- Opowiadanie: vendeg - Tron

Tron

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tron

Porywisty wiatr szarpał koronami drzew. Zaczynała się burza. 30 metrów nad ziemią, w dobrze zjonizowanym już powietrzu, unosił się wielki metalowy tron. Siedząca na nim zakapturzona postać, w milczeniu przyglądała się powierzchni niebieskiej planety. Obserwator numer 6, po raz ostatni był tutaj przed około stu trzydziestu milionami ziemskich lat. Zostawił wtedy na ziemi kilkaset zarodków humanoidalnych niewolników, wcale nie przejmując się tym, czy się przyjmą czy nie. Planeta wyglądała na obiecującą, pomijając wielkie drapieżniki, które wtedy stanowiły gatunek dominujący. Obserwator uznał, że mogą być źródłem problemów, jeżeli kiedykolwiek uda im się wyruszyć w kosmos. Postanowił więc na wszelki wypadek je wytruć. Przesłał na swoją macierzystą planetę odpowiedni raport i kiedy milion lat później otrzymał zgodę na eksterminację, pozostało mu tylko rozpylić odpowiednie substancje. Spowodowały one, jako skutek uboczny, czasowe upośledzenie dostępu promieni słonecznych do powierzchni planety i Obserwator zastanowił się nawet czy nie przesadził. Na szczęście jednak rośliny będące producentem tlenu i drobne zwierzęta, stanowiące przyszły pokarm humanoidalnych niewolników, przetrwały. Odlatując zostawił zarodki w kilku najbardziej obiecujących miejscach planety. Zabrał też ze sobą połowę martwych ciał wytrutych drapieżników. Trucizna była konserwantem, nieszkodliwym dla mieszkańców macierzystej galaktyki Obserwatora, a mięso tych stworzeń stanowiło egzotyczną ciekawostkę, za którą miejscowe restauracje zapłaciły potem krocie. Obserwator uważał, że o finanse ekspedycji należy dbać i jeżeli można w jakiś sposób odzyskać część zaangażowanych środków, to jego obowiązkiem jest to zrobić. Rada w pełni aprobowała takie rozwiązania. Dzięki temu można było finansować kolejne wyprawy.

Gdzieś obok uderzył piorun, rozświetlając na ułamek sekundy okolicę na tyle, by Obserwator mógł ujrzeć bezkresne pola i lasy.

„Ale zadupie” – pomyślał – „Zdaje się, że nic się tu nie przyjęło, strata czasu.”

 

***

Mając świadomość, że jest humanoidalnym niewolnikiem, może schyliłby się po kamień i cisnąłby go w stronę tronu. Tyle, że wcześniej musiałby wstać z wilgotnej ziemi, a to było niewykonalne. Nie tyle ilość, co jakość wypitego alkoholu, skutecznie przyciskała go do podłoża. Tutejsi bimbrownicy przechodzili samych siebie. Wpatrywał się więc tylko w miejsce, gdzie przed chwilą w blasku błyskawicy zobaczył tron, ale w świetle następnej niebo było puste. Może uznałby to za pijacki omam, gdyby nie to, że gdy tylko zapadła ciemność, ujrzał go ponownie w postaci plam przed oczami. Odbite od tronu światło zostawiło na jego siatkówkach wyraźny kształt zakapturzonej postaci. Jutro opowie o tym komuś. O ile będzie pamiętał. Tutejszy bimber ceniony jest przez nieszczęśliwie zakochanych. Po dwóch butelkach nie pamięta się nawet własnego imienia.

 

***

 

Stwórca zamyślił się. Pomimo całej swojej wszechwiedzy, nie potrafił zrozumieć jak to się stało, że Obserwator nie zauważył życia, na tętniącej nim planecie. Z drugiej strony nie potrafił zrozumieć, jak jej mieszkaniec mógł nie pamiętać Obserwatora. Coś, co nie należy do danego świata, musi być na tyle dziwne i niesamowite, by to zapamiętać do końca życia. Nie przepadał za Obserwatorami. Ziemianin z amnezją ciekawił go natomiast na tyle, że w końcu zdecydował wezwać go do siebie.

 

***

 

Teraz! – usłyszawszy rozkaz, bombardier zwolnił blokadę. Świst spadających bomb wypełnił powietrze. Stwórca poczuł przez chwilę, że powinien coś zrobić. Nie wiedział tylko co. Zapach śliwek wypełniał mu nozdrza. Jako superistota miał też superzmysły. Podniósł do ust kolejny kieliszek tego niesamowitego płynu. Paląca fala rozlała się po całej superjaźni i nim pierwsza bomba dotknęła ziemi, Stwórca popadł w superzapomnienie.

Koniec

Komentarze

Pięknie ładnie, poza jednym. Znowu ten cholerny kaptur?

Tam, w powietrzu, jest po prostu zimno ;-). Pewnie masz rację, nie pomyślałem, że kaptur jest oklepany. Dzięki za uwagę.

Myślę, że skoro było zimno, to dużo ciekawiej i oryginalniej byłoby, gdyby obserwator miał na głowie ciepłą, wełnianą czapę z pomponem ;)

Nie ma za co. Zrozum, że po naczytaniu się setek, może już tysięcy tekstów, w których "obowiązkowo" występują "obowiązkowo" zakapturzone typki, można nabawić się capullofobii.  

A Twój kosmita zamiast przez to, czego nazwy nie wymienię, może być przed mrozem chroniony polem termoizolującym. Zgoda?

Całkiem przyzwoicie napisany tekścik. Lekturka miła, choć bimber, powodując ubezwłasnowolnienie istot z tej i nie z tej planety, występował już wielokrotnie. Przeczytałam jednak bez przykrości.  

 

Porywisty wiatr szarpał koronami drzew. – Ja napisałabym: …szarpał korony drzew.  

 

30 metrów nad ziemią… Trzydzieści metrów na ziemią

 

…przyglądała się powierzchni niebieskiej planety. – Z wysokości trzydziestu metrów, wydaje mi się, można zobaczyć fragment okolicy. Zbyt mało, by powiedzieć, że ...przyglądała się powierzchni niebieskiej planety. W dodatku po ciemku, bo nieco dalej piszesz: Gdzieś obok uderzył piorun, rozświetlając na ułamek sekundy okolicę 

 

Obserwator numer 6Obserwator numer sześć

 

Zostawił wtedy na ziemi – Ziemia – wielką literą, chyba że masz na myśli glebę. Mam jednak wrażenie, że piszesz o planecie.  

 

…jednak rośliny będące producentem tlenu… – Wszystkie rośliny były jednym producentem?

 

…Obserwator mógł ujrzeć bezkresne pola i lasy. – Z wysokości trzydziestu metrów?

 

Zdaje się, że nic się tu nie przyjęło… – Powtórzenie.

Proponuję: Mam wrażenie, że nic się tu nie przyjęło 

 

Może uznałby to za pijacki omam, gdyby nie to – Powtórzenie.

Proponuję: Może uznałby to za pijacki omam, gdyby nie fakt

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trafne uwagi, ale nie do końca zgadzam się z tą o "niebieskiej planecie". Przyglądać się powierzchni planety można i z odległości kilku centymetrów, co też robi na przykład właśnie łazik Curiosity na Marsie :-). Określenia użyłem celowo, żeby zasugerować, że przybysz być może nie jest stąd oraz w celu uniknięcia powtórzenia.

Co do roślin będących "producentem" wydaje mi się, że to dopuszczalna forma w odniesieniu do całości roślin, rozumianych jako "flora", ale nie upieram się, bo nie mam pewności.

Dziękuję za uwagi, przyjmuję jak najbardziej do wiadomości.

Mam na myśli, że z wysokości trzydziestu metrów, trudno dostrzec „bezkres" pól i lasów. By o Ziemi mówić „niebieska” czy „błękitna”, trzeba na nią spojrzeć z odległości znacznie większej niż trzydzieści metrów.

Zdaję sobie sprawę, że gdyby tron zawisł był wyżej, urąbany potomek humanoidalnego zarodka, w życiu by go nie dostrzegł, choćby nie wiem ile piorunów jednocześnie rozświetliło okolicę. ;-)

Zapytałam, czy wszystkie rośliny były jednym producentem? Uważam, że skoro rośliny – liczba mnoga, to były producentami – również liczba mnoga.

Nie mam żadnych zastrzeżeń do sprowadzenia roślin do roli „fabryk tlenu”, bo tymi są w istocie. Poza faktem, oczywiście, że są piękne i dostarczają nam niezapomnianych wrażeń estetycznych, a niektóre ochoczo zjadamy. ;-)

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z wysokości trzydziestu metrów, czyli dziesięciopiętrowego wieżowca widać na kilka kilometrów, o ile tego widoku nie zasłaniają... drzewa ;-). Masz rację, powinnien być wyżej.

Co do roślin, to wydaje mi się, że zależy to od kontekstu. Normalnie to liczba mnoga: "rośliny będące producentami tlenu", ale jeżeli wyczerpujemy cały zbiór roślin, to możemy traktować go jako jedność. Odnosimy się wtedy do całego zbioru. Nie jestem polonistą jednak, więc nie mam pewności i nie mam zamiaru się upierać.

Konstruktywne te Wasze uwagi i wezmę je sobie do serca przy bazgroleniu kolejnych gnotów, a na swoją obronę powiem tylko, że nie mam nic na swoją obronę :-).

>> Obserwator numer 6, po raz ostatni był tutaj przed około stu trzydziestu milionami ziemskich lat. Zostawił wtedy na ziemi kilkaset zarodków humanoidalnych niewolników (...) << --- Czyli w okresie górnej kredy (130 Ma) zaczęła się ewolucja humanoidów? Albo coś Ci się porąbało z datą 1,3 Ma. Albo nie znasz podstaw geochronologii i stratygrafii. Jeśli to drugie, to zunaję to opowiadanie za totalną naukową herezję! (*) Dalej nie czytałem, bo taki błąd aż kłuje w oczy.

 

(*) potraktuj to jako bardzo negatywny komentarz!

 

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Kiedyś za herezje palili na stosie.

"Obserwator numer 6, po raz ostatni był tutaj przed około stu trzydziestu milionami ziemskich lat." - (bardzo) źle ustawiony przecinek.

Naciągana ta eksterminacja dinozaurów. Na podobnej zasadzie my moglibyśmy tępić pasikoniki, bo a nuż nauczą się budować pancerfausty i nasz wszystki rozjebut!

Nie poruszyło.

    Bombastyczne.

@Lessar - podpinam się pod uwagę o dinozaurach, trochę niepoważnie to brzmi. Ludzie, dysponujący technologią, boją się imperialistycznych zapędów dzikich zwierząt o rozumkach wielkości orzecha włoskiego. Trochę zbyt fantastyczne.

@marks - może dinozaury miały móżdżki wielkości orzecha włoskiego, ale zapominasz o kilku sprawach (i widać, że mało wiesz o tych gadach naczelnych z mezozoiku): po pierwsze: taki mały mózg miały małe dinozaury, jak np: Kompsognathus czy Dilofozaur (komputerowo powiększony dla potrzeb filmu "Jurassic Park"). Duże i większe miały Teropody (drapieżniki: np: Allozaur, Tyranosaurus rex, itp. oraz Zauropody (Brachiozaur) oraz niektóre z rodziny Hadrozaurów, Stegozaurów i Ceratopsów i pancernych. Natomiast pod koniec kredy i z pocżątkiem neogenu polowały małe (do 2 m dł i 1,5 m wysokości) bardzo inteligentne Velociraptory, który lepiej abyś w tamtych czasach (gdybyś żył wtedy) nie spotkał, bo bez broni i do tego w bujnej dżungli nie miałbyś najmniejszych szans z polującą watahą :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Nadal uważa, że nie była to inteligencja zdolna do tworzenia technologii.

Poza tym, czy cywilizacja inteligetnych gadów podróżujących w kosmosie byłaby groźniejsza od cywilizacji inteligentych ssaków? Szpony i pazury pomogłyby im w space war?

Cywilizacja inteligentnych dinozaurów brzmi dość zabawnie. Jeśli można się było czegoś obawiać, to ich ewentualnej ewolucji, która doprowadziłaby do powstania osobników inteligentnych itd. Ale w takim razie, niemal każda forma życia,  byłaby zagrożeniem.

Dinozaury zawsze mogły wyewoluować w coś bardziej humanoidalnego i może wtedy byłyby groźniejsze, a wiedza takiego obserwatora była zapewne poparta jakimś doświadczeniem.

Ale to przeobraiłoby się w paranoję wiecznego zagrożenia, nie sądzisz?

Może, ale dlatego uważam, że w opowiadaniu powinen być zamieszczony jakiś szerszy kontekst. Jakieś wyjaśnienia, dlaczego obserwator obawiał się dinozaurów. Uważam, że opowiadanie ma potencjał i że warto byłoby je rozwinąć. Jeśli chodzi o wątpliwe teorie, to obecnie czytam sagę "Autostopem przez Galaktykę" Douglasa Adamsa, więc jestem w stanie przyjąć tezę, że Ziemia ma circa dziesięć milionów lat, a kości dinozaurów zostały podłożone ;) Poza tym lubię teorie podważające przyjęte przez nas fakty naukowe.

Jeśli chodzi o wątpliwe teorie to wystrczy włączyć telewizję i posłuchać Macierewicza. Sam motyw z dinozaurami, których mięso sprzedaje się jako przysmak, jest trochę naciągany, podobnie jak ilość - zabrał połowę, ale może się czepiam.

Nie wchodźmy na tematy polityczne, proszę. Jeśli chodzi o mięso dinozaurów sprzedawane jako przysmak, to akurat ten motyw mi się podoba, tylko znów - potrzeba rozwinięcia.

@KaelGorann - możesz sobie zaprzeczać co tylko zechcesz, ale podaj mi dowody na to, iż Ziemia ma 10 Ma. W skali czasu geologicznego 10 Ma to mało. Skoro mamy datowania radiometryczne najstarszych detrytycznych cyrkonów na około 4,8 Ga !!! Te tezy i inne teorie można obalić bardzo szybko. Dlaczego? Bo to teorie :) Musisz mieć inną, nową metodę, którą oznaczysz inne datowania niż dotychczas stosowane. Zanim coś napiszesz, to radzę poczytać o tym najpierw z naukowych publikacji, niż sięgać po sagę Adamsa, człowieka o bujnej wyobraźni, ale o wątpliwej wiedzy na temat czegokolwiek. A w szczególności z zakresu nauk gelogicznych.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

"Naukowa" analiza opowiadań, które z założenia są kompletną fikcją jest trochę bez sensu. W ten sposób nie byłoby żadnych opowiadań S-F i Fantasy, bo np. w jaki sposób całkiem duża strzyga u Sapkowskiego mogłaby się tak szybko poruszać? Zaraz ktoś przedstawiłby wyliczenia, z których wynika, że to niemożliwe. A smoki nie mogły latać, a tunele czasoprzestrzenne nie istnieją, itd.

Z okresem wymierania dinozaurów popełniłem błąd i szczerze mówiąc, nie wiem jak to się stało, bo przypominam sobie, że zaglądałem do jakichś źródeł, żeby to sprawdzić. Najwyraźniej coś mi się popieprzyło. Przyjmuję uwagę jak najbardziej.

Co do "humanoidalnych zarodków" - nie zgadzam się. Nie jest powiedziane, że miały od razu wyrosnąć, mogły leżeć w formie przetrwalników i czekać lub rozwijać się przez miliony lat i taki był mój zamysł.

Co do zabrania połowy martwych dinozaurów, to również celowy zamysł. Ciężko sobie wyobrazić takie zabieranie i o to mi chodziło.

Dodam jeszcze, że opowiadanie miało być w założeniu bardzo krótkie i pozostawiać sporo pola wyobraźni - taka natura mikroopowiadań.

@KaelGorann - to mikroopowiadanie, stąd nie ma rozwinięć wątków, ani uzasadnień. Nie wszystko przecież (i to niezależnie od formy literackiej) musi mieć swoje uzasadnienie i musi być dopowiedziane. Ja np. bardzo lubię krótkie opowiadania i jeżeli autorowi uda się w kilku akapitach wprowadzić mnie w jakiś wymyślony świat, to wszelkie nierozwinięte wątki tylko pobudzają wyobraźnię, a o to przecież w tym chodzi ;-).

Lem, w jednym z opowiadań o Pirxie wypominał uszczypliwie tej drugiej fantastyce, tej, która nie boi się przymykać oka na prawa fizyki, wiedzę historyczną itd. Jednak jestem zdania, że póki takie teorie nie tworzą naprawdę naiwnych obrazów i teorii, to można na nie spojrzeć łaskawym okiem, wszak sięgamy po powieść przygodową, a nie po podręcznik fizyki.

@mkmorgoth: chyba trochę nie zrozumiałeś, o co mi chodziło, a może ja źle to ująłem. Nie twierdzę, że Ziemia ma 10 milionów lat i nie mówię, że jestem w stanie w to w każdej chwili, bez zająknięcia uwierzyć. Chodziło mi o to, że mogę to przyjąć w fantastyce naukowej, jeśli jest w miarę logicznie wyjaśnione. Nie można się przecież w sf trzymać kurczowo dowodów naukowych, bo niemożliwe byłyby m.in. podróże z prędkością nadświetlną. Zgadzam się jednak, że trzeba znać prawa, które się podważa. I tu również do marksa: nie chodzi o przymykanie oka na wiedzę historyczną i prawa fizyki, lecz o śmiałe i przemyślane (czyli wymgające szczegółowej wiedzy na dany temat i logicznych argumentów) ich obalanie.

PS: Nigdy nie czerpałem i nie zamierzam czerpać wiedzy od pisarzy fantastycznonaukowych, jeśli zainteresuje mnie kwestia, którą poruszają, zawsze sprawdzam, jak to jest z daną kwestią w kontekście współczesnej nauki. Douglasa Adamsa cenię przede wszystkim za zwariowane poczucie humoru, nie za wiedzę naukową.

@KaelGorann: wyjasniłeś bardzo dobrze. O to mi chodziło. Wiesz o co chodzi, i bardzo mnie to cieszy. Tak, jak też lubię "nagiąć" pewne fakty czy prawa, bo na tym polega fantastyka, ale SF już (tak jak napisałeś) musi się opierać o logiczne przemyślenia na bazie tez naukowych.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Hipoteza o niebezpiecznych dla innych cywilizacji dinozaurach mnie też wygląda na nieco naciąganą. Myślę, że jednak chodziło o zyski ze sprzedaży mięsa. Podejrzewam też, że Obserwator zebrał znacznie więcej niż połowę, ale nie umieścił tego w raportach. Nie byłby to ostatni raz (a może i nie pierwszy) w historii tej galaktyki, gdy ktoś wymyśla hipotetyczne zagrożenie, aby nabić sobie kabzę. :)

Sympatyczne opowiadanie.

Pozdrawiam

Nowa Fantastyka