Profil użytkownika


komentarze: 45, w dziale opowiadań: 43, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

wiem jak wygląda hełm garnaczkowy, szukałem podopowiedzi jak to się nazywało ale sam wkońcu na to wpadłem. 

Wojownikcy zakonu nie noszą hełmów tylko coś ala czepiec kolczy "wszyty" w zaklęty jedwab. OSŁANIJĄCY całą twarz poza paskiem na oczy. Ruszcie wyobraźnią do licha.

Nie nosili hełmów, na głowach mieli tylko, wykonane z tego samego materiału i w ten sam sposób, co płaszcze, wzmocnione mitidrilową kolczugą maski, zwane kominiarkami. Owe maski szczelnie zakrywały całą głowę i twarz, poza wąskim pasem dla oczy, tak by chronił i nie ograniczał pola widzienia. - Powiedzcie mi... idzie to przetrawić?? To tekst czysto próbny, potrzbóje potpwiedz.

mam pytanie jak inaczej nazwać kominiarkę albo zasłone twrzy ktora sięga do oczu. Arafatki za bardzo kojarzą mi się z dzikim zachodem a "kominiarka" "zasłona twarzy" jakoś mi do tekstu  nie pasuje... a nie mogę niczego znaleźć.  Poratuje mnie ktoś? 

Spokojna bryza lekko napinała potężne żagle wysłużonego galeon. „Pogromca Fal” pewnie sunął przez błękitne wody oceanu, podążając za zachodzącym słońcem.

 Świetlista tarcza wiecznego wędrowca, powoli chyliła się ku horyzontowi. Marynarzy czekała jeszcze długa i niepewna droga. Widok bezchmurnego nieba dodawał im jednak otuchy.

 Wody oceanu Celebes o tej porze roku, bywały bardzo niespokojne. Nie jeden okręt, nigdy nie dopłynął do portu przeznaczenia, pochłonięty przez spienione bałwany. Żeglarze żarliwe modlili się do wszystkich bogów morza i niebios, by i ich nie spotkał ten sam los.

 Ledwie trzy dni temu podnieśli kotwice opuszczając Bon, tracąc z oczu bezpieczny stały ląd. Za trzy do czterech tygodni powinni dotrzeć do celu, jeśli dopisze im szczęście, lub Stwórca raczy na nich spojrzeć łaskawym okiem, zdążą przed wiosennymi sztormami. Na nieboskłonie nie było ani jednej chmurki, wszystko mogło by się jednak szybko mogło ulec zmianie.

 W ładowniach potężnego okrętu, na nakrętce skleconych pryczach, spoczywali jedni z najznamienitszych wojowników znanego świata. Czarni Płaszcze, zbrojne ramie Zakonu Białego Wilka.

 Zaprawieni w bojach weterani wielu ludzkich konfliktów. Zakuci w ciężkie mitidrilowe pancerze, skryte pod niewinnie wyglądającymi czarnymi płaszczami z gęsto tkanego jedwabiu zaklęte prastarą magią.

 Tych stu wojowników było siłą, z którą musiał się liczyć każdy. Byli gotowi odeprzeć każdy abordaż. Byli gotowi bronić tego okrętu, tak jak każdy z nas, broniłby własnego domu. Nawet gdyby przyszło im stanąć do walki z potęgą żywiołów.

 Jednak to nie był ich cel, ich celem było Serefan, już od kilku lat borykającego się z bandyckimi kartelami panoszącymi się po mieście jak plaga szczurów. Nie było dnia, by ulice miasta nie spłynęły strugami posoki.

 Zbójeckie bandy walczyły o kontrole nad miastem. Cywile, winni lub nie, ginęli każdego dnia. W mieście złota, wina i przepychu nastał czas krwawych porachunków. To było ich zadanie, przywrócić porządek w Serefan. 

Może i autor faktycznie się pomylił co do Zaiemskeigo satelity, ale artykuł jest ciekawy. Apropo kosmitów i bibli podsune tu kilka słów z języka sumerów. Pierwszej ludzkiej cywilzacji.

Adam. Imie pierwszego męszczyzny rodzaju ludzkiego. - z sumeryjskiego Adapa czyli pierwowzór.

Cheruby. Iniebiańskie istoty strzegące wejścia do Edenu. - sumer. Cherub w wolnym tłumaczeniu maszyna.

Zastanawiające prawda?   

 

Wyobraźnie to ja mam i to sporą, uniwersum nie stwarza się od tak (strzelam palcami), moje defakto powstawało kilka lat.    Mam w głowie całą sage i trylogie. Nazwe sagi juz znacie, Szesanstu Braci to tylko jedna powieść. W sumie móglbym nazwać ją "Niekończonca się opowieść", bo w tym uniwersum, wielkości naszej Ziemi można by umiescić setki opowieśći. Jej podstawą, jak sugeruje sama nazwa są olgaradowie. Conajmniej jeden pojawia się w kożdej z nich. Saga zaczyna się na narodzinach tej rasy, kończy jej wygnaniem z tej planety. Wtedy zaczyna się trylogia ala Dwiezdne Wojny i Starfire Davida Webera. Mój mózg jest tego tak pełen, że zaskaują mnie zdolnosci zapamiętywania własnych szarych komurek, mimo dyslekcji i częstych napadów sklerozy :P   

eh... powiem wam szczerze, że zaczyna mnie powżnie męczyć to ciągłe poprawianie. Dla jasności... nie mam do was żalu o to, że je wyłapujecie tak być powinno. Mam za to zajebisty żal do siebie za ich popełnianie. Sam sie zastanawiam czy ja mam się śmiać czy płakć... Albo walnąc pare razy głową w ściane, choć rozumu mi od tego nie najdzie. Chyba się odrobinę przliczyłem.  

Pogoda wyraźnie sprzyjała żegludze, „Syreni Nóż” dzielnie parł naprzód mimo bystrego prądu Nory, silny południowy wiatr pchał go naprzód. Niebo rozpogodziło się, ukazując podróżnikom bezmiar nieskazitelnego błękitu.
- Zadziwiające. Trzeciego dmuchało z północy, silny mróz i bezchmurne niebo. Wczoraj śnieg. Ba! Dywan śniegu, ledwo własną wyciągniętą rękę było widać. A dziś wieje z południa, i znów mamy czyste niebo… - tego to już w ogóle nie rozumiem

No tak, rozumiem, że nie rozumiesz. Tak właśnie działąją Cyklady, zachwiania w pogodzie przez pierwsze trzy do pięciu dni, później jest stabilizacjia. Widać, ze nie obserwujesz nieba. To akurat nie jest zmyślone, takie "Cyklady" występują i u nas. Zdarza się że pogoda zmienia się z dnia na dzień w zrależności od nateżenia wiatru.  

Uptnegar nigdy w życiu nie widział cygara, dlatego skojarzyło mu się z efektem przetrwiania i wydalania. To swego raodzaju nowość na rynku. 

Różnica między Geraltem Sapkowskiego a moim Bialym Wilkiem jest znaczna, przede wszytskim Geralt to wojownik ( po modefikacjach genetycznych) znający kilka magicznych sztuczek,  Benaayame’indesh (Ten, Który Chodzi w Świetle/Chodzący w Świetle) to Pradwany jeden z pierwszych olgaradów, syn Tal'allena (Pierwszy Kroczący/ Pierwszy) i Sarayi'tana (Tańczący Kwiat/Tańcząca w Kwiatach) ale korelacje rodzinne Mistrz Benjamina Pradawnego to też inna historia. Spakowski sworzył wojownika, mój Biały Wilk to mag bardzo stary i potężny, potrafiący łamać pieczeć Eteru (a to bardzo zawansowana magia) 

Świat, co wyżej niebezpieczny, lecz nie dla druida. - nie rozumiem tego "co wyżej" - Kael, prosze cię wieć byś jeszcze raz przeczytał słowa wypowiedziane przez olgarackiego szamana i weź pod uwagę że niekoniecznie musi on pięknie i gładko szprechać paludzka gawaritia. :) Wsumi wystarczy że przeczytasz jedno zdanie w stecz. 

Co do porównywania cygara do kału... no co nie są podobne? i to brązowe i to brązowe :D

Poprawiłem z lekka fragmęt o armii, moja opowieść skupia się na czymś zupełnie innm. Będą wzmianki owszem ale Wojna z  orkami i Ossen to temat na inną historie. To o wilkach też porawiłem. 

To olgarad. Poprostu stwierdziłem, że będzie oreginalnie zrobić "wilkołaka", który mimo wyglądu bestii jest bardzo ludzki. W moim świecie z racji siły i inteligencji olgardowie uważają sie za... takich... strażników porządku i równowagi tak to nazwijmy. Nie chodzi o to, że ładują się w każdą wojne ludzi, elfów czy krasnooludów. Chociaż... co ja się tu będę rozpisywał, wyjaśnie w opowiadaniu. Kawałek po kawałku. 

Wiem, wiem. Ja doskonale wszystko rozumiem. Choć przyznam że lekko w siebie zwątpilem po Twoim ostatnim komentarzu dorgi Coldzie. Nie uznałem go bynajmniej za obraźliwy, był nawet pocieszjący. Widze poprostu, że był to kiepski pomysł. Wróce poprostu do starej konwencji. Ta jest bardziej kombinowana, myślałem, że będzie dobrze. Ale widze, że pomysł był poprostu kiepski. Potrzebowalem by ktoś to zwerywikował ktoś kto się na tym zna i ma "oko" na szczegóły... tak jak z tym bankiem dla przykładu. Choć to już nie był taki znowu szczegół. Pokazujac to publicznie byłem gotowy na taką małą... "chłoste"

Bynajmniej się nie gniewam, ani nie załamuje. "Zgryzam zęby" i biore się do dzieła. :)

Dzieki i pozdrawiam.  

W porównaniu z moim pierwszym wpisem na "Nowej Fantastyce" jest dużo lepiej, co do grafomnai i śmiechu. Śmiechu musi troche być. Nawet w "Wiedźminie" Sapkowskiego były takie momenty gdzie nie dało się nie śmiać. A grafomania... jak już wspomniałem wcześniej, jestem autorem-amatorem, mam do powoiedzenia dobrą historie, ale obawiam się, że bez takich niedorubek wartatowych, typu włąśnie tu brak przecinka, mała literówka... Nigdy nie słynolem z "nieomylnego pióra", i zapewne długo jeszcze nie zasłyne. Niestety nie mam wokół siebie gromady biegajacych w koło speców, którzy kontrolowali by mnie na bierząco. Albo ja bym im gadał co ślina na niesie, a oni by z tego robili historie jak np. Christopher Paolini. 

Drodzy czytelnicy/komentatorzy. Pierwotnie odcinek drugi, miał się nazywać „Szara Przełęcz”, fabularnie jednak nie jest jeszcze gotowy… Poza tym nagle okazało się, że w trakcie pracy nad nim, wyrosły mi dwie kolejne strony opowiadania. Prawdopodobnie znajdziecie tu kilka braków w przecinkach, lub też ich nadmiaru. Prawdopodobieństwo nie jest duże (tak myślę). Literówek czy błędów typu: „głupie odzienie”, nie powinniście znaleźć. 

- Tutaj się rozstajemy, dziecko kamienia. Tam w głębi góry, w jej trzewiach, bliscy twoi, twoja rodzina. Nie słuchaj tego, co mówią o tym, co wyżej niż podziemia. Świat, co wyżej niebezpieczny, lecz nie dla druida. Ten, kto słucha, ten mądrość lasu słyszy. Kto słyszy i te mądrość pojmuje, pośród najgłębszych ciemności, ścieżki nie zgubi. – (na wypadek, gdybyście uznali część przecinków za zbędne, chciałbym zauważyć, że mówi to Olgarad. Oni zwyczajnie tak się wysławiali w ludzkiej mowie, był to, więc z mojej strony zabieg celowy i świadomy)

 

Dziękuje AdamKB. Można było... ale jak już wspomniałem wcześniej, pośpiech to zły doradca. : ( Tak bardzo zależało mi żeby ktoś w końcu przeczytał, choć kawałek, że nie sprawdziłem wysyłanego tekstu. Bez Iwonki było by znacznie ciężej. Co do tytułu, nie mogę go już poprawić. Czas edycji dobiegł końca.

Ostatecznie nie jestem z siebie zadowolony, choć uśmiałem się niesamowicie przy tych literówkach. Pierwsze wrażenie zrobiłem kiepskie przyznaje, ale mam jeszcze nie jednego asa w rękawie. : ) Jestem pasjonatem-amatorem, w tym moja siła. Czekajcie. Wkrótce odcinek kolejny, „Szara Przełęcz”. 

Teraz powinno być znacznie lepiej. "IVONA" okazala sie bardzo pomocna przy wychwytwaniu, zarówno błędów typowo ortrgraficznych jak i literówek. Okazała się użyteczna nawet przy interpunkcji. Nie mam jednak pewności czy pozbyłem się wszystkiego. Nie mam jeszcze "pisarskiego oka", tak to nazwe. 

Pierwsze nieśmiałe kroki, jako autor opowiadań, zacząłem stawiać 6 lat temu. Z różnym skutkiem i z różnych powodów, powracałem i porzucałem moją małą pasje. Teraz wiem jednak jak dokładnie kreować mój świat. Mam też hstorie wartą opowiedzenia. A wszystkie wychwycone błędy to jedynie dowód na to, że pośpiech jest złym doradcą. 

No cóż. Jestem świerzym pisarzem i mam problemy z interpunkcją. Otrografią również. Słowo "najgłubsze" miało być "najgrubszym" to zwyczajna literówla. Jest ich jeszcze kilka z tego co widze, ale nie chce mi się tego wypisywać. To wstęp do długiej i bogatej w zaskakujące zwroty akcji opowieści. Wstawiajac ten tekst byłem gotów na takie komentarze.

Co do Uptengara, nie miałem pojęcia że ktoś już wymyślił krasnoluda druida. Twórczości Salvatore'a nie znam, choć żałuje. 

Ale musze przyznać że się pośmiałem troche. Śmiałem sie z siebie, oczywiście.Komentatorzy, pokornie dziękuje za wytknięcie mi byków i obiecuje poprawe. Rad posłucham i szybko wciele je w życie. Musze znaleźć tylko kogoś kto będzie mi to czytał na głos.  

Wiem w klawiaturze mi się cos poprzestawiało np. zamiast „z” pisało się „y” i na odwrót. Co do tekstu wstawionego powyżej, przepraszam za jego układ, jeszcze nie do końca wychwyciłem ja działa tutejszy edytor.

Nowa Fantastyka