
komentarze: 3, w dziale opowiadań: 3, opowiadania: 2
komentarze: 3, w dziale opowiadań: 3, opowiadania: 2
Do pozytywnych uwag przedmówców o budowanym powoli klimacie (z którymi się zgadzam, więc nie będę powtarzał, choć zgadzam się też z komentarzem o lekko nadmiernej powtarzalności wyjść Tomasza) dodam jedną językowo-korektorską:
Po prostu te poprzednie miłości okazywały się po jakimś czasie tylko miłostkami, a potem już jedynie znajomościami. Odchodziły w przeszłość, nie roniąc łez.
To te miłości nie roniły łez? Wszak cudze łzy ronić trudno. Czy raczej chodziło o coś podobnego do: odchodziły w przeszłość i nikt [a w szczególności Tomasz] za nimi nie płakał [ani nie ronił łez ;)]?
Tu prawdopodobnie dostrzegasz nie gorzej ode mnie, że współbrzmienie tych wersów opiera się na kunsztownej hybrydzie łączności i przeciwstawienia równie jak na rymie.
Szczerze przyznam, że tak na szybko nie zwróciłem uwagi, ale masz jak najbardziej rację – gmachy sklepione, sklepy ruchome pięknie harmonizują :) To tylko potwierdza postulat, że wiersze nie dla rymów się pisze i nie po rymach powinno oceniać (nie żeby ten powyżej zasługiwał na jakieś laury), i że nie ma uniwersalnych reguł.
cieszę się, że będzie z kim rozmawiać o technikaliach poetyckich!
Ja również!
Gdybyś zrymował “żułem – poczułem”, czy tym bardziej “biegłem – przyżegłem”, pewnie taki rym nie wydałby mi się “w 100% gramatyczny”
No tak, w tym drugim przypadku wchodzimy na rdzeń ewidentnie. Co do -ułem jest to mniej ewidentne, ale chyba też prawdziwe. A nawet gdyby nie było, to jest to końcówka odczuwalnie rzadsza.
natomiast końcówkę “-iłem, -yłem” przyjmuje chyba większość czasowników ogółem
Tu trzeba by zrobić statystyki – bo przecież jeszcze są czasowniki na -ał, -ął, atematyczne jak wyżej… Może i jest tak, że te na -i/y- są najpospolitsze, chociaż koniugacja na -a– na pewno ma godną reprezentację, dodatkowo pompowaną przez nowotwory na -owa-.
Z drugiej strony, wydaje mi się, że y z być jest rdzeniowe (bo nie wariant brzmieniowy i po spółgłosce twardej, tylko ‘prawdziwe’ y z prabałtosłowiańskiego ū). Ale, fakt, dzielenie włosa na czworo nie ma większego praktycznego sensu, jeśli coś po prostu brzmi tandetnie i ostatecznie mało kogo obejdzie werdykt sędziów lingwistyki :) Zresztą, stawianie i tak już znienawidzonego przez redaktorów ‘być’ w eksponowanej bądź co bądź (hehe) pozycji rymowej to zabieg sam w sobie nader ryzykowny… (tutaj chodziło mi chyba o podkreślenie kryptocytatu, może też źle zapamiętałem rym wewnętrzny jako końcowy).
O, pierwszy komentarz, jak miło!
jako XXI-wieczny oryginał moim skromnym zdaniem nie bardzo się broni
Taki werdykt mnie nie dziwi, skoro mamy tu do czynienia z serią nawiązań do konkretnej książki, pastiszującą konkretnego autora, która nigdy nie miała istnieć jako samodzielny utwór :) (Na pytanie „to czemu wrzucam?” odpowiadam: bo wszyscy tu znają autora, może ktoś zna książkę, uśmiechnie się na skrzyżowanie dwóch idei).
Rymy niestety mało wyszukane, niektóre całkiem gramatyczne (byłem – wodziłem, wołającego – złego).
Czy byłem + wodziłem jest rymem w 100% gramatycznym – nie jestem pewien, bo jednak -y/i– należy do tematu, a nie końcówki. Przerost ego to oczywiście smrodek, przez polskich teoretyków podobno potępiany (jak z pewnym zdziwieniem i zwątpieniem przypomina Tuwim w swoim Pegazie…), tutaj celowo rozstrzelony na odstęp czterech wersów, a jeszcze złożony z różnych części mowy (imiesłów vs. znominalizowany przymiotnik). Tak czy inaczej wybór był świadomą częścią stylizacji (a stylizacja – głównym celem):
I świat był na kształt gmachu sklepionego,
A niebo na kształt sklepu ruchomego
I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,
A com wiedział i słyszał, w księgi umieściłem.
Spólna moc tylko zdoła nas ocalić!
Darmo hordami ciągniemy co roku
Burzyć ich twierdze i mieściny palić:
Przebrzydły Zakon, podobny do smoku
Za uwagi dziękuję! „Wprawdzie… lecz…” faktycznie zgrabniejsze. „Skoro” może i dostojniejsze, ale nie ma tu sensu; a „bo” nie ma co się bać, wieszcz też używał.
może Cię zainteresować porównawczo mój Król Wężów
Fajne :-)
wiekuistej nocy niezaćmionego gałęziami słońca
Akurat to mi się wydaje najpaskudniejszym, najbardziej wymuszonym i grafomańskim elementem całego utworu :D
Okej, cieszę się, że są uwagi, i myślę, że rymy (i nie tylko rymy, wszak nie dla rymów się pisze) w drugim tekście, który szykuję (jak rozumiem, najlepiej zaczekać z tym do przyszłego tygodnia) spodobają się bardziej :)