
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Deszcz, zimny deszcz na młodej twarzy. Myśli jak sen, jak mgliste wspomnienie, które prowadzi do początku. Myśl, że to właśnie od tej chwili zaczyna się życie, bo wszystko, co wydarzyło się do tej pory jest zbyt odległe, by dziecięcy umysł mógł to spamiętać.
Spojrzenie na ręce. Na chude, kościste dłonie, które już długo nie trzymały niczego do jedzenia.
Dziesiątki pytań w głowie: Skąd ja się tutaj wziąłem? Po co tu jestem? Czym lub kim jestem?
Chłopiec zadrżał z zimna. Chłód wyrwał go z otępienia. Siedział skulony pośród kałuży, w przesiąkniętym wodą ubraniu. Przejechał mizerną dłonią po sklejonych błotem włosach i aż wzdrygnął się od nagłego, przeszywającego bólu. Na jego palcach pojawiła się krew. Spojrzał ze strachem i fascynacją jednocześnie. Z zainteresowaniem, jakie może dotyczyć tylko nowych rzeczy. Dotknął raz jeszcze miejsca, które przyprawiło go o tyle bólu, by wreszcie w niepojęty dla siebie sposób wywnioskować, że ma rozbitą głowę.
To nagłe olśnienie ożywiło go.
Podniósł głowę i rozejrzał się, wytężając wzrok w ciemności. Siedział w wąskim przejściu między budynkami. W oddali, pośród pieśni deszczu słychać było rżenie koni. Oprócz zwierząt i deszczu nic nie zakłócało nocnego spokoju.
Spróbował wstać, gdyż wilgoć przesiąkająca przez spodnie przyprawiała go o dreszcze. Był słaby, szybko zgubił równowagę. Wsparł się o ścianę budynku. Gdy zawrót głowy ustąpił, z determinacją ruszył naprzód. Dotyk drewna pod palcami dawał mu poczucie rzeczywistości. Ból głowy, krople deszczu zderzające się z ciałem i obmywające je z brudu miejsca, w którym się obudził, napędzały chłopca do stawiania kolejnych kroków.
Nie wiedział, gdzie jest, jak tu trafił i dlaczego ma rozbitą głowę. Nie czuł się bezpiecznie. Chciał wydostać się z tego klaustrofobicznego miejsca i lepiej rozeznać w sytuacji.
Z zamyślenia wyrwała go ściana budynku raptownie kończąca się. Brak drewna pod opuszkami palców zaskoczył go. Cofnął się, by odzyskać utracone oparcie. Stopy zanurzyły się w rozmiękczonej, błotnistej ziemi. Zebrał siły i stanął w rozkroku, utrzymując ciężar ciała na chudych, choć długich, jak na dziecko nogach. Czuł, jak ziemia wdziera mu się między palce u nóg. Nie to jednak zaprzątało teraz myśli chłopca. Zobaczył coś, co kompletnie go zaskoczyło. Poczuł się, jak odkrywca nieznanego lądu. Jak intruz, który przypadkiem podsłuchał czyiś sekret. Wiedział, że nie powinien być świadkiem rozgrywającej się obok sceny, jednak stał nadal, zahipnotyzowany widokiem.
Patrzył na centralny plac, otoczony drewnianymi budynkami, takimi samymi, jak te, wzdłuż których przed chwilą szedł. Wszystkie domy miały pozamykane okiennice, przez co nie można było stwierdzić czy w ich wnętrzu mieszkańcy oddali się objęciom snu czy też może chcieli odgrodzić się, zademonstrować, że nie chcą brać udziału w tym, co działo się na dworze.
Lampiony wiszące na zewnątrz, nikłym światłem oświetlały sylwetki dziesięciu osób. Wszyscy byli ubrani na czarno, w strojach szczelnie skrywających twarze, z jedną, małą szparą odsłaniającą oczy. Stali niewzruszenie, jakby za nic mając krople deszczu, powoli lecz uparcie wsiąkające w odzienia. Z obnażonymi mieczami w dłoniach, tworzyli zabójczy krąg.
Chłopiec podszedł bliżej, starając się nie wejść w zasięg światła. Nie wiedział dlaczego, ale chciał być bliżej stojącego w centrum kręgu człowieka. Jego miecz, w odróżnieniu od zamaskowanej dziesiątki, nadal spoczywał w prostej, drewnianej pochwie przy boku.
Na pierwszy rzut oka wyglądało to, jakby nie zamierzał bronić się przed napastnikami, trzymając dłonie w rękawach. Tylko on miał odsłoniętą twarz. Dumną twarz o zimnych, szarych oczach. Ubrany był w jednokolorowe, niebieskie kimono, za sprawą deszczu przylegające do szczupłej sylwetki. Długie włosy upiął w kok.
Przez umysł dziecka przemknęła dziwna myśl: Jakim cudem potrafię nazwać te wszystkie rzeczy? Chłopiec zdał sobie sprawę, że jest w stanie opisać wszystko, co go otacza, a nie pamięta niczego sprzed przebudzenia się w zalanej deszczem uliczce. Nie zna choćby swojego imienia.
Nie było czasu by rozpatrzyć kwestię niepamięci, bowiem wydarzyło się coś niespodziewanego, co całkowicie przykuło uwagę chłopca.
Świat wzbogacił się o ruch.
Dwóch zamaskowanych ludzi rzuciło się na mężczyznę w niebieskim kimonie, który zniknął pod cięciami mieczy, by pojawić się za plecami atakujących i zadać dwa śmiertelne ciosy, tak szybkie, że prawie niewidoczne gołym okiem. W oczach napastników nie zdążył nawet narodzić się strach przed nadchodzącą śmiercią. Ich głowy oddzielone od ciał, z ohydnym pluskiem zanurzyły się w błotnistej ziemi. Pozostała ósemka zrobiła krok w tył. Napastnicy unieśli swoje miecze i ruszyli w milczeniu na szarookiego.
Chłopiec po raz pierwszy przestraszył się, pewny, że to koniec. Nie wiedział dlaczego, ale chciał, by to mężczyzna w niebieskim kimonie wygrał potyczkę. Obserwował z przerażeniem, jak zniknął wśród ośmiu sylwetek. Po chwili atakujących było już tylko siedmiu.
Chłopiec zobaczył, jak jeden z nich przewraca się, cięty prosto przez pierś. Mężczyzna w niebieskim kimonie, co chwila znikał i pojawiał się zadając śmiertelne ciosy. Przeciwnicy, jeden po drugim, padali na ziemię.
Mężczyzna poruszał się tak szybko, że chłopcu wydawało się, iż jest w kilku miejscach równocześnie. Był jak zjawa, której żaden cios nie może dosięgnąć. Po chwili wszyscy napastnicy leżeli martwi, zostawiając po sobie tylko czerwone plamy na błotnistej ziemi i okaleczone ciała, w których nie miała prawa tlić się nawet iskierka życia.
Cała ta scena wywołała w chłopcu szereg różnych odczuć. Do tej pory oglądał tę makabryczną walkę przejęty, jakby sam zadawał mieczem śmierć.
Czując przypływ energii i sił, a także pchany dziwnym, irracjonalnym przeczuciem, że tak trzeba, ruszył w kierunku światła, chcąc ujawnić się.
Nagle zobaczył, że za plecami szarookiego pojawiła się kolejna czarna postać. Mężczyzna nie miał szans zauważyć napastnika, ani nawet usłyszeć. Dyszał ciężko, zmęczony walką, a krople deszczu skutecznie tłumiły odgłos zbliżających się kroków. Był na przegranej pozycji.
Chłopiec wiedział to doskonale. Ruszył bez zastanowienia przed siebie.
Mężczyzna w niebieskim kimonie, choć wydawało się to niemożliwe, wyczuł obecność czającego się za plecami nieprzyjaciela.
Zrozumiał doskonale, że poległa dziesiątka była tylko przynętą, by go zmęczyć i osłabić czujność. Prawdziwy przeciwnik, ukryty w ciemnościach, cały czas go obserwował.
Szarooki wyprostował się, wziął głęboki oddech i spojrzał w niebo, jakby chcąc po raz ostatni poczuć deszcz na twarzy. Był spokojny, opanowany, gotowy na to, co miało nadejść. Choć jego los był przesądzony, nie mógł nie podjąć próby walki. Chwycił mocniej za broń, gotowy dokonać niemożliwego. Błyskawicznie obrócił się, po to tylko, by ujrzeć opadający miecz, a wraz z nim swoje przeznaczenie.
Gdy śmierć była już tak blisko do akcji wtrąciło się życie.
Brudny, mały chłopiec wbiegł pomiędzy mężczyzn, przyjmując na siebie impet ciosu. Napastnik nie był w stanie zatrzymać się. Stal napędzana siłą mięśni rozcięła kruche ciało chłopca bez najmniejszego wysiłku.
Mężczyzna w niebieskim kimonie nie wahał się ani chwili.
Zaatakował napastnika, nie dając mu szansy na sparowanie ciosu. Ten z niedowierzaniem na twarzy padł martwy. Szarooki wypuścił z dłoni miecz i przyklęknął przy swym wybawcy.
Chłopiec leżał na ziemi czując ogromne ciepło na klatce piersiowej i lodowaty dotyk na dłoniach i stopach. Poczuł, jak ktoś delikatnie ujął go za głowę i usłyszał, jakby przez mgłę słowa:
– Nie poddawaj się, bądź silny, nie umieraj!
WItam jeszcze raz wszystkich kochających skrobać ;) - wrzucam tym razem poprawiony tekst Jiana który jest częścią większej całości ;) za wytknięcie wszystkich błędów będe bardzo wdzięczny - pozdrawiam ;)
Od siebie dodam, że zarówno autor, jak i jego korektor, liczą na konstruktywne komentarze. Tekst jest fragmentem większej całości, dodanym tutaj w celu eksperymentu.
Pozdrawiam
Tytuł to imię i nazwisko? Nawet ładnie brzmi... Tylko ---- czemu z dywizem pośrodku?
Tytuł to poprostu Jian ale tekst jest poprawiony ;) Bo ostatnio jak go wrzuciłem była masa błędów ;)
No to, Autorze, jeszcze popraw tytuł, byleby dobrze...
"W oddali, pośród pieśni deszczu..." - nie przekonuje takie zestawienie, ani 'pieśń deszczu", ani "pośród", zwyczajnie można napisać "w deszczu"
...szybko zgubił równowagę... -- stracił równowagę.
Scena walki jest w miarę nieźle napisana, ale sama końcówka wydaje się być bez sensu. Zwłaszcza zdanie - "Choć jego los był przesądzony, nie mógł nie podjąć próby walki". - Niby dlaczego przesądzony? A skoro był takim mistrzem miecza, to "nie mógł nie podjąć próby walki" brzmi trochę idiotycznie i uwłaczająco dla niego. I ta akcja dzieciaka na końcu , tak samo nie przekonuje, myślę że fizycznie niemożliwa.
A kiedy przedtem ten tekst był wrzucony? Bo nie zauwazyłem.
Przeczytałem... Pisząc takie teksty trzeba pamiętać o jednej, zasadniczej sprawie: I Bruce Lee dupa, kiedy ludzi kupa... Dziesieciu ludzi z mieczam wzięlo jednego gościa w kółeczko, no i, oczywiście, najpierw musiało zaatakować dwóch, a reszta stała sobie i patrzyła, jek tenże gość ich szlachtuje. Bardzo to fantastyczne... I dla dzieci.
"Na pierwszy rzut oka wyglądało to, jakby nie zamierzał bronić się przed napastnikami, trzymając dłonie w rękawach. Tylko on miał odsłoniętą twarz. Dumną twarz o zimnych, szarych oczach. Ubrany był w jednokolorowe, niebieskie kimono, za sprawą deszczu przylegające do szczupłej sylwetki. Długie włosy upiął w kok." - miał upięte, cały czas opisuje się go z daleka by na końcu pozwolić mu zrobić coś samemu, lepiej trzymać się jednego sposobu narracji na przestrzeni jednego akapitu.
"Świat wzbogacił się o ruch" - trochę to sztuczne, przcież wcześniej padało, on sam się ruszał itd.
"Zrozumiał doskonale" - lepiej, rozumiał, tak mi się wydaje
"Chwycił mocniej za broń" - on ją wyciąga czy jego ręka zaciska się na rękojeści?
Tytuł, moim zdaniem, brzmi trochę jak Jan Niezbędny, ale skoro Autor tak sobie wymyślił...
Mam wrażenie, że Autor powołał do życia chłopca jedynie po to, by móc opisać nierówną, ale zwycięską walkę szarookiego mężczyzny z zamaskowaną dziesiątką. Gdyby nie było chłopca, nie byłoby widza. Potem kazał chłopcu umrzeć.
A tak naprawdę, to o czym to jest, i dlaczego?
„Na chude, kościste dłonie, które już długo nie trzymały niczego do jedzenia”. – Ja napisałabym: Na chude, kościste dłonie, które już od dawna / od bardzo dawna nie trzymały niczego do jedzenia.
„…już długo nie trzymały…” może sugerować, że mogły trzymać krótko.
„Siedział skulony pośród kałuży, w przesiąkniętym wodą ubraniu”. – Jeśli to była jedna kałuża, chłopiec „…siedział skulony w kałuży”. Jeśli kałuże były liczne, „…siedział skulony pośród kałuż”.
„Był słaby, szybko zgubił równowagę”. – Ja napisałabym: Był słaby, szybko stracił równowagę.
„Ból głowy, krople deszczu zderzające się z ciałem i obmywające je z brudu miejsca, w którym się obudził, napędzały chłopca do stawiania kolejnych kroków”. – Ja napisałabym: Ból głowy, krople deszczu zderzające się z ciałem i obmywające je z brudu, miejsce w którym się obudził, popychały / motywowały chłopca do stawiania kolejnych kroków.
„Chciał wydostać się z tego klaustrofobicznego miejsca i lepiej rozeznać w sytuacji”. – Ja napisałabym: Chciał wydostać się z tego ciasnego / niedobrego / budzącego strach miejsca i lepiej rozeznać w sytuacji.
„Stopy zanurzyły się w rozmiękczonej, błotnistej ziemi”. – Moim zdaniem masło maślane. Ziemia stała się błotnista, bo rozmiękczył ją padający właśnie deszcz.
„…choć długich, jak na dziecko nogach. Czuł, jak ziemia wdziera mu się między palce u nóg”. – Powtórzenie. Proponuję: … choć długich, jak na dziecko nogach. Czuł ziemię wdzierającą mu się między palce u nóg.
„Wszystkie domy miały pozamykane okiennice, przez co nie można było stwierdzić czy w ich wnętrzu mieszkańcy oddali się objęciom snu czy też może chcieli odgrodzić się, zademonstrować, że nie chcą brać udziału w tym, co działo się na dworze”. – Powtórzenia. Skoro okiennice skrywały ludzi, to wiemy, że byli wewnątrz. Mam też wątpliwości, czy można oddać się objęciom.
Ja napisałabym: Okiennice wszystkich domów były pozamykane, przez co nie można było stwierdzić, czy ich mieszkańcy już śpią, czy może woleli odgrodzić się, zademonstrować, że nie chcą brać udziału w tym, co ma miejsce na dworze.
„Lampiony wiszące na zewnątrz, nikłym światłem oświetlały sylwetki dziesięciu osób”. – Skoro wszystkie okna były zakryte okiennicami, światło mogły dawać tylko te lampiony, które były na zewnątrz.
„Wszyscy byli ubrani na czarno, w strojach szczelnie skrywających twarze, z jedną, małą szparą odsłaniającą oczy”. – Skoro byli ubrani, oczywiste jest, że w stroje. Nie wydaje mi się, by to stroje mogły zakrywać twarze – Trudno mi wyobrazić sobie, np. spodnie skrywające oblicze.
Ja napisałabym: Wszyscy mieli czarne stroje a wąskie szpary w chustach szczelnie skrywających twarze, odsłaniały jedynie oczy.
„Chłopiec podszedł bliżej, starając się nie wejść w zasięg światła”. – Ja napisałabym: Chłopiec podszedł bliżej, uważając, by nie znaleźć się w zasięgu światła.
„Jego miecz, w odróżnieniu od zamaskowanej dziesiątki, nadal spoczywał w prostej, drewnianej pochwie przy boku”. – Nie wiem dlaczego mam wrażenie, że Autor mówi o mieczu chłopca.
Mam także wrażenie, że zamaskowana dziesiątka, wcześniej również spoczywała w drewnianej pochwie przy boku, ale już z niej wylazła i teraz czeka, aż dołączy do niej miecz, ociągający się, jak widać. ;-)
„Na pierwszy rzut oka wyglądało to, jakby nie zamierzał bronić się przed napastnikami, trzymając dłonie w rękawach”. – Miecz, nadal spoczywając w pochwie, nie rwie się do spotkania z zamaskowaną dziesiątką, nie zamierza się bronić i demonstracyjnie trzyma dłonie w rękawach. ;-)
„Tylko on miał odsłoniętą twarz. Dumną twarz o zimnych, szarych oczach. Ubrany był w jednokolorowe, niebieskie kimono, za sprawą deszczu przylegające do szczupłej sylwetki. Długie włosy upiął w kok”. – Nadal jestem przekonana, że Autor ciągle mówi o mieczu. Dziwi mnie odsłonięta twarz miecza, jego ubiór i kok, natomiast oczywistością jest, w tym opisie, smukła sylwetka miecza. Widać, że dba o kondycję. ;-)
„Nie zna choćby swojego imienia”. – Ja napisałabym: Nie zna nawet swojego imienia.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Solidaryzuję się z Rogerem, i to w stu trzydziestu trzech procentach.
Tak cudownie szybki facet musi dysponować jakimiś nadludzkimi zdolnościami. Zaskoczenie takiego przez jedną sobę? To tylko w scenariuszach dla Hollywood, gdzie wszystkich widzów mają za bezmyślnych ciołów.
Ukłony dla korektorki. Ale redaktorka też by się przydała. Jakim cudem nikt z walczących nawet raz się nie poślizgnął? Zapytuję, bo odcięte głowy z pluskiem zanurzyły się... --- a to, w połączeniu z pluskiem, coś wyraźnie oznacza.
No tak. Po raz kolejny zostało mi przypomniane dlaczego nie lubię opowiadań w częściach/fragmentach. Tekst jest całkiem sensownie napisany, powtórzenia nie przeszkadzają, a początkowe przemyślenia głównego bohatera kończą się w odpowiednim momencie. Wszystko fajnie. Tylko cóż z tego? Co mi po sensownie napisanym opowiadaniu, skoro zawiera ono jedynie szczątkowe ilości fabuły?
No nic, czekam w takim razie na część następną.
Przeczytałem, a teraz czekam na następną część.
Pozdrawiam
Mastiff
Ładny język, ale na mój gust opisy trochę zbyt obfite. Fabuły nie można ocenić po tym fragmencie.
Koledzy skrytykowali scenę walki z dziesięcioma przeciwnikami. Dla mnie jest ona do przełknięcia. Kompletnie jednak nie jestem w stanie wyobrazić sobie tej, w której mały chłopiec zasłonił osobnika o szarych oczach przed ciosem.
Mieczem tnie się zazwyczaj z góry na dół, ukosem, lub ewentualnie z boku, szczególnie gdy ma się zamiar obciąć komuś głowę. Atakowany zobaczył opadający miecz, co utwierdza mnie w tym, że cięto z góry na dół. Niedoszła ofiara musiała stać od atakującego w takiej odległości, aby opadający miecz dosięgnął jej ciała na wysokości głowy, ramion, najpóźniej klatki piersiowej, choć już w tym przypadku cios byłby mało skuteczny. Proszę mi więc wytłumaczyć, jak "mały chłopiec", nawet o długich nogach, wbiegając miedzy dwóch mężczyzn może jednego z nich zasłonić przed ciosem drugiego? Ja tego nie kupuję. Gdyby to było pchnięcie, lub choćby cięcie z boku na wysokości brzucha (mało skuteczne), ok. Może gdyby chłopiec podskoczył...
Inna rzecz, że wbieganie miedzy walczących było dla mnie zachowaniem irracjonalnym. Pomijam już fakt, że mały, przestraszony chłopiec ochoczo oddaje życie za faceta, o którym nic nie wie, którego widzi pierwszy raz w życiu i któremu być może należy się śmierć za poprzednie uczynki. Bardziej sensownym i wręcz naturalnym ludzkim odruchem w takiej sytuacji jest ostrzeżenie krzykiem "uważaj!" "za tobą!" itp. Trwa krócej, niż podbieganie i nie skutkuje śmiercią.
Trochę się rozpisałem
Pozdrawiam
Wiecie, liczyłam na kilka komantarzy pod tekstem, ale szczerze Wam powiem, że przeszliście samych siebie. Posiedziałam trochę nad tym fragmentem z Emrodem i bardzo zależało mi na opinii. Jak zawsze znalazła się masa błędów. Pozwolicie, że tekst tutaj zostawimy taki, jaki jest, a poprawki naniesiemy na tekst właściwy.
Opinie czytelników zawsze dają do myślenia. Oj tak. Dzięki raz jeszcze.
Ja też przyłączam się do podziękowań ;) naprawdę przeszliście samych siebie ;) Jeszcze raz wielkie dzięki ;)