Profil użytkownika

 

Blog: https://tenszy.blogspot.com/ 

Profil autorski: https://facebook.com/TTeNsza 


komentarze: 3721, w dziale opowiadań: 2437, opowiadania: 841

Ostatnie sto komentarzy

Spora szanse, że też będę :) Stary Maneż i Polufka na propsie, tylko koniecznie trzeba rezerwacje wtedy zrobić, bo inaczej się nie usiądzie (przynajmniej w Polufce).

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Fajny tekst. Trochę zbyt napakowany w moim odczuciu, ale to chyba limit konkursowy, nie? W każdym razie rzadko króciaki lubię, a ten mi się bardzo.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Świetny tekst, co tu dużo pisać :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Pisałam już o tym na FB, ale tutaj też sobie pozwolę :) Jakby kogoś interesował egzemplarz z pieczątką i moim bazgrołem, to wysyłam po kosztach, wystarczy do mnie napisać w tych smutnych czasach bez spotkań autorskich ;]

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dzięki! ^^ Bardzo miło zobaczyć gwiazdkę pod tak starym tekstem.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Morgiano, będę czekać z niecierpliwością ^^

yantri, dziękuję! Kontynuacja jest zdecydowanie w planach, wlasnie w formie spin-offów lub po prostu kolejnego tomu.

Cet, no co ja mogę dopisać :D Polecam fajną reckę!

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Jejku, tekst jest tak stary, że nigdy nie pomyślałabym, że zobaczę jeszcze gwiazdkę przy tytule.

Dzięki, Koalo! Nie pamiętam, czemu go tak otagowałam ;]

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Zakładam ten wątek za zgodą jaśnie zarządzającego nam beryla, za co mu ślicznie dziękuję :)

Jak już niektórzy z Was wiedzą, dzisiaj premierę ma moja powieść „ZODIAKI. Genokracja”. Nie owijając w bawełnę, napiszę tylko: ta książka nie powstałaby, gdyby nie portal NF-a i jego użytkownicy. Pierwsze dwa teksty, które w niej znajdziecie, były swego czasu tutaj publikowane, choć w krótszej, nie tak przeredagowanej formie. Wydaje się zatem jedynie słuszne, aby znalazł się tu wątek do rozmowy na temat Zodiaków bezpośrednio z autorką. To znaczy, no… ze mną ;) Śmiało można wytknąć mi popełnione błędy, rzucić we mnie okazjonalną literówką lub zgniłym pomidorem albo też wykąpać mnie w beczce miodu z dodatkiem zaledwie paru łyżek dziegciu. Zdaję się na Waszą łaskę, wolę, niełaskę, ocenę i nadpsute warzywa.

Miłej lektury! ^^

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

O której?:D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Weźcie raz z tygodniowym wyprzedzeniem czy cuś xD Bo co zajrzę na portal, to już po ptokach.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ależ wysypało dobrobytem :D

Gratulacje wszystkim, a już zwłaszcza laureatom “Nowoświatów”, przy których macałam paluchy. No i kam – cieszę się, że możesz już oficjalnie się chwalić :D

Co do Zodiaków, MrBrightside, to stare teksty w nowej odsłonie (wydłużone, przeredagowane) też będą dołączone do książki, a po nich już całkiem nowa kontynuacja. Książka wyszła przez to całkiem opasła (powyżej 600k znaków ze spacjami), ale przynajmniej bedzie mozna sobie przypomnieć, co ja tam nawymyślałam te – wydawaoby się – wieki temu :) Ale geneza tegoż mego dzieła jest zaiste portalowa. Spłodzone tutaj, tymi ręcami.

Kam, nie wiem, czy można jeszcze gdzieś Zodiaki dorwać poza tym, co będzie w książce. Z czego się nawet cieszę, bo teksty uległy mocnej rozbudowie i zmianom.

 

PS. Cieniu, Cieniu… Z udawaną przykrością stwierdzam, że mi się tam bardzo okładka podoba :P Ciekawostka: rysunek robiła moja tatuażystka. Więc jestem dogłębnie nieobiektywna.

PS2. A! No i jeszcze “Zbrodnia doskonała”! Brawo Wy! I my :P (ja i Naz w duecie).

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

W sumie do mnie opko tez nie przyszło, a kupowałam książkę jeszcze w przedpremierze.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Skoro premiera dziś, to się pochwalę swoją obecnością w antologii “Cyberpunk Girls”: http://bit.ly/CyberPunkGirls :)

 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Było super, jak zawsze zresztą :D Dziękuję wam! Zwłaszcza cudownej Belli (jak zawsze zresztą xD).

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Cholera, ale mnie rarytas ominął! No, przegapiłam.

Kiedy kolejna oficjalna edycja?! Kiedy? JA CHCĘ :D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Zanim przejdę do odpowiedzi, chciałabym tylko napisać, że uwielbiam was, społeczności portalu fantastyka.pl (Mordy wy moje :D). Odsetek ludzi, które wypowiadają się już po przeczytaniu tekstu, a poza tym szukają też innych tekstów do dyskusji, jest miażdżący w porównaniu z tym, co dzieje się na FB (o tym przeklętym Twitterze nie wspominając, tfu).

Jesteście fajni! (Żyjcie z tym).

 

Nie chciałem sprawić ci przykrości. Bardzo dobrze, że powstał Twój wpis i zgadzam się z nim w większości. Zwróciłem tylko uwagę i zabolało mnie to, że co najmniej kilka osób podało w komentarzach linki do swoich profili/blogów, w których przekazują swoje przemyślenia na temat  – to jest klasyczne przechwytywanie ruchu z gorącego tematu, nieeleganckie imo. Widzę, że post by ci się na fejsie nie zmieścił, ale warto to zaznaczyć dając link.

Kurcze, następnym razem zaznaczę. Te parę osób, które bloga czyta, wie dlaczego powstał, stąd nawet nie pomyślałam, by znów o tym pisać. Natomiast zjawisko piggy-ridingu też zauważyłam i powiem ci, że strasznie mnie zniesmaczyło. I tak, bałam się, że mój tekst zostanie odebrany jako taka próba przejażdżki na grzbietach innych, choć nie linkuję u siebie tych bardziej znanych (ot, inny raczej skromny blog Matki Przełożonej, żeby nie musieć pisać tego, co ona o opowiadaniu już napisała i z czym się zwyczajnie zgadzam). Ale powiem ci też, że czuję straszliwe zagubienie w social media. Bo jak człowiek widzi, że wszyscy tak robią (wklejają się), to zaczyna myśleć “tak trzeba, inaczej się nie da”. I w jednym miejscu się jeszcze “wkleiłam” (u znajomego), ale po tym, co napisałeś, skasowałam tamten komentarz. Bo masz rację. To cholernie paskudne i smutne zjawisko jest.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

I jak te sardynki na tylnym siedzieniu… :D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Zygfrydzie, fizyku, lk, galarze i leniwy – dzięki za dobre słowo :) Odpisuję dopiero teraz, bo się trochę pod moim FB rozpętało burzy, a pracować jeszcze trzeba. Ale patrzyłam i podtrzymywało mnie na duchu, że osoby nie chcące się kłócić też czytają :)

 

A co do:

Tenszo, mówię to, jednocześnie całym sercem zgadzając się z niektórymi stwierdzeniami z twojego wpisu. Po prostu budowanie własnej widoczności na głośnym shitstormie nie wygląda dla mnie dobrze.

Rybku, serio myślisz, że blogiem, na który piszę coś 2-3 razy do roku buduję sobie cokolwiek? Założyłam go, bo na social mediach posty 10k znaków wzwyż średnio już działają. Żeby napisać ten wpis przerwałam zresztą tworzenie zamówionego opowiadania. Po publikacji opowiadań na profilu pisarskim mam przypływ ludzi, a po publikacji wpisu – żadnego, i absolutnie na żaden przypływ nie liczyłam. Szczerze mówiąc, biłam się też cały czas ze sobą, jak pisałam. Bo chętniej poszłabym na lody albo spacer, chętniej dokończyłabym swoje opowiadanie. Bo właściwie nie wiem, czy dostanę jeszcze kiedyś zaproszenie na jakikolwiek konwent po tym, co napisałam.

Więc nie mów mi, że coś ugrywam, proszę. Chociaż ty.

(Sama czuję, że mogę tylko stracić. Acz tu przemawia już pewnie moje wrodzone czarnowidztwo).

No i, abstrahując od wszystkiego, wrzuciłam blog na portal, tak jak wrzucałam wszystkie poprzednie (całe 3) wpisy. Portal jest mi nadal bardzo bliski, choć nie mam już czasu się udzielać ;)

 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Mój mąż to piąta,  ej :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Jakoś wieczorkiem, nie? My jeszcze pewnie z wycieczki w dzień bedziem wracać ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Funie, dziękuję :)

Berylu, wybacz. Przyznam, że w połowie pisania postu tutaj, skapnęłam się, że właściwie był temat też o tej sprawie i rozkraczyłam się na oba. Bo jednak to w “Pochwal się”, nie gdzie indziej, w ogóle powstaniem bloga się chwaliłam i informowałam o kolejnych wpisach, które poczyniam w szalonym tempie dwóch na rok xD

Edit: Usunęłam link tutaj, żeby był już tylko w temacie właściwym :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Nie wiem do końca, czy jest się czym chwalić, ale napisałam swój pierwszy w życiu wpis na blogu, w którym poruszam temat ważny, a jednocześnie tak drażliwy…

(”O sprawie Daliana”, można by rzec).

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

To u Belli?

Mniam :D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Wielkie gratki, Arnubisie! :D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Zygfrydzie, Mersayake, dziękuję wam bardzo :D Cieszę się, że podoba się. I to też nie-psiarzom.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Gratki, jose! Nadrobię w wolnej chwili :D

 

Sama z kolei pozwolę sobie wkleić link do swojego bloga, a dokładniej do posta, w którym piszę o postępach w swojej twórczości i o pracy w CDP. Nie ogarniam już, czym się tutaj chwaliłam, a czym jeszczenie nie, więc jak kogoś ciekawi co tam z moim pisaniem, to zapraszam ^^

https://tenszy.blogspot.com/2020/03/cd-projekt-ksiazka-i-psie_9.html

 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Tak mi się wydawało, Staruchu, chciałam się tylko upewnić :)

Proste, DJu, nie da się ;D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Staruchu, dziękuję za wnikliwą, jak zawsze zresztą, opinię. Cieszę się, że zakończenie nadrobiło w twoim odczuciu początek. Co do zarzutów, z jednym przyznam, że umknął oku. Otóż, wydawało mi się, że smycz elektronową zmieniłam na technomagiczną we wszystkich miejscach. Jeśli kiedyś tekst się jeszcze gdzieś ukaże – obiecuję zmienić wink A tak z ciekawości, który z moich tekstów podobał ci się bardziej?

 

DJu, również dziękuję, acz dziwi mnie twój zarzut w kontekście, że tekst jest osadzony w świecie grającym na znajomych (szczególnie nam cheeky) motywach. Czy naprawdę tak bardzo potrzeba więcej mówić o ekspozycji pozszywanej ze znanych wszystkim łat? W takiej chociażby „Eudajmoni” spotkałam się z zarzutem, że za dużo, zbyt skomplikowanie, więc tutaj jednak starałam się prościej i nie jakoś tajemniczo. A jednak, niedosyt?

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Nie starczyło mi czasu, by napisać coś więcej, a nie chciałam zapomnieć :)

Otóż, podobało mi się bardzo, jak dla mnie najlepsze spotkanie z duetem Sanchez i Michał/Michael. To nieco zabawne, zważywszy że tym razem mamy też duet autorów. Ale musze przyznać, że współpraca zdaje się bardzo owocną – wcześniej było dobrze, a tu jakimś cudem jest jeszcze lepiej. Trudno mi się do czegokolwiek przyczepić, a klamry spinającej początek i koniec chorobliwie zazdroszczę.

No, może jedno mi wpadło do głowy – gdyby zrobić z tych opowiadań antologię, to „rozwiązanie zagadki” jest zawsze takie samo. Z drugiej strony, nie wydaje mi się, by zagadka była tutaj specjalnie ważna.

PS. Taka ciekawostka. Myślę obecnie o tekście pt. “Dziewczyna, której nie było” – kontynuacji “Jednookiego psa” z obecnego numeru NFa. A zygfryd ostatnio był w NFie z “Dziewczyną z perłą zamiast oka”. Licząc jeszcze wasz tekst, nie wiem, czy tytułu nie zmienić xD Za dużo tych dziewczyn.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dziękuję wszystkim za gratki :)

Nazgulu, bardzo się cieszę, że chwyciło i przypadło do gustu! Trochę żal Dranki, bo faktycznie ona będzie dużą postacią, a samo uniwersum zamierzam rozwinąć. Mam wrażenie, że udaje mi się w nim zawrzeć odpowiedni balans ambitnego z wciągającym i przez to pisze się przyjemnie :D A jeszcze pytanko, jak ci podszedł humor?

I nie, nie jestem winna opóźnienia Cyberpunka :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Kochani, w marcowym NFie znajdziecie najlepsze opowiadanie, jakie dotąd napisałam. A przynajmniej śmiem tak twierdzić, ponieważ nigdy jeszcze z żadnego tekstu nie byłam aż tak dumna ^^ Niemniej, może to też być wpływ mojej kochanej inspiracji, suni o wdzięcznym imieniu Oczko, która na zdjęciu powyżej czarująco uprasza się o czytanie „Jednookiego psa”. Ja też bym się upraszała, acz nie mam tak słodkiej mordki, więc zostaje mi tylko uprzejmie zachęcać do lektury. I z niecierpliwością wypatrywać Waszych opinii ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Bardzo mi się podobało, stąd entuzjastycznie oznajmienie, że przeczytawszy, choć nie miałam czasu napisać nic więcej.

Jedyny zarzut, jaki mogę mieć do tekstu, to miejscami widoczny “pośpiech” w prowadzeniu fabuły, wynikający z przymusu zmieszczenia się w miarę ogarnialnej liczbie znaków. Znam zresztą ten ból, obecnie piszę coś, co jest za długie na opko, za małe na książkę. I już się poddałam, że do NFa raczej nie trafii. Może zrobię antologię.

 

SPOILER ALERT

Wracając do twojego tekstu – zwłaszcza śmierć Ahoniego poszła jakoś za szybko, w efekcie nie wywołując we mnie żadnych uczuć. Brakło mi napięcia – wyjawienie przepowiedni i pach przez łeb.

Domyśliłam się też, kto jest tym “głównym złym”, dosyć szybko, ale to już kwestia natury opowieści i faktu, że kilka takich już przeczytałam ;) Natomiast nie psuło mi to radości z lektury w żaden sposób.

Ogólnie, jest to chyba twój najlepszy teksty, który czytałam. Podobał mi się bardziej niż “Pocałunek…” (jest lepiej rozplanowany i napisany, moim zdaniem), a klimatem na pewno dorównuje “Pieśni nocy” (którą wciąż bardzo dobrze wspominam), natomiast jest bodaj lepsza od niej fabularnie :)

Gratki!

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

No, no, no! Ale o Strzelcu pamiętasz?

Już napisany i jeśli wszystko pójdzie dobrze, cała książka ukaże się w tym roku :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Kurde, dobry pytanie. Będę w gdańsku pod koniec stycznia znowu (bo teraz mieszkam w Wawie), ale jakby co mogę też wpaść z okazji spotkania po prostu :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dzięki wszystkim :)

Arnubis: jak na razie mega mi się tu podoba. I mojemu pieskowi też ^^ (mogę ją zabierać do pracy).

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

A to może się ja się w końcu pochwalę. Od paru już miesięcy pracuję w CD Projekcie jako pisarz :) Stąd mnie ostatnio tak mało. Dużo zmian i zawirowań.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ojej, nie zapomnieliście o mnie :D heart Mimo że ostatnio mnie tak mało…

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Polecam więc z czystym sumieniem ^^ A rozszerzenie chętnie sama sprawdzę.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Gratluję, ocho. Książkę na pewno kupię :) Czy to to, co betowałam?

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Zwiedziona polecanką portalowiczki dotarłam i przeczytałam. Nic nowego w sumie nie napisałabym, bo podobało mi się tak jak i większości tutaj :) Gratuluję świetnego pomysłu i równie dobrego wykonania.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dzięki wszystkim, fajnie było się spotkać :) A Belli, jak zwykle, dzięki najgorętsze za to, jak nas wspaniale ugościła. I to już trzeci raz. Jesteś wielka ^^

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

PKP wygląda już inaczej ;) Ale zgadza się, tam, 16:30 ^^ do zobaczenia.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Czytałam w Fantomie, moje zdanie znasz, więc tylko tak skrótowo – tekst za szybko się urywa, ale jako wstęp do uniwersum książki jest dobry :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ja mieszkam we Wrzeszczu, więc możemy się umówić na tę 16:30 pod pkp wrzeszcz, a ja po prostu podjadę :) I tak, będę z mężem, więc tak jak mówiłam – do 3 miejsc w wozie. Chociaż widzę, że się jedno zwolniło i doszedł drugi kierowca, więc będzie luz.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ja mogę wziąć 2 osoby, względnie 3 na bardzo ciasno, z Gdańska Wrzeszcza :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dobra, wreszcie się zebrałam :) Choć przyznam, że najchętniej napisałabym po prostu: podobało mi się. Bo i wielu zarzutów do tekstu nie mam. Odniosłam wrażenie, że zarówno Olvido i Sanchez to zupełnie inne postaci niż te w “Pannach…”, a z drugiej strony wskoczyli do zupełnie innego typu historii, więc trudno się dziwić. Zabrakło mi jednak prostolinijności Sancheza – cała reszta różnic nie rzucała się w oczy, ale ta jakoś tak… doskwierała. Olvido zachował swoje główne cechy, tymczasem Sanchez za bardzo stał się dla mnie Watsonem. Poza tym – humor, klimat, nawiązania literackie – super! Nie obraziłabym się, gdyby tekst był dłuższy, bo trochę się urywa. I uważam, że trochę przesadzasz w twierdzeniu, jakoby Sanchez wychodził tu na pierwszy plan. Jest jednak dosyć biernym obserwatorem poczynań Olvido ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Oficjalna informacja jest taka, że im wyjawił, jak ma się skończyć. Ale nigdzie nie widziałam godnej wiary informacji (jak na blogu GRRM), że oni zrobili to dokładnie tak, jak im powiedział.

No i czytałam właśnie ten wpis. Z którego wynika:

How will it all end? I hear people asking.   The same ending as the show?  Different?

Well… yes.  And no.  And yes.   And no.   And yes.   And no.   And yes.

że huk wie ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Czytam blog Martina od czasu do czasu i można z niego wywnioskować, że zrobili inaczej niż sobie wymyślił, chociaż niektóre elementy faktycznie się mają zgadzać. Ale huk wie które ;]

Ogólnie w te ploty nie dawałabym wielkiej wiary – postaci Martina ewoluują w miarę pisania, co zresztą prowadzi często do jego problemów z umiejscowieniem ich tam, gdzie sobie wymyślił. Lecz szczerze powiedziawszy, nie sądzę, że on by sobie na taką chałturę pozwolił. Nawet jeśli postaci wylądowałyby na końcu w tych samych pozycjach byłoby to dużo lepiej uwarunkowane. No sorry, ale chociażby taka scena Jona wracającego za mur i zamykającego za sobą bramę jest tam, bo tak zaczynał się serial. I chcieli zrobić takie “ło jezu, jakie to genialne”. Tylko że się kupy nie trzyma…

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Nie oglądałam serialu, więc nie wypowiadałam się w temacie. Ale jest taka burza po obecnym sezonie, że w sumie wiem o nim prawie wszystko. Co ciekawe, czuję się nie mniej sfrustrowana niż widzowie. Na początku nie rozumiałam, dlaczego? Przecież nie poświęcałam serialowi czasu, jak dotąd nie angażowałam się emocjonalnie w niego. Jestem jednak wielką fanką książek. I po chwili zrozumiałam się, skąd się wzięła moja frustracja: zakończenie serialu to jedyne zakończenie, jakie obecnie mam. I prawdopodobnie jedyne, jakie kiedykolwiek będzie… A jest po prostu fatalne ;]

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dzięki za opinię, Naz :) Przyznam, że do Mechanizmu mam tyle sentymentu, że mi ciągle krąży po głowie pomysł, by potraktować go jako prolog do takiej małej zamkniętej powieści.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

To ja wrzucę swoją reckę z LC ^^

"Openminder" jest dla mnie trudną do ocenienia książką. Głównie dlatego, że jest książką odważną. Prowokuje, a czasami nawet szokuje i nieustannie wchodzi w polemikę z czytającym, odkrywając przed nim kolejne pomysły, z których nie każdy przecież musi się podobać – a w sumie mogą nie podobać się wszystkie. Niemniej mi to nagromadzenie treści przypadło do gustu, choć przyznaję również, że nie obraziłabym się za trochę więcej akcji, która wygładziłyby przejście od jednej warstwy do drugiej ;) Z początku nie czułam specjalnych "tarć", przez historię płynęło się gładko i z niemalejącym zaciekawieniem, jednak pod koniec sceny wyskakiwały trochę znikąd, po prostu następując po sobie. Nawet jedne z najlepszych w książce – jak ta u Igora czy w Beer Szewa. Ta pierwsza wyskoczyła jak kot z kapelusza, ale jest tak mocna i obrazowa, że trudno mi coś poza tym jej zarzucić. Po przeczytaniu potrzebowałam aż chwili odpoczynku, by dojść do siebie. Ta druga z kolei jest całkiem dobrze uzasadniona fabularnie, intryguje i oczarowuje klimatem, ale… niespecjalnie dokądś prowadzi. W tym tomie, znaczy się, bo podejrzewam, że w kolejnym znaczyć będzie sporo.

Tutaj pojawia się mój największy zarzut do Openmindera – książka jest ewidentnie początkiem serii, niewiele wątków jest na końcu domkniętych, a informacja o tym została wręcz ukryta przez wydawcę – można ją znaleźć tylko w stopce redakcyjnej.

Dobra, tyle z marudzenia. Coś jeszcze natomiast zasługuje na pochwałę: bohaterowie. Wszyscy w jakiś sposób mnie urzekli. Nikodem swoim kolekcjonowaniem spojrzeń (piękny motyw). Daria niezwykłą determinacją (przy ostatniej scenie w szpitalu opadła mi szczęka). Horodecki tym, jak bardzo niejednoznaczny dla mnie był. Niby "ten zły", a jeśli musiałabym wskazać moją ulubioną postać, to wskazałabym jego. Nawet Antek, który występuje w książce epizodycznie, bardzo mnie zaintrygował. Więcej Antka!, powiadam.

A, i jeszcze jedno mi się przypomniało. Jeden zarzut, właściwie.

Ciągle nie wiem, po co mechowi kutas! :D

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Mam zdjęcie, mam swoje zdanie, nie mam czasu dzisiaj tego zebrać do kupy i wrzucić. Ale melduję ku pamięci, żeby nie zapomnieć xd

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ja mam jak Tensza – nie problem zacząć, ba nie jest nawet problemem dobrnięcie do połowy. Schody zaczynają się, gdy teoretycznie powinno być z górki.

O, to to. Dokładnie. Swojej książki napisałam 90% do jakiegoś września zeszłego roku, z czego połowę przez sam sierpień, a kolejne 10% kończyłam pół roku ;]

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Krótko od siebie: z mojego doświadczenia “zacząć” jest dużo mniejszym niż problemem niż “skończyć” ;)

Wciąż próbuję znaleźć złotą metodę na to drugie.

 

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Zodiaki :) Postanowiłam nie cisnąć dwóch serii jednocześnie, bo w to, delikatnie rzecz ujmując, troszku ssiem :P

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

No tak, trochę dużo gadam. Winna ;) Dzięki, kam, ocho ^^

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Gratuluję i ja (czasami kolejny raz, gdyż wielu już pogrutulowałam innymi kanałam :D).

Sama też przybywam się pochwalić, choć niczym wielkim. Założyłam bloga i o ile pierwszy duży wpis był nie powiązany z moim pisaniem, o tyle drugi jest mocno, więc zapraszam:

https://tenszy.blogspot.com/

Jeśli kogoś to w ogóle ciekawi, rzecz jasna ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Nowa Fantastyka