- publicystyka: Minęło dziesięć lat od powstania "Age of Conan: Hyborian Adventures"

publicystyka:

artykuły

Minęło dziesięć lat od powstania "Age of Conan: Hyborian Adventures"

Wstęp

 

Z bohaterem stworzonym przez Roberta E. Howarda stykam się już od dzieciństwa. Zaczynałem od prostych zbiorów opowiadań, a skończyłem na dwudziestym trzecim. Do dzisiaj wydano ponad pięćdziesiąt tomów, a niektóre z nich są prawdziwym rarytasem kolekcjonerskim. Wśród gier o Conanie można spotkać wiele tytułów single player, wydawanych już na komputery ośmiobitowe, choćby takie jak ATARI czy Commodore. W późniejszych czasach, powstałe tytuły były coraz bardziej doskonałe – mam wrażenie, że zapał pracy, włożonej w stworzenie sieciowej gry mmorpg „Age of Conan: Hyborian Adventures” doprowadził do zrealizowania prawdziwego arcydzieła, zarówno twórców jak również gatunku. Poniżej postanowiłem zapisać swoje osobiste wrażenia z przechodzenia i odkrywania jej od nowa, w dziesiątą rocznicę jej powstania. Zapraszam serdecznie do zapoznania się z treścią artykułu.

 

 

Początek zabawy

 

Na dworze jest dzisiaj bardzo szaro wręcz monotonnie, a człowiek w średnim wieku, lubiący ładną i przejrzystą aurę, powiedziałby że panują tam ciemności. Wchodzę samotnie do swojego pokoju, wewnątrz wyczuwam spokój, a jego wystrój jest bardzo skromny – kilka regałów na książki, długa półka z położonymi na niej grami dla PC. Po lewej stronie stoi łóżko, a nieco dalej biurko, z leniwie leżącą Commodore Amiga 500. Stojąc blisko blaszaka, sięgam po grę Age of Conan (wydanie kolekcjonerskie), której nazwę zmieniono na Age of Conan: Hyborian Adventures Unchained, dopisując w programie instalacyjnym tytuł "Free to Play".

Siadam przed ekranem komputera i w myślach zakładam, iż sama instalacja, nie będzie przebiegać prosto z internetu ale bezpośrednio z nośników. Niestety, tym razem znowu zapominam, że to nie wszystko, gdyż Conan jest grą sieciową mmorpg, czyli instalacja musi przebiegać po części poprzez sieć.

Całość trwa około ośmiu godzin przy transferze dwunastu mbitów na sekundę (w dzisiejszym świecie to naprawdę bardzo mało). Komputer spełnia minimalne wymagania gry, a nawet je przewyższa. Pakiet instalacyjny zabiera około trzydzieści pięć gigabajtów na dysku twardym, przy okazji grafika na najwyższych detalach oraz muzyka są nadal niesamowite.

Przed moimi oczami pojawia się statek z więźniami płynącymi w bliżej nieokreślonym kierunku. To tutaj wybieramy podstawowe informacje o naszym bohaterze tj. płeć, pochodzenie, wiara, profesja czy wygląd. Niespodziewana burza rozbija statek, wyrzucając wiosłujących niewolników na brzeg, portowego miasta o nazwie Tortuga. Niesamowity klimat tegoż miejsca, zawiera wielopoziomowe etapy, w skład których wchodzą np. wybrzeże, dżungla, rozległe wzgórza, centrum miasta, podziemia czy sam port.

 

Jeśli czytałeś kiedyś opowiadania o Conanie, choćby to w którym poznaje największą miłość swojego życia o imieniu Belit, będziesz od razu wiedział, że za wykonanie tego miejsca powinno przyznać się autorom gry samą szóstkę. Wyobraźnia Roberta E. Howarda wkracza w pasma systemów sterujących wyobraźnią graczy komputerowych, bowiem nie każdy lubi fantasy, pisane ręką tego autora, a należy również wiedzieć, że pisał on także poezję. Oczywiście nie było tego nazbyt wiele, jedyna najbardziej znana publikacja to zbiór o nazwie „Księżyc Czaszek”.

Podzielenie samej gry sieciowej, wykracza poza ramy zbiorowości, pozostawiając możliwość wyboru przechodzenia gry w trybie off-line. Tortuga zawiera silny wątek fabularny, ocierający się o czarownicę Mithrelle, która będzie szkodzić nam również w przyszłości.

Tutaj przerywam swoje rozważania o grze Age of Conan, wstając od komputera, po ośmiogodzinnej bitwie i służbie dla ruchu oporu Tortugi. Idę zaparzyć sobie mocną kawę, albo będzie lepiej, jak zaparzę mocną, miętową herbatę, do której doleję olbrzymią dawkę soku z aronii. Po krótkiej przerwie wracam do komputera, marząc o dalszej przygodzie. Zdobywam już dwudziesty piąty poziom, czas aby przenieść się do doliny Conell.

 

Cymeria, czyli rodzinna kraina Conana

 

Wielu znanych autorów fantasy próbowało naśladować twórcę „Ery Hyboryjskiej”. Chyba najbardziej znanymi są Lin Carter oraz L. Sprague de Camp, którzy wspólnie dokończyli tworzenie mapy świata, a także uzupełnili wprowadzenie do cyklu opowieści o Conanie. Podobno sama era była nakreślona solidnymi wskazówkami zawartymi w zapiskach Howarda. Razem skończyli również kilkanaście opowiadań, w skład których wchodziły niedokończone lub jedynie schematycznie naszkicowane opowieści. Także innymi autorami lubiącymi wkraczać swoim pisarstwem w progi Hyborii byli przede wszystkim Karl Edward Wagner (twórca przygód znanego bohatera o imieniu Kane), John Maddox Roberts czy Andrew J. Offutt.

Przenosząc się w zimne miejsce, jakim była Cymeria, doskonale wiedziałem, że nie odnajdę tam wspaniałych twierdzy, nieskończonych labiryntów poprzedzonych mauzoleum czy miast albo stolicy, takich jak Tarantia. Niestety, ale musiały poczekać na swoją kolej. Przechodząc kolejne wioski napotykałem wielu prostych ludzi, którzy ucierpieli ze strony znienawidzonych Vanirów. Bóg Crom zsyła zemstę jedynie tym, którzy są godni i poznali prawdziwe oblicze wojny. Oczywiście zaspokajał również podstawowe pragnienia mieszkańców wiosek. Inne bóstwa w stylu Mitry, Seta czy duchów pustkowia, wyznawanych przez prymitywne plemiona, stały zdecydowanie poniżej. Oprócz nich, chyba najbardziej nielubianymi wśród Cymeryjczyków byli jedynie dziko żyjący Piktowie. Pomimo tego, że przebywali w dzikich ostępach należących do wielkich wodzów plemion, zapuszczali się często w rejony, które nie powinny ich nazbyt interesować. Ogromna siła fizyczna wraz z totalnie obniżoną inteligencją – co sprawiły m.in. braki w znajomości regionów cywilizowanych – powodowały nieustające zagrożenie, które pochodziło z ich strony. Zdarzały się czasem wyjątki. Zwłaszcza młodzi synowie największych wodzów, ciekawi świata oraz zasad, jakie nimi kierowały, starali się uczyć od kapłanów i dowódców wspaniałej Aquilonii. W historii świata zdarzali się także „oświeceni” Piktowie ale akurat ich nie odnalazłem w Age of Conan. Parłem więc cały czas do przodu, pokonując wiele górzystych rewirów, jaskiń, wielkich pól zmarłych, przełęczy należących do Ymirów. Zabijanie ich przynosiło ogromną satysfakcję, gdyż byli najbardziej zimni oraz niewrażliwi na ludzkie cierpienia.

Właśnie tam poznałem Atali, która była córką jednego z nich. Jej cudowna uroda spowodowała moją porażkę. Właśnie tam musiałem po raz pierwszych respawnować swojego bohatera, gdyż śmiertelna pułapka zastawiona przez jej braci była nieunikniona (jedna z wielu prawdziwych postaci, wprowadzonych przez autorów Age of Conan: Hyborian Adventures, firmy Funcom). Pomimo tego, że zupełnie inaczej zapamiętałem tę „piękność” z opowiadań Howarda (opowiadanie “Córka Lodowego Olbrzyma”), spotkałem ją również w późniejszych wojażach. Oczywiście doszło między nami do romansu, a za wykonanie specjalnego zadania obdarowała mnie pięknym naszyjnikiem.

 

W pewnym momencie gry postanowiłem opuścić te „piekielne” ostępy, zwiedzając stolicę o nazwie Tarantia, rządzoną przez samego króla Conana. Próbowałem odpowiedzieć sobie na pytanie dokąd zmierza sam Conan, czy długo oczekiwana kontynuacja o tytule „Król Conan” z udziałem Arnolda Schwarzeneggera dojdzie do ukończenia? W jaki sposób zdołano zrobić tak wierną kopię tej stolicy, należącej do imperium? Przez pierwsze dwie godziny grania byłem pod ogromnym wrażeniem nakładu pracy grafików komputerowych, jaki włożyli w stworzenie tego miejsca. Chodząc sobie trochę tu czy tam, postanowiłem kupić konia, w jednej ze stajni powiedziano mi, że miał w znaczny sposób, przyspieszyć moje poruszanie się po różnych obszarach. Należało jedynie poznać „podstawy zaawansowanego jeździectwa”, które po zakupie „białaska” nie należało do tanich. Okazało się także, że w dzielnicy należącej do szlachty oraz slumsach wybuchło powstanie. Przebywanie w tamtym miejscu, zrobiło się dość niebezpieczne. Szybko opuściłem stolicę Aquilonii, stając się przy okazji „beast masterem” areny zwycięzców, znajdującej się w jednej z tawern, bogatszej dzielnicy (tj. ”Pod zbrojnym mężem”).

 

 

Stygia to kraina mieszcząca się na rozległej pustyni, strzeż się demonów...

 

Po zapoznaniu się z Kushytami (większość z nich była dość sporych rozmiarów, a ich skóra przypominała najpiękniejszy heban), zwiedzeniu paru oaz czy rozmowie z niezwykle urodziwą, lecz posiadającą ostry język Tali, udałem się w stronę piramidy, należącej do lorda Atuma Keketa.  Zasłaniał swoją „twierdzę” nikczemnymi wyznawcami zła. Z pozoru bardzo spokojny, w rzeczywistości opętany przez demona. Jego unicestwienie sprawiło mi nieco problemów... niektóre zadania, musiałem przełożyć na dalszy plan.

W tym miejscu moich przygód postanowiłem zrobić krótką przerwę, schodząc na małą przekąskę. Człowiek od czasu do czasu, musi coś jeść, a jednak dzisiaj wystarczył kukurydziany batonik. Mogłem spokojnie powracać do dalszej zabawy – trzeba wspomnieć o drobnym fakcie, zabawa w tak dobrze przedstawionym świecie, zabiera ogromnie wiele czasu. Najlepiej, gdy ułożymy sobie plan gry, w taki sposób, aby nie przeszkadzał w codziennych sprawach. Otwartość tego świata nie ma większych ograniczeń, wiele zależy również od stanu naszego konta.

Po wykończeniu eunuchów, strażnika w postaci wielkiego górskiego małpoluda Joki (kolejna postać z opowiadań Roberta E. Howarda) oraz samego Keketa, zdobyłem spore ilości doświadczenia oraz parę fajnych przedmiotów. Niedaleko piramidy demona, spotkałem „pradawnych”, którzy przed zatopieniem Atlantydy zostali powiązani czarami pewnej księżniczki (plugawa czarna magia), a ich dusze przeniesione do kamiennych postumentów. Ogromna bitwa zakończyła się sukcesem. Mając już ponad trzydziesty poziom postanowiłem kontynuować wątek fabularny, czyli załatwić sprawy swojej przeszłości, powiązanej z medalionem Feniksa. Musiałem opuścić niedawno poznane piaski, wracając w odległe górzyste przestrzenie.

 

Czarownica Mithrelle oraz koniec jej panowania

 

Wchodząc do olbrzymiej jaskini skutej lodem, nie spodziewałem się tego, że Mithrelle będzie pod wpływem czarnego lotosu (narkotyk powszechnie stosowany w świecie Hyborii). Jej cały oniemiały umysł wypełniały jasnowidzące sny. Ona również nie spodziewała się mojej obecności w tym miejscu, jednak teraz wiedziała.

Była totalnym przeciwieństwem czarownicy o imieniu Zaleta. Służyła wyłącznie złu, a po upadku Tortugi, postanowiła ukryć swoją część medalionu Feniksa. Kiedy Zaleta ostrzegała mnie, mówiąc:

 

„Pamiętaj, aby nie zabijać dzieci natury...”

 

… Mithrelle wykorzystywała czarną magię, kierując naturę przeciwko mnie. Nagle z wysokich szczytów jaskini, posypały się ogromne głazy, a gdyby nie rozległa wielkość tego obszaru, bardzo szybko wykonałaby swoje zamierzenia. Zabicie jej nie należało do prostych czynności. Używała zaawansowanej szkoły magii, zaklęć posiadających dużą moc niszczenia. Pomimo wszelkich przeciwności, wiedźma wyzionęła ducha, a jej stan posiadania przeszedł do mojego ekwipunku.

Powróciłem do Zalety, wykonując dla niej kilkanaście zadań. Dowiedziałem się, że wielu kupców traci swój dobytek, udając się do odległej krainy, określanej jako Hyrkania.

 

Hyrkania jest terenem, w którym od dawna pragnąłem zamieszkać

 

Jak wspomniałem wcześniej, chciałem zbadać istotę zaginięcia przewożonych towarów. Okazało się, że przyczyną tego procederu były liczne grupy bandytów napadające wszystkich, którzy nie posiadali odpowiedniej ochrony. W grze Age of Conan, cudowność tego obszaru, według mojej skromnej osoby polega na niesamowitej grafice oraz przyjemnie dla ucha brzmiącej w tle symfonii dźwięków. Jeśli jeszcze nie miałeś okazji zobaczenia ogromnego muru oddzielającego Hyrkanię od innych krain, ogromnych wojennych wozów, do których prawdopodobnie przywiązywane były mamuty albo rozległych stepów ze snującymi się z cicha duszami umarłych, to mam wrażenie, że nie widziałeś czegoś, co zdecydowanie ma niebagatelny urok. Warto zwiedzić to miejsce dla samej przyjemności obcowania ze “wschodem”.

Osiągając pięćdziesiąty ósmy poziom postanowiłem zakończyć swoje przygody z Age of Conan: Hyborian Adventures (F2P). Myślę, że w tym momencie powinienem spróbować trochę odpocząć, później opłacę swoje przygody, dokupując tokeny... Za jakiś czas, będę znowu zwiedzał Hyborię, grając w nowy dodatek, jednakże tym razem, będąc o wiele silniejszym i zasobnym.... i uzbrojonym... uch.

 

Zakończenie

 

Przejście powyższej gry nie należy do łatwych zadań. Ostateczny osiemdziesiąty poziom naszego bohatera to jeszcze nie koniec gry. Powiedziałbym, że samotne granie w grę jest grzechem pierworodnym. Przynależność do gildii, zdobywanie przyjaciół oraz obcowanie w grupie, są tutaj chlebem powszednim. Moja postać o imieniu “Gruby_gandhi” osiągnęła prawie sześćdziesiąty poziom, a to jest słaby wynik, lecz nie najgorszy. Ostatnio minęło dziesięć okrągłych lat, od powstania Age of Conan i każdy posiadacz konta otrzymał specjalne nagrody w trybie PvP (Player versus Player), jak również w walce grupowej (jest coś dla samotników). Miałem ten zaszczyt odebrać urodzinowy pakiet, chociaż nigdy nie należałem do fanatyków gier mmorpg.

„To jeszcze nie wszystko”, jak mawia nauczyciel zawodu, który pozwala na zdobywanie czy wytwarzanie przedmiotów. Wszak oprócz nieustającego bitewnego szału, możemy przeobrazić się tutaj we wspaniałych rzemieślników. Crafting jest drugą stroną medalu tejże produkcji, nie jest bowiem podany na tacy od samego początku. Oczywiście większość informacji na ten temat możemy znaleźć w internecie. Wiele osób zapytuje, co będzie dalej z Conanem, a ja szczerze odpowiem, że ten tytuł nadal żyje własnym życiem. Mało tego, samo Age of Conan posiada dodatek o nazwie „Narodziny zabójcy bogów”, rozszerzający główne cechy tego produktu – również pod względem jakości efektów graficznych czy samego interfejsu.

Niektórzy gracze, często obijający się o gry sieciowe są fanami surwiwalu. O ten aspekt zadbała już firma Funcom, wydając ósmego maja 2018 roku nowy produkt o nazwie Conan: Exiles na platformy Microsoft Windows, Playstation 4 czy XBOX One. Już dzisiaj wiadomo, że sprzedano ponad milion egzemplarzy. To dobry omen w świecie nudnych gier, sprawiających więcej smutku niż satysfakcji ze spędzonego przed monitorem czasu.

Jeśli kiedyś znudzisz się otaczającą cię rzeczywistością, dawno temu byłeś czytelnikiem opowiadań o Conanie albo miłośnikiem komiksów, wstąp do wirtualnego świata Hyborii gry Age of Conan: Hyborian Adventures (Free to Play) na komputery PC, a z pewnością będziesz o wiele bardziej szczęśliwy.

 

Nowa Fantastyka