Profil użytkownika

Mój styl nazywam nowatorskim - to przeplatanka gatunków i spojrzeń na świat. Niewątpliwie jest to poetyka śmiała, poetyka ważna - dla kogo? - dla wszystkich ludzi, zarówno na ziemi jak i poza nią. Jasna sprawa, że lubię prowokować czytelnika, wciągać go w historię. Natomiast on, czytając książkę, odbywa podróż. Nie ruszając się z miejsca kształci wyobraźnię, albowiem zabieram go na swoistą, niesamowitą przejażdżkę, której nie pożałuje, a na pewno nie zapomni. Lubię intrygować mojego czytelnika przemyślaną fabułą, mieszanką fantasy i wątków politycznych.


komentarze: 9, w dziale opowiadań: 9, opowiadania: 3

Ostatnie sto komentarzy

Dzień dobry Ambush, to miłe, że poświęciłaś mi trochę czasu.

 

Monster Truck jechał szaleńczo, kierowany przez olbrzyma.

Przy okazji nie wiadomo do końca czy żołnierz był olbrzymem. Można by dodać uściślenie. 

MT kierowany przez olbrzyma jechał z szaleńczą prędkością. Nagle zatrzymał się i wyskoczył z wehikułu. 

a po chwili dodał

Dodałabym dwukropek.

Poprawię. 

 

 

– Trzeba było mu strzelać w łeb – doradzał Miles. 

Raczej doradził, bo raz a nie zazwyczaj, czy w każdy czwartek.

 

Jeden akapit i dziesięć imion, czy pseudonimów. Za dużo. 

Masz rację, za dużo. Poprawię.

 

– Tak, wiem Olbrzymie, chciałem wyciągnąć z niego więcej informacji. Wiem tylko tyle, że Jupi jest na Nubirze. Wyjawił to skamląc o życie na klęczkach. 

Jupi wyjawił? Wolałabym na klęczkach o życie.

Poprawię.

Sherpent to wysoko rozwinięta rasa humanoidalnych gadów. Przypomniał sobie, jak bardzo chcieli uchodzić za prawdomównych przed Wielką Radą Światła, by móc bezkarnie rabować i mordować.

 

Trzeba się zdecydować, czy mówi narrator, czy to są myśli bohatera, bo teraz nie wiadomo.

 

Przypomniał sobie Miles.

 

Ich kreacje zwieńczały ciemne, druciane okulary, które przykrywały ich paskudne czerwone ślepia. Tym wizerunkiem poczciwych mędrców walczyli o to, aby wszystko i wszystkich sobie podporządkować.

 

Kreacje są dla nie zbyt współczesne. Raczej nie walczy się wizerunkiem, mogli za pomocą wizerunku zabiegać, czy manipulować.

 

Paskudne czerwone gadzie ślepia, zakrywały ciemne druciane okulary.

 Tym wizerunkiem poczciwych mędrców wywierali presję, aby wszystko i wszystkich sobie podporządkować.

 

Nawet Artur musiał przyznać, że byli mistrzami manipulacji. 

Ale czemu nawet Artur, czemu jest tu wyjątkowy?

 

Nie wiem, nie pamiętam, skreślę. 

 

Jest niebywale szybka, a i dzięki teleportacji ciągle zmienia pozycję.

Według mnie a i i to dwa grzyby w barszczu, wywaliłabym jeden.

Na jednym Kosiorku nie doszukasz się smaku. Ale wywalę, zostawię: – Jest niebywale szybka.

 – Na całe szczęście, na ten moment wiemy gdzie się znajduje.

Poprawię.

 

Bacznie przyglądał się okolicy, przez którą jechali i zauważył w trawie dwa niemrawe zagłębienia. Krzyknął: 

– Jak już mamy siedzieć bezczynnie i czekać na informacje, to jedźmy tędy. – zaproponował porucznik Honeyman pokazując ledwo widoczne ślady.

 

https://sjp.pl/niemrawy Zagłębienia nie mogą być niemrawe.

Bez kropki po tędy. Przy okazji jeśli przed wypowiedzią jest krzyknął, to po wypowiedzi już nie proponuje, bo to powoduje zamieszanie.

 

I tu taka sama sytuacja, kiedy zaczyna ktoś mówić i dalej mówi ktoś, a dodatkowo wygląda jakby ich było dwóch:

Miles zmierzył porucznika wzrokiem i oznajmił: 

– To nie jest droga! Ta przygnieciona trawa świadczy o tym, że ktoś nią jechał – odpowiedział Honeyman. 

 

Wywaliłabym ta. Zmieniłabym, że ktoś po niej jechał. Bo nie jedzie się trawą.

Poprawię.

 

– Sherpenci nie idą na żadne ustępstwa. Dali nam czas – siedem dni.

Unikaj półpauz w dialogu, bo wprowadzają zamieszanie.

 

Ok.

 

– Sherpenci używają lasera. – oznajmił Miles i niezwłocznie dodał – Podpalanie zaczynają od stóp. Dla nich to swoisty spektakl!

Kropkę zza lasera należy usunąć, po dodał :

Oczywiście.

 

https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794 Mam wrażenie, że już wklejałam poradnik zapisu dialogów. Dzięki, zapoznam się.

Dla nich to swoisty spektakl! Uwielbiają dręczyć ludzi i czerpią niebywałą rozkosz z pastwienia się nad nimi. Morderstwa to dla nich źródło szaleńczej radości i ekscytacji. To ich wręcz podnieca. Zła energia ich napędza.

Zaimkoza. 

Zgadza się. Teraz, to widzę. 

 

Zdumiały mi się nie podoba.

 A jaki się podoba?

 

Poniedziałek to mój dyżur i chociaż fragmenty nie wchodzą do grafiku dyżurnych, a autor nie odpowiedział na moje poprzednie komentarze, będę dobra i skomentuję;)

Odpowiem. Miłego dnia!

 

 

 

 

Cześć, dziękuję, że odwiedziłeś mnie na chwilę.

Oczywiście, zapoznam się z tekstami i informacjami dla nowicjuszy, autorstwa drakainy, Finkli, Arnubis. 

Niestety na komentarze Abmush, GreasySmooth, nie zdążyłem odpowiedzieć.

 

Trzymaj się ciepło AK.

Cześć, dziękuję, że odwiedziłeś mnie na chwilę.

Oczywiście, zapoznam się z tekstami i informacjami dla nowicjuszy, autorstwa drakainy, Finkli, Arnubis. 

Niestety na komentarze Abmush, GreasySmooth, nie zdążyłem odpowiedzieć.

 

Trzymaj się ciepło AK.

Cześć, dziękuję, że wpadłeś na chwilę.

Nie przesadzaj z tą konstruktywną krytyką. Facet twierdzi, że niestety mu nie podeszło, i to nie jest lekceważący stosunek tylko obrona całości tekstu. Ty zapewne jesteś obyty w portalowej etykiecie i na dzień dobry, dając dobry przykład obrzucasz błotem nowicjusza.

 Pozdrawiam AK

Cześć, 

dziękuję za wyjaśnienia i życzę powodzenia.

Pozdrawiam AK

 

Cześć,

 

To co, przeczytałeś tylko te zdania? Nie rozumie? 

Trzeba przeczytać całe opowiadanie, wtedy zrozumiesz o co chodzi, a nie te wyłapane z kontekstu. 

Pozdrawiam AK

 

 

W tym opisie brakuje mi miejsca akcji. Gdzie toczy się akcja opowiadania?

Co prawda wspominasz o drewnianej chacie, którą Alicja dostała od babci, ale gdzie to jest, w górach nad morzem, no gdzie, nie wiadomo? Nie ma też czasu akcji, można by sądzić, że to się dzieje tuż po wojnie, dajesz kotą nazwy polityków z epoki drugiej wojny światowej Roosevelt i Churchill. Potem dowiadujemy się, że jest jeszcze jeden kot, któremu nadałaś nazwę Stalin.

 Ten dyktator jest uznawany za największego zbrodniarza w historii ludzkości, nietrafne porównanie, może u czytelników wywołać niekorzystne emocje.

Jakoś nie przekonuje mnie opisany charakter Świąt Bożego Narodzenia – Wigilii. Nikt już nie wie co to jest diduch, to średniowieczny zwyczaj, niepraktykowany w Polsce. Rozstawianie snopków zboża po kątach może jest jeszcze kultywowane na zabitej wsi w Ukrainie, ale to jest wątpliwe. 

 Pomysł za­wie­szenia pod su­fi­tem cho­in­ki i ubra­nie w bomb­ki z mar­ke­tu i ma­ka­ro­no­we łań­cu­chy, nie czynią klimatu Wigilijnego. Przecież to miał być horror, a nie bajeczka dla przedszkolaków. Wplatasz w tą opowieść jakąś rzekomą bajkę o Żydach i Niemcach utopionych w stawiku razem ze złotem. Dobre sobie, jak oni się tam wszyscy zmieścili.

Po so­snach ska­ka­ły wie­wiór­ki, trzna­dle, si­ko­ry i zwy­kłe szare wró­blę. 

Wiewiórki zimą nie są aktywne, nawet jak są dokarmiane posilają się wcześnie rano i czmychają do swoich dziupli, na drzemkę. To samo tyczy się wróbli, nie skaczą po sosnach.

Zimą zbijają się w stadka i siedzą w krzakach, za bardzo się nie ruszając.

– Facet był przy­stoj­ny, śli­ski i miał pro­ble­my z pro­sta­tą. 

Młody facet ma prostatę? Rozumiem, że jako wszechwiedzący narrator dokonałaś badania palpacyjnego per rectum. Po co ta informacja, nie rozwijasz jej dalej, czemu miałaby służyć? Wprowadzasz chaos w opowiadaniu i spowalniasz akcję.

Potem przyjeżdżają następni goście i zaczynają się wspólne komplementy i wychwalania, kto ma lepszą brykę, Po krótkich dialogach ferajna od razu przystąpiłą do spijania whisky. Po czym bra­cia udali się do lasu urąbać drzewo, gdy wrócili po chwili byli zmar­z­nię­ci i pod­pi­ci. Pozostała para gości zajęta była uprawianiem seksu w pokój na górze. Panowie stwierdzili, że nie zaspokoili dostatecznie pragnienia i w te pędy po­je­cha­li uzupełnić, jak twierdzili paliwo. Po dwóch kwa­dran­sach wró­ci­li, usiedli do tzw. wieczerzy i spijali kolejne porcje alkoholu.

 Po chwili bełkotali o kocie, który jak twierdzili: – sam im wpadł pod koła. Szkoda, że nie wjechali do stawu, może wtedy byłaby szansa na jakiś fajny horror.

Nagle ciszę roz­darł, do­cho­dzą­cy z po­dwó­rza, prze­raź­li­wy skrzek i trzask. Dostrzegli Piotr­ka le­żą­ce­go na za­mar­z­nię­tym stawie. Ciekawi mnie jak tam doszedł, parę akapitów wcześniej piszesz, że staw po­kry­wa­ła cie­niut­ka war­stwa lodu, dlatego nie mógł zamarznąć przez parę godzin.

 Potem do akcji ratunkowej wkroczyła w szpilkach Nikola. Szybkimi krokami doszła do le­żą­ce­go. Dziewczyna zręcz­nie cio­sa­mi szpil­ki oswo­bo­dzi­ła i uwolniła Piotra z okowów lodu. Następna sprzeczność, dziewczyna jedzie na wiochę do chałupy na jakimś zadupiu, nie wiadomo gdzie, i ubiera się, jak na bal sylwestrowy. Poza tym stawy są dość płytkie, i trudno się w nich utopić, raczej można w nich brodzić. 

 – Pio­trek, a pa­mię­tasz, jak po­je­cha­li­śmy do babci Klary i zżar­li­śmy cu­kro­we laski, które wi­sia­ły na cho­in­ce, odkąd świat pa­mię­tał? Potem rzy­ga­li­śmy do rana! Po­dob­ne świę­ta nam wy­szły, co?! – mruk­nął Paweł, głasz­cząc brata po gło­wie. 

– Ty mnie na­mó­wi­łeś! Ja zja­dłem, a ty do­sta­łeś lanie – od­parł przy­tom­nie. 

– To co? Po­ło­ży­my cię do łó­żecz­ka i już ni­g­dzie nie bę­dziesz cho­dził? 

Jak na horror to dialog braci nadają się do bajki dla sześciolatków a nie na taki gatunek literacki.

 Potem opisujesz jęki, stukania i w finale przeraźliwy wrzask dochodzące z góry sugerujący ponowny seks. 

– Nagle po scho­dach zbie­gła Ni­ko­la. Miała na sobie tylko się­ga­ją­cy za pupę, za­krwa­wio­ny, męski T-shirt. Krew drob­ny­mi kro­pel­ka­mi ka­pa­ła z jej wło­sów i dłoni. 

Co za niesamowite szybkie tempo, przed chwilą, była w szpilkach, ratując Piotra. Teraz jest cała we krwi. Dziewczyna nic nie mówiła, miała wytrzeszczone oczy. Posadzili ją na krześle i dali kieliszek wina, na frasunek dobry trunek.

Paweł pobiegł sprawdzić co się stało, jak się za chwilę okazało Erykowi coś urwało głowę.

 Potem towarzystwo zastanawiała się czy wezwać policję, kłócąc i przekomarzając między sobą, jednak dochodzą do wniosku, że nikogo nie alarmować. 

W tych dialogach jest chaos nie bardzo wiadomo o co chodzi. Po czym jak z procy Paweł wy­padł na ganek i cap, niespodziewanie długa na dwa metry kocia łapa wcią­ga­ła go pod lód. Co to za wielki kot z taką długą łapą? To już totalna bzdura nawet trudno sobie wyobrazić, jak ten kot zmieścił się w tej sadzawce.

Mo­ni­ka trzy­ma­ła męża za nogi, ale też po­wo­li wjeżdża do stawu.

W sukurs przychodzi jej Piotr.

 Piotr zła­pał ją w pasie i z ca­łych sił szarp­nął. Potem wsko­czył do stawu i razem szar­pa­li nogi Pawła. 

Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę.

 Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może! Zawołał dziadek na pomoc babcię: "Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!

Przypomina mi to bajkę Juliana Tuwima “Rzepka”.

Sama nie wie­dzia­ła, czemu wró­ci­ła. Może to było prze­czu­cie albo głos w gło­wie cza­row­ni­cy. Klęła, kiedy wy­sia­dła z po­cią­gu po prze­je­cha­niu po­ło­wy drogi i kiedy cze­ka­ła na pe­ro­nie. Jadąc autem przez za­śnie­żo­ny las, już tylko po­bur­ki­wa­ła pod nosem. Dobrze tu byłoby wstawić jakiś opis, że Alicja tchnięta czarodziejską antycypacją postanowiła wcześniej wrócić do chaty.

 O co tu chodzi, po co jechała pociągiem i potem samochodem.

Kiedy już jechała samochodem spotkała po drodze przerażone dziewczyny. Dowiedziała się, że kot wyszedł ze stawu i odgryzł głowę mężczyźnie. 

 Po krótkim namawianiu zabrała je do samochodu i pojechała w stronę chaty. Gdy dojechali na miejsce Alicja zostawiła dziewczyny w aucie i poszła węszyć.

Używając czarów stwierdziła, że zło jest w chałupie. Za chwilę podeszła do stawu i wciągała woń niczym wilk tropiący zwierzynę. 

Coś tam jeszcze mamrotała rzucając śmieszne zaklęcia i zauważyła, że drzwi wej­ścio­we były pęk­nię­te, jakby ude­rzył w nie taran. Rozpaliła ognisko, rzu­ci­ła na cały zapas su­szo­nych ziół i czarów jakie posiadała w swej mocy. Z domu po­wo­li wy­szedł czar­ny kot, wiel­ki jak sło­ń. Ciekaw ja się zmieścił w tej chacie. Syberyjski tygrys, to lepsze porównanie. W pysku niósł bez­wład­ne ciało Pawła. Żona bie­gła za kotem, uzbro­jo­na w wałek do ciasta i niski ta­bo­ret. Ale komedyjka.

– Sta­lin! – za­wo­ła­ła Alina. 

Ale to nie był Stalin tylko jego demon kot, na szczęście. Alina postanowiła zwabić demona wrzucając do stawu dużo je­dze­nia. Cza­ją­cy się w krza­kach kot musiał być bardzo głodny, bo dał się skusić, sko­czył za żarciem i znik­nął pod taflą. Po chwili wyskoczyło z niej czarna łapa, ale dostała od wszystkich czarodziejskimi witkami. Potem Alicja wypowiedział zaklęcie, i wy­la­ła wódkę na taflę, która za­czę­ła się za­my­kać.  

– Alina szep­ta­ła ostat­nie za­klę­cie  

– Koniec nocy, ko­niec mocy 

 – Już se bobok nie wy­sko­czy. 

Piękny wierszyk, co za narzecze, z jakiej okolicy? 

Reasumując – to praca pisana na konkurs Świąt Bożego Narodzenia w gatunku horroru. 

Towarzystwo zjechało się jak na kulig, alkohol lał się strumieniami. 

Poruszane tematy banalne, sex, fura i kasa. Nie ma tu klimatu wieczerzy Wigilijnej, gdzie ludzie dzielą się opłatkiem składają sobie życzenia. W twojej historii nikt nie dotrwał do wieczoru, bowiem wszyscy byli pijani, a pozostali uprawiali seks. 

Po co są święta?

Święta są przede wszystkim czasem narodzin Chrystusa, co powinno cementować i budować ich wiarę. Boże Narodzenie jest specyficznym okresem, kiedy ludzie życzą sobie jak najlepiej i na ten krótki czas starają się dążyć do jedności i wspólnoty.

 Najlepszy horror pochodzi z przerażających rzeczy, które mogą manipulować uczuciami czytelników, tworząc uczucie niepokoju i strachu, które wykraczają poza świadomość i przenikają głęboko w psychikę.

Niestety tego nie ma w twojej opowieści.

 

 

Nie ważne jakie masz IQ, istotne jest, że umiesz czytać.

AK. 

 

Nowa Fantastyka