Profil użytkownika


komentarze: 92, w dziale opowiadań: 84, opowiadania: 20

Ostatnie sto komentarzy

Hej, Gruszel!

Tekst miał być trochę jak sen, z surrealistycznym klimatem, stąd może wrażenie braku logiki.

Dzięki za przeczytanie i komentarz!

 

Pozdrawiam

 

Hej Krokusie!

Dzięki za przeczytanie i pozytywny komentarz!

Rodzina się zjechała, więc spoko, a jak do tego doszło?

Odpowiem wybranym przeze mnie hasłem przewodnim: “Jak do tego doszło, nie wiem”.

Całość była jazdą bez trzymanki, ale tego właśnie oczekiwałbym po absurdzie.

I tak miało być.

Trochę tylko żałuję, że nie wyniknęło z niej coś głębszego, ale też nie zawsze musi, szczególnie w rozrywkowych szortach.

Poszukiwacze głębi mogą się przecież w tej wyspie doszukać metafory samotności w święta, a narastający głód może być symbolem braku zaspokojenia potrzeb emocjonalnych w relacjach rodzinnych… Ale faktycznie to nie głębia była moim celem. Tak naprawdę tym opowiadaniem chciałam odreagować te wszystkie ciepłe, wzruszające i pouczające filmy świąteczne.

 

 

Pozdrowienia!

Gratuluję zwycięzcom!

Dziękuję wszystkim, którzy głosowali na moje opowiadanie oraz jurorom za fajny konkurs, z którego wprawdzie wychodzę bez skarpet, ale za to z kolejnym opowiadankiem do tomiku.

 

Pozdrowienia!

Irka_Luz,

Choć najbardziej ukarany to został chyba ksiądz ;)

Nie musiał się tam pchać, taki dobrze odżywiony :-)

 

Dzięki za pozytywny komentarz!

 

Pozdrawiam

Bruce, Vacter, dokładnie! Jesteśmy na Fantastyce, a dyskutujemy czy coś jest realne. Bohater powinien być wiarygodny, ale w obrębie rzeczywistości wykreowanej w opowiadaniu. I taki jest.

Vacterze, muszę znów skomentować, bo mam wrażenie, że odbywa się tu próba pozbawienia Twojego tekstu tego co najcenniejsze.

Narracja kompletnie nie pasuje do kilkuletniego dziecka (a zakładam, że jest kilkuletnie, skoro zbiera się do płaczu po upadku).

Co do wieku to wyrzuciłbym tylko tą chęć płaczu

Kurczę, czy to ze mną i moimi dziećmi jest coś nie tak, że nie widzę nic nieprawdziwego w zachowaniu chłopca?

Dziecko może płakać w celu szantażu, ale może też zwyczajnie się rozpłakać, mimo że jest mądre i sprytne, bo rozwój emocjonalny u takich cwanych dzieci niekoniecznie nadąża za intelektualnym.

Nie wywalaj tego płaczu! To jest prawdziwe, nawet 12-latkowie płaczą jak się zdenerwują, co dla niektórych, niemających dzieci w tym wieku może być dziwne, no bo jak, wąsik się już sypie i nagle ryczy ci taki tym mutacyjnym basem, ale to jest nadal dziecko przecież.

Do tego, to właśnie ci najsprytniejsi robią często niewiarygodne głupoty, jak wsadzanie czegoś do kontaktu, bo są ciekawi świata, bardziej niż inne dzieci.

 

Chłopiec jest z krwi i kości, jest idealny i prawdopodobny i ja go polubiłam. Próba przeciągnięcia tej równowagi psychologicznej w którąkolwiek stronę naruszy tę konstrukcję i bohater straci autentyczność, a opowiadanie straci to co w nim najlepsze. Nie rób tego!

Wszystko tam się zgadza, postacie są autentyczne i psychologicznie prawdziwe.

Jedynie dodanie na początku (w nienachalny sposób) informacji o jego wieku mogłoby tu pomóc i sprawić, że czytelnicy skupią się na akcji i nie będą szukać kliszy dla bohatera. Mógłby coś napomknąć o wieku podczas mierzenia się przy framudze, albo o najbliższych / ostatnich urodzinach przy otwieraniu prezentu. To by zamknęło dyskusje.

A to, że ojciec nazywa go gnojkiem, uprawdopodobnia jego relacje z rodzicami – pewnie to nie pierwszy jego wybryk, więc rodzice spodziewają się kolejnych, a to nakręca taką spiralę, że on przez to łobuzuje jeszcze bardziej.

Część wydarzeń, poza tym, mogła się tylko “zamajaczyć” chłopcu po kopnięciu prądem, a w majakach wszystko jest możliwe.

Możesz dopracować szczegóły scenograficzne, ale nie charakterologiczne, bo te są ok.  

„Stare pieniądze” – zastanawiałam się o co chodzi, bo mogą też być cenne, mieć wartość kolekcjonerską (potem się wyjaśniło), ta scena z zabawką, te wszystkie pałeczki, otworki, trochę to nieczytelne – co gdzie – i do tego mnóstwo powtórzeń:  

Wyciągnąłem wtyczkę radyjka z kontaktu i mając jedną pałeczkę włożoną przy rysunku wtyczki, drugą pałeczkę wsadziłem do kontaktu. Nic się nie wydarzyło. Dla pewności wsadziłem obydwie pałeczki do kontaktu, jedną w jedną dziurkę, drugą w drugą dziurkę… Strzeliło wszystko, iskry poleciały z kontaktu, coś wystrzeliło w gierce.”

Można by niektóre kontakty zastąpić gniazdkiem, pałeczki patyczkiem, sztyftem, a jedno wsadziłem zamienić na wetknąłem.

 

Niejasna jest też sprawa “drzemki rodziców” – czy to było rano i chłopiec dlatego wskoczył potem do łóżka udając że jeszcze śpi? To wtedy nazwałabym to nie drzemką, a późniejszym wstawaniem. Czy to była drzemka poobiednia, a chłopiec miał to znienawidzone, obowiązkowe leżakowanie? To wtedy trzeba by to jakoś zasygnalizować. 

 

Ale to szczegóły. A największa wartość opowiadania, to właśnie ten chłopiec, taki prawdziwy, nie przerabiaj mu charakteru!

 

Mój kolega w dzieciństwie marzył o nartach i prosił mamę o nie, miał wtedy może 10 lat. Rano przed wigilią zakradł się do pokoju matki i znalazł długą paczkę. By pewien, że to te wyczekiwane narty dla niego. Rozpakował je, ubrał się i poszedł na górkę za domem je wypróbować. Trochę były małe, ale dało się założyć. Zjechał raz, wywrócił się i obie narty się złamały. Trochę popłakał, ale, że był cwany, to wrócił po cichu do domu, narty skleił taśmą klejącą i zapakował z powrotem.

Wieczorem, w momencie wręczania prezentów, okazało się, że to były narty dla jego młodszego brata. Brat je rozpakował, rozpadły mu się w rękach i oczywiście w ryk. Matka popatrzyła – na jednego, na drugiego, dotarło do niej co się wydarzyło i wybuchnęła śmiechem, śmiała się do łez.

Takie historie dzieją się naprawdę, a jakbym to opisała w opowiadaniu, to by były zarzuty, że niemożliwe, by matka się śmiała i że starszy powinien dostać lanie i że jak taki cwany, że znalazł narty, to jak mógł uwierzyć, że taśma klejąca wytrzyma itd…

 

 

 

regulatorzy,

Sabino, gdyby wysepka była stromą górą, a choinka ją wieńczyła, przybyłym gościom chyba trudno byłoby się tam rozlokować, że o zdejmowaniu słodyczy z drzewka nie wspomnę. ;)

Jak zacznę myśleć o realiach i proporcjach, to będę też musiała usunąć skok w paszczę karpia, bo przecież chłopiec by się w niej nie zmieścił i parę innych rzeczy. Umówmy się lepiej, że goście są malutcy i mają przyssawki na stopach.

 

Pozdrawiam

 

 

regulatorzy, dzięki za pozytywny komentarz i cenne poprawki!

 

na niewielkiej wysepce zwieńczonej choinką. → Czy wysepka może być zwieńczona?

Myślałam o wystającej z morza, stromej wysepce, typu góra, takiej jak w dowcipach rysunkowych, stąd to zwieńczenie.

Trzecia Ciotka wysiadła i od razu usiadla. → Nie brzmi to najlepiej. Literówka.

Rym był celowy, wydawało mi się to zabawne, ale jesteś już drugą osobą, która zwraca mi na to uwagę, więc chyba pomysł był chybiony, zmienię to.

 

Pozdrawiam!

Vacter,

Z jednej strony myślałem, że przeczytam o korpoświętach (co nie byłoby najgorszą opcją), z drugiej, że przeczytam o jakiejś zwykłej krzątaninie.

Zmyła na początku jest celowa (praca, dom, porządki), żeby wzmocnić efekt tego nagłego przeskoku na wyspę.

 

Owa bezludność zawsze jest dobrym miejscem na wyodrębnienie sytuacji i nakreślenie ich w sposób wyraźny.

W punkt. To jest sceneria i sytuacja (ekstremalna), w której wszystko jest możliwe, więc można tam wstawić co się chce.

 

W pewnym momencie czułem już, że na koniec bohaterka zostanie sama. Goście znikną i zapanuje pustka, samotność. Tak często jest w święta, nawet jeśli w domu są inni ludzie

Temat samotności – jest nieodłącznie związany zarówno Świętami jak i z bezludną wyspą. Podobnie jak temat jedzenia. Przy czym niektóre problemy na bezludnej wyspie są odwrotnością, lustrzanym odbiciem tego, co się dzieje w Święta, np. w okresie świątecznym wiele osób ma problem z nadmiarem jedzenia i obżarstwem, a na wyspie zamieniłam to na narastające uczucie głodu. Na fali tych odwrotności zrobiłam też matkę, która zamiast jedzenia w słoikach wciska córce pieniądze.

 

Niektórzy piszący nie są w stanie znaleźć łatwo domu (choćby wysepki) na morzach danych terytoriów (literatury tzw. pięknej i tej fantastycznej).

Uważam, że granice gatunków literackich są tylko po to, by je przekraczać. A jeżeli mam znaleźć sobie jakąś wysepkę na morzach literatury, to tylko niezamieszkałą, na której jeszcze żaden pisarz nie postawił ani stopy, ani literki.

 

Dziękuję za wnikliwą i pozytywną recenzję!

 

Pozdrowienia

PS Uważaj, żeby w ramach dorównywania do konwencji nie poprawili Ci tekstu tak, że już nic oryginalnego nie zostanie ;-)

 

 

 

 

Asylum,

Może więc w ogóle bez niczego? Ale generalnie jest negacją wcześniejszego,

Może tak byłoby lepiej. Muszę przemyśleć, dzięki!

Asylum, dzięki za miłą recenzję i za poprawki.

 

,nie wiem(+,) jak do tego doszło, ale ocknęłam się

jakoś “że” mi tam nie pasuje, mam wrażenie, że wtedy to zdanie odnosiłoby się wyłącznie do faktu ocknięcia pod palmą, a nie do całej sytuacji.

,Burczało mi w brzuchu i bardzo chciało mi się pić,

Racja, usunę drugie

 

Pozdrawiam

Olgierd Glista,

ale zastanawiam się na ile tu mamy fantastykę, a na ile postmodernizm albo realizm magiczny.

W jakimś literacko-literackim magazynie tekst ten mógłby zrobić furorę, a na pewno zakwalifikować się na nabór.

O granicach między sf, fantastyką i realizmem magicznym można dyskutować w nieskończoność, ale wydaje mi się, że portal Fantastyka jest pod tym względem dość elastyczny, więc nie skupiałam się na tym, żeby mój tekst wpisywał się w ramy jakiegokolwiek gatunku.

 

Mam alergię na ciepłe świąteczne opowiastki familijne, a jednocześnie mam wiele świątecznych wspomnień z dzieciństwa – miłych, niezbyt miłych i dziwnych, więc po prostu czułam, że muszę z siebie wyrzucić coś takiego. Często zaczynam od rysunku i tak było też w tym przypadku – narysowałam rozbitka pod choinką i to był mój punkt wyjścia.

 

Dzięki za przeczytanie i pozytywny komentarz!

Pozdrawiam

Przeczytałam 18 tekstów, więc swoje 3 punkty daję: Vacter –  Electric Light Teacher

 

Było dużo dobrych tekstów, ale to opowiadanie wydaje mi się najoryginalniejsze, niesztampowe i wszystko jest w nim inaczej niż zwykle: małe dziecko, ale cwane i niegrzeczne, rodzice, którzy wyzywają syna od gnojków i nauczyciel–czarodziej, ale nie poczciwy, tylko łasy na kasę i jeszcze w ramach lekcji pokazuje uczniowi pijanych angoli, a jednak to wszystko składa się na historię lekką, zabawną i z happy endem.

Takie klimaty lubię.

avei, zwykle piszę zupełnie inne teksty, ale teraz czułam, że ten musi być właśnie taki. Jakiekolwiek próby osadzenia tego tekstu na ziemi powodowały, że tracił klimat snu. Np. zrobiłam w pewnym momencie takie zakończenie: “Jak to się stało – nie wiem, wysoki sądzie.” – i już mi zgrzytało, że to wszystko zbyt rzeczywiste się robi, więc usunęłam te dwa ostatnie słowa i zostawiłam to wszystko bardziej niedopowiedziane. Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

Shanti, opowiadanie miało się rządzić logiką marzeń sennych, wymieszanych z urywkami wspomnień i skojarzeń. Takie miało być, na odmianę, ale oczywiście piszę też opowiadania logiczne do bólu. Dla każdego coś miłego, dzięki za komentarz.

 

Pozdrawiam,

PanKratzek,

“Job, czyli ostatnia szara komórka” – pierwsze skojarzenie

Niestety nie widziałam tego filmu, chyba muszę to nadrobić.

Patriotyzm lokalny nie pozwolił mi użyć słowa “bombki”, dlatego w opowiadaniu są bańki.

Dzięki za pozytywny komentarz!

 

Pozdrawiam

Śmieszne i optymistyczne. Oczywiście, pana Pangi żal, ale mniej niż karpika…

 

Trochę drobiazgów stylistyczno-gramatycznych: 

…– groziły w najlepszym razie złamaniem półotwartym, w najgorszym: śmierć głodową w oczekiwaniu na ratunek.” –

śmiercią

 

Nakładka termiczna na końcówce elektrody, rozgrzana do czerwoności, torowała drogę urządzeniu w kierunku dna, pozostającego na uwięzi przewodu.

– tu nie jestem pewna o co chodzi – czy to dno pozostawało na uwięzi przewodu? Jeżeli to urządzenie pozostawało na uwięzi przewodu, to powinno być torowała drogę w kierunku dna, urządzeniu pozostającemu na uwięzi przewodu.

 

bynajmniej z lenistwa

brakuje “nie”, powinno być: bynajmniej nie z lenistwa

 

Pozdrawiam

 

 

Po prostu dobre opowiadanie. Zastanawiam się tylko gdzie jest fantastyka, czy może to happy end jest tym wątkiem fantastycznym, bo w rzeczywistości ta historia nie mogłaby się dobrze skończyć?

 

Pozdrawiam

Niezłe, bo powrót męża to duże zaskoczenie dla czytelnika. Spodziewałam się, że opowieść pójdzie w zupełnie innym kierunku, w stronę jakiejś baśni, fantasy, a tu nagle mąż wraca z delegacji. Pomysłowa konstrukcja.

 

Pozdrawiam

Ciekawy pomysł, ale szkoda, że był taki limit znaków, bo przydałoby się więcej miejsca, żeby go w pełni rozwinąć. Nie do końca zrozumiałam, czy te notatki były na jednej karcie pamięci i to było życie jednej osoby, czy może kilku.

 

Pozdrawiam

Całkiem miła i zabawna bajka.

Podoba mi się słowotwórstwo: Ratlandia, świnkingowie, szczureden.

 

Nie podoba mi się zbyt potoczny język narratora: “z deczka”, “szukając odpowiedniego drzewka, co by schować pod nie”, “wyżerka”. To by bardziej pasowało w dialogach.

 

Pozdrawiam!

fizyk111, w takim razie tym bardziej chodzenie po kolędzie pasuje do Świąt. Ja nie pamiętam dat, ale zawsze to było w okolicach Świąt.

Brrr… Nie lubię historii o zombie, upiorne to. Ale wciągające, niestety. Klimat kojarzy mi się z obrazem Malczewskiego “Wigilia na Syberii” – też jest w nim taki smutek, bieda i próba “świętowania” wbrew sytuacji, taka namiastka uroczystej kolacji mimo beznadziejnej sytuacji.

Jeszcze małe pytanie techniczne. Czy “Merry Christmass!” pod koniec tekstu to zamierzony błąd, bo dziecko to pisze, czy literowka? Powinno być przez jedno “s” – Christmas.

 

Poczytałam komentarze i odnośnie zarzutu niektórych, że chłopiec jest zbyt cwany i dojrzały jak na 10-latka, to ja tu nie widzę problemu. Tzn. na początku też się zastanawiałam ile on może mieć lat, potem doszłam do wniosku, że ok. 10 i że:

    1. może to być wyjątkowo cwany i kumaty 10-latek (taki jak w filmach, np. w “Tragedii Posejdona” jest taki)
    2. narrator jest starszy i opowiada swoim aktualnym językiem, a to są jego wspomnienia z czasu jak miał 10 lat
    3. licentia poetica

Aha. Czyli utrwalacz jakby blokował reakcje na dopływ światła? Ma to sens…

Tak, to ja w pierwszym komentarzu źle napisałam, że “coraz bledszy”, bo powinien być “coraz bardziej niewyraźny” (bp szczegóły zanikają), “coraz bardziej szary na twarzy”. I takie zdjęcia powinny unikać światła, “nie opalać się”. Poprawię tamten komentarz, żeby nie siać dezinformacji.

A jak to jest z tym utrwalaczem – zdjęcia po prostu powoli blakną czy od razu widać, że są słabsze?

Z tego co pamiętam, z czasów “Krokusa” w łaziencie, to odbitki za słabo utrwalone nie blakną, tylko szarzeją (ciemnieją) od światła, zwłaszcza jasne partie stają się coraz ciemniejsze, takie zszarzałe, mydlaste, czyli tak jakby zdjęcia traciły kontrast. Potem chyba trochę też żółkną, albo się robi na nich taki strebrzysty nalot.

 

Zabawne i pomysłowe! Wreszcie coś lekkiego, optymistycznego i z happy endem.

 

Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku!

Czytając to czuje się nie tylko smutek, ale i zimno tego śniegu. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam – to byli żołnierze, którzy umarli, stali się duchami i potem pomagali kolejnym poległym, na zupełnie innych wojnach i te duchy nawzajem się prowadziły do tego ognia, żeby się wreszcie zagrzać?

Bardzo smutne opowiadanie, pokazujące bezsens wojny.

 

Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku!

Cześć Finkla,

Ale ksiądz chodzi z kolędą tak blisko świąt? Zawsze mi się wydawało, że w innym terminie. Jak to jest?

Księża zaczynają chodzić po kolędzie tuż po Świętach, już od 27 grudnia do 2 lutego. Mnie w każdym razie kojarzy się to z okresem okołoświątecznym, podobnie jak mycie okien, które przecież robi się wcześniej.

Rodzina okropna, mam nadzieję, że to tylko przejaskrawienie.

Rodzinę mam ok :-).

 

Dzięki za przeczytanie i pozytywny komentarz.

 

Pozdrawiam i życzę Szczęśiwego Nowego Roku!

adam_c4, bo od “magii świąt” nie ma ucieczki…

Dzięki za docenienie i klik.

 

Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku!

drakaina, dziękuję za komentarz!

Niby absurd, ale oparty na moich wspomnieniach z dzieciństwa; pamiętam jak karpie zabite w sklepie, nagle w lodówce ożyły, wpuściłam je do wanny i pływały z ranami na głowie – jeden z nich przeżył i mój ojciec wypuścił go do stawu, mówiąc, że “skazańca się drugi raz nie wiesza, jak się pod nim sznur urwie”.

 

Pozdrawiam

JolkaK, bo Święta, a właściwie nie same Święta, tylko to, co się podczas nich dzieje, to często absurd… Dzięki za pozytywny komentarz i pozdrawiam!

 

Zgrabnie i lekko napisane, ma tempo i dobrze się czyta. Dickens w wersji korpo. Fajny pomysł, że “trafił swój na swego” bo Zaświaty to też korporacja.

 

Jeżeli chodzi o styl, to tylko ta “nasiadówka” trochę mnie razi w ustach narratora, to zbyt potoczne, bo czasem tak się mówi, ale jako żart, bo przecież nasiadówka to moczenie tyłka w miednicy z rumiankiem czy innymi ziółkami. Raczej bym powiedziała “posiadówka”, a nasiadówka to tak jak mówienie “odchody” na zabawę w podchody.

W całości bardzo ładne. Świetnie oddany klimat beznadziei i schyłku.

Zabawny jest ten fragment dialogu:

– O czym ty mówisz?!

– Wiesz, proroctwo musi być enigmatyczne.

Myślałam, że to dalej to pójdzie w kierunku parodii.

 

Mocne. Robi wrażenie i podobają mi się wstawki “poetycko-typograficzne”. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam zakończenie – tzn. kim okazuje się główna bohaterka/narratorka? Śmiercią? Bo mówi, że pierwszy listopada to jej święto. Czy to raczej chodzi o to, że to Święto Zmarłych, a ona uważa się za martwą?

Cześć ośmiornica,

Dzięki za pozytywny odzew i “biblioklik”!

P.S. Mam nadzieję, że bohaterka zjadła księdza po Wigilii, bo w Wigilię to przecież post i mięsa nie można.

W Wigilię zjadła same uszka, a resztę, z chrzanem, na świąteczne śniadanie.

 

Pozdrowienia.

Dzięki, ninedin za docenienie!

Czerpałam garściami z moich wspomnień, tekst o skazańcu jest autentyczny; pamiętam “zabitego” tłuczkiem w sklepie karpia , który w domu nagle ożył i wypuściliśmy go do stawu.

 

Pozdrawiam

gravel,

Odnośnie szczegółów: wysiadła i usiadła było celowe i celowo się rymowało.

Jeżeli chodzi o:

– Nie garb się! – krzyknęła.

– I co ty w ogóle masz na sobie?! – Oderwała strzęp moich łachów rozbitka. – Mizernie wyglądasz. Czegoś ci potrzeba?”

 

Kwestia druga to nadal wypowiedź matki, więc proponuję zapisać ją w tym samym akapicie, co pierwszą.

to trochę mam problem z tym dialogiem, tzn. wypowiedź “– I co ty w ogóle masz na sobie?! “ ma być jednoczesna z oderwaniem strzępu łachów, a nie z martwieniem się, że ona mizernie wygląda, dlatego było linijkę niżej.

Jeżeli robię tak:

– Nie garb się! – krzyknęła. – I co ty w ogóle masz na sobie?! 

Oderwała strzęp moich łachów rozbitka. – Mizernie wyglądasz. Czegoś ci potrzeba?

 

to przekaz jest inny, nie taki jak chciałam.

 

A jak robię tak:

– Nie garb się! – krzyknęła. – I co ty w ogóle masz na sobie?! – Oderwała strzęp moich łachów rozbitka.– Mizernie wyglądasz. Czegoś ci potrzeba?

 

to się robi bałagan.

Hej, dzieje się.

Niezły jest szczególnie początek, z tym pogryzieniem przez psa. Taki bardzo filmowy. I podoba mi się głupek, który wszystkie macane sprzęty ładuje do torby jako łup, zamiast zetrzeć odciski palców.

A co z informatykiem? Dostał swoją serwerownię, czy to było oszustwo?

 

Pozdrawiam

Fajne! Ja bym dodała jeszcze kogoś, kto “słabo się trzyma” i z roku na rok jest coraz bardziej szary na twarzy, niknie w oczach, bo za krótko się kąpał w utrwalaczu. I kogoś z czerwonymi oczami od flesza.

 

Pozdrawiam

Hej,

to wygląda jak jedno z wielu opowiadań z jakiegoś bardzo rozbudowanego uniwersum. Jest tego więcej? Niby baśniowo, ale jest wartka akcja i napięcie, dzieje się. Dobre, naturalne dialogi.

 

Z drobiazgów: 

–Czyli mam zakończyć twoje cierpienie, ty wypuścisz mnie z trzewi bestii?

Chyba zgrabniej by było: a ty wypuścisz mnie z trzewi bestii?

 

Pozdrawiam

 

Cześć adam_c4,

Ciekawy pomysł, smutna historia, opowiedziana bardzo subtelnie. Podoba mi się, że w zasadzie to wszystko mogło się rozgrywać tylko w jego głowie. Opowiadanie byłoby dla mnie idealne, ale w całej tej konstrukcji brakuje mi jednego klocka, albo jest on tak subtelnie zasygnalizowany, że nie wyłapałam: dlaczego on tam siedzi sam? Rozumiem, że to jest dom, w którym kiedyś, jak był “Młodzieniaszkiem”, mieszkał z żoną i dziećmi. Czyli to oni wyjechali, zostawili go. Dlaczego? Wdał się w romans z jakąś Jadzią? Dlaczego teraz jest “Drwalem” i nie może do nich pojechać i dlaczego oni nie chcą wrócić do niego?

 

Parę technicznych rzeczy: 

– Chciałem zjeść z tobą wigilię.

Czy można “zjeść wigilię”? Chyba “zjeść w wigilię”. Albo zjeść kolację wigilijną lub spędzić wigilię. Bo wigilia to dzień poprzedzający ważne święto.

 

W niektórych dialogach nie byłam pewna który bohater co mówi, np. tu (chyba że to zamierzone, bo oni są tą samą osobą):

– Słabo wyglądasz.

– Źle się czuję.

– Brzmisz jeszcze gorzej.

Pozdrawiam i gratuluję pomysłu.

Hej, Ośmiornico,

Wciągnęłam się. Fajnie stopniowane napięcie, prawie do końca chce się to czytać, by dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Niezły pomysł ze złamaniem rózgi i z tą kością – relikwią. Podoba mi się, że demon lubi paprykarz szczeciński – zgaduję, że chodzi o jego piekielny smak.

 

Z drobiazgów, to literówka:

Pokiwała ze zrozumieniem głowę – powinno być głową

oraz trochę dziwnie brzmi taki ciąg zdań:

ułożyłem na stole nóż do filetowania karpia oraz talerze. Dwa nakrycia. Jeden dla mnie, drugi dla…

– chyba lepiej brzmiałoby “Jedno dla mnie, drugie dla…”, skoro w poprzednim zdaniu mowa o nakryciach.

 

 

Pozdrawiam i spokojnych Świąt!

chalbarczyk, dzięki za docenienie. Nie inspirowałam się Panem Kleksem, ale faktycznie coś w tym jest, miał być klimat trochę jak ze snów.

Pozdrawiam!

Finkla,

Chyba powinnam uważniej przypatrywać się konsumowanym śledziom.

“Śledzik na raz” spełnia tylko jedno życzenie, a śledź po japońsku nie mówi po polsku.

 

Dzięki za przeczytanie i miły komentarz!

Irka_Luz, dzięki za wyróżnienie i pozytywny komentarz!

Tak się zastanawiałam, jak zdołasz wyprostować cały ten bałagan, którego narobiły psuje i spółka

Też się nad tym zastanawiałam, jeszcze o godz. 15 w ostatnim dniu konkursu. Zegar tykał, a ja zamiast prostować, gmatwałam coraz bardziej. W końcu uznałam, że jeżeli mam zdążyć i zmieścić się w limicie, muszę użyć czegoś, co mi hurtowo rozwiąże większość zagadek.

Dziękuję Jurorom za wyróżnienie mojego opowiadania i gratuluję pozostałym nagrodzonym!

Cześć, Alicella! Dziękuję za poprawki, już naniosłam.

Zastanawiam się, czy na końcu bohaterka zepsuła tylko swoje psuje czy wszystkie.

 

Zakładałam, że Psuje były tylko trzy, więc psując tylko swoje, zepsuła wszystkie, które istniały. Ale nie sądzę by miało to fabularne znaczenie, bo nawet jeżeli nie było ich więcej, to Obcy mogą je odtworzyć i zabawa zacznie się na nowo. Mogłabym dodać do wypowiedzi Obcego coś, co by oznaczało, że to jedyne istniejące egzemplarze, a na więcej nie pozwala budżet. Albo, że to był program testowy, a skoro się nie powiódł, to mają na oku jeszcze jakąś inną planetę “do uratowania”, a Ziemię zostawią w spokoju. Jednak nie wiem czy zależy mi na aż takim zamknięciu sprawy.

 

Drugi “problem”, to fakt, że Elżbieta też nie do końca jest uratowana, bo upiorna rodzinka z Drzazgopolu może nie wiedzieć, że Psuje już nie działają i może nadal ją ścigać, dla Psujów albo, żeby zatrzeć ślady. Pewnie mogłabym jakoś dać do zrozumienia, że członkowie Drzazgopolu już zostali w tych akwariach. Ale nie wiem czy mi zależy na takim całkowitym happy endzie.

 

Ogólnie, tak jak jest teraz, można założyć, że Ziemia i Elżbieta są uratowane tylko chwilowo i “to be continued”…

 

Asylum, adam_c4kam_mod, dziękuję Wam za pozytywny odzew!

Oraz adamowi_c4 za zgłoszenie do biblioteki!

kam_mod, dzięki za poprawki, już naniosłam!

Ałć. :( Ale szpila…

A może to już moje przewrażliwienie?

Ghlas cailin, racja, malutka szpileczka, pośród wielu miłych słów. Wygląda na to, że informacja o płci wpływa na odbiór tekstów. Ale cóż poradzić, chyba nie da się założyć profilu “bezpłciowego”.

Bez informacji o płci, trudno też o poprawne gramatycznie komentarze. Chyba że Miodek dopuści gramatykę nijaką (”rozpoznawałom siebie”), jak w “Masce” Lema. Czekam na ten dzień, to by było duże ułatwienie.

Michał Pe, dzięki za tak obszerną i pozytywną recenzję! Po jej przeczytaniu, ręce same rwą się do pisania kolejnych opowiadań.

Co do imbusa, to nie widzę związku z płcią, chyba że są jakieś wyłącznie męskie czynności z jego użyciem, o których nie wiem… ;-)

Bardziej bym się spodziewała dyskusji czy to nie ma być “ampul”, bo w niektórych rejonach Polski tak się go nazywa i użycie słowa “imbus” przy obrońcach “ampula” może doprowadzić do konfliktu zbrojnego.

Ale trudno, ja kocham regionalizmy i zamierzam je pielęgnować w swoich tekstach, choćby to się miało skończyć wojną domową. Mam już nawet tytuł tomiku: “Imbusem pisane”.

Folan, dzięki za przeczytanie i pozytywny komentarz! Z tytułem było tak, że od razu mi się spodobał, bo miałam zaczęte opowiadanie pt. “Psuje”. Była tylko pierwsza scena i jeszcze nie wiedziałam co będzie dalej. A tu nagle pojawił się konkurs z tytułem, który zaczynał się od tego dziwnego słowa. Uznałam, że żal by było nie spróbować. Po zaklepaniu tytułu głowiłam się nad tym, co on właściwie znaczy, ale potem stwierdziłam, że skoro oryginał tego przerobionego powiedzonka oznacza “mnóstwo wszystkiego” albo “niestworzone historie”, to tego się należy trzymać, byle było gęsto.

Fizyk111, dzięki, taki komentarz naprawdę zachęca do dalszego pisania. To pierwsze opowiadanko, jakie wrzuciłam na portal i bałam się, że mnie tu zjedzą w komentarzach. :-)

Ambush, dzięki za przeczytanie i pozytywny komentarz! Faktycznie, trochę się porobiło, ale brnęłam w to dalej, zakładając, że najwyżej na koniec wyczyszczę to jakimś “fabularnym Karcherem”.

Ghlas cailin, dzięki za docenienie i za cenne uwagi. Z enterami zaraz się rozprawię i spróbuję doprecyzować postacie w scenie w mieszkaniu. :-)

Nowa Fantastyka