Profil użytkownika


komentarze: 27, w dziale opowiadań: 25, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

@Silva

Cieszę się, że opowiadanie nie okazało się być stratą czasu. Sceny tortur wydawały mi się być potrzebne. Szczególnie, że bazują na prawdziwych relacjach dysydentów. Takie podkreślenie bestialstwa. Może nie jest zbyt intuicyjne publikowanie opowiadanie niefantastycznych na portalu nowej fantastyki, ale chyba nie stanowi tu to żadnego wykroczenia. Przynajmniej taką mam nadzieję :P

@Seener

Nie ma elementu fantastycznego, dlatego dałem kategorię “inna”. Mam nadzieję, że publikowanie tekstów “niefantastycznych”, nie stanowi tu jakiegoś wykroczenia :P A co do kreacji bohatera czy samego stylu, to na pewno da się tu dopatrzeć śladów po Raymondzie Chandleru czy kinie noir. Sam zresztą bardzo lubię te klimaty: ambiwalentne moralnie postaci, ubrani w płaszcze i fedory prywatni detektywi, zaciągające się papierosami femme fatale i tak dalej. Wydaje mi się przy tym, że sam pomysł jest na tyle oryginalny, żeby tekst nie wypadł w oczach czytelnika na kalkę gatunku. A przynajmniej żywię taką nadzieję.

@regulatorzy

Jak zwykle, wielkie dzięki za poświęcenie czasu na rzetelną korektę! Cieszę się, że lektura była satysfakcjonująca. 

@Irka_Luz

Babole poprawionie! Bardzo jestem rad z tego, że wybrzmiał absurd spotkania z wielebnym. Opowiadanie miało mieć jakiś przekaz, ale też być po prostu przyjemne, stąd humor, który, mam nadzieję, okazał się być trafiony. 

@dawidiq150

Nawet nie wiesz (a może wiesz :P ), jak bardzo budujące są takie komentarze!!! Naprawdę się cieszę, że nie było to zmarnowane czterdzieści minut i lektura okazała się być satysfakcjonująca. Szczególnie, że ciągle kwestionuję swoje kompetencje pisarskie i sens dalszego tworzenia. Nie dlatego, że nie sprawia mi to przyjemności, bo sprawia jej całe mnóstwo, tylko w pewnym momencie człowiek staje przed pytaniem, czy nie jest to marnowanie czasu, jeśli owoce jego pracy okazują się być pozbawione wartości. Dlatego tym bardziej, wielkie dzięki za pozytywny komentarz!!!

Ciekawie, nie powiem :) 

Trudno mi skomentować szczegółowo fabułę czy uniwersum, skoro jest to tylko fragment większej części, natomiast jako “zajawka” działa bardzo dobrze.

Z drobnych uwag, trochę rozpraszające są odstępy pomiędzy akapitami. Szczególnie, że w kilku miejscach ich nie ma, zaś w kilku są. Domyślam się, że jest to pokłosie kopiowania tekstu z zewnętrznego edytora, niemniej na stronie nie wygląda to specjalnie estetycznie.

I nieco kłuło mnie w oczy to zdanie:

Spóźniła się dzisiaj, bo musiała odprowadzić syna do szkoły, a niestety przez ostatnie zamachy zablokowano korytarz, którym zazwyczaj go odprowadzała i musiała iść dłuższą trasą.

Dla mnie wydaje się być niepotrzebnie długie, ma kilka zbędnych informacji (jak choćby to ”niestety”, które jest zupełnie niepotrzebne, bo czytelnik domyśla się, że stanowiło to dla niej nieprzyjemność), a do tego pojawia się powtórzenie wyrazowe (”musiała”).

Udanego pisania całości!

@katia72

Bardzo się cieszę, że opowiadanie trafiło w Twoje gusta :D

Sam też lubię czytać o mordercach, choć wpisuje się to w problem, który próbowałem opisać w powyższym tekście – medialności aktu odebrania komuś życia. Jednocześnie fascynacja tym tematem jest, zdaje się, czymś arcyludzkim. Poznawanie historii tych, którzy ulegli mitycznym “mrocznym żądzom” stanowi chyba najwyższą formę katharsis. 

Odrębną kwestię stanowi kult morderców, który szczególnie widoczny jest w epoce social-mediów. Ale to już temat na dłuuuższą dyskusję :P

@regulatorzy

Dziękuję za wypunktowanie błędów! Cieszę się, że lektura opowiadania zostawiła w miarę pozytywne odczucia :)

@Irka_Luz

Nie wiem, czy świadomie, czy przypadkiem wypunktowałeś ludzkie dążenie do swoich pięciu minut, do sławy.

To akurat było celowe. Przekaz oparłem po części na moich własnych refleksjach nad fenomenem social mediów i fascynacją sławą, a po części na lekturze Kraksy Jamesa Ballarda, gdzie duży nacisk położono na obsesję śmiercią celebrytów, i jej reinterpretacji dokonanej przez Baudrillarda, polanej jego teorią symulacji.

No i babole są już poprawione :D

@realuc

Dla mnie, młodego, początkującego grafomana “całkiem nieźle” to już niemały sukces :P

Teraz co do krytyki. Z pewnością dałoby się to opowiadanie z pewnymi zmianami przenieść do współczesności. Zamiast hiperrealistycznej symulacji Jordi grałby sobie w Call of Duty, hologramy zastąpiłyby reklamy, taksówkarz zadzwoniłby na policję, zamiast dotykać przycisk itd. itd. Niemniej, wątek futurystyczny wydaje mi się być na tyle istotny, że uważam, że nie byłoby to to samo. 

Teraz czas na kilka argumentów. Primo, Jordi stracił pracę w wyniku automatyzacji. Oczywiście nigdzie w tekście to nie wybrzmiało, więc jest to słabe uzasadnienie, w stylu “autor wie, ale nikomu nie powiedział”. Niemniej w mojej wizji postaci Jordi stracił robotę, bo został zastąpiony przez maszyny. Dlaczego to nigdzie nie padło w tekście? Miałem podejście to pisania kilku o tym akapitów, ale czułem, że jeśli chcę jeszcze opisać początek fascynacji Keatingiem to dodanie jeszcze tego, jak Jordi zasuwa na pseudo-Amazonowym magazynie, wyczerpie limit retrospekcji i znuży czytelnika do reszty. Wolałem więc pozostawić to nieco ambiwalentne i chyba lepiej wypadło to w tekście

Secundo, wątek fascynacji sławą nie byłby taki sam. W tej wizji świata niedalekiej przyszłości reklamy są jeszcze bardziej wszechobecne niż teraz. To w moim mniemaniu jest jednak spora różnica, która czyni nienawiść Jordiego do Keatinga jeszcze silniejszą. Poza tym hologramy to jednak mocniejszy bodziec od plakatów, a potrzeba ich zniszczenia jest jeszcze bardziej niemożliwa do zrealizowania.

Tertio, i najważniejsze. Gry wideo to słaby system szkoleniowy. Jakkolwiek ja sam dużo czasu spędziłem, zabijając wirtualnych przeciwników, to na podstawie lat spędzonych w cyfrowej przestrzeni wciąż nie potrafiłbym nawet pewnie przeładować broni, a co dopiero kogoś zastrzelić. Grom wideo jest teraz bardzo daleko do realistycznej symulacji rzeczywistości, nawet te najlepsze produkcje mają wiele ograniczeń. Jordi to nerwicowiec, samotnik, mający problemy z nawiązywaniem kontaktu. W prawdziwym świecie nigdy nie był fizycznie agresywny (zresztą cały jego początkowy przemarsz przez miasto miał podkreślić jego wycofanie). Gdybym dał mu w opowiadaniu do ręki pada i stwierdził, że teraz, po czterech latach grania w Battlefielda czy Dooma, jest gotów kogoś zabić w realu, byłaby to, przynajmniej dla mnie, średnio wiarygodne.

Oczywiście, są mordercy, którzy grali w gry wideo. Choćby słynna para zamachowców z Columbine uwielbiała oryginalnego Dooma. Niemniej zawsze towarzyszyła temu jakaś fascynacja bronią, przemocą itp., wykraczająca poza ramy gier. To co chciałem ukazać za pomocą postaci Jordiego, to wpływ hiperrealistycznej symulacji. Takiej, która niemożliwa jest do oddzielenia od rzeczywistości. Jordi, mając swój własny nabudowany wewnętrznie gniew, daje upust złości, dokonując wirtualnych egzekucji. Są one jednak tak realistyczne, że ciężko byłoby mu oddzielić je od “reala”. Ergo, uczy się dzięki nim obsługi broni, celnego strzelania, pewności siebie w chwili walki. Wie dzięki temu, jak zabijać. I w finale opowieści chciałem ukazać ten moment, gdy zdobyta w trakcie tychże ćwiczeń wiedza, pozwala mu zabijać bez mrugnięcia okiem. Morderstwo taksówkarza budzi w nim emocje z symulacji.

To wydaje mi się być na tyle silnym argumentem, żeby uzasadnić osadzenie akcji w przyszłości

Jak chodzi o finał. Ostatnia scena wydawała mi się być potrzebna, by podkreślić cel bohatera. Początkowo bowiem chciał on przecież popełnić samobójstwo, cała jego krucjata miała za zadanie wywrzeć zemstę na aktorze. Dopiero w ostatniej chwili Jordi odkrywa, co naprawdę może przynieść mu taki czyn. Chciałem więc to podkreślić, a przy okazji ukazać konsekwencje jego działań. Że jest o nim głośno, że ma rozmowę z dziennikarką. Trochę tu było inspiracji medialnością Krystiana Bali czy Tedda Bundy’iego. 

A dziennikarkę wybrał dlatego, że wiedział, że zgodzi się na wywiad z nim, że zależeć jej będzie na awansie, który rozmowa z Jordim może jej zapewnić. Może powinienem to jakoś uwypuklić, ale pada to w tekście. 

Oczywiście dzięki za komentarz! Cieszę się, że czytało się przyjemnie, bo to dla mnie jest najważniejsze. O fabule można dyskutować, ale jeśli styl pisarski jest męczący czy nieprzyjemny, to jest już znak, że autor chyba powinien sobie odpuścić. Jest mi zatem miło, że opowiadanie nie okazało się być pod tym względem słabe.

@bruce

Takie słowa są dla mnie niezwykle budujące, tym bardziej, że do końca kwestionowałem walory swojego opowiadania i klarowność jego przesłania. Mimo tego, że dość mocno interesuję się historią, nigdy nie wcześniej słyszałem o Herostratesie, a jest to przykład, który idealnie pasuje do Jordiego. Możliwe nawet, że tytuł “Herostrates” byłby właściwszy :P

Tak, początek ma miejsce w hiperrealistycznej symulacji i kończy się ona samobójczą śmiercią bohatera. Taki zresztą był oryginalny plan Jordiego, nim odkrył “głębszy wymiar” zamierzonej zbrodni.

Dzięki za pozytywny komentarz! :)

Dobry wieczór,

Pokornie proszę o krytyczny rzut oka na moje wciąż niedokończone opowiadanie

Tytuł: “Nienazwane” (wciąż nie nadałem mu nazwy :) )

Liczba znaków: 18006

Gatunek: science-fiction, trochę cyberpunku.

Opis: Jordi ma obsesję na punkcie gwiazdy filmowej i decyduje się ją zabić. Oczywiście po drodze nie wszystko okazuje się być tak proste, a sam Jordi ma nieco bardziej skomplikowane pobudki :)

Ja to rozumiem tak, anioły nasyłają zające na piratów drogowych, żeby ich jakoś przyhamować. Ale sporo rzeczy jest bardzo niezrozumiałych :/ A teraz technikalia.

Środek lasu przecinały dwa snopy samochodowych, świetlnych szperaczy

Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale szperacze są chyba tylko montowane w samochodach terenowych. Może lepiej zmienić “szperacze” na “reflektory”? Większość piratów drogowych nie jeździ terenówkami, więc czy nie lepiej byłoby to uogólnić? Sugeruję taki kształt zdania: “Środek lasu przecinały dwa snopy samochodowych reflektorów, układających się w trójkąt opatrzności.”

Żadnego poblasku, żadnego samochodu z naprzeciwka.

Nie czaję po co “poblask”, jeśli piszesz o samochodach z naprzeciwka. Raczej ich światło nie będzie się od czegoś odbijać. Pierwsze co zobaczy Twój bohater, to przebijające się reflektory między koronami drzew, ewentualnie już na samej drodze.

Ciemność co chwilę rozświetlały niebieskie błyski kogutów wozów policyjnych i karetki.

Albo usunąłbym “co chwilę”, bo słowo “błysk” samo z siebie ustala pewną cykliczność “rozświetlania”, albo zmieniłbym to zdanie na takie: “Ciemność mąciły niebieskie błyski kogutów wozów policyjnych i karetki.” Brzmi to znacznie lepiej.

Samochód, który jeszcze niedawno pędził pewnie wśród lasów stał na uboczu grzecznie, pokornie wyciszony.

Brakuje przecinka

Pod butami chrzęściły okruchy szyby.

Raczej “odłamki”.

Kilkadziesiąt metrów wcześniej rozbito nie-piknikowy tym razem niebieski parawan.

Z tym mam problem, raczej nikt na leśnej drodze nie rozbija pikników :P

bezduszne już człowieka ciało.

Przekombinowałeś :P Nie lepiej po prostu “zwłoki”? 

Kolejne pytanie jakim cudem, skąd się tam znalazł, wbrew rozsądkowi pośrodku lasu, daleko od jakiejkolwiek chaty – pozostało bez odpowiedzi.

To sygnalizuje pewną paranormalność wydarzenia, z tym że nigdzie tego dalej nie rozwijasz. 

W radiowozie pochylone głowy, w szoku i przerażeniu.. Bez myśli, bez perspektyw.

Ale dlaczego “bez myśli” i “bez perspektyw”? Policjanci są tak uczuciowi?

– W sytuacji recydywy, to chyba nie najlepszy dzień dla pana, panie kierowco – rzekł sierżant Nieszczęsny – ma pan szczęście. Gdyby nie ten zając…

No właśnie, o co chodzi z zającem??? Co by się takiego stało? Człowiek i tak zginął…

Trzepnęło, przeturlało i wypluło w smrodzie dymu pojazdu.

Samochody same z siebie nie “plują nagle dymem” czy “nagle trzeszczą” na widok zajęcy :P

Świat stanął w miejscu, a samochód pędził jeszcze.

Może podkreśl, że jest to perspektywa kierowcy. Bo brzmi to, jakby naprawdę świat się nagle zatrzymał.

Tamtego dnia padał deszcz rozmywając klejący się do szyby mrok z odrodzonym wspomnieniem bólu i cierpienia.

Czyjego “bólu i cierpienia”? Tamtego kierowcy? Ale przecież zmieniliśmy już płaszczyznę narracji, teraz śledzimy akcję z perspektywy aniołów. Oni też czują “ból i cierpienie” z powodu tamtego wydarzenia? Wygląda mi to bardziej na zawód.

Ponownie zaklął zwalniając jeszcze i pozwalając by świat ruszył ponownie w niezatrzymywalnym swym biegu życia. Już nie przyspieszył rozpamiętując chwile…

Ten fragment jest bardzo chaotyczny i ciężko go zrozumieć. Co sprawia, że świat się “zatrzymuje” i “rusza”? Emocje kierowcy? I jakie chwile ma niby rozpamiętywać?

Ale puste dziury po wyrwanych z impetem czujnikach paliły pustką przeszłych wspomnień i przyszłych kosztów… 

Jakich “czujnikach”? Prędzej bym tu widział albo zdarte opony, albo uderzenie czołowe z drzewem. I jakich “wspomnień”? Na przeżyty kilka chwil wcześniej wypadek nie patrzy się jak odległe wspomnienie :/

 

Ogólnie pomysł fajny, ale popracuj nad wykonaniem ;)

Wstawiłem właśnie cyberpunkowe opowiadanie “Nienazwane” o fascynacji gwiazdą filmową i próbie jej zgładzenia. Póki co liczy jakieś dwie i pół strony maszynopisu. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś na nie zerknął i powiedział, czy to ma ręce i nogi, wraz z wypunktowaniem błędów.

P.S. Tytuł nie jest symboliczny, opowiadanie po prostu nie ma wciąż nazwy :)

Nowa Fantastyka