
Moja pierwsza publikacja w tym miejscu. Wierzę, że nie ostatnia, a każda kolejna będzie lepiej skonstruowana.
Miłego czytania Wam życzę.
Moja pierwsza publikacja w tym miejscu. Wierzę, że nie ostatnia, a każda kolejna będzie lepiej skonstruowana.
Miłego czytania Wam życzę.
Wrota zamykały się z nieprzyjemnym zgrzytem, który niósł się echem po całej krainie. Panowie tego świata odeszli, porzucając nas. Zabrali słońce, pozostawiając nas w mroku. Zasłużyliśmy na taki los. Nasze nieposłuszeństwo doprowadziło do tego. Wraz z ciemnością przyszła cisza. Pusta, zimna cisza. Najtrudniejszy był początek. Alice, nawet na mnie nie spojrzała. Zamknęła wrota, jednocześnie zamykając kolejny rozdział mojego psiego życia. Ze wszystkich wszechmogących, Alice była najgroźniejsza. To ona prowadziła stado, wskazując nam drogę, karmiąc nas, nagradzając i karząc. Brałem pod uwagę, że odejdzie. Nigdy jednak nie sądziłem, iż w podróż uda się sama. Zwłaszcza w zimę stulecia. Ja, Bruno, jestem jej pierwszym strażnikiem. Wyszkolonym zabójcą. Najwierniejszym towarzyszem i przede wszystkim największym przyjacielem.
– Ona wróci – powiedział ze smutkiem do samego siebie.
– Nie liczyłbym na to – odpowiedział mu głos z czeluści. Pies nastawił uszy, podniósł ogon i zwrócił głowę w stronę dochodzących słów.
– Wyłaź Szpon! Wiem, że to ty – krzycząc, wpatrywał się w czarny obraz świata. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie. Dopiero teraz te słowa nabrały sensu dla Brunona. Dwa ślepia rozbłysły w ciemności. Jedno pomarańczowe drugie zaś zielone. Gdyby nie wszechobecny mrok, przysiągłby, że potwór się uśmiecha.
Ślepia znikły w jednej chwili. Zobaczył czarny kształt, który wzbija się w powietrze, lecąc ku niemu. Przyjął pozycję obronną, napinając wszystkie mięśnie. To nie była czysta walka. Jego biała sierść aż świeciła w aktualnych warunkach. Szpona zaś zdradzały tylko oczy i cienkie białe wąsy. Przeciwnik wylądował miękko na przednich łapach przed samym pyskiem Bruno i nie czekając, przystąpił do ataku. Lewa łapa uderzyła w sam środek nosa psa, odciskając na nim pazury. Bruno zmarszczył pysk w przeraźliwym bólu i zaatakował szczękami. Chłap! Złapał tylko powietrze w miejscu, gdzie jeszcze przed sekundą stał kot. Ogarnęła go znów ciemność. Może nie mogę cię zobaczyć, ale mogę cię wyczuć. – pomyślał, przykładając pysk do ziemi. Uaktywnił talent węchu, wizualizując w głowie całą przestrzeń wokół siebie. Mam cię! Obrócił się i złapał kota w locie. Ten wyślizgnął mu się, odbił tylnymi łapami od jego korpusu i uciekł w stronę cienia. Bruno poślizgnął się na gładkiej nawierzchni, robiąc dwa kroki w miejscu i ruszył za czarnym ogonem. Wiedział, że nie może teraz odpuścić. Jeśli zgubi ogon, zgubi przeciwnika. Tym samym i siebie. Szpon skupił się i przyspieszył. Znał Bruno. Wiedział, że ma tylko jedną próbę. Spowolnił czas i wyostrzył wszystkie swoje zmysły. Obrócił głowę w lewo. Pies był już tylko dwie łapy za nim. Głowa przed siebie. Mocne zgięcie przednich łap. Przeniesienie energii do siły wyskoku. Skoczył na ścianę przed sobą i zaczął biec ku górze. Krok pierwszy, drugi, trzeci, odbicie! Szpon przeleciał nad ciałem psa, robiąc przy tym piruet. Gdy znalazł się nad Bruno, spróbował zaatakować jeszcze nieskutecznie jego ogon. Po czym przyjął dogodną do lądowania pozycję. Bruno zatoczył głową za kotem i runął z pełnym impetem w ścianę, skomląc przy tym. Jego świat wirował. Prawy łuk brwiowy palił od uderzenia. Starał się zogniskować wzrok na przeciwniku, lecz to chwilowo nie było możliwe. Zrobił chwiejny krok i padł.
Szpon patrzył leniwie na swoją ofiarę i podszedł do niej niespiesznie.
***
Pustkowia rozciągały się po sam horyzont, który wieńczyły groty skalne. Szpon prowadził drużynę, używając swego talentu, by lepiej widzieć w ciemności. Zatrzymał się i usiadł na podłodze, kierując swą uwagę na Brunona.
– Udało nam się ustalić, kto jest nowym przewodnikiem stada – powiedział to dumnie, wachlując się przy tym ogonem – jeśli mamy przeżyć musimy współpracować. A jak wiesz, bez pożywienia dużo czasu nam nie zostało. Musimy dotrzeć do placu nad filarami – mówiąc, wskazał łapą obiekt w oddali – by zwiększyć nasze szanse na znalezienie czegoś do jedzenia, ja udam się górą przez bibliotekę, ty zaś rozglądaj się tu na pustkowiach. Zrozumiałeś? – powiedział, patrząc na psa i wyczekując odpowiedzi.
– Tak – odpowiedział zrezygnowany Bruno, zerkając na cel wyprawy. – Zrozumiałem.
Szpon obrócił się i wskoczył w mrok. Widać było tylko czarną plamę, która precyzyjnymi skokami pięła się na szczyt biblioteki. Dwie książki wysuneły się z półki i zaczęły spadać na psa. Bruno skoczył w lewo, zauważając dwa spasłe tomy w ostatniej chwili.
– Uważaj! – krzyknął gniewnie, tym samym już wiedząc, że popełnił błąd. Za sprawą szczeknięcia lub niezdarności kota, pojedyncze książki zaczęły zsuwać się z najwyżej półki biblioteki, łapiąc przy tym za rogi swoich sąsiadów. Lawina stron zaczęła spadać z nieba. Bruno nie zastanawiając się, uruchomił talent, skacząc przed siebie. Nie było czasu się rozglądać. Biegł modląc się, iż zdąży nim zostanie zgnieciony przez opasłe tomy biblioteki. Wyostrzył swoje zmysły. Czuł, że najbliższy egzemplarz jest tuż na jego głową. Skupił się i używając znów talentu, wykonał najmocniejszy skok, na jaki go było stać. Biblioteka runęła, wyrzucając w niebiosa cały kurz, który mieścił się od lat na księgach. Gdy opadł pył, Bruno się obejrzał – było blisko… bardzo blisko – pomyślał. Zaczął szukać kota z nadzieją, że może wreszcie się go pozbył. Ten siedział już na niższej półce skalnej jakby nigdy nic się nie stało. Wpatrywał się w czarny obraz, który nad nim wisiał. By wyjść cało z opresji, musiał pewnie zużyć jedno z siedmiu żyć. Podszedł powoli do kota starając się wypatrzeć na co ten zerka.
– Na co patrzysz? – zapytał, gdy znalazł się metr od siedzącego futrzaka.
– Na wyrocznię. – odpowiedział, nie odrywając oczu od czarnego obrazu – widziałem jak Alice i Tom patrzą na ten obraz, jakiś teraz krzywy. Ma dla nich spore znaczenie. Sądzę, że jest czymś w rodzaju wyroczni. Przepowiada przyszłość. Czasem dobrą, czasem złą. Niejednokrotnie śmiali się i płakali podczas sesji – powiedział, wpadając w zadumę – teraz jednak obraz milczy. Może to też jakaś przepowiednia… – Mówiąc to zeskoczył z półki i udał się znów na pustkowia w stronę wybranego celu.
***
Cztery ozdobne filary wznosiły się w niebiosa. Wieńczył je plac, który na co dzień wypełniony był po brzegi mięsem, słodkimi sosami, pieczonymi ziemniakami a czasem i słodyczą tak słodką, że cukier wykrzywiał aż twarz. Bruno nigdy nie widział placu. Jego węch jednak pozwalał mu widzieć, jakby na nim był. Niepokoił go jednak fakt, że aktualnie czuł tylko zapach swojego towarzysza. Plac był wysoko. Nawet z pomocą talentu nie wespnie się po filarach. Co innego kot.
Szpon zaczął machać tyłkiem w lewo i w prawo, przygotowując się do skoku. Patrzył w górę na krawędź łączącą dolny oraz górny świat – nie jestem już młodzieńcem – pomyślał – mam czterdzieści dwa lata, pięć żyć i ból prawej łapy – zamarł – a jak nie doskoczę? Bruno do końca mych dni będzie się śmiał ze mnie.
– Jakiś problem? – rzekł pies, podnosząc prawą brew.
– Myślę, czy mi się chce skakać – powiedział znużonym głosem i usiadł liżąc łapę.
– Podsadzić cię? – prychnął, wpatrując się w kota.
– Nie potrzebuje twojej ani niczyjej pomocy, by się tam wdrapać – odrzekł, zajmując się dalej higieną prawej łapy.
Bruno uśmiechnął się i zaczął węszyć. Było ciemno, ale znał bardzo dobrze ten kawałek pustkowi. Z pomocą przyszło mu też światło księżyca. Jest! – krzyknął w duchu – wygrzebał spod półki skalnej zielonego węża. Złapał go w pysk i podrzucił, najciszej jak potrafił za plecy kota, próbując przy tym nie pęknąć ze śmiechu.
– Uważaj! – krzyknął, skacząc w bok, łapą wskazując zielonego płaza.
– Co… – puf! Niejeden sztukmistrz mógłby pozazdrościć mu tej sztuczki. Kot w ułamku sekundy znalazł się na górnym placu. Bruno zaczął tarzać się po ziemi, śmiejąc się w wniebogłosy. Szpon patrzył na niego gniewnie. Usiadł i strącił łapą najbliższy szklany dzban. Naczynie spadało z ogromną prędkością. Pies nie zdążył nawet zareagować. Dzbanek uderzył w sam środek jego brzucha, odbierając mu przy tym oddech. Jednocześnie odbijając się i tłukąc tuż obok o ziemię. Szkło rozsypało się pod całym dachem placu. Bruno zerknął bez aprobaty w górę i w ostatniej chwili odskoczył, unikając uderzenia kolejnego naczynia.
– Niechcący – ogłosił głos z góry, a zanim pies zdążył odpowiedzieć, kolejny szklany dzban leciał już na niego.
– Przestań! – krzyknął i odskoczył, lawirując między kawałkami szkła na podłodze.
– Tu jest pusto – zawołał kot, wychylając głowę za krawędź placu.
– Bo wszystko zrzuciłeś! – odszczeknął mu Bruno.
– Nie, Nie. Chodzi o jedzenie. Nic tu nie ma – powiedział i schował pysk. Na placu ostał się ostatni szklany dzban, kilka plecionych dywanów oraz nieposprzątane resztki po jedzeniu. Poza tym zimna płyta rozciągała się, tworząc sporej wielkości prostokąt. Nie ma czasu na szukanie czegoś, czego tu nie ma. Ostatnia szansa na znalezienie pożywienia to groty skalne. Od placu dzieliła je kilkumetrowa przepaść.
Szpon wziął głęboki oddech i wypuścił powoli powietrze. Strącił ostatnie szklane naczynie i rozpędził się z jednego końca krawędzi w stronę urwiska. Skok musiał być precyzyjny. Jeśli nie trafi, lądowanie skończy się na rozbitych kawałkach szkła, a tego by nie chciał. Użył talentu. Wybił się z pełnych sił w stronę półki skalnej.
Bruno zaczął lawirować między szkłem i filarami starając się dogonić towarzysza, unikając przy tym oberwania kolejnym naczyniem, które wredny sierściuch zrzucił. Kot leciał jak w spowolnionym tempie. Dwie przednie łapy zahaczyły się na półce skalnej, tylne zaś wbiły się w zamknięte poniżej drzwi groty. Pazury tylnych łap ześlizgiwały się, a kot desperacko próbował wspiąć się na półkę. Drzwi groty zaczęły się otwierać. Tylne łapy oddalały się od przednich zwieszonych na półce. Puścił się. W locie złapał jeszcze drzwi i zawisł na jednym pazurze nad mieniącym się szkłem.
– Było blisko – wysapał kot, patrząc na psa i próbując utrzymać równowagę na drzwiach groty. Zgrzyt. Ciężar napierający na drzwi sprawił, że cała grota wyrwała się ze ściany i runęła. Szpon, lecąc w stronę pustkowi, zobaczył przed oczami całe swoje życie. Bruno zrobił dwa szybkie kroki, wybił się, złapał kota w powietrzu, lądując chyba na jedynym skrawku pustkowi, gdzie nie leżało szkło. Grota rozwaliła się z trzaskiem o ziemię. Ciężkie drzwi odpadły, ukazując skarby wcześniej niewidoczne.
– Zbawieni – wykrztusił czarny futrzak. – Jedzenie.
***
Leżeli wygodnie na ogromnych poduszkach. Wyrocznia przemawiała kojącym damskim głosem, ukazując wizję pieczonych potraw oraz szczęśliwych ludzi. Bruno rozejrzał się nasycony. Wokół nich rozciągały się resztki jedzenia i puste opakowania. Szpon kończył jeść rybę, przerzucając się na kawałek mięsa. Popatrzyli na siebie.
– To nic nie zmienia – powiedział kot i zaczął pałaszować kabanosa. Bruno miał jednak inne zdanie co do swojego towarzysza. Wiedział też, że ten nie myśli już o nim tak jak wcześniej.
Ogromne wrota zaczęły otwierać się ze zgrzytem, wrzucając do krainy podmuch zimnego powietrza. Alice weszła do pomieszczenia, zapaliła światło i wypuściła z rąk zakupy na ziemie. Pokój wyglądał jak pobojowisko. Roztrzaskany regał na książki leżał na ziemi. Po drodze musiał zahaczyć o telewizor, gdyż ten aktualnie włączony i prezentujący nowy odcinek Kuchni Gordona Ramsaya stał mocno przekrzywiony. Wszędzie na podłodze walało się szkło, a kuchenna szafka leżała rozwalona na posadzce. Lucy popatrzyła na kanapę. Leżały na niej dwa przestraszone pupile.
– Cholera! – krzyknęła, mając ogień w oczach – nie było mnie piętnaście minut, a ktoś zdążył się włamać! – wydyszała.
Podeszła do zwierząt.
– Chociaż wam nic nie jest Bruni i Kiełku – powiedziała, przytulając maltańczyka i dachowca, jednocześnie próbując ustalić, co zostało skradzione.
Xamisławie, witaj na portalu. Wybacz, że na razie skomentuję jedynie technikalia, ale im szybciej je poprawisz, tym mniej pozostawisz kolejnym czytelnikom do narzekania.
Po pierwsze wyrzuć z tekstu tytuł i “koniec”, bo edytor sam to wstawia.
Po drugie zapoznaj się z poradnikiem zapisu dialogów, ponieważ zasadniczo masz je zapisane źle. Przykład z samego początku:
– Ona wróci[-.] – p
Powiedział ze smutkiem do samego siebie.
Poradnik znajdziesz np. tutaj:
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html
A tu przydatny poradnik portalowy:
https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676
Powodzenia!
http://altronapoleone.home.blog
@drakaina – Dziękuję za cenne rady i linki do materiałów. Każda taka uwaga sporo dla mnie znaczy. :)
Gwiazdki (***) też trochę wariują :D
Najlepiej wyśrodkowane i oddzielone enterem z góry i z dołu.
Z dialogami wciąż trzeba powalczyć. Liczby i cyfry zapisujemy słownie.
Z komentarzem wrócę, bo mam zaległości :D
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
@Mytrix – Dzięki za spostrzeżenie. Poprawione
Przytoczę te błędy, które od razu rzuciły mi się w oczy.
-Wyłaź szpon! Wiem, że to ty.
“Szpon” jest imieniem kota, a więc należy zapisać je z dużej litery.
Po czym ustawił dogodną do lądowania pozycję.
Brzmi osobliwie, czyż nie?
Najbliższy egzemplarz słyszał, że znajduje się już metr nad jego głową.
To również
Jednocześnie odbijając się i tłukąc tusz obok o ziemie.
*tuż, *ziemię
Zatrzymał się i usiadł na podłodze, kierując swą uwagę na Bruno.
*Brunona.
@Saulė – Dziękuję za wyłapanie błędów. Masz rację co do osobliwości tych zdań. Zmienię je w późniejszym terminie. Kolejny wartościowy komentarz :)
three goblins in a trench coat pretending to be a human
Zacznę od spraw technicznych.
W tym opowiadaniu zdarzyło się coś dziwnego. Do tego fragmentu:
Ja Bruno jestem jej pierwszym strażnikiem. Wyszkolonym zabójcą. Najwierniejszym towarzyszem i przede wszystkim największym przyjacielem.
masz narrację w pierwszej osobie (Bruno).
Od kolejnego zdania zaczyna się narracja w trzeciej osobie:
– Ona wróci – powiedział ze smutkiem do samego siebie.
– Nie liczyłbym na to – odpowiedział mu głos z czeluści. Pies nastawił uszy, podniósł ogon i zwrócił głowę w stronę dochodzących słów.
Lepiej by było wybrać jedną z tych form lub wyraźnie oddzielić oba fragmenty. Pogubiłam się w tym miejscu.
Imię Bruno odmienia się: Brunona, Brunonowi, Brunonem…
Nie było mnie 15 minut
Liczebniki piszemy słowami (piętnaście minut).
Proponuję zapisywać myśli od nowej linijki, wtedy będzie łatwiej czytać tekst. Zamiast:
Ogarnęła go znów ciemność. – Może nie mogę cię zobaczyć, ale mogę cię wyczuć. – Pomyślał
Ogarnęła go znów ciemność.
Może nie mogę cię zobaczyć, ale mogę cię wyczuć – pomyślał.
W dialogach odgłosy wydawane “paszczowo”, np. rzekł, powiedział, zawołał, piszemy małą literą:
– Tak –
Odpowiedziałodpowiedział zrezygnowany Bruno.
Po poprawieniu tych rzeczy tekst będzie się znacznie lepiej czytało.
Bardzo podoba mi się ta historia, zwłaszcza że początek nie wskazywał na tak zaskakujący rozwój wypadków. A te, co tu dużo mówić, potoczyły się w nieoczekiwanym kierunku i choć dość wcześnie zorientowałam się, co tak naprawdę się dzieje, nie będąc w stanie niczemu zapobiec, z zainteresowaniem przyglądałam się dziełu zwierzaków. Tak więc Bruno i Szpon, w wielkim stylu, zrobili wszystko, co mieli do zrobienia. ;D
Dodam jeszcze, że nad wyraz podoba mi się słownictwo, którym posługują się Bruno i Szpon, rozmawiając o miejscu, w którym dokonuje się dzieło. ;)
Kliknęłabym, Xamislawie, bo zaprezentowałeś naprawdę bardzo fajne opowiadanie, ale muszę powstrzymać tę chęć, gdyż nie mogę odesłać do Biblioteki tekstu, w którym jest tak dużo błędów i usterek. Mam nadzieję, że niebawem wszystko poprawisz i będę mogła spełnić obietnicę. ;)
…i zaatakował szczękami przed siebie. Chłap! ―> A może wystarczy: …i zaatakował szczękami. Chłap!
Złapał puste powietrze… ―> Raczej: Złapał tylko powietrze…
– Może nie mogę cię zobaczyć, ale mogę cię wyczuć. – Pomyślał, przykładając pysk do ziemi. ―> Może nie mogę cię zobaczyć, ale mogę cię wyczuć – pomyślał, przykładając pysk do ziemi.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/
Po czym ustawił dogodną do lądowania pozycję. ―> Raczej: Po czym przyjął dogodną do lądowania pozycję.
Zrobił krok i padł chwiejnie. ―> A może: Zrobił chwiejny krok i padł.
Potrzebujemy dotrzeć do placu nad filarami. – Mówiąc, wskazał łapą obiekt w oddali… ―> Musimy dotrzeć do placu nad filarami – mówiąc to, wskazał łapą obiekt w oddali…
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow
– Tak – Odpowiedział zrezygnowany Bruno… ―> – Tak – odpowiedział zrezygnowany Bruno…
Dwie książki obluzowały się i zaczęły spadać na psa. ―> Raczej: Dwie książki wysunęły się z półki i zaczęły spadać na psa.
Najbliższy egzemplarz słyszał, że znajduję się już metr nad jego głową. ―> Czy dobrze rozumiem, że to wspomniany egzemplarz słyszał, że jest blisko głowy? Literówka.
Proponuję: Czuł, że najbliższy egzemplarz jest tuż na jego głową.
…wykonał najmocniejszy skok, jaki był w stanie zrobić. ―> …wykonał najmocniejszy skok, na jaki go było stać.
– Na co patrzysz? – powiedział… ―> Skoro jest pytajnik, to: – Na co patrzysz? – zapytał…
– Na wyrocznie. – odpowiedział… ―> – Na wyrocznię – odpowiedział…
Ma dla nich sporę znaczenie. ―> Literówka.
Sądzę, że jest w czymś rodzaju wyroczni. ―> Sądzę, że jest czymś w rodzaju wyroczni.
…mam 42 lata, 5 żyć i ból prawej łapy… ―> …mam czterdzieści dwa lata, pięć żyć i ból prawej łapy…
Liczebniki zapisujemy słownie.
– UWAŻAJ! – krzyknął… ―> Dlaczego wielkie litery?
…a za nim pies zdążył odpowiedzieć… ―> …a zanim pies zdążył odpowiedzieć…
Przestań! – krzyknął i odskoczył… ―> Brak półpauzy rozpoczynającej dialog.
…a kot łapczywie próbował wspiąć się na półkę. ―> Raczej: …a kot desperacko próbował wspiąć się na półkę.
Ciężar naparty na drzwi sprawił… ―> Ciężar napierający na drzwi sprawił…
Lecąc w stronę pustkowi, szponowi przeleciało przed oczami całe jego życie. ―> Ze zdania wynika, że w stronę pustkowi leciało całe życie kota. Powtórzenie.
Proponuję: Szpon, lecąc w stronę pustkowi, zobaczył przed oczami całe swoje życie.
…lądując chyba na jedynym skrawku pustkowi, który nie był oblegany przez szkło. ―> Raczej: …lądując chyba na jedynym skrawku pustkowi, gdzie nie leżało szkło.
Grota rozwaliła się z trzaskiem o ziemie. ―> Literówka.
Ciężki drzwi odpadły… ―> Literówka.
Wszędzie na ziemi pałało się szkło, a kuchenna szafka leżała rozwalona na ziemi. ―> Powtórzenie.
Proponuję: Wszędzie na podłodze walało się szkło, a kuchenna szafka leżała rozwalona na posadzce.
Za SJP PWN: pałać 1. «świecić jasno, roztaczać blask, ciepło» 2. «być rozgrzanym, rozpalonym» 3. «doznawać bardzo silnych uczuć»
– Cholera! – krzyknęła, mając ogień w oczach -Nie było mnie 15 minut… ―> – Cholera! – krzyknęła, mając ogień w oczach – nie było mnie piętnaście minut…
Podeszła do zwierząt – Chociaż wam nic nie jest Bruni i Kiełku – powiedziała… ―>
Podeszła do zwierząt.
– Chociaż wam nic nie jest, Bruni i Kiełku – powiedziała…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ja też uważam, że historia jest ciekawa. Chętnie wrócę i przeczytam ją po zmianach.
@Ando – Poprawione. Mam nadzieję, że tekst jest już bardziej czytelny. :)
@regulatorzy – Jesteś masochistkom. Dziękuję za naprawę testu i miłe słowa. Myślę, że wszyscy komentujący powinni zostać dopisani jako autorzy. Wasza pomoc jest bezcenna.
Teraz tekst wygląda o wiele lepiej. Postaram się, by kolejne publikacje były bardziej dopracowane technicznie.
Popatrz jeszcze na dwa początkowe akapity. Piszesz "ja, Bruno". Od trzeciego akapitu masz "on Bruno". Czy to celowe?
Imię Bruno odmienia się, np. widzę Brunona, mówię o Brunonie…
Xamislawie, niezmiernie mi miło, że uznałeś uwagi za przydatne i cieszę się, że natychmiast wprowadziłeś je w czyn. Pozwalam sobie wytknąć jeszcze trzy zdania i wierzę, że z nimi też rozprawisz się niezwłocznie. Mam wrażenie, że zainteresuje Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17
– Może nie mogę cię zobaczyć, ale mogę cię wyczuć. – pomyślał, przykładając pysk do ziemi. –> Zbędna półpauza rozpoczynająca myśl. Zajrzyj raz jeszcze do poradnika.
Winno być: Może nie mogę cię zobaczyć, ale mogę cię wyczuć – pomyślał, przykładając pysk do ziemi.
Podeszła do zwierząt –> Brak kropki na końcu zdania.
…powiedziała, przytulając maltańczyka i dachowca, rozglądając się za tym, co zostało skradzione. –> Skoro założyła, że coś zostało skradzione, nie mogła się za tym rozglądać, bo tego by nie było.
Proponuję: …powiedziała, przytulając maltańczyka i dachowca, jednocześnie próbując ustalić, co zostało skradzione.
edycja
Podrzucam jeszcze linki traktujące o odmianie imion Bruno i Brunon: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Bruno;14182.html
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Bruno-i-Brunon;9095.html
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
@Ando – Zabieg niecelowy. Wynikający z mojej niewiedzy o odmianie tego imienia.
@regulatorzy – Poprawione. Dziękuję.
Pokłony wam składam :)
Bardzo proszę, Xamislawie. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Chodziło mi jeszcze o jedną rzecz. Na początku piszesz tak:
Ja Bruno jestem jej pierwszym strażnikiem.
A później mamy opowieść w trzeciej osobie, np:
Pies nastawił uszy, podniósł ogon i zwrócił głowę w stronę dochodzących słów.
Właśnie tego przejścia nie rozumiem. Dlaczego bohater najpierw mówi o sobie “ja”, a później piszesz o nim “on”? Czy to specjalnie?
@ANDO – Początkowo zrobiłem to specjalnie. Znam zasadę trzymania się jednej narracji, ale tu ten zabieg w pierwszym momencie wydał się ciekawy. Czytając tekst aktualnie, zastanawiam się, czy całego pierwszego akapitu nie wyciąć lub przynajmniej nie przerobić. Mnie również gryzie to w oczy.
Jeśli zaczniesz teraz przerabiać całość, może Ci się posypać opowiadanie. Najlepiej chyba zostawić, ewentualnie dać jakiś odstęp pomiędzy tymi dwoma częściami albo początek wyróżnić kursywą.
Dobra rada. Na pewno będzie bardziej czytelne. :)
W tej drugiej części nadal został fragment napisany w pierwszej osobie. Proponuję zrobić podział w tym miejscu:
Najwierniejszym towarzyszem i przede wszystkim największym przyjacielem.
Tu przerwa
– Ona wróci – powiedział ze smutkiem do samego siebie.
Jeden odstęp wystarczy. Ale to tylko rada, pamiętaj, że to Ty jesteś autorem i decydujesz :)
Rozbawiło mnie to opko, podobały mi się filary i grota. Zabawna była reakcja właścicielki po powrocie do mieszkania, nawet przez chwilę nie podejrzewała swoich pupili. Fajne.
Trochę przeszkadza zmiana narracji z pierwszoosobowej na trzecioosobową. Masz to co prawda oddzielone, ale mam wrażenie, że w nieodpowiednim miejscu.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
@Ando– Jak się człowiek spieszy, to się Cthulhu cieszy. Zamierzałem zrobić odstęp właśnie w tym miejscu, ale po zapisie nie sprawdziłem tego…Argh… Dzięki raz jeszcze za bystre oko.
@Irka_Luz – Dzięki za miłe słowa. Narracja w miarę możliwości poprawiona ;) Odstęp rzeczywiście był w złym miejscu.
.
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/
Przyjemne opowiadanie. Miałam inny pomysł na wyjaśnienie co się dzieje, ale Twoja końcówka jest zabawna, urocza i stawia całe opowiadanie w zupełnie innym świetle, co jest fajne. Podobała mi się relacja między kotem i psem oraz ich wyobrażenia na temat tego kim są oraz otaczającego ich świata.
Powodzenia w konkursie
Dobre opowiadanie. Uznanie, za te “cuda i wianki” w trakcie opka i zakończenie:DDD
Czekam na kolejną opowieść:)
Zwrócenie się o klik, musowe!
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
@Monique.M, @Asylum – Cieszę się, że opowiadanie wywołało u Was pozytywne emocje. Takie komentarze naprawdę napędzają do pisania. :) Miło mi, że poświeciliście swój czas na lekturę oraz dzięki za klik. Liczę, że kolejnym razem też was nie zawiodę.
Jeszcze nie czytałem, ale już teraz rzucę wskazówką odnośnie formatowania tekstu. Bardzo długie akapity sprawiają, ze czytelnikowi trudno skupić się na tekście. Tutaj jeden z akapitów ma prawie dwa tysiące znaków. Warto dzielić na mniejsze.
@wilk-zimowy dzięki za rade. Będę pamiętał o niej przy kolejnych tekstach. :)
@iluzja przyczajony tygrys ukryty szpon? ;) Dzięki za odwiedziny.
xamisławie – zgadza się :D Pełniejszy komentarz zobaczysz po zakończeniu konkursu, bo jestem jurorką :) A na razie zostawiam tylko przyczajonego tygrysa, ukrytego szpona ;)
Bardzo ciekawy tekst. Od początku do końca czytałam z dużym zainteresowaniem o poczynaniach Bruno i Szpona :) Ode mnie kolejny biblioteczny kliczek i gratuluję udanego debiutu na stronie :)
Powodzenia w konkursie.
@iluzja – Trzymam za słowo z pełniejszym komentarzem ;).
@Katia72 – Ciesze się, że udało ci się przebrnąć przez tekst. Dziękuję za klik i miłe słowa. Są one bardzo budujące. :)
Czytało się dość przyjemnie. A, kliknę se bibliotekę ;)
A teraz uwagi: pierwsze trzy człony opowiadania wyglądają jak spore, solidne bloki tekstu. Porozbijałbym to na kilka mniejszych akapitów, żeby nie wyglądało tak monstrualnie. I to:
Ja Bruno jestem jej pierwszym strażnikiem
Wydaje mi się, że brakuje przecinków → Ja, Bruno, jestem jej pierwszym strażnikiem, ale to tylko takie moje wrażenie.
@Bravincjusz – Dzięki za miłe słowa, twój czas i oczywiście za klik! ;)
Zgadzam się co do rozbicia tekstu na mniejsze człony. Na pewno byłby przyjemniejszy w czytaniu. Temat już poruszony w komentarzach. Na tę chwilę zostawiam to w takiej formie. Przy kolejnych opowiadaniach jest to na pewno cenna rada.
Przeczytane :) Bardzo sympatyczne opowiadanie.
Nigdy się nie poddawać
Bardzo chwytliwy tytuł i świetne opowiadanie. Podobało mi się jak zwierzaki postrzegają otaczający je świat.
Nie było mnie piętnaście minut :)
Bardzo fajny pomysł na przedstawienie świata z perspektywy psa i kota, zwłaszcza sytuacji jakże znanego każdemu właścicielowi futra brojenia.
Wykonanie jednak mnie trochę pogubiło, musiałam się mocno skupić, a i tak miejscami traciłam rezon. Wiem, że intencją było ubrać zwykłe domowe otoczenie w szaty czegoś innego, jakaś próba spojrzenia na te wszystkie przedmioty z perspektywy innej, niż ludzka, ale chyba po prostu Twoje ścieżki układania metafor nie nałożyły się na moje i ciężko było mi się odnaleźć, ogarnąć co jest czym. Ale to też nie wszędzie. Najbardziej chyba podobał mi się telewizor w formie obrazu-wyroczni :) no i zielony wąż – jak rozumiem to ten żart z ogórkiem?
Dynamika relacji między kotem a psem oddana bardzo dobrze – klasycznie, ale w punkt. Czasem w dialogu coś zgrzytnęło, ale generalnie wydawały się naturalne.
Tak więc mimo kilku kropel potu na skroniach, to opowiadanie na plus :)
No i wracam. Akapitów widzę niestety nie podzieliłeś, a szkoda.
"cisza.Najtrudniejszy"
-> spacja po kropce
"Uaktywnił talent węchu"
– te talenty brzmią bardzo jak z kreskówek lub gier. Zwłaszcza, ze nie wszystkie się “aktywuje”. Ale z drugiej strony zwierzaki jakby się bawiły, wiec może to u nich też coś w rodzaju “podłoga to lawa” ;-)
Ciekawy pomysł, choć wykonanie mogło być lepsze. Sposób układania zdań masz, teraz jeszcze trzeba popracować nad sposobem snucia właściwej opowieści.
Fajnie wprowadziłeś klimat taki, że wyglądało trochę jak postapokaliptyczna wizja, w której zwierzęta pamiętają ludzi, ale ludzi już nie ma – a tu tylko znudzenie podczas nieobecności opiekunów ;-) I te słowa, plac, filary, groty… dobre.
Przy czym uwaga: węch raczej nie pozwoli zwizualizować przestrzeni tak jak słuch, to raczej wskazanie kierunku, ale tez niekoniecznie w połowie skoku.
Forma pozostawia trochę do życzenia, ale treść ok. Przyjemnie się czytało.
@Zielonka – Dziękuję za miłe słowa.
@Rytmatysta – Dzięki za twój czas! Imiona, a zarazem tytuł to dzieło przypadku. ;)
@Nir – Zgodzę się co do wykonania. Pracuję nad swoim warsztatem, ale to dopiero początek drogi. Owszem, wąż to żart z ogórkiem. :) Dzięki za wyczerpujący komentarz.
@wilk-zimowy – Cieszę się, że wróciłeś. Błędy poprawione. Talenty rzeczywiście są "specyficzne". Moim zamiarem było wyolbrzymienia zdolności, które już zwierzaki posiadają. Jakoby talent wydawał mi się bardziej trafny niż np. super moc. Co do wykonania. Myślę, że wraz z kolejnymi tekstami będzie tylko lepiej. Wiem, że mam sporo jeszcze do wypracowania.
Kawałek o węchu gryzł mnie od samego początku. Myślę, że gdybym teraz miał coś zmienić, były to właśnie ten fragment. Jest…dziwny.
Dziękuję za twój czas i obszerny komentarz. :)
Nie będę tu oryginalny, podoba mi się ciekawy zabieg opisywania świata z perspektywy kota i psa. Wszystkie przedmioty codziennego użytku pokazane są jako obce, niezrozumiałe. Sprytnie poprowadzona narracja kazała mi podejrzewać, że to opowiadanie z cyklu o umierającej ziemi albo Mrocznej Wieży Kinga. Te wszystkie aktywacje, zdolności i tym podobne skojarzyły mi się z jakimiś mechanicznymi odpowiednikami zwierząt, które odłączyły się od twórców.
Podoba mi się też zarysowanie relacji między kotem i psem, a także puenta, gdy weźmiemy pod uwagę resztę opowiadania. Bardzo przyjemny tekst, przy którym można się uśmiechnąć :)
@Fladrif – Dziękuje za twoją recenzję. Naprawdę podbudowuję do dalszego pisania. :)
Fantastyka – jest
Wykorzystanie hasła konkursowego – o coś takiego mi chodziło, w punkt!
xamisławie – bardzo, bardzo podobało mi się Twoje opowiadanie :) Podczas podejmowania konkursowych decyzji znalazło się wśród moich dziewięciu kandydatów do “top five” ;)
Może warsztatowo nie jest to cud-miód, ale pomysł miałeś przedni, czytało się bardzo płynnie i podczas lektury wiele razy się uśmiechnęłam :)
Szpon zaczął machać tyłkiem w lewo i w prawo, przygotowując się do skoku. Patrzył w górę na krawędź łączącą dolny oraz górny świat – nie jestem już młodzieńcem – pomyślał – mam czterdzieści dwa lata, pięć żyć i ból prawej łapy – zamarł – a jak nie doskoczę? Bruno do końca mych dni będzie się śmiał ze mnie.
Hahaha – jakie to kocie! i Jakie ludzkie :)
Historia zaczyna się intrygująco i toczy bardzo szybko, co sprawia, że czytelnik (no, przynajmniej ja) się nie nudzi. Musisz jeszcze trochę poćwiczyć, bo momentami opisy były nieco chaotyczne, szczególnie scena walki na początku. Chociaż sceny walki są akurat w ogóle dość trudne do stworzenia, bo trzeba je przedstawić tak, żeby wiadomo było, co się dzieje, jednocześnie unikając powtórzeń ;)
Świetnie przedstawiłeś relację między Bruno a Szponem – od najgorszych wrogów, poprzez niechętnych współpracowników, aż do obżartych przyjaciół :D
No i oczywiście ta końcówka – pani, która nawet nie śmie podejrzewać swoich pupili o takie zniszczenia :D
Warsztatowo jest co poprawiać, radziłabym poczytać portalowe poradniki i następnym razem umieścić opowiadanie najpierw na betaliście, a dopiero potem “normalnie”. Masz sporo powtórzeń, czasem lekką zaimkozę, ale to wszystko da się “wytrenować”.
Zastanawia mnie też, czy właścicielka zwierzaków nazywała się Alice czy Lucy. A może były dwie, a może Lucy to córka Alice i Toma? Po prostu nie wiem, skąd nagle ta Lucy.
Pomyślałabym też o zmianie imienia “Bruno”, bo jak zaczęłam czytać o odmianie, to zgłupiałam :P
Nie przeszkadzała mi forma pierwszoosobowa na początku opowiadania, według mnie wyszło intrygująco i ciekawie.
No i to tyle :) Pisz, ćwicz, czytaj!
Gratuluję debiutu i dziękuję za udział w konkursie!
@Iluzja – Nie kłamałaś z pełniejszym komentarzem.
Dziękuję za tak wysoką ocenę. Bardzo mi to schlebia. Cieszy mnie również twoja reakcja. Właśnie o ten uśmiech podczas czytania mi chodziło. To wspaniałe, że udało mi się go u Ciebie wywołać.
Zastosuję się oczywiście do twych rad. Staram się pracować nad swoim warsztatem, lecz to droga po cierniach. Na pewno jeszcze kilka kalekich tekstów trzeba będzie znieść. Z czasem wierze, że będzie się mnie coraz lepiej czytać.
Co to Alice…Lucy…To zwyczajnie faux pas. Pisałem jednocześnie dwa teksty i pomyliłem imiona. :D Nie wiem jakim sposobem, czytając tekst 10 razy, nie wychwyciłem tego. Pokłony w twoją stronę.
Miło mi było czytać twój komentarz. Sprawił, że się uśmiechnąłem od ucha do ucha. Dzięki.
Pozdrawiam.
Pomysł na fabułę ma potencjał, niektóre żarty sytuacyjne fajne, ale styl masz jeszcze dość toporny, do ostrego szlifowania. Technicznie tekst jest słabiutki, niestety – duża liczba błędów bardzo mocno wpływa na czerpaną z czytania przyjemność. Nie lubię się przez opowiadanie przedzierać jak przez dżunglę.
Natomiast postaci i ich relacja bardzo sympatyczne, łatwo się z nimi zżyć, budzą chęć poznania dalszego ciągu. Dodatkowy plus za to, że zaczynają jako wrogowie, a kończą jako kumple. Dzięki temu ich relacja nie jest statyczna.
Wykorzystanie hasła konkursowego:
Dzięki za udział w konkursie.
three goblins in a trench coat pretending to be a human
Fajne :)
Przynoszę radość :)
Sympatyczny tekst, spodobał mi się zwierzęcy punkt widzenia.
Technicznie jeszcze masz nad czym pracować. Przecinkologia kuleje.
Babska logika rządzi!