Profil użytkownika


komentarze: 12, w dziale opowiadań: 12, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję za komentarze! Późna odpowiedź, bo ostatni okres był ciężki, a do korekty preferuje siadać w jak najlepszym stanie, żeby jak najwięcej się nauczyć.

 

Tarnina

Dzięki za przeczytanie i czas poświęcony na korekte! Z częścią się nie zgodziłem (np. z anglicyzmami), ale myśle, że sporo się nauczyłem. No i dodało mi trochę inspiracji by przerobić mniejsze fragmenty i poprawić przekazanie informacji w całości.

Hmm. Czy konkretne liczby będą do czegoś potrzebne?

W tym wypadku, niezbyt. To element światotwórczy i trochę takie

 

Fajny pomysł światotwórczy, choć nie wiem, czy tak bym to wyraziła – w kryptogramach chodzi o to, żeby nikt niepowołany ich nie odczytał.

To najbliższe porównanie do działania funkcji jednokierunkowej, jakie znalazłem. Wyjaśnienie dokładniejsze niezbyt mi tu pasowało, więc zostało porównanie, które wydaje mi się wystarczająco bliskie.

 

Szybciej, dynamiczniej – mniej przysłówków, więcej czasowników. Na przykład: Potwór spuchł, jakby coś, jakby kilkaset cosiów napierało od wewnątrz na jego skórę, próbowało rozerwać od środka.

Albo mam deja vu, albo w którejś wersji miałem "cosiów" i usunąłem, heh.

(Sprawdziłem, miałem coś podobnego)

 

Jeden: myślałam, że Źródło to coś lokalnego? Tj. część problemu? A teraz się okazuje, że chodzi o źródło mocy magów ogólnie, tak?

Si

 

Czy w tym świecie znają elektryczność?

Dobre pytanie. Raczej nie, zmienie dla pewności tak czy siak ;)

 

Czy można przygryźć wargi bardzo?

Proszę sprawdzić załącznik nr 21 dla dokumentacji zdjęciowej :v poprawiłem ;)

 

Hmm. Jest to infodump (nie mogłeś, np. zacząć od Imogen przeglądającej to dzieło na statku i znudzonej?), chociaż…

Czy ten infodump jest jakoś niezbędny? Nie wiem, wydaje mi się, że buduje trochę świat i klimat, zachęca czytelnika na więcej.

Czy mógłbym zacząć od tego opko? Zdecydowanie nie. Gdybym osobiście trafiłem na shorta, zaczynającego się od znudzonej protagonistki czytającej infodumpową książkę na statku, to bym się odbił momentalnie ;)

 

Mmm, menedżerowie? W świecie fantasy?

Odpowiem tak jak poprzednio ;)

W stricte fantasy zdecydowanie. Tu mi trochę kuleje, bo w polskim to (raczej) stosunkowo świeże słowo, a przynajmniej tak się kojarzy. Postaram się wrócić do niego jak mi wpadnie coś lepszego do głowy.

Niestety dalej nie znalazłem, heh. Niżej wspomniałaś o zarządcach i urzędnikach, ale oba mi niezbyt leżą.

 

(cytat z opka – dop. E) Wraz z zaklęciem musiała zapieczętować w nim duszę Latarnika.

Dlaczego?

Tzw. skill issue, heh. Dodałem trochę tekstu wcześniej by bardziej gładko to szło.

 

Otóż – budujesz ciekawy świat (trochę się chwieje tu i ówdzie, ale to się podszoruje). Potem umieszczasz w nim bohaterkę i stawiasz przed nią zadanie… ale to zadanie nie jest umocowane w świecie. Rocks fall, everybody dies. Jako początek czegoś (tj. jeśli potem wyjaśnisz, kim był latarnik i dlaczego spotkał go taki los) to może być bomba, ale jako samodzielny tekst? Kluczowe informacje zostały w Twojej głowie.

Mam problem z krótkimi tekstami, przez co często wyglądają, jak trailery książek. To i tak jest jeden z najbardziej zamkniętych. Aczkolwiek ukrycie części informacji było celowe, może jednak ukryłem nazbyt dużo. Postarałem się przy edycji nieco lepiej nakreślić jak to wygląda.

 

Dzięki za kieszonkowe szczęście, przyda się <3

 

pusia

Ciesze się i mam nadzieje, że będziesz miała okazje :D

 

Irka_Luz

Dzięki <3 naprawdę mnie cieszy, że kibicowałaś bohaterce :D

Co do zakończenia, chciałem zostawić w opowiadaniu niedopowiedzenia, motywy nieznane czytelnikowi. Uważam, że krótkiej formie dobrze to robi, ale w tym wypadku chyba zostawiłem ich za dużo. Poprawiłem tekst pod tym kątem w trakcie korekty.

 

Czy to syndrom pierwszego opka? Zarejestrowałeś się bardzo chciałeś coś wrzucić, ale natychmiast poczułeś blokadę i żeby ją przełamać spróbowałeś napisać coś w miarę krótkiego?

Syndrom pisania dla Pulp Books w limicie 20k zzs i zawsze wymyślania pomysłów, które nie w pełni się w tym limicie mieszczą ;__;

 

Pozdrowienia z Kopenhagi

regulatorzy

Jak najbardziej się z Tobą zgadzam. W większości wypadków po prostu to były bardzo dobrze wytknięte błędy i z przyjemnością skorzystałem z korekty.

 

Koala75

Dzięki, ciesze się, że się spodobało! Planem na kiedyś jest pełnoprawna książka, jeśli nie nawet seria, w tym świecie, a Imogene jest jedną z planowanych bohaterek. Jednym z celów tego opka było wyczucie kim ona właściwie jest ;)

Pozdrowienia z Kopenhagi

Hej wszystkim!

Zacznę od przeprosin za późną odpowiedź – chciałem zrobić to razem z korektą, a do niej potrzebowałem nieco trzeźwości umysłu, by jak najbardziej skupić się na swoich błędach.

 

Ciesze się, że wszystkim Wam spodobał się świat. Jestem pozytywnie zaskoczony, bo światotwórstwo jest raczej daleko na mojej liście priorytetów, ale ten akurat świat jest bliski mojemu sercu. Planuje tworzyć w nim dalej, a część z pewnością pojawi się tutaj, prędzej czy później laugh

 

Będę też uważał na przyszłość, by nie zanudzać czytelników nazbyt wieloma odczuciami.

 

cezary_cezary

Ciesze się, że spodobała się forma jak i świat.

Natomiast poprawność językowa (i opisy) to w sumie moje najsłabsze strony, czego jesteś świadom i staram się nad tym pracować, ale szczególnie języki ciężko wchodzą. Jestem słaby z języków (co jest ironiczne w wypadku pisarza).

 

A i po prostu Elas, trójka powstała z powodów, że tak to ujmę, problemów portalu ;)

 

tomasz.fromasz

Dzięki za komentarz i ciepło zapraszam na moje przyszłe teksty, kiedy już się pojawią :D

 

regulatorzy

Last, but not least.

Jestem bardzo wdzięczny za korektkę <3 nawet wpłynęła na moje ograniczenie zaimkonozy w innym tekście. Dostanie tak wielką ilością wytkniętych zaimków, naraz, prosto w nos – cóż, otwiera oczy.

 

Większość po prostu zastosowałem, zaraz wrzucę do portalowej wersji tekstu, ale z paroma się nie zgadzam.

 

Domyślam się, że ten głos to myśli Imogene. Niektóre słowa brzmią nazbyt współcześnie w opowieści fantasy.

Z dokładnie mogę się zgodzić, ale Odbiło ci, zbzikowałaś, dostałaś fioła to cytat z Alicji w Krainie Czarów. 1865 rok, pi razy oko "rok" w którym opowiadanie jest osadzone, bo mimo wszystko nie da się zrobić przekładni 1:1 do świata realnego. Aczkolwiek w wypadku tylko tego shorta, industrialność świata może być mało zauważalna.

 

Słowa rozbrzmiewały w całym ciele Imogene, czuła smak ich rozpaczy na końcu języka, widziała ich smutny ton. → Ton można usłyszeć, ale obawiam się, że nie można go zobaczyć.

Owszem, ale to celowe. No i ciekawostka, w wypadku synestezji można dostrzec dźwięki, a więc i ton :p

 

Czy ktoś umiał mówić wielkimi literami???

To ma być coś ala krzyk, ale ma być przede wszystkim czymś wyróżniającym się w tekście już na poziomie wizualnym. Tu nawet nie ma wykrzyknika. Ogólnie to moja decyzja stylistyczna i trzy wykrzykniki mnie nie przekonują.

Rozumiem, że nie jest to normalnie wykorzystywany zabieg, ale preferuje go zostawić. Usunąłem natomiast wszystkie wykorzystania wielkich liter, które nie były głosem “ducha”.

…że walczą o zachowanie wspaniałej przyszłości. → Przyszłość to czas, który dopiero nastanie, więc teraz chyba nie można go zachować.

Miałem na myśli coś ala "zachowanie kierunku do którego dąży przyszłość", zadbanie o to by ludzkość z niego nie zboczyła etc. Nie mam teraz pomysłu jak to sensownie ująć.

 

Technicy ciągle są na szczycie, za to menedżerowie… ->Te słowa nie brzmią najlepiej w opowiadaniu fantasy.

W stricte fantasy zdecydowanie. Tu mi trochę kuleje, bo w polskim to (raczej) stosunkowo świeże słowo, a przynajmniej tak się kojarzy. Postaram się wrócić do niego jak mi wpadnie coś lepszego do głowy.

 

Pozdrowienia z Kopenhagi

Hej gravel, dzięki za komentarz!

 

To co napisałaś o opisach to dokładnie to co napisał Pulp Books, hah. Ogólnie opisy to zdecydowanie najsłabsza część mojego warsztatu i jestem tego świadom.

O Southern Reach pierwszy słyszę, więc zdecydowanie przypadek.

Ciesze się, że świat zainteresował. To jak udało mi się wpleść go w opowiadanie to chyba jego najlepsza część. Mam nadzieje, że w następnych tekstach uda mi się go sprzedać równie dobrze ;)

Pozdrowienia z Kopenhagi

Cześć,

 

Ogólnie mi się podobało, szczególnie atmosfera. Dołączam do grona niezbyt rozumiejących zakończenie, nawet po przeczytaniu Twoich komentarzy.

Pozdrowienia z Kopenhagi

Jeśli nie ma regulacji to trochę szara strefa. Ale w sumie mogę zgodzić się z Twoją argumentacją i lepiej pasuje mi teraz ta nazwa.

Pozdrowienia z Kopenhagi

Cześć,

 

Też się zamotałem trochę w końcówce, musiałem przeczytać drugi raz. Ogólnie mi się podobało, zgrabnie napisane, nie zauważyłem większych problemów.

 

Aczkolwiek czasem nie do końca wiadomo kto co mówi, a styl mowy postaci nie jest na tyle różny, by dać sobie radę bez tej informacji. Szczególnie to co zaraz przytoczę jest tak napisane, że mógł to powiedzieć każdy

 

Riboldowie spojrzeli po sobie, a ich syn zachichotał:

– Super!

– To jakaś nowa zabawka?

 

– To niemożliwe… Odczulenie na pole magiczne powinno przywrócić homeostazę…

Enzo stanął pomiędzy synem a jego matką.

– To stawia wszystko na głowie. Wygląda na to, że nadwrażliwość to manifestacja jakiejś nieudanej transformacji w odmieńca!

Pozdrowienia z Kopenhagi

Cześć,

 

Spodobało mi się, szczególnie styl, czytało się gładko i przyjemnie!

Jedyna rzecz jaka rzuciła mi się w uszy:

– To tajemnica – burknął i splunął petem.

Kiedy chwile wcześniej nurkował w wazonie, a potem kaszlał. Wiem, że potrzebne jest to do dopełnienia zakończenia, ale trochę kłuje w oczy, że tego peta utrzymał w ustach.

Pozdrowienia z Kopenhagi

Cześć,

 

Niestety nie porwało mnie. Pomysł, żeby zczytywać myśli czy wykorzystywać nie jest niczym nowym czy to w SF czy nawet w prawdziwości, a niestety opko nie posiada wiele więcej poza tym.

 

Nie do końca też pasowało mi określenie koszty zewnętrzne, aż przypomniałem sobie jego definicje, i moim zdaniem nie pasuje ona do tego o czym mówią bohaterowie. Z tego co rozumiem, koszty zewnętrzne to są koszty “przerzucone” z firmy na inne podmioty, tak jak np. zanieczyszczenie środowiska nie jest kosztem dla fabryki emitującej dużo CO2 i ten koszt jest przerzucony na całą planetę.

Pozdrowienia z Kopenhagi

Cześć,

 

Przeczytałem całość i z mojej perspektywy bez szału. To nie tak, że opowiadanie ma jakieś słabe strony per se, ale nie widze też w nim żadnego elementu “wow” który przykułby uwagę.

 

Sporo czasu spędzasz na opisach i budowaniu klimatach. Jestem stronniczy jako fan krótkich opisów, osobiście pewnie bym poskracał i skupił się na budowaniu konfliktu, ale per se nie jest to problemem.

Problemem w slow burn natomiast jest to, że historia potem musi wykorzystać to co zbudowała, trochę nadać temu drugie dno, wykorzystać wcześniej zbudowany klimat by uderzyć z całą siłą. To jest bardzo trudne i tu niestety nie do końca wyszło.

 

Tajemniczość i brak informacji o departamencie per se mi nie przeszkadza, chociaż odkrywanie tego samego non stop jest mocno naciąganym pomysłem, który niezbyt mnie kupił.

 

Jakby historia nie – lubiła, ale wręcz MUSIAŁA się powtarzać…

To, że historia musi się powtarzać wzięło się trochę z niczego. Nic w opowiadaniu tego nie podbudowuje, a przynajmniej tego nie widzę. Ogólnie wygląda to trochę jakby puenta pochodziła z innego opowiadania niż reszta, bo nie ma niczego co łączyłoby ją bezpośrednio z kancelarią pełną zombie.

Pozdrowienia z Kopenhagi

Cześć,

 

Powiem krótko – nie spodobało mi się. Trochę czułem się jakbym czytał rozprawkę udającą tekst fabularny. Nie ma tu fabuły, de facto nie ma postaci, nie ma tu żadnego konfliktu. Są tylko przemyślenia autora.

Pomysł może mieć spory potencjał, ale ogólnie rzecz biorąc wykonanie jest złe, i moim zdaniem nie spełnia zbytnio warunków bycia nazwanym opowiadaniem.

 

Masz daily o dziewiątej, dziewiątej trzydzieści, dziesiątej i jedenastej

Czterty daily to horror w czystej postaci, i mówie to jako programista. Protagonista od razu ma pełnie mojego współczucia!

Na tym jednak skończyła się jakakolwiek moja relacja z bohaterem. Ten właściwie nie istnieje, podobnie jak inne postacie tekstu.

 

– Ale to jest głupie. Wysysają z nas życie, a potem kupują abonamenty na lekarza. Można oszczędzić na papierze i archiwizacji, do tego ludzie będą mieli energię i czas.

Powiedziane bardzo wprost, brzmi bardziej jak przekaz autora, aniżeli coś co powiedziałby człowiek. Brakuje tu subtextu i ogólnie jest to niezgrabne zdanie.

 

Pieprzony zielony ład.

<tu była emotka przewrócenia oczami, ale strona jej nie obsługuje :(>

 

 

Jak to rzekłeś

nie widzę powodu, dla którego wszystko ma być ładnie wyłożone

Problem w tym, że ja widzę wszystko nawet nie podane na tacy, ale wepchnięte w moje usta.

Po pierwsze, dobre dystopie (i dzieła fabularne ogólnie) przedstawiają historie i świat z perspektywy bohatera, z którym czytelnik może się identyfikować, na którym może mu zależeć, który daje jakąkolwiek emocjonalną stawke w tekście. Tego tu nie ma.

Po drugie, dystopie robią to w sposób wiarygodny. Przedstawiony świat próbuje pokazać absurdy działania dzisiejszych korporacji, ale robi to w sposób toporny. Nie bierz tego do siebie personalnie, ale jako ktoś siedzący od lat w IT mam wrażenie, jakby tekst napisał ktoś, kto z IT zetknął się co najwyżej na studiach albo memach z reddita.

Pozdrowienia z Kopenhagi

Cześć,

 

Opowiadanie jest solidne, aczkolwiek jak zauważyli przedmówcy, niezbyt odkrywcze. Nie jest to jednak nic złego. Widzę jeszcze sporo potencjału który możnaby stosunkowo łatwo wyciągnąć.

 

Kilka sugestii i komentarzy:

Daryl chłonął świat zachłannie, wciąż szukając nowych doświadczeń.

Pewnego dnia chłopak znalazł kotkę pokojówki. Postanowił sprawdzić, czy nadaje się do zjedzenia, resztki zwierzęcia znaleziono w kuchni. To był ostatni dzień służącej w posiadłości. Fong poinformował syna, że nie musi jeść. Mimo to wciąż odnajdywano w domu nadgryzione myszy i szczury.

IMO za szybko sprzedajesz napięcie, od razu odsłaniając karty. Szczególnie, że jeszcze nie wiemy o skłonnościach Daryla. Czytelnik tak czy siak może się spodziewać, że to Daryl będzie źródłem konfliktu, ale możnaby to zrobić na przykład tak:

W rezydencji zaczęto znajdować nadgryzione myszy i szczury. Z początku podejrzewano, że to kotka pokojówki stała się niezwykle wybredna. Jednak i ją znaleziono w kuchni, albo raczej jej bezgłowe ciało. Krótkie oględziny kręgosłupa jasno pokazało, że nie mogło dokonać tego żadne zwierze. (…)

Różnica jest taka, że dowiadujemy się o rzeczach zgodnie z rosnącym napięciem i możemy domyślać się kto jest winny. Dopiero potem dostajemy odpowiedź oraz efekty tej akcji.

Pytany – dlaczego je, choć nie musi, odpowiadał – że lubi smak mięsa

Usunąłbym myślniki

Tej samej nocy, drzwi sypialni Fonga się otwarły. Daryl podszedł i wspiął się na łóżko. Patrzył na ojca. Dłonią wymacał pierś, a gdy poczuł kołatanie serca, uniósł nóż i wbił ostrze w mostek Zygfryda. Nie spieszył się. Ciął mięśnie i łamał kości. Rozebrał całą klatkę piersiową, by sprawdzić dokładnie wnętrze Fonga. Nigdzie nie znalazł duszy ani żadnych oznak boskości.

To, że w tej scenie nie ma żadnej reakcji ojca, moim zdaniem jest strasznie zgubionym potencjałem. Wiem, że są limity znaków, ale moim zdaniem dużo ważniejsze jest to, jak się zachował i co pomyślał Fong w ostatnich chwilach życia, kiedy zabija go jego własny mechaniczny syn, aniżeli np. opis mechanicznych mechanizmów (????) z początku opowiadania.

– A wiesz, kto cię stworzył? 

– Mój ojciec. 

– A, gdzie on teraz jest? 

Spodziewałem się jakiegoś “we mnie” bądź czegoś w ten deseń. Albo jakiegokolwiek wewnętrznego usprawiedliwienia Daryla, dla czego to zrobił. Ogólnie wejrzenia głębiej w jego motywacje. Co niekoniecznie znaczy, że to jakiś błąd.

Pozdrowienia z Kopenhagi

Nowa Fantastyka