Profil użytkownika


komentarze: 50, w dziale opowiadań: 26, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

@regulatorzy, @Asylum, dzięki za uwagi – cześć zmian wprowadziłem. 

Z liczebnikami mam problem. Zero przecinek siedem? Zero siedem? Zero, siedem ;) Pierwsze dwie opcje wprowadziłem przy szkicach i wyglądały mi słabo.

 

@Asylum – żeby był zimny prysznic, to trzeba mieć rozgrzane oczekiwania. To moje pierwsze opowiadanie w życiu (kartek z kalendarza Arystokratów nie liczę), więc nie mam takich.

Tak, to się dzieje jutro i za cztery lata. I to mnie przeraża najbardziej, że jest takie bliskie i realne. Za cztery lata może powstać rozwiązanie, który może sterować twoimi neuroprzekaźnikami, powodując, że rzucasz wszelkie nałogi i złe przyzwyczajenia, piszesz (o ile piszesz i to twój cel) 40k zzs, odczuwając wielkie zadowolenie z każdego kolejnego znaku i fizyczną rozpacz, gdy celu nie zrealizujesz.

IMO nie trzeba wielkiej fantastyki czy futurystyki na 500 lat, żeby poczuć i zacząć się zastanawiać nad nowym społeczeństwem, nową etyką, nowym człowiekiem.

A do tego starałem się dołożyć i realistyczną ścieżkę tworzenia i nierozwiązywalne moralnie dylematy, które prowadzą do tego, że staniemy się wszyscy pacynkami. Jakbyś była Robertem, to czy sterowałabyś ludźmi nieco bardziej niż oni chcą w stronę ekologii (czy jakichkolwiek innych wartości jaki uznajesz za wyższe – np. braku agresji)?

Także tego – może to zrobiłem niewprawnie, może za szybko (pierwotnie to było 1500 zzs i zacząłem ciąć żeby się zmieścić w tej ścieżce i posłuchać uwag), może z papierowymi bohaterami, ale fantastycznego, trudnego i ciekawego świata proszę mi nie odmawiać ;)

Poprawiam. Choć zakładałem, że to może być wyjątek, w związku z prezentacją w tle.

Z tą regułą mam największy problem. Przez ostatnie 15 lat pisałem tylko maile w korpo :)

Trochę się pogubiłem w opisach. Tworzą klimat, tylko nie do końca wiem jaki :) Raz na jakiś czas przydałoby się coś bardziej namacalnego, żeby się można było przytrzymać.

Choć to zapewne kwestia moich preferencji 

Niewiele więcej potrafię napisać, poza tym, że mi się podobało :)

Tak mnie zaskoczyła jakość i liczba komentarzy do moich fragmentów Arystokratów, że postanowiłem poprosić o jeszcze. Tym razem samodzielnym opowiadaniem. Może się czegoś przydatnego nauczę do Arystokratów. 

Przy moich pierwszych opowiadaniach dostałem wiele uwag, żeby liczby zapisywać słownie. Przyjąłem.

Ale mam pytanie o wyjątki.

Np numer telefonu (chcę go podać żeby podkreślić fotograficzną pamięć bohatera).

Albo godzina odczytana z zegara 12:47.

Też słownie?

Dzięki za opinię i uwagi.

Liczbę powtórzeń zmniejszę, ale nie wyeliminuję. Raz na jakiś czas mi pasują.

Ten płaszcz właśnie ma być trudny do założenia – pokazuje, że mu zależy na trzymaniu dokumentów przy sobie. A potem, przez niepełne założenie ma mu zaczepić o klamkę.

Italiki – to ma być oznaczenie języka w oryginale. Wymyśliłem sobie, że przekleństwa i niektóre powszechnie znane związki frazeologiczne (po angielsku, w samej fabule) w ten sposób będą barwniejsze. Italiki do innego języka mogą być?

O myślach i dialogach poczytam i poprawię. Jak tylko skończy mi się ciąg pisania. Historia mnie niesie na razie i nie chcę jej przerywać.

Podobnie liczebniki. Choć pojawiło mi się pytanie i umieszczę w hydeparku. Dotyczy nr telefonu oraz precyzyjnej godziny np. 12:47 – to też słownie?

Fragment – chyba tak zrobię, bo trochę uwag chyba wynikało z tego, że czytający spodziewał się całkowitej samodzielności tekstu.

 

 

Mam nadzieję, że mój bohater taki jest. Do tych papierowych z wstawki więcej nie wracam.

Niezależnie, dzięki za uwagi. Spróbuję jakoś dodać wymiaru, ująć informacji i zachować cel.

Bo ja się zgadzam z zarzutami i też te wady widzę.

Tylko one, chyba, wynikają z celu tych wstawek. Nie są dla opowiedzenia historii, tylko wyjaśnienia świata. Mogę je albo rozciągnąć i zbudować bohatera, motywację, pokazać te zjawiska zamiast wyjaśnić, zmniejszyć ilość informacji na akapit. Ale wtedy będą istotnie dłuższe i staną się ważniejszą częścią książki. A książka jest o tu i teraz, tylko w spiskowym świecie.

I nie wiem jak z tego wyjść inaczej niż zaakceptować te wady i ewentualnie spróbować wygładzić je i ukryć.

Dzięki.

W sumie to jest infodump. Od 2 dni myślę jak tego uniknąć i wychodzi mi, że się nie da / nie potrafię.

To jest wstawka wyjaśniająca świat, nie mająca żadnego związku z fabułą książki. A świat musi zostać wyjaśniony. Nie ma na to rady. To jest nasz świat, tylko w tle dzieje się spiskowa teoria, która nie zmienia wydarzeń, a jedynie zmienia ich przyczyny. I czytelnik musi poznać te przyczyny (dlaczego miała miejsce rewolucja bolszewicka, zakaz marihuany, II WŚ, śmierć Diany), żeby wydarzenia w fabule miały jakikolwiek sens.

Mogę albo zrobić 1 akapit super-dumpu w fabule, albo fabularyzowane 4 akapity wstawki. Wydaje mi się, że 4 fabularyzowane będą dla przeciętnego czytelnika lepsze. Może uda mi się je poprawić, żeby były ciekawsze.

A może ktoś mi doradzi jak pokazać (poza fabułą*), że arystokraci pociągają za wszystkie sznurki świata, a jedyna przyczyna, dla której bohater żyje jest wyjątkowa sytuacja polskiej arystokracji – spowodowana przez zabory, Katyń i radziecką kontrolę. Przykładowo, mam kilka takich zjawisk do wyjaśnienia.

* Muszę poza fabułą, bo on żyje na peryferiach wielkiego świata i tylko stąd może rozpocząć walkę z arystokracją.

Nie wiem czy to nie zaśmiecanie wątku językowego (jaka jest lokalna netykieta w tym obszarze?).

Wpływ kannabinoidów na libido nie ma znaczenia. Bohater jest “wegetarianinem”* swojego świata, który jednocześnie bardzo lubi mięso.  Pierwszy raz pali. Gastrofaza i lekkie pozbawienie kontroli sprawia, że chce ją pożreć. Ponieważ czuje to pierwszy raz w życiu, myli to z pożądaniem.

Ten fragment jest po 160k zzs. Z czego sporo to walka samego z sobą w tym temacie. Czytelnik już raczej (mam nadzieję) się połapie w sytuacji i odczuciach bohatera. 

*je tylko wysoko przetworzone mięso, bez smaku, jedynie z konieczności, żeby odsunąć śmiertelne objawy. Chyba zrobię jakieś wiki świata :-D . Choćby dla siebie. Nie spodziewałem się tak aktywnych pytań.

Dzięki.

Składnię rosyjską poprawię.

Genetykę zostawię. Rewolucja, to w moim świecie walka z arystokratami i ich genetyczną chorobą.

Trockizm. Tu mam zagwozdkę. Potrzebuję antagonisty dla tej opowiastki. Myślę, że ta wiedza jest na tyle rzadka, że z 20 przyszłych czytelników 1 będzie o tym wiedział. Z drugiej strony nie chcę iść na skróty i tam gdzie mogę, chcę być możliwie blisko rzeczywistych wydarzeń. Z trzeciej to jest spiskowa teoria dziejów. Może ty znasz tylko zmanipulowaną historię ;-)

Królewiec. Hmm, nie wiem. Chyba zostawię, bo wszelkie inne geograficzne też są po polsku.

Nie, maryśka ta sama (na niektórych działa pobudzająco, ale to nie ten case).

Tylko bohater nieco inny. Piszę thriller medyczny o quasi-kanibalach. Bohater próbuje się "leczyć", ale zażycie powoduje skrajną gastrofazę (choroba dotyka układu kannabinoidowego). On to mylnie odczytuje jako pożądanie.

Świat to najnudniejsza część książki.

O tym właśnie pisałem kilka postów wyżej. Zdaje się, że większość czytelników tak uważa i autorzy nie chcą tracić czasu na dopracowanie szczegółów.

Fajne, to pierwsze zdanie pożyczam (do zwrotu na żądanie).

Niestety cały dłuższy fragment i jego cel jest ponad moje obecne umiejętności.

Miało być pożądanie rosnące pod wpływem maryśki od "nie zdradzę żony, a na takiego chudzielca nie chcę nawet popatrzeć", przez "co za apetyczne wysportowane ciało", "chyba się nie powstrzymam" do uciekania nago gdy się zorientuje, że to nie seksualne pożądanie tylko żądza pożarcia jej.

Więc tu i rosnąca dosłowność/erotyzm i dwuznaczności.

Muszę się jeszcze podszkolić :-)

Usuwam. Jestem ojcem trójki dzieci i traktuję ten obszar życia z otwartością i entuzjazmem.

A jak mam o tym pisać, to wychodzi mi albo kibel na dworcu w Kutnie, albo raport medyczny, albo pamiętnik napalonego nastolatka.

Te wojny miały swoje podstawy. Gdyby Niemcy nie byli bardzo efektywni gospodarczo lub byli nadal podzieleni, to żadna z nich by nie wybuchła.

Gdyby nie rewolucja przemysłowa i dynamiczny wzrost nierówności społecznych, j.w.

Gdyby nie kryzys gospodarczy spowodowany wynalezieniem drukowania pieniędzy, j.w.

Racja. Jeżeli magia jest kuglarstwem i jest ich wielu, to zgoda. Tylko większość światów przedstawia to inaczej.

I w większości aspekt budowania ekonomii, struktury itp. w czasach pokoju jest pomijana. Jeżeli mag "robi" za stu wojów, to armia złożona ze stu magów = dziesięć tysięcy piechoty.

Bez uwzględnienia, że jak ktoś ma o 100 magów więcej, to ma większe plony, więcej ludzi może się zajmować rzemiosłem i wojaczką zamiast rolnictwem, wojownicy są lepiej wyszkoleni i mają lepsze zbroje. Itd. wojna jest rozstrzygnięta zamiast się zaczęła. I nikt nie będzie ryzykował życia magów na polu bitwy czy wyprawie po smocze jajo.

Stosunki społeczne kształtują się nie tylko w bitwach, wojnach i misjach, ale przede wszystkim w codziennym życiu i czasie pokoju.

Gdyby jakiś mag potrafił sprawić, że A zakocha się w B, plony będą o 5% wyższe, albo podagra przestanie boleć, to nigdy w życiu nie musiałby się parać jakąkolwiek inną pracą. A tę wykonywałby jedynie dla królów, za niebotyczne wynagrodzenie. 

Gdyby potrafił cokolwiek więcej, to sam byłby królem.

Gdyby takich jak on było nieco więcej, to utworzyliby klasę panującą, traktującą innych ze skrajnym rasizmem.

Przynajmniej ja tak to widzę.

 

 

Ajzan w mojej opinii te nierówności są najczęściej zdecydowanie zbyt małe. Wśród ludzi nie potrzeba żadnych istotnych przewag, ot trochę wiedzy, technologii czy efektywności gospodarczej i wybuchają wojny lub panuje niewolnictwo.

Jeżeli fizyk jądrowy potrafiłby zbudować reaktor fuzyjny ze sznurówek i tostera, to nie szedłby z nimi, tylko co najwyżej wynajął ich do realizacji zadania za marny ochłap swojej mocy.

Traktując ich jak mało znaczące narzędzie.

A mag wynająłby mistrza miecza za dodatkowy rzut kostką, a nie ryzykowałby życie wraz z nim.

Dla mnie światotworzenie jest kluczowe. Potrafię odłożyć książkę, gdy coś się za bardzo nie spina.

Tylko ja zwracam większa uwagę na stosunki społeczne, gospodarkę, itp. i to jest mój dramat, bo większość fantastyki się nie spina w tych warstwach.

Przestałem czytać rzeczy z magią, bo w większości z nich magowie mają "ludzkie" osobowości, które prowadziłyby do pełnej kastowości i rasizmu. Z pewnością nie chodzenia po świecie razem z prostakami i walczenie o wspólne cele.

 

Nadużywam zapewne, szczególnie, że nia bardzo mam co zaoferować w zamian (chyba, że ktoś będzie miał wątpliwości dotyczące bankowości czy ekonomii).

Ale zapytam o jeszcze jedno.

Doszedłem do miejsca, gdzie niechybnie dociera każdy, kto potrzebuje napisać scenę erotyczna. Jak to coś nazwać? Jest jakiś słowniczek literackich narządów płciowych?

Kontekst jest przedziwny, więc muszę pokombinować.

 

Sorki za bezwstydne porno:

Oczy samodzielnie pokierowały się do szortów, opinających wyraźnie zarysowany wzgórek oraz uprzedzających jednoznacznym akcentem, że pod nimi nie ma bielizny. Potwierdzał to odstęp między szortami a udem, pokazując miejsce, w którym podniecający meszek zamieniał się w fizyczny dowód jej kobiecości.

 

No błagam Was. Podrzućcie coś zamiast tego dowodu. 

To ma być określenie opisujące sytuację, w której bohater nie chce zdradzić żony, tylko dragi odbierają mu samokontrolę.

 

 

 

Wielkie dzięki.

 

Nie dowie się, ale już na tym etapie sekta szukająca metod zastępujących naturalne powinna być zrozumiała.

Waszą wysokość poprawię.

Z przecinkami ja już nie dam rady lepiej. Ale to coraz bardziej mi wygląda na selfa, którego postawię sobie na półce żeby mieć coś namacalnego do wstydu za 10 lat. Jedni wrzucają nagie fotki do internetu, a ja napiszę książkę :D

Więc korektę komuś zlecę.

 

 

 

Informacja nie musi być precyzyjna. A coś fizycznego nie powinno zmieniać właściwości w zależności od kontekstu. Np nie odebranie po kłótni jest inną informacją niż po wcześniejszej "zaraz mi się rozładuje" i inną, gdy żona pojechała na dyżur, a ja nie odebrałem rano mimo, że miałem i na coś się umowiliśmy :D

 

Coś fizycznego nie powinno móc się kopiować, zmieniać wielkości, itp. bez zmiany masy, energii, temperatury czy innych fizycznych właściwości.

Ależ informacja może istnieć bez formy fizycznej. Np. nie odbieranie telefonu od żony może być informacją.

Podobnie wartość, np zapamiętany jedynie dług. 

W tym ujęciu przekazuję Ci nie informację tylko jej cząstki. Głoski, kreski, kwanty telepatyczne. To czy dla Ciebie będą informacją czy tylko chaotycznymi dźwiękami fizyczne nie jest.

Złoto jest fizyczne, ale jego wartość już nie.

Jako nieokrzesany nowicjusz włączę się do eotowanej dyskusji.

Informacja nie ma reprezentacji fizycznej. Tak jak grafitti na murze. Elementy fizyczne są jedynie użyte do utrwalenia go. Ale żeby tę informację odczytać jako jako " Arka Gdynia…" potrzebne jest całkowicie nie-fizyczne zjawiska jak świadomość, język, kultura (lub jej brak) – każdy sobie dopisał trzy kropki, mimo że tej informacji fizycznie nie ma, itd.

Podobnie pieniędze – ta reprezentacja fizyczna, bez towarzyszącej jej umowie społecznej gwarantowanej  (coraz słabiej) przez państwo, nie jest pieniądzem.

Jeszcze jedno - 

ktoś miał odpowiednich nieślubnych przodków kiedykolwiek, to zostaje tym “arystokratą”

Dziedziczenie tak nie działa. Cecha recesywna ujawnia się jedynie gdy nie towarzyszy jej gen dominujący (w tym wypadku dominujący jest zdrowy nie-arystokratyczny).

Jeżeli to jest cecha jednogenowa, to potomek dwóch bastardów ma 1/4 ryzyka choroby. Jeżeli wielogenowa, to może być 1/16, 1/64 itd (w uproszczeniu)

Nie sądzę żebym Cię przekonał już na tym etapie. Ale tak czy inaczej dzięki za te uwagi.

Jak jest chory, ale nie jest wychowywany w sekcie, to umiera jako dziecko. Nie wie co go leczy. On jest jednym z niewielu, którzy w takiej sytuacji przeżyli, dzięki ojcu i Babci. Stalin i Katyń mocno zmienił stosunki w polskiej arystokracji i tu można było żyć poza sektą, o ile się trzymało praw. Później się wyjaśni. Akurat to mam już napisane.

 

Drugą uwagę natychmiast wprowadzam do tekstu, może zdążę uratować jego karierę :)

Tak, oboje Polacy.

Ja znam takie małżeństwo i nim się inspiruję też w innych detalach.

A u moich bohaterów to nie ma być dyskomfort językowy tylko jakaś wewnętrzna walka (bardziej nawet symboliczna, na poziomie wartości) pomiędzy chęcią pełnej emigracji i jakąś więzią.

Ale to zupełnie poboczny wątek i zapewne rzeczywiście nie wart mieszania w głowie czytelnikowi.

Dziękuję. Językiem urzędowym książki jest angielski.

Z Markiem nie ma problemu. Z Gosią trochę większy, bo ona jest też w niektórych okazjach oficjalną Margaret. Trudno ją będzie zdrobnić na Gosię. Ale chyba tak zrobię, bo zależy mi na częstej więzi z Polską. Oni tam mają się czuć u siebie, ale nie w 100%

A może zmienię imię.

I mam jeszcze jedną prośbę o pomoc. Nie wiem czy to dobre miejsce. Mój bohater jest emigrantem. Używa w domu (z żoną Polką) angielskiego, ale chcę jakoś pokazać dyskomfort dwujęzyczności. Wpadłem na pomysł, żeby używać Marek lub Mark i Gosia lub Daisy, w zależności od tego czy to małżeństwo mówi między sobą czy ktoś do nich / o nich mówi. 

Czy pokazywanie dyskomfortu przez przerzucenie go na czytelnika to bardzo zły pomysł?

Zostałem tu skierowany ;) z pytaniem o możliwość użycia wielkiej litery w słowie Babcia.

Ta, nieżyjąca już, B/babcia wychowywała mojego bohatera. Jest symbolicznym antagonistą. Jedna z przemian bohatera dotyczy wyrwania się z wartości wpojonych przez apodyktyczną Babcię. I wiele razy będzie w tekście występować. B jest uzasadnione, czy pozostać przy poprawnym b.

Dzięki jeszcze raz.

Czy taka kalka, która ma pokazać problemy z dwujęzycznością bohatera też jest zła?

Pokazuję życie emigranta jeszcze w jeden sposób, który jest wprost mylący i trochę niewygodny. Tzn. dalej w książce jest Marek, jeżeli mówi narrator lub Gosia i Mark w każdym innym przypadku oraz Gosia lub Daisy. Przekombinowane i nie warto utrudniać życia czytelnikowi, nawet jeżeli chce się przez to coś pokazać?

Zapytam na Hydepark.

Dziękuję za te uwagi. Będę poprawiał.

 

Cieszę się, że tu trafiłem i dostałem tyle wartościowych uwag. Mam nadzieję, że poziom mojej autoredakcji się podniesie.

 

efekt będzie nieporównywalny

Mam nadzieję, że w tym przypadku pokażę to dobrze.

Pokrótce (muszę, inaczej się uduszę). Bohater chce kupić MJ od znajomej kelnerki, która mu kiedyś proponowała. Ona zaprasza go do domu i opacznie rozumie zgodę. Zaczyna go uwodzić, on odmawia. Jest wiernym mężem, a poza tym nie pociągają go chuderlaki. Ona się obraża i wyrzuca go z domu. On pali sam, na ganku. Nigdy tego nie robił. Przesadza z ilością. Ona go ratuje, ciągnie do domu i (tu prezentacja co się robi po bad tripie). On się budzi i zaczyna postrzegać Ann seksualnie. Walczy w głowie ze swoimi skrupułami, a pożądanie rośnie. Kilka (oby) fajnych opisów jej ciała. Prawie ulega. Ucieka orientując się, że to nie było seksualne pożądanie.

 

Ale, historię zakazu w USA też bym chciał wcisnąć. + Jako strzelbę do sceny powyżej. Naprawdę trzeba usunąć?

Gastrofaza to jest właśnie hard way. I mógłby to być jednowątkowy temat. Próbuje. Nie działa*

Założyłem, że te kartki będą ciekawą zabawą z alt-historią i teoriami spiskowymi. I że taka dwuwątkowa marihuana będzie fajna. To złe założenie? Usunąć całą tą wstawkę, czy ograniczać dumping na ile możliwe i zostawić?

 

*właśnie to piszę teraz i dla mnie to będzie chyba najlepsza scena książki. Także nie chodzi o spłaszczenie tematu. Tylko chciałbym go jeszcze podkręcić ciekawą historią zakazu w USA (to jest na faktach, łącznie z tymi procesami i tym, że w jednym rzeczywistym procesie oskarżony zeznawał, że po marihuanie wyrosły mu wampirze zęby i musiał zabijać. To taka historia, którą chętnie przeczytałem w źródle.)

Jeśli masz na myśli pod tym hasłem to samo, co ja, to jest to najlepsze możliwe rozwiązanie. 

Hmm. Czy mogłabyś podpowiedzieć na przykładzie? 

 

Przykładowe info jakiego potrzebuję do fabuły to fakt, że marihuana nie leczy objawów choroby. Mimo, że dostarcza brakujących substancji (ta książka to tak naprawdę thriller medyczny, w alternatywnym świecie). 

Ta wstawka ma to tłumaczyć i zawiesić (może trochę zbyt toporną) Strzelbę. Bohater się tego dowie hard way.

 

Myślisz, że lepiej dowiedzieć się hard way, a potem przeprowadzić analizę dlaczego tak się stało?

 

Dzięki.

Moja interpunkcja kuleje i obawiam się, że przy tych fragmentach osiągnąłem swoje lokalne maksimum. Spojrzę na dialogi, może tu jest wiedza, którą łatwiej mi będzie przyswoić.

 

Pomyślę jak zmniejszyć infodumpy. 

Choć może jedyne rozwiązanie to wydłużenie tych kartek lub przeniesienie funkcji edukacyjnej do fabuły. I jedno i drugie chyba słabe.

Wow, wielkie dzięki. Poprawiam.

 

Część powtórzeń zamierzona, choć wyboldowane wyglądają słabo :) Zostawię chyba tylko te zdanie o emigrancie.

Darwin, Terytorium… jest kalką z angielskiego. Ale może źle zastosowaną. Mi to dobrze brzmi, ale początek.

Pożądliwość zamierzona. Konsekwencje jego łakomstwa będą pierwszym call to action. A wstyd z powodu łakomstwa pierwszym negatywnym odczuciem związanym z wartościami, w jakich wychowała go Babcia.

Babcia z wielkiej, bo chciałem ją w książce potraktować jako symbolicznego antagonistę – wartości, z których bohater musi się wyzwolić, to jedna z jego przemian. Czy użycie przy tym wielkiej litery można uzasadnić, czy zamienić ją w “zwykłą” babcię ;)

 

Cóż, może te formy tu nie pasują. Jak rozumiem strukturalnie to są typowe shorty – nie dzieje się w nich tak dużo, a są rozciągnięte nadmiernie przez cel jakiemu służą – zastępują dialogi w samej fabule:

– I pamiętaj, że Zakon karze bezwzględnie za łamanie praw. Tylko tak może zapewnić żeby nie było następnej krwawej rewolucji, w której zginęłoby znacznie więcej ludzi niż przez samą chorobę.

– Rzeczywiście, ma to sens.

 

– Wiesz przecież, że tajemnica jest naszą najwyższą wartością. Już Stalin się o tym przekonał.

– No tak, dobrze, że dziadkowi udało się uniknąć masakry w Katyniu, gdzie tak wielu z nas zginęło.

 

– A marihuana?

– Zabroniona, bo prowadzi do skokowego zaostrzenia choroby i ciężkich objawów bez trzeźwego umysłu.

 

Wybrałem takie wstawki, bo miałem nadzieję, że to będzie ciekawe, uwiarygodni świat i może da jakąś immersję. Stąd pierwszoosobowa narracja – liczę na efekt w rodzaju gry Assasin’s Creed :D Zastanawiałem się też nad czasem teraźniejszym, ale efekt uznałem za przegięty.

Reszta książki jest w trzeciej osobie.

Cześć wszystkim, Niedawno rozpocząłem hobby pisarskie i do tej pory bardzo mi się podoba. Jestem głodny wiedzy i mam nadzieję szybko się uczyć. Podzielcie się :)

Nowa Fantastyka