bynajmniej nie wszystkie religie zakładają sąd po śmierci. Te uniwersalne, wielkie zazwyczaj tak (choć już judaizm niekoniecznie), ale pamiętajmy, że to tylko część religijnego świata. Np. tradycyjne społeczności rolnicze (czyli spora część Afryki) często uprawiają kult przodków, którzy po śmierci owszem, żyją, ale nikt ich za nic nie sądzi. Sąd i kara co najwyżej za życia. Taki przykład.

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Dziękuję, Mirabell.

Cieszę się, że stworzyłam dobry tekst z przesłaniem i jeszcze nie wygląda on islamofobicznie. ;-)

Ci synowie to jakoś tak sami mi wskoczyli do głowy. No bo jak to możliwe – dziecko dorastające przez godzinę? Czego przez taką chwilę można się nauczyć? Samo chodzenie czy mówienie wymaga miesięcy… A potem jeszcze cyzeluje się umiejętności przez lata.

Mam swoją koncepcję na temat Abdullaha, ale nie zmieściła się w tekście – narratorka nijak nie mogła tego wiedzieć. Inne żony też nie bardzo. Czyli ta niejednoznaczność to trochę przypadkowo. Ale skoro pasuje, to nie ma co narzekać.

Ramadan. Wypadałoby obchodzić, tylko jak go wyznaczać, jeśli nie ma Księżyca, nie ma pór roku, a jeden dzień podobny do drugiego? Co gorsza, wszystkie osoby pojawiające się w pałacu początkowo nie pamiętają przeszłości, więc nawet daty śmierci nie potrafią podać.

Sąd po śmierci – a, faktycznie. O kultach przodków nie pomyślałam.

Babska logika rządzi!

Nawiązując do dochodzenia: opowiadanie jest niemęsko-nieżeńskie, więc trudno uzależniać dochodzenie od płci. Natomiast co do wieku – no, to chyba dobrze, jeżeli młode opowiadanie szybko dochodzi do Biblioteki i tak, akhem, na dłużej się w niej zagnieżdża… Ewentualnie gości w jakimś Księgozbiorze, albowiem  żeby życie miało smaczek…

 

 

Uciekam! ;-) 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Aaaa, w takim razie komplement. Dziękuję. :-)

Babska logika rządzi!

Chciałem zobaczyć co było już napisane, ale w połowie czytania komentarzy zauważyłem, że jestem dopiero w połowie ; )

Ograniczę się do stwierdzenia, że tekst mi się spodobał, dla mnie jego najsilniejszym punktem jest niewyjaśniona motywacja Abdullaha. Finałowa iluminacja Rashy też intryguje, ale to właśnie tamten moment przesądza o mojej wysokiej ocenie tej pracy.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzięki, Nevazie.

Tak, komentarze obrodziły pod tym tekstem. I nawet nie ma dużo offtopu.

Cieszę się, że tak zaintrygowałam. Ha! A ja wiem, dlaczego Abdullah tak postępuje! Ale nie powiem. ;-p

Babska logika rządzi!

Doskonale – widzę, że nauczyłaś się doceniać niewiadome.

W końcu z jakiegoś powodu Stwórca obdarzył nas wyobraźnią : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Niewiadome? Służą do odgadnięcia ich wartości, czyż nie? ;-)

Babska logika rządzi!

Uważam, że choć niosą z sobą pewne ryzyko, w odpowiednim miejscu naprawdę przykuwają uwagę do tekstu i dodają mu dojrzałości.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Hmmm. Może i masz rację. Byłabym jednak za umiarem w tej kwestii.

Babska logika rządzi!

Ciekawe. Lepsze niż inne Twoje teksty, które czytałem. Coś mi nie do końca podeszło – chyba nie dość uwierzyłem w główną bohaterkę? Albo nie przypasował mi do niej styl narracji? Kto wie. Za to na plus na pewno to, że po paru dniach doceniam tekst bardziej niż bezpośrednio po przeczytaniu.

Hadisy twierdzą, że powinnam mieć siedemdziesiąt jeden towarzyszek, ale kiedy próbujemy w coś grać i dobierać się w pary, trójki lub czwórki, zawsze jedna z nas pozostaje samotna. (…) A może któraś żona zawsze dyżuruje przy naszym mężu i stąd nieparzystość pozostałych?

Gdyby brakowało jednej żony, to w przypadku czwórek zostawałyby trzy wolne, a w przypadku trójek – dwie. Wygląda na to, że Abdullah przebiera się w kobiece fatałaszki i gra z nimi.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Dziękuję, Diriadzie. :-)

Nie dość uwierzyłeś? Może wyznanie nie to… ;-) A może tak właśnie miało być, bo pod koniec i ona ma poważne wątpliwości. No dobrze, nie będę ściemniać, że tak to zaplanowałam. Jeśli styl narracji nie do końca pasował, to można było napisać lepiej. Masz jakieś sugestie?

Reszta z dzielenia. Tabliczki mnożenia uczyłam się bodajże w drugiej klasie podstawówki i to dosyć skutecznie; jeszcze sporo pamiętam. ;-) Ale bohaterka nie jest taka dobra z matmy. To po prostu moja sugestyjka, że w haremie wcale nie ma siedemdziesięciu dwóch babek.

Babska logika rządzi!

Nie da się uciec od Twoich tekstów, Finklo. Jak się któregoś nie przeczyta, to i tak gdzieś kiedyś wypłynie jakiś plebiscyt i trzeba nadrabiać :) A tekst naprawdę dobry, z bardzo przewrotnym i dziko satysfakcjonującym zakończeniem. 

Dziękuję, Zygfrydzie.

A dlaczego chcesz uciekać? ;-) Pocieszę Cię: nie każdy wypływa.

Miło, że przypadł do gustu i usatysfakcjonował.

Babska logika rządzi!

Dobrze, wytłumaczenie liczbowe akceptuję, choć dziwię się, że nigdy tego dokładnie nie policzyła. Ale to już sprawa bohaterki ;)

A co do stylu – o ile zwykle mam jakieś pomysły, remedia i panacea (które autorom pewnie by tylko zaszkodziły ;) ), to tutaj obawiam się, że nic mądrego nie powiem. Może można było lepiej, a może wszystkim nic nie podejdzie ;)

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Bohaterka nie policzyła dokładnie, bo i po co? Przecież wiedziała wierzyła, że hurys jest siedemdziesiąt dwie i żadna głupia matematyka tego nie zmieni. ;-)

Tak mi się wydawało, że ten wyjątkowo zgodny chór chwalących jest podejrzany… ;-) I chyba zawsze można lepiej.

Babska logika rządzi!

Przez tekst się płynie. Bardzo mi się podobał, do momentu puenty. Rozumiem, że miała zaskoczyć i zaskoczyła, ale tak, że stwierdziłam, że to lekka przesada. Czekałam na łupnięcie, ale i na wow. No, i doczekałam się, ale tylko łupnięcia. Jakoś zaburzyło mi to obraz tekstu, mimo to ładnie napisany. Choć miałaś lepsze teksty, Finklo, moim zdaniem. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dziękuję, Morgiano.

Czyli ładnie, ale bez szaleństw. OK.

Że zakończenie może za bardzo zaskakiwać, nigdy bym nie pomyślała. Na swoje usprawiedliwienie napiszę tylko, że jakąś tam podpowiedź w tekście zamieściłam.

Babska logika rządzi!

Może dlatego, że miałam uczucie, że tekst jest taki, hm jakby to powiedzieć, eteryczny o specyficznym klimacie. No, nie wiem, może czepiam się dla samego czytania. Ogólnie żeby nie było, przeczytałam z zainteresowaniem.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Eteryczny? Tekst, który zaczyna się od sceny właściwie graniczącej z gwałtem? Hmmm. Nie wpadłabym na to, ale uznaję za komplement i dziękuję. :-)

Cieszę się, że zainteresował. :-)

A czepianie to zbójeckie prawo każdego Czytelnika i nie zamierzam go nikomu odbierać.

Babska logika rządzi!

No, sama nie wiedziałam, jak to właściwie nazwać… :P

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dobra, uznajemy “eteryczny”. :-)

Babska logika rządzi!

A ja bym chętnie przeczytała o losie kobiet, które odmawiały bycia chrześcijankami. O ich torturowaniu, o ich emocjach… Do tego wplecione czary, magia lub jej ułuda. Tematy związane z islamem i artykuły, opowiadania zalewające nas ze wszystkich stron już mi się przejadły… Bardzo sprawnie piszesz, z przyjemnością poszukam jeszcze innych Twoich opowiadań:-)

To okołoislamskie tematy już Ci się przejadły, czy chętnie byś przeczytała? Czy chodzi o zwyczajne, chrześcijańskie palenie heretyczek na stosach? Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji… Może to i ciekawy temat na tekst. Temat czarownic już mocno wyeksploatowany, ale może właśnie herezje?

Dziękuję, na pewno nie będę zniechęcać Cię do szukania. :-)

Babska logika rządzi!

Nie chodzi mi o czarownice, widocznie jeszcze nie mam takiej wprawy jak Ty do przelewania w sposób prawidłowy swoich myśli:-)

Mi chodzi o tych którzy zwyczajnie nie zgadzali się z poglądami Kościoła, mieli inne zdanie, jednak wierzyli w Boga i musieli uczestniczyć w tych wszystkich szokujących wydarzeniach… jedni jako torturowani, prześladowani , inni po drugiej stronie – w mordzie tych, którzy choćby pomyśleli inaczej niż narzucała to nauka Kościoła…. do tego jakieś zdolności telepatyczne, szczypta magii. Ok już się nie pogrążam – może coś takiego powstało tylko jeszcze nie odkryłam tego. 

 

Czyli heretycy, różne “zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich”, noc świętego Bartłomieja, itp.? Temat fascynujący, nie przeczę, ale o ile o islamie jeszcze coś tam słyszałam i czytałam, to o różnych odłamach chrześcijaństwa niewiele. No, o protestantyzmie czy anglikanizmie może coś bym potrafiła powiedzieć, ale z takich albigensów czy katarów to już tylko nazwy.

I czy tego, co chciałabyś przeczytać, nie wydał już Sapkowski pod tytułem “Trylogii husyckiej”? ;-)

Babska logika rządzi!

Wciągające, odważne i ze świetnym zakończeniem. Podobały mi się wstawki typu “Ale z cierni nie zbierzesz winogron” – to jakieś prawdziwe islamsko-arabskie powiedzenia czy Twojego autorstwa? Zauważyłem też, że w tekście jest dużo przemyśleń narratorki w formie pytań. Wydaje mi się, że takie rzeczy można napisać zgrabniej, szczególnie jak się potrafi pisać ;) I tak się tylko czepiam, żeby mój komentarz może wniósł coś nowego. Ogólnie to bardzo satysfakcjonująca lektura. I niestety na czasie. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

O, kiedyś już odpowiadałam na ten komentarz, ale widzę, że nie zażarło i nic nie ma…

Dzięki, Funthesystemie. :-)

To prawdziwe arabskie przysłowia, a przynajmniej tak uważa Ciocia Wiki.

Hmmm. Przemyślenia w formie pytań Ci nie podeszły? Twoje zbójeckie prawo. Ja mogę się bronić, że bohaterka jest ciekawa nowego świata, chce zrozumieć, o co w nim biega i ogólnie zadaje dużo pytań. Nawet rozmówczyni zwraca na to uwagę.

A bardziej filozoficznie: czy przemyślenia nie powinny zaczynać się od pytań?

Babska logika rządzi!

Powinny, ale co za dużo, to niezdrowo. Ostatnio Piotr Tomilicz zwrócił mi uwagę, że zdania zaczynające się od “może” powinny być zakończone pytajnikiem w przypadku przemyśleń. U Ciebie po prostu rzuciło mi się to w oczy i dałem znać, ale raczej nie uważam tego za błąd. 

Psychologicznie: wydaje mi się, że mimo wszystko ludzie myślą raczej twierdzeniami niż pytaniami. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Hmmm. Może faktycznie za dużo tych “może”…

Formalnie to chyba wygląda tak:

hipoteza zerowa (bywa, że w formie pytania)

badania/ doświadczenia/ przemyślenia

wnioski – odrzucenie hipotezy zerowej lub uznanie, że nie ma podstaw, aby to zrobić.

Rasha zwykle nie dochodzi do etapu wniosków, zmuszam Czytelnika, żeby sam sobie odpowiedział. ;-)

Babska logika rządzi!

Ostatnio znużyły mnie teksty w Poczekalni i bawię się w archeologa. 

Finklo, przeczytałem Twoje opowiadanie z wielkim zainteresowaniem. Końcówka była dla mnie niemałym zaskoczeniem. Jest to jeden z najlepszych tekstów, jakie czytałem na portalu. 

Dziękuję, Łukaszu. :-)

Archeologia ma sporo zalet. Zwłaszcza dla wykopywanych. ;-)

No i prawidłowa reakcja, końcówka miała zaskoczyć.

Miło mi, że tekst się spodobał. Teksty z piórami zwykle są nie najgorsze. Ale szczegóły – ten lepszy, czy tamten – to już kwestia gustu.

Babska logika rządzi!

O, widzę, że nie tylko ja wygrzebuję “starocie” ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie tylko, nie tylko, kilkoro takich odkrywców kręci się po forum. Co ciekawsze – nikogo nie bijemy szpadelkami, nie podkradamy sobie wiaderek… ;-)

Babska logika rządzi!

Szkoda, że ta akcja z polecaniem starych tekstów niezbyt ruszyła. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ho ho, to ja myślałem, że Finka odkryje mój komentarz za jakiś czas, a tu proszę, czujna jak ważka :D. 

 

Zwykle w takiej sytuacji jest więcej chętnych do polecania niż do czytania…

Łukaszu, zwykle szybko odkrywam nowe komentarze. Zwłaszcza pod moimi tekstami. :-) Funthesystem nie miał farta, bo odpisywałam (pamiętam!), ale coś nie zażarło z opublikowaniem komentarza, a ja nie zauważyłam problemu.

Babska logika rządzi!

Finklo, mam jeszcze jeden z Twoich tekstów na oku ;). A dwa inne przeczytałem, z tym, że jeszcze nie zostawiłem po sobie śladu. Zrobię to, może jeszcze dzisiaj, więc nie trać czujności. 

Zakładka “komentarze” umożliwia taką czujność :D A nawet wykrywanie narad Loży!

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

No to lipa, myślałem, że będzie większe zdziwienie ;) 

Łukaszu, to komentuj, komentuj. Jak już przeczytałeś jakiś cel, żal nie zostawić znaku.

Spoko, nie mam zamiaru tracić czujności.

Tak, korzystam z tej zakładki, odkąd powstała. Bardzo pożyteczna rzecz. Nie tylko dla podglądania Loży. ;-)

Babska logika rządzi!

Oprócz tego powyżej, przeczytałem jeszcze kilka innych twoich opowiadań: Karę, Decelerator entropii i Duchy przyszłości, chociaż ostatniego nie doczytałem do końca. Pozwól, że skomentuje wszystkie w jednym wątku, bo i tak chce to zrobić bardziej generalnie, niż szczegółowo.

Już teraz wiem, że to nie chodzi o twój styl, tylko pewnego rodzaju delikatność w twojej twórczości. Coś, co sprawia, że dramat nie jest dramatem, tylko melodramatem. Najbardziej "brutalne" z przeczytanych okazało się powyższe opowiadanie, a i tak nie jestem w stanie zakwalifikować go do dramatu. Chociaż, nie sugeruję, że takie miało być. Pewnie jak chciałbym je takim widzieć.

Może to przez pewnego rodzaju niewinność i naiwność twoich postaci? "Czy tak powinno się traktować oblubienicę?", "Może i jestem piękniejsza od innych, ale jak długo mężczyzna może fascynować się jedną twarzą?", "Jak wobec tego powinnam postępować?". Twoi bohaterowie często zadają pytania, które taki mają dla mnie wydźwięk. Przeciwieństwo cech takich jak dojrzałość i pewność siebie, które to kojarzą mi się z odpowiadaniem na pytania, niż ich zadawaniem.

Możliwe, że taki jest właśnie zamierzony twój styl. Ale powoduje on, że traktuje twoje opowiadania z pewnym przymrużeniem oka, nie wywołują one u mnie powagi, rozterek, czy dramatu.

Chciałbym cię namówić droga Finko, do napisania czegoś ciut innego. O świecie beznadziei, gdzie bohater jest beznamiętny, a zło naprawdę okrutne. Gdzie przeczytasz pod opowiadaniem komentarze w stylu "Finko, nie podejrzewałam cię nigdy o to i tamto". Nie proponowałbym tego komuś, kto ma w dorobku kilka opowiadań, bo wtedy każde kolejne rodzi się jeszcze w bólach, ale z twoim dorobkiem, to może być ciekawe doświadczenie. Może pozwoli to w przyszłości poszerzyć charakterystykę twoich postaci o nowe, zupełnie inne cechy? :)

Oczywiście opowiadania mi się podobają, bogactwo postaci i pomysłów masz naprawdę duże. Talentu nie można ci odmówić :)

Dziękuję, Darconie, bardzo wartościowy komentarz. :-)

No to trochę poczytałeś…

Delikatność twórczości, powiadasz? Pewnie masz rację, to znaczy już wcześniej słyszałam, że moi bohaterowie nie mają prawdziwych problemów. Możesz się zdziwić, ale już z tym walczę i kiedyś było jeszcze gorzej.

Wiele pytań, które zadają sobie postacie. Też o tym mówiono, ale bez takiego wytłumaczenia, o co chodzi. Hmmm. Chyba mam inny stosunek do pytań, nie uważam ich za takie niedojrzałe. Wręcz przeciwnie – IMO, żadnych wątpliwości nie będzie miał tylko idiota albo psychopata. Stawianie pytań to dla mnie oznaka zdrowej ciekawości, chęci wyjaśnienia praw rządzących światem. OK, może nie wszystkie pytania są równie wartościowe. Może częściej powinni odpowiadać…

To nie tyle zamierzony styl, co chęć do tworzenia światów, w których sama chciałam żyć. Wtedy o wiele łatwiej mi wejść w skórę bohatera i kombinować, jak mu pomóc. Bo jeżeli jest beznadziejnie, to po co walczyć? No, nie lubię paskudnych światów.

Kurczę, sądzę, że masz rację. Ale i tak nie wiem, czy dam radę wrzucić postacie do naprawdę cuchnącego ścieku, skoro mnie się nie chce w nim grzebać, bo mnie odrzuca. Tym bardziej, że tych bezpardonowo złych też musiałabym opisać. A to dla mnie bardzo trudne. Boję się, że dopiero wtedy wyszłaby parodia – jak Harkonnenowie u naśladowców Franka – są źli dla samej złości, na pokaz, głupio i bezsensownie. Oryginalny baron nie był głupi, nie trwonił majątku tylko po to, żeby strasznie wyglądać. Po trupach, ale do celu, a nie samo po trupach.

Ale spróbować pewnie warto. Dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

Warto :)

Uświadomiłaś mi, że sam najlepiej lubię poruszać tematy i światy, które mnie ciekawią. W moim przypadku są to czarne wizje i człowiek, który staje pod ścianą :)

Sam będę musiał napisać coś z bohaterem, który stanowi przeciwieństwo tego, co lubię. To pomoże zbudować bardziej wiarygodnego antagonistę, kiedyś w przyszłości.

 

Miło mnie zaskoczyłaś. W końcu spotykam dziewczynę, która czytała Diunę :) Wszystkie części? Mam na półce pełne wydanie z Rebisa. Zarówno Franka, jak i syna Briana. Z rysunkami Siudmaka to cudo. Nie chcę ci robić off-topu pod opowiadaniem, ale chętnie bym pogadał, jak to widzi kobieta :) Dla mnie jest to najlepsza pozycja SF.

Z autorem można offtopować bez wyrzutów sumienia. ;-)

Dla mnie to najlepsza książka wszech czasów. Ma więcej warstw niż cebula i ogr razem wzięte. Książka, która rosła wraz ze mną – pierwszy raz Diunę właściwą przeczytałam w podstawówce, kiedy Paul był nieco starszy ode mnie. Wtedy to była po prostu przygodówka. Ja mam na półce sześcioksiąg Franka w oryginale (w tłumaczeniu czasami coś ginie). Briana już wszystkiego nie czytałam, bo mnie strasznie irytowało to nieudolne naśladownictwo.

Babska logika rządzi!

Dla mnie również. Sięgnąłem po nią bardzo późno, raptem kilka lat temu, gdy dostałem pierwszy tom w prezencie :) Wcześniej omijałem łukiem, że taka poważna, że psychologiczna itd. Wciągnęła mnie całkowicie. Nie wiem na ile ludzie zdają sobie sprawę, jakie to dzieło. Frank napisał Diunę w 1965 roku, gdy ludzie ekscytowali się przygotowaniami do lotu (tylko) na księżyc. W mojej opinii wyprzedzał mentalnie swoje czasy o całe pokolenia. Jego wizja przyszłości, tak złożona i dopracowana, jego wizje przyszłości w przyszłości :), to po prostu bajka!

Ale najważniejszy jest u niego człowiek… Wiesz, czytam te SF, które często piszą o dalekiej przyszłości (uwielbiam, jak autor podaje rok, jakby to miało uwiarygodnić historię :) ), gdzie ludzie mówią i zachowują się tak jak teraz, ba, nawet gorzej, czasami trącają wręcz myszką. A przecież wystarczy popatrzeć teraz na świat. Szesnastolatek z 1980 roku i z dzisiaj to mentalnie zupełnie różni ludzie. Prawdopodobnie w ogóle by się nie dogadali, a co dopiero człowiek w dalekiej przyszłości. To jest dopiero sztuka, przedstawić człowieka z przyszłości tak, że będzie w i a r y g o d n y. Frank postawił na ród, dumę i honor. I tego konsekwentnie się trzymał. A strona psychologiczna, to już majstersztyk. Największy sentyment mam do pierwszej części, ale najbardziej imponuje mi chyba Bóg Imperator.

Masz rację, że syn to już nie to samo, ale z braku lepszych pozycji, czytam i to. To co jego jest najlepsze, to tzw. Diuna 7, czyli Łowcy Diuny i Czerwie Diuny. Widać od razu, że miał dużo zapisków ojca.

Frank przede wszystkim dokładnie przemyślał świat. Mentaci powstali jako logiczna konsekwencja Dżihad Butlerjańskiej. Inne szkoły też. System feudalny, z całą jego otoczką – szermierką itd. – z powodu wynalezienia generatora Holtzmanna. I wszystkie szczegóły dopracowane, łącznie z tym, że Paul został wytrenowany do walki z przeciwnikiem chronionym przez tarczę a później mu to uwarunkowanie trochę przeszkadzało.

Zapiski ojca nie wystarczą. Jak czytałam Briana, to często gęsto miałam wrażenie, że już znam zakończenie tego epizodu (pewnie gdzieś kiedyś dorwałam jakąś publikację notatek), tylko to wszystko jest o wiele, wiele gorsze – spłycone, przejaskrawione… Jak zły, to od razu głupi i krótkowzroczny, jak dobry, to nieskalany… Fuj!

Babska logika rządzi!

Tak jak piszesz, Frank poukładał świat znakomicie, wszystko ma swoje logiczne powiązanie. Dlatego jest dla mnie bardzo wiarygodne. W innych powieściach SF zawsze znajdę coś, co nie trzyma się całości. Niestety pisanie o przyszłości wymaga nie tylko fantazji, ale też dużej wiedzy naukowej, znajomości praw fizyki itd.

Widzę, że nie lubisz Brianka :) Cóż, to na pewno nie ojciec, ale jakoś się czytało Trylogię Dżihadu, Diunę 7 też, chociażby dlatego, że wyjaśniają kilka wątków. Reszta słaba.

Widzę, że twoje podejście niewiele się różni od mojego, trochę mnie to zaskakuje. Myślałem, że kobieta inaczej postrzega tą serię, chociaż nie mam bladego pojęcia, o jakim inaczej myślałem :)

 

No, z tą znajomością nauki to jednak bym nie przesadzała. W “Diunie” jest sporo magii – pamięć komórkowa, wszystkie sztuczki nawigatorów, ghole… Ale mnóstwo rzeczy facet przemyślał.

Nie, syna nie lubię. Znaczy, nie mam nic do człowieka, ale nie powinien się brać za pisanie książek.

Pewnie, gdybyśmy pogrzebali w szczegółach, jakieś różnice by się znalazły. Na przykład w podejściu do BG. Kurczę, baby są niesamowite. Choćby taka możliwość sterowania własnym metabolizmem. Niby niewielka rzecz (w porównaniu z widzeniem przyszłości), a jak by ucieszyła… ;-) No, ale jak miałam to małe naście lat, to największe wrażenie zrobiło na mnie zabicie faceta palcem u nogi. Ze związanymi z tyłu łapami. Czaaad!

 

Aha, jeśli lubisz paskudne i beznadziejne światy, to poczytaj Syf.a.

Babska logika rządzi!

A mnie najbardziej doskonalszy człowiek. To przecież takie oczywiste, a jednak tylko on przekonująco o tym napisał. Reszta pisze o teraźniejszych Jurkach i Zenkach. Sam piszę właśnie plan fabuły powieści postapokaliptycznej i to właśnie charakter człowieka jest największym wyzwaniem i zarazem największym fanem :)

No nie wiem, chyba podobnie myślę o BG, baby są niesamowite :)

Bene Gesserit też człowiek… ;-)

Aha, jeszcze bardzo mnie wkurzyło, że na filmie Jessica rzyga na pustyni, żeby pokazać, że jest w ciąży. Kurczę, jedną nogą wielebna matka ze wszystkimi wymaganymi umiejętnościami, a rzyga jak kot. I to kiedy trzeba dbać o wodę. Świętokradztwo!

Babska logika rządzi!

Mam nadzieję, że teraz to się szykuje prawdziwy film. Denis Villeneuve to jest gość. Jego Labirynt i Sicario to naprawdę znakomite obrazki.

Musisz znać świetnie angielski, nawet po polsku Diuna nie jest prostą lekturą. Kurcze, tak bym chciał, żeby ludzie wyglądali inaczej. Rozumiesz – fizycznie, tutaj znakomicie wyglądają szkice Siudmaka, ale to pewnie nie przejdzie, za dużo charakteryzacji, czasu i co za tym idzie, kasy.

Do Syf.ka już zajrzałem ;)

Ech, i tak nie bardzo wierzę, że “Diunę” da się oddać porządnie. Tam i psychologia była, i religia, i polityka, i ekonomia, i ekologia…

Czytanie w języku obcym nie jest takie trudne, jak się wydaje. Spróbuj kiedyś. :-)

Babska logika rządzi!

Próbuję :) Na razie oglądam po angielsku i z angielskimi napisami Grę o Tron :) Zawsze to jakiś początek :)

Mocny ten syf. :)

IMO, czytanie jest łatwiejsze niż zrozumienie tej ich strasznej wymowy. Ale skoro z napisami… Powodzenia. :-)

A Syf. jest wybitnie syfiasty. ;-)

Babska logika rządzi!

Ano :) i dobry.

Byłem dzisiaj w Empiku i Matrasie, jak tak popatrzyłem na książki, po kilkanaście tytułów jednego autora, niektórych nawet po kilkadziesiąt… A tu się człowiek męczy z jedną, coś ostatni nic mnie nie buduje. Dobrze, że chociaż weekend długi idzie.

Herbert też trochę nasmarował. Ale nie wiem, czy poza “Diuną” coś zostało przetłumaczone na polski. Na pewno można się przy niektórych rzeczach świetnie bawić, odnajdując motywy z sześcioksięgu. :-)

Babska logika rządzi!

Właśnie zostało przetłumaczone :) Wyszły dwa zbiory opowiadań, tak samo jak reszta, w ładnym wydaniu Rebisa. Ale będą musiały trochę poczekać. Lubię papierowe książki i ostatnio częściej je kupuję. Zawsze czeka przynajmniej kilkanaście tytułów na przeczytanie :) A niektóre to prawdziwe cegły, jak Malazańska Księga Poległych Eriksona. I Brianka jakieś jeszcze czekają :)

Jakiej muzyki słuchasz?

Żadnej. Muzyka nie przemawia do mnie, nie rozumiem tego medium.

Aha, filmów też praktycznie nie oglądam. W moim świecie litery rządzą. :-)

Babska logika rządzi!

To mnie zaskoczyłaś. Muzykę to jeszcze rozumiem, ale film często idzie w parze.

Ale tak to już jest, kobiety często zaskakują :)

Dobranoc :)

Nie idzie w parze, tylko idzie za i nieudolnie papuguje. IMO. :-)

Dobranoc. :-)

Babska logika rządzi!

Oj twoja opinia jest krzywdząca dla wielu naprawdę wspaniałych filmów z oryginalnym scenariuszem. Warto czasem jakiś zobaczyć. Myślę, że można wyciągnąć ciekawe wnioski i wykorzystać w pisaniu.

Podejrzewam, że niełatwo będzie nam przekonać drugą stronę do własnego zdania. :-)

Babska logika rządzi!

Nie chcę cię przekonywać, sam wcale nie oglądam tak dużo. Naprawdę dobry trafia mi się raz na rok :) Ale wtedy zawsze mówię, że warto było :)

 

OK, raz na rok to jeszcze mogę coś obejrzeć. ;-)

Babska logika rządzi!

Jak będziesz miała problem z wyborem, daj znać :) Trochę się tego widziało ;)

OK, będę pamiętać. :-)

Babska logika rządzi!

Ciekawe opowiadanie.

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet. :-)

Babska logika rządzi!

Finklo, męczę Ciebie i męczę :D Przepraszam, już nie będę :D Ale Nagrodę wojownika skomentować muszę, bo to bezapelacyjnie mój Twój ulubiony tekst :)

 

Darcon już pisał o delikatności w Twojej twórczości. O ile w innych tekstach czasem chciałoby się widzieć ten ciężki dramatyzm, o tyle tutaj, kiedy stykamy się z jawnym okrucieństwem delkiatność wypada nadzwyczaj dobrze. Te niedokończone myśli bohaterki, te jej nieustanne porównania zarazem stykają się i zderzają z brutalnością. Jedno drugie uwydatnia i jedno uzasadnia rację bytu drugiego. Uniżenie kobiety, które przejawia się i w jej myślach, i w czynach, i w sposobie przeżywaniu bólu, kontrastuje i jednocześnie uzupełnia zachowanie męża. To historia poruszająca, ale nie w łzawy, melodramatyczny sposób, a taki nostalgiczny. Co wydaje się być może nieco dziwne przy podjętej tematyce, ale jest na swój sposób ujmujące.

 

Jest łatwiej, bo wiem, czego się spodziewać. Jest trudniej, bo wiem, czego się spodziewać.

Ja to tutaj zostawię… :) Jeszcze tam była taka noc w noc – smutne to, melancholijne, a jakie ładne.

 

– Ach! Przecież dopóki nie patrzy na twoją twarz, nie może zamarzyć o synu równie pięknym jak ty. Dopóki nie pamięta twojego imienia, nie może zastanawiać się, czy dziecko Rashy zadawałoby równie wiele pytań…

Też chciałam się zgodzić z tym, ze trochę dużo tych pytań i że ludzie zdecydowanie nie myślą pytaniami. Ale z drugiej strony one wskazują na niemożność odnalezienia się bohaterki w sytuacji, pojęcia tego wszystkiego. A ponownie wspominając te porównania, tworzą osobliwą postać, jakby eteryczną, co zgadzałoby się z jej ostatecznym przeznaczeniem. W ogóle końcówka jest konkretna :) I pozostawiła mnie z podwójną (nad)interpretacją tytułu ;)

Ależ, Lenah, co Lenah? Jakie męczenie? To czysta radość, że Czytelnikom chce się zostawić ślad bytności pod tekstem. :-)

Czyli Twoim zdaniem, w tym tekście delikatność się sprawdza, bo kontrastuje z brutalnością? Dobrze wiedzieć…

Pytania. Chyba jednak sądzę, że człowiek w nowej sytuacji, nowym miejscu, wśród nowych ludzi, będzie miał mnóstwo pytań. Nawet jeśli nie wszystkie zada na głos.

Z tego tytułu jestem trochę dumna – wyszedł dwuznaczny, ale każde znaczenie nieźle pasuje. :-)

Dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

Czytam dzisiaj i czytam :) I taki fajny tekst trafiłam. Bardzo mi się podoba. I jest w nim dużo emocji. I to nie takich tandetnych i łzawych, tylko prawdziwych.

Dziękuję, Katiu. :-)

Miło, że tekst Ci się spodobał. A z tymi emocjami to raz mi się trafiło, przez przypadek. Teraz próbuję ustalić, jak ja to zrobiłam. :-)

Babska logika rządzi!

Myślę, że nie przypadek… W ostatnim teksie dobrze czułam przeżycia Nino. A poza tym, nie wszystkie teksty muszą być emocjonalne. Ja bardzo lubię różnorodność.

No to znasz chyba moje dwa najbardziej emocjonalne teksty. :-) I w tym najnowszym specjalnie się starałam, żeby pojechać Czytelnikowi po uczuciach. Wiem, że nie wszystkie muszą. Mam tu kilkadziesiąt tekstów, które emocji w ogóle nie dotykają. ;-)

Babska logika rządzi!

Na samym początku, jak się tu zarejestrowałam, czytałam Twój tekst o lokomotywie, która jedzie bez konduktora. I też bardzo mi się podobało :) I “wszystko da się kupić”​ też było fajne… i inne – więcej czytam niż komentuję, bo nie czuję się w tym za dobra :) A emocje, jakbyś o nich nie pisała, to ja sama bym się nad tym w ogóle nie zastanowiła. Miłej nocy.

Mocny tekst. Na tyle, bym rozluźnił go jednym filmikiem z Family Guya. Podoba mi się oddanie uczuć hurysy, sam pomysł na narrację oraz ostatni zasugerowany twist. Naprawdę dobry pomysł muszę przyznać :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Katiu, komentuj, komentuj. To zawsze radocha dla autora. :-)

O samojezdnej lokomotywie pisała Śniąca. Ja sobie przypominam tylko znikającą zabawkową lokomotywkę. ;-)

No, ale się zastanawiam, chcę się nauczyć i próbuję wydusić tę wiedzę tajemną z Czytelników.

 

Dziękuję, NoWhereManie. :-)

Cieszę się, że tyle elementów Ci przypasowało. To opowiadanko mi się udało. :-)

Babska logika rządzi!

O, to przepraszam bardzo, nie pamiętałam tytułu i myślałam, że to Twoje opowiadanie :) Ale o kotku, który mówił to już Twoje :) i o zapisywaniu przodków na dyskach, gdzie był taki fajny robot :)

 

Spoko, nic się nie stało. :-) Mnie też się czasami opowiadania mylą. Tym bardziej, że chyba mamy dość podobne style i gusta ze Śniącą.

Tak, o gadającym kotku i przodkach na dyskach to już moje.

Babska logika rządzi!

Ktoś tu mnie wspomina? Bo uszy pieką, a nos swędzi :) 

 

To, że nadajemy na podobnych, czy tych samych falach, to już dawno mamy ustalone :) 

 

A Ty, Katiu, na lanie zasłużyłaś. Opko przeczytane, ale nie skomentowane? U “obcych” się muszę o Twoich wrażeniach dowiadywać? Oj… 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

:) :) :) Już komentuję, mimo, że czytałam w kwietniu… :) Ale wtedy to zdania dobrze nie umiałam sklecić :)

Ale wtedy to zdania dobrze nie umiałam sklecić :)

Szybko się uczysz, jak widać, bo już po dwóch miesiącach zdania po polsku dobrze budujesz ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca, już tak nie krzycz, bo się dziewczyna wystraszy. Dowiedziałaś się i to najważniejsze. ;-)

Babska logika rządzi!

:) Am… polski trudny :) Po angielsku chyba prościej tworzyć… Chociaż tam chyba jeszcze trudniej z synonimami… Nie wiem, bo z pewnością mój angielski, tak czy inaczej gorszy od polskiego ;)

Bardzo trudny. Ale za to można pokombinować z szykiem. I mamy podmiot domyślny, nie musimy w kółko “he” i “he”.

Babska logika rządzi!

Po polsku dużo można kombinować… a czasem nawet przekombinować :) I wygodnie z podmiotem domyślnym, ale przez to wszystko trzeba odmieniać. Am, myślę, że polski i rosyjski lepsze do literatury a angielski do piosenek… ale to tylko oczywiście moje subiektywne odczucia.

Powiadasz, że słowiańskie lepiej się sprawdzają w literaturze? Coś w tym może być. Mnie się za to zawsze wydawało, że niemiecki to tylko do wydawania rozkazów.

Babska logika rządzi!

Niemiecki… Bardzo lubię Rammsteina – ​taki twardy język mi w jego piosenkach pasuje. I gramatyka logiczna. A do rozkazów to już wręcz doskonały ;)

Pewna znajoma germanistka powiedziała mi kiedyś, że powodem, dla którego wybrała niemiecki jest jego poetyckość – głównie w odniesieniu do brzmienia. Do dziś nie wiem, co miała na myśli. 

Ja się uczyłam w szkole niemieckiego, bo jako dzieciak chciałam Winnetou przeczytać w oryginale. Nie przeczytałam, a i teraz z niemieckiego już niewiele pamiętam – nie używam, to zapominam. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Piętnaście lat temu miałam chłopaka w Niemczech (Polaka) i dosyć dobrze mówiłam, ale teraz tylko troszeczkę rozumiem :) Ale nie wydaje mi się ten język szczególnie poetycki, chociaż pisało w nim wielu znanych poetów, to może jednak coś w tym jest :)

Miałam niemiecki w podstawówce i na studiach, ale jakoś bezskutecznie. To znaczy, jak jestem bardzo głodna, to wydukam w knajpie czy przy stoisku z kanapkami “Etwas vegetarianische zu essen, bitte”, ale czekam, aż naprawdę muszę coś zjeść. Co będę bez powodu wszystkie karty wykładać na stół… ;-)

Babska logika rządzi!

Howgh!

Tekst bardzo dobry, nie, celujący! Dlatego ode mnie sześć.

I tak, w trakcie czytania czułem, że dam szóstkę, a zakończenie, brrrr… w przeciwieństwie do lektury “Deceleratora Entropii” tu miałem dreszcze, które wybiły opowiadania na wyimaginowaną siódemkę.

Sam koncept życia pośmiertnego zasługuje na wyrazy wielkiego uznania, bo niebo widziane z drugiej strony okazuje się piekłem. Okej, znałem taki frazes wcześniej, a Ty go przyozdobiłaś pledem arcyzacnej opowieści.

A zakończenie tylko dodatkowo mnie zmroziło ukazując w pełni paskudztwo pełnych czynów.

Abdulach za życia był pewnie wierną żoną smiley

“Nagroda wojownika” to ciekawy tytuł, choć moim zdaniem fajnie mogłoby też brzmieć po prostu “Allah akbar”. 

W tych czasach aż strach tak otwarcie krytykować Islam…

Dziękuję, Piotrze. :-)

Ten tekst prawie każdemu się podobał. Jako jeden z moich nielicznych. A tę wersję życia po życiu to nie ja wymyśliłam. ;-)

Odmawiam odpowiedzi, kim był Abdullah. :-)

Zostanę przy obecnym tytule – lepiej odnosi się do treści opowiadanie (”Allah akbar” byłby bardzo ogólny) i jeszcze jest fajnie dwuznaczny.

Na temat krytykowania islamu był kawałek dyskusji w komentarzach. Ano strach. Ale uważam, że to krytyka nie tyle islamu, co fanatyków. A tych nie lubię, niezależnie od języka i ubranka.

Babska logika rządzi!

Ostatnio tak, właśnie ci są najbardziej agresywni. Ale to myśmy rozpętali wojny krzyżowe. Faceci z napisem “Got mit uns” na klamerkach też nie zachowywali się grzecznie. Sądzę, że tych wierzących w sierp i młot też można spokojnie podciągnąć pod definicję fanatyków. A nawet tych, którzy ich zwalczali w Stanach, urządzając niezłe polowania na czarownice…

Armia w moherowych beretach na szczęście jest już w wieku mocno rezerwowym, może już tylko podjudzać i truć lokalnie.

Babska logika rządzi!

Nie czytałam “Mein Kampf”. Fabularnie jest dość podobny do “Biblii”. Nie uznałabym “Koranu” za książkę wojenną. Tak samo jak w “Biblii”, można w nim znaleźć słowa na poparcie różnych tez.

Babska logika rządzi!

Zajrzałem, bo Darcon pisał, że to drugi obok “Wymiany kulturowej” Twój najlepszy tekst, który czytał. I mam chyba złą wiadomość. Ten podobał mi się bardziej. Co ja mówię, łapie się do portalowej pierwszej dziesiątki wszechczasów!

Bardzo pięknie poprowadzona opowieść, z orientalnym klimatem i stylizacją języka. Świetny pomysł, zakończenie trochę sugerowane przez tytuł, ale w sposób, który nie psuje zabawy, tylko daje czytelnikowi satysfakcję z jego odgadnięcia. Naprawdę mocne, piękne i przejmujące – nie wiem co jeszcze napisać, nie przeglądałem tej ćwierci tysiąca komentarzy powyżej. Gdybym miał wskazać słabszy moment, to jak na mój gust zbyt dokładnie wyrażona końcówka – sam skończyłbym przed tym zdaniem z mudżahedinem i przeskoczył od razu do “To tylko zły sen”. Ale ja z kolei muszę uczyć się dobitniej wyrażać swoje pomysły, więc nie jestem tu dobrym doradcą.

Żałuję, że przeczytałem dopiero teraz i jedyne co mogę dać tekstowi to sześć gwiazdek.

Lubię Finklę na śmiesznie, ale teraz będę oczekiwał od Ciebie takich tekstów.

Dziękuję, Coboldzie. :-)

Wiadomość nie jest wcale taka zła – jeśli ludziom podobają się moje teksty, to dobrze i mniejsza o to, który bardziej. :-) MC za ten nie dał srebra (ale przynajmniej Loża chyba była jednomyślna), a “Wymianę” łyknął.

Tytuł miał być dwuznaczny. Póki co, niewiele osób skarży się, że im zaspojlerował finał. Większość była zaskoczona końcówką.

Możesz się przeliczyć. ;-) Ja nadal lubię śmieszne teksty i chyba najprzyjemniej mi się je pisze.

Babska logika rządzi!

To może polecisz jeszcze coś z archiwaliów?

Jeśli pytasz o moje, to jeszcze lubię srebrne “Duchy przeszłości i duchy przyszłości”.

Jeśli ogólnie, to chyba powinieneś poczytać teksty z plebiscytów na najlepsze opowiadanie roku. To już jest śmietanka i to trzydziestka szóstka. ;-) W drugiej kolejności – waga piórkowa. W trzeciej – biblioteczna.

Babska logika rządzi!

Twoje, Twoje.

Rokroczne plebiscyty już zacząłem zgłębiać.

Podobało mi się :) Muszę przyznać, że zachwyca mnie rozpiętość tematyki w twoich tekstach, Finkla. Z tych kilku twoich tekstów, które czytałam, każdy był zupełnie inny, i ze wszystkimi sprawnie sobie poradziłaś.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Dziękuję, Kam_mod. :-)

Nudno byłoby pisać ciągle o tym samym. Różnorodność jest fajniejsza.

Babska logika rządzi!

Na samym początku oczywiście włączył mi się tryb: ci ignoranci znów źle interpretują Koran. Okazało się jednak, że było to całkowicie zbędne, wszak sam tekst z przesłaniem Koranu zgodny w 100%.

 

Ale po kolei.

Dlaczego dziewczyna czuje upokorzenie? Jeżeli założymy, że pamięć skasowała się jak należy, nie powinna czuć upokorzenia, tylko raczej coś na kształt poczucia obowiązku ze szczyptą wmawiania sobie, że została wybrana i spotyka ją wielki zaszczyt.

Z tą burką w upalnych rejonach świata to nie jest taka prosta sprawa, pamiętam jak znajoma muzułmanka bardzo sobie chwaliła jej właściwości “żaroodporne” i osobiście przedkładała nad niepraktyczny hidżab. 

Ale, że tylko 72? Imam w Warszawie mówi, że dostanie się ile chce. Warto też wspomnieć o innych fragmentach Koranu, w których wspomina się o… młodych chłopcach o pięknych oczach.

A ten Abdul to taki raczej mało pomysłowy. A przecież w sztuce arabskiej także przewijała się erotyka. Niemniej eunuchów powinien się wystrzegać (tym bardziej, że sam za wiele nie oferuje). Kojarzę jeden pamiętnik pisany przez haremowego kastrata i działo się tam co niemiara.  

Swoją drogą, czy pręt może być bambusowy? Inny szczegół to kwestia przeszkadzania błony podczas porodu. Z czego ona musiałaby być zrobiona? Abdul w życiu bym się nie przebił.

No i kolejna refleksja typowa dla Twoich opisów nieba – czy Abdul nie jest przypadkiem w piekle? Jednak wszystko wyjaśnia się pod koniec. W piekle są dziewczyny (Abdul to nie przypadkiem Dżabrail?). Zgodnie z Koranem: kto odbierze sobie życie (np. w ataku samobójczym), tego czeka Gehenna.

W wersji islamskiej piekło ma charakter potępiający, więc hurysy są skazane na ignorancję. Będą cierpieć przez wieczność i nie ma dla nich ratunku. Jednakże możemy założyć wersję optymistyczną, w której piekło ma charakter oczyszczający. Wtedy, podobnie jak w reinkarnacji, po jakimś czasie dziewczyny powinny załapać kim są i dlaczego, co będzie kluczem do ich wyzwolenia.  

Bardzo fajny tekst, bardzo przewrotna wizja raju, bardzo wdzięczna zabawa motywami religijnymi. 5/6. 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Dziękuję, Arhizie. :-)

Cieszę się, że nie dałam się przyłapać na błędnej interpretacji Koranu, a tekst przypadł Ci do gustu.

Dziewczynie seks się nie spodobał, bo nie tego się spodziewała. Nawet mimo ostrzeżeń innych hurys. Miał być zachwyt w oczach kochanka i poczucie wyjątkowości, a tu mąż nie zauważyłby różnicy, gdyby w łóżku miał lalkę. No i bolało, a męża to ni cholery nie obchodziło.

Burka. Opierałam się na książce, którą czytałam wiele lat temu. Autorka twierdziła, że pod spodem jest parno i duszno. Podejrzewam, że dużo zależy od materiału, z którego wykonano strój. Musi być różnica między jedwabiem a stylonem…

72 hurysy. To wydaje się bardzo popularną liczbą. Nie słyszałam, że lasencje mogą być nielimitowane. A co do chłopców – przecież wszystko się zgadza! ;-)

Abdul też jest tam za karę. Już sama nie wiem, czy to piekło, czy czyściec. Koran przewiduje w ogóle taką opcję?

Pręt. Wg słownika PWN to między innymi: «cienka laska, tyczka, cienki drążek; też: prosta gałązka». Można dyskutować, czy bambus jako trawa może mieć gałązki, ale laski czy tyczki – jak najbardziej da się z tego zrobić.

Błona i poród. No cóż, fabularnie potrzebowałam jakiegoś czynnika, który “zabijałby” hurysy. Wybrałam poród. Jeśli nie wierzysz, że błona go tak komplikuje (a trudno orzec, partenogeneza bardzo rzadko występuje wśród Homo sapiens), to uznajmy, że to wszystko były ciąże pozamaciczne i dlatego robiły się komplikacje. ;-)

Babska logika rządzi!

Ale na jakiej podstawie dziewczyna miałaby się spodziewać czegoś innego, skoro zakładamy patriarchalną koncepcję? Skąd oczekiwanie troski od męża, który z założenia “powinien” kobietę traktować przedmiotowo? Czy możemy marzyć o czymś, czego nie doświadczyliśmy? 

W kwestii burki, przypomniała mi się opinia innej muzułmanki. Ta burki nie nosiła, ponieważ miała uczulenie skutkujące nieciekawą reakcją alergiczną. Więc prócz materiału należałoby jeszcze rozważyć swoiste predyspozycje. Mi jednak chodziło bardziej o częste przeświadczenie, że noszenie burek i hidżabów jest równoznaczne z męskim rozkazem wbrew kobiecej woli. Często myślimy w kategoriach: skoro ja nie nosiłabym czegoś takiego, to nikt inny by nie chciał. Tymczasem równie dobrze jakieś Afrykanki mogą twierdzić, że w Europie zmusza się kobiety do noszenia staników (oczywiście nie twierdzę, że w islamie nie zdarza się nigdy, że mężczyzna zmusza kobietę do noszenia burki). A tak swoją drogą Koran nie nakazuje zakrywania włosów, a jedynie zaleca (a sam zwyczaj jest o wiele starszy niż najstarsi muzułmanie).

Chłopcy! No tak, wszystko się zgadza. :D Faktycznie. A z tym nielimitowaniem (może jakieś konto premium trzeba wykupić) chodzi o to, że 72 ma być po prostu symbolem ogromnej ilości a nie konkretną liczbą. 

Ja tam wolę jednak wersję, że Abdul to Dżabrail, który z poczucia obowiązku “każe” złych terrorystów. :> Bo jednak on ma tutaj wolną wolę, może wybierać, ma moc decyzyjną. To nie pasuje do odbywającego karę.

Czy w Koranie był czyściec? Nie pamiętam, ale chyba nie.

Jeśli pręt może być gałązką, to zwracam honor.

A z tą partenogenezą, to faktycznie bardzo rzadko i jak już, to w książce. Kojarzę doniesienia, że zdarzały się stosunki a nawet porody z zachowaniem błony, ale nie pamiętam źródeł, a perspektywa takiego porodu nie brzmi zbyt wiarygodnie. 

Pozamaciczne. Czyli z tego Abdula słaby snajper, powiadasz? A nie można po prostu na zasadzie – odchodzą, ale nie wiemy dlaczego? Byłoby tak tajemniczo.  

 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Czy patriarchat naprawdę wyklucza troskę? W końcu dziewczynie wydaje się, że trafiła do raju. Nie ma prawa oczekiwać, że jej się seks spodoba? No i skoro tak starannie pilnują swoich kobiet przed zdradą, to chyba zakładają, że babki lubią to robić?

Kwestii burki sami nie rozstrzygniemy. Podejrzewam, że to od wielu czynników zależy. Pewnie niektórym się podoba, innym nie.

A wierz sobie w takiego Abdula, jakiego lubisz.

Jeśli błona przetrwała już poczęcie, to potem cięcie cesarskie i załatwione. Ale w pałacu panował niedobór akuszerek i ginekologów…

Od razu słaby snajper. Może to tarcze takie jakieś wybrakowane, słabo odwzorowujące wewnętrzną budowę celu? ;-) Odchodzą podczas porodu. Myślimy, że to przez błonę.

Babska logika rządzi!

Nie wiem na ile lubią, a na ile po prostu chronią przedmiot przed kradzieżą (zakładam wersję skrajnie uprzedmiotawiającą). Znamienne pod tym względem są chociażby praktyki w Erytrei. Pytanie czy zna perspektywę przyjemności z seksu. Bo może być tak, że kojarzy go tylko z np. bólem. 

Tylu synów i żaden na ginekologa nie chciał iść? Co za pałac.

Wizja tarcz iście niepokojąca. ;)

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

No, ale takie okaleczenia chyba bazują na założeniu, że bez tego byłoby przyjemnie? Kiedy Rasha przybywa do pałacu, nie ma żadnych osobistych wspomnień. Tylko takie ogólne wiadomości. Ale może sądzić, że kobieta powinna odczuwać przyjemność. O bólu tylko słyszała od innych hurys.

Ano żaden. Ci synowie w ogóle do szkół nie chadzają…

Babska logika rządzi!

Raczej coś na zasadzie zamku do mieszkania. Ale nie jestem kulturoznawcą. 

Myślę, że to zależy po prostu od tego, co Rasha zna lub znała, jakie schematy myślowe drzemią na dnie jej psychiki.

Nie chadzają. Ale może któryś się interesuje? Chciałby na własną, emm, rękę zgłębiać? ;)

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Wydaje mi się, że to o wiele bardziej drastyczne niż zamek. Nawet szariat przewiduje, że złodziejom rękę się obcina dopiero po kradzieży.

I tu się z Tobą zgodzę – ta jej podświadomość coś tam kuma i czegoś oczekuje.

Ale od kogo taki syn miałby się nauczyć? Nie wspominam, że w tym pałacu jest biblioteka.

Babska logika rządzi!

Materiału do badań nie brak, ale Abdul mógłby nie być zadowolony…

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Ma ponad siedemdziesiąt kobit, może się nie kapnie, jak na chwilę jedną wypożyczysz… ;-)

Babska logika rządzi!

Zdaje się, że Arhizowi umknęła gdzieś warstwa emocjonalna, a skupił się na naukowej stronie Koranu. :) Koniec, końców podobało mu się, więc można darować. ;)

Nawet gdyby się nie spodobało, trzeba darować – takie już zbójeckie prawo Czytelnika.

Babska logika rządzi!

Podoba mi się ta niemożliwość dobrania się w pary – w końcu czekały 72 ;>

 

Ciekawe, przewrotne podejście do tematu a przy tym bardzo delikatne. Jak krytykować obcych, to tak ;)

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Dziękuję, Wybranietz. :-)

Dokładnie tak – w raju czekają 72 dziewice. Tak obiecują.

Właściwie nie chciałam krytykować obcych. No, nie wszystkich, tylko wybranych. W każdej zbiorowości znajdą się jakieś zgniłki.

Babska logika rządzi!

No, nie wszystkich, tylko wybranych.

Heheszki.

 

No, chodziło mi o tych obcych, co to się wysadzają ;) 

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Owszem, tych wyjątkowo nie lubię.

Babska logika rządzi!

Już od pierwszych zdań trudno się oderwać od czytania i ten stan trwa aż do końca.

 

Przyczytałem wczoraj… dzisiaj podwyższyłem ocenę, bo opowiadanie ciągle mi siedzi w głowie i nie daje o sobie zapomnieć.

 

Pewne pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi:

 

Co się dzieje z tymi, które/którzy umarli w raju przy porodzie? Czy wina została w ten sposób zmazana, czy to tylko pierwszy przystanek do Piekła?

 

Czy Abdullah jest w pełni świadom swojej roli w raju, i czy taki raj mu się podoba?

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Dziękuję, Chroscisko. :-)

Cieszę się, że tekst zassał, a potem został w głowie.

To tylko przystanek. Dla Rashy pierwszy, dla innych niekoniecznie.

Abdullah jest świadom. Wie nawet, za co… A Tobie ten typ raju odpowiada? ;-)

Babska logika rządzi!

Mnie? Raczej nie :) …chyba, że byłbym zupełnie nieświadomy tego skąd się owe dziewice biorą, co sobie myślą, i naiwnie wierzył, że dla nich to też jest raj.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Abdullah jest świadom. Wie nawet, za co…

A można gdzieś doczytać jego historię?

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

To i masz odpowiedź…

Na razie nie, ale w zbliżającym się wydaniu “Fantazmatów” będzie to opko wzbogacone o pewne szczegóły. Wszystkiego jednak nie zdradzam, nie ma tak dobrze. ;-)

Babska logika rządzi!

Interesujące. Niezwykłe. Nie żałuję, że przeczytałem, chociaż informacje przed tekstem trochę mnie odrzucały. Polecam

Dzięki, Koalo. :-)

Dobrze, że nie żałujesz.

Ale co Cię odrzucało?

Babska logika rządzi!

Hej Finklo!

Tekst jest dobry, nawet bardzo dobry. Ukryłaś wiele znaczeń w niewielu znakach, gratuluję! Rozumiem, że i dla Abdullaha, to nie był raj? Końcówka świetna. 

Ogółem, odważny tekst, bałabym się wstawiać, więc tym bardziej szacunek dla Ciebie ;) Za upchnięcie tylu znaczeń w tak krótkim tekście piórko się należy!

Dziękuję za lekturę!

Dzięki, Gruszel. :-)

No, ten chyba wzbudził najmniej wątpliwości ze wszystkich moich piórkowych. Jakoś się ogólnie spodobał. Nie, jak się okazuje, to nie był raj. Bo i nie uważam, że za zamachy terrorystyczne raj się należy.

Babska logika rządzi!

Jest łatwiej, bo wiem, czego się spodziewać. Jest trudniej, bo wiem, czego się spodziewać.

Podobają mi się te zdania. Uwielbiam paradoksy w opisach.

 

Przeczytałam i teraz wszystko mnie boli. W takich chwilach nie cierpię swojej nadwrażliwości.

Ale mimo skutków nadmiernej empatii uważam, że było warto. Opowiadanie jest poruszające, niebanalne, a emocje i myśli jakby wiernie odwzorowane (może nawet zbyt wiernie). Otrzymanie piórka w ogóle mnie nie dziwi.

 

Wielokrotnie zastanawiałam się nad sytuacją kobiet w muzułmańskich krajach, ale nigdy nie zastanawiałam się nad ich losem w życiu po życiu. Gdzie raj dla mężczyzn i piekło dla kobiet to jedno i to samo miejsce.

Może szóstka ode mnie nie jest wiele warta, ale nie mam innych narzędzi, by lepiej okazać moje uznanie.

Póki co, ze wszystkich Twoich dzieł to wywarło na mnie największe i najlepsze wrażenie.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Dzięki, HollyHell. :-)

Oj, nie chciałam, żeby bolało.

Swoją szosą, ciekawe, jak sobie muzułmanie zaplanowali taki raj, kim są te hurysy – prawdziwymi kobietami (no to sporo ich zasługuje na niebo), anielicami (ale że brać do łóżka anioły?), botami?

Z rozmyślań biorą się ciekawe światy.

Nie jesteś odosobniona w odbiorze tego tekstu – chyba z moich wszystkich ten jest w ścisłej czołówce w ocenie publiczności.

Babska logika rządzi!

To prawda, Finklo. Szkoda, że nie masz takich więcej. A nie tylko jak próbowałem Cię na podobne namówić. :)

 

To był fajny pomysł, do tego w komplecie z przesłaniem. Weź, namów kogoś, żeby miał więcej dobrych pomysłów…

Babska logika rządzi!

Te szczegółowe tagi to beznadziejne rozwiązanie – sprawdzam i już wiem, o czym będzie. :(

Interesująca perspektywa. Wiele, wiele komentarzy wyżej ktoś zasugerował, że bohaterka mogła być mężczyzną, który zginął z ręki kobiety. To też ciekawe rozwiązanie (jakkolwiek wieloznacznie to nie zabrzmi), bo stanowi dodatkowe upokorzenie dla wojownika, który w ten sposób ,,okazał słabość”.

Pochwalić egzotyczny anturaż (mmm… ciasteczka) i stylizowany język. Natomiast ogólny sposób ukazania raju nie do końca mi się podoba, ale nie będę na niego wyrzekać, bo 1) to kwestia preferencji własnych, 2) skoro taki był pomysł autora, to nie mnie oceniać. 

Swoją szosą, ciekawe, jak sobie muzułmanie zaplanowali taki raj, kim są te hurysy – prawdziwymi kobietami (no to sporo ich zasługuje na niebo), anielicami (ale że brać do łóżka anioły?), botami?

Nie jestem ekspertem, ale istnieje możliwość, że w muzułmańskiej teologii kobieta jest bytem niższym i jako taka nie posiada duszy (kwestia posiadania pierwiastka duchowego przez płeć piękną była przedmiotem sporu wśród chrześcijańskich teologów w okresie nowożytnym). Ergo – po śmierci nie dzieje się z nią nic, zwyczajnie nie ma wstępu do życia pozagrobowego, ani do nieba, ani do piekła. Warto zauważyć, że istnieje niewiele muzułmańskich opowieści o kobiecych bohaterach, w porównaniu z chrześcijaństwem.

Co do natury hurys(ów), Islamska księga umarłych rzecze: ,,(…) Allah ta’ala stworzył lica hurys w czterech barwach (…). Ciała ich uczynił z szafranu, piżma, ambry i kamfory” (cytat za: Edward Brooke-Hitching, Atlas tamtych światów). Czyli to chyba nie są ,,prawdziwe” kobiety. Jakieś nimfy czy coś, może prędzej.  

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cześć, Finklo!

Przypomniałem sobie o tym opowiadaniu za sprawą Skandalu na Jarotach (EDYCJA: nie wiem, czy uwierzysz, ale wszedłem przez Twój profil, nie widząc, że było już dzisiaj komentowane). Czyli nie ma siły, zacznę od warstwy ginekologicznej. Trudno zrozumieć, dlaczego hurysy miałyby uważać błonę dziewiczą (choćby magicznie odrastającą) za źródło trudności: jeżeli podczas stosunków z Abdullahem zostaje przerwana i nie powoduje to śmiertelnego krwotoku, to podczas porodu tym bardziej zostanie przerwana i nie spowoduje to śmiertelnego krwotoku. Prosty logiczny wniosek, a IQ panny wydają się przecież mieć wyższe od temperatury pokojowej, nawet jeżeli przyjąć, że środowisko podstępnie zaburza ich zdolności poznawcze. Przy okazji przypomina mi się Egipcjanin Sinuhe i malowniczy wywód sługi głównego bohatera o zapieczętowanych dzbanach.

Chętniej zatem przyjąłbym interpretację, że budowa wewnętrzna naszych potępieńców jest nieco wadliwie odwzorowana. Ma to nawet zabawne dodatkowe implikacje, jak gdyby sugeruje, że w uniwersum tego tekstu Bóg nie w pełni rozumie kobiety, nawet w sensie anatomicznym. Co dokładnie może być nie tak? Na pewno mają jakąś strukturę pseudomaciczną umożliwiającą rozwój i wypchnięcie płodu, inaczej nie mogłaby się w ogóle wywiązać akcja porodowa. Czyli najprościej przyjąć, że ten narząd nie jest zdolny do efektywnego obkurczenia się po oderwaniu łożyska – obfity krwotok i szybka śmierć. Alternatywnie, akcja mogłaby być tak mało skuteczna i wydłużona, iż hurysy po kilku dobach umierałyby od wyczerpania i infekcji, ale wtedy nie przeżywałyby też dzieci, chyba że chronione jakimś nadprzyrodzonym sposobem…

Co do innych zagadnień, opowiadanie jest rozkosznie przewrotne, stawiając przy tym pytania nie tylko o nagrody i kary w życiu pozagrobowym, ale też o granice tożsamości. Jeżeli pokutników nie łączy z ich ziemskim bytem ani ciągłość wspomnień i doświadczeń, ani sposób myślenia (o ciele oczywiście nie wspominam), to na jakiej zasadzie twierdzić, że to oni właśnie cierpią, a nie jakieś nowe istoty powołane do życia? Należy zapewne rozumieć, że jest w nich jakiś wspólny pierwiastek “duszy”, ale trudno nie zadać sobie pytania: czym on dokładnie jest i czy aby na pewno jest samodzielnie definiujący względem pozostałych aspektów osobowości? I czy opowiadany przez Ciebie (domyślnie) Bóg troszczyłby się o to, czy raczej dbałby tylko, aby ktoś cierpiał za grzechy, wyrównując saldo w wielkiej księgowości?

Jeśli w milijon ludzi krzyczących ratunku

nie patrzysz jak w zawiłe zrównanie rachunku…

Jeśli miłość jest na co w świecie Twym potrzebną

i nie jest tylko Twoją omyłką liczebną…

 

A właśnie, odnośnie omyłek liczebnych:

Hadisy twierdzą, że powinnam mieć siedemdziesiąt jeden towarzyszek, ale kiedy próbujemy w coś grać i dobierać się w pary, trójki lub czwórki, zawsze jedna z nas pozostaje samotna. (…) A może któraś żona zawsze dyżuruje przy naszym mężu i stąd nieparzystość pozostałych?

Już Ci na to zwracano uwagę, widzę też, że większości odbiorców wszystko jedno, więc tylko delikatnie zasygnalizuję, że mnie naprawdę odrobinkę razi. Przecież to się bardzo rzuca w oczy, że gdyby któraś gdzieś dyżurowała, to w jednym zespole by jednej brakowało, nie zaś – jedna pozostawałaby samotna.

Pozdrawiam,

Ślimak (opierzony troszeczkę)

Dziękuję, Panowie. :-) Co za konferencja dzisiaj się tu odbywa…

 

Sndwlkr,

Te szczegółowe tagi to beznadziejne rozwiązanie – sprawdzam i już wiem, o czym będzie. :(

Oj, no nie przesadzaj, że tak dokładnie wszystko przewidziałeś. Acz zdradzę Ci, że sama nie czytam tagów, żeby sobie nic przypadkiem nie zaspoilerować.

W moim zamyśle bohaterro zginęło tak, żeby zasłużyć na obiecany raj. Ale przecież nie będę bronić innym własnej interpretacji.

Nie jestem ekspertem, ale istnieje możliwość, że w muzułmańskiej teologii kobieta jest bytem niższym i jako taka nie posiada duszy (kwestia posiadania pierwiastka duchowego przez płeć piękną była przedmiotem sporu wśród chrześcijańskich teologów w okresie nowożytnym).

Ech, ci faceci. Niezależnie od religii, wymyślają bzdury.

Warto zauważyć, że istnieje niewiele muzułmańskich opowieści o kobiecych bohaterach, w porównaniu z chrześcijaństwem.

Ciekawe, w jakim stopniu wynika to z ubioru. Jeśli widać tylko oczy, to kobiety pozostają anonimową masą, tylko w domu ktoś wie, jak mają na imię. Przykre to.

Hurysy i ich natura. Czyli coś w rodzaju botów? Ładnie pachnących, ale bez mózgu? Uch, nie chciałabym żyć w takim raju. Dwutygodniowy urlop może jeszcze, ale na pewno nie wieczność. Z kamforą sobie nie pogadasz przy romantycznej kolacji.

 

Ślimaku,

“Skandal” mam jeszcze w kolejce, więc nie znam ścieżki, którą tu przypełzłeś, ale wierzę, że prowadziła przez profil. Dlaczego miałbyś kłamać?

Ginekologia. Hmmm. Może i masz rację, ale proszę mi tu nie zaczynać rewolucji w moim piekłoraju. Dziewczyny wiedzą, że ciąża je zabija. Czy to naprawdę ważne, jak interpretują przyczyny? Może to tylko wygodna bajka, tak ja to, że były nieposłusznymi żonami?

Ma to nawet zabawne dodatkowe implikacje, jak gdyby sugeruje, że w uniwersum tego tekstu Bóg nie w pełni rozumie kobiety, nawet w sensie anatomicznym.

Hmmmm. W tym uniwersum to ja jestem bogiem. Pewnie to niezrozumienie źle o mnie świadczy… ;-)

Już nie pamiętam, jak to sobie wyobraziłam. Może na przykład tak, że dzieci rozrywają brzuch od środka? Kojarzę, że synowie tych wybrańców jakoś absurdalnie szybko osiągają dorosłość – to są dni albo nawet godziny. Więc przeżyją bez matki.

Jeżeli pokutników nie łączy z ich ziemskim bytem ani ciągłość wspomnień i doświadczeń, ani sposób myślenia (o ciele oczywiście nie wspominam), to na jakiej zasadzie twierdzić, że to oni właśnie cierpią, a nie jakieś nowe istoty powołane do życia?

Ciekawe pytanie. Łączy ich świadomość, można to uznać za ciągłość doświadczeń, tylko jest przerwana – w bohaterce dopiero zaczyna się budzić.

I czy opowiadany przez Ciebie (domyślnie) Bóg troszczyłby się o to, czy raczej dbałby tylko, aby ktoś cierpiał za grzechy, wyrównując saldo w wielkiej księgowości?

Wyobraziłam sobie buchalteryjnego Boga, który każe cierpieć terrorystom. Nie lubię terrorystów, to sobie nie żałowałam.

Matematyka. Tak, masz rację, to oznacza, że hurys nie może być 71. No, dobrze, powiem to otwartym tekstem: w moim zamyśle hadisy nie kłamią – bohater po śmierci mieszka z 72 hurysami. Tylko że sam jest siedemdziesiątą trzecią. Taka ironia losu i autorki.

Babska logika rządzi!

Dlaczego miałbyś kłamać?

Nie miałbym powodu, po prostu wyjątkowy zbieg okoliczności – po lekturze Skandalu przypomniało mi się, że widziałem kiedyś Twoje opowiadanie piórkowe z trochę podobnym motywem, znalazłem poprzez Twój profil, skomentowałem i dopiero wtedy zauważyłem, że ruch tu dziś jak na Marszałkowskiej – pod tekstem sprzed ponad siedmiu lat!

Dziewczyny wiedzą, że ciąża je zabija. Czy to naprawdę ważne, jak interpretują przyczyny?

W sensie przesłania tekstu kompletnie nieważne, tylko dziwi mnie trochę, że ich interpretacja nie bardzo daje się logicznie uzasadnić, a przecież poza tym rozumują na ogół sensownie.

Hmmmm. W tym uniwersum to ja jestem bogiem.

Poniekąd tak, ale nie to miałem na myśli: wewnątrz kreujesz Boga, który rządzi tym światem przedstawionym i wymierza sprawiedliwość – niekoniecznie w pełni zgodnie z Twoimi własnymi przekonaniami. Błysnęło mi więc, że może chciałaś tak z niego subtelnie zakpić, pokazać jego nieuniwersalną, męską naturę, która nie pozwala prawidłowo odtworzyć ciała kobiety.

Łączy ich świadomość, można to uznać za ciągłość doświadczeń, tylko jest przerwana

I dlatego, że jest przerwana, to na razie nie bardzo łączy, ale rozumiem, że z czasem pamięć ma w pełni powracać, nie tylko pod postacią mglistych snów? Mimo wszystko nie mam zupełnego przekonania do egzekwowania kary na osobie, która myśli już wyraźnie inaczej niż pierwowzór.

No to albo się dziwacznie zbiegło, albo ruch tutaj wynika ze “Skandalu”, skoro teksty jakoś tam podobne.

Poród. Jeśli syn robi sobie cesarskie cięcie od wewnątrz, to trudno ustalić, czy wynika to z hymenu, czy takie mają być zasady gry. Ale nie pamiętam, jak to sobie wyobrażałam.

Nie, nie chciałam subtelnie zakpić z Boga, to skutek moich niesubtelnych braków w wiedzy, co może pójść nie tak podczas porodu. Acz religijnych fanatyków i mizoginów właśnie w ten sposób postrzegam.

Tak, pamięć ma powracać z czasem – próbowałam na przykład pokazać, że mowa ciała dziewczyn podczas rozmowy o ziemskim życiu sugeruje, że kłamią. Ja w tej przerwanej świadomości widzę same zalety. Kłamstwo jest powszechne i samo się podtrzymuje – każdy myśli, że tylko on tak ma, więc nikt nie chce o tym rozmawiać. Wydaje mi się, że łatwiej wytrzymać karę (na przykład dwa tygodnie więzienia), jeśli się wie, że to tylko na określony czas. A jeśli się ląduje w ruskim łagrze ze świadomością, że mogą wyrok przedłużyć za sikanie na żółto, to jest całkiem inaczej.

Babska logika rządzi!

Bardzo dziękuję za ciekawe odpowiedzi! Pokrótce już – nie przyszłoby mi do głowy na podstawie tekstu, że robi sobie cesarskie cięcie od wewnątrz, ale jest to jakieś wytłumaczenie. Przerwana świadomość na pewno ma zalety organizacyjne dla niebiańskiej biurokracji, ale pod względem moralnym to jest mniej więcej taki dylemat: czy sądzić i karać człowieka, który po dokonaniu masakry ostatnią kulę przeznaczy dla siebie i tak pechowo postrzeli się w głowę, że akurat skończy się to całkowitą amnezją wsteczną – a jeżeli nie, to co zrobić, gdyby po kilku miesiącach czy latach niespodziewanie odzyskał pamięć. W każdym razie wartościowy materiał do przemyśleń.

Ależ cała przyjemność po mojej stronie. :-)

Wiesz, ciekawe pytanie, to połowa ciekawej odpowiedzi.

Do porodu w treści opowiadania nie dochodzi, więc i nie było okazji.

Bardzo interesujący dylemat przedstawiasz. Zrób z tego opowiadanie – czytałabym. No, naprawdę fajny problem.

Babska logika rządzi!

Czyli coś w rodzaju botów?

Na to wygląda. Hurysy są chyba takimi ,,żonami ze Stepford” – nie mają myśleć, tylko sprawiać, żeby facet czuł się zarąbisty. ;)

Ciekawe, w jakim stopniu wynika to z ubioru. Jeśli widać tylko oczy, to kobiety pozostają anonimową masą, tylko w domu ktoś wie, jak mają na imię. Przykre to.

Hm, nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Faktycznie, ciekawe. Aż muszę sprawdzić, kiedy ten zwyczaj wszedł w życie, i skąd się w ogóle wziął.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Ale czy Ty czułbyś się zarąbisty, gdyby to wynikało z przewagi nad botami, względnie ich pochlebstw? Ja czułabym się straszliwie samotna.

Zdaje się, że zakrywanie twarzy nie pojawiło się od początku, to chyba wymysł jakiejś arystokratki, który z czasem się rozpowszechnił, a nawet w niektórych miejscach stał się wymogiem.

Babska logika rządzi!

Cóż, rozmaite wizje raju specjalnie do mnie nie przemawiają, muzułmańska nie jest tu wyjątkiem… Jednak dla jakiejś części męskiej populacji wieczność w towarzystwie pięknych, acz bezmyślnych NPCek to chyba niezły interes, skoro od przeszło siedmiu wieków zgadzają się dla niej ginąć.

Jeszcze o zakrywaniu twarzy – Koran mówi, aby kobiety nie ujawniały swoich ,,ozdób”. Za największą ,,ozdobę” kobiety niektórzy uznali twarz właśnie i stąd w pewnych kręgach wymóg noszenia chusty. Ergo – może chodzić też o skromność/ochronę obyczajów (czyt.: obawę przed niewiernością…).

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Taaa, jesteśmy na tyle indywidualistyczni, że ogólnowojskowe wizje raju mogą nas nie zachwycać. Ale ci zgodni chyba nie ogarniają, jak długo trwa wieczność.

Każda opresyjna religia ma swoje cnoty niewieście, może czasami trafi się również coś dla mężczyzn.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka