- Opowiadanie: Sejkonik - Złodziej snów

Złodziej snów

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Ambush, Użytkownicy, Reinee, Użytkownicy III

Oceny

Złodziej snów

Zdarzyło wam się kiedyś wyśnić coś, a po przebudzeniu zapomnieć, o czym śniliście? Tak? No to mam dla was dwie wiadomości. Dobra jest taka, że to nie wasza pamięć szwankuje. Zła – te sny zostały wam wykradzione.

 

Od dziecka cierpię na niezbyt dokuczliwą przypadłość: zaczynam śnić jeszcze na jawie. Widzę świat spod półprzymkniętych powiek. W ciągu tych kilku minut przed właściwym zaśnięciem, po krawędzi łóżka zaczynają pełzać przeróżne baśniowe stwory i pnącza egzotycznych roślin. Albo pająki i języki ognia, jeśli zaczynam osuwać się w koszmar. Czasem towarzyszy temu muzyka.

Tego wieczoru było jak zwykle.

Położyłam się i przykryłam szczelnie, bo jestem okropnym zmarzluchem. Nie zasnę, jeśli zimno wdziera się pod kołdrę. Gdy się już ułożyłam i zawinęłam w przysenny kokon, znieruchomiałam. Po chwili wzrok mi się zamglił, w uszach rozbrzmiało “Conquest of paradise”, a zza szafki nocnej wyjrzał groszkowej barwy ufoludek.

Oho! – pomyślałam. Zaraz odpłynę.

Kosmita wgramolił się z trudem na łóżko. Był wysoki na jakieś piętnaście centymetrów i pękaty. Mamrotał nieustannie, a w wykrzywionej, niedogolonej gębie mełł w pół spalonego papierosa. Przypominał obrażoną kalarepę.

Zdziwiło mnie, że, chociaż to sen, czułam jego ciężar, gdy deptał mi po ręce, a chwilę później – jakim zasobem słów operował ów jegomość. Rozżarzona końcówka szluga jarzyła się nieprzyjemnie blisko łatwopalnej pościeli. Wtem gorący popiół upadł mi na nagą skórę. Vangelis się urwał, senność mnie opuściła i nieuchronnie zaczęłam się wybudzać.

Tymczasem ufok wcale nie znikał jak senne widziało. Wręcz przeciwnie, jego kontur się wyostrzył. Do tego podszedł bliżej mojej twarzy i, nie przestając rzucać mięsem ani na chwilę, wepchnął mi do ucha metalową rurkę. Zabolało.

– Au! – stęknęłam.

– Ożeż, 'dolona 'urwa jego mać w psią 'upę 'ebana! – zawołał zielony ludek i rzucił się do ucieczki.

Złapałam go w locie, gdy usiłował zeskoczyć na parkiet. Ugryzł mnie, zasraniec. Żwacze miał silne, a zębiska ostre. Pociekła krew. Syknęłam z bólu, po czym ścisnęłam go jeszcze mocniej.

– Przestań, ty 'dolona wariatko! Czy mózg ci już zupełnie 'ównem zarósł?! Możesz mnie, 'urwia nędza, udusić!

– Co?! Wchodzisz do mojej sypialni, kłujesz mnie w ucho, dziabiesz zęborami i jeszcze masz do mnie jakieś pretensje?! Kim ty w ogóle jesteś?

– A kim mam niby, 'urwa, być z matki gnomki i ojca gnoma?!

– Jesteś gnomem? – spytałam, luzując nieco uścisk, bo stwór pociemniał mocno na twarzy.

– Toć mówię! Jaaa 'dolę! Tym młodym pokoleniom to się naprawdę mózgi z ‘upami na miejsca pozamieniały!

Podskoczyłam do stołu i zanurzyłam dłoń z zielonym chamidłem w stojącym na blacie wazonie. Gnom rozbulgotał się gniewnie, a potem rozkaszlał, gdy go wyjęłam.

– 'URWA! JA CIĘ ZARAZ…!

– Co, myjemy jeszcze raz?

– NIE! 'URRRWA! 'EBAŁO CIĘ DO RESZTY?! ZABIJESZ MNIE, 'DOLONA SZAJBUSKO!

– Być może, ale wolałabym nie. Więc gadaj, śmierdzielu, co tu robisz! I bez bluzgów mi tu!

– Odwalam tylko jeb… To znaczy robotę odwalam. Pracuję tu.

– W mojej sypialni?

– Tak, ku… Tak wyszło. Twój dom leży w moim rewirze.

– Co to za praca?

Gnom zmierzył mnie nienawistnym spojrzeniem. Gdyby mógł, toby zabił.

– To tajemnica – burknął i splunął petem. Papieroch poleciał wysokim łukiem prosto do mojej wieczornej herbatki jaśminowej. To przelało czarę goryczy. Miałam już serdecznie dość zielonego paskuda.

– Zaraz inaczej pogadamy – mruknęłam.

Wstałam, wyciągając rurkę z ucha i zaniosłam wyrywającego się gnoma do kuchni. Gdy zrozumiał, co chcę zrobić, zaczął się wydzierać jak żywcem ze skóry obdzierany.

– Mów, pokrako, co tam robiłeś! – krzyczałam, wciskając go do kielicha miksera.

– MORDERCZYNI! PSYCHOLKA! – wył karzełek, zapierając się nogami i plecami o plastikowe ścianki.

– Czemu majstrowałeś przy moim uchu?! – By udowodnić, że nie żartuję, bzyknęłam mu ostrzem pod tyłkiem.

– MORDUUUJĄ! RATUNKUUU!

– Co robiłeś?! – wrzasnęłam, na co skrzacik rozpłakał się rzewnie. Docisnęłam więc: – Mam tam dolać wody?

– Pracowałem! Nie zabijaj!

– Co to za praca?

– Odsysanie snów!

– Po co ci moje sny?

– Dla piaskunów!

– Co to za jedni?

– Nie mogę powiedzieć!

Wcisnęłam guzik jeszcze raz. Maszyna zawarczała, a gnom pisnął jak zbity pies.

– Piaskowe dziady! Miejże litość!

– Jakie znowu “dziady”?

– Powiem! Wszystko powiem, tylko mnie nie zabijaj! Błagam! Mam dwanaścioro małych dzieci!

Mierzyliśmy się wzrokiem. Senny złodziejaszek chlipał żałośnie. Było mi go niemal szkoda.

– Wypuszczę cię, ale wszystko mi wyśpiewasz. Zgoda?

– Tak, psze pani – wymamrotał, przełykając łzy, a wtedy z sypialni dobiegł wstrętny charkot. – Puść mnie! – pisnął gnom. – Trzeba go nakarmić!

– Kogo?

– Piaskuna!

Wsadziłam mikser pod pachę i zajrzałam do sypialni. W ścianie czerniała dziura. Coś się w niej kłębiło.

– Szybko! Bo przelezie!

Zaskoczona wypuściłam stworka. Zeskoczył z hukiem na parkiet i pognał do wydętej torby, którą zostawił pod łóżkiem. Tymczasem otwór powiększył się, jakby rozciągany. W środku chrzęściło i sapało. Gnom wrzucił torbę prosto w czerń jamy. Rozległo się suche kłapnięcie. Jednocześnie do pokoju wpadło nieco jasnego pyłu. Piaskun mlasnął, a potem zaczął się oddalać.

W tamtej chwili miałam w głowie mnóstwo pytań: o inne gnomy, o sny, o piaskowe dziady, ale wtedy mój gnom się odwrócił. W rękach trzymał cieniutką rurkę. Uniósł ją do ust.

– Wybacz, złotko – mruknął i dmuchnął.

Zatruta strzałka ukłuła mnie w szyję, a sekundę później straciłam przytomność. Obudziłam się następnego rana z bólem głowy i zasikanym mikserem. Przejście w ścianie zniknęło, lecz przy listwie podłogowej wciąż lśnił srebrny pył.

 

*

 

Nigdy więcej nie widziałam zielonego gnoma.

Sny? Czasem znikają. Budzę się wtedy z maleńką ranką, a w filiżance przy łóżku pływa zmięty kiep.

 

Koniec

Komentarze

No powiem Ci, że największe wrażenie zrobił zasikany mikser.

Bardzo mi się podobało. Napisane lekko, dialogi żwawe, język plugawy;)

Warto by zaznaczyć w tagach wulgaryzmy, bo niektórych rażą.

Wyjaśniłaś mi droga autorko przyczyny zapominania snów.

I jak teraz żyć?!

Lożanka bezprenumeratowa

Z kotem! :D Kitku deflautowo morduje wszystkie mniejsze od siebie formy życia.

A wulgaryzmy oznaczałam. Jak coś, to sorki, dopiero uczę się ogarniać ten portal.

Nic nie boli tak jak życie, gdy je wiedziesz przyzwoicie

Są oznaczone. To ja się niesłusznie czepiam;)

Lożanka bezprenumeratowa

Fajne.

W sumie drobiażdżek, ale z ikrą napisany :) Rozbawił mnie!

 

Ale żeby nie było tak różowo – myśli zdaje się inaczej się zapisuje. Sprawdź w poradniku.

Oraz babolki:

– “Zemglił” – zamglił;

– “Żwacze” – żwacze to żołądki; gnom trawił pozaustrojowo ;)?;

– Zanurzułam” – zanurzyłam.

 

Poprawisz babolki i kliknę Biblio!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Literówki poprawione, zapis myśli tyż, a żwacze to (oprócz tego, że fragment układu pokarmowego krowy) jedne z mięśni żucia ]:-> (te przyczepione z jednego końca do kości jarzmowej, z drugiego do żuchwy; jeśli przyłożysz dłoń do policzka i zaciśniesz zęby, to poczujesz)

Nic nie boli tak jak życie, gdy je wiedziesz przyzwoicie

Fajne. :) (na lic. Anet). Uśmiechnęło i dowiedziałem się, dlaczego na ogół nie pamiętam snów.

Powodzenia w “Zapomnianych snach” po naborze.

@Sejkonik

Przepraszam, mój błąd.

Ale mnie się żwacze tylko z flaczkami kojarzą, mniam :P

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ależ mi się to podobało! Pomijam całkowicie, że gnomik bluzgał, jak…no nie wiem…jak ktoś, kto strasznie bluzga. Najbardziej zabawny był dla mnie motyw piętnastocentymetrowego ludzika, który wypalił połowę papierosa (czyli zostało mu około trzy i pół centymetra), sporo jeszcze, jak na tak małą istotkę. Poprawiłaś mi wyjątkowo humor. Dzięki Sejkonik. Muszę klika dać. Nie mam wyjścia. Pozdrawiam.

Gnomy to nie moja bajka, ale w połączeniu z mikserem, i owszem :)

Życzę powodzenia w konkursie.

Bardzo przystępnie i wiarygodnie objaśniony powód znikania niektórych snów. ;)

Zastanawiam się, dlaczego gnom klnie fragmentami przekleństw? Czy to rodzaj autocenzury?

 

Zła­pa­łam go w locie, gdy usi­ło­wał ze­sko­czyć na zie­mię. → Rzecz, jak mniemam, dzieje się w mieszkaniu, więc: Zła­pa­łam go w locie, gdy usi­ło­wał ze­sko­czyć na podłogę.

 

– 'URWA! JA CIĘ ZARAZ…! → Gnom umiał mówić wielkimi literami???

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Fajnie się czytało. Gnom wyszedł super :). Trochę szkoda, że mało wiemy o spółce gnomy piaskuny. Bardzo fajne, zabawne i pomysłowe opowiadanie :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

@regulatorzy a sprawdzałam…! Dzięki za tę “ziemię”. Wielkie litery oddają decybelaż pana gnoma, więc zostawiam.

 

W ogóle dzięki wszystkim, którzy skomentowali. Przemiło mieć namacalny dowód, że ktoś to przeczytał <3

Nic nie boli tak jak życie, gdy je wiedziesz przyzwoicie

Wielkie litery oddają decybelaż pana gnoma, więc zostawiam.

Tak też myślałam, ale czy nie wystarczą małe litery i trzy wykrzykniki? Wszak wykrzyknii informują o podniesionym głosie mówiącego/ krzyczącego/ wrzeszczącego.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Początek opowiadania przypomniał mi trochę o pewnym czasie, kiedy to miewałem często paraliż przysenny. Jak widać – praca niszczy nie tylko ludzi. :) Podoba mi się styl i wartka akcja, mimo że akcja rozgrywa się na przestrzeni raptem jednej nocy. Też przykuł moją uwagę twist z piaskunem, będącym domyślnie postacią pozytywną – najwyżej neutralną.

Przeczytałem, ale nie mój typ humoru. Fajny pomysł z Piaskunem, bo dało motywację działaniom wulgarnego gnoma.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

devil

Cześć,

 

Spodobało mi się, szczególnie styl, czytało się gładko i przyjemnie!

Jedyna rzecz jaka rzuciła mi się w uszy:

– To tajemnica – burknął i splunął petem.

Kiedy chwile wcześniej nurkował w wazonie, a potem kaszlał. Wiem, że potrzebne jest to do dopełnienia zakończenia, ale trochę kłuje w oczy, że tego peta utrzymał w ustach.

Pozdrowienia z Kopenhagi

@Elas3 wykonałam testy na gnomach.

 

Na tuzin, który się nawinął:

– trzy były niepalące

– dwa przetrwały kąpiel i kaszel z petem nadal tkwiącym między siekaczami oraz wciąż były zdolne urągać

– jeden przetrwał kąpiel i kaszel z petem w paszczy, ale nałykawszy się wody, wydawał wyłącznie dźwięki nieartykułowane

– dwa przetrwały kąpiel, ale zgubiły peta

– jeden na widok wody dostał ataku histerii i zdołał zbiec

– trzy zostały najpierw znalezione przez kocią część zespołu badawczego. W wyniku tego niefortunnego spotkania gnomy nie nadawały się już do dalszych eksperymentów.

 

Próba jest oczywiście niereprezentatywna i żeby uzyskać jakieś sensowne wyniki, należałoby powtórzyć doświadczenie na większej liczbie gnomów. Jednak ostrożnie ekstrapolując, można zaryzykować tezę, że istnieje szansa niezerowa, żeby spotkać gnoma, który potrafiłby utrzymać w buzi papierosa pomimo poddaniu go ablucjom.

Nic nie boli tak jak życie, gdy je wiedziesz przyzwoicie

No i jest całkiem niezły pomysł na opowiadanie!;)

Lożanka bezprenumeratowa

Jestem pod tak ogromnym wrażeniem! Bardzo mi się to opowiadanie spodobało, czekam na kolejne dzieła autorki i zacieram ręce.

Chylę czoła przed nieodrzucającym i w pewien sposób wyrafinowanym bluzganiem (i to w takiej ilości) – również pomysł na cenzurę w postaci wady wymowy gnoma jest godny podziwu! 

“Błyskotliwy, subtelnie inspirujący cytat z ukrytą grą słowną”

Im dalej, tym lepiej, bo wstęp nie zachęcił mnie specjalnie, ale wulgarny gnom wpychany do miksera jest świetny :) Podobało mi się, jak aktywna była bohaterka, nie spodziewałem się aż takiego ładunku akcji. Zastanawia mnie tylko, czy papieros był dostosowany do wielkości gnoma, czy normalny?

Przeczytane! Zdecydowanie trafił do mnie humor. Lubię takie dość wulgarne żarciki :p. Szkoda tych testowanych gnomów. Pozdrawiam

Kto wie? >;

Hej, Sejkonik

 

Szorcik sympatyczny, lekki, wręcz frywolny. Z pewnością wyszedł Ci wstęp, bardzo dobrze nawiązałaś interakcję z czytelnikiem i zachęciłaś mnie do dalszej lektury. Koncepcja z mikserem przednia :)

 

Problem mam ze środkiem, pierwsze dwa-trzy zdania z pourywanymi wulgaryzmami były całkiem okej, ale niestety cały dialog z “gnomem” jest zbudowany w taki sposób (a, co za tym idzie 90% szorta), więc dość szybko poczułem znużenie konwencją. 

 

Życzę powodzenia w konkursie!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Nowa Fantastyka