Profil użytkownika


komentarze: 974, w dziale opowiadań: 48, opowiadania: 27

Ostatnie sto komentarzy

Dla mnie najlepsze to “Ucieczka przez wieki” Kunskena oraz “W metalu, w kości” Owomoyeli. Ogónie bardzo polubiłem obojga autorów, a Kunskena to po prostu uwielbiam. Dla mnie “Ucieczka…” to jeden z najlepszych tekstów jakie czytałem na łamach NF. 

"I needed to believe in something"

Skończyłem czytać “Rącze konie” McCarthy’ego i “Berlin – wspomnienia Polaków z robót przymusowych”. Teraz czytam “Myśli o dawnej Polsce” Jasienicy i “Nienawiść” Srokowskiego.

Polecam wszystkie powyższe tytuły. McCarthy jest geniuszem.

Trudno się z tym nie zgodzić :) Odkąd przezytałem “Rącze konie” moja kariera czytelnicza podzieliła się na pół – to co było przed McCarthym i to co jest po ;)

"I needed to believe in something"

Ja zmiezając do końca Brasyl, postanowiłe zmienić nieco klimat na coś lżejszego i zaczłem Letnią noc Simmonsa – całkiem fajne, takie To Kingowe, ale czyta sie naprawdę fajnie.

Co do Brasyl, to najsłabsza książka McDonalda, takie 6,5, w porywach może 7 na 10. 

"I needed to believe in something"

Ludzie kierują się prostymi zasadami:

stare = dobre

nowe = złe

Dokładnie to samo chciałem napisać czytając komentarze. Ja byłem wczoraj i jestem zachwycony. Znowu poczułem sie jak dziecko i to było cudowne uczucie, jakiego nie zapewni mi żaden inny film. 

A jak czytam jakieś malkontenctwa typu, że prymitywny czy mało ambitne, to przepraszam, ale k…wa przekleństwa same cisną mi się na usta. Przecież to Gwiezdne Wojny do jasnej cholery! To miał być kicz i zawsze nim będzie. Czego wy się kurna spodziewacie? Chcecie ambitnego kina idźcie sobie na filmy Sorentino czy Almodovara i darujcie sobie Star Wars.  

Znowu powtarza się stara prawda inżyniera Mamonia – że ludziom podobają sie tylko filmy, które juz raz widzieli. Po obejrzeniu następnej częsci, ci co krytykowali Przebudzenie mocy, zaczną ją zachwalać, że przynajmniej trzymała poziom, a ta nowa to jakieś popłuczyny. 

Ja uważam, że w końcu seria dostała cześć na miarę starej trylogii. Jest brak logiki, jest infantylizm, jest kicz, jest dawka humoru, akcji, jest Solo i jest Chewie – jest wszystko to za co uwielbiam Gwiezdne wojny, czyli serię, która z samego swego załżenia nigdy nie siliła się na nic więcej niż nieskrępowaną rozrywkę. I za to jej chwała!

I w końcu obejrzałem Gwiezdne wojny w kinie! Za tydzień chyba pójdę znowu ;) a tym którzy marudzą, sugeruję objrzeć jakis dramat psychologiczny z wyeksponowanymi wewnętrzymi rozterkami bardzo realistycznych i wyrazistych bohaterów, którzy mierzą się z problemami życia codzinnego. Może im przejdzie ;P

"I needed to believe in something"

Myślałem, że po prostu nikt tu nie zaglądał przez święta. Ale dziś po południu dam dodatkowy cytat. Z takich szybkich podpowiedzi, powiem, że chodzi o zagranicznego autora/autorkę. Chodzi o cykl i wystarczy tytuł cyklu, bo ciężko by było wskazać jeszcze tom, ja sam miałbym z tym kłopot. 

"I needed to believe in something"

Jaki był prawdziwy powód jego dzisiejszego niepokoju? Althea. Althea Vestrit, córka jego dobroczyńcy,leżała teraz skulona pod mokrym kocem w ładowni wśród brudnych, nieokrzesanych mężczyzn.

[…] Nie widział dziewczyny, gdy wsiadała na pokład w Mieście Wolnego Handlu. Zresztą, nawet gdyby ją dostrzegł, mógłby jej nie rozpoznać. Musiał przyznać, że dobrze udawała chłopca pokładowego.

"I needed to believe in something"

No i sprawdziłem – Paolo Bacigalupi “Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć.” opowiadanie pod tytułem “Ludzie piasku i mgły”

Kwestia nogi to pewnie babol tłumacza, a nie pisarza, bo powiedzieć o Bacigalupim, że nie potrafi pisać, to tak jakby powiedzieć że kierowca Formuły 1 nie potrafi jeździć samochodem. 

A poza tym wszystkim czepialskim sugeruję przeczytać artykuł Richarda Morgana w najnowszym numerze NF ;P

"I needed to believe in something"

Ja juz wiem co to jest ( dawno mnie nie było, bo bym od razu zgadł ), ale musze tekst sprawdzić w domu bo nie pamiętam, które to dokładnie opowiadanie, ale wiem kto i wiem gdzie ;) w domu sprawdzę i napiszę – czyli za jakąś godzinę/dwie. 

"I needed to believe in something"

Zapomniałem wczoraj coś wrzucić. Dobra, lecim, łatwe to:

 

Stała nago przy kuchence, plecami do Isaaca, raz po raz umykając przed kropelkami gorącego tłuszczu pryskającymi z patelni. Pled ześliznął się ze stromego brzucha mężczyzny. Isaac był masywnym, nabitym jak sterowiec i silnym mężczyzną, o ciele bujnie porośniętym siwiejącymi włosami. 

Lin była bezwłosa. Mięśnie prężyły się pod jej czerwoną skórą tak wyraźnie, że można było dostrzec każdy z nich, jak w atlasie anatomicznym. Isaac przyglądał się jej z narastającym pożądaniem. 

Poczuł swędzenie tyłka. Sięgnął ręką pod koc i zaczął się drapać, bezwstydnie jak pies. Wyczuł coś pod paznokciem i zaraz cofnął dłoń, by sprawdzić, co to takiego.

"I needed to believe in something"

Kate Griffin “Rada Mniejszości”?

"I needed to believe in something"

Dobrze, że Ceterari mnie uprzedziła, bo  bawilibysmy sie dalej we dwójkę ;) 

"I needed to believe in something"

No tak, a jakżeby inaczej, znowu twoja kolej ;)

"I needed to believe in something"

No proszę, ma się jednak tą pamieć ;) 

George W. Busch też był juniorem, ale,  daleki bym był by nazywać go młodzieżą ;)

A moja zagadka brzmi tak:

Kolejny trop dotyczył  Szwajcara nazwiskiem Franz Mittelhorn, przybyłego do Neapolu dwudziestego siódmego maja. Jego wypadek tym rózni się od pozostałych, że Mittlehorna dobrze znano w pensjonacie, w którym stanął, gdyż bywał w nim rokrocznie. 

[…]Gdy po dwudniowym śnie odzyskał przytomność, lekarz podejrzewając poczatek zastoinowego zapalenia płuc, zlecił go prześwietlić. W nocy stał Mittlehorn niespokojny, majaczył, raz krzyczał, że jest niewinny, że to nie on, raz wygrażał i kłócił się z kimś, wreszczie usiłował zerwać się z łóżka, wtedy pielęgniarka , która nie mogła sobie dać z nim rady, wybiegła szukać lekarza. Korzystajac z jej chwilowej nieobecności wpadł do dyżurki obok swojej separatki, rozbił szybę w szafce z lekami i wypił butelkę jodyny. Zmarł na trzeci dzień od ciężkich oparzeń wewnętrznych.

"I needed to believe in something"

Jogurt – nikt nie twierdzi, że tak jest ;) Tobie się zdawało, że to fantastyka, nam się zdawało, że nie. Ot i tyle. 

"I needed to believe in something"

Tysiąc jesieni to chyba nie miała być w ogóle fantastyka, tak mi się przynajmniej zdawało i gdzies czytałem, że to książka historyczna. Ale sadzę się na nią od dłuższego czasu, czyli od chwili gdy skończyłem atlas chmur i gdy dowiedziałem się, że akcja osadzona jest w epoce Edo w Japonii. 

"I needed to believe in something"

Chwilę mnie nie było i już jakieś problemy ;) Staruch – oddawaj pałę ;)

Igor Wsiewołodowicz Możejko czyli jak kto woli Kir Bułyczow, opko cos o zyciu – część życia, fragment, połowa życia czy coś w ten deseń. Czytałem to w jakimś zbiorze ale zabijcie mnie, nie pamiętam. 

"I needed to believe in something"

Staruch, pałeczka należy do ciebie ;)

"I needed to believe in something"

Kolejny fragment, który powinien naprowadzić na tytuł. 

"I needed to believe in something"

Za rurami i naprężonymi linkami podążyła wzrokiem do lśniącej Maszyny Babbage’a. Kinotropowy model był niewielki, nie wyższy niż ona sama. W przeciwieństwie do reszty wyposażenia, Maszyna wyglądała na dobrze utrzymaną. Stała na czterech mahiniowych klockach. Podłoga i sufit pod nią i nad nią zostały starannie wyszorfowane i pobielone. Parowe kalkulatory to delikatne urządzenia; słyszała ża mają swoje narowy. Lepiej wcale takiego nie mieć, niż mieć i nie dbać o niego. W ostrym blasku światła Drummonda lśniły dziesiatki ząbkowanch mosiężnych kolumn, umocowanych w szerokch gniazdach nawierconych w polerowanej płycie. Błyszczały dźwignie, wahacze, tysiące stalowych kółek wyciętych z niezwykłą precyzją. Maszyna pachiała olejem lnianym

"I needed to believe in something"

No masz rację – to nie to ;)

"I needed to believe in something"

Windziarz we francuskiej liberii otworzył przed nią klekoczącą mosiężną kratę. Mick wszedł za nią z paczką pod pachą. Chwilę później jechali już na dół.

Wyszli od Arona w gwar i szum Whitechapel. Mick sięgnął do kieszeni po plan ulic, a Sybil spojrzała na zmieniajace się litery, biegnące wzdłuż frontu sklepu. Mechaniczny fryz, rodzaj powolnego kinotropu dla ogłoszeń Arona, zrobiony z kawałków malowanego drewna, obracających się kolejno za mozaiką ukośnych szybek. ZAMIEŃ SWOJE RĘCZNE PIANINO, zachęcały zmienne litery, NA PIANOLĘ KASTNERA.

"I needed to believe in something"

A jednak! Gdzieś czytałem chyba twoje wpisy o tej książce i jakoś tak mi sie skojarzyło, choć przyznam się, że nie czytałem ;)

"I needed to believe in something"

King – Bazar złych snów?

"I needed to believe in something"

Jesteśmy familijną gigakorporacją, od początku wojn zarobiliśmy brutto dwa miliardy ECU, czyli ponad siedem miliardów vianów. A ja od początku podróży wypieprzyłem już z VoidWorks trzydziestu ludzi i szef związków zawodowych nawet nie pisnął.Mieli zapisany w kontrakcie zakaz korzystania z bezpośrednich łącz synergii i nie przyjęli pomocy medycznej w usunięciu gniazd.

[…] Zwiększone możliowści rozwoju, które oferowało bezpośrednie połączenie z siecią, nie bilansowały się w żaden sposób ze skalą zagrożeń: psychozami wirusowymi typu S, szpiegostwem przemysłowym, uzależnieniem od wirtualnych kreatorów deyzyjnych, autyzmem odstawiennym, i tak dalej

"I needed to believe in something"

Brawo Ja! Zagadka będzie po południu.

"I needed to believe in something"

Mi się wydaje, że wiem, ale nie mówiłem, bo liczyłem na kogoś innego. Ale skoro nikt, nic, to ja podaje Kołodziejczak: Krew i kamień? ( nie jestem pewien czy tytuł podałem we właściwej kolejności )

"I needed to believe in something"

Skończyłem Rozłąkę Christophera Preista – polecam. Dla mnie takie 8/10. Nie tego sie spodziewałem po tej pozycji – przez długi czas zastanawiałem się nawet – gdzie tu fantastyka, to przecież książka historyczna. Dopiero w drugiej części zaczyna się wyłaniać prawdziwy obraz, który jednak sami musimy złożyć do kupy, bo Priest raczej nie jest w tym zbyt pomocny. Takie literackie puzzle, które warto spróbować ułożyć. 

I czapki z głów przed wiedzą historyczną i przygotowaniem autora!

"I needed to believe in something"

Wiem, że Hyperion bez upadku jest niekompletny, ale mnie po prostu znudził. Dla mnie to jak Matrix i Matrix: Reaktywacja. Lepiej nie oglądać drugiej części, by nie psuć wrażenia z genialnej pierwszej. 

"I needed to believe in something"

Czytaj, czytaj, ale jeśli o mnie chodzi, to zakończ czytanie na Hyperionie i nie czytaj kontynuacji. 

"I needed to believe in something"

no hyperion, cóżby innego. Przejmujesz. 

"I needed to believe in something"

Zapomniałem wczoraj dodać zagadkę ;)

Dziś, na szybko daje, chyba łatwa jest:

Na początku było Słowo. Potem pojawił się pieprzony edytor tekstu. Potem procesor myślowy. A potem nastąpił koniec literatury.

 

"I needed to believe in something"

Ziemkiewicz – Ognie na skałach

"I needed to believe in something"

iHomer – twój podział jest trochę zbyt uproszczony i powinien być zastrzeżony wyłącznie dla fantastyki, ale i tutaj jest krzywdzący dla wielu świetnych pozycji. Złożenie typu: 

nakładki na świat rzeczywisty, gdzie fantastycznym motywem przewodnim jest jakis drobny inowacyjny fragment, wpleciony w otaczający świat.  To jest typowy przykład rzemieślniczej literatury

Dlaczego taka literatura ma byc produktem rzemieślniczym? Dlaczego nie artystycznym? I czy to, że stworzę wspaniały świat, gdzie wymyśle sobie wszystko, od pojęć począwszy, a na fizyce skończywszy i napisze gównianą powieść która się rozgrywa w tym świecie, to znaczy, że powinienem być wyżej ceniony, od tego, kto nie wymyślał “koła na nowo”, a który napisał genialną powieść z jakimś elementem fantastcznym? Zobacz ilu w ten sposób pisarzy musiałbyś zdegradować do roli zwykłych rzemieślników. Każdy pisarz horrów już na starcie skazany jest na porażkę, bo po co w horrorze wymyslać całe światy i pojęcia, a co gorsza sam Stasio Lem wg tego podziału musiałby być rzemieślnikiem. Przecież nie wymyślał światów, ot kreował jakiś akcent fantastyczny, dajmy na to podróż w kosmos i tyle. Albo powrót z tego kosmosu.  

"I needed to believe in something"

Breslau jak dla mnie poza dość ciekawym tłem, nie nosiło w sobie nic więcej. Bohater sztampowy aż do bólu, historia taka sobie. Cytując klasyka ( bo sformułowanie “klasykę” raczek kojarzy się z czymś innym niż rodzajem żeńskim ) powiem, że dupy mi nie urwało. 

Ale paradoksalnie, chętnie zobaczyłbym kiedyś Breslau na ekranie. I do dziś zachodze w głowę, dlaczego nikt jeszcze tego nie sfilmował, bo to gotowy scenariusz na mroczny, klimatyczny kryminał. I jakoś nie wiem dlaczego wybitnie by mi pasowało, gdyby taki Pasikowski stanął za kamerą, a głowną rolę dostał np. Radziwiłowicz ;)

Ale nie, lepiej nakręcic mdły kryminalik na podstawie równie mdłej książki Miłoszewskiego.  

"I needed to believe in something"

A czemu akurat Breslau?

"I needed to believe in something"

W kwestii Ślepowidzenia – szczegółowe podejście do tematu pierwszego kontaktu rzeczywiście jest oryginalne, ale juz sama budowa akcji, wydarzeń jest sztampowa i temu nie da się zaprzeczyć.  Leci statek w kosmos w poszukiwaniu obcej cywilizacji, coś zaczyna się dziac na pokładzie, załoga taka, że atmosfera na statku coraz cieższa, potem zaczyna się badanie i próby analizy tejże obcej rasy…to chyba już gdzieś było, czy mi się zdaje? ;)

A jaki z tego wniosek? Ta pejoratywna sztampa wcale nie jest zła, o ile ktoś potrafi sie z nią obchodzić.  

"I needed to believe in something"

Corcoran, proszę ;), definicja z PWN – sztampa –  mechaniczne powielanie środków wyrazu; szablon, maniera, ew.: sztampa «mechaniczne powtarzanie utartych wzorów, zwłaszcza w twórczości artystycznej; też: taki powtarzany wzór» 

Tudzież: Sztampa, mechaniczne, szablonowe powielanie środków wyrazu artystycznego, nadające danemu utworowi charakter banalnej maniery ( to ostatnie z onetu )

"I needed to believe in something"

Czepiliście się tej karczmy jak nie wiem czego…

Tak jak zauważył Staruch – Ślepowidzenie leci na sztampie i schemacie, ale jest mimo tego rewelacyjne. Dla przeciwwagi – tak jak zauważyła Ocha – Przedksiężycowi Kańtoch jest oryginalne ( na tyle, na ile cos może być oryginalne w dzisiejszej literaturze ), ale jest słabe, bo przez spieprzenie bohaterów książkę czyta sie z równym zaangażowaniem jak encyklopedię.

Ale znowu taki Dworzec perdido Chiny Mieville’a – bohaterowie jacyś tacy mało wyraziści, ale wizja świata, sposób jego przedstawienia, i ten specyficzny klimat sprawiły, że jest to książka świetna. Nie pozbawiona wad, ale świetna. 

Zmierzam do tego, że czasem jeden czynnik może sprawić, że cos nam się podoba czy nie i że coś uważamy za dobre. Mam zarzuty do Dworca, ale dzięki pozostałym elementom ta ksiązka się broni. 

Martin pisząc swoją Grę o tron też nie wymyslił niczego nowego, ale sposób w jaki to zrobił przyćmił zarzuty jakie można by mu postawić. 

 

"I needed to believe in something"

Swoją droga ta scena w karczmie to też przeciez powtórzenie ogranego schematu i też sztampa i kalka czegoś co już było. Sapkowski nie wymyślił koła na nowo – wziął po prostu quasi-średnioweiczny świat i zastosował w nim motywy charakterystyczne dla westernu. To tam się pojawia motyw wejścia do saloonu ( sapkowskiej karczmy ), który później był wielokrotnie powtarzany chociażby w amerykańskim kinie akcji, gdzie taki Harry Callahan czy inny brudny Harry robi porządek w spelunce, gdzie juz na wejściu wszyscy gapią się nań spode łba i od razu wiadomo czym to sie skończy.

Do czego jednak zmierzam: przez to, że Sapkowski zrobił to tak umiejętnie, teraz każde wejście do karczmy w tej czy innej historii fantasy nieodmiennie kojarzy się z Wiedźminem i Sapkowskim. To jest prawdziwa sztuka – przedstawić coś tak, by wydawało się jego i z nim się kojarzyło. a to już wtedy był sztampowy numer, ograny z lewa, prawa i na wprost. W ogóle cały widźmin ( zwłaszcza opowiadania ) to jedna wielka sztampa westernowa, wałkowana na rozmaite sposoby. Ale tak podana, że mało kto to zauważa.

Wszystko z czegoś się wywodzi. Pytanie co sobą jako całością reprezentuję.  Ja zawsze będę zwolennikiem sztampy, bo wszystko w literaturze opiera sie na sztampie i sztampą płynie. Wszystko już  gdzieś i kiedyś było.  

Jeśli tekst danego autora opiera sie tylko na karczmie, to juz można się zastanawiać nad ichnią wartością. Ale to nie skreśla motywu knajpy, który zawsze będzie dobry, jeśli odpowiednio go wykorzystać. 

"I needed to believe in something"

Ja wiem, ale nie powiem, bo obecnie mam awarię internetu w domu i nawet nie będę w stanie dać żadnej zagadki ( pisze z pracy ), więc niech zgaduje ktoś inny.

Pare dni mnie nie było, a zagadek narosło, że hej…;) 

 

"I needed to believe in something"

Ceterari – sięgnij, naprawdę polecam te ksiązki, które cytowałem. Nie wiem czy to twoja bajka, ale a nuż widelec ci się spodoba ;)

"I needed to believe in something"

No proszę Dinos, pałeczka jest twoja. Cytat jak widać niepotrzebny ;)

"I needed to believe in something"

Jest to dorosły tytuł, pokręcony i szalony ( po cytacie zresztą widać ), z lat 90-tych, tak jak wspominałem znany, nagrodzony ważną nagrodą, kultowy i jedyny w swoim rodzaju. Nie wiem czy ktokolwiek i kiedykolwiek napisał coś choćby zblizonego. Myślałem, ze cytat powie dużo, ale chyba sie przeliczyłem. Dziś dam kolejny cytat, postaram aby był jak najbardziej charakterystyczny. 

"I needed to believe in something"

I co? Nikt? A ja myślałem, że to proste jest…Fragment tak charakterystyczny, że raczej nie mozna pomylić go z niczym innym. Ale dobrze, niech wam będzie, po południu dam kolejny fragment.

Od razu dodam, że to nie polskie jest, a w niektórych kręgach książka jest kultowa – dla mnie również. Jedna z bardziej pokręconych książek, nagradzana.     

"I needed to believe in something"

No to lecim:

Tłum wyczuł mnie teraz i spłoszony, przestraszony rozstępował się tworząc krąg. 

Czułem się wspaniale!

Dingo Zadek, superpies, ujadający król psiopopu. Spójrzcie teraz na niego, lojalni fani; patrzcie jak się trzęsie

"I needed to believe in something"

No dobra, dla Lema też chyba zrobił bym wyjątek od mojej zasady, żeby nie gadać z pisarzami ( podobno bałamucą i sprowadzają na złą drogę ;D ).  

"I needed to believe in something"

To bardzo dobrze, jest się czym chwalić, przynajmniej ja tak sądzę – człowiek chory na punkcie Miłości w czasach zarazy, którą czytałem razy nie pamiętam ile a która zachwyca mnie nieodmiennie za każdym razem, bo każde zdanie to wg mnie maestria i popis prawdziwego kunsztu Marqueza :D

A zmierzałem też do tego, że dla mnie inne ksiązki będą oczywiste, niż np. dla Finkli, czy dla Foloina i mnie się np wydaje, że ktoś coś zgadnie i to dość szybko, a się okazuję, że moja zagadka to męczarnia i orka na ugorze ( vide Miasto szaleńców i świętych ), w przeciwieństwie np. do Holdstocka – tam myślełem, że moja zagadka będzie naprawdę trudna, a wyszło, że Foloin zgadł niemal od razu. Naprawdę trudno ocenić. Dziś dam coś łatwego, przynajmniej z zamierzenia, więc prosze nie posądzać mnie o umyslnie maltretowanie ;)

Ogólnie dobrze mi z oczu patrzy ;)

"I needed to believe in something"

Mam wrażenie, że co poniektórzy za zasadę obrali sobie wymyślenia jakiegoś niszowego, nieznanego cholerstwa, którego nikt nie zna. Nie wiem, co chcą tym udowodnić. Zabawia miała polegać na szybkiej wymianie pałeczki i, że zacytuję Cienia, dawaniu rzeczy charakterystycznych.

Ceterari – trzeba mieć jeszcze na półce takie pozycję ;P Pytanie co kto uważa za rzecz charakterystyczną. Dla jednych charakterystyczni będą trzej muszkieterowie, dla innego zacytowany wyżej przez Finkle Kłamca Ćwieka ( ;P ). Dla jednych będzie to np. Zajdel i Paradyzja, której ja np. nie czytałem i ni cholery nie jest ona dla mnie oczywista, charakterystyczna i znana. Klasyką klasyk jest też rok 1984 Orwella, ale szczerze wątpię by przeczytali go wszyscy tutaj zaglądający. Dla mnie charakterystyczny i klasyczny będzie William Foulkner, ale ilu z was go czytało? Marquez też ( nikt mi nie wmówi, że nie jest klasyczny i charakterystyczny ), a ilu mogło go czytać? Rozumiesz już pewnie do czego zmierzam. Ilez można cytowac Kinga i Sapkowskiego czy Lema? Ocha np. wiedźmina nie czytała, więc dla niej nie jest to oczywiste. Lema też pewnie ktoś ominął. Są ludzie którzy nie czytali nigdy Martina. Każdy porusza się w jakimś swoim klimacie i to tez pewnie cytuję. 

 

"I needed to believe in something"

Ty jesteś cieniem burzy, a nie Lucky Luke’a oszuście ;P

"I needed to believe in something"

Już zacząłem, ale czytam powoli, bo przeplatam z McCarthym, którego moim zdaniem nie należy czytać szybko, dlatego umyślnie sięgam też po inne ksiązki, by nie skończyć za prędko.

Intersująca ksiązka, choć sam na pewno bym po nią nie sięgnął.  

"I needed to believe in something"

A ja bym z nikim nie chciał rozmawiać. Dlaczego? Bo nagle mogłoby się okazać, że pisarz, którego dzieła uwielbiam jest zwykłym bucem lub zapatrzonym w siebie narcyzem. A to mogłoby zaburzyć odbiór jego książek. Nalezy oddzielać pisarza od tego co tworzy, dlatego rozmowa z kimś takim wg mnie nie ma większego sensu, a może tylko źle się odbić na odbiorze jego twórczości. Jakkolwiek to zabrzmi – pisarz mnie nie interesuję. Czytam nie dlatego, że kogoś lubię, ale dlatego, że ksiązki mi się podobają.  

"I needed to believe in something"

To szczęściarz z ciebie, że masz taką bibliotekę. A w kwestii artefaktów, też bym chętnie zaczął te pozycję nabywać, ale już teraz nie mam miejsca na półkach ( a wciąż jeszcze jest kilka uczt wyobraźnie które muszę nabyć bo kolekcjonuję – świetnie wyglądają na półkach, ale nie tylko wyglądają ). 

"I needed to believe in something"

Wiem, ale nie powiem, niech ktoś inny przejmie pałeczkę, bo ja przecież jestem tyranem ;)

"I needed to believe in something"

Morgiana chodziło mi krótko – fajna nie fajna Twoim zdaniem. 

"I needed to believe in something"

Wydaje mi się Folin, że chyba konieczna będzie podpowiedź. Jak widzisz nie ma zbyt wielu chętnch do zgadywania.

"I needed to believe in something"

Trochę się rozpisałem, ale są takie ksiązki, że aż trudno się powstrzymać przed opowiedzeniem o swoich wrażeniach.

"I needed to believe in something"

Dodałem swoją recenzję – nie mogłem się oprzeć. zachęcam do czytania ;) Miałem się w końcu podzielić wrażeniami ;) Trochę mi się rozpisało ;)

"I needed to believe in something"

Jak widzisz w powyższej odpowiedzi Fischa miałem podstawy by wymagać podania równiez autora ;) a tak poza tym: Chyba Ty!

"I needed to believe in something"

Eeeee, przykro mi Fisz, ale nie masz racji, to nie to

"I needed to believe in something"

Morgiana – i jak? Fajne? Bo ja mam na półce i jeszcze nie zacząłem. Zastanawiam się, czego mam się spodziewać.  

"I needed to believe in something"

Foloin – poproszę o pełne dane – autor i tytuł. 

"I needed to believe in something"

Nie obiecuj, nie obiecuj. 

Lecim z koksem, będzie pikantnie ;)

Brutalnie rozorał jej plecy paznokciami wolnej reki; miał nadzieję że te ślady bedą równie ciemne i okrutne jak mapy szpecące ich ciała, jak ta mapa, którą nosiła na sobie[…]

Ani na chwilę nie otworzyła ust, bez wzglęu na to, jak się w niej poruszał. Była ciasna w środku i na zewnątrz. Otaczajacy go nacisk groził wyciśnięciem mu duszy przez czubek głowy. Wrzasnął w nią, nie mógł się powstrzymać. Krzyczał w ciemność pustego domu, w ciasny wewnętrzny świat Nerezzy o węgorzowym sercu, potężnej, dostojnej bestii, która zadygotała, lecz, zamiast krzyczeć, ukąsiła go wściekle w policzek przytrzymała jego skórę kłami, czekając aż on dojdzie, jakby tłukło się szkło.

"I needed to believe in something"

Wczoraj skończyłem – od książki trzeba odciągać wołami. Przetrawię ją i może nawet cos naszkrobię ( recenzyjkę znaczy się ). Jednym słowem, powiedziałbym: OGIEŃ!

"I needed to believe in something"

Hehe, dałem im szanse przy innych zagadkach, teraz juz nie ma litości :D

Standardowo ok 18 będzie mój fragment. Jeszcze się zastanowię, ale chyba będzie trudno ;)

"I needed to believe in something"

Mroczna wieża kinga? tom I roland?

"I needed to believe in something"

Dobra,dobra, już mnie tak nie demonizuj ;)

Ceterari przejmujesz pałeczkę. Tak podejrzewałem, że będzie łatwo, ale stwierdziłem, że po co się macie męczyć? ;) Przez chwilę moja ręka wisiała nad pozycją, która byłaby naprawdę trudna, ale stwierdziłem co mi tam, znajcie moje dobre serce ;)

"I needed to believe in something"

No to lecimy: 

Nasz zacny kpt. Molyneux zaszczycił dziś Muszkiet dla targowania się z właścicielem o cenę pięciu beczek solonej wołowiny. Ku memu zdumieniunim kpt. Molyneux wrócił, by sprawdzić w stoczni postępy, Henryego na słowo poprosił, w mego kompana pokoju. Przyjaciela mego ostrzegano przed despotyzmem kapitana, lecz nie podoba mi się to, mimo wszystko”

"I needed to believe in something"

Fajnie, koło 17-18 będzie moja zagadka. 

"I needed to believe in something"

Jak na mój gust, to ani jedno, ani drugie. W pierwszej chwili też pomyślałem, że Xavras, ale po kilkukrotnym przeczytaniu tego fragmentu, wydaję mi sie że to Pacyński – wrzesień? Tak mi się przynajmniej zdaje. 

"I needed to believe in something"

Ja tam się nigdy za takiego miłośnika nie uważałem. Choć przeciwnikiem również nie jestem. Ale skoro nie czytałe, to i zgadywać nie będę.  Foloin pewnie wie, ale znowu się szczypi z podaniem odpowiedzi ;P

"I needed to believe in something"

A zatem netoperek ;) No cóż, komus kto czytał chyba troche pomogłem, bo sam na pewno nie zgadnę, bo na pewno nie czytałem. 

"I needed to believe in something"

Pelerynę? W histrorii wystepuje Bruce Wayne? ( w słowiańskim fantasy? ), a może głowny bohater ma uszy nietoperza? ;)

"I needed to believe in something"

Bravincjusz – jak można męczyć starcie? Ja to łyknąłem jak młody pelikan ;)

"I needed to believe in something"

belhaj – już zbliżam się do końca wodnego noża, wiec na pewno podzielę się przemyśleniami. Jak będę miał trochę więcej czasu, to może nawet walnę jakąś recenzyjkę, ale moje wynurzenie na pewno będzie “obfite”.

"I needed to believe in something"

Ja czytałem Księgi jakubowe ( nie całe, ale sporo ) i powiem, że jakkolwiek początek wciągnał mnie jak bagno, tak im dalej w las, tym było gorzej. Fajnie udało się Tokarczuk oddać realia historyczne – ma się wrażenie, że tamten świat zyje i jest naprawdę barwny i ciekawy. Na pewno autorka włożyła duuuużo pracy, aby zabrac sie do pisania. Niestety, w momencie, gdy akcja skupia sie już niemal w całości na Jakubie i poszukiwaniu proroka, mesjasza, czy kogo oni tam szukali, ksiązka robi się lekko mówiąc niestrawna. Nagromadzenie się tej całej religijności, gadania o mesjaszach, prorokach, przepowiedniach i temu podobnych spowodowało u mnie straszny przesyt książką. Długo jeszcze dawałem jej kredyt zaufania, bo miałem nadzieję, że zacznie się dziać cos innego niź tylko egzaltowanie proroka, który był zwykłym bucem i nie wiedzieć dlaczego traktowano go z taką emfazą podziwem. 

Ogólnie zatem – napisana rewelacyjnie ( chodzi o język ), ale niestety treść w pewnym momencie robi się cięzko strawna i jest chyba tylko dla wytrwałych lub dla tych, którzy lubią taką tematykę. 

Mimo wszystko polecam spróbować. 

"I needed to believe in something"

O tego własnie Moore’a mi chodziło. Dlaczego mi nie zaliczyli? Przeciez wiedziałem co to, tylko zapomniałem…;)

Ale TO słowiańskie to nawet nie to, że nie pamiętam, po prostu nie wiem. Coraz trudniejsze te zagadki. Chyba już wolałem zagadki Foloionowe ;)

"I needed to believe in something"

Ja wiem co to, tylko zapomniałem autora i tytułu…ale znam.

Jak sobie przypomnę to napiszę ;)

"I needed to believe in something"

Belhaj – już nawet zdążyłem sie w słuszności tego wyboru utwierdzić :)

Ocha – Mam i nie kryję się z tym ;) ilekroć mam w łapie interesujące mnie ksiązki, drżę. A jak już przeczytam i jest tak dobrze jak sądziłem, to nie szczędzę też “Ochów i Achów” na cześć tychże konigów ;P

"I needed to believe in something"

A ja po chwili zastanowienia, w dniu wczorajszym, gdy moja ręka zawisła na pięcioma! nowymi ksiązkami, w końcu zdecydowałem sie zarzucić wszystko co dotąd czytałem i rozpocząć Wodny nóż.  Jest ciekawie. 

"I needed to believe in something"

Foloin jak widzisz powyżej, chyba konieczny będzie dodatkowy cytat ;) Tak więc przestań się obijać ;P

"I needed to believe in something"

Ja widac wyżej, na 100 ;)

"I needed to believe in something"

Na 99,9% nie jest to Lód. 

"I needed to believe in something"

Podpsuję się pod Fiszem ;) Brakuję wypunktowania co jest dobre, co złe itp. wiemy tylko, że warto, a chciałoby się zapytać dlaczego warto. Bo historia wysuwa się na plan pierwszy? Bo ciekawi bohaterowie? Bo świetnie napisana? Bo świat robi wrażenie?

Ja i tak ją przeczytam, więc mnie to tam obojętne ( Bacigalupi to kawał pisarza, a paczka już jest w paczkomacie, muszę tylko z roboty się wyrwać ;) ), ale ktoś kto sie waha nad przeczytaniem, niestety nie dostaje za dużo informacji. 

"I needed to believe in something"

Beryl – bo z reguły nie jest ;)

A tak serio, uzyłem złego słowa, chodziło mi raczej o cieższą literaturę. Też nie zwykłem traktować lekkiej literatury mianem niepoważnej, chyba, że faktycznie taka jest. To, że ktoś pisze lekko, łatwo i przyjemnie, nie znaczy, że pod płaszczykiem świetnej rozrywki, nie można znaleźć czegoś więcej, tego przysłowiowego “drugiego dna”. 

I odwrotnie – to co jest ciężkie, często bywa takie tylko dla tego by ukryć kompletny brak treści. 

"I needed to believe in something"

A ja cyrk zdobyłem z biblioteki, niedługo zacznę i będę gotowy na grudzień. 

"I needed to believe in something"

Poza tym czasem warto coś lżejszego czytnąć, a nie tylko męczyć się z poważną literaturą ;)

"I needed to believe in something"

Jogurt – Nigdziebądź czytałem i mi się podobało, podobnie Księga cmentarna, amerykańscy niestety jak wyżej zwyczajnie mnie znudziły z uwagi na powtarzający się schemat.

Ocha – Pół króla przeczytałem raptem 3 rozdziały ( krótkie ) i naprawdę fajnie się czyta. Podobno to ksiązka dla młodzieży, na razie trudno wyczuć do końca, choć fraza lekka, łatwa i przyjemna. po tych 3 rozdziałach, mam ochote na więcej, bo świat wydaje się interesujący i może być ciekawa historia. Jutro, pojutrze powiem więcej. Dodam, że nie czytałem jeszcze nic Abercrombiego, ale słyszałem wiele dobrego. 

Co do młodzieżówki, powiem tak: młodzieżówka, młodzieżówce nierówna. Np. Złomiarz Bacigalupiego był średni, z kolei juz Zatopione miasta to kawał świetnej literatury, a też młodzieżówka. Teraz zbliżam się też do końca Stalowego Serca Sandersona i też jest całkiem nieźle, choć od poczatku tutaj było czuć, że to raczej dla młodszego czytelnika, ale fajnie sie czyta. 

"I needed to believe in something"

Hehe, no z tymi filmami, to też lekki hardkor. Jakby to był stary film, ale w miarę znany, to co innego. 

"I needed to believe in something"

A ja mam za dużo tego wszystkiego. W mojej własnej bibliotece mam kilka pozycji w trakcie czytania, do których wracam co jakiś czas, przeplatając innymi, np. z biblioteki.

Czytam obecnie: własne – Diaspora Egana, Holocaust F Zbierzchowskiego, Krokodylowa skała Sheparda ( tu sie umyślnie nie spieszę i dawkuje opowiadania ) oraz biblioteczne: Amerykańskich bogów Gaimana, Stalowe serce Sandersona, Cyrk nocy Morgentern ( dopiero dorwałem, by wyrobić się na dyskusję na portalu, raptem kilka stron czytnąłem ) oraz Pół króla Abercrombiego.

Do tego czekam na dużą paczkę ksiązkową z Ucztami :D ( Rozłąka Priesta, Obudź się i snij MacLeoda, Brasyl Mcdonalda, Wodny nóż Bacigalupiego oraz Przeprawę MacCarthyego ) i nie wiem czy jak je dostanę to się powstrzymam by od razu nie zabrać się za Wodny nóż lub Przeprawę ( dosłownie aż mnie nosi na samą myśl ). 

Jak żyć z takim dostatkiem? ;) ( nie wspominam nawet o tych wszystkich pozycjach na półce, które czekają sobie spokojnie na lepsze czasy…)

Ale powiem szczerze, że Gaimana sobie podaruję – przeczytałem prawie 2/3 i mam dość. Trochę dla mnie niepojęte, że ta ksiązka zrobiła taka furorę. Czyta się fajnie, tylko ileż można walkowac to samo? Jedzie Cień z Wednesdeyem do jakiejś pipidówy, rozmawiają z pokrećonymi postaciami, próbują namówić je do czegoś, czasem ktos ich goni lub porwie, potem znowu jadą do jakiejś pipidów itp, itd. Ta ksiązka jest nudna jak flaki z olejem. Przeczytałem ponad połowę bo liczyłem, że coś zacznie się dziać, ale tutaj ciągłe deja vu. No i do tego cos się Cieniowi przyśni od czasu do czasu, fakt zapomniałem. Emocje jak w poczekalni do lekarza…

Podobnie poddam sie chyba z Holocaustem – pierwsze podejście, doszedłem do jakichś 120 stron, ale zaczeła mnie trochę męczyć, zrobiłem przerwę, niedawno znowu wróciłem, doszedłem prawie do 200 i wymiękam. Te ciągłe bezsensowne naparzanie się bandy Wampirów OS-owców, Zombie, Death Angel, Szarańczy  i czego tam jeszcze autor nie wymślił, to jakaś porażka…Po X stronie człowiekowi juz zaczyna byc wszystko jedno kto, z kim i po co się napier…la. Makabra. Nie wiem jaki miał autor w tym cel, ale moim zdaniem lekko nietrafiony. Akcja jest ok, gdy jest dawkowana, stopniowana, a jak sie w kółko naparzają, to po prostu wieje nudą.  

"I needed to believe in something"

Foloin, chociaż ty się zlituj i nie dawaj komiksów…

"I needed to believe in something"

Chyba tego nie znam. Choć fragment też nie za wiele mówi. Foloin – rzuć jeszcze coś. 

"I needed to believe in something"

No to nie zgadnę. Może ktoś inny?

"I needed to believe in something"

Nowa Fantastyka