Profil użytkownika

Zapewne wkrótce coś się tutaj pojawi, ale że cierpliwość jest cnotą, to warto się w niej ćwiczyć.


komentarze: 3, w dziale opowiadań: 3, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Bardzo ciekawy i nastrojowy tekst, jak dla mnie utrzymany w klimacie XIX wieku. Można odczuć ten stosunek między szarym, brudnym, przemysłowym, ale i tak uważającym się za oświecone miastem a wciąż wierną tradycji wsią, nie do końca świadomą przemian zachodzących w szerokim świecie. Także ta wiara, że już wkrótce wszystko zostanie odkryte i zbadane, a nad światem zatryumfują rządy rozumu, który wyprze zabobony w niebyt, wywołuje skojarzenia z tą epoką. Również podróż pociągiem, a na końcu dorożką, do leżącej w górach biednej wioski, w celu odbycia jakiegoś rodzaju kuracji, wydaje mi się charakterystycznym motywem kojarzonym z XIX wiekiem (w szerokim znaczeniu tego terminu). Oczywiście, akcja nie rozgrywa się w żadnym konkretnym miejscu na mapie naszego świata, co całemu opowiadaniu nadaje nieco legendarny posmak, który mi odpowiada, bo zgrywa się z ogólnym anturażem opisanych wydarzeń.

Na tym tle łatwiej można spróbować zrozumieć postać bohatera, zimnego sługi rozumu (ale rozumu w takim bardziej pozytywistycznym wydaniu, chociaż pozbawionego wiary w postęp), który jednak pod koniec opowiadania odnajduje w sobie jakieś ziarenko żaru, jakiś zapomniany ognik i sprzeciwia się ideom, które do tej pory kierowały jego życiem, niszcząc ukończony już traktat bez udostępnienia go naukowej publiczności. Tutaj z kolei dostrzegam bardziej współczesny akcent, wszak to współcześnie coraz powszechniejsze są poglądy, że ocalić nas może tylko powrót do natury (uosobiony w opowiadaniu przez elfy), a rozum, szczególnie ucieleśniony pod postacią nauki i pozostający w mariażu z przemysłem, jawi się jako przyczyna wszelkiego zła tego świata.

Ale to tylko kilka drobnych przemyśleń i skojarzeń. Myślę, że jedną z najważniejszych zalet tekstu jest właśnie zbudowanie odpowiedniego nastroju, który w połączeniu z elementami świata przedstawionego i losami głównego bohatera otwiera czytelnikowi drogę do wielu skojarzeń i interpretacji. Jednocześnie tekst nie jest zbyt zamknięty i nie narzuca czytelnikowi jakiejś jednej określonej interpretacji, co akurat ja osobiście bardzo cenię.

Mam natomiast zastrzeżenie do tych kilku pierwszych akapitów. Śpiąca w taczkach wiejska kobieta (i to jeszcze na pustkowiu, czyli poza wsią) od razu skojarzyła mi się z Jagną i Chłopami Reymonta, a tymczasem utwór raczej nie idzie w stronę nawiązań do tej powieści. Biorąc pod uwagę, że ta postać już się więcej nie pojawia, nie jest także wyjaśniona jej rola (chociaż domyślam się, że oddała swoje dziecko elfom), to uważam, że to rozpoczęcie, w takiej a nie innej formie, jest zbędne i tylko niepotrzebnie może wprowadzić zamieszanie w głowie czytelnika (przynajmniej tego konkretnego czytelnika).

 

Co do kwestii stricte językowych, to mam kilka uwag:

Zamiast gnić na peryferalnym uniwersytecie (…). → Słowniki raczej nie notują tego słowa, nie miało być peryferyjnym? Jedyne zastosowanie Twojej wersji, jakie znalazłem, to specjalistyczne opisy maszyn.

Przyjemność, która nie była hedonizmem (…) prowizorycznym opatrunkiem na pochlastaną biczem duszę. Była same dla siebie. → Chyba miało być: Była sama dla siebie.

Ponieważ elfy mogły w życiu szukać wszystkiego. Więc w kolejnym zdaniu powinien być ten sam rodzaj: (…) chłopi z którymi spędzaliły tą noc (one, elfy).

Elfy miały czas na wszystko: żeby się uczyć, żeby się bawić, myśleć, oddać kontemplacji oraz przyjemności, zagłębiać się w swoich poszukiwaniach, ale też czas żeby go trochę zmarnować. Może dlatego byli tak znienawidzeni, → Generalnie ten problem się powtarza, używasz względem elfów naprzemiennie dwóch rodzajów gramatycznych bez żadnego widocznego uzasadnienia.

 

Ogólnie jednak opowiadanie bardzo mi się podoba, widać, że jest sprawnie i dobrze napisane od strony językowej, świat przedstawiony też jest przemyślany, doceniam szczególnie nastrój opowiadania.

Dziękuję za tekst w sam raz na pierwsze dni jesieni i gratuluję.

Proszę o wybaczenie, że odkopuję stary tekst, ale uznałem, że – ze względu na swoje liczne i wielorakie zalety – jest on najlepszym miejscem na zostawienie mojego pierwszego komentarza na forum.

Tarnino, przede wszystkim gratuluję pomysłu na naśladowanie Boecjusza! Tekst wyszedł pod wieloma względami znakomity. Styl, sposób wyrażania się postaci w dialogach i sama treść ich wypowiedzi pozwalają poczuć ducha minionych epok, a jednocześnie są na tyle współczesne, że przemawiają do dzisiejszego czytelnika (a przynajmniej do mnie) bez jakichś większych problemów.

Bardzo cenię również nawiązania do naszej wspólnej, ogólnonoeuropejskiej tradycji, w tym wypadku ze szczególnym uwzględnieniem filozofii. Nadają one tekstowi wewnętrzne bogactwo, które trudno by mu było uzyskać bez odniesień wykraczających poza sam tekst.

Poza tym uważam, że po prostu warto dbać o własne korzenie i brać wzór z żyjącego na granicy czasów Boecjusza, który za cel postawił sobie przeniesienie dziedzictwa dawnych mistrzów w świtającą dopiero na horyzoncie, i tym samym niepewną, nową epokę. Myślę, że to ciekawy sposób na zinterpretowanie Twojego tekstu, poprzez wykorzystanie aluzji z tytułu i z samej kompozycji utworu – każdy autor czerpie obficie z dorobku tych, którzy byli przed nim, ale też przekazuje coś tym, co będą po nim. Bo w końcu każdy żyje pomiędzy dwoma czasami – przeszłością i przyszłością. A Ty, jak widzę, potraktowałaś to zadanie poważnie!

I nie muszę chyba dodawać, że tekst, w swoim intertekstualnym bogactwie, jest bardzo udany, skoro budzi tyle skojarzeń i przemyśleń. Do samego meritum dialogu z Fantastyką już się nie odniosę, bo w tym celu musiałbym chyba napisać cały esej, a nie i tak już zbyt długi komentarz.

Mam nadzieję, że tekst odegrał swoją rolę dla Autorki, a i dla czytelników, jak mniemam, może wyświadczyć wiele dobrego.

Pozdrawiam na koniec wszystkich i jeszcze raz gratuluję Autorce!

Nowa Fantastyka