Mróz się niesie w borze,
Knieja w kożuchu z bieli,
Ścieli mi koce na łoże,
Panna blada z zawiei,
Nagie jej stopy w puchu,
Szkarłat ma po kostki,
Kładzie mi na brzuchu,
Lodowatą dłoń z troski,
Srebrzą się jak perły,
Oczy bielmem skryte,
Na głowie wianek przymarły,
Usta czerwono krwiste,
Daję jej czarną różę,
Wkłada ją w bujny bukiet,
W ramionach się zanurzę,
Ból koi i mój smutek,
Widzę własne tchnienie,
W mrozie ulotną parę,
Niknie o mnie wspomnienie,
Mocniej się tulę w Marę,
Jestem już równie zimny,
Odsuwa mnie od piersi,
W łożu mym kamiennym,
Nie boję się już Śmierci.
Witaj. :)
Oryginalne przesłanie, pełne dramatyzmu oraz różnorakich emocji. :)
Czy celowo tak nierówna ilość zgłosek w poszczególnych wersach? :
Na głowie wianek przymarły (…)
Daję jej czarną różę,
Wkłada ją w bujny bukiet.
Tu nie mam pewności, czy nie powinno być razem:
Usta czerwono krwiste.
Pozdrawiam serdecznie, klik za nastrój. :)
Pecunia non olet
Wydaje mi się, że widzę zamysł i mógłby z tego być całkiem w porządku wiersz. Tylko że troszkę za dużo tu wątpliwych (głównie językowo) sformułowań.
Ścieli mi koce na łoże
Poza tym, że ścieli jest brzydkie (to może być moja opinia, ja w klimacie takiego wiersza widziałbym ściele, względnie – choć nie wiem też, na ile poprawnie – śle; WSJP wymienia formę ścieli jako kwestionowaną), to powinno być raczej: ściel(e) koce na łożu, albo nawet: ściel(e) kocami łoże?
Panna blada z zawiei,
Wydaje mi się, że inwersja działa tu na niekorzyść: blada panna i brzmiałaby naturalniej i ładniej, i wprowadzałaby lekką wariację prozodyczną (z mocniejszym akcentem w środku niż na początku wersu), i płynniej by się czytała (bladapanna płynie, a na pannablada trzeba w środku podskoczyć).
Kładzie mi na brzuchu,
Lodowatą dłoń z troski,
To brzmi tak, jakby ta dłoń była wyjęta (??) z troski. Nawet jeśli domyślimy się, że to bohaterka czuje troskę, to wciąż pozostaje pytanie: dlaczego najpierw jest opis wyglądu, potem wchodzi cała na biało jakaś jej troska, o której nic nie wiemy, a potem wracasz do opisu, jak gdyby nigdy nic? Rym kostki-troski cacy, jednak to za mało, żeby ją tu kupić.
Daję jej czarną różę,
Wkłada ją w bujny bukiet,
W ramionach się zanurzę,
Ból koi i mój smutek,
Zbyt gwałtowna zmiana ról bohaterki: najpierw daję jej różę, potem ona ją wkłada w bukiet (czy bukiet może być bujny – to osobna kwestia; aliteracja super, ale podejrzenie bezsensu zatruwa sprawę), potem zanurzę się w jej ramionach, a potem ona znowu koi ból itd. Dodatkowo zamieszanie wprowadza ją, które się odnosi do róży, a nie do obdarowywanej. Nie jestem też przekonany co do tego, czy mój jest tu dobrze ulokowane: dlaczego smutek jest mój, a ból nie? Ale to już drobnostka.
W łożu mym kamiennym
Mym raczej zbędne; i chyba na łożu?
Co do przecinków, to nie powinno ich być po każdym wersie, bo zamiast pomagać – zaciemniają sens. Część z nich mogłyby też zastąpić kropki, ale to już zależy od autora.
Przykład frazy, która przecinka nie potrzebuje:
Ścieli mi koce na łoże_,_
Panna blada z zawiei,
@bruce
Usta czerwono krwiste.
Niekoniecznie musi być razem (zależy od intencji), ale zgadzam się, że razem byłoby elegantsze.
Dzień dobry.
@bruce
Jeśli chodzi o nierówności, to pewno wynik mojego małego doświadczenia. Tekst ma już kilka lat i robiłem go wtedy 'na oko', choć starałem się mniej więcej trzymać równych wersów. Co do ust, prawdopodobnie powinno być zapisane razem.
@Hayven
Dziękuję za rozłożenie tekstu na czynniki pierwsze, trudno się nie zgodzić. Nikt mi do tej pory nie rozpisał co może być nie tak z moimi tekstkami, więc w końcu będę mógł wyciągnąć jakieś wnioski.
bladapanna płynie, a na pannablada trzeba w środku podskoczyć
Tu chciałem, żeby było raczej twardo, wnioskowałem, że jeśli jest to na wpół imienne przedstawienie postaci, to powinno być to mocno zaakcentowane.
Mym raczej zbędne; i chyba na łożu?
Tu mi się wydaje, że Na łożu kamiennym brzmi na trochę wybrakowne
Co do przecinków, to nie powinno ich być po każdym wersie
Z tego sobię zdaję sprawę, taką konwencję sobie założyłem, jak widać na szkodę całości.
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam.
Tu mi się wydaje, że Na łożu kamiennym brzmi na trochę wybrakowne
Pewnie dlatego, że (świadomie czy nie) trzymasz się trzech akcentów na wers :)
Najprostszym rozwiązaniem byłoby dodanie jakiejś formy czasownika: „leżąc na łożu kamiennym…”. Oczywiście, „leżąc” jest najbardziej oczywistym z możliwych dodatków, a przez to pewnie mało wskazanym (w dodatku przy „łożu” wychodzi z tego masło maślane). Dalsze oczywistości: „uśpiony”, „zasnąłem”, „spocząwszy”… Wybór, ma się rozumieć należy do autora :)
Ja bym pewnie szukał takiego sformułowania, które nie dubluje sensów: nawet jeśli nie „leżę”, to i tak „spanie” i „łoże” nakładają się znaczeniowo i są przez to mało, hmm… dynamicznym połączeniem. Z drugiej strony – jeśli celem jest właśnie zwolnienie i złapanie oddechu, to można i tak, jasne. Skoro „łoże” jako takie było wspomniane na początku i tutaj wraca z nowym, wzbogacającym epitetem, to w sumie – czemu nie…
Rozumiem, dziękuję, pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Ja dziękuję za taką wiosnę. ;-)
Trochę mało fabuły jak na mój gust, ale OK, przynajmniej jest zaskoczenie.
Babska logika rządzi!
@Hayven
Pewnie dlatego, że (świadomie czy nie) trzymasz się trzech akcentów na wers :)
Na wpół świadomie, jak pisałem w innym komentarzu, skontruowałem tekst na oko, więc starałem się utrzymać bliżej nieokreślone poczucie spójności. Myślę też, że nie jeśli miałbym poczynić zmiany w dyskutowanym wersie, lepiej by było porzucić może już łoże i przekonstruować wers, zachowując mniejbwięcej pierwotny sens, przykładowo kamienny mógłby być letarg, lub pokrewne słowo.
@Finkla
To bardziej zima niż wiosna. Marzanna to słowiańska bogini śmierci, zimy i odrodzenia. Topiło się jej kukłę w marcu, by odegnać mrozy, by wiosna mogła dopiero przyjść.
I rzeczywiście, fabuły mało, skupiałem się raczej na atmosferze i emocjach.
Racja, jakoś mi się w mózgu Marzanna połączyła z jesienią, nie pomyślałam, że wtedy się ją topi.
Babska logika rządzi!