Profil użytkownika


komentarze: 843, w dziale opowiadań: 65, opowiadania: 51

Ostatnie sto komentarzy

Ten czytelnik od paru miesięcy wystawia ocenę 1 każdemu numerowi NF. Szkoda, że w ogóle ocen i opinii jest mało.

Super, obyś trwał w postanowieniu (a może też styczeń zaopiniujesz?)! W ogóle zachęcam wszystkich gorąco do dzielenia się opiniami. Im więcej mamy tutaj dyskusji o zawartości numerów, im więcej osób zabiera głos, argumentuje, nawet się spiera, tym więcej nam to daje.

“Natomiast mam i inny problem. Podobny jak z tym, że od roku nie korzystam z Auchana, choć kiedyś korzystałem często. Zgadzam się z tym, ze nie wszyscy Rosjanie są źli. Ale jednocześnie mam nadzieję, ze redakcja jednak rzuca okiem, czy ktoś na wyjeździe, czy niekoniecznie.”

 

Paweł Laudański, który pełni rolę naszego redakcyjnego “wschodniego korespondenta”, bardzo skrupulatnie dba o to, żeby nie promować autorów popierających napaść na Ukrainę. Jeżeli pojawia się u nas jakiś rosyjski twórca, to możesz być spokojny, że nie jest to putinista.

 

Moi drodzy – i to się odnosi do wszystkich, którzy to czytają.

 

Co prawda moje poprzednie wpisy były adresowane w pierwszej kolejności do Osvalda, jednak chciałbym Wam przypomnieć i stanowczo podkreślić, że uwagi w nich zawarte są uniwersalne. Kultura obowiązuje wszystkich. Chcemy tu przyjaznej atmosfery, wzajemnej życzliwości i owocnej współpracy. To miejsca ma Wam pomagać być lepszymi twórcami, ale nie zaszkodzi jeśli przy okazji pomoże Wam też być trochę lepszymi ludźmi dla siebie nawzajem. Nie traktujcie regulaminu serwisu jako instrukcji, w jakich granicach możecie się nawzajem obrażać i uprawiać werbalne przepychanki – nie tędy droga.

Niech Wam się udzieli świąteczny nastrój – pokój ludziom dobrej woli.

JeRzy, z całym szacunkiem, ale jeśli autor odczuwa dyskomfort po krytyce, to jest jego problem, a nie komentującego (nie mówimy oczywiście o sytuacjach łamiących regulamin portalu czy wyzwiskach).

 

Osvaldzie, masz rację i równocześnie się mylisz.

Masz rację, że jeśli autor odczuwa dyskomfort po krytyce, to jest jego problem i musi sobie to jakoś wewnętrznie przepracować. Dobrze jest uodpornić się na krytykę – jak mawiał Jarek Grzędowicz na spotkaniach Klubu Tfurców “jeśli ma się miękkie serce, trzeba mieć twardą dupę”.

A mylisz się, ponieważ nawet komentarze, które nie łamią regulaminu, mogą być różne – uprzejme lub nie. Czytałem Twoje krytyczne opinie i moim zdaniem, jako osoby zupełnie postronnej, przekazujesz swoją krytykę w wyjątkowo opryskliwy, arogancki i nieuprzejmy sposób. Sprawia to wrażenie, jakbyś nie tyle chciał faktycznie pomagać ludziom szlifować warsztat, co próbował wywyższyć się i dowartościować ich kosztem (nie twierdzę, że tak jest – mówię, jak to wygląda z zewnątrz). Rozumiem osoby, którym może się taki sposób komunikacji nie podobać. Być może gdybyście się znali na żywo, gdybyś był dla ludzi znaczącym autorytetem czy kumplem, który może sobie pozwolić na więcej ze względu na większą zażyłość, nie byłoby to tak rażące, ale najwyraźniej użytkownicy nie czują się z tym dobrze, skoro się na Ciebie skarżą. Nawet przyjmując, że masz rację w swoich ocenach, możesz to przekazywać bardziej elegancko i dyplomatycznie. I dokładnie o to bym Cię prosił na przyszłość. smiley

Ja tylko kontrolnie sygnalizuję, że prosiłbym komentujących, z Osvaldem na czele, o to, aby poza dbałością o treść swoich wpisów postarali się też, aby ich forma również trzymała odpowiedni poziom. Krytyka, nawet jeśli konstruktywna, zawsze wywołuje u ocenianej osoby dyskomfort, bo zostawia ją z poczuciem, że coś zrobiła nie tak i wymaga to poprawy. Przekazanie takiego komunikatu powinno się odbywać w sposób mobilizujący do pracy i twórczego rozwoju, a nie deprymujący i podcinający skrzydła. Co prawda jestem wielkim fanem filmu “Whiplash”, ale ten serwis niekoniecznie jest miejscem do podobnej nauki, jaką tam pokazano. Nie mówię, żeby chwalić, kiedy jest źle, tylko żeby krytykować z taktem i wyczuciem, najlepiej nie ograniczając się do wytknięcia błędu, ale od razu pokazując, jak go poprawić. :)

RogerRedeye – nie wiem, skąd wzięło Ci się to, że nowa strona ma być portalem społecznościowym; ja nic takiego nie napisałem. Owszem, na pewno będzie miała część stricte redakcyjną i część społecznościową, ale to nie znaczy, że próbujemy na siłę robić z niej fantastycznego Facebooka czy cokolwiek w tym stylu.

 

Idea jest taka, żeby z jednej strony czytelnie odróżnić na nowej stronie materiały pochodzące od redakcji, firmowane przez “Nową Fantastykę”, od treści tworzonych przez tutejszą społeczność. Mamy świadomość naszych mocnych stron – jedną z nich jest właśnie społeczność zgromadzona wokół portalu, czyli Wy. Chcemy Wam stworzyć optymalne warunki do pisania, czytania, betowania, oceniania tekstów, zarówno literackich jak publicystycznych. Chcemy też dać Wam wygodniejszą przestrzeń do dyskusji, bo Hyde Park jest do tego za słabo przystosowany. Próbujemy się dowiedzieć, jakich funkcjonalności potrzebujecie, żebyście czuli się tutaj lepiej, aby przyciągnąć tutaj fajnym otoczeniem jak najwięcej miłośników fantastyki. Nie wyręczymy Was we wszystkim – o zdrową, przyjazną atmosferę musicie zadbać Wy sami w pierwszej kolejności – ale możemy dać Wam do tego lepsze narzędzia. A równocześnie chcemy, żeby ta strona pomagała utrzymać miesięcznik, a co za tym idzie, samą siebie – bo nie zapominajcie, że to są naczynia połączone i przyszłość portalu fantastyka.pl jest uzależniona od losów magazynu “Nowa Fantastyka”.

 

Konsultacje służą temu, żeby poznać Wasze potrzeby i poprawić obecny stan rzeczy, bo jeśli zostawimy wszystko tak, jak jest, to portal nieuchronnie obumrze i stanie się skamieliną. Mam nadzieję, że w nowych warunkach wrócą do niego dawni użytkownicy i pojawi się wielu nowych.

 

 

Odpowiadając na parę pytań i wątpliwości:

 

  1. Na pewno nie mówimy o modernizacji strony w jej obecnej formie – tego się nie da zrobić, nie mówiąc o tym, że nie spełnia ona naszych potrzeb i założeń na przyszłość (choćby przystosowanie do urządzeń mobilnych i całe UX). Plany postawienia nowego portalu wyszły ode mnie i zaczęlibyśmy je wdrażać już pięć lat temu, ale wtedy stanęły nam na drodze przeszkody, na które nie mieliśmy wpływu.
  2. Reklamy będą obecne na nowym portalu i będzie ich na pewno więcej niż obecnie, ale nie w formie pop-upów czy innych inwazyjnych narzędzi. Będą widoczne, ale tak, aby nie przeszkadzały w czytaniu. A biorąc pod uwagę, że mamy fajnych reklamodawców i partnerów, może nawet będziecie zadowoleni z ich obecności, bo dowiecie się z nich o ciekawych rzeczach.
  3. Jednym z kluczowych założeń nowej strony jest to, że zostaną na nią przeniesione zasoby z obecnej. na pewno zamierzamy poprawić system rejestracji nowych użytkowników, aby uniknąć anonimowych trolli i spamerów.

Prosiłbym o zachowanie kultury i unikanie wycieczek osobistych. Dyskusja ma być merytoryczna i grzeczna.

A ja tylko wspomnę, że “Pocztówki z Helikonu” od Ninedin będą teraz regularnie gościły w NF. :)

Przyznam szczerze, że nie mogłem się już doczekać recenzji i martwiło mnie, że tu taka pustka. Ani Ciebie, ani Starucha… No i fajnie by było, gdyby więcej osób tak regularnie i wyczerpująco dzieliło się wrażeniami. Dzięki! :)

Mógłbym wgrać plik w apkowym formacie, ale on się bardzo wolno ściąga i straszliwie długo przetwarza – ten jest szybszy, a pdf jako druga opcja do wyboru, jeśli ktoś woli.

 

Piękne dzięki za przygotowanie takiego tekstu, “instrukcji obsługi” fantastyka.pl. Na pewno wielu osobom się on przyda i dobrze byłoby go jakoś na stałe przymocować u góry albo umieścić w jakimś miejscu serwisu, gdzie będzie łatwo dostępny.

Nie wiem, czy ktoś tu już wspominał o serialu “Mesjasz” (”Messiah”) na Netflixie, ale jeśli nie, to ja wspominam i zachęcam do obejrzenia. Od razu ostrzegam: został zdjęty po pierwszym sezonie, więc dużo sobie tego nie pooglądacie. Ale ten jeden sezon jest tak mięsisty i dający do myślenia, że warto, a nawet trzeba go obejrzeć.

Serdecznie gratuluję wszystkim wybrańcom i trzymam kciuki za owocną współpracę (mam nadzieję, że uda mi się sprawniej komunikować z Lożą, bo zdaję sobie sprawę z tego, że w ferworze prac redakcyjnych różnie z tym bywa). Wybór do Loży to wyróżnienie i ogromne wotum zaufania użytkowników. Cieszy mnie też frekwencja, bo to oznacza, że nasza społeczność żyje i rozwija się – oby nadal pracowała na miano “kuźni Zajdli”. :)

Kołodziejczaka nie będzie, ale mam nadzieję, że Watts za jakiś czas wróci na łamy. Marcin co jakiś czas sprawdza, jak Peter stoi z mocami przerobowymi.

 

Gratuluję nowym Moderatorom, bardzo dziękuję że podjęliście się tego zadania i trzymam kciuki, żeby działanie na stronie było dla Was czystą, bezstresową przyjemnością. :)

Udało mi się załatwić drobną niespodziankę związaną z antologią. Pdf z nią udalo się umieścić jako gratis do pobrania w naszej aplikacji, więc dzięki temu dotrze do większej liczby czytelników.

“Jeśli w przyszłości będzie to wprowadzane, warto brać pod uwagę czy to będzie mobi “kupiony” (i można go normalnie pobrać) czy “dzierżawiony” (co wymuszałoby synchronizowanie danych, a nie każdy lubi to rozwiązanie).”

 

Kupiony numer pobierasz na komórkę lub tablet – nie wymaga synchronizowania danych, ale otwiera się za pomocą aplikacji.

Kochani, pozwólcie że wtrącę parę groszy od siebie.

 

Po pierwsze – bardzo doceniamy cały Wasz wkład i zaangażowanie w tę społeczność, serwis i wszystko, co się tutaj dzieje. Warto mieć na uwadze, że nawet jeśli dochodzi do jakichś sprzeczek, nieporozumień, to wynikają one właśnie z dobrej woli wszystkich i pragnienia, żeby to, w co się angażujecie, wyszło jak najlepiej. Innymi słowy: wszyscy gramy w tej samej drużynie – nie zapominajmy o tym i starajmy się w sporach zachować wzajemną życzliwość i szacunek. ;)

 

Po drugie – w obecnej sytuacji koronawirusowej admin wydawnictwa ma bardzo dużo spraw do ogarnięcia podyktowanych okolicznościami. On sam na ochotnika zgłosił się do koordynowania tego przedsięwzięcia od strony wydawcy, więc nie jest tak, że mu nie zależy. Po prostu, jego obowiązki wymuszają inne priorytety – jak by nie patrzeć, ma na głowie jedno z największych wydawnictw w Polsce.

 

Ja w kwestiach technicznych jestem absolutnie nieobeznany, więc muszę się pod tym względem zdać na Was i na niego. Wierzę, że jestem w dobrych rękach i nie tracę nadziei, że pomalutku wyjdziemy na prostą. A w międzyczasie próbuję sfinalizować pewien projekt związany z pismem, który – mam nadzieję – ucieszy mnóstwo osób. Trzymajcie kciuki i wypatrujcie nowych wiadomości. :)

Staruchu, Grupę Filmową Darwin bardzo gorąco polecam – zaufaj mi, daj im szansę, możesz być miło zaskoczony. Tylko oglądaj w miarę chronologicznie, bo ich filmiki łączą się ze sobą.

“maszyna w zimowym świecie zakamuflowana „siatką przeciwśniegową”. Jak to leciało w oryginale?”

 

W oryginale było “my rig under snow-net for camouflage”. Czyli siatka przeciwśniegowa (przeciwśnieżna) – taka, na której zatrzymuje się śnieg. Zakładałem, że bohater przykrył maszynę siatką i pozwolił, żeby śnieg załatwił resztę (a równocześnie ściągnięcie siatki było szybsze niż odkopywanie pojazdu).

“Rolę dzielenia przez zero opisał tu niedawno SzyszkowyDziadek :)”

 

A mogę poprosić o link? Ciekaw jestem, czy jego spostrzeżenia są zbieżne z moimi. :)

Bardzo mnie ten tekst zaintrygował – w kwestii styku nauki i wiary trafił dokładnie w moje zainteresowania. Nie słyszałem wcześniej o teorii EWG, ale jest pod pewnymi względami mocno zbieżna z moimi własnymi przemyśleniami na temat świadomości/wiary/woli jako czynnika kształtującego rzeczywistość. No ale to temat na dłuższą rozmowę, którą musielibyśmy zacząć od roli dzielenia przez zero w konstrukcji wszechświata – i piszę to całkiem serio.

 

Od tej strony jest naprawdę ciekawie i dobrze. Fabularnie natomiast – cóż, tutaj mam wrażenie, że tekst się nieco rozjechał. Przekonuje mnie relacja bohatera z prostytutką – namiastka bliskości, przywiązanie pomylone z głębszym uczuciem. Facet jest egoistyczny i antypatyczny, ale rozumiem, że taki ma być – udało Ci się go pod tym względem wiarygodnie skonstruować. Natomiast szwankuje cały wątek kontaktu z wojskiem – choćby ze względu na to, że w momencie, kiedy bohater zademonstrował swoje umiejętności majorowi, na pewno nie zostałby dopuszczony przed oblicze generała. Mógłby najwyżej spodziewać się postawienia całego miejsca na nogi, wyrojenia się żołnierzy i mniej lub bardziej krwawych prób zneutralizowania zagrożenia, jakie stanowił. Nie mówiąc o tym, że po tej wstępnej rozmowie również najprawdopodobniej zostałby potraktowany zupełnie inaczej.

 

No i prosta sprawa na koniec: facet nie musi zarabiać sprzedając swój wynalazek armii. Wystarczyłoby, żeby zmienił na swoją korzyść wyniki w totolotku oglądając losowanie w telewizji, z kuponem w garści naginając prawdopodobieństwo pod swoje potrzeby i decydując, które piłeczki zostaną wyłowione przez maszynę. Nie musi drukować banknotów, niczego materializować, itp. – dyskretna manipulacja entropią, o której tylko on jeden by wiedział. No, chyba że piłeczki byłyby trefne, losowanie ustawione, a ktoś mógłby się bardzo zdziwić, że wynik jest inny od zamierzonego. Ale to już punkt wyjściowy całkiem innej historii. ;)

Staruchu – “Odpowiednik” jest na HBO. Ja go opisywałem jako coś w pół drogi między szpiegowskimi fabułami Johna Le Carré, a serialem “Fringe”.

Serial “Odpowiednik” (”Counterpart”) bardzo polecam – ja też o nim w ubiegłym roku pisałem do “NF” i wcale mnie nie dziwi, że Watts tak go chwali.

Aktualnie oglądam – w zależności od nastroju:

 

– “Star Trek DS9”

– “Wojownik”

– “Czernobyl”

– “Doom Patrol”

– “Santa Clarita Diet”

 

W najbliższych planach jeszcze nowy sezon “Jessiki Jones” no i lada moment nowe “Stranger Things”.

Znakomicie pomyślane opowiadanie – pięknie zrealizowana stylizacja języka na epos, z zastosowaniem palety środków stylistycznych. Później wolta, zmiana konwencji, perspektywy – drugie dno. Nauka i technologia przełożona na mityczną poetykę – pyszne!

 

Istotny problem, jaki widzę z tym tekstem, to wysoki próg wejścia dla czytelnika. Raz, że mity sumeryjskie i szerzej tamtejsza kultura i symbolika są stosunkowo mało znane, więc opowiadanie może być niezrozumiałe od tej strony. Dwa, że nie każdy może kojarzyć etapy poszczególne lotu kosmicznego, które metaforyzujesz w sumeryjskiej symbolice (zresztą sama zdajesz sobie sprawę z tego problemu, skoro umieściłaś przypisy objaśniające w komentarzu – to jest jednak droga na skróty i powinnaś to jakoś rozwiązać w samym tekście). Ale nawet jeśli czytelnik nie zrozumie, o co chodzi w opowiadaniu, może dać się urzec językowi, a to z kolei może sprawić, że na własną rękę spróbuje dowiedzieć się czegoś więcej o tej mitologii i może też o lotach kosmicznych. Mówiąc krócej: tekst ładny, bardzo ambitny, ale też ryzykownie hermetyczny.

Vidocq jest bardzo ciekawą postacią – przypomniało mi się właśnie, że muszę obejrzeć najnowszy film o nim, “Władca Paryża” (ten poprzedni oglądałem i bardzo mi się podobał, wiem, że jeszcze jest stary serial). Bardzo podoba mi się pomysł pokazania takiego duetu bohaterów Vidocq-Adam – ukłon w stronę licznych detektywistycznych duetów z Holmesem i Watsonem na czele. Chętnie przeczytałbym cały zbiór opowiadań w podobnym klimacie. Jednak o ile mnie nie raziły nieścisłości historyczne, wiele osób zwraca na to dużą uwagę – osadzenie fabuły w konkretnej epoce i miejscu wymaga potężnego researchu. Trzymam kciuki na przyszłość!

Mnie również podoba się kreacja świata. Takie opowiadania wzbudzają w człowieku refleksje – zastanawiam się, czy gdyby istniała możliwość podłączenia się do VR za pomocą gniazda, skorzystałbym z niej, czy raczej byłbym jak szef Second Life, który nigdy nie tego spróbował. Czy nie jest tak, że wirtualna rzeczywistość zastępuje prawdziwą ludziom, którzy nie potrafią stawić czoła życiu – czy to nie eskapizm? Z drugiej strony, pasjami gram w gry fabularne – też niby inna rzeczywistość, ale poziom zanurzenia w nią jest nieporównywalnie mniejszy, a do interakcji dochodzi między realnymi ludźmi. I czy nie jest tak, że coraz trudniej odróżnić nam boty od ludzi nie dlatego, że boty coraz doskonalej naśladują człowieka, ale dlatego, że ludzkie emocje stają się coraz uboższe, zredukowane do emotikonek, lajków i tym podobnych? I jeszcze są japońscy hikikomori…

 

Ech, daleko popłynąłem z tymi myślami i refleksjami. Ale to dobrze świadczy o tekście. :)

 

“czy JeRzy to widział i co o tym sądzi?”

 

W marcowym numerze Michał i Marcin umówili się, że przeprowadzą pewien eksperyment i opublikują opowiadania dotyczące seksu i płciowości. Raz na jakiś czas trzeba podjąć próbę pokazania czegoś nowego, innego, choćby po to, żeby był materiał do dyskusji i jakiś punkt odniesienia na przyszłość. Trochę jak z jedzeniem: dopóki czegoś nie spróbujesz, nie będziesz wiedzieć, czy Ci smakuje. Ja nie ingerowałem w ich wybór tekstów i wierzę, że z odzewu czytelników wyciągną stosowne wnioski.

 

Kwietniowy numer z kolei będzie moim eksperymentem, bo będzie w nim sporo treści na temat gier fabularnych i planszowych i po raz pierwszy w historii “Nowej Fantastyki” zamieścimy scenariusz RPG – taka moja próba wyjścia naprzeciw oczekiwaniom i zainteresowaniom dużej grupy fanów, która do tej pory w piśmie miała dla siebie bardzo mało. A biorąc pod uwagę dużą i wciąż rosnącą popularność gier bez prądu, wierzę, że warto próbować.

Wywiad jest w dziale publicystyki, o tutaj. A serial bardzo polecam; jazda bez trzymanki, świetni bohaterowie.

Staruchu, w kwestii cen albumów “The Best Polish Illustrators” – to są ceny okładkowe, ale na stronie wydawcy stale są bardzo korzystne promocje, zarówno pakietów, jak poszczególnych tomów. Warto się skusić, piękna sprawa.

Kochani, jeśli chcecie we własnym zakresie zrobić non-profit taką antologię i macie moce przerobowe, żeby to ogarnąć, to macie moje błogosławieństwo i patronat “Nowej Fantastyki”. To Wy jesteście motorem tej społeczności, tutaj wykuwają się nowe talenty i grzechem byłoby nie przyłożyć do tego ręki choćby w symbolicznym zakresie.

Zostałem przywołany i poczuwam się do interwencji.

 

Loża NF jest organem wybieranym demokratycznie. Każdy ma możliwość poparcia kandydatów, którym ufa, a kiedy to zaufanie mija, poparcie spada i miejsce takiej osoby zajmuje ktoś nowy. W tej sposób wymiana składu odbywa się w sposób naturalny. Ten system opiera się na dobrej woli uczestników i wzajemnym zaufaniu, więc byłoby miło, gdybyście jednego i drugiego mieli w sobie jak najwięcej. Tak po prostu, bez uprawiania lokalnej, za przeproszeniem, tfu tfu, polityki.

 

W kwestii nominacji do Zajdli, wystarczy zajrzeć do ich regulaminu:

§ 11

Utwory kandydujące do Nagrody i Kategorie

1. Do Nagrody mogą kandydować wszystkie utwory literackie, których pierwsze wydanie w:

a) książce posiadającej numer ISBN; lub

b) czasopiśmie drukowanym posiadającym numer ISSN

ukazało się do 31 stycznia roku przyznania Nagrody z datą roku poprzedniego; oraz te, które z powodów wydawniczych nie mogły kandydować w roku poprzednim, z zastrzeżeniem ust. 2.

2. Komisja Nominacyjna może dopuścić do listy nominacji utwór opublikowany w innym miejscu niż wymienione w ust. 1, w sytuacji gdy utwór ten otrzyma wystarczającą do uzyskania nominacji liczbę głosów i nie kandydował do Nagrody w latach poprzednich.

 

To jest pole do popisu dla społeczności fantastyka.pl, o czym już zresztą kiedyś pisałem, a co zostało chyba przeoczone.

 

W kwestii organizacji naszej społeczności tutaj, w tym ogłaszania referendum i tym podobnych działań, Beryl jest przedstawicielem redakcji “NF” i jego decyzje obowiązują. Jest tutaj adminem, a osoby, które czytają uważnie pismo, zauważą jego nazwisko w stopce redakcyjnej. Proszę nie podważać jego kompetencji.

 

Dziękuję za uwagę.

 

“Bo co stałoby się z doktorem Tachionem i jego poczuciem winy, które napędza sporą część fabuły?”

 

Och, wystarczy, że zmienią jego pochodzenie i zrobią z niego po prostu ludzkiego naukowca, a nie kosmitę. Nadal może być napędzany poczuciem winy. Nadal może mieć moce (wystarczy, że zostanie asem pod wpływem własnego wirusa). To akurat dałoby się elegancko rozwiązać. Zastanawiam się natomiast, jak poradziliby sobie z motywem Roju – czy w ogóle pojawiłby się w serialu, czy przeskoczyliby od razu do Astronoma, a później do senatora Hartmanna.

A wiecie o tym, że Łukasz Pytlik, który kiedyś publikował na fantastyka.pl wyróżniane opowiadania (nick: surfaceofthesun), jest reżyserem najnowszego teledysku Dead Can Dance, “The Mountain”?

“In this noble endeavour, drawing upon the hard won knowledge of many great and, inevitably, late explorers, one may locate on a detailed plan of our world such fabled realms as the Condiment Isles, trace the course of the River Kneck as it deposits silt and border disputes in equal abundance on the lands either side, and contemplate the vast deserts of Klatch and Howondaland – a salutary lesson in the perils of allowing ones goats to graze unchecked.”

 

Źródło tutaj.

Aż mi wstyd, że tych “hartów” nie zauważyłem. Jak powiedziałaby septa Unella: “Shame, shame, shame…”. :(

Odezwał się do nas autor dwóch grafik, które zostały zamieszczone w artykule, twierdząc że zostały zamieszczone bez jego zgody. W związku z tym byłem zmuszony je usunąć z tekstu. Przypominam, że obowiązują par. 4 pkt. 3, 4 i 8 naszego regulaminu:

 

3. Użytkownik zarejestrowany może umieszczać w Serwisie wyłącznie Materiały, które są wolne od wad prawnych oraz roszczeń podmiotów trzecich oraz, o ile Materiały stanowią utwór w rozumieniu ustawy z dnia 04 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, do których przysługują mu autorskie prawa majątkowe lub uprawnienia z tytułu licencji.

4. Użytkownicy zarejestrowani umieszczający w Serwisie Materiały, rozpowszechniają je na własną odpowiedzialność. Każdy Użytkownik zarejestrowany zamieszczający swoje opinie, komentarze ponosi odpowiedzialność za wszelkie roszczenia osób trzecich z tytułu naruszenia praw tych osób.

8. Użytkownik zarejestrowany oświadcza, że będzie korzystał z Serwisu, zarówno w zakresie odbioru jak i przesyłania informacji, wyłącznie w sposób zgodny z obowiązującym prawem, zasadami współżycia społecznego i dobrymi obyczajami.

 

Mam już informację – główna wysyłka prenumeraty z magazynu wydawnictwa ruszyła 20 września. Teoretycznie Poczta Polska powinna doręczyć przesyłki w ciągu czterech dni, co oznacza, że – odejmując weekend – najpóźniej wczoraj albo dzisiaj powinna dotrzeć. Mamy jednak sygnały, że tam również są opóźnienia (a najgorszy pod tym względem będzie sezon przedświąteczny).

 

Tak czy inaczej, my od siebie dokładamy wszelkich starań, żeby pismo dochodziło na czas i mam nadzieję, że się to jednak wkrótce unormuje.

Najmocniejszym punktem opowiadania, co zauważyło już kilka osób przede mną, jest ukazanie stanu medycyny w tamtej epoce – panujących w szpitalach warunków, konserwatyzmu lekarzy, etc. Dobrze uchwyciłaś klimat epoki. Wątek szamański jest natomiast dość banalny. Biorąc pod uwagę doświadczenia Sissy z białymi, prędzej spodziewałem się czegoś w stylu Kingowskiego “Smętarza zwieżąt”. Zastanawiam się też, czy czarnoskóra kucharka, która wylała garnek ukropu na dziecko swoich państwa, mogłaby liczyć na łagodne traktowanie.

Kiedy zacząłem czytać to opowiadanie, spodziewałem się czegoś w duchu Dicka – bohater przestaje być pewny rzeczywistości, w której się znajduje, ma poczucie odrealnienia, bo kolory, które znał, nagle wyglądają inaczej. Czy to tylko choroba wzroku i problem neurologiczny, czy może faktycznie trafił do równoległego świata, z innymi barwami, inną Mariką, etc.? Myślałem, że pójdziesz bardziej tym tropem. Tutaj jednak odnosiłem wrażenie, jakby wątek daltonizmu rozwijał się całkiem obok wątku rzeczywistości równoległej, a cały element fantastyczny sprawia wrażenie umieszczonego na doczepkę. Akiram mogłaby być po prostu Mariką, którą bohater nagle zaczyna odbierać jak obcą osobę, kiedy oddalają się od siebie. Nie musiałaby wcale odejść z dzieckiem do lustrzanej rzeczywistości. Tekst jest sprawnie napisany, wyrazisty, ale brzytwie Lema by się nie oparł.

Nawet bardzo szkoda. jak by nie patrzeć, jest to portal ściśle powiązany z czasopismem, a wygląda to trochę jakby samo pismo niespecjalnie kogokolwiek interesowało, chyba że akurat trafi na jego łamy (a wtedy pojawia się osobny wątek i dyskusja o konkretnym tekście). :(

Dzięki, Staruchu, za wnikliwą recenzję i oczywiście gratuluję bycia wydrukowanym – mam nadzieję, że to faktycznie dopiero początek.

Swoją drogą, mały ruch tutaj w tym miesiącu. Czyżby problemy z dystrybucją dały się aż tak dotkliwie we znaki?

Hugo za najlepszy film powinien dostać bezapelacyjnie “Blade Runner 2049”.

 

A “Get Out!” polecam – przewrotny, satyryczny film o rasizmie, miejscami trochę kojarzący się z “Żonami ze Stepford”, chociaż ostatecznie idzie w inną stronę.

Mój błąd przy wrzucaniu nowych numerów NF i FWS w połączeniu z ułomnościami strony dał taki efekt, niestety. Najgorsze, że teraz nie ma nawet jak usunąć duplikatu.

Podoba mi się opowiadanie – a zwłaszcza to, że napisałeś urban fantasy, które nie jest oklepane. Natomiast zakończenie opowiadania zrozumiałem tak, że Czarek w jakiś sposób za pomocą zaklęcia przeniósł świadomość do ciała Feliksa (które wcześniej uzdrowił kosztem córki). Zasugerowałem się podobieństwem tych dwóch zdań: 

 

“Przez chwilę [Czarek] robił smutną minę, potem wyszczerzył się tak bezczelnie, jak tylko umiał.”

– i kawałek dalej -

“Feliks uśmiechnął się tak bezczelnie, jak tylko potrafił,”.

 

Nie wiem, czy taki był Twój zamiar, ale jeśli źle zrozumiałem Twoją intencję i nie chciałeś zasugerować takiego rozwiązania, to dobrze byłoby tę zbieżność wyeliminować.

Lubię takie klimaty. Z jednej strony dobrze pokazana idea panoptykonu, w którym więźniowie są równocześnie strażnikami, z drugiej kłania się uwielbiany przeze mnie “Cube” z niedopowiedzeniem, kto i dlaczego umieścił bohatera i jemu podobnych w celach; czy to kara, czy eksperyment, a może jedno i drugie równocześnie? Jedyne, z czego zrezygnowałbym w całym tekście, to bezpośrednie, dosłowne nawiązania do rzeczywistego świata (Google Translate, “Toy Story”) – bez nich zyskałby on nieokreśloność czasową, która uczyniłaby go jeszcze bardziej uniwersalnym.

Staruchu, dzięki za wnikliwą recenzję. Co do owego zdania, o którego wyjaśnienie pytasz – w tym miejscu chochliki redakcyjne, najwyraźniej wygłodzone miesiąc wcześniej, wyżarły cały spory fragment recenzji komiksu. Powinien on wyglądać następująco:

 

Znów zadziałały uprzedzenia i znów nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Komiks, na pierwszy rzut oka dla dzieci, okazuje się prawdziwą strawą duchową dla dorosłych. Antropomorficzni bohaterowie o psich, króliczych, świńskich, lwich, byczych czy sowich facjatach rozgrywają prawdziwą, bezwzględną i okrutną grę o tron. Króliczy chłopiec Garen zostaje w nią wplątany i siłą rzeczy niczym pionek (a może ukryta figura) będzie usiłował przeżyć w rozgrywce możnych. Coś co na początku wydaje się historią o zemście dzieciaka szybko przerodzi się w wielowątkową historię o tym, kim w rzeczywistości są bohaterowie, o bezwzględności królów i prawdziwych mrokach średniowiecza.

Książki “Westworld” Crichton nie napisał – to powstało od razu jako scenariusz filmu. Był natomiast sequel, “Futureworld” i krótki serial “Beyond Westworld”. :)

Dzięki za wyczerpującą recenzję. Już się zaczynałem niepokoić, że taka cisza w wątku zapadła, nikt nie chce dyskutować, opiniować, chwalić, ganić… Mam nadzieję, że Twój wpis zapoczątkuje większy wysyp. :)

Dzięki za tę zacną inicjatywę! Ja też zachęcam bardzo do aktywności, żeby było nas widać, słychać i czuć… czy jakoś tak. ;)

“paskudnie powtórzone pół zdania na początku opowiadania Gajka”

 

Jako ciekawostkę dodam, że w pliku, z którego opowiadanie było przenoszone do druku, tego powtórzenia nie ma. Chochliki tutaj wykazały się szczególną pomysłowością.

Przyznam się uczciwie, że to ja namówiłem Przemka, żeby tutaj zamieścił swój tekst i zaczął się udzielać. Znam go od lat, jest pracowity, utalentowany i szybko się uczy na błędach, więc wierzę, że jeśli go dobrze pokierujecie i nabierze warsztatowych szlifów, na fantastyka.pl wyrośnie kolejny talent. :)

“Czego się nie robi z miłości” – jak by powiedział Jaime Lannister. ;)

W moim odczuciu to jest właśnie najsilniejsza strona tego opowiadania – groza wydobyta z uczucia tak silnego, że przekroczyło wszelkie granice rozsądku i moralności, wynaturzyło się doprowadzając do wydarzeń, które opisujesz. Kojarzy mi się to trochę ze “Cmętarzem zwieżąt” Kinga, gdzie bohaterowie wiedzą, jak straszne mogą być konsekwencje ich czynów, ale miłość i pragnienie odzyskania bliskich popycha ich do działania bez względu na koszty i ryzyko. I dobrze, że nie zatrzymywałeś się w pół kroku przy makabrycznych opisach, że poszedłeś na całość pokazując, że dla osoby ogarniętej taką obsesją nie ma granic, ani poczucia obrzydzenia (”zakątek miłości”).

Jestem ogromnym fanem serii i nieustannie polecam twórczość Robin Hobb każdemu. Trafiają się w niej sceny, które potrafią mnie wzruszyć do łez – a to rzadkie w przypadku książek. Natomiast w przypadku długich cykli powieściowych mam często rozterkę, czy stawiać 5 czy 6 w podobnych sytuacjach. Zobaczymy, jaki będzie finał całości (a został już tylko jeden tom do końca). :)

Dziękuję bardzo za obszerną recenzję. Słowiański cykl Witolda Vargasa będzie się pojawiał na naszych łamach regularnie. :)

Przede wszystkim, serdecznie gratuluję wygranym – Bellatrix, Tenszy i Skonecznemu – ale też wszystkim finalistom plebiscytu. Dziękuję też głosującym za udział i Cieniowi Burzy za nieocenioną pomoc w ogarnięciu całego przedsięwzięcia. Wspomnę też, że mamy tutaj wyjątkowo ciekawy przypadek, ponieważ opowiadanie Bellatrix wygrało z tekstem, który był wcześniej nominowany do Nagrody Zajdla. Może to znak, że warto przypomnieć sobie o możliwości zgłaszania kandydatur do nagrody spoza książek i czasopism (§ 11 pkt.2 regulaminu: “Komisja Nominacyjna może dopuścić do listy nominacji utwór opublikowany w innym miejscu niż wymienione w ust. 1, w sytuacji gdy utwór ten otrzyma wystarczającą do uzyskania nominacji liczbę głosów i nie kandydował do Nagrody w latach poprzednich”). Przypominam Wam o takiej opcji, jeżeli uznacie, że zasługuje na wzięcie pod uwagę. :)

Aż mnie korci, żeby własną listę ułożyć. A to znaczy, że artykuł Silaqui działa. ;)

“Sama zapowiedź cyklu bardzo mnie ucieszyła, podobnie jak solidne podejście do tematu :) Oby cykl był długi. A po nim poproszę drugi, o Słowianach :)

 

Trwało to dość długo, ale wreszcie się udało i mogę oficjalnie poinformować, że w kwietniowym numerze pojawi się obiecywany jakiś czas temu pierwszy artykuł z cyklu “Z kartek Legendarza” Witolda Vargasa, czyli właśnie opowieści z tradycji słowiańskiej. :)

Dzięki, Staruchu, za szczegółową recenzję. A propos cyklu Wojtka Chmielarza: umówiłem się z nim, że jest gotów napisać jeszcze jeden felieton, w którym zawarłby odpowiedzi na pytania czytelników, które pojawiłyby się po jego cyklu. Tak że może jeszcze pojawi się post scriptum, o ile będzie zapotrzebowanie. :)

Na ile się orientuję, FWS jest wysyłane równocześnie z aktualnym numerem NF.

Znakomite opowiadanie. Bardzo podoba mi się w nim to, że forma współgra z treścią. Precyzja konstrukcji, oszczędność słów, umiar w zastosowaniu środków stylistycznych. Udało Ci się przekazać wrażenie odrętwienia, w jakie popada narrator, jego odczłowieczenia przez roztopienie osobowości w Firmie. Bunt i niezależność pozostają gasnącym marzeniem, zastąpione przez idealnego hamburgera opracowanego przez komputer. To jest niepokojąco prawdziwa wizja przyszłości – biorąc pod uwagę, że już teraz istnieją np. wzory na doskonały scenariusz filmowy, rozplanowujące zwroty akcji z dokładnością co do minuty. Programy, które nas ubezwłasnowolniają wychodząc dokładnie naprzeciw naszym oczekiwaniom, przewidując je i nie zostawiając nam miejsca na pragnienia, decyzje, indywidualność.

Bardzo przydałoby się, żeby ludzie więcej recenzowali “Nową Fantastykę”, więcej o niej dyskutowali. Niekoniecznie tylko na blogach, ale też na swoich profilach i w grupach na Facebooku, na forach internetowych, etc. Skoro mogą dyskutować o filmach, książkach, komiksach, to czemu nie o nas? Rozgłos, przypomnienie światu, że istniejemy, są bardzo wskazane. :)

“Zabrakło pytania – czemu nie kręci się takich nowych filmów, a jedynie powiela stare”

 

Cieszę się ogromnie, że artykuł się spodobał. A w kwestii tego pytania, o którym piszesz – właśnie tego dotyczy następujący fragment: “We współczesnym kinie, gdzie unika się żartów ze stereotypów, wyczyny Jadaczki raczej by już nie przeszły. Gdzieś zginęło zaufanie widzów do twórców; zamiast domniemania niewinności i dobrej woli w humorze, spotykamy się z podejrzeniem winy i nieustannym wypatrywaniem okazji do poczucia urazy. To, że pokolenie Goonies odgrywa w obecnej kulturze coraz większą rolę, może dowodzić, że wszyscy tęsknimy za przejrzystością reguł tamtych czasów. Że chcemy się śmiać ze wszystkiego, bez skrępowania i tematów tabu, a równocześnie znajdować poczucie bezpieczeństwa w świadomości, że ktoś, kto z nas żartuje, wbrew pozorom będzie naszym niezawodnym przyjacielem”. :)

gary_joiner – Twój komentarz został usunięty ze względu na wulgarność. Na przyszłość powściągnij język.

 

funthesystem – proszę, oceniaj tekst, a nie autora.

 

Traktujcie się tutaj z życzliwością, na ile to możliwe.

Fantastyczny Pan Lis:

“A zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego wśród bestsellerów nie ma takiego, “wybitnego, wieloautorowego”?  Tak pytam, bez złośliwości? :)”

 

Prawdę mówiąc – jest. Konkretnie cała seria “Dzikie karty” to tzw. powieści mozaikowe tworzone pod okiem G.R.R. Martina przez wielu autorów, których teksty składają się w większe całości. Gdyby ktoś chciał się mierzyć z podobnym projektem, warto najpierw zobaczyć, jak tam się to odbywa.

 

Tak że samej idei współtworzenia powieści przez kilku autorów bym nie skreślał. Ale do ogarnięcia takiego przedsięwzięcia potrzebny jest ktoś bardzo kompetentny, kto będzie łączył cechy autora, redaktora, koordynatora projektu; będzie miał wizję całości, ale też będzie umiał w pełni wydobyć potencjał współautorów i będzie się cieszyć ich zaufaniem.

Gratuluję wszystkim członkom nowej Loży. Trzymam za Was wszystkich kciuki i mam nadzieję, że Wasza kadencja będzie obfitowała znakomitymi opowiadaniami, które sprawią, że działanie tutaj będzie zarówno pożyteczne, jak bardzo przyjemne. :)

“Toż cała (no, prawie) obecna kultura popularna to popłuczyny dawnej świetności!”

 

Trudno mi się z tym zgodzić. Owszem, jest bardzo dużo odcinania kuponów w każdej dziedzinie, ale równocześnie dzieje się sporo nowego. Stosunkowo najmniej w kinie, ponieważ ono jest bardzo zachowawcze z powodu wysokich budżetów i kosztów promocji, które muszą się zwrócić – ale już niskobudżetowe filmy potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć, a i te droższe również, jeśli autor wywalczy sobie u producentów twórczą swobodę (vide “Incepcja”).

W serialach ciągle powstają rzeczy nowe i świeże, oryginalne, a przynajmniej twórczo przetwarzające pewne konwencje. Tutaj mógłbym wymienić całkiem sporo.

W literaturze fantastycznej co roku dostajemy co najmniej kilka znakomitych tytułów. A że nie więcej? Kiedyś było identycznie – teraz może wydawać nam się, że wyglądało to inaczej, bo do naszych czasów przetrwała pamięć o tytułach wybitnych, a średniaki i knoty przepadły w pomroce dziejów.

Także w muzyce dzieje się sporo – ostatnio znów zacząłem więcej słuchać, odkrywam nowe zespoły, wpadające w ucho piosenki. Nie ogranicza się to tylko do sampli i coverów.

Jedynym problemem może być wyłowienie wartościowych, oryginalnych pozycji z całokształtu, bo ilość tego, czym jesteśmy zalewani, jest olbrzymia i trzeba się z tego wygrzebać. Ale podobno dla chcącego nie ma nic trudnego. Może z wyjątkiem polizania siebie samego w łokieć. ;)

Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie pani z organizacji konkursu “Ja gorę!” z pytaniem, czy byłaby możliwość, żeby zwycięskie opowiadania opublikować w “Nowej Fantastyce”. Wyjaśniłem, że nie praktykujemy czegoś takiego – podobnych próśb z różnych instytucji miejskich, domów kultury, bibliotek i tym podobnych trochę do nas trafia – ale zaproponowałem, żeby te teksty pojawiły się na fantastyka.pl. Tak że odbyło się to za moją zgodą – ta informacja miała się zresztą pojawić przy opowiadaniach, żeby nie pozostawiać wątpliwości, ale najwyraźniej to publikującym umknęło.

 

Laureatom konkursu gratuluję wyróżnień. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest jasne i w spokoju będziecie mogli skupić się na treści. :)

“Chmielarz – specjalista od łatwizny w fantasy, który nigdy nie napisał dobrego fantasy. To ma sens.”

 

“Królowa Głodu” to dobra książka. Może nie stricte fantasy, ale ciekawa mieszanka gatunkowa.

“Filmowe połączenie horroru z komedią musi być czymś więcej podyktowane oprócz chęci zapewnienia widzowi rozrywki?”

 

Jednak nie rozumiesz. Jeżeli autor łączy horror z komedią dla zapewnienia widzowi rozrywki, to nie robi tego sztuka dla sztuki, ale w celu zapewnienia widzowi rozrywki. Gdyby to robił sztuka dla sztuki, celem byłoby połączenie horroru z komedią samo w sobie.

No chyba nikt jednak się pod tym nie podpisał z imienia i nazwiska, a jest tylko oznaczony jako sponsorowany. Równie dobrze może się pojawić artykuł sponsorowany wychwalający jakiś kompletnie denny film. Jako czytelnik wolałbym wiedzieć czy to treść przesłana przez reklamodawcę, czy zlecona redakcji, bo obie odmiany takiego marketingu są stosowane.  Dlatego właśnie nie lubię tej formy reklamy i nazywania tego typu rzeczy artykułami. Człowiek po dwóch akapitach tekstu wyglądającego i sformatowanego jak część pisma zauważa oznaczenie, że to wszystko jest reklamą i zdaje sobie sprawę, że zmarnował czas. Nienawidzę laugh

Edit:

Nie bierz tego JeRzy jako zarzut w kierunku redakcji, bo to pewnie dział na który nie macie wpływu.

 

Artykuł sponsorowany jest dokładnie takim samym materiałem, jak każda reklama – za zawartość strony odpowiedzialność ponosi reklamodawca. My natomiast oznaczamy takie treści, żeby nie było wątpliwości, że nie jest to materiał redakcyjny tylko zewnętrzny. 

 

całkowicie nie zgadzam się z tym końcowym stwierdzeniem Chmielarza o tym, że kryminał ma nam coś mówić i że ma być w jakimś celu napisany

 

Mam wrażenie, że źle zrozumiałeś intencję Wojtka. Ja odniosłem wrażenie, że jego intencją było wskazanie, że wybór określonej odmiany i konwencji powinien być podyktowany czymś więcej niż tylko działaniem sztuka dla sztuki, dla czystego eksperymentu formalnego.

“Jak mam na coś jeszcze pomarudzić to na formę reklamy której nienawidzę, czyli artykułu sponsorowanego. Jeżeli to się nazywa artykułem, a nie reklamą to czemu nikt się pod tym nie podpisał?”

 

Przecież artykuł sponsorowany jest podpisany.

Yans – nie pamiętam, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że film miał polską premierę dopiero w 1990 roku. Nawet jeśli w “Fantastyce” informacje o nim pojawiły się zanim trafił na ekrany naszych kin, to nie sądzę, żeby była o nim mowa w numerach z ‘82 roku. Oczywiście mogę się mylić.

Darcon, mitologię miałem w szkole dawniej niż ty, więc to żadne usprawiedliwienie – tym bardziej, że Sfinks, Meduza i Minotaur to postacie na potęgę funkcjonujące w szeroko rozumianej kulturze i obrośnięte symboliką.

Pamiętam, jak na początku wytykałeś nam tylko literówki. A później zacząłeś pisać o kolejnych numerach więcej i bardzo się z tego cieszę. Lubię czytać Twoje recenzje, Staruchu, bo są rzetelne i gruntowne – nawet jeśli zbiera nam się za coś po uszach, to wiem, że krytyka jest przemyślana i poparta argumentami, po prostu konstruktywna.

 

Jeśli chodzi o Ellisona – to jest facet niezwykle trudny w tłumaczeniu. Ze względu na długość i konstrukcję zdań, ten strumień świadomości, w który chwilami porywa czytelnika. Ze względu na niezwykłe skojarzenia i eksperymenty językowe. On faktycznie potrafi popłynąć i w oryginale to brzmi, a w przekładzie trzeba się nieźle napracować. Przy “Złudzeniach dla smokobójcy” postawiłem sobie za punkt honoru, że sam przełożę to opowiadanie i w efekcie miałem momenty “love-hate relationship” z Ellisonem. Bo potrafił zaserwować w opisie rejsu fragment, przy którym nawet Marcin Mortka, przecież doświadczony tłumacz prozy marynistycznej, nie umiał mi podpowiedzieć, o co może chodzić, a kiedy już jakoś to (chyba) rozgryzłem, chwilę później trafiłem na słowo, które okazało się archaicznym szkockim okrzykiem, zapożyczonym z francuskiego, a będącym ostrzeżeniem dla przechodniów przed wylewaną przez okna na ulice zawartością nocników. Serio (słowo, gdyby to kogoś interesowało, brzmi “gardyloo”).

 

Robin Hobb zdecydowanie warto przeczytać; jeśli nie miałeś dotąd okazji, gorąco polecam!

Nowa Fantastyka