Profil użytkownika


komentarze: 43, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0

Ostatnie sto komentarzy

Jestem. W ramach zemsty Jajko co dziennie na pocztę będzie dostawać internet.zip :|

Ktoś może tylko powiedzieć, czy wynik jest liczbą całkowitą? jajko zlituj się tylko ta jedna podpowiedź, oc by chociaż wiedzieć czy ma się zły wynik :)

Że, zacytuję "O kurwa..." Przepraszm Jajko, ale musiałem :)

Cholera, dzisiaj muszę się sprężyć z tym diabelskim (jajecznym?) zadaniem!

Cholera jasna. Próbowałem szyfru Cezara, Vigener'a, sprawdzałem czy to nie jakieś ga-de-ry-po-lu-ki. Kombinowałem z... Szachownicą Polibiusza Arghh! :D 

"Com on *A* NIE!" To przeprasz podpowiedź czy kolejny wymyślny sposób przekazywania myśli w internecie? Mógłbyś bardziej po ludzku napisać :D?

Do tych co rozwiązali: czy ma to coś wspólnego z pewnym znanym... politykiem? Zmarłym dość dawno temu? ;)

Hehe, nie sądzę. Jajko znowu zrobił reklamę swojemu dilerowi :D

@Panna-Lev: to może się wymienimy? Ja mam h2o a nie mam ostatniego :) Wiesz, taka symbioza mała... :]

Ale faktycznie Jajko z ostatnim to przegiąłeś skorupkę :) Prokris ma rację, tu co chwilę ktoś gdzieś idzie i dostaje w pysk :D

@Erivan

Przeszedłeś przez drugie pytanie (z imionami) i chwalisz się tu, czy zgłaszasz obecność po przejściu przez "drzwi"?

Dobra Jajko, tak czy inaczej wydaje mi się, że już nie powinieneś nic (na razie) podpowiedzieć. Jeśli jesteś, aż tak wzburzony, że nikt nie odgadł to może faktycznie podpowiedzi są dostateczne... Daj nam czas do jutra rana - wtedy coś podpowiadaj. Będą większe emocje :D

 

PS.

Sam również jeszcze nie zgadłem, Jajko świadkiem.

Jajko, mógłbyś dać jakąś małą podpowiedź, zrozumiałą tylko dla tych, którzy już mają imiona. Bo z samych imion ciężko coś wykombinować...

Przede wszystkim - w tekście zapewne występują akapity, więc bądź łaskawa oddzielić je pustym wierszem, bo w obecnej postaci nie da się czytać, nie na komputerze. (Jeśli rzecz jasna możesz jeszcze edytować).

Pozdrawiam,
TurpisAlucinator 

"Po pierwsze, nie pisałem ,,jest niekulista" tylko ,,nie jest kulista" jeżeli chcesz być precyzyjny. Po drugie, ,,Ziemia nie jest kulista: znaczy tyle co ,,Nie istnieje byt o nazwie Ziemia, który posiadałby cechę kulistości" i w tym mieści się zarówno Ziemia kwadratowa i podłużna, jak i Ziemia nieistniejąca. Ujmijmy to tak = Nie jest tak, że jeżeli Ziemia nie istnieja, Ziemia nie jest kulista. Jest tak, że jeżeli Ziemia ma kształt niekulisty, lub Ziemia nie istnieje, to Ziemia nie jest kulista."

Ziemia jest kulista. Ziemia nie nie jest kulista - w drugim zdaniu definujesz kształt Ziemii jako niekulisty, także ta "precyzja" to kwestia czysto lingwistyczna (ot, tak dla odmiany). I chodzi oto, że *nie możesz* definiować cech czy właściwości nieistniejącego obiektu. Rozwiązanie tego zadania jest dodatnie ujemne nieujemne -> jeśli nie ma zadania, to ono nie ma rozwiązania, a nie istniejące rozwiązanie *nie może* być dodatnie ujemne nieujemne.


"Chłopska logika, powiadasz... Ciekawe, to znaczy, że na UW wykładają chłopską logikę i na jej podstawie profesorowie piszą grube podręczniki. Nie, to nie jest chłopska logika. To jest normalna logika, chłopska czy burżujska, czy szlachecka. Twaoja argumentacja nieco przypomina tą preferowaną przez komunistycznych naukówców ,,To nic, że z badań innych naukowców wynika co innego... Ich badania są niesłuszne, burżuazyjne i imperialistyczne" :D Tudzież naukowców naizstowskich, którzy jak ktoś obalał ich teorie mówili, że to co on głosi, to jest nauka żydowska i ich to nie obchodzi. Oczywiście, w żadnym wypadku nie porównuję Cię do sługusów totalitarnych reżimów! Po prostu chodzi mi o postawę ignorowania zasad ścisłej nauki i wymyślania właśnych, po to, żeby lepiej się komponowały z Twoimi teoriami."


Chodzi oto, że "chłopska logika" pomija kwestie abstrakcyjne. W niej 1 = 1. Zawsze. A przecież spokojnie możesz przyjąć inny aksjomat, i stworzyć inną algebrę.


"Zatem reprezentujesz pogląd ,,religia jest bez sensu, ale nie powinna być zdelegalizowana" i z tego wynika Twoja postawa. Więc nie wiem co powyższe stwierdzenie miałoby obalać, bo na pewno nie wykazuje, że postawa nie jest uzewnętrznieniem poglądu."


Owszem - jest uzewnętrznieniem poglądu, ale mamy nad tym znacznie większą kontrolę. Nad tym co myślisz czasami ciężko zapanować (wszak dochodzą instynkty, podświadomość etc.), ale nad tym co robisz (jeśli nie cierpisz na jakieś schorzenia) masz, w miarę, pełną kontrolę.


"Tutaj, zanim zatriumfujesz (choć prawdę powiedziawszy, wiem, że cokolwiek napiszę i tak będziesz przekonany, ze wychodzi na Twoje), że ,,no więc skoro jest nieskończenie wiele prawd, to nie ma sensu szukać absolutnej" itd to dodam, że są też mniej skomplikowane prawdy. Ot, biorąc choćby przykład, który podałeś - chociaż jest nieskończenie wiele punktów odniesienia, to obojetnie wobec którego z nich będziemy mierzyć prędkość, wzór na tą prędkość będzie wynosił "droga dzielona przez czas"... Czyli de facto ten przykłąd pokazuje sens szukania prawdy absolutnej, gdyż wykazuje, że są prawdy, które są prawdziwe i niezmienne w każdym przypadku, nawet jeżeli tych przypadków jest nieskończenie wiele i zawsze prawdziwe, niezależnie od przyjętego kryterium... Dziękuję, że podałeś przykład, który tak świetnie obrazuje i wspiera moje twierdzenia :D"


Niestety, muszę Cię zmartwić - nie są "prawdziwe i niezmienne w każdym przypadku", już nawet nie chodzi o inne przykłady ruchów, tylko o osiągniętą prędkość. Jeśli ciało porusza się (niech będzie ten ruch jednostajny prostoliniowy) z v = 0.9c dla przykładu, to wzory fizykii klasycznej przestają działać. I muszisz używać tych cholernych Einstain'owskich. Dlatego dalej nie widzę sensu kłócenia się i fanatycznej obrony własnych (lub cudzych) poglądów, bo o ile coś często jest prawdziwe (v = s ) to *nie zawsze* jest takie. I o ile w przypadku ruchu mamy taką fajną pozycję, że wiemy kiedy wzory przestają być prawdziwe, to w wielu sprawach życia codziennego takiej wiedzy nie mamy i pewnie długo mieć nie będziemy. I wykorzystując Twoją filozofię, jeśli ktoś wcześniej nie słyszał o tym, że wraz ze zbliżaniem się do prędkości światła Newton'owskie wzory na ruch, generują przekłamania, to winnien bronić niczym lew swojej teorii, bo (na przykład) ktoś wcześniej mu powiedział tylko o Newton'owskich wzorach. Dalej nie widzę sensu, musisz mi wybaczyć.


"I tu Cię mam - po raz kolejny :D Skoro czyjś pogląd może być bardziej sensowny, to znaczy, że są poglądy sensowniejsze i mniej sensowne."


Ehh... cały czas mówię o tym, że są poglądy bardziej i mniej sensowne - tyle że, ich sensowność zależy od układu odniesienia, który może się dynamicznie zmieniać, dlatego nie można bezwględnie określić wartości ich sensownośći, a później w formie wykresu przedstawić co jest bardziej lub mniej sensowne. Więc obawiam się, że znów mnie nie masz.


"Acha, dodam jeszcze, że nawet zakładając, że miałbyś rację, to by znaczyło, że w tym przypadku są 3 możliwości, a nie ,,n" i nic nie wskazuje, aby mogło ich być więcej (inaczej mówiąc - to, że na stole leżały dwa jabłka i dołożyłeś trzecie, a czwartego ani widu ani słychu, nie daje najmniejszej podstawy, żeby twierdzić, że na świecie jest nieskończona ilość jabłek)."


Ja więc dodam, że nawet gdybyś Ty miał rację, to nadal to niczego nie rozwiązuje. Bo jeśli jedno z dwóch zdań jest absolutnie prawdziwe, to je z kolei można rozbić na nieskończoną ilość innych zdań (Ziemia nie jest kulista -> Ziemia jest stożkowata kwadratowa prostopadłościenna etc. I o ile wszystkie te zdania wchodzą wtedy w skład "prawdy absolutnej" to czy każda z nich również jest "prawdą absolutną"? Nie. Ale jakieś pewnie owszem i znowu wszystko zaczyna się od początku, bo znowu możesz kolejną prawdę absolutną rozbić na n innych zdań, które wchodzą w jej skład i tak w nieskończoność.

Pozdrawiam,
TurpisAlucinator

"I tu się mylisz. Jeżeli Ziemia nie istnieje, to Ziemia nie jest kulista. Zdanie ,,Zeus nie jest bogiem piorunów"jest prawdziwe właśnie dlatego, że Zeus nie istnieje :D"


Nie. Tak jest "na chłopski rozum". Bo niby skąd wyciągasz wniosek, że Ziemia jest niekulista? To, że nie jest kulista, wcale jeszcze nie oznacza, że jest niekulista. Byłoby tak gdyby Ziemia istniała. To po prostu trochę bardziej abstrakcyjne, już nie funkcjonujące właśnie w tzw. "chłopskiej logice".


"Ech,znowu to samo... Pytanie jest bezcelowe, gdyż ja niepomny na Twoją sugestię, nie zamieniłem ,,trudne" na ,,niemożliwe". Nie. Nie jest niemożliwe. Jest trudne, ale możliwe. Nie przyjmuję Twojego założenia, ("określenie jest niemożliwe") więc nie przyjmuję i wniosku z niego wypływającego ("zatem próba określenia jest bez sensu"). Pojmujesz?"

"Dobrze. Zatem skoro niczym tonący brzytwy czepiasz się tego, ze nie podałem definicji prawdy, proszę bardzo. Prawda polega na tym, że dane stwierdzenie jest zgodne ze stanem faktycznym. Zadowolony?"


Nawet bardzo. To teraz zadanie z podstawówki - pasażer stoi w pociągu jadącym z v = 60 kmh. I powiedz mi teraz, ile wynosi *prawdziwa* prędkość pasażera. Jeśli powiesz, że to zależne od układu odniesienia będziesz miał słuszność, tyle że nijak ma się to Twego stwierdzenia, że określenie "prawdy" jest trudne, a nie niemożliwe. Jedyne czym byś mógł się ratować to stwierdzenie, że tych "prawd" jest nieskończenie wiele (jako że możesz przyjąc nieskończenie wiele układów odniesienia). Powraca wtedy jednak pytanie: gdzie tu sens? Bo przy takim rozkładzie sił, Twoja "prawda absolutna" mocno dewaluuje, jako że każdy ma nieskończenie wiele prawd absolutnych i tym samym jeśli nie chcesz przyjąc takiej "oświeceniowej tolerancji" musiałbyś zastanowić się nad jakimś kryterium wedle którego można by oceniać która prawda jest bardziej absolutna - tym samym powracając właściwie na początek całej naszej dyskusji. I znów powracając do pytania: po co?


"I tutaj znów plączesz się w zeznaniach. Niedawno twierdziłeś, że każdy pogląd ma sens, że nawet nazizmu nie jesteś w stanie jednoznacznie określić jako fałszywej ideologii. A teraz piszesz, że możesz przyjąć do wiadomości, że Twój pogląd może nie mieć sensu... Co implikuje, że jednak uznajesz istnienie poglądów bezsensownych, fałszywych, co kłóci się ze 100% relatywizmem, jaki proponowałeś na początku."

W porządku, może ja źle wytłumaczyłem, może Ty źle zrozumiałeś - nieważne, przedstawię to jeszcze raz. Po pierwsze nie twierdziłem, że każdy pogląd ma sens, tylko że potencjalnie ma sens. To duża różnica. I dlatego nie ważę się na takie arbitralne stwierdzenia jak "nazizm jest bez sensu - w ogóle i z kretesem." Bo być może ktoś ma jakieś tam swoje racje, powodujące że nazizm nabiera sensu. Jako swoje przyjmuję poglądy, które *dla mnie* mają sens. Nie dla papieża czy dalajlamy - dlatego też nie uważam wyżej wymienionych za jakiekolwiek autorytety. I dlatego nie stwierdzam jako prawdy absolutnej, że nazizm jest bez sensu tylko jako... jakby to rzecz? "Prawdę osobistą". Której niesłuszność ktoś może mi racjlonalnie uzasadnić. Zwyczajnie musiałem przyjąć, jakieś kryterium wedle, którego będe oceniał poglądy (zwłaszcza własne) i wybrałem ich racjonalność. Jeśli ktoś mi udowodni, że jego pogląd jest bardziej sensowny, to przemyślę to, sprawdzę czy jest tak w istocie jeśli to ja, a nie ów ktoś jest punktem odniesienia i jeśli wszystko się zgadza, to mogę zmienić pogląd. Taka procedura. I oczywiście popełniam wiele błędów, mylę się w stosunku do wielu spraw ale ostatecznie wolę myśleć niż wierzyć.


"I jak niby odróżniasz poglądy od postaw? Postawa zawsze jest wynikiem poglądu, nawet nieuświadomionego. Nawet kiedy żul pluje na chodnik, to dlatego, że reprezentuje pogląd, iż wolno mu pluć na chodnik, nawet jeżeli sobie go w żaden sposób nie artykułuje."


Ale o ile reprezentuje pogląd, że (*dla mnie*) religia jest bez sensu, to nie przybieram wojowniczej postawy domagając się delegalizacji wszystkich związków wyznaniowych.

Swoją drogą - co trzeba zrobić, aby ten edytor do postów na stronie zachował puste wiersze? Bo zawsze wstawiam takowy przed i po każdym akapicie, aby wygodniej było czytać, a ten mi zawsze to zeżre. Będe wdzięczny za poradę.

Pozdrawiam,
TurpisAlucinator 

"Popełniasz błąd logiczny panie logiku. Podałem dwie możliwości: Jezus jest bogiem, Jezus nie jest bogiem. ,,Boga nie ma" to nie jest trzecia możliwość wykłuczająca obie tamte, gdyż świetnie się komponuje z drugą z nich.(Można powiedzieć, że w zbiorze ludzi niewierzących, że Jezus jest bogiem znajdą się i wspomniani przeze mnie żydzi, jaki i wspomniani przez Ciebie ateiści) Skoro bawisz się w logikę, powinieneś być czuły na takie niuanse."

Łechcesz moją próżność nazywając mnie "panem logikiem", myślę jednak że nie jestem godzien nosić tegoż tytułu. Zaprawdę. Niemniej jednak - posługując się Twoim (dobrym zresztą) przykładem: Ziemia jest kulista, Ziemia nie jest kulista. Jeśli Ziemia w ogóle nie istnieje to - owszem - nie jest kulista, tyle że nie jest również niekulista. Istnienie Ziemi jest aksjomatem który trzeba przyjąć, aby którekolwiek ze zdań było prawdziwe. Gdzie więc ten błąd? Gdzie te niuanse? Panie-Wymyśl-Sobie-Tytuł-Jaki-Zechcesz.

"Wyrażnie widać, że dla Ciebie logika, to to, co sobie wyfilozofowałeś i co uznałeś za mądre/fajne. Oczywiście napisałeś to w elokwentny sposób, jednocześnie zawierając z nim zdania, które mają sugerować czytelnikowi, że sam się zgadza z kolejnymi punktami rozumowania autora (jedna z ulubionych metod pana Dawkinsa)."

Dziękuje za tak przenikliwe, trzeźwe i bystre przejrzenie moich machlojek i manipulacji społeczeństwem portalu :)

"Przykłady,które podajesz dowodzą jedynie, że dojście do prawdy bywa trudne, a nie, że ona nie istnieje."

Jeśli zamienisz słowo "trudne" na "niemożliwe" to być może się z Tobą zgodzę. Jest teraz, jednakże, mała zagwostka - jeśli prawda absolutna potencjalnie istnieje, ale nie ma żadnej możliwości sprawdzenia tegoż, ani określenia która z "prawd" jest ową absolutną to... co to za różnica? Prócz tej czysto logicznej? Pewnie, też moge sobie stwierdzić: "Piwo XYZ jest najlepsze na świecie" - i owszem, zgadzam się, jakieś piwo niewątpliwie najlepsze na świecie jest, jednakże po co kłócić się które, skoro nie można w żaden racjonalny sposób tego udowodnić? Bo niby jak to zważyć albo zmierzyć?

"Co do ostatniego paragrafu - nie miszałbym w to Boga. Ateista też ma prawo uważać, że posiada prawdę obiektywną. Generalnie wolę fanatyka, który wyznaje poglądy przeciwne do moich i jest moim wrogiem, niż kogoś kto twierdzi, że każdy pogląd (łącznie z moim) jest uprawniony. Gdyż ze ścierania się przeciwstawnych idei powstaje rozwój (heglowska triada teza, antyteza, synteza) zaś z postawy, którą Ty preferujesz jeno marazm i niemożność. Jedyna korzyść jaka z tego wynika, to możliwość napawania się własną ,,oświeconością", tolerancją i pustą elokwencją."

Ta... rozwój rynku zbrojeniowego przede wszystkim. Przyznam się jednak, że nie bardzo pojmuję w czym tam moja "oświeceniowa tolerancja", jak raczyłeś to ująć, przeszkadza? Ja nie propaguje konformizmu, tylko (wydaje mi się) zdrowe i zdystansowane podejście. Jeśli ktoś mi udowodni, że mój pogląd na daną sprawę jest bez sensu, to cóż... zmieniam go. Bez cienia żalu. Czego właśnie nie można powiedzieć o fanatykach broniących bzdurnych poglądów tylko dlatego że, wierzą iż posiedli prawdę absolutną. Właśnie to przekonanie - "posiadłem prawdę absolutną" rodzi kolejnych fanatyków. Osobiście fanatykiem zostać nie planuję i dlatego nie przyjmuję czegoś takiego jak "prawda absolutna" - bo *każdy* pogląd przy odpowiednim punkcie odniesiena lub z perspektywy czasu (czy czegokolwiek innego) może się okazać błędny. Dlaczego więc mam bronić do ostatniej kropli krwi (lub czegoś równie dramatycznego) poglądów które prawdopodobnie są błędne (w jakimś tam przypadku)? Bo *wierzę* że są słuszne? No nie rozśmieszaj mnie.

"Abstrahując od kwestii eutanazji, po raz kolejny przejawiasz pewną... nieporadność w argumentowaniu. Otóż ja mówię ,,To czy ktoś uważa czyn za zły, czy dobry, nie ma znaczenia", na co Ty odpowiadasz ,,A nieprawda, no bo przecież ktoś może uważać czyn za dobry"

A to ciekawe, muszę przyznać. Zarzucasz mi nieporadność w argumentowaniu, chociaż sam zasypujesz mnie nie mającymi pokrycia w rzeczywistości argumentami. Prosiłem w poprzednim poście byś zdefiniował "dobro absolutne". Jak się już z tym uporasz, to będziesz mógł wytykać moją nieporadność. Bo absurdalnego argumentu nie da się sensownie skontrować.

"A co do paragrafu 22... Twierdzisz, że nie da się oceniać poglądów innych ludzi, a za chwilę oceniasz, że każdy kto ma wyraziste poglądy ma nie równo pod sufitem. Innymi słowy - nie ma prawd absolutnych, ale to, że nie ma prawd absolutnych, jest prawdą absolutną :D"

Nie oceniam poglądów, oceniam postawy - a to zasadnicza różnica, choć jedno może wynikać z drugiego. I nie - nie twierdzę, że fakt nie istnienia prawd absolutnych jest prawdą absolutną, tylko stwierdzam, że do póki nie sformułujesz (Ty lub ktoś inny) jakieś racjonalnej zasady określania czy dana prawda jest absolutną czy nie, to nie ma sensu przjemować się ową "prawdą absolutną". Jak było w przykładzie z piwem.

Pozdrawiam,
TurpisAlucinator

Ach... zaczyna wkradać się filozofia - zaczyna mi się podobać :) Przechodząc jednak do sedna.

"Np. jeżeli katolik mówi, że Jezus jest Bogiem, a żyd, że nie - tylko jeden z nich może mieć rację."

A co w sytuacji, gdy istota zwana bogiem w ogóle nie istnieje? Żyd twierdzi, że Jezus nie jest bogiem, albowiem twierdzi iż jest nim kto inny. Czyli w chwili obecnej mamy już trzy wersje: katolik twierdzi, że Jezus jest bogiem, Żyd że nim nie jest, zaś ateista, że boga nie ma. Teraz zapewne znów stwierdzisz, iż tylko jeden z wymienionych może mieć rację, a ja odpowiadam, że wersje można mnożyć. Tak więc liczba możliwych wersji to, powiedzmy, zmienna n. Trzeba zaś pamiętać, że nową wersję może wymyślić każdy, ba! każdy może wymyślić nawet po kilka wersji, a kto wie? może nawet i kilkadziesiąt. Lub kilkaset. Wniosek: zmienna n dąży do nieskończoności. Jednakże, pomimo tego - zawsze - istnieje małe prawdopodobieństwo, że żadna z tych wersji nie jest prawdziwa! To prawdopodobieństwo jest równe dokładnie 1 / (n + 1). Logiczne? Tym samym twoja oczywista oczywistość dotycząca prawdy obiektywnej jest dla mnie wysoce nie oczywista.

" Istnienie relatywizmu sprawa jedynie to, że różnie ludzie mają różne poglądy na dobro, zło i inne rzeczy - ale przecież to są ich poglądy, istnieją tylko w ich umyśle, i w żaden sposób nie mają wpływu na rzeczytiwśtość i to co naprawdę jest dobre/ złe."

Ekhm... Troszeczkę popłynąłeś, jeżeli wolno mi się tak wyrazić. Albowiem by użyć takiego argumentu musiałbyś dokonać rzeczy stosunkowo ciężkiej - mianowicie zdefiniować dobro bezwględne, którego zasadniczo nie da się zdefiniować, zważywszy na fakt że w całym naszym wszechświecie nie istnieje nic bezwględnego - włączywszy w to masę, energię i prędkość, a nie mówiąc już o czymś tak abstrakcyjnym jak dobro czy zło. *Wszystko* zależy od układu odniesienia. Amerykański żołnież walczący z Arabami jest przecież bohaterem! Broni ludność kraju haburgerów przed złymi terorystami, jednakże - z drugiej strony - ów Arab jest patriotą, broniącym swojej ojczyzny... I kto ma rację? Jeśli nie masz co do tego wątpliwości to zamień, Araba na Orlęta Lwowskie albo na żołnieży kap. Raginisa. Dalej sprawa taka oczywista?

"Jeżeli coś jest złe, to choćby każda istota na Ziemi uważała, że jest dobre, i tak będzie złe. Ba, nawet jeżeli dana rzecz jest faktycznie dobra dla danej osoby, to jeszcze nie przesądza tego, czy jest obiektywnie dobra"

W zasadzie - patrz wyżej. I podaj chociaż jeden przykład tego Twojego "dobra obiektywnego". Wdzięczy będe.

"Owszem, dany czyn może być czasem zly, czasem dobry (np. zabójstwo dla zysku, a zabójstwo w celu uniknięcia większej ilosci ofiar) ale nie mają tu znaczenia niczyje odczucia psychioczne. Zabójstwo dla zysku jest złe, niezależnie do tego, że u mordercy może wywoływać pozytywne odczucia."

Owszem, owszem - tyle że, zabójstwo dla zysku nie jest złem bezwględnym. Przykład pierwszy z brzegu - zabije dla zysku starą, schorowaną osobę rządającą eutanazji. Dla społeczeństwa będzie "zły" zaś ów chory może mu być wdzięczny, iż jako jedyny się nad nim zlitował i zgodził się go zabić (powiedzmy, że to ów chory go wynajął). Co do dalszych przykładów zła bezwględnego, które jak mniemam mogą się pojawić. Nazizm, holocaust, ogólnie druga wojna światowa. I prawda jest to złe - tyle że z typowo ludzkiego punktu odniesienia. Dla środowiska im mniejsza populacja ludzi - tym lepiej. Jako przykład podam Czarnobyl; otóż cała katastrofa jądrowa za mocno nie odbiła się na tamtejszym środowisku - odbił się za to inny czynnik... Opuszczenie całego tego tereny, "Zony" że tak powiem, przez ludzi. Teraz żyje tam wiele zagrożonych wyginięciem gatunków zwierząt, chociaż na pewno wysoka radioaktywność środowiska również nie jest im na ręke. Ale ludzie już im nie zagrażają, nie produkują ton odpadów etc. Konkluzja: przy odpowiednim układzie odniesiena, wszelkie działania dążące (pośrednio lub bezpośrednio) do ograniczenia populacji ludzkiej są korzystne, dobre. Jak tam Twoja prawda absolutna, że - pozowlisz - zapytam.

"I to, że wahasz się przed nazywaniem innych ideoligii niesłusznymi, to Twój problem."

Być może. Jednakże dla mnie to nie jest problem, bo po prostu mam trochę pokory przed złożonością wszechświata i uważam, iż nie posiadłem dostatecznej wiedzy by wydawać takie sądy. Zaś każdy kto twierdzi, że ją posiadł (włącznie z papą rzymskim, Tuskiem, Kaczyńskim, dalajlamą i św. Mikołajem) jest dla mnie... zabawny. Delikatnie rzecz ujmując.

,,Istnieje prawda obiektywną i posiadam ją ja!"

A widzisz! Dla mnie to nie jest oznaka odwagi, jeno skrajnego zadufania, pychy i głupoty. Mamlanie kogoś komu brakuje piątej klepki i ma nie równo pod sufitem. Bo niby na jakiej podstawie ów papież wyciąga takie wnioski?! Cały ten pokrętny paradygmat opiera się na tym że: papież wierzy w istnienie boga -> wierzy również że bóg go kocha -> tym samym udzielając mu nieskończonej mądrości i prawa do bezwględnego określania natury danej rzeczy czy zjawiska. Czyli skracając to i owo wychodzi, że: papież wierzy, że ma prawo do bezwględnego określania natury danej rzeczy czy zjawiska, dlatego że ma prawo do bezwględnego określania natury danej rzeczy czy zjawiska i tym samym określa, że - niespodzianka! - ma prawo do bezwględnego określania natury danej rzeczy czy zjawiska. Jako że określa swoją osobę jako nieskończenie mądrą i mającą prawo do bezwzględnego określania natury danej rzeczy czy zjawiska. Istny paragraf 22. Pytanie brzmi: gdzie tu sens?

Pozdrawiam,
TurpisAlucinator

"Dlatego jak dziecko widzi pozytywnego bohatera, który jest ateistą, podświadomie rozumuje, że ateizm jest fajny."

No to teraz małe pytanko: dlaczego Twoim zdaniem ateizm nie może być fajny? Sam jestem ateistą i uważam, że poziom fajności ateizmu, katolicyzmu, buddyzmu, neopogaństwa, rodzimowierstwa, taoizmu, islamu, pastafarianizmu, rastafarianizmu, judaizmu, konfucjanizmu, satanizmu, lucyferianizmu i wszystkich innych* sekt czy religii jest potencjalnie równy. Czemu potencjalnie? Bo wszystko zależy od podejścia. Bądźmy jednak sprawiedliwi i pozwólmy, każdemu kto chce, indoktrynować dzieci. Jak sam zauważyłeś indoktrynacja zaczyna się już w fazie płodu, dlaczego tedy tylko wybrani wg jakiegoś tajemniczego patternu mają mieć prawo indoktrynować nasze dzieci? I nie, nie - nie wyskakuj tutaj z dobrem i złem, ideologią słuszną i niesłuszną, bo czegoś takie nie ma. Relatywizm moralny istnieje czego nie można powiedzieć o czarno - białym świecie. O ile sam uważam np. nazim za ideologie niesłuszną to jestem daleki od arbitralnego stwierdzenie, iż jest on niesłuszny i tym samym zabraniania komukolwiek wyznawania jakiegoś nazistowskiego dekalogu (jeśli takowy istnieje oczywista).

*Pominąłem inne nie ze względu na dyskryminację, lecz ograniczony zasób czasu (a pewnie również miejsca).

"Ale w serialu jest głównym bohaterem czyli jest fajny i w związku z tym zdarzało mi się widzieć dzieci bawiące się w wyznawców Ciemnej Strony Mocy, czy nawet odtwarzających scenę, kiedy Anakin wyrzyna w Świątyni Jedi dzieci mniej więcej w ich wieku (Zemsta Sithów)."

Podam przykład z autopsji jednocześnie nawiązując do naszego fantastycznego światka - od ok. 8 - 10 roku życia grywam w rpg'i i nie zliczę "złych", psychopatycznych, agresywnych, będących kanibalami i dewiantami seksualnymi (choć to może trchę później niż w 8 roku życia) postaci. Jak za pewne każdy to grywa w gry fabularne i... o dziwo! Nie wyrosłem na morderce, gwałciciela i bandytę (a nawet jeśli owszem to i tak się nie przyznam co na jedno wychodzi). Owszem, owszem mógłbyś teraz wyjechać z wpływem takich rozrywek na demoralizację młodzieży, wpływem gier wideo na poziom agresji i tak dalej, i tak dalej. Byłoby to jednak bez sensu. Absolutnie. Po pierwsze, nie ma aktualnie żadnych sensownych badań które by to jednoznacznie potwierdziły lub temu zaprzeczyły (ta, wiem że są jekieś zamówione przez Amerykańskie Towarzystwo Przeciwników Gier Wideo czy jakkolwiek tam oni się nazywają ale nie uważam takich badań za obiektywne i bezstronne). A że dzieciaki robią się w szkołach coraz bardziej agresywne? Nie ma to moim zdaniem absolutnie żadnego związku z tym, że na ekranie komputera biegają i masakrują każdego humanoida który pojawi się w zasięgu wzroku - wszak my również graliśmy i nikt nie stwierdził u nas podwyższonego stopnia agresji. Cała rzecz w tym, że dzieciaki nie robią teraz nic innego - tylko grają i żrą - więc prędzej czy później, w mniej lub bardziej sprzyjających warunkach zalegającą energię muszą rozładować. Jest to jednak wina niezdrowego trybu życia, a nie popularyzacji brutalności przez rynek gier komputerowych. Do czego zmierzam całym tym przydługim i odbijającym od tematu akapitem? Ano do tego, że przedstawianie jakieś ideologii w pozytywnym świetle nie sprawia od razu, że żądny krwi i dziewic siedmiolatek wybiega z siekierą na ulicę w akcie dzikiego szału (względnie nie podpala kościołów, by przykład był bardziej adekwatny do tematu). Tym samym nie widzę powodu, dla którego katolickie dzieci nie miałby czytać HP (inaczej - widzę, nawet sporo ale nie ma to absolutnie związku z ideologią). Tym bardziej że dzieci wielu innych wyznań czytują go i - z tego co mi wiadomo - nie zanotowano jakiś nagłych, masowych fal ateizacji (że użyję sobie takiej formy) ludności w wieku przedszkolnym.

Pozdrawiam,
TurpisAlucinator

"A niby odkąd to fantastyka nie może promować określonych idei, czy wręcz ideologii? Na samym tym portalu można by wskazać kilka, o ile nie nie więcej, opowiadań będących de facto agitkami."

"Acha. Harry Potter jest ateistą. I nie dlatego, że nie pisze nigdzie, ze chodzi do kościoła. Jest to stwierdzone wprost."

Ekhm... Teraz chyba Ty się zagalopowałeś nieco. Albowiem, z powyższych zdań można wyciągnąć wniosek, że katolikowi wypada czytać jedynie powieści których wszyscy bohaterowie są katolikami. A jeśli występuj ktoś innej wiary, to jedynie jako główny zły - na końcu ukarany za swe odstępstwo. Może trochę wyluzujemy? Religia religią, a bigos bigosem. 

I jeszcze jedna myśl - namawianie by ludzie danej grupy społecznej (w tym wypadku religijnej) nie zapoznawali się z argumentami jakichkolwiek innych grup, które - a jakże - próbują udowodnić swoje własne racje, dodatkowo ciągle poddając ich własnej argumentacji, ma swoją specjalną nazwę. Indoktrynacja, 

Hmmm... Osobiście "Harrego Pottera" jakoś nazbyt wysoko nie cenię, acz przychylam się do opini, że lepiej by dzieciaki czytało to niż nic. Zaś porównanie Tolkiena do szanownej p. Rowling... cóż... oburza mnie :) A co do opini kościelnych hierarchów to dość przwidywalna, było nie było. Niestety KRK od raczej dawna ma tendencję do krytykowania czegokolwiek rozwijającego, zaś czytanie - obojętnie czego - rozwija niewątpliwie. W ogóle, jakby się zastanowić, to Kościół chyba nigdy nie lubił Gutenberga ;)

Dzięki, aczkolwiek z Prokris poszukujemy przede wszystkim historycznych materiałów źródłowych. Jeśli ktoś takowe zna to będziemy wdzięczni.

Hmmm... W sumie masz rację, tak tedy zwracam honor i dziękuje za wytknięcie ciekawego błędu :)

Hmmm... Czy ja wiem? Generalnie nie zwracałem na to jakieś szczególnej uwagi lecz zazwyczaj widywałem oba wyrażenia używane naprzemiennie. Rozwiń trochę myśl bo nie dostrzegam tu różnicy; nie twierdzę, że nie masz racji ale uzasadnij nieco.

A! Przecież chodziło o to, by nie było dosłownego powtórzenia w dwóch zdaniach pod rząd.

@Lassar

a) Może mi nie uwierzysz ale to korektor skrócił.

b) Główną miarą wszystkiego. Nie wiem czyś "Kolory..." czytał ale akcja na pewien czas przenosi się w inne miejsca, jednakże w większości dzieje się na Gladiusie, dlatego też "główną miarą".

c) Masz rację - przeoczyłem.

d) No cóż... tu myślę po prostu osobiste preferencje względem metafor. Ja akurat bardzo lubię tą z kapeluszem więc jej użyłem. Nie da się zaś tego obiektywnie uzasadnić (używania bądź nie konkretnej).

Hehe... Cóż nie powiem, sam miałem spore wątpliwości czytając "Żmije" ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że trzeba ją rozumieć tak, a nie inaczej z jednego, zasadniczego powodu - gdyby Sapkowski chciał po prostu zbić trochę siana, bo mu "na komorne zabrakło" to napisał by coś okołowiedźmińskiego. Poszło by jak świeże bułeczki (używając nieśmiertelnej metafory kulinarnej). I dziękuje za ocenę Jajko.

Pozdrawiam

 

Nowa Fantastyka