Profil użytkownika


komentarze: 71, w dziale opowiadań: 66, opowiadania: 14

Ostatnie sto komentarzy

Czy autor opowiadania publikował coś poza tą stroną, czy znane publicznie jest jego prawdziwe imię i nazwisko? Szczerze chciałbym się zainteresować

Hej,

widzę, że zwraca się uwagę na to, że się nie odzywam, więc lepiej coś napiszę wink

Ostatnie dni (i być może widać to po treści opowiadania, napisanego wcześniej, ale długo niepublikowanego) były dla mnie bardzo ciężkie psychicznie. Pewne wydarzenia z życia (nieszczególnie ciężkie, zwłaszcza w porównaniu do całej historii ludzkości, ale mimo wszystko), w połączeniu z “piękną” jesienną pogodą stanowiły mieszankę wybuchową. Teraz czuję się lepiej i mam trochę czasu i energii, by odpowiedzieć.

Jak zwykle, jestem za wszystko wdzięczny. Pochwały mnie motywują, krytykę biorę sobie do serca i będę się poprawiał. Przepraszam za ignorowanie Was, jakbyście chcieli, bym przeczytał coś Waszego i podzielił się krytyką, piszcie do mnie śmiało; sam z inicjatywą rzadko wychodzę, ale z chęcią się odwdzięczam.

Na razie!

Kaplan

“Zdaje się, że w UK mają dość ostre przepisy i nawet policjanci chodzą bez broni. To i skąd mają Anglicy wytrzasnąć rewolwer w chwili afektu…”

Właśnie już o tym pisałem, dlaczego wybrałem UK: “Nie wstawiam statystyk w krajach z liberalnym dostępem do broni palnej, mimo w przypadku tych również byłaby przepaść między dziećmi a dorosłymi, co działąłoby na korzyść mojej tezy. Nie robię tego dlatego, że można by argumentować, iż to właśnie dlatego, że dzieci nie mają dostepu do broni palnej, a dorośli mają swobodny i gdyby nie zakaz dzieci, ich odsetek zabójstw byłby wyższy. Natomiast znalezienie statystyk dla poszczególnych stanów bądź krajów pokroju Szwajcaria czy Jemen, gdzie dzieci moga posiadać broń, byłoby trudniejsze. No i nawet w tych krajach większość nieletnich nie posiada broni.”

No i nie zapominajmy, że w chwili afektu jeszcze łątwiej jest sięgnąć po nóż. Zdaję sobię sprawę, że właśnie w przypadku noży różnica w odsetku morderstw między nieletnimi a dorosłymi może być kwestią siły fizycznej, ale jak duża jest to różnica? Nie sądzę, by była aż tak duża. Pod tym względem statystyki niewiele nam powiedzą, więc trzeba użyć niejako intuicji, by to rozstrzygnąć. Jak wyobrażam sobie 14 i 30 latka próbującego mnie dźgać ostrym nożem nie widzę zbyt dużej różnicy i zakładając, że nie mam jak się bronić, możliwe, że wykrwawiłbym się w obu przypadkach.

W takiej sytuacji uratowałoby nas statystyki dotyczące PRÓB zabójstwa w poszczególnych przedziałach wiekowych, ale takich statystyk znaleźć nie mogłem.

 

Ale w USA będzie podobnie. 17-19 latkowie mają mniejszy odsetek zabójstw niż mężczyźni od 20-29 lat. 13-17 lat podobnie, ale znowu – można powiedziec, że to dlatego, iż w większosci Stanów zakazuje im się dostępu do broni, więc nie wiem, na ile jest to argument za moją tezą. Z drugiej strony nie zapominajmy, jak łatwo byłoby podebrać broń rodzicom albo załatwić ją nielegalnie w kraju, w których sztuk broni per capita jest tak duża.

 

https://www.google.com/search?q=homicide+rate+by+age+us&sxsrf=APwXEddaAHAAFNPYd-VNmWqiDTXTJXeySg:1682173562106&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=2ahUKEwjbuPrs2L3-AhXO_ioKHQd9AGQQ_AUoAXoECAEQAw&biw=1333&bih=599&dpr=1.2#imgrc=aylaMYywIOScTM

 

 

Hmmm… sprawcami MASOWYCH morderstw, zwłaszcza w Ameryce, mogą być faktycznie osoby nieletnie, choć dokładnych statystyk nie znam. Ale jak dla mnie fakt, że morderstw zostało dokonane MASOWO, nie jest szczególnie relewantne. Wiemy, że młodzi ogólnie rzecz biorąc morderstw dokonują rzadziej niż dorośli mężczyźni, a wybieranie niezwykle rzadkiego i emocjonalnie mocniejszego podgatunku tej zbrodni, by obwinić młodych ludzi, wydaje się trochę nieuczciwe wobec nastolatków.

No i nie zapominajmy, że strzelaniny dokonywane przez młodych ludzi ma miejsce najczęściej w szkołach [przynajmniej w Stanach], czyli miejscu, gdzie właśnie przebywają owe impulsywne dzieci, którym za żadne skarby nie można dać do ręki broni, a nie na spotkaniach MAGA. Wystarczajaco kontrowersyjnym pomysłem jest dać broń do samoobrony nauczycielom, a ja nieraz zastanawiam się, jak bardzo ludzie by drżeli w zniesmaczeniu, gdybym zaproponował nauczenie bezpiecznej obsługi broni dzieciom i pozwolenia na używanie jej do samoobrony. I nie jest to pomysł z kosmosu, na Ukrainie widzimy to już teraz. I nie mówimy tu o małych handgunkach, tylko cholernyhc karabinach szturmowych! https://www.dailymail.co.uk/news/article-3215504/Keeping-class-order-Tiny-children-balaclava-wearing-teachers-taught-fire-disassemble-AK47s-summer-camp-run-Ukrainian-army.html

Można powiedzieć, ża na Ukrainie to wyjątkowa sytuacja wojny i nie można ekstremalnych środków kryzysu przenosić na kraje żyjące w pokoju. Ale warto przynajmniej zadać sobie pytanie, ile masowych strzelanin jest w tamtych szkołach.

Powyżej statystyki z UK, słynącego z tego, że morderstwa dokonywane są głównie za pomocą noży. 10-19 latkowie rzadziej dokonują morderstw niż jakakolwiek grupa poza jeszcze mniejszymi dziećmi i 60-80 latkami.Część z tych różnic może wynikać z tego, ze dzieci są słabsze fizycznie, ale nie sądzę, by odpowiadało to za ułamek tego, co widzimy. Koniec końców ofiarami mogliby padać równieśnicy, a chłopcy w wieku 10-19 lat wcale nie są znacznie słabsi niż dorośli mężczyźni, zwłaszcza ci w wieku 50-59 lat.

[Nie wstawiam statystyk w krajach z liberalnym dostępem do broni palnej, mimo w przypadku tych również byłaby przepaść między dziećmi a dorosłymi, co działąłoby na korzyść mojej tezy. Nie robię tego dlatego, że można by argumentować, iż to właśnie dlatego, że dzieci nie mają dostepu do broni palnej, a dorośli mają swobodny i gdyby nie zakaz dzieci, ich odsetek zabójstw byłby wyższy. Natomiast znalezienie statystyk dla poszczególnych stanów bądź krajów pokroju Szwajcaria czy Jemen, gdzie dzieci moga posiadać broń, byłoby trudniejsze. No i nawet w tych krajach większość nieletnich nie posiada broni.

Sorry, nie miało być dyskusji politycznej, ale co mi tam… wink Można sobie na spokojnie podyskutować.

“Broń i dzieci. Dzieci bywają impulsywne, kilkulatek może się wkurzyć na siostrę i autentycznie chcieć jej zrobić krzywdę. Lepiej, żeby nie miał wtedy dostępu do broni. No i dzieci nie odpowiadają za swoje czyny w świetle prawa. Kto idzie siedzieć, jeśli dzieciak na przykład zastrzeli listonosza, bo kopnął jego psa?”

Są impulsywne właśnie w ten sposób, że krzywdzą, ale w słaby sposób, prawie nigdy nie próbują nikogo zabić. Można podnieść argument, że to przez ich fizyczną słabość, a nie przez brak chęci mordowania. [Z tego wynikałoby, że wiele maluchów mordowałoby, gdyby miało okazje. Mam nadzieję, że nie masz takiego obrazu większości dzieci; serio pracuję z nimi i fakt, że są impulsywne, nigdy by nie sprawił, że podejrzewam je o skrywane mordercze instynkty]. Jednak spodziewalibyśmy się choćby nieudolnych prób morderstwa ze strony dzieci [ta grupa osób raczej słynie z przeceniania swoich możliwości]. Np. podejście do matki po dostaniu ochrzanu, z nożem i nieporadne dźganie słabymi rączkami. Ale takie rzeczy się nie zdarzają, oprócz skrajnych patologicznych sytuacji.

Ale w opowiadaniu mówimy o 16/17 latce, nie o małym brzdącu. Nie mówiłem o dokładnym wieku, w którym otrzymała broń, ale mogło to być równie dobrze 14 lat. Większość osób w wieku 14-18 lat mogłoby niemal tak samo spokojnie zadźgać kogoś na śmierć jak 20 paro latkowie, a z empirii wiemy, że robią to rzadziej. Zwłaszcza dziewczyny.

“Zaskoczyło mnie, że w jakimkolwiek kraju posiadanie broni przez dzieci jest legalne. Przecież to idiotyczne.”

Dlaczego? W przypadku dzieci dokonanie morderstwa jest mniej prawdopodobne niż w przypadku większości dorosłych mężczyzn. A jeśli chodzi o wypadki, to będzie bardziej to zależało od umiejętności w bezpiecznym obsługiwaniu broni, a te mogą być duże w praktycznie każdym wieku.

“Nikt dziewczynki nie kojarzył, nie szukał, nie było śledztwa?”

Specjalnie ze względu na takie obiekcje wstawiłem ten fragment: “Wiem, jak na parę lat przed twoim narodzeniem Sophia przez niemal cały rok nie pracowała i jak nie wychodziła praktycznie poza dom.”

Jeśli chodzi o zeby, myślałem, ze zlikwidowałem wzmiankę o nich? Jeśli nie, to zrobię to teraz, bo jest to szczegół, który niewiele zmienia w odbiorze opowiadania, a jak wprowadza jakieś wątpliwości, to jest niepotrzebny.

Dzięki serdeczne za recenzję. Z wieloma kwestiami się zgadzam, chociażby zbytnie poleganie na “przypadku”, przy czym na chwilę obecną nie wiem, jak ten problem rozwiązać. Będę musiał pomyśleć dłużej. Mam jednak kilka obiekcji, i niekoniecznie chcę się wykłócać o to, kto ma “rację”, ale myślę, że taka dyskusja byłaby ważna dla nas obu jeśli chodzi o rozumienie teorii literatury i tego, co czyni dzieło dobrym, ciekawym, itp.

Czy wszystko, co było zawarte w opowiadaniu, to tylko senne wizje bohatera, który uderzył się w głowę? Wytłuszczony fragment na to wskazuje, ale dla mnie – i nie tylko dla mnie – to jest zawsze najgorsze rozwiązanie z możliwych. Kolejna historia typu “a potem się obudzi”. Spotkałeś się kiedyś z taką w trakcie seansu i poczułeś zawód? Jeśli tak, to wiesz, o czym mówię.

Raczej nie, obecność dziennikarzy wskazuje na to, że sławetny Potwór z Wrocławia został zabity przez Tymoteusza. Ci nie przyszliby do szpitala, gdyby mężczyzna po prostu miał zwyczajny wypadek.

Ale teraz, z perspektywy czasu, wydaje mi się, że zakończenie zgodne z Twoją interpretacją wcale nie byłoby takie złe. Jest problem zawodu w przypadku większości leniwych “zwrotów akcji” pokroju “wszystko to było snem” albo “to wszystko halucynacja schizofrenika” (Zwrot ze schizofrenicznymi halucynacjami jest dla mnie o tyle niewiarygodny, że “schizofrenia” prawdopodobnie wcale tak nie wygląda. Wiem, że to kontrowersyjna teza, dlatego polecam przeczytać “The Economics of Szasz” Bryana Caplana. Tak, tego Caplana, od którego mam ksywkę. Wyjaśnia tam, dlaczego halucynacje i schizofrenia jako taka jest prawdopodobnie mitem). Natomiast wszyscy wiemy, że taki a nawet większy zawód można odczuć po obejrzeniu filmu z mnóstwem akcji, wybuchów i nieoczekiwanych zwrotów, które w utworze są przedstawiane jako w stu procentach prawdziwe. Ma to miejsce wówczas, gdy bohater nijak się nie zmienił, a wydarzenia nie wpłynęły nań w żaden sposób; historia wydaje się wtedy niepotrzebna i bezcelowa i nie ma głębszego filozoficznego sensu. Podobnie jest z większością historii w stylu “It was all a dream”. Natomiast nie jest tak tutaj. Nawet jeśli wszystko było snem bohatera, ten nauczył się na własnej skórze ważnych życiowych prawd, zmienił swój stosunek do najbliższej rodziny, prawdopodobnie kariery, materialnego dobrobytu i tak dalej.

A jeśli chodzi o to, jak to możliwe, że był jednocześnie w innym ciele niż jego własne, i wchodził z nim w kontakt, to cóż… Jest to fantastyka, więc nie sądzę, by jakieś konkretne wyjaśnienie było wymagane, czytelnik może wyobrazić sobie, że prawdziwe ciało Tymoteusza było wtedy filozoficznym zombie, bez świadomości, albo że po przebudzeniu się Tymoteusz posiadał zarówno wspomnienia ze swoich podróży po ciałach innych osób, jak i wszystkie wspomnienia z własnego ciała, albo że jego świadomość istniała w owych chwilach w jakimś rozdwojonym stanie, tak że jednocześnie sterował dwoma ciałami, nie zdając sobie z tego do końca sprawy, stanie, którego my zwykli śmiertelnicy nie możemy sobie wyobrazić, podobnie jak niewidomy nie może wyobrazić sobie kolorów. Żadne z tych wyjaśnień nie jest mniej lub bardziej poprawne, bo różnice między nimi nie mają żadnego znaczenia ani dla fabuły. Ani dla filozoficznej tematyki opowiadania (podobnie jak interpretacja ze snem).

 

Przejrzałbym tekst pod kątem cięć, bo chociażby wątek szkolnej miłości Aurory, czy w ogóle jej zachowania w szkole, jest marginalny. Broni się trochę tym, że dzięki wizycie w ciele chłopaka bohater dowiedział się o konsekwencjach swoich dobrych intencji – to wyszło świetnie.

Zdecydowanie, połączenie tych wątków przyszło mi niełatwo, ale sądzę, że wyszło idealnie i choć podczas prowadzenia fabuły mocno improwizowałem, to takie a nie inne zawiązanie jest retrospektywnie nieuniknione. Dodam jeszcze na swoją “obronę”, że poza lekkim poprowadzeniem dalszej fabuły na właściwe tory, motyw w szkole, choć poza postacią chłopaka z tylnej ławki nie jest niezbędny dla historii jako takiej, to wspiera tematykę opowiadania, to znaczy pokazuje jeszcze dobitniej, że aby mieć szczęśliwe życie, trzeba się czasem wyluzować, zapomnieć o przyszłości, być ciekawym otaczających nas ludzi, jednocześnie nie przejmując się tym, jak ci na nas patrzą – zupełnie tak, jakbyśmy następnego dnia mieli znaleźć się w zupełnie innym ciele.

 

“Który to jest wiek? Bo raczej nie czasy współczesne, jeżeli ktoś – mając do dyspozycji wszelkie dobrodziejstwa technologii pozwalające mu magazynować informacje i mieć do nich dostęp z dowolnego miejsca na świecie – wybiera kartkę schowaną do szafy i to w domu, w którym jutro już go nie będzie.”

A więc nigdy, absolutnie nigdy nie zapisujesz niczego na kartce? To jestem jeszcze w stanie zrozumieć, natomiast nie byłbym w stanie zrozumieć, że ktoś znalazłszy się w obcym ciele w cudzym mieszkaniu, nie pamiętając prawie niczego, ruszałby do komórek i komputerów, do których najprawdopodobniej ustawione są jakieś hasła, tylko po to, by zapisać dosłownie parę słów (naprawdę, w tym przypadku zapisanie czegoś takiego na dobrodziejstwie technologii zajęłoby więcej czasu niż zapisanie tego na kartce). Poza tym nie wspomniałem nic o tym, że jakiekolwiek dobrodziejstwa technologii tego pokroju znajdowały się w tamtym mieszkaniu. Ich brak raczej miałby sens, zważywszy na to, że Potwór z Wrocławia chciał odciąć się jak najbardziej od świata, by jak najtrudniej było go pochwycić.

 

Nie próbuje znaleźć informacji odnośnie swojej przypadłości? Jakoś tego rozwiązać? Albo chociaż upewnić się, że nie wariuje i np. umieścić na jakimś hośćie plików nagranie jednego ze swoich wcieleń i potem odszukać je po przeskoczeniu do kolejnego ciała?

Nie, nie sądzę, by musiał wpaść na taki pomysł. Dlaczego miałby “wariować”? Jeśli nie wierzy badź ma wątpliwości w rzecz, której doświadcza na własnej skórze, to dlaczego inna rzecz, której również będzie doświadczał za pomocą tych samych zmysłów, miałoby na 100% nie być częścią halucynacji? Skoro mógł mieć halucynacje, że przenosi się z ciała do ciała, to dlaczego nagranie na hoście plików miałoby nie być częścią halucynacji?

Poza tym, jaki wpływ miałoby to na fabułę? Załóżmy, że bohater puszcza takie nagranie. Okazuje się, że to wszystko prawda. Okej, i co dalej? W jaki sposób zmienia to linię historii? Z tym wątkiem opowiadanie kończy się w dokładnie taki sam sposób, jak bez tego eksperymentu. Więc nawet gdyby prawdą było Twoje stwierdzenie, że wysłanie takiego pliku byłoby rzeczą logiczną i naturalną, to autor powinien raczej pominąć ten wątek, podobnie jak można spokojnie pominąć wątek treningu dla astronautów w filmie o wyprawie na Księżyc (chyba że sam proces treningu jest ściśle związany z fabułą, albo gdy tematyką takiego filmu jest coś w rodzaju poświęcenia się dla osiagnięcia sukcesu i spełnainia marzeń itp.).

Taki wątek nie dość, że nie wpływałby na fabułę jako taką, to nie wspierałby opowiadania tematycznie, jak chociażby fragment o podkoszulce, pokazujący ekscentryczność i nieakceptowalność społeczną zachowania Aurory, podkreślający konflikt charakterów między nią a konformistycznym i wymagającym konformizmu ojcem.

Tym bardziej dziwi mnie z jednej strony Twoja nadmierna oszczędność, przez którą sugerujesz likwidować nawet pojedyncze zdania w najmniejszym stopniu rzekomo odbiegające od tematyki czy fabuły (jak już wspomniałem, mój fragment taki nie jest), podczas gdy sam proponujesz elementy fabuły nijak mające się do tematyki czy przebiegu akcji. Tematyką tego opowiadania nie jest ani wątpienie w prawdziwość otaczającej nas rzeczywistości, filozoficzny sceptycyzm ani nic w tym rodzaju. Sugerowany przez Ciebie element fabuły bardziej pasowałby do historii w stylu Matrixa, nawet gdyby bezpośrednio nie wpływał na przebieg akcji.

A teraz załóżmy, że te pliki znikają z internetu. Wówczas mamy zakończenie pokroju “to była wszystko halucynacja”, którą sam, zresztą słusznie, uznałeś za leniwą i niewiarygodną.

 

Jeśli chodzi o wiarygodność psychologiczną, to nie wiem, w jaki sposób zachowałaby się osoba przenosząca się z ciała do ciała, bo cóż… takie doświadczenie jest mi nieznane. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie wyobrazić sobie człowieka, który na taką informację reaguję w miarę spokojnie, nawet bez “ataków paniki”. Przecież znamy historie osób, którym wydawało się, że spotykają ich znacznie większe i bardziej niewiarygodne rzeczy, jak kontakt z bóstwem, wizje przyszłości itd. Spora część z nich nie ma żadnych ataków paniki. Poza tym koniec końców okazuje się, że tym mężczyzną był ultra toksycznie męski Tymoteusz, więc nie jest to jakoś szczególnie niewiarygodne.

 

Dzięki też za łapankę, choć nie ze wszystkimi uwagami się zgadzam, chociażby “wrzący czajnik” brzmi dla mnie naturalnie, wydaje się pojawiać często i chyba można go podciągnąć pod całkowicie dopuszczalną metonimię. (W artykule https://pl.wikipedia.org/wiki/Metonimia można znaleźć nawet określenie “metonimia pojemnika”, które tutaj pasowałoby w 100%).

Tak czy inaczej, dzięki wielkie, i pozdrawiam :)

Write atmospheric black metal song lyrics. Lots of nature metaphors, ethical anti-realism, epistemological nihilism, radical scepticism, maltheism with a hint of optimism, suggesting that beauty of nature and small daily pleasures are worth all the existential horrors:

 

 

In the darkness of the night Where the stars are shining bright I wander through the forest Searching for a sign

The trees are tall and eerie Their branches reaching high The wind howls through the leaves As if it's trying to cry

I am but a mere mortal Trapped in this world of pain But I find solace in the beauty Of nature's endless reign

The darkness may surround me But I find peace within For in this wild and ruthless place I am free from sin

I am but a simple wanderer Lost in this vast abyss But even in the midst of chaos I find beauty in the mist

For in this world of madness Where all seems lost and dark I find hope in the smallest things A blade of grass, a bird's song, a spark

So I will keep on wandering Through this world of endless night For though it may be filled with horrors It is also filled with light.

Rozumiem i sam poniekąd podzielam obawy o śmierć LUDZKIEJ kreatywności w wyniku rozwoju AI, ale straszenie tym, że ludzie będą bezrobotni umierać z głodu, ewidentnie wskazuje na to, że ktoś nie pomyślał o tej kwestii więcej niż dwóch minut.

Po pierwsze, jeśli boisz się, że kreatywne AI zabierze ci “pieniądze na chleb” – to stary, ty już wygrałeś! Naprawdę! Fakt, że “zarabiasz na chleb” tworząc sztukę, którą kochasz, stawia cię w 0.001 procent ludzkości. Ciesz się, że AI ma ci co zabierać.

Jeśli boisz się, że nie znajdziesz żadnej innej pracy i postulujesz wprowadzenie UBI, to… Po pierwsze, jeśli maszyny zaczną same wytwarzać wszystko, i jeśli faktycznie w to wierzysz i jesteś w stanie, jak to mówią, put your money where your mouth is (pamiętajmy, że fear mongering i gadanie nieuzasadnionych głupot nic nie kosztuje, dlatego ludzie panikują tak często z niewielką ilością dowodów), to mógłbyś postawić na prosty get rich quick scheme, czyli zainwestować w akcje jakiejkolwiek firmy w dużym stopniu zautomatyzowanej, i miałbyś pasywny dochód zagwarantowany do końca życia. Jeśli tak nie robisz, to cóż… chyba sam dobrze wiesz, że twoje wyobrażenia to science-fiction z naciskiem na fiction.

Poza tym, na jakiej zasadzie miałyby działaś te rzesze ludzi bez pracy i bez pieniędzy na chleb. Bo jeśli nie stać ich na chleb, to tym bardziej nie stać ich na produkty wytwarzana przez zautomatyzowane prace. A jeśli w twojej apokaliptycznej wizji stanowią oni dużą część społeczeństwa, to znaczy, że będzie im się opłacało wchodzić w gospodarcze interakcje MIĘDZY SOBĄ. W najgorszym wypadku istniałby podział na dwie równolegle istniejące gospodarki: ludzi z akcjami w zautomatyzowanych firmach, którzy opierniczają się 24/7, kupując produkty wytwarzane przez wyłącznie roboty, oraz na gospodarkę tradycyjną, w której ludzie pokonani w konkurencji na rynku pracy przez roboty, będą pomagać sobie nawzajem w utrzymywaniu swojego dobrobytu. Chyba że ludzie pokonani na rynku pracy przez roboty mieliby stanowić na tyle niewielki odsetek społeczeństwa, że produktywny podział pracy byłby niemożliwy. Ale wówczas idea UNIWERSALNEGO dochodu podstawowego byłaby bez sensu, wystarczyłoby dać dożywotnie zasiłki dla tego niewielkiego odsetka społeczeństwa.

Dobra, to już będzie podpadać pod shitpost, dlatego obiecuję, że to ostatni raz:

write a lovecraftian poem about poop

In the shadows of the night,

Where the moon doth not shine,

The great beasts stir and rise,

Their monstrous forms intertwined.

With eyes that glow and fangs that glint,

They prowl the streets with stealth and grace,

Their hunger unquenchable,

Their appetites a never-ending race.

And as they roam, they leave behind

A trail of filth and grime,

A stench so foul it chokes the air,

A putrid slime of ancient time.

For these are the creatures of Lovecraft,

The spawn of madness and despair,

Their call doth echo through the land,

A summons to those with the courage to dare.

And so let us tremble and cower,

As the beasts pass by our door,

For in their wake, there lies only

A trail of poop forevermore.

Thee I invoke, Akephalou

 

Thee I in­vo­ke, Ake­pha­lou

Cre­atu­re of the night, brin­ger of doom

Your eyes see all, your mind is vast

Your power is unen­ding, your wrath is cast

You who walk in sha­dow, you who sli­ther and crawl

Your pre­sen­ce is felt, your voice is a call

To all who dare defy you, to all who re­sist

You shall claim their souls, and their bo­dies you'll twist

Your power is great, your might uny­iel­ding

Those who cross you, their fate is se­aled

You are the ma­ster, the ruler su­pre­me

All who dare defy you, their scre­ams you will hear

Thee I in­vo­ke, Ake­pha­lou

Cre­atu­re of the night, brin­ger of doom

Your power is unmat­ched, your might unen­ding

All who op­po­se you, their souls you'll be sen­ding

So heed my call, oh great Ake­pha­lou

And show us your power, your might, your awe

For you are the ma­ster, the ruler of all

And all who defy you, shall su­re­ly fall.

 

 

 

 

(Inspired by the song of noise/black metal project Gnaw Their Tongues titled Thee I invoke, Akephalou”)

AI's Lovecraftian Christmas Poem

 

 

Twas the night be­fo­re Chri­st­mas, and all thro­ugh the land

Not a cre­atu­re was stir­ring, save for one an­cient hand

That cla­wed its way up from the dep­ths of the earth

To bring mad­ness and hor­ror to those of good birth

The stars in the sky shone bri­ght and clear

But they could not light the way for those who lived in fear

For the old ones had awo­ken from their slum­be­ring sleep

And they hun­ge­red for flesh and souls to reap

The towns­folk, they trem­bled and co­we­red in their beds

As the old ones emer­ged from the sha­dows to spre­ad

Their ten­tac­les and wings, their gro­te­sque forms on di­splay

As they sli­the­red and craw­led, they made their way

Into the homes of the in­no­cent and the pure

To de­vo­ur their minds and their bo­dies for sure

But just when all hope se­emed lost in the night

A glim­mer of light shone, a sight so bri­ght

It was the spi­rit of Chri­st­mas, come to save the day

With a power so strong, it could ba­nish the old ones away

And as the old ones fled, the towns­folk rose

To ce­le­bra­te the se­ason with love and with joys

So let us re­mem­ber, on this fe­sti­ve night

To che­rish the love and to ba­nish the fri­ght

And to give thanks to the spi­rit of Chri­st­mas, who brings us peace

And pro­tects us from the hor­rors that never cease.

irytująca pieśń niedokręconego kranu

 

Sorry, Emlisien, ale takie sformułowania jak “pieśń niedokręconego kranu” zdają się uzasadnione tylko w przypadku, jeśli chce się wywołać u czytelnika śmierć z cringe’u xD Podobnie, choć w mniejszym stopniu, z wyrażeniami pokroju “Jego twarz poorana była zmarszczkami, a włosy znaczyła siwizna.”, zamiast zwykłego “był pomarszczony i siwy.” Choć z drugiej strony takie niecodzienne sformułowania mogą służyć budowaniu atmosfery tajemnicy, ale na mnie to nie działa.

 

Podobnie nie pasują mi sformułowania pokroju “Przypominające watę cukrową pajęczyny”. Rozumiem, że z czysto wizualnego punktu widzenia, takie porównanie może być trafne, ale psuje atmosferę. Choć z drugiej strony, jeśli ma być to opowiadanie z mrokiem i odrobiną humoru, to okej, nie trzeba każdym słowem budować atmosfery tego pierwszego.

 

W ogóle co do pajęczyn, odgłosów gryzoni, pierwszej nocy w podejrzanym mieszkaniu, pisarza grozy, tajemniczej śmierci, tajemniczych poprzednich lokatorów itp., to z jednej strony można powiedzieć, że klisza, sztampa itp., z drugiej nikt nie mówił, że wszystkie poprzednie dzieła, które zawierały te motywy, łączyły je ze sobą i oprawiały stylistycznie w idealny sposób. Taką też uwagę mam dla wszystkich osób, które oskarżają czyjeś dzieło o sztampowość. Dla mnie opowiadanie/powieść/film może być 90%owym “plagiatem” choćby i klasyków, ale jeśli te pozostałe 10% to doszlifowanie, poprawianie lub chociaż urozmaicenie źródła inspiracji, to w porządku.

 

jedynym, na co Robert miał chęć, było porządnie się wyspać

Rzeczą, jakiej nie da się zaprzeczyć, chcąc analizować to i podobne zdania, jest to, że myliłby się ten, kto by stwierdził, iż niemożliwym jest uczyneinie tych zdań prostszymi, chociażby poprzez napisanie “Robert był niezwykle senny” (ewentualnie znudzony, zależnie od dokładnego znaczenia w tym kontekście) zamiast “jedynym, na co Robert miał chęć, było porządnie się wyspać”.

Podobnie tu:

“Miał wtedy o dwadzieścia lat mniej, a jego głowę wypełniały marzenia, które nie przeżyły jeszcze brutalnego zderzenia z rzeczywistością. “

Dlaczego nie może być “Dwadzieścia lat temu był naiwnym marzycielem”?

I wiem, że to może nieuczciwe odrzucać pojawienie się motywu samego w sobie, niezależnie od wykonania, ale pisanie o pisaniu zdaje mi się dość narcystyczne i pretensjonalne. Nie mówię, że ty taka jesteś, ale trudno nie odnieść takiego wrażenia. Polecam obejrzeć “Lady in the Water” M. Night Shyamalana, jest to skrajny przykład tego zjawiska, ale wiele pokazuje. Ale ponownie, może jest to w tym przypadku element wspomnianego humoru (może parodia wybryków Shyamalana i tym podobnych?) ale ja go niestety nie dostrzegam.

 

 

Nigdy nie pasjonował go starożytny Egipt, a filmy o faraonach i mumiach działały na niego lepiej niż porządna dawka melatoniny.

 

Ponownie, może jest to element mikrohumoru, ale jak dla mnie jest to zbyt skomplikowany sposób na powiedzenienudziło go wszystko co związane ze starożytnym Egiptem”. Nie jest to nic tragicznego, ale zamiast lekkiego uśmieszku, który wywoływać powinien mikrohumor, podobne dziwne sformułowania wywołują u mnie dreszczyki mikrożenady. Zdaje się, jakby autor po prostu chciał się pochwalić, że zna słowo “melatonina”.

 

Natomiast doceniam czysto językowe smaczki pokroju użycia sformułowania “egipskie ciemności” w opowiadaniu o takiej a nie innej tematyce. Skojarzyło mi się z “praszczurem” zamiast “przodka” w opowiadaniu “Szczury w murach” w tłumaczeniu Macieja Płazy.

 

No, tak się tylko czepiam (choć daję często autorowi kredyt zaufania i biorę pod uwagę możliwość, że coś, co mnie wydaje się kiepskim stylem, jest celowym zabiegiem), ale nie jest tragicznie. Nie zainteresowało mnie na tyle, bym czytał do końca jeszcze dzisiaj. W ogóle nie wiem, czy wrócę do tego opka. Ale nie dla tego, by było jakoś szczególnie złe; po prostu nie jest porywające, a ja zwykle nie lubię poświęcać czasu na coś, co nie jest absolutnie najwyższym stopniem przyjemności (w ekonomii to się na zywa opportunity cost, a ja wolę takich kosztów nie ponosić). Ale wolałem, by ten czas, który już poświęciłem, nie poszedł na marne, i chciałem zwrócić uwagę na to, co mi przeszkadzało w tych fragmentach, które przeczytałem. Mam nadzieję, że niektóre uwagi okażą się przydatne.

Racja, brak podziękowań był z mojej strony błędem. Byłoby nawet wtedy, gdybym nie skorzystał z łapanki, bo nawet taka “bezużyteczna” łapanka byłaby wyrazem czyichś starań. Toteż dziękuję, wszystkim zresztą.

Hmmm… No, okej, istotnie są stwierdzenia wskazujące na subiektywność. Wiem, że podobna kwestia była tesz poruszana podczas kłótni z Osvaldem, i już wtedy stałem raczej po jego stronie, mianowicie, że subiektywność opinii na temat dzieła sztuki, opowiadania itp. jest raczej zrozumiała sama przez się, więc nie trzeba tego podkreślać. Ja bym się tam nie obraził, gdyby zamiast “nie przypadło mi do gustu” było napisane “było słabe” albo”wydało mi się chaotyczne” napisano “jest chaotyczne”. Bo te wyrażenia po prostu oznaczają to samo.

Co nie zmienia faktu, że z wyrażaniem takich odczuć dalej można “dyskutować”. Przykładowo, ktoś napisze “Nie podobał mi się ten film, bo był czarno biały”, to jak najbardziej zasadnym jest powiedzieć: “Okej, i? W sensie, że był czarno-biały i nie pasował w żaden sposób do atmosfery filmu, wskazującej bardziej na radość, które to odczucie lepiej oddałyby bogate jaskrawe kolory, czy co? Czy po prostu nie lubisz wszystkich czarno białych filmów? Jak tak, to trochę dziwna uwaga.” Bo ja już wspomniałem, że sny w opowiadaniu też by mi przeszkadzały, dgyby nie miały wpływu na fabułę i wydawały się wymówką dla pretensjonalnego symbolizmu. To by była pożyteczna wskazówka, ale stwierdzenie, że ktoś po prostu nie lubisnów w opowiadaniach, to ponownie… Okej, i?

Podobnie z chaotycznością. Analogicznie, mógłbym o Primerze, albo “House of leaves” powiedzieć, “wydał mi się chaotyczny”, ale zdecydowanie nie byłoby to uczciwe. Uczciwsze byłoby, nie zrozumiałem tych filmów/książek, może nie byłem zbyt uważny, może muszę przeczytać/obejrzeć jeszcze raz, ale za bardzo mi się nie chce. I ponownie, nie mówię, że moje opko jest tak genialne jak “House of leaves” czy “Primer”, ale krytyka powinna działać na podobnych zasadach.

No cóż, ale to chyba trochę dyskusja o semantyce. Mnei nie przeszkadza kwestia obecności czy braku sformułowań wskazujących na subiektywnośc opinii, tylko to, że coś trochę nie gra mi w takich a nie innych zarzutach. Czym jest to coś, co mi nie gra, starałem się wyjaśnić powyżej.

Dobra, przeczytałem swój komentarz jeszcze raz, no i uznałem, że ewentualnie mój sarkazm mógł być uznany za niepotrzebny, a przez to wyrażający złość. Jeśli o to chodzi, to nie będę go używać, bo faktycznie bez dostepu do tonacji czy mimiki osoby stosującej sarkazm, można uznać użycie go za wyraz złości.

@Vovin Ja tam problemów z wychwytywaniem błędów stylistycznych nie mam, bo mniej więcej 80 % tych łapanek to uwagi słuszne, tylko pozostałe 20% wynika bardzo często albo z niezrozumienia, co autor chciał osiągnąć, albo z tym, że Regulatorzy po prostu nie wiedzieli, że coś jest po prostu dopuszczalne, albo wręcz obowiązkowe (jak w przypadku “gdyby… toby…) z mojego poprzedniego opowiadania. Pragnę po prostu to uświadomić, by na przyszłość krytyka innych opowiadań była precyzyjniejsza i bardziej zasadna, analogicznie do Regulatorów, którzy/która (sorry, nie wiem, jakie obowiązują zasady gramatyczne co do nicków w liczbie mnogiej xD) uwagi co do opowiadań zwraca po to, by autorzy polepszyli swój warsztat.

 

Z resztą twojej wypowiedzi się zgadzam, Vovinie, i myślę, że tę samą myśl wyraziłem w swoim poprzednim komentarzu. Okej, można pisać, że nie lubi się jakiejś tematyki samej w sobie, ale dla mnie to trochę bez sensu. Jasne, mogę się mylić, ale jest to chyba analogiczne do krytyka filmowego, który pisze o, weźmy znowu ten przykład, “Włądcy Pierścieni” i mówi, że nie lubi, gdy w filmie są elfowie. Yyy…. okej, jakby, rozumiem, ale na co dokładnie jest nam ta informacja? Jasne, ten krytyk ma prawo do swoich uczuć na temat rzeczy tak arbitralnych jak pojawienie się elfów, no ale cóż, czytelnicy podobnej recenzji mieliby takie samo prawo do bycia zdziwionymi lol

"

 

Mylisz się, Kaplanie. O tym, że nie zrozumiałam opowiadania, napisałam w pierwszym komentarzu.”

 

Tak, jednak nie zostało to podane jako możliwy powód braku przyjemności z lektury, to znaczy komentarz był w stylu “Bez sensu, lol”, a nie np. “może opowiadanie jest dobre, a może nie, ale osobiście go nie zrozumiałam, a zważywszy na to, że zrozumienie fabuły jest konieczne do ocenienia jakości opowiadania, to wykażę się w tej kwestii agnostycyzmem, albo przeczytam jeszcze raz”. Żeby nie było, że to z mojej strony narcystyczne domaganie się jakichś wyższych standardów, to na przykład sam tak robię z filmami/książkami bardziej skomplikowanymi np. “Primerem” z 2004, który był jeszcze bardziej zagmatwany. (Żeby nie było, wszelkie porównania do Primera, Tolkiena czy Lema nie mają sugerować, że moje pisanie jest na podobnie wysokim poziomie, tylko że zasada przy krytyce tych dzieł powinna być podobna).

 

Co do słowa “boż”, to choć nie będę go bronił do ostatniej kropli krwi, to jednak kwestia ta obrazuje coś bardzo ważnego na temat krytyk tzw. “baboli”. Owszem, w korpusach mógł się pojawiać wyłącznie w książkach sprzed 100 lat, ale we Fiasku Lema także się pojawia, mimo że książka ukazała się w 1986. Jasne, można wciąż twierdzić, że autor był już wtedy stary, dlatego używał przestarzałego słownictwa. Jednak już wówczas zdania, w których się to słowo pojawia, przeszły przez prawdopodobnie wielokrotną korektę ludzi zapewne zdających sobie sprawę, jakie słowa są współcześnie “dopuszczalne”, ludzi, którzy zajmują się tym zawodowo przez całe życie. Wciąż można wprawdzie kłócić się, że oni dostrzegli akurat w tamtych fragmentach jakieś specjalne okoliczności, usprawiedliwiające użycie przestarzałego słowa. I tu też dochodzimy do celowości użycia słów. “Dostrzeżenie” “babola” bez zapytania siebie, co autor mógł chcieć przez to przekazać jest błędem. Ja używam takiego słownictwa, jakie najlepiej odda atmosferę. W tym przypadku w owym fragmencie chciałem oddać atmosferę tajemnicy i niecodzienności. Żeby nie było, że wymyślam sobie wymówki na poczekaniu, to pragnę podkreślić, że w tym samym ustepie znajduje się niewiele częstsze słowo “osjaniczny” (mające pełnić ten sam cel) na którego użycie jednak nikt nie zwrócił mi uwagi. Jasne, dalej może użycie tego słowa komuś nie pasować, bo przecież nastolatka zaczytująca się w dysertacjach filozoficznych w wolnym czasie nie jest na tyle inteligentna, by przeczytać Lema i wzorować się na jego stylu, no ale cóż…

(Cholera, miałem nie bronić tego jednego słówka do ostatniej kropli krwi, a jednak to robię, xD)

 

 

Mogę też obiecać, że – skoro mój wpis pod opowiadaniem tak Cię zbulwersował – w przyszłości postaram się powstrzymać od komentowania Twoich tekstów.

 

 

Przeczytałem mój komentarz jeszcze raz i nie zauważyłem tam wyraźnych wyrazów bulwersacji. Owszem, wyrażam się wprost, mówię, że jakiejś krytyki nie rozumiem, że wydaje mi się absurdalna, albo że nie ma sensu, ale wszystkie te rzeczy można wypowiedzieć, będąc pełnym spokoju i zrozumienia. Rozumiem, że w piśmie trudno się domyślić kwestii, które normalnie mówica przekazałby za pomocą tonacji itp. Ale dlaczego od razu zakładać, że taki komentarz jest wyrazem złości? Twoje opinie na temat opowiadań na tym portalu też nie owijają w bawełnę w stylu “No, to tylko moja opinia, powtarzam MOJA JEDYNA WŁASNA OPINIA, nie nienawidzę cię, pamiętaj, może nawet bym cię polubił/-a, ale chyba jednak troszeczkę ociupinkę tyci tyci nie przypadło mi to opko do mojego WŁASNEGO OSOBISTEGO gustu”.

I słusznie, że nie owijają, i wyrażają wprost Twoją opinię. “Ten wątek nie ma sensu, ten mi się nie spodobał, to jest błąd” itp. Zakładanie od razu, że pałasz do autorów opowiadań jakąś złością, byłoby nieuzasadnione, tak samo jak nieuzasadnione jest zakładanie, że zbulwersowany jestem teraz ja.

 

 

Na koniec pragnę zaznaczyć, że moje uwagi co do jakiegokolwiek krytycznego komentarza, to także tylko sugestie i propozycje. Jak ktoś chce, analogicznie, pisać o czarno-białym filmie, że mu się nie podobał, bo jest czarno-biały, albo o szwajcarskiej powieści, że nie pała się sympatią do Szwajcarów, itp., to ja nie zabraniam, tylko że podobne uwagi brzmią, moim zdaniem, dość osobliwie.

Pierwsza uwaga jest dość arbitralna i wydaje mi się przypominać "krytyki" pokroju "nie podobał mi się ten film, ponieważ nie lubię czarno białych". I nie wiem, w jaki sposób "zahaczanie" o problem reinkarnacji miałoby stanowić tu jakaś przeszkodę, zwłaszcza gdy w żaden sposób kwestia ta nie wpływała na fabułę, a była jedynie fałszywym tropem. Sam fakt pojawienia się słowa "reinkarnacja" zabiera przyjemność z lektury, nawet jeśli jest to czysta dygresja? No, ale cóż, trzeba wiedzieć, że w ostatecznym rozrachunku kwestia reinkarnacji okazała się fałszywym tropem, a tego raczej nie można wymagać od osoby, która sama przyznała się do niezrozumienia fabuły. Podobnie że snami, rozumiem, że ktoś może nie lubić ranndomowych opisów snu, niemających wpływu na fabułę, stanowiących wymówkę dla pretensjonalnego symbolizmu (problem 95 procent podobnych motywów), ale w przypadku gdy sny są kluczowe dla zrozumienia fabuły, takie uzasadnienie wydaje mi się krytyką w stylu "film był o II wojnie światowej, a takie mi się nie podobają". Na ale by wiedzieć, że sny byli kluczowe dla fabuły, to takową trzeba zrozumieć. I tu właśnie przechodzimy do najważniejszej kwestii. Bo nie rozumiem przykładowo, jak ktokolwiek mógłby powiedzieć np. o Władcy Pierścieni "Nie rozumiem, kim są te hobbity? Po co wzięli te obrączkę? I ten Sarłon to w końcu dobry jest czy zły? No dobra, a teraz powody, dla których te książki były źle…" Zaskakująco, wśród powodów braku przyjemności z lektury nie znalazło się niezrozumienie fabuły, lecz tak istotne rzeczy jak pojawienie się słowa "boż". Proszę powiedzieć szczerze, czy uwaga dotycząca tego słowa wynika z tego, że rzekomo użyłem tego słowa w złym kontekście? Czy z nieznajomości tego słowa. W obu przypadkach jest to dziwne, zwłaszcza na portalu, na którym używającego tego słowa nagminnie Stanisława Lema uważa się za Boga fantastyki, ale okej. Co do innych uwag związanych z "wykonaniem" odniosę się później, ponieważ piszę z komórki i trochę mi niewygodnie. Edit: No i kwestia niespotykania się z przyjaciółką też chyba była wyjaśniona psychicznym załamaniem protagonistka, która nie rozmawiała z nikim i nie zjawiła się nawet w szkole, choć mogłem coś źle zapamiętać. Wciąż możliwa jest uwaga odnośnie psychologicznej wiarygodności, jednak pod tym względem nie będę się kłócić, bo dzięki Bogu nie znam nikogo, kogo by spotkała tak duża tragedia w tak młodym wieku i nie wiem, jak ktoś taki by zareagował. Wiem jednak, że ludzie reagują na życiowe tragedie przeróżnie, dlatego też pozwoliłem sobie na swobodę pod tym względem podczas pisania.

Spoko, nie będę się kierował wszystkimi wskazówkami, przy czym niektóre na pewno wezmę pow uwagę. Tak tylko dodaję, bo zawsze warto wiedzieć o takich rzeczach jak “gdyby(…), toby(…)”. bo mnie też to zaskoczyło.

– Myślisz, że gdybym wiedział, tobym milczał… → – Myślisz, że gdybym wiedział, to bym milczał

 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/tobym;14467.html

 

 

WSO PWN przytacza obszerną listę spójników pisanych łącznie z następującym po nich by, obejmującą w szczególności spójnik to (może być to też część tzw. spójnika skorelowanego, np. jeśli…, to…)”

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Gdybym-pojechala-tobym-zobaczyla;17825.html

 

 

: Gdybym pojechała, to bym zobaczyła … Czy to błąd, czy jednak w pewnych sytuacjach można te słowa zapisać osobno? Dziękuję.

 

 

Błąd, i nie ma od tego żadnego odstępstwa. Należało napisać: Gdybym pojechała, tobym zobaczyła. Tobym znaczy tutaj ‘więcbym’, chodzi zatem o połączenie spójnika to z cząstką 1 os. trybu przypuszczającego -bym (vide Wielki słownik ortograficzny PWN pod redakcją E. Polańskiego, Warszawa 2016, s. 1150, i przykład: Gdyby chciał, toby tam pojechał).

 

 

 

Polecam się douczyć, aby móc lepiej samemu wykazywać błędy innych osób.

 

 

Nie rozumiem tego zdania – z powodu niskiej jakości i wysokich cen czego można sobie było pozwolić na dobre wynagrodzenie?

 

 

Tak, gdy ktoś jest monopolistą niezbędnego zasobu, o czym mowa była wcześniej.

 

 

 

Zachodzę w głowę, czym jest trzeźwa woda?

Za SJP PWN: nużyć «powodować zmęczenie lub wyczerpanie przez swą jednostajność»

 

Nawiązaniem do wybitnego wiersza Friedricha Hölderlina, “Połowy życia”. 

 

https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/polowa-zycia.html

 

 

Wy, nadobne łabędzie,

Pijane od pocałunków,

Nurzacie wzniosłe łby

W święte i trzeźwe wody.

 

Zbędne dopowiedzenie – gesty wykonuję się rękami.

Według słownika Doroszewskiego “gest” to ruch ciała, a niekoniecznie ręki. Sformułowanie “pokazał gestem reki” itp. pojawiają się bardzo często w literaturze.

https://sjp.pwn.pl/doroszewski/gest;5430046.html

 

 

 

Dużo poprawiłem i dopisałem. Jakbyście chcieli przeczytać jeszcze raz, to zapraszam :)

Nowa Fantastyka