Profil użytkownika

Informuję, że do odwołania nie przyjmuję zaproszeń do betowania (wyjątek to ci, którzy mnie betowali). 

 

Moje ślady poza portalem fantastyka.pl:

 

Na straganie w dzień targowy – Szortal na Wysnos nr 45/2016 (Szortal już nie istnieje, więc udostępniam z prywatnej strony): http://fotopodroze.art.pl/publikacje/szortal452016.pdf                

Jest zabawa, muszą być straty – Silmaris nr 3/2016: http://silmaris.pl/numer-3/       

Z nocą polarną pod rękę – Silmaris nr 6/2017: http://silmaris.pl/numer-6/              

Pociąg do Lechii – Magazyn FANTOM (wydanie papierowe)       

Dębowy Świat – Biały Kruk nr 1/2017: http://magazyn.bialykruk.org/wp-content/uploads/2017/09/Magazyn_Bia%C5%82y_Kruk_-_NR_1_lipiec_-_wrzesie%C5%84_2017.pdf                    Jestem najszybsza – wersja audio – czyta Aleksander Bromberek – https://www.youtube.com/watch?v=i5YiUl1huQk         

Wakacje dla potwora – Silmaris Numer specjalny 2017: http://silmaris.pl/numer-specjalny/             

Od kuchni, czyli dni otwarte w Akademii – Szortal na Wynos nr 59/2018 (Szortal już nie istnieje, więc udostępniam z prywatnej strony): http://fotopodroze.art.pl/publikacje/szortal592018.pdf       

Potęga Orlich Gniazd – Biały Kruk nr 5/2018: http://magazyn.bialykruk.org/wp-content/uploads/2018/09/Magazyn_Bialy_Kruk_-_NR_5_lipiec_-_wrzesien_2018.pdf           

Norddragen – https://fantazmaty.pl/czytaj/antologie/#dragoneza           

Ogród kwinącej wiśni – Biały Kruk nr 9/2019: https://magazyn.bialykruk.org/wp-content/uploads/2019/10/magazyn_bialy_kruk_-_nr_9_lipiec_-_wrzesien_2019.pdf           

Praca życia – Silmaris nr 15/2019: http://silmaris.pl/numer-15/        

Wymarzony sabat – Biały Kruk nr 15/2021: https://magazyn.bialykruk.org/wp-content/uploads/2021/04/magazyn_bialy_kruk_-_nr_15_styczen_-_marzec_2021.pdf     

Elektroniczny loa – Smoczy Krak nr 2/2023: http://fotopodroze.art.pl/publikacje/SmoczyKrak.pdf 

Wyjątkowy jubileusz – Biały Kruk nr 25/2023: https://magazyn.bialykruk.org/wp-content/uploads/2023/11/magazyn_bialy_kruk_-_25_lipiec_wrzesien.pdf   

 

Artykuły z przewagą galerii w tutejszej publicystyce:

Fantastyczne podróże – Ziemia nie z tej Ziemi: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842777    

Fantastyczne podróże – Echa Jedwabnego Szlaku: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842815    

 

 


komentarze: 7253, w dziale opowiadań: 4963, opowiadania: 2006

Ostatnie sto komentarzy

Gratulacje dla Anoi, ekipy Snów Umarłych za publikacje laugh

 

I dla Zygfryda za audio (ja nie słucham, ale podrzucę koledze w pracy, który woli słuchać i któremu ostatnio o Tobie wspominałam – no proszę, jak się idealnie złożyło wink)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

“Mine mine mine” to ponoś kop kop kop. Arnubis z Bailem mnie uświadomili

No przecież napisałam “kopalnia” od kopania cheeky

 

Poets of the Fall to świetna kapela!

Już wiem, bo właśnie sobie znalazłam ich kolejne świetne utwory :D 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jak się wsłuchać dobrze w słowa, to tym krasnoludom chodzi o kopalnię wink

I tym razem to nie ja wygrzebałam, ale zespół podrzuciła Ocha laugh, ja tylko podałam dalej. 

 

I coś czuję, że The Ballad Of Jeremiah Peacekeeper ma szansę stać się moją ulubioną piosenką na najbliższe kilka dni.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

W końcu mam wolne pięć minut :) Nadrabiam więc  i przeglądam listę sukcesów – jest dłuuuga! To cieszy heart

 

Gratulacje dla wszystkich! Zbiorowo, hurtowo i oby tak dalej laughyes

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ja sobie skromnie wracam po zastoju ;) 

 

W najnowszym “Białym Kruku” jest moje opowiadanie “Wyjątkowy jubileusz”.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Aż szkoda, że studia już skończone! ;D

Ale wiesz, że nie trzeba być studentem, żeby dołączyć? ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki za spotkanie :) Jak zawsze było świetnie, wesoło, inspirująco. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ej, no, kiedyś wysłałam Ci link…  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Zabrakło mi jednej piosenki dziś :( Idealnie by pasowała – Andrew’s song End of silence

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Rozpoznawczo moze pomóc egzemplarz Nowej Fantastyki

 

Z opowiadaniem wilka :)

Sprytne :)

To od zarania dziejów znak rozpoznawczy na piwowych spotkaniach ;) 

 

Niebieski, potrzebujesz podwózki? Bo może samochodem bym pojechała. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

czy nie zorganizować dwóch Zlotów, a przyjedzie każdy, kto tylko może, zatem można spokojnie być na obu

Małe kroczki… A za jakiś czas będą “sobotnie grille u Bruce” (skoro były czwartkowe obiady ;) )

 

Mną się też nie przejmujcie i nie musicie dla mnie samej zmieniać terminu. Po prostu bawcie się dobrze, a spotkamy się przy kolejnej okazji :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

O! Będziesz na całości, czy części? Jak na części, to dokładniej kiedy będzie Cię można spotkać? Bo ja na całość się nie wybiorę, ale może udałoby mi się wpaść na chwilę. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ja też dziękuję bardzo – Bruce za wspaniałą gościnę i reszcie za obecność i ciekawe rozmowy. Ambush, sernik pyszny :) I bardzo szkoda, że nie mogłaś zostać.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jest jakaś taka niby książka, niby łamigłówka, na polski dopiero to tłumaczą, ze strony przychodza niepołączone i wymieszane w liczbie około stu, a zadaniem czytelnika jest ułożyć to w prawidłowej kolejności, żey rozwiązać zagadkę kryminalną XD

Raz, dawno temu, wpadła mi w ręce książka, która była źle sklejona (nawet nie pamiętam, co to było). Strony były wymieszane (błąd drukarni, albo wydawcy, nie wiem). To był prawdziwy koszmar.

Mam też z dawnych czasów książki słabo-klejone, które po jednym czytaniu się rozlatywały. Jedną z nich jest “Władca pierścieni”. W trakcie pakowania/rozpakowywania przy okazji jakiegoś remontu jeden z tomów się rozsypał, kartki wymieszały. Tu więc była próbka tego czegoś, o czym wspomina wilk. Chwilę mi zajęło poskładanie tego… 

 

Tarnino, dobre :) Ja tak mam często po pięciu minutach, nie muszę czekać do następnego dnia wink

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jak miałam więcej czasu (inna praca), to codziennie szłam na marsz 10 km, więc to naprawdę nie jest szczególne wyzwanie. Zwłaszcza jeśli ktoś to robi z własnej woli, a nie przymuszony laugh

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jeśli o mnie chodzi, to nie ma problemu. Umówimy się dokładniej, jak będzie bliżej terminu.

 

 

PS. 11 km to nie tak dużo :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A ja mam zamiar nocować w moim domu na kołach ;) Mogę przygarnąć z luzem jedną osobniczkę (sorry, panowie), a na upartego dwie. Tylko trzeba mieć swój śpiwór (nie mam zapasowych). 

Niebieski, jak tam sobie chcesz i jak Ci pasuje :) W jedną stronę, czy obie, to żaden problem. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jakby co, to znalazłam fajny przepis (z którego już kiedyś korzystałam) i powinien być dobry dla wszystkich, bo jest i vege :) Jednak można piec bez jaj ;)  

 

PS. Jakby co, to piszcie mi PW, jeśli nie chcecie się publicznie przyznać do alergii lub upodobań (powinnam to była napisać wcześniej). 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Graty, gratki!!!

 

A i ja mogę się pochwalić kolejną publikację po dłuższej przerwie. W aktualnym numerze Smoczego Kraka można przeczytać mojego Elektronicznego loa.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ja! I mogę zapewnić coś słodkiego (też w wersji dla diabetyków i bezglutenowców, jeśli będzie taka potrzeba, ale musicie dać znać z wyprzedzeniem, żebym odpowiednio przejrzała przepisy i zaopatrzyła się w składniki). Wegańskości nie zagwarantuję (pieczenie bez jajek? nope).

 

Niebieski, jak będzie bliżej terminu, to daj znać, zapewniam transport ;)

 

PS. Lipiec i sierpień to tak średnio chyba? Sezon urlopowo-wakacyjny, ja na ten przykład, w sierpniu urlop planuję. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Rybko kochana, właśnie przeniosłeś mnie do dzieciństwa, gdy zaczytywałam się w książkach o Indianach i westernach laugh

 

Klimatyczne niesamowicie. I napisane w taki piękny sposób, idealnie pasujący do treści. Jak gawęda starego Indianina przy wieczornym ognisku.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Wiem. I dlatego nie mam żadnej jego książki i szybko dałam sobie spokój z czytaniem. Poprawka – mam jedną – “Galerię złamanych piór”, wygrzebaną z kosza na wyprzedaży za jakieś grosze ;) 

Mem śmieszy, ale w rzeczywistości nie bawią mnie takie zagrywki.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

laugh

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Można na to spojrzeć z dwóch stron – jako przypowieść lub pełnoprawne opowiadanie. Jako ta pierwsza – moim zdaniem broni się wyśmienicie. Jako opowiadanie – pomysł świetny, ale na znacznie dłuższą formę, gdzie byłoby miejsce wejść w pewne szczegóły.

 

W trakcie lektury pomyślałam, że to Gaja, ale po chwili odrzuciłam tę myśl. Bardziej by mi pasowało jakiej jej dziecię, odprysk – trochę Gai, ale jednak odrębny byt. 

 

Bardzo smutne i poruszające. Ładnie napisane. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Czekam na coś od Pani w tym konkursie!

Nie wiem, proszę Pana, nie wiem. Utknęłam na drugim akapicie, więc póki co, to jestem na etapie pierwszym jak w memie od Verus – gdy piszę i nagle orientuję się, że nie wiem, co ma być dalej. I jeśli nawet przejdę do etapu drugiego, gdy ta wiedza na mnie spłynie, to jeszcze pozostaje etap trzeci ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Z jednej strony takie koalowe, przytulaśne (wciąż czuję pod palcami sierść i ten mokry nos). A z drugiej, serce się kraje. Ameryki nie odkryłeś, samą prawdę pokazałeś, ale zrobiłeś to tak, że nie da się przejść obojętnie, jeśli tylko czytelnik ma choćby odrobinę empatii i serca w sobie. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Pst, Wieszaku! Bruce to dama wielce szanowna, przy tym skromna i sama się o właściwą formę nie upomni. Zwróć więc sam na to uwagę ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Saperki lubię, sama mam taką klasyczną wojskową, skręcaną :) Świetnie spełnia swoją rolę – przetestowane kilka razy w różnych warunkach ;)

 

Łap jeszcze jedną uwagę ogólną (nie napisałam tego wcześniej wprost, a z rzuconych tu i ówdzie słów może to nie wybrzmiało odpowiednio) – to wszystko powyżej (z wyjątkiem elementów dotyczących warsztatu, jak zasady pisowni), to moje odczucia i mój punkt widzenia jako czytelnika. Ty, jako autor nie musisz się ze wszystkimi zgadzać. Jak wspomniałam – to, że ja czegoś nie kupuję i mi nie pasuje, nie znaczy, że inni odbiorą to tak samo. 

Popraw ewidentne usterki* i poczekaj na inne komentarze i opinie.

 

* W dobrym tonie jest poprawić minimum to, co zostało wskazane palcem, żeby kolejni czytelnicy mieli przyjemniejszą lekturę i widzieli, że się starasz i ich szanujesz :)

 

EDYTA

 

powtórzenia. 

Napiszę coś dziwnego, ale one tu były w pełni świadome. Miały zakręcić w głowie odbiorcy czy coś innego co sobie myślałem podczas pisania

Właśnie natknęłam się na opowiadanie LabinnaH Cofnij zapis i enter i dwa pierwsze zdania wydały mi się idealną ilustracją takiej sytuacji:

Kochanie – wstań, kochanie – jesteśmy spóźnieni, kochanie – potrzymaj mi sweter. Kochanie, kochanie. Kochanie?

Trzy zdania, 6 razy słowo kochanie. Tego w życiu nie próbowałabym poprawiać, tu te powtórzenia mają rację bytu, mają sens. Nadają pewien ton, budują pewną atmosferę. 

Widzisz różnicę?

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bruce, co do preferencji klimatycznych, to mam taką anegdotkę mojej koleżanki z byłej pracy:

 

W podróż poślubną polecieli na Cypr (pory roku nie pamiętam, ale raczej nie zima). I tam jej nowo poślubiony mówi do niej:

– Żona, coś ty mi zrobiła? Nie mogę skonsumować małżeństwa w tym klimacie. Za gorąco. 

Okazało się, że on, jak ja, woli północne, chłodne klimaty :D 

 

 

Drakaino, nie zaprzeczam :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Miały zakręcić w głowie odbiorcy czy coś innego co sobie myślałem podczas pisania i brzmiało to dobrze [w mojej głowie], ale odbiór jest jak widać zły.

Stare dobre “co siedzi w głowie autora” laughPrzechodził i wciąż przechodzi przez to każdy z nas. A odbiór – nie powiedziałabym zły, tylko inny. 

 

“Chociaż dbał o swoją Szesnastkę jak mógł, – dlaczego wielką literą? Nadał imię karabinowi?” no tak, to chyba wynika samo z siebie skoro broń to M16. 

Nie wynika samo z siebie. Nie znam Cię i Twojego pisania, więc nie jestem w stanie wywnioskować, czy to błąd, czy faktycznie bohater w jakiś sposób personifikuje rzecz, nadając jej imię. Gdybyś tak napisał o samochodzie (strzelam: moja Kangurka czy mój Kangur o renault kangoo), to tu wątpliwości bym nie miała, bo imiona dla samochodów są wcale częste (mój też ma imię). Za to nie słyszałam o imionach dla broni (pomijając miecze w tej czy innej kulturze).

EDYTA

Właśnie przypomniało mi się, że gdzieś kiedyś czytałam, że ktoś nazwał swoje rewolwery albo pistolety, ale to były kobiece imiona, więc nie było wątpliwości. Te mam tu, bo imię jest wzięte z modelu – jak w moim przykładzie z renówką).

 

Smoła i cud życia, to też było zamierzone. Kontrast miał budować klimat mocno wykrzywionego, toksycznego środowiska. 

Krew i osocze, jest to wyszczególnione w taki sposób, bo [znów] w mojej głowie brzmiało to dość obrzydliwie i mi się spodobała myśli, że te dwie substancje będą odseparowane. 

Tylko że to znów jest w Twojej głowie, a czytelnik (ja jako przykład), może na to spojrzeć inaczej. Ponieważ nigdzie nie jest zasugerowane, że jest inaczej, to zakładam, że to nasz ludzki, acz postapokaliptyczny świat. A to znaczy, że pewne rzeczy mimo wszystko się nie zmieniają. Dla mnie “cud życia” to byłby zielony pęd, albo robak.

Tak samo z osoczem – samo się z krwi nie oddzieli, więc nie widzę powodu, dlaczego w świecie postapo miałoby to robić. Oczywiście jestem w stanie wyobrazić sobie coś takiego, ale wymagałoby to jakiejś ładnie wtrąconej wzmianki światotwórczej, która by to uzasadniała. A tego tu nie ma, stąd mój “protest”. 

Jak dziwny świat byś nie wymyślił, to jednak musi on być w jakiś sposób logiczny. 

 

palona keratyna cuchnie jak palona keratyna, kto przypalił sobie włosy gazem z kuchenki podczas gotowania to się niemiło przekonał heh…

Z tego co wiem, to keratyna jest białkiem, które zawiera m.in. siarkę i to jej związki odpowiadają za zapach palących się włosów, paznokci itd., a nie keratyna jako taka. Dlatego moim zdaniem tu przekombinowałeś. Ale może się mylę i przyjdzie ktoś, kto lepiej zna się na chemii i to rozstrzygnie. 

 

Ul w odniesieniu do drzewnej bulwy też będę bronić, w zamyśle miało to zakłopotać odbiorcę dziwnym zestawieniem słów.

Mnie, jako odbiorcy to nie zakłopotało, co najwyżej zastopowało lekturę (potknięcie) z myślą “no heloł, ale autor chyba nie wie, co to ul, skoro mu się tak pomieszało” (mam nadzieję, że Cię nie uraziłam). Jak wspomniałam w pierwszym komentarzu, potrafisz zastosować fajne porównania, określenia, ale nie zawsze. I dla mnie to jest ten drugi przypadek. I to jest znów przykład na tego, co ma w głowie autor, a co widzi czytelnik ;) 

 

 Saperka i maczeta, a tak po prostu się obijają o siebie, bo czemu nie? 

A próbowałeś tak chodzić? Mnie mniejsze elementy wyposażenia zawieszone przy pasku do spodni strasznie denerwowały dyndając i się obijając, a tu wytrawny stalker tak maszeruje? Do tego maczeta z zasady jest ostra, więc tym bardziej tego nie kupuję. Może inni to zaakceptują, ale ja nie potrafię. 

 

sam siebie zapędziłem w róg

Zdarza się absolutnie każdemu :) Kwestia do wyrobienia się, także w aspekcie autokorekty, a można też przed publikacją skorzystać z bety.

 

 

Jak zdołam, to pewnie niedługo pojawi się jakaś przebudowana wersja. 

Absolutnie nie! (No, może nie absolutnie ;) )

Teksty można dowolnie edytować, więc chyba lepiej nie kombinować z kolejną wersją. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie zirytowałeś :) Nie o to chodzi, to w dużej mierze dla Twojego dobra – zamiast skupić ludzi na jednym tekście na dłuższą chwilę, rozmywasz to wrzucając dwa teksty. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Wróciłam.

 

Mam jeszcze kilka uwag. Ale też na zasadzie przykładów. Bo to pokazuję poniżej, to nie wszystko.

 

 Chowa zdjęcie pod płaszcz zupełnie już przekonany, – nieoczekiwana zmiana czasu – wszędzie masz przeszły, tu teraźniejszy. Dalej w tekście takie pomieszanie jest częściej.

 

Przypomniał sobie smród palonej keratyny i ludzkiego tłuszczu – tu mnie zatrzymała myśl – jaki jest zapach palonej keratyny?

 

Przypominała mu jakąś koszmarną wersję pszczelego ulu – raz – ula; dwa – jeśli to bulwa, to raczej gniazdo niż ul (def. ula https://sjp.pwn.pl/doroszewski/ul;5511051.html) 

 

No dobra, przyczepię się jeszcze do jednego. Ta saperka z maczetą. Jeśli się bujają i stukają o siebie, to są po prostu źle zamocowane. Za pierwszym razem nie zwróciłam szczególnej uwagi, przy drugim stuknięciu przymknęłam oko, ale przy kolejnym zaczęło mnie to męczyć. Jeśli taki sprzęt jest przymocowany do plecaka, że lata, jak chce, to może zrobić krzywdę niosącemu plus nie jest to wygodne, żeby coś stukało w ramię, bok czy biodro (nie wiem, na jakiej wysokości wiszą). Cokolwiek gdziekolwiek noszę, to mocuję tak, żeby nie było luźno, bo to niepraktyczne (nauczyłam się tego na własnych błędach, gry różne rzeczy mi np. przy pasku czy plecaku dyndały i przeszkadzały). I jak miałam ogólnie niezłe zdanie o bohaterze, to tu podpadł brakiem pomyślunku. 

 

Na moje oko nierówny ten tekst pod względem języka – jak wspomniałam wcześniej, masz świetne fragmenty, ale co najmniej tyle samo nie do końca właściwie użytych słów czy sformułowań. Poza przytoczonymi wcześniej przykładami, to jeszcze m.in. górny kombinezon – kombinezon to strój jednoczęściowy, ale jeśli masz tu osobno spodnie i górę, to zakładam, że ubranie zostało rozerwane i wtedy raczej należałoby napisać górna część kombinezonu. I tak dalej…

 

Plus zgadzam się z Ambush odnośnie powtórzeń pewnych kwestii – zabijają klimat. 

 

A ten jakiś jest, może nieco jeszcze ukryty, ale w nim jak i w samym pomyśle jest potencjał. Trzeba by to tylko dopracować.

 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Wieszaku, w dobrym tonie są dwie rzeczy – odpowiadać na komentarze (patrz Stalker) i nie wrzucać naraz kilku tekstów. A to już Twój drugi dzisiaj. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

We mocno turystycznej Francji mam kilka “zaprzyjaźnionych” kwater prywatnych, gdzie właściciele autentycznie cieszą się, jak do nich wracam

Ha! Tu jest klucz, a nawet dwa ;) 

 

Ja mało kiedy (prawie wcale) wracam w te same miejsca, więc nie bardzo mogę mówić o zaprzyjaźnionych ludziach. Ja pisałam o takich napotkanych po drodze, z którymi spędzę kilkanaście minut, kilka godzin czy nawet z dzień lub dwa i więcej się nie zobaczymy. To jest coś, o czym wspomniała HollyHell, pisząc o Gruzji. 

Gruzja dla mnie jest świetnym przykładem, swoją drogą. Byłam dwa razy, w odstępie dwóch lat (dawno, bo w 2010 i 2012 roku). I tylko dwa lata wystarczyły, żeby w tych samych miejscach, gdzie byliśmy najpierw gośćmi, kolejnym razem traktowano nas już jako turystów. Bo kraj i to miejsce zrobiło się bardziej popularne, coraz więcej odwiedzających. 

Drugi – mój sztandarowy przykład – Turcja. Na wygwizdowie ludzie pomogli nam, a później zaprosili na nocleg, nakarmili itd. Inni ot tak zapraszali na kawę i świeże figi, żeby pogadać z obcymi, którzy zawitali do ich wioski przejazdem. Na wybrzeżu – my pomogliśmy komuś w kłopocie, na podziękowanie był uścisk dłoni i tyle. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Hej, mogę mieć kilka uwag?

Pierwsza, to taka lekka sugestia – przyjemniej czyta się tekst, który jest wyjustowany do obu stron.

 

Z pewnych powodów muszę przerwać lekturę chwilowo, więc opinię o całości dopiszę później, jak doczytam. Na początek jednak chcę poruszyć kilka kwestii technicznych (ogólnie ujmując). Mam nadzieję, że moje sugestie pomogą Ci tekst ulepszyć. Poniżej przykłady.

 

Powtórzenia. Znam ten ból – ale dobrą radą jest przejrzenie pod tym kątem tekstu jakiś czas po napisaniu i odleżeniu (a podobno są i pomocne apki, ale na nich się nie znam) plus słownik synonimów: 3 pierwsze akapity i 5 razy słowo las, część można zamienić na coś innego, napisać inaczej; słowo dziwy prawie zdanie po zdaniu – znów za gęsto; ale to nie wszystko:

Szedł przez las, ciemny i pusty. Pozbawiony życia, dlatego nazwany przez ludzi z Neptuna Pustym Lasem. Proste nazewnictwo pomagające uporządkować sobie w głowie wszystkie dziwy(+,) jakie można spotkać poza Neptunem. 

 A czy w Pustym Lesie mógł spotkać jakieś?

 Nie, dlatego wybrał drogę przez niego. Wolał nie ryzykować spotkaniem z szeroko rozumianymi dziwami świata spoza Neptuna. Nie znaczyło to jednak, że szedł przez las spokojnie. Nie, żaden stalker nie miał prawa być spokojnym o swe bezpieczeństwo poza Neptunem. Nawet w takich miejscach(+,) jak Pusty Las

 

 Licznik co chwila świrował(+,) zanosząc się symfonią cykania. – interpunkcja; to i wyżej tylko przykład, ale widzę powtarzający się

 

Teraz inny przykład, a nawet dwa:

Żarówa LED rozganiała mrok Pustego Lasu na tyle, by nie wpadł w żadną paść ani nie przewrócił się o kanciaste korzenie drzew. 

Światło rozgania mrok, nie żarówka. 

Na określenie kanciaste korzenie od razu wyobraziłam sobie obrazki z minecrafta (kiedyś bratanek się chwalił swoją farmą), a nie np. nieforemne, koślawe czy jakoś tak. 

 

Chociaż dbał o swoją Szesnastkę jak mógł, – dlaczego wielką literą? Nadał imię karabinowi?

 

Kolejna rzecz, czy nawet dwie:

raz – powtórzenia – drzewsmoły jest w tym fragmencie zdecydowanie za dużo, część drzew można zastąpić choćby pniem lub innym określeniem, nieco przebudowując:

Przystanął na chwilę zaintrygowany jednym z drzew. Skrzyżował ręce na piersi i bujając się na nogach obserwował, jak podejrzewał, cud życia. Pierwszy taki w Pustym Lesie. 

 Przedmiotem tej obserwacji było popękane wybrzuszenie u dołu jednego z drzew. Krągłe, kształtne, w pełni symetryczne(+,) gdyby nie te pęknięcia(+,) z których toczyła się smoła

 A przynajmniej jemu wydawało się, iż to wyglądało jak smoła. Połyskliwa, bezgłośnie bulgocząca i drżąca smoła rozlewająca się ośmioramienną kałużą pod drzewem. Jak nowoodkryte złoże ropy, obsydianowo czarna substancja wyślizgiwała się z drzewa bez ustanku, z zapałem można by rzec. 

dwa – jaki cud życia? Smoła, czy inna taka substancja nie kojarzy się z żywym organizmem. Tu więc w trakcie czytania miałam potknięcie “poznawcze” – użyte określenie nie pasowało mi do opisanego elementu.

 

Przesiąknięty krwią i osoczem. – osocze jest częścią składową krwi i nie występuje osobno, jeśli nie jest sztucznie odwirowane (niech mnie jakiś medyk poprawi, jeśli się mylę). Jednym słowem – w tym miejscu jest to przekombinowane, wystarczy sama krew. 

 

Żeby nie było, że tylko marudzę, łap uwagi innego typu – to też tylko przykłady, a też masz tego więcej: 

symfonią cykania.

jak parasole zagarniając szczątkowe światło

Bardzo mi się to podobało :) Widać, że potrafisz stosować dobre i ciekawe określenia i porównania. 

Podoba mi się też pokazana inwencja, która sporo mówi o bohaterze – na przykład ten nóż w miejsce bagnetu czy zespolony hełm i magazynek własnej produkcji. 

Zapowiada się ciekawie.

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Drakaina, to się będziemy umawiać :) 

 

Bruce, postaram się nie zapomnieć ;) 

 

I wiecie co? Jeszcze lubię wyspy, oczywiście te bardziej na północ. Pomijając Islandię, która dla mnie jest osobną klasą samą w sobie, to Szetlandy, Orkady, Owcze, Lofoty, Hebrydy Wewnętrzne (zwłaszcza Skye). Super klimat (aczkolwiek nie dla zmarźluchów), cudne krajobrazy, fantastyczni ludzie. Co do ludzi – tu miejsce nie ma znaczenia, reguła dotyczy wszystkich kierunków, ale im dalej od popularnych turystycznie punktów, tym fantastyczniejsi (ale chyba o tym nie trzeba wspominać?). 

Na teoretycznie niepozornych Szetlandach zaliczyłam dwa z najwspanialszych w moim odczuciu zabytków (spośród odwiedzonych przeze mnie) – dlatego, że to najlepiej zachowane i najbardziej okazałe przykłady w swojej kategorii (Jarlshof i Mousa Broch).

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Piękne :) 

I dzięki za zjawę w błękitnej sukni, a nie białej. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ano czasem zaglądam, choć nie zawsze pozostawię po sobie ślad. Tym razem, jak zobaczyłam temat, to nie mogłam siedzieć cicho :D

 

Z pierwszej wizyty w Paryżu (lata 90-te, nie pamiętam dokładnie który rok), najlepiej wspominam zwiedzanie nocą. Kolorowe neony, oświetlone fasady, światła, które w plamach nocnych cieni kryły wszystko co brzydkie, do tego tłumy ludzi na ulicach, pełne kafejki, uliczni sprzedawcy z koszami pełnymi kwiatów (mój brat wtedy nie chciał być gorszy od innych uczestników wycieczki i też mi kupił różę) zrobiły na mnie wtedy ogromne wrażenie. U nas, zwłaszcza w moim mieście, czegoś takiego nie było. 

Później oczywiście zwiedzałam inne miasta, równie rozświetlone i jednako pięknymi zabytkami, ale w pamięci zapisał się tylko Paryż. Bo był pierwszy. 

 

Drugi raz pojechałam już samodzielnie, zabierając na wycieczkę Mamę, żeby jej pokazać miasto. I to już nie było to. Rzeczywistość bladła przy wspomnieniach ;) 

 

Osobna sprawa, że z pewnością inaczej, lepiej “zwiedza” się miasto z kimś, kto zna je jak własną kieszeń i pokaże ciekawe miejsca, o których nie wspominają przewodniki (czy przewodnicy), albo pokaże te popularne w jakiś inny sposób. Więc wiesz, Drakaino, jak obiecasz pokazać, a nie tylko opowiedzieć, to kto wie :) Ale póki co, to nie wiem, czy pamiętasz, do skutku jeszcze nam nie doszedł wspólny wyjazd do Bytomia ;) A o ileż do niego mamy bliżej…

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

O, moje klimaty ;) To dorzucę coś od siebie.

 

Europę mam zjeżdżoną prawie całą, poza nią tylko kilka miejsc, które miałam w zasięgu kół (uwielbiam jechać samochodem, nie przepadam za lataniem). 

Gruzję popieram z całego serca. Aczkolwiek, będąc i tam i w Islandii, jedno mi drugiego nie przypominało. Jednak roślinność inna, więc i krajobrazy inne. 

Ja uwielbiam kraje północne. I to wyjazdy do nich miały największy wpływ na moje pisanie. Tu na portalu jest kilka opowiadań zainspirowanych północnymi klimatami (6 sztuk naliczyłam; no dobrze 5, jedno wylądowało w antologii Fantazmatów “Dragoneza”) plus szkocko-islandzka bajka w numerze specjalnym Silmarisa kilka lat temu i jedno opowiadanie z Wielką Brytanią w roli prawie głównej. Zawsze chętnie wrócę do Laponii czy północnej Norwegii (dla mnie fiordy są przereklamowane). 

A jakby co, to tu jest kilka zdjęć z Islandii – może i nieco popłynęłam z podpisami, ale dla mnie to prawdziwa kopalnia inspiracji dla fantastycznych pomysłów: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842777  (sama w końcu część wykorzystałam, ale każdy może się częstować ;) )

Kraje południowe tak na mnie nie działają, ale jeśli miałabym do któregoś wrócić, to byłaby to Portugalia. Do Gruzji też mogłabym wrócić, bo wciąż zostało tam kilka miejsc nie odwiedzonych przeze mnie, a kraj i ludzie do zakochania się. 

Marzą mi się dwa kraje szczególnie – Mongolia i Japonia. Ta druga tak mi kiedyś siedziała w głowie, że do Białego Kruka napisałam jedno opowiadanie w klimacie, aczkolwiek dziejące się w Polsce. 

 

Do Paryża mam sentyment, bo to była moja pierwsza zagraniczna wycieczka i wspominam mile. Druga wizyta już nie robiła na mnie wrażenia, na trzecią się nie wybieram. 

 

Bardzo lubię też Szkocję, zwłaszcza północno-zachodnie rejony, i chętnie do niej wrócę, jak tylko nadarzy się znów okazja. Więc, jakby co, to też mogę podpowiedzieć ciekawe miejsca. 

 

Generalnie dla mnie podróżowanie to temat rzeka, mogłabym rozprawiać bez końca, ciągnąc o jednym kraju, albo skacząc z miejsca na miejsce :) Kiedyś zwiedzałam w zasadzie tylko miasta i zabytki, od kilkunastu lat staram się je omijać, zwiedzając wybrane, raczej szwędam się bocznymi drogami, albo offroadowo, stawiając bardziej na naturę. Z tego też powodu, że jeżdżę moim domem na kołach, to nie podpowiem nic na temat noclegów. Jak nie chcecie podpowiedzi, gdzie i jak można nocować na dziko, to nie pomogę. 

 

PS. Bruce – podziwiam i zazdroszczę. Ja nigdy w życiu nic nie wygrałam, aż kilka late temu dałam sobie spokój i nawet nie próbuję wysyłać kodów, czy brak jakkolwiek inaczej udziału w takich zabawach.  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

W ogrodach Pałacu w Wilanowie w Warszawie. 

Byłam w stolicy służbowo i wieczorem wyskoczyłam pozwiedzać. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dałem się zmylić i do samego końca nie podejrzewałem, że Tauri jest Minotaurem (Tauri, Adriana/Ariadna, heh) – zaskoczyłaś mnie

I o to właśnie chodziło laugh

 

Bardzo Ci dziękuję za komentarz i cieszy mnie, że opowieść się podobała :) 

Nie znam ani “Domu z liści”, ani “Do ostatniej śmierci”. Zerknę z ciekawości, co tam masz za skojarzenia. 

 

A ja przedwczoraj upolowałam Pegaza wink

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzień dobry, Zygfrydzie. Cieszę się. Z tym fantasy, to wiem, że tag trochę na wyrost, ale wydał mi się bliższy tematyce niż inne.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

O, kolejny zadowolony czytelnik – cieszy mnie to bardzo. Co do snów, to jak wspomniałam tak fabularny i z całkiem sporą dawką sensu, to jeden z wyjątków. A jeśli chodzi o zapamiętywanie, to zależy, jak się budzę. Wyrwanie budzikiem wcześnie rano to praktycznie pewnik, że nic nie zapamiętam. Ale powolne budzenie się, gdy przed otworzeniem oczu balansuję na granicy, to już inna bajka ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Wybaczcie, że mnie chwilę nie było. 

 

Staruchu, miło mi, jak zawsze, gdy udaje mi się Cię zaskoczyć i zainteresować (mimo że to nie SF ;) )

(Taaa… wiem, wiem)

 

DHBW, dziękuję za komentarz :) I cieszę się, że się podobało. 

Rozumiem, że ten absolutny początek to sytuacja, kiedy rodzice wpadają do domu i odkrywają brak synka…?

Tak, dokładnie to jest to. 

 

Wiesz, ze snami jako inspiracją nigdy nie wiadomo, co, jak i kiedy da się wykorzystać. Ja tam bym nie lekceważyła nawet tego pół kilograma szynek ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

OS, no wreszcie, ileż można czekać wink

Wizyta odfajkowana, a tu jeszcze każesz mi dalej czekać na komentarz… Poczekam :D

 

PS. A literówkę już poprawiam, dzięki. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Droga Reg, za punkt honoru od samego początku stawiałam sobie takie opisywanie/wykorzystywanie snów, żeby stworzyć czytelne i zajmujące historie. Cieszy mnie więc bardzo, jeśli czytelnicy mówią, że mi się to udało :) 

Wiem, że czytałaś wszystkie moje opowieści tutaj. Przynajmniej połowa z nich miała swe źródła w snach :) Nie przy każdym się do tego przyznawałam, jak tutaj. 

 

No i proszę, niezliczone autokorekty, redakcja przed publikacją, a i tak coś się jeszcze uchowało z baboli… Dziękuję bardzo za wyłapanie maruderów, zaraz się nimi zajmę. 

 

A tak, jeszcze mięśnie żuchwy. Tak, żuchwa jest kością, ale są mięśnie żuchwy, które nią poruszają (specem od anatomii nie jestem, ale tego, co wyczytałam jestem pewna na takim ogólnym poziomie, jaki mi tu był wystarczający). 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Komentarze w stylu “to nie moja bajka” pojawiają się wcale nie tak rzadko i absolutnie nie są nieuprzejme i negatywnie krytykujące. Można nie lubić jakiejś tematyki czy gatunku (i wtedy nie komentować pomysłu, niuansów fabuły itp), ale jednocześnie można wskazać usterki w wykonaniu. 

Twoja odpowiedź więc jest – powtórzę w zasadzie za reg – niekulturalna i zniechęca i do lektury i do dyskusji z takim autorem.

Albo więc przełykasz gorzką pigułkę (aczkolwiek jej gorzkość to odczucie mocno subiektywne), kładziesz uszy po sobie, bo chcesz się rozwijać, więc przyjmujesz konstruktywną krytykę, albo nie. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dlatego sądziłam, że to celowe określenie. 

Nie, to zwykła bezmyślność ;) 

 

Bruce, bardzo Ci dziękuję za chęć kliknięcia. Dla mnie się liczy, jak prawdziwy klik laugh

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ja melduję, że przynajmniej do wysokości mojej klatki oboje z ZiZim dotarliśmy cało i zdrowo, więc zakładam, że on do swojego domu też doczłapał bez problemu ;) 

 

Dzięki Wam za – jak zawsze – fantastyczne spotkanie i praktyczną naukę wymówek (Wilku, to była świetna runda). 

Dzięki Wam też za sen, który tym razem pamiętam prawie w całości, a w którym pojawiły się i cybernetyczne bio-chochliki (nie pytajcie), i buty podbierane przez członka rodziny, i toasty, i śnienie o tym, że śnię świadomie laugh. Teraz lecę robić dokładniejsze notatki.  

 

PS. To Golodh ma to zdjęcie w swoim telefonie.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Pegaz! I gra! Takie podobieństwa… Niesamowite :) 

 

Przyznaję, że “życiorys” mnie trochę znudził, ale zakończenie wynagrodziło to z nawiązką, po wielokroć. 

Jak dla mnie to bardzo ciekawie i dobrze zagrałaś niby oklepanymi motywami – złota rybka, spełnienie życzeń (niekoniecznie tak, jak się to wymarzyło). Podobało mi się, że Matylda jednak wyciągnęła pewne nioski (nawet jeśli w złości), w pewien sposób dojrzała i wzięła los we własne ręce, nie polegając na życzeniach. 

Jestem usatysfakcjonowana lekturą :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Chciałam się spotkać z Wybranietz, ale nie mam pewności, że zdążę. Albo będę przed 13, albo dopiero około 15. 

 

Jak dotrę, to wrzucę tu słowo, więc jak ktoś też już będzie, to może się znajdziemy na miejscu. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ładny efekt inspiracji :) Uśmiechnął szeroko, więc polecam się na przyszłość – czerpcie, ile chcecie :D

 

Hm, im dłużej się zastanawiam, tym bardziej z tym Pegazem masz rację. Że też nikt wcześniej nie wyłapał, bo skąd mnie się to tak bezkrytycznie wzięło, to się zaczynam domyślać. Już poprawiam.

 

E, no nie, postrzał miał być poważny, ale nie śmiertelny, kula przeszła “bezpiecznie”. Fakt jednak, że jednoznacznie tego nie napisałam. I mam wrażenie, że czytelnicy znajdują w niedopowiedzeniach to, co znaleźć chcą, lub jaki mają nastrój (widzę to zresztą po sobie często).  

 

Dzięki za piękny komentarz, Ślimaku. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Pisanie na telefonie w pociągu ma swoje minusy, wśród których zaplącze się nie zapisany komentarz. Nadrabiam więc, choć oryginalnego już nie odtworzę. 

 

Bardzo ciepłe, bardzo wzruszające. W kilku prostych słowach zamknięta piękna historia. 

 

I też głosuję z MKF dla Misia! Za każdym razem nie mogę wyjść z podziwu, jak można w paru zdaniach zmieścić cokolwiek. Jakbym nie chciała, to się zawszę rozpisuję (jak ktoś znajdzie u mnie wyjątek, to tylko potwierdzi regułę wink)  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ale starocia odgrzebaliście :) Tak czy owak – miło mi.

 

Koalo, leć, leć, bo ten konkurs obfitował w zacne bardzo króciaki, chociaż tylko do części z nich w moim nawiązałam.

 

Tarnino – hehehe! Jakoś mnie to nie dziwi devil

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Punkt widzenia zależy od perspektywy. Moja jest moja i nikomu nie dam jej ruszyć. I z niej właśnie nie widzę nic tępego. A Twoja może mieć zeza albo co i dlatego jej się rozmywa ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Mam nadzieję, że piszesz o starych kreskówkach Disneya…

Taki umysł jak brzytwa jak Twój niełatwo zaskoczyć, ale poddawać się nie będę ;) Na razie zadowolę się faktem, że lektura sprawiła odrobinę przyjemności :) Dziękuję, Finklo. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Właśnie wróciłam z pracy, zmęczona i głodna (bo nieplanowane nadgodziny), a tu takie miłe słowa :) Czuję się, Misiu, otulona nimi, jak mięciutkim futerkiem-przytulasem.

Dziękuję :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dygam dwornie w odpowiedzi, Adamie :) 

Chwilę mi zajęło wrzucenie opowiadania tu, bo długo miałam nadzieję i czekałam, że jednak numer się pojawi. Wyszło jednak, jak wyszło. 

 

Asylum, ulżyło mi, że bez strat się obyło :D 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

wiem że piszesz świadomie

Takiego komplementu chyba jeszcze nie słyszałam. Aż mi się cieplej na sercu zrobiło heart Nawet jeśli inni to też zauważyli, to nie przypominam sobie, żeby ktoś wcześniej to wyartykułował, więc zawsze była we mnie pewna niepewność, czy to widać. Dziękuję. 

 

Ryba się złapała – ja

Mam nadzieję, że haczyk nie poranił pyszczka ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Swoją drogą, odnośnie tytułu, to od razu, jak tylko zobaczyłam, miałam w głowie melodię i słowa piosenki Spacer dziką plażą. Czy to było zamierzone?

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Asylum, fajnie, że zaskoczyło, dobrze, że się bałaś, ale mniej dobrze, że tylko trochę… Protagoniści tak mają, że baaardzo trudno (przynajmniej mnie) zrobić im jakieś naprawdę poważne kuku… I jak tu z tego wybrnąć? 

Dzięki :) 

 

Ninedin, dziękuję i czekam w takim razie do jura. Dyskusja zawsze mile widziana :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Gdzie tam koszmarek??? W tym śnie, to ja byłam Etsi i wiesz, w silnych ramionach minotaura było mi całkiem wygodnie ;) 

 

aż się biednego minotaura żal zrobiło

I o to chodziło. To w końcu on jest tu ofiarą.

 

Dziękuję, Irko, za komentarz i miło mi, że się podobało. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Tak, to popularne źródło inspiracji. Jakbym miała zdolności plastyczne (przedszkolaki lepiej ode mnie rysują i malują), to w malarstwie i grafice też pewnie bym miała pole do popisu ;) Chociaż z drugiej strony nie jestem pewna, bo czuję, że najchętniej bym odwzorowywała rzeczywistość, delikatnie tylko ją odrealniając. 

A ponieważ tego nie umiem, to nierealne tworzę słowem, a rzeczywistość (bez upiększania) uwieczniam światłem laugh

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

I mnie sny często podpowiadają treści opowiadań. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Teraz będę się zastanawiać o co chodziło z Pegazem;)

Lot! O lot na jego grzbiecie! Ale sama szczegółów nie znam, bo ja z tej drugiej strony barykady, więc nikt w tej tajemniczej organizacji mnie nie wtajemniczył ;)

 

Cieszę się ogromnie, że lektura zadowoliła i że odczułaś labirynt – kłaniam się pas, bo to wielki komplement dla mnie. 

 

Edytka. 

O, i Bruce się pojawiła w trakcie pisania odpowiedzi dla Ambush :) 

Miło mi i znów się cieszę z kolejnej zadowolonej czytelniczki. 

PS. Ta końcówka to ze snu – tak więc musiało zostać ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Komentuję po lekturze całej trójki. 

Ostatnio odbiór u mnie bazuje na uczuciach i wrażeniach, które trudno czasem nazwać. Przez to chyba w moim rankingu ten tekst ląduje na ostatnim miejscu. Wzbudził we mnie najmniej emocji.

Plus – jak dla mnie na końcu pozostaje zbyt dokuczliwe pytanie – co im się śniło?

Sam pomysł (choć nie nowy, sama od lat o czymś takim marzę, bo wciąż mi brakuje na wszystko czasu) na kilkuminutową regenerację senną zamiast wielu godzin, jest najciekawszym elementem tekstu. Reszta mnie nie ruszyła. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Komentuję po lekturze całej trójki. 

Zabawne, lekkie i bardzo dosłowne. Ekstra negocjacje o wino fajna gra słów (np. wino z biedronki).

O włos zaledwie u mnie jednak przegrywa z cięższym konkurentem.

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Komentuję po lekturze całej trójki. 

Ten tekst kupił mnie przede wszystkim nastrojem u uczuciami, które wywołał. Reszta zeszła na dalszy plan, dzięki czemu nie mam się do czego przyczepić. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Sympatyczne negocjacje:) 

Przyjemność więc jest obustronna – Tobie się tak pisało, a mnie czytało.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Jak już śniąca zajrzała na portal, to od razu sen jej w oko wpadł ;)

 

Obrazek (bo historią trudno mi to nazwać) mocno impresjonistyczny, kolorowy, plastyczny i nawet czułam zapachy. Bardzo też senny (ale nie w sensie, że nudno usypiający ;)) – rządzący się własnymi prawami, mocno przesiąkniętymi mniejszymi lub większymi dawkami abstrakcji. Plus dla Ciebie, Jolu, że udało Ci się tę abstrakcję ujarzmić w pewien sposób. 

Lubię historie z wyraźną fabułą, bohaterów, którym kibicuję. Ale tę nie stronię od czasu do czasu od ładnych obrazków (inaczej sama bym takich też nie tworzyła) z zarysem ciekawych pomysłów (tu mogę tylko powtórzyć za DHBW – zagubiony sen, co chce być wyśniony). 

Ode mnie masz więc za to brawa. 

 

Ale żeby nie było za słodko, mnie osobiście nieco raził nadmiar “swoich/swych”. Z połowę można by z czystym sumieniem wyrzucić.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Anet – smiley

 

Finklo – pytania pozostawię bez odpowiedzi. W tym przypadku uważam, że własne gdybanie jest lepsze niż jednostronne wskazywanie ;) 

Żaden ze znanych mi menedżerów nie czytuje takich rzeczy, więc jest szansa, że nie zajrzą i nie ściągną pomysłu ;) 

Bo ja wiem, czy się zepsuło? Raczej pilnowała właściwego terminu, zgodnie z przeznaczeniem. A jej pozycja pozwalała wiedzieć takie rzeczy. 

 

Dzięki, dziewczyny, za wizytę i cieszę się, że się podobało. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

W każdym razie młoda dziewczyna, – dziewczyna z definicji jest młoda, więc to dookreślenie jest zbędne.

 

Dobry tekst. Trochę smutny, sporo dający do myślenia, emocjonalny. 

 

 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Interpunkcja kuleje. Ogonki (np. mam szanse = mam szansę). 

 

Kay wyciągnąwszy starą kartę biochipu znalezioną podczas wykopalisk, włożył do starego czytnika pradziadka. – o pradziadku już wspomniał Łosiot; ja dodam: powtórzenie

 

W tym momencie czuł zadowolenie, że wydarł go ojcu, gdy ten chciał rupieć wyrzucić. – kogo, pradziadka?

 

Rzut wysłał na ścianę salonu i ze smutkiem stwierdził, że został jedynie zapis słowny pamiętnika. Nazywał się Drajo… . – pamiętnik nazywał się Drajo? Wielokropek jest samodzielnym znakiem interpunkcyjnym, kropka po nim (i do tego ze spacją) jest zbędna (masz to za każdym razem – popraw wszystkie)

 

Dobrze, że dziś trafiałem tylko w głowy. – nie rozumiem, o co tu chodzi z tym trafianiem do głowy

 

Poziom mocy 17 procent. – liczebniki słownie

 

niemowlenco – pijackie – niemowlęco-pijackie

 

Mijam już tylko głazy i kratery na błękitnej glinie, najbardziej żyzne miejsca na Onyxonie, na których żyje już tylko śmierć. – raz: powtórzenie już; dwa: kratery są w czymś, nie na czymś; trzy: co jest tymi żyznymi miejscami – kratery i głazy?; cztery: śmierć żyje? Jeśli to miała być jakaś metafora, to chyba nie zrozumiałam.

 

Na myśl, że kiedyś był tu ich cały las, a my humanoidy wszystko zniszczyliśmy. – to zdanie nie jest skończone. 

 

Naciskając trzykrotnie lewy nadgarstek wysunęło się wiertło. – wiertło naciskało nadgarstek?

 

W tym miejscu odpadłam, bo robi się coraz gorzej – coraz więcej literówek i niechlujstwa. 

 

był pomysł konkursowy to w godzinę napisałem. Bawmy się i dzielmy się pomysłami

Wszystko ładnie pięknie, ale by zabawa była dobra, to trzeba się trochę przyłożyć. Ja jako czytelnik (a i inni, jak widzę, przede mną też) nie bawiłam się ani trochę przez fatalne wykonanie. 

Ponadto zawsze uważałam, że teksty konkursowe powinny być szczególnie dopracowane. 

 

 I pewnie warto odczekać po napisaniu jeden – dwa dni i wrocić do tekstu, wtedy idać błędy, których wcześniej się nie widziało.

Podpisuję się pod tymi słowami Łosiota obiema rękami. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Matka ze złości tupnęła o betonową podłogę. – zgrzyta mi to okrutnie; logiczniejsze by było, gdyby to dzieciak tupał ze złości, ale matka? w takiej sytuacji? Tak mogłaby się zachowywać niemożebnie rozpieszczona panienka, a nie kobieta, żona i matka, żyjąca w postapokaliptycznej rzeczywistości. 

Nawet jeśli to element wspomnianego śmieszkowania, to nie kupuję tego w takiej postaci – nie widać tego. 

 

Poza tym jednym elementem, który mi podpadł, nie mam się do czego więcej przyczepić. Pomysł mi się podoba, wykonanie jest ok, forma pasująca do kontekstu. 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nowa Fantastyka