Profil użytkownika


komentarze: 31, w dziale opowiadań: 23, opowiadania: 6

Ostatnie sto komentarzy

Bardzo "przyjemny" tekst. Ot tak, wszedłem na stronę, ale jak wystartowałem z shortem, to się już nie oderwałem. I chyba o to chodzi. 

(Nadużywacie i powtarzacie tylko był, było, był... - ale to już do poprawienia w kolejnym tekście:)  )

Swoim komentarzem sam sobie wystawiłeś słuszną opinię:) Nie zgodziłbym się tylko z "tematem oklepanym", bo wg. mnie takich nie ma (duża część "czytaczy" pewnie się ze mną nie zgodzi). Liczy się to, w jaki sposób przedstawiasz powyższą historię. W piewszych zdaniach chcesz już wszystko wyjaśnić. Według mnie to błąd. Czasami gubię się też, kto z kim rozmawia, niby są dialogi, ale tekst traci przez to płynność. Czasami umykają Ci przecinki, gubisz podmiot w zdaniu, nie zawsze też szyk zdania wychodzi najlepiej, nadużywasz wykrzyników - taki hurt nie robi na "czytaczu" wrażenia. 

Ale to "coś" jest w tym opowiadaniu, ale chyba za mało żeby wystraszyć... sugerowałbym dopieszczenie twojego dzieła.

 Za to bardzo podobają mi się niektóre spostrzeżenia, np. to, że dziecko woli jak tata szuka pracy, bo wtedy częściej widuje się z malcem. Świetne:) Pozdrawiam serdecznie

"Jesień chełpiła się pełnym dobrodziejstwem swego pogodowego inwentarza". A potem"... było szaro i strasznie zimno".

Dobrodziejstwo jesieni nie polega chyba tylko na tym, że jest szara, i że jest zimno. Pierwsze zdanie sugeruje wręcz coś przeciwnego - polską:) złota jesień. Chyba, że czegoś nie zrozumiałem, to przepraszam. Pozdrawiam

Suzuki M. Może faktycznie wyraziłem się mało precyzyjnie. Napisałem, że czytelnik może sobie dużo sam wyjaśnić, dopowiedzieć - także w sprawie holocaustu, ale to jak zinterpretuje tekst zalezy oczywiście od jego wiedzy, doświadczeń, itd. Nie chciałem zrobić warażenia, że same działanie tabletki ma jakiś związek z holocaustem. 

Nizgoda b. Fajnie, żaden błąd, wolno Ci, tyle:) 

Pozdrawiam

Suzuki M. Ok, rozumiem Ciebie. Ale ja staję na stanowisku, że  czytelnik powinien sobie wiele samemu wyjaśnić - a to zalezy od jego doświadczenia i nie z tabletakami, tylko z choćby z holocaustem - w  przypadku młodszego pokolenia wiedzą na ten temat. Ale niech tam... mój zamysł był taki, że tabletka przenosi konsumenta w czasie. Wg. mnie to widać w tekście. Ale gdyby ktoś odebrałby to jako wizję też nie przeszkadza, tylko zostawia pole do dalszych interpretacji. Pax Romana. Pozdrawiam serdecznie.

Suzuki M. - przepraszam, że nie zauważyłem, jak o sobie piszesz, a tylko jak piszesz

niezgoda.b. Jest tak jak piszesz. Oczywiście, że jest działanie tabletki jest OGÓLNIE oczywiste:) Rozmowa o tabletce wydaje mi się bez sensu. Wszystko wyjaśniłem  w tekście i w komentarzu (przypomnę: że ja takiej tabletki nigdy nie zażywałem:). A jeżeli Suzuki M. chce medyczno-technicznego-magiczego wyjaśnienia to go nie znajdzie. Nie chcę też bronić tego tekstu, bo autor w takich przypadkach wychodzi blado, a krytyk może poczuć się, że obniża się jego poziom "percepcji". Także myślę, że wszystko sobie już wyjaśniliśmy. Nic nie poradzę, Suzuki M., że tabletka Ci rozwaliła tekst. Twoje prawo. I pax romana. Tylko nie pisz, że ze mnie urolog, bo to nie prawda. 

Pozdrawiam

Widzisz, jak chcesz to  potrafisz łaniej pisać.

Ja tylko sugeruję inny ton wypowiedzi, nie wiedziałem, że to coś specjalnego. Jak chcesz pisać o kiszkach i czynnościach urologicznych, pisz, tylko, że mi to nie musi odpowiadać. Ale nie dajesz mi wyboru, jak mam teraz do Ciebie pisać? A z drugiej strony: masz, przyłapałeś mnie, twoim zdaniem tabletka spowodowała, że olewam czytelnika, a moje opowiadaine to kiszka. I ok, przecież masz do tego prawo, po to  jest to forum, a dla mnie odbiór mojego opus diaboli przez czytelnika jest bezcenne. Tylko chodzi o poziom dyskusji. I jeżeli tylko tak potrafisz wyrażać szczerość, to też Twoja sprawa. A tekst umieściłem - i nadal bardzo się z tego cieszę. Przecież większość ludzi na tym forum pisze zupełnie normalnie. Pozdrawiam

Susuzki M., jak do mnie piszesz, to pisz kulturalnie, na tyle się nie znamy, żebyś mi tu kaszką i chałą rzucał. Myślę też, że Loża NF do czegoś zobowiązuje. Także wyłącznie pozdrawiam.

Dziękuję za pracę redaktorską:) nie będę polemizował, bo literówki to zwyczjnie moje niechlustwo, a i kilka innych błędów też dostrzegłaś. No, ale z tymi Żydkami, Żydami - wszystko w tekście powinno być z dużej, także znów mój błąd. 

A z tabletką - powtórze raz jeszcze -  dla mnie wyjaśnienie jej działania nie ma żadnego znaczenia. A z Goldą to chyba jasne - sama sobie odpowiedziałaś (" w końcu lał ją i wykorzystywał już wcześniej") - myślę, że tutaj nie ma o czym dyskutować.

Dziękuję za miłe słowa.  Pozdrawiam serdecznie

Panowie, nie zrozumcie mnie źle. Nie zgadzam się z Wami, że ta "współczesność" mało wnosi, ale nie mogę na tym polu z Wami polemizować. Macie prawo do takiej oceny, tyle. I tak bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam

 

Suzuki M. - Przepraszam, ze pominąłem Twoje pytanie. Jeżeli chodzi o tabletkę... jak mam wyjaśnić jej działanie? Nigdy czegoś podobnego nie brałem. Nie gniewaj się, ale trudno mi też polemizować z Tobą. Jeżeli uważasz, że przez brak wyjaśnienia działania tabletki coś tam w opowiadaniu zgrzyta, masz do tego prawo. Akurat w tym aspekcie nie zamierzam  Ciebie do niczego przekonywać, ani objaśniać tekstu. Dziękuję też oczywiście za miłe słowa. Pozdrawiam

Z dezercja to ja juz sie zgubilem. Bo nie bede przeciez wyjasnial sensu opowiadanaia. A jezeli chodzi w ogole o problem dezercji to byla a, o czym wspomniano wyzej, chociaz we nieniemieckich oddzialach waffen ss, a przykladach gdzie ich szukac juz pisalem , przepraszam za brak pl znakow

Ale RogerRedeye - teraz nie rozumiem o co Ci chodzi. Chcesz mnie uczyć historii? Przecież ja to wiem. Nie wystarczy   Ci odpowiedź - że w tym (moim) gettcie jest jak jest. Bo dyskusja zaraz zostanie sprowadzona do tego, że nie możliwe było wszywanie nitek w mundury, które powodowały... nie będę spojlerował.  

To, że Niemcy w "moim" gettcie nie wchodzili do środka nie wydaje mi się jakimś nadużyciem. 

A co do Waffen SS upeiram się, że zdarzały się dezercje całymi grupami. Masz jakiś wyidealizowany pogląd na ten temat. A poddawanie się Anlikom to nie dezercja w myśl ideologii o której sam piszesz. A Grassa zostawmy,(dostało mu się ostatnio zupełnie niepotrzebnie) siedzę czasami na jego ławeczce we Wrzeszczu i dobrze mi z tym:) Pozdrawiam:) 

AdamKB - pytanie, dlaczego wciąż o tym czytamy, piszemy... I podpisuję się całą łapą pod tym, co napisałeś. Bo nie chodzi o jakąś pornografię przemocy, tylko właśnie odpowiedź na pytanie - jak to możliwe. Kiedyś i dziś, nie tylko podczas II wojny światowej. Polecam "Łaskawe" 

RogerRedeye - pomijając "Nawet Bogu... " Waffen SS też dezerterowało, ukazane to jest we wspomnieniach żołnierzy - u nas m.in wydawane przez wydawnictwo ArkadiuszWingert.  

I masz rację, oczywiście Chaim był dla mnie tam jakimś "wzorem" do pokazania głównej postaci. 

Miałem wybór: zachować oryginał, zastosować dosłowne tłumaczenie albo polski odpowiednik. Zastosowałem polski odpowiednik, wolno mi - nie jestem pierwszy i ostatni. A link o niczym nie świadczy. Tam zastosowano poprostu oryginał. I trochę już błądzimy - bo nie wiem, czy już Tobie rozchodzi się wyłącznie o to, że porucznik w SS nie istnieje, czemu zaprzeczyłem, twierdząc, że istnieje, czy że nie zastosowałem niemieckiej nazwy. Tak czy inaczej, kiedy pieszę w 3 osobie stosuje niemieckie nazwy, tutaj opisując wydarzenia z punktu widzenia 1 osoby - więźnia - wydało mi się to bardziej naturalne, żeby nazywał go porucznikiem. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam. 

No właśnie: wiki:) Nie polegałbym tylko na niej. Wiem, że SS i SA miały odrębne stopnie. Ale odpowiednikiem SS Ober... w wojsku polskim jest właśnie porucznik, myślę, że nie jest to jakieś nadużycie - podaje je większość literatury fachowej. I oczywiście w Rzeszy nikt nie nazwałby obersturmfuehrera SS oberleutantem SS, ja też nie. . . obersturmfuehrer SS to ewentualnie odpowiednik oberleutanta wojsk lądowych (Heer, Wehrmacht) a nie SS. Pisałem, że można się pogubić. Jeszcze raz pozdrawiam.

Jeszcze tego nie czytałem. "Nawet Bogu..." powstał dużoooo wcześniej. Jest wiele innych tekstów, które wpłyneły na klimat tego opowiadania - nawet reportaże z "Polityki" i bardzo ciekawa praca Kołacza - "Czasami trudno się bronić". (ale w tym drugim przypadku to może być kłamstwo, bo nawet nie pamiętam, czy wcześniej powstało moje opowiadanie, czy praca Kołacza - tak czy inaczej polecam:)

Dzięki. A jeżeli chodzi o stopnie to rozumiem, że mówimy o polskich odpowiednikach. A to chyba jest tak: Leutnant to podporucznik, a porucznik (który jest) w SS to SS Obersturmfuhrer (czyli jednak porucznik). Tak czy inaczej może się to wszystko pomylić. Pozdrawiam

Dziękuję za komentarz. Ale nie rozumiem pytania. Zresztą to opowiadanie, jeżeli przeczytasz do końca (cześć 2), nie jest wyłącznie o Żydach. Ale nie do mnie należy ocena.

Wiedziałem, że moją prośbę o Twoją definicję tekstu publicystycznego potraktujesz poważnie:) Ale oczywiście dziękuję.

A ten tekst jest na tyle osobisty, na ile sobie wymarzysz:) Pozdrawiam serdecznie.

A o tym, jak (nie)radzi sobie człowiek w ekstremalnych warunkach traktuje bardzo ciekawa książeczka Frances Ashcroft "Życie w ekstremalnych warunkach".

Dabilu, nie pamiętam gdzie, ale gdzieś pojawił się tekst o "polerowaniu" przez pisarzy biurka. Czyli robieniu wszystkiego, aby tylko nie pisać:)

Trzeba zrezygnować z wielu rzeczy (niekoniecznie tych wymienionych wyżej, hehe), by napisać 1 tom albo nawet 3 część 2 tomu...

Ibastro - to żart, nie drwina:) please:) A, że ja niby"nikt poważny" jestem - to wycieczka personalna, fe...

A to, że ktoś traktuje ten tekst poważnie, oznacza chyba, że z niego bardzo poważny gość:) Pozdrawiam

Jeh:) Kiedy pijemy pierwsze piwo, ewentualnie drugie to działa... chmiel, a nie procenty:) , wtedy człowiek usypia zamiast tworzyć szósty tom swojej powieści, stąd mój wniosek.

Snow - sam Dukaj poważniej naszkicował temat, ale postaram się znaleźć tekst do dukajowego "utworu".

Lassar - dlaczego zaraz drwina:)? Widać po kolejnych komentarzach, że tekst został "przyjemnie" odebrany:)

Dziękuję bardzo za komentarz.

A dlaczego chrześcijaństwo? Takie porównanie narzuca lektura tekstu Carda, proszę nie doszukiwać się niczego więcej.

I tak btw, co do definicji, którą podałeś. Jaki jest wyznacznik tego, że jakaś religia nie jest już sektą? Jej historia przez wieki wiekkkówwww, jej potęga, a może liczebność wyznawców? Card pyta się o to na stronach omawianej książki.

A fanatyzmu bym nie relatywizował, bo fanatyzm różnorakie przybiera formy w różnym czasie... I teraz jest tak, a kiedyś było siak:) - mówiąc oględnie, ale chyba zrozumiale:)

Pozdrawiam

Nowa Fantastyka