
komentarze: 2, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0
komentarze: 2, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0
To "niemal" czyni różnicę i jest to zasadnicza różnica chociaż i tak lepiej czytać o imionach niż o wampirach. Straszna moda: człowiek przeczyta i nawet nie może się tym pochwalić
Dwa czy trzy lata temu Nowa Fantastyka dołączyła do swojego miesięcznego wydania broszurkę z fragmentem Imienia Wiatru więc mogłem domniemywać, że zagorzali czytelnicy tego magazynu mogą być zaznajomieni z tą pozycją. Książka była dobrze zapowiadającym się debiutem lecz jeszcze kilka miesięcy temu obawiałem się, że będzie jedyną powieścią Patricka Rothfuss'a. Autor nie żyje z pisania i nie ma naturalnego stylu wprowadzania czytelnika w nurt fabuły jak na przykład N. Gaiman, U. Le Guin, F. Leiber.
Autora można porównać, choć byłoby to rzeczą niestosowną, z prozą Umberto Eco - świat przedstwaiony uwierzytelniają elementy korespondujące z akademickimi zainteresowaniami pana Rothfussa. Podobnie jak miało to miejsce z Wahadłem Foucaulta, Imieniem Róży czy Baudolino, powieściami przepełnionymi elementami semiotyki mediewistyki tak i w Imieniu Wiatru mamy do czynienia ze swoistą erudycją człowieka, który długo nie potrafił zadeklarować swojej specjalizacji na studiach.
Oczywiście nie ma tu mowy o przyrównywaniu do siebie tych dwu pisarzy. Imię Wiatru jako powieść szkatułkowa jest o wiele prymitywniejszym konstruktem niż Wahadło... Rzeczą, która może nasuwać skojarzenia jest ujęcie „sympatii" przypominające to z Wyspy dnia poprzedniego.
Na koniec warto dostrzec w prozie Patricka Rothfussa inspiracje cyklem Czarnoksiężnika z Archipelagu. Mam tu na myśli kwestię „imion" - słów posiadających niebagatelną władzę. O tym, że jest to inspiracja a nie zwykłe zaanektowanie można dowiedzieć się podczas lektury tej, może nie wybitnej a jednak wciągającej książki.