Profil użytkownika


komentarze: 9, w dziale opowiadań: 8, opowiadania: 5

Ostatnie sto komentarzy

@Czy przeciwnik jest aż tak głupi, żeby nie zauważyć, nie skojarzyć i nie wykorzystać?
Okej, w takim razie popełniłem błąd nie zastrzegając, jaka ta sytuacja jest wyjątkowa. Czerni do tej pory nie niszczyli/nie atakowali lokomotyw. Po pierwsze, nie mieli po co, po drugie, jeśli nie byłoby lokomotyw, nie byłoby pociągów, nie byłoby kogo napadać. Łupienie pociągów i pasażerów jest ok, ale lokomotywy zostawia się w spokoju, żeby przywiozły kolejne ofiary. Tak więc podejmowane przez kolejarzy ryzyko dotyczy towarów, a nie samych maszyn. Szczerze, myślę, że baronowie kolejowi bardziej obawiają się, że lokomotywy uszkodzą im konkurencyjne rody (dlatego na początku Clemente denerwuje się, że Byrne'owie dobiorą się do jego maszyny), a nie Czerni. Teraz sytuacja jest diametralnie inna. Niemniej, mój błąd. Pewnie w wolnej chwili przysiądę i skorzystam z dobrodziejstw edycji, póki jeszcze mam taką możliwość, żeby to uzupełnić.

@Gdzieś tam piszesz, że kowale dorabiali części...
Których później mechanicy nie chcieli montować, bo robiły więcej złego niż dobrego ;)

@Aha --- trzydzieści czy czterdzieści kilometrów na godzinę to nie pęd.
To prawda.

Niemniej - dziękuję serdecznie za uwagi. Mam nadzieję, że pomimo wszystko, opowiadanie zapewniło ci choć trochę rozrywki.




@ dziura logiczna

- Przewozili tak bogaty ładunek z tak skąpą ochroną? – zauważył z niedowierzaniem Jack.
- Jest lato – odpowiedział mu Xavier – A latem jest zawsze spokojnie.
To była prawda. Czerni napadali na pociągi głównie w sezonie, kiedy większość baskijskich mężczyzn była na morzu i nie było komu wyruszać na ewentualną wyprawę odwetową. I kiedy stacje były dużo słabiej obsadzone. Tak zuchwałe ataki latem niemal się nie zdarzały. W co w takim razie grali Czerni?

Poza tym - hej, pierwszy atak udało im się odeprzeć. Potem po prostu lokomotywa padła, a stojącego pośrodku stepu pociągu trudno się broni. O czym można przeczytać tutaj:
Tym razem jednak, pomyślał Jack, będziemy musieli bronić pociągu. Łatwo to było robić, kiedy długa na kilkadziesiąt metrów bestia pędziła przed siebie z prędkością trzydziestu, czterdziestu kilometrów na godzinę. Ale wtedy kiedy stała, była równie łatwym celem, jak wyrzucony na brzeg Arrainak.

Całą resztę biorę z pokorą na klatę.

Nieźle, nieźle, ale widać, że napisane dla jaj. A grafoman nigdy nie pisze dla jaj. Zawsze na poważnie. Do tego brakuje mi tego, co oczywiście w grafomani najważniejsze, czyli bardzo mocnego utożsamiania się autora ze swoimi przegamegasuper bohaterem i leczenia w ten sposób własnych kompleksów. Pozdrawiam

@ Eferelin Rand
Dzięki za miłe słowa. Dwa wyjaśnienie: debiut niestety tylko  na stronie internetowej NF ;). Dwa opowiadania z Aldousem w roli głównej ukazały się jakich czas temu w NF ( Noc św. Mikołaja) oraz FWS (Upiór ze Schlissenburga).

Florencja w opowiadaniu to Florencja krakowska ( obecnie Kleparz). W naszym świecie dostała prawa miejskie w 1366 roku od Kazimierza Wielkiego i nazwana została Florencja od kościoła św. Floriana. W świecie Aldousa historia ta wyglądała podobnie. Nazwa Kleparz pojawiła się później. Tak więc Aldous w opowiadaniu nie musiał przemierzyć 1200 km., ale zaledwie wyjść za mury Krakowa. ( inna sprawa, że mogło to być lepiej w opowiadaniu wyjaśnione i postaram się jeszcze dzisiaj nanieść poprawkę).

@ Ranferiel
Przepraszam, nie wiedziałem o limicie znaków na stronie i po prostu nie zauważyłem. Część 2 już jest.

http://www.fantastyka.pl/4,3457.html

Nowa Fantastyka