Profil użytkownika


komentarze: 21, w dziale opowiadań: 21, opowiadania: 6

Ostatnie sto komentarzy

Hm, przeczytałam i fabuła bardzo mi się podobała.

Brakuje mi jedynie opisów miejsc i trochę żywszego opisu morderstw, ale da się przeżyc ;)

Trochę błędów się pojawiło interpunkcyjnych np. przed "jak" w porównaniach nie powinno się stawiac przecinków, ale to też do poprawienia bez większego wysiłku.

Pozdrawiam serdecznie ;)

Kolejne części pewnie około soboty (7.12) i około świąt, a będzie ich trzy w sumie z tą.

Naprawdę mam rude włosy ;)

Chętnie, na weekend pewnie, bo szkoła wymaga za dużo ostatnio -.-

 

Pozdrawiam ;)

Tenuv - dziękuję, naprawdę cieszę się, że ktoś we mnie wierzy ;)

Roger, przed wrzuceniem kolejnej części obiecuję poczytać o różnicach i usunąć rażące błędy, masz moje słowo.

Regulatorzy - dzięki za wypisanie tych błędów, z pewnością postaram się zapamiętać - jak sama to dwa razy czytałam, to ich nie zauważałam, a jak ktoś je wytknął to wydają się oczywiste. Przykro mi, że Cię nie zainteresowałam, ale nie od razu Kraków zbudowano, będę się starać pisać lepiej.

 

Pozdrawiam ;)

Syf, w porządku, jak coś nowego wpadnie mi do głowy i uznam, że jest godne pokazania to z pewnością wrzucę ze specjalną dedykacją dla Ciebie.

Pozdrawiam ;)

mhmorgoth - z ciężkim i trudnymprzyznałam Ci rację, bo prostu to błąd przez nieuwagę, chodziło raczej o ten pierwszy wytknięty ;)

Adamie, zauważ, że zawsze można to napisać jak Ty w tym momencie, a nie z sarkastyczną kąśliwością, która mnie osobiście razi. Poza tym, właśnie, każdemu, a poczułam się jak jakiś zbrodniaż, chyba nie o to chodzi?

A najpiękniejsze jest to, że cały problem z zajazdem i zajezdnią idzie o jedno słowo, które serio było przypadkiem wklepane, bo przed i po jest zajazd. Świetnie, przynajmniej nie robiłam karygodnego błędu więcej niż raz.

Syf - wybacz, ale nie piszę krótszych opowiadań niż 20 stron.

Roger - w porządku, mój błąd i tyle, nie będę się z tego powodu biczować czy coś, a komentarz "matko" był zbędny.

Adam, ja nie mówię, że nie ma racji, ja się pytam dlaczego, żeby zrozumieć, o co jej chodzi. Bo z jej wypowiedzi wyżej wynika, że nie, bo nie, a taka argumentacja do mnie nie trafia.

Poza tym, ogólnie chciałam zauważyć, że zarejestrowałam się tu po to, żeby się czegoś nauczyć, a jak na razie większość po prostu jedzie po mnie od góry do dołu, a jak próbuję się dowiedzieć, dlaczego i co robię źle, to jestem odbierana jako czepialska i zarozumiała, albo coś. Trochę tego nie rozumiem.

Co do zajezdni, karczmy i baru: http://synonimy.ux.pl/multimatch.php?word=karczma&search=1

mkmorgoth - Zgodzę się z błędem ciężko-trudno, ale nie rozumiem, dlaczego nie może być tak, jak napisałam zdanie wcześniej wymienione. Może mógłbyś/mogłabyś jakoś to wytłumaczyć? Bo wiesz, jak to po prostu Tobie nie pasuje, to chyba się nie dogadamy, bo nie uważam, że powinnam się wpasować w gusta językowo-składniowe każdego człowieka na świecie. Proszę o jakąś zasadę, albo chociaż konkretny powód, dla którego miałabym to zmienić.

Syf - sądzisz, że gdybym wstawiła 30 stron z Worda znalazłby się ktoś, kto by to przeczytał? Wolałam podzielić to na jakieś logiczne części, a że te pięć stron było swoistym wprowadzeniem i rozpoczęciem rozwinięcia, a następna scena będzie działa się za jakiś okres czasu, dlaczego miałam podzielić to inaczej?

Kontrast był osiągnięty specjalnie i właśnie tak drastyczny i wyraźny miał być, nie wszystko, co piszę ma charakter przypadkowy! ;P

 

Teneuv - dziękuję ;) Miło mi, że jednak komuś moje dziwadełko się podoba.

 

Pozdrawiam ;)

Przykro mi, że Was znudziłam.

Kontynuacji nie będzie, więc raczej nic nie drgnie.

Po kolejnych lekcjach, jakie w planie miała klasa 3d, Joanna udała się spokojnym krokiem w stronę domu, zostawiając za sobą poniemiecki budynek liceum. Miała nadzieję złapać w mieszkaniu Szymona, który ostatnio cały czas siedział w policyjnej komendzie i analizował wszystkie dowody i poszlaki, próbując znaleźć coś, co wcześniej przeoczył. Uciekanie się do umiejętności anielskich był ostatnim możliwym wyjściem i jeśli istniał choć cień szansy na to, że pomoc Joanny będzie zbędna, jej prawny opiekun próbował oszczędzić dziewczynie wysiłku.

Deszczowa pogoda trochę rozbudziła dziewczynę podczas niedługiego spaceru na ulicę Głowackiego, gdzie mieszkała, co sprawiło, że postanowiła poprzeglądać jeszcze kilka notatek od jej serdecznej przyjaciółki, Nefilimki - Melodii. Dziewczyna miała całkiem niezły dostęp do biblioteki Anarchiella, co Joanna skrzętnie wykorzystywała, gdy potrzebowała jakichkolwiek informacji. Ostatnio Anielica dostała kilkukilogramową paczkę, w której znalazła mnóstwo odręcznych, dokładnych notatek na temat Demonów posługujących się pazurami i zębami do uzyskiwania krwi. Było tam mnóstwo gatunków wampirów, wilkołaków oraz wszelkiego rodzaju hybryd, jednak niewielka część z nich mogła ukryć na co dzień swoją inność. Poza tym, zastanawiającym był fakt, że zabójstwa są cykliczne – jeśli dokonywał ich Neuartig, czyli nowy, nie do końca wykształcony Demon, zbrodnie powinny być nieregularne, różne, nieprzemyślane. Te w „Trójce” były zaplanowane, a ich wykonawca zdawał się wyśmiewać Łowców i Anarchiella, co było albo bardzo odważne, albo głupie.

Dziewczyna, zanim zdążyła się obejrzeć, stała już przed czarnymi drzwiami swojego domu. Złapała za klucze, które miała w kieszeni i już miała zamiar otwierać zamek, kiedy drzwi po prostu się przed nią otworzyły. Prychnęła pod nosem, złorzecząc w myślach swojemu opiekunowi, który znów zapomniał zamknąć za sobą drzwi, po czym weszła pewnie do domu i zdjęła wysokie, wiązane buty. Miała zamiar od razu iść do swojego pokoju, który mieścił się na piętrze, ale powstrzymał ją syk palącego się gazu. Weszła więc do kuchni połączonej z salonem i ledwo co umeblowanej, gdzie zobaczyła czajnik już bez wody, wciąż postawiony na włączonej kuchence. Takie zachowanie było niepodobne do Szymona, więc przysłowiowa czerwona lampka zaświeciła się w głowie Anielicy, kiedy wyłączała dopływ gazu. Usłyszała jakiś szelest, jej skrzydła powoli zaczęły odrywać się od ciała pióro po piórze, kiedy tuż za nią przewróciło się krzesło, uderzając o kafle z łoskotem. Joanna obróciła się błyskawicznie, a skrzydła wyrosły natychmiast za jej plecami, rozrywając kolejną bluzkę, ale oszczędzając bieliznę, którą miała specjalnie wykonaną po to, by swobodnie móc natychmiast zmienić postać.

- O cholera – wymsknęło jej się, kiedy zobaczyła, co było powodem hałasu w mieszkaniu i rzuciła się ku leżącemu na podłodze Szymonowi. Na kaflach wokół mężczyzny powoli pojawiała się coraz większa plama krwi, a pod rozerwaną koszulą widniał ten sam znak, co na czole Kaśki i innych częściach ciała pozostałych ofiar Demona.

Dziewczyna położyła dłoń na ranie mężczyzny, z której tryskała krew, tamując tym samym jej upływ i dając sobie odrobinę czasu. Następnie wyjęła telefon komórkowy, odetchnęła głęboko i trzęsącymi się dłońmi wystukała numer jej i Szymona przełożonego.

- Anarchiell? – mruknęła w słuchawkę, gdy po drugiej stronie usłyszała szorstki głos Archanioła. – Musisz tu natychmiast przyjść. Demon poradził sobie z Szymonem. Musisz mu pomóc – oznajmiła drżącym głosem, a po jej policzkach zaczynały płynąć łzy. – Krwawi, tak strasznie krwawi – szepnęła i telefon wypadł jej z rąk. Patrzyła w oczy swojego wuja i zaciskała dłoń na miejscu, w którym najmocniej wyciekała krew. Nie miała umiejętności leczniczych, nie mogła mu pomóc, a kałuża czerwonej, lepkiej cieczy rozrastała się w zastraszającym tempie. Wiedziała, że Anarchiell może nie zdążyć. Powoli docierało do niej, że te kilka chwil z Szymonem, które właśnie uciekają jej nieubłaganie, mogą być ostatnimi, jakie spędzi w jego towarzystwie. Jej ciałem wstrząsnął szloch i pochyliła się nad mężczyzną, całując go w czoło i odgarniając niesforne kosmyki włosów z jego czoła.

- Ten Demon zabił twoją matkę – wychrypiał niespodziewanie ciemnooki mężczyzna, a gdy Anielica podniosła się znad jego ciała, wyciągnął dłoń ku jej twarzy i pogłaskał ją po policzku, ścierając tym samym ślady po wciąż wypływających łzach. – To była Ia… - chciał dodać, ale zachłysnął się, a po chwili z jego ust wypłynęła stróżka krwi.

***

- Gotowa? – zapytała Melodia, pocierając ramię Joanny stojącej obok, by dodać jej otuchy. Chłodny wiatr smagał skórę Anielicy i Nefilimki, które stały teraz na dachu 3 liceum ogólnokształcącego. Rude włosy młodszej z nich opadały w nieładzie na twarz dziewczyny, ale ta zdawała się owego faktu nie zauważać. Melodia za to cały czas starała się odgarnąć z oczu blond kosmyki, co nie dawało większego skutku, bo wiatr uparcie niweczył każdy jej wysiłek. Wokół drobnych postaci rozniosła się mleczna mgła, która uniemożliwiała przechodniom i uczniom szkoły zauważyć, że ktokolwiek znajduje się na pochyłym szczycie budynku. Joanna wiedziała, ze to sprawka Anarchiella, który latał gdzieś ponad nimi, wysoko w górze i spoglądał na Gorzów zza chmur, które mocno zakryły dziś niebo.

- Gotowa – odarła dziewczyna i owinęła się piórami skrzydeł, po czym usiadła na dachu i skryła się w białym puchu, chcąc poznać w końcu zabójcę jej matki, wuja i kilku dzieciaków z tej niewinnie wyglądającej szkoły. Nie. Ona nie chciała go poznać. Musiała się jedynie upewnić, że Patryk – chłopak o ciemnym usposobieniu – był tym, za kogo go miała.

Nie obchodziły jej argumenty, które przedstawiała Melodia. Nie obchodziło jej nawet, że w naturze chłopaka nie dostrzegła wpływu Porannej Gwiazdy. Chciała po prostu zakończyć tę sprawę, wyjechać i już nigdy nie pojawić się w 3 LO w mieście nad Wartą.

Zaczęła filtrować szkołę w poszukiwaniu wpływu Ciemności, zatracając się w anielskich zdolnościach i zapominając o czasie oraz przestrzeni. Stała się czymś niematerialnym, choć jej ciało wciąż przebywało na dachu „Trójki”. Przywoływała do siebie raz po raz ranę o dziwnym kształcie i zapach krwi, jaki zostawał po działalności owego nieznanego jej Demona. Szukała analogii w zachowaniu któregokolwiek z członków społeczności liceum przy Warszawskiej z tym, co zobaczyła. Musiała odnaleźć w kimś podobną rządzę krwi, jaką wyczuła przy ofiarach. Czuwała.

Po prawie 4 godzinach od rozpoczęcia filtrowania coś zwróciło jej uwagę. Nie był to dokładnie ten sam zapach krwi z nieopisanym pragnieniem, jednak coś podobnego, choć Joanna nie potrafiła zrozumieć, jaka mogła być różnica. Nie czekając na więcej, powróciła do bardziej ludzkiej postaci i zeskoczyła z gmachu szkoły, po czym wbiegła do środka i pognała na drugie piętro do gabinetu numer 41, w którym coraz intensywniej wyczuwała obecność sługi Księcia Ciemności. Już miała otworzyć drzwi, kiedy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.

Odwróciła się, pewna, że to Melodia chce dowiedzieć się, co takiego udało się wynaleźć Anielicy, ale przed nią stał Patryk. Odskoczyła natychmiast i wyjęła z niewielkiej torby, jaką przewiesiła przez ramię, kołek, skonstruowany specjalnie przez Anarchiella, który mógł zabić każde stworzenie.

- Ej, ej, spokojnie, Aniołku – oznajmił chłopak, podnosząc ręce do góry w obronnym geście. – Dobrze wiesz, że to nie ja. Nic we mnie nie wyczułaś – dodał i wzruszył ramionami. – Jestem Nefilimem, nie poddaję się wpływom zarówno Światła, jak i Ciemności – uśmiechnął się, po czym pstryknął palcami, a za nim pojawiły się równie wielkie, choć czarno-białe skrzydła. Joanna wyczuła w końcu Naturę Patryka, która spłynęła na nią teraz, tłamsząc rodzącą się rozpacz i zakłócając wciąż wyraźny odór krwi.

- Więc kto? – wymamrotała dziewczyna, próbując udawać, że wciąż jest silna i nie chęć zemsty za jej krzywdy, wciąż daje jej siłę do walki z Demonem z Warszawskiej.

- Nie wiem. Ale chyba jest w tym gabinecie, co? – zapytał, lekko ironizując i po prostu podszedł do drzwi klasy po czym otworzył je na całą szerokość.

W środku było ciemno, ale przez okno przebiło się słoneczne światło, które ominęło chmury, gdy tylko Anarchiell zobaczył, że nie musi już ukrywać we mgle Joanny i Melodii. Anielica i dwójka Nefilimów weszła do klasy, gdzie szybko spostrzegła pochyloną nad bezwładnym ciałem kobietę.

- Profesor Steblecka? – wyrwało się z ust Joanny, która ze zdziwienia rozwarła usta i o mało co, nie wypuściła kołka z dłoni. Równie zdziwiony zdawał się być Patryk, który wpatrywał się w nauczycielkę szeroko otwartymi oczyma.

Melodia miała trochę więcej rozumu w głowie. Wyjęła zapasowy kołek, który dostała od Anarchiella w razie gdyby Joanna jakimś cudem nie była w stanie zadać ciosu i rzuciła się ku zaskoczonej nauczycielce.

Krzyk kobiety rozmył się wraz z dźwiękiem dzwonka na przerwę.

***

Raport

Gatunek: Iarona (hybryda wampira (łac. Iama) oraz gorgony)

Wiek: ludzki 40 lat, jako Demon 3 miesiące

Znak rozpoznawczy: LP w gwieździe Arcydemonów – od literatura piękna

Ofiary: 7 uczniów 3 liceum ogólnokształcącego w Gorzowie, 1 Łowca Demonów.

Zabita: 30.11.2012r. (piątek) ciosem Nefilimki Melodii.

Narzędzie: kołek z esencją z piór Archanioła

Misja zakończona połowicznym sukcesem.

Podpisano

Joanna Wasilewska

- Mógłbyś się przydać – oznajmiła dziewczyna, gdy oddawała świeżo podpisaną kartkę swojemu przełożonemu. Anarchiell pokiwał głową w kierunku Patryka, który stał z tyłu i czekał, aż zostanie zwolniony z przymusu wypełniania formalności.

- Wybaczcie, ale jestem wolnym strzelcem. Nie szkodzę wam i tak zostanie, ale musicie mnie zostawić w spokoju. Z resztą, pakt wciąż obowiązuje Archaniele – oznajmił ciemnowłosy chłopak i skinął głową w stronę Anarchiella, który potwierdził jego słowa niechętnym westchnieniem.

- Pakt? To ty go znasz? I nic mi nie powiedziałeś?! – zapytała dziewczyna, oskarżycielsko wskazując na chłopaka o ciemnym usposobieniu, a palcem drugiej dłoni dźgając Archanioła w naga pierś.

- Gdybyś go zabiła, miałbym z głowy – oznajmił Anarchiell wzruszywszy ramionami, po czym złapał dziewczynę za nadgarstek. – Wracaj do obowiązków – dodał, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z mieszkania, które wynajęto dla Joanny, bo ta nie chciała zostać w domu, w którym zginął Szymon.

- Jasne, traktuj mnie jak pionka! – zawołała za wyprostowanym jak struna Archaniołem, który po chwili zniknął jej z oczu. Pokręciła głową i odwróciła się w stronę Patryka, ale nie było go już w miejscu, w którym przed sekundą stał. Dziewczyna pokręciła głową i wróciła do swojego gabinetu, w którym czekały na nią kolejne nierozwiązane sprawy, których podjęła się w dniu pogrzebu Szymona. Obiecała sobie, że będzie kontynuować dzieło swojego wuja.

Beryl w żadnym wypadku się nie napuszam - stwierdzam fakt! Jestem młoda i jeszcze sporo wody w Warcie upłynie, zanim (i o ile) dojdę do perfekcji! Także, broń Boże, żadnego napuszania się z mojej strony nie zobaczycie ;)

W porządku, mkmorgoth, następnym razem poprawię, proszę nie denerwuj się tak na mnie, jak już mówiłam, jestem poczatkująca, a nikt wcześniej nie wytknął mi tego błędu - dziękuję Ci ;)

Pozdrawiam ;)

Hmh, beryl, dziekuję za wskazanie błędów - poprawione.

Trochę dziwne, że mówicie o szybkości akcji, skoro nie wiecie, jaka jest główna idea opowiadania, ale w porządku - prawdopodobnie się nie znam.

Co do ilości części - zaplanowałam jedynie cztery, a nie 10 ;p

Dziękuję za konstruktywną krytykę, jest naprawdę budująca.

Pozdrawiam ;)

Nowa Fantastyka