- Opowiadanie: cmdsykes1982 - "Statek międzygwiezdny Panama" część dalsza

"Statek międzygwiezdny Panama" część dalsza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

"Statek międzygwiezdny Panama" część dalsza

Kiedy Panama zbliżyła się do pasa asteroidów. Dziwna forma życia przywarła do kadłuba statku, na tyle dyskretnie, by zostać niezauważoną. Około setki obcych myśliwców podążyło za „Panamą”. Piloci eskadry zaćmienia jeden po drugim starali się jak największą ilość obiektów osłabić, by stały się łatwym celem dla dział Panamy.

W tym całym chaosie i zamieszaniu nikt nie zwrócił uwagi na tą dość dziwną formę życia. Wydawała się nieco egzotyczna i tajemnicza. Nie wiedzieć czemu zamarła w bezruchu i wtopiła się w otoczenie statku. Być może czekając na odpowiedni moment.

Panama nabierała prędkości, tym samy cała akcja wokół niej. W niecałe dziesięć minut zbliżyła się do księżyca, przy czym musiała wyeliminować całe towarzystwo wokół siebie. Trwało to nieco dłużej niż wyobrażał sobie komandor. Działa pokładowe powoli stabilizowały sytuację na zewnątrz, a sławetni piloci wrócili na statek.

 

Drent: Panie Anatolij proszę podać mi faktyczny stan statku.

 

Anatolij: Tarcza metafizyczna kadłuba wymaga regeneracji, przewidywany czas na uzupełnienie pełnej mocy to około 20 minut. Straciliśmy osiemdziesiąt ton pancerza biernego. Jesteśmy w stanie to odtworzyć w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin na stacji orbitalnej.

 

Drent: Nie da się przyśpieszyć czasu ładowania tarcz Panie Anatolij?

 

Anatolij: Nie sądzę, to musi trwać, niestety statek tak już został zaprojektowany. Mogę panu zaproponować unikatową jak dotąd metodę kompilacji. Otóż można byłoby wszystkie tarcze połączyć w jedną. Skutkowałoby to ciasną opaską wokół statku, która dałaby pięćdziesiąt procent silniejsze tarcze. W przypadku utraty, nikt by nie przeżył. Skutkowałoby to utratą szczelności kadłuba.

 

Drent: Jak długo by trwało przekalibrowanie tych osłon i na ile byłyby stabilne?

 

Anatolij: Właśnie miałem zamiar dodać. Najlepiej gdyby Panama była pusta. To jest proces i nie wiadomo czy osoby znajdujące się na okręcie w pełni będą chronione przed atakiem psioniczym, bakteryjnym i fizycznym

 

Drent: Dobra nie ma co kombinować. Trzeba naładować tarcze.

 

Wtem komandor podszedł do swojego panelu, wcisnął przycisk interkomu i zaczął przemawiać do załogi.

– Tu mówi wasz dowódca Komandor Drent. Dobra robota!! Jestem z was dumny!! Dziś wszyscy spisali się na medal. To nie tylko moje zdanie ale na pewno też Admirała Kullena i całej załogi stacji orbitalnej. Sytuacja jest napięta. Mamy nieznaczne straty w pancerzu i osłonie. Wiem że wami potrząsało trochę i pozrzucało na boki. Powiem w skrócie, kubek z moją kawą wylądował mi na spodniach. Omal nie oparzyłem…

-Nagle słychać śmiech w centrum dowodzenia bojowego i rozległych pokładach. Komandor lubił czasem podnieść morale. Opowiadając coś co w rzeczywistości się nie zdarzyło, a miało służyć jako odreagowanie napiętej sytuacji.

– Myślicie pewnie teraz co to za dowódca co nie ma jaj!? Ja wam mówię, że jeszcze są całe

i dzięki Bogu! Za dwadzieścia minut lecimy w stronę tego przeklętego obiektu!! Mamy zamiar dokładnie się jemu przyjrzeć i jeśli będzie szansa, to damy takiego im takiego łupnia, by błagali o litość. Raz na zawsze zapamiętają, że to nasza planeta i federacja pilnuje swoje dominium!! Mówił do was dowódca statku Panama Komandor Drent.

 

Wykorzystując nadążający się moment do rozmowy sternik statku Blanka: Jest pan pewien panie komandorze że jeszcze zostały na swoim miejscu? Czy mam przynieść panu skorupki, które zostały na stacji. Piekąc jeszcze wczoraj, dziecku tort urodzinowy?!

 

Drent, słysząc te słowa, na chwilę z miękł, miał niewyraźną minę. Usiadł powoli na krzesło zarzucił nogę na nogę. Podparł ręką głowę i zamilkł w zadumie. W tym samym czasie wśród oficerów w centrum dowodzenia pojawiła się gorzka mina i wewnętrzne współczucie. Niemal każdy poczuł namiastkę tego co czuła Blanka w tamtym momencie.

 

W czasie kiedy Blanka zwróciła się z tym stwierdzeniem i zapytaniem Sue obróciła

w jej stronę głowę, rozwarła usta miała już coś powiedzieć, Zamilkła. Poczuła się pełna pychy i obniżyła loty w swoich natychmiastowych stwierdzeniach.

Nikomu nie przyszło do głowy, że ona ma dziecko na stacji Helena. Większość oficerów zostawia rodziny na odległych planetach. Bądź też w koloniach odcinają się na pół roku czasem nawet do dwóch lat.

 

W tym samym momencie na stacji orbitalnej trwa zażarta walka. Wróg zdezorientowany rzucił wszystko w stronę planety Teratora. Admirał razem z całą załogą dzielnie stawiał opór. Piloci myśliwców mają pełne ręce roboty, obsługa stanowisk uzupełniania amunicji do myśliwców dwoiła się i troiła by jak najszybciej dostarczyć pociski na kadłuby myśliwców „falcon” i „egeal” b1. Każdy z tych młodych chłopaków po kilkanaście sztuk naraz dowoził pociski. Ręcznie przerzucali po pięciu, na jeden myśliwiec, aby szybciej. Podnośniki, roboty do załadunku zostawiono. Były zbyt wolne, w każdym z nich tkwiła wola walki. Ci młodzi chłopcy czuli i wiedzieli, że im szybciej obsłużą pilota tym mniejsza strata. Nawet sam Admirał zaglądał przez wszystko otaczające SI do hangarów. Podpatrywać jak ci dzielni chłopcy sobie radzą. Być może w duchu chciał być razem z nimi i odegrać tak ważną rolę.

 

SI: Admirale w naszą stronę zmierza blisko dwa tysiące wrogich obiektów. Stacja ma pełną obsadę dział, pilotów. Brakuje nam siły ognia. Niebawem reaktor antycząsteczek numer dwa przegrzeje się, a jego moc jest wykorzystywana do obsługi laserów. Proponuję opuszczenie kurtyny czasu i utrzymania jej do czasu ochłodzenia reaktora, w przeciwnym wypadku, Helenie grozi destrukcja. Obciążony reaktor anty cząsteczkowy spowoduje anihilacje stacji. Tak potężny wybuch mógłby znieść planetę z orbity słońca. Jest pan zmuszony do chwilowego odcięcia swoich pilotów od zaopatrzenia. Tego wymagają protokoły bezpieczeństwa stacji. Odcięcie nastąpi na pana wyraźny rozkaz.

 

Nie wahając się, stojąc naprzeciwko konsoli dowodzenia myśliwcami włączył ogólnodostępny kanał. Zapowiedział co ma nastąpić przez zamknięte zęby i z bardzo złą miną.

 

Kullen: Do pilotów stacji!! Pakujcie zabawki i wracajcie na stacje. Helena podniesie kurtynę czasu i zablokuje przestrzeń wokół siebie. Za kilka minut widzę wszystkich w stacji uzupełniając Taltron i pociski amur. Tutaj będziecie bezpieczni, na chwile ochłoniecie od walki.

 

SI: Admirale słuszna decyzja. Ochłodzenie reaktora da nam chwilę wytchnienia. Po tym jak reaktor zostanie schłodzony, będzie można wznowić walki ze wszystkich dział laserowych. Kilka minut odpoczynku poprawi morale wśród załogi. Wytrzymały pancerz Heleny zniesie wiele.

 

Kullen: Połącz mnie z Generałem Harry Flyn. A także z Generałem dywizji Mechów Jack`em Karter

 

SI: Ustanowienie konferencji za 3 minuty… O rozmowę z panem prosi Kapitan eskadry Fujimoto. Pokaż go na głównym ekranie.

 

Fujimoto: Admirale! Nikt nie wraca na stację. Utrzymamy się tak długo jak to możliwe!

 

Kullen: Do cholery żołnierzu!!! To jest rozkaz, natychmiast go wykonać!!!

 

Fujimoto: Admirale… Przysięgaliśmy, że będziemy bronić granic, własności i niezawisłej suwerenności Federacji Międzygwiezdnej. Będziemy walczyć o pokój i wolność każdej rasy. Kiedy podniesiecie kurtynę czasu, odciągniemy wrogie myśliwce z daleka od stacji. Chłopaki meldują o przewadze naszych myśliwców. Zawdzięczamy to Panamie. Wirus doskonale się sprawdza w warunkach bojowych. Niektóre myśliwce i transportery odmawiają posłuszeństwa podczas lotu.

 

Kullen: Fujimoto, brak mi na ciebie słów!!! Ale jak wylądujesz na Teratora to ci obiecuje, że własnoręcznie skuje twoje dłonie i na oczach personelu bazy zdejmę gacie i twoją obsraną rzyć wsadzę w mrowisko. Bóg mi świadkiem. Kullen bez odbioru…

 

 

SI: Admirale?..

 

Kullen stanął nad mostkiem dowodzenia myśliwcami zamyślony, obserwując podglądy

z każdego myśliwca. Przez moment zdawało się, że jest nieobecny. Zastanawiając się nad dalszymi posunięciami.

 

SI: Admirale?..

 

SI na chwilę zamilkła, wyczuła niepewność w Kullenie. SI w każdej minucie obliczała możliwe taktyczne wyniki bitwy i żaden z nich nie posiadał optymistycznej wersji. Po upływie 2 minut Kullen wyprostował się zszedł powoli po schodach i trzymając ręce za sobą skrzyżowane w uścisku podszedł do oficera łączności i poprosił o otwartą konferencję. Przywitał salutujących mu dowódców. Złożył dłonie na wysokości klatki…

 

Kullen: Panowie, jak wiecie tutaj na górze prowadzimy zażarte walki. Nie znamy wroga wysłał, przeciwko nam tysiące myśliwców i statków transportowych. Z tego co obserwuje, chcą przeprowadzić desant na planetę. Za chwilę podniesiemy kurtynę czasu. Piloci myśliwców pod dowództwem kapitana Fujimoto zrezygnowali z powrotu na stację. Zapowiedział że odciągnie jednostki wroga. Mam wrażenie że to jest jedynie cząstka tego co potrafią, czekają na nasze dalsze posunięcia. Mam pewne obawy co do podnoszenia tej kurtyny czasu. Nie znamy tego obiektu ani możliwości bojowych. Być może się okazać że za kilkanaście minut w waszych baza wylądują kapsuły ratunkowe z Heleny. Ogłaszam alarm bojowy we wszystkich obiektach Teratora. Moje eskadry myśliwców prawdopodobnie wylądują w bazie lotnictwa. Za chwilę stracę z nimi łączność. Będą zdani na siebie. Stacja za kilka minut rozpocznie procedury chłodzenia reaktora antycząsteczek numer dwa. Jednostki wroga posiadają dużą siłę ognia. Na szczęście mają uszkodzone sterowniki i moduły lotu. Zalecam podniesienie wszystkich dział i mechów w stan gotowości. Zamknąć wszystkie kopalnie, ukryć lub zamaskować jak największą ilość obiektów. Wycelować działa w niebo. Alarm pierwszego stopnia, postępować według procedury KHA-AX1. To wszystko panowie! Czy przyjęliście do wiadomości rozkazy?

 

Obydwaj kiwnęli głowami wyrażając potwierdzenie po czym jednocześnie: Tak jest Admirale!

 

Statek Panama powoli zbliżał się do obcego statku matka. Pełny kamuflaż został włączony, zapanowała cisza, chwila niepewności i napięcia. Dało się wyczuć w powietrzu pot. Nerwy niczym pętla powoli zaciskały się na szyjach oficerów pokładowych, bowiem od nich zależało całe przedsięwzięcie. Im bliżej byli tego obiektu, tym bardziej sobie uświadamiali z jaką potęgą mają do czynienia. Jedynie Drent i Trent z głową wysoko postawioną i nosem zadartym do góry nie obawiali się zagrożenia. Jeden obok drugiego stali w bez ruchu centrum dowodzenia bojowego Panamy i z respektem przyglądali się obiektowi. Główny panel bojowy wyświetlał szacunkowe dane na temat obiektu. Ilość dział, możliwa załoga, wielkość obiektu, siła ognia, rodzaj napędu i technologii, którą mógłby być wykonany. SI Panamy skanowała w całości obiekt budując mapę wnętrza i plan statku. Wszystko to zapamiętując. Skany wykryły ogromne pole grawitacyjne wokół i w statku obcych. W końcu Panama zbliżyła się na odległość dwóch trzecich wielkości obiektu, by nie wpaść w pole grawitacyjne obiektu.

 

Drent: Kapitanie mamy spory orzech do ugryzienia. SI daje nam do zrozumienia, że nie mamy z tym statkiem żadnych szans. Moim zdaniem musi mieć jakiś słaby punkt. Teleportacja oddziałów szturmowych wykluczona. Grawitacja zmiażdży im pancerze. Jakieś sugestie kapitanie Trent. Moja sugestia to nawiązać kontakt, może się dowiemy czego tutaj szukają.

 

SI: Komandorze nawiązanie łączności z tym obiektem to zbyt ryzykowne przedsięwzięcie. Możemy nawiązać kontakt, a kilka chwil potem zmienimy się w perzynę. Jest jedno ale, obliczając moc dział laserowych stwierdzam, że wytrzymamy około trzech minut ataku prowadzonego ze wszystkich dział. Starczy czasu Panamie uciec.

 

Drent: Pani Blanko proszę obrać kurs awaryjny z jedną trzecią prędkości światła w stronę Teratora. Pani Sue, niech pani postara się wedrzeć do głównego komputera statku i skopiować jak najwięcej danych podczas transmisji. Jeśli jest to wykonalne zostawić robaka śledzącego. – Do Dowódcy elitarnego batalionu federacji proszę zgłosić się do centrum dowodzenia.

 

Anatolij: Komandorze zalecam wzmocnienie tarcz biotycznych załogi. Nie mamy pewności czy obcy nie teleportują się na nasz statek. Mogę jednorazowo podnieść do stu pięćdziesięciu procent mocy. Możliwy jest atak wirusowy! Włączam lampy sterylizujące i wzmożoną filtrację powietrza.

 

SI: Dowódca Batalionu na rozkaz komandora!

 

Drent: Proszę podnieść batalion w stan gotowości. Możliwe jest że zaraz obcy się pojawią na „Panamie” Zastosować ulepszoną wersję białej broni „Diament”. Jeśli to możliwe proszę o ogłuszenie kilku obcych i ulokowania ich krwiokomorach laboratorium…

 

Gdy Drent kończył przemawiać do dowódcy batalionu Cartera moc reaktorów Panamy spadła niemal do zera, co jest wielce nieprawdopodobne, naukowcy oraz projektanci uwzględniali wszystkie możliwe sytuacje i powoli problem eliminowali przy budowie statku, wykluczając taką możliwość. Światło i systemy zamilkły. Zapadła ciemność. Oczom załogi objawiła się świetlista postać unosząca się w centralnym miejscu centrum bojowego. Żaden

z oficerów nie dowierzał swoim oczom, łącznie z Drentem. Szok, przerażenie

i niedowierzanie kłębiły się w umysłach załogi. Zapadła głęboka cisza, a chłód powiał po całym pomieszczeniu, wzmacniając wrażenie trwogi. Świetlista postać przemówiła.

 

Jestem Daria, najwyższym bytem galaktyki Andromeda! Obrońcą światów i tropicielem niszczycieli galaktyk. Nie obawiajcie się, przychodzę w pokoju. Jesteście w wielkim niebezpieczeństwie. Wasza Federacja została zarażona, najohydniejszą i najbardziej morderczą istotą jaka istnieje. Jest pod postacią wirusa, to nieprzeniknione zło. To plugastwo

i ohydztwo zostało dawno temu pogrzebane na planecie w której prowadzone są prace górnicze. A teraz znowu wydostało się na zewnątrz i będzie zarażać inne obce formy życia. Dostaliście rozkaz obrony stacji Helena i zniszczyliście wiele moich myśliwców, oraz statków transportowych z oddziałami. Nie obwiniam was ani nie mam za złe tego czynu. Bo jesteście nieświadomi. Wasz Admirał Kullen jest pod wpływem tego wirusa, oraz część dowództwa Federacji międzygwiezdnej. Dostał pan rozkaz wylotu do galaktyki Andromedy, w dalszych rozkazach miał pan połączyć się z innymi statkami siódmej floty Federacji Międzygwiezdnej i w rezultacie przypuścić atak na serce galaktyki, która jest moim domem.

 

Drent: Skąd o tym wszystkim wiesz, nasza misja była i jest ściśle tajna.

 

Daria: Oficerowie wysokiego szczebla oraz kanclerz federacji są w podziemiu, głęboko zakonspirowani tak samo jak my istoty zrodzone z czystej energii światła, pragną pokoju.

 

Drent założył rękę o rękę, na chwilę wstrzymał oddech. Dookoła pozostali w bezruchu i jakby oszołomieni całym zdarzenie niedowierzając własnym uszom. Oficer Blanka rozłożyła dłonie, a skryta łza kłębiła się na jej powiece. Sue z nerwów wstała powoli znad pulpitu

z mdłościami brzucha przytrzymując się rękoma, zwymiotowała. Trent stojący zaraz tuż obok dowódcy batalionu Cartera i Drenta zdenerwowany jak mało kto wybuchł.

 

Trent: Do jasnej cholery czy to zawsze tak musi być. Kiedy co do czego przychodzi największa odpowiedzialność spada na nas.

 

Daria: Zostaliście wybrani do tego zadania, bo na przestrzeni lat ciężko pracowaliście dla Federacji by utrzymać ład i pokój wszystkich istot żywych. Wasze ciała oraz umysły nie zostały zmącone, potęgą jaką jest władza i rządza krwi. Ja Daria reprezentantka istot wyższych wywodząca się z początku istnienia wszystkich gwiazd, powierzam w wasze ręce tę o to sondę. Pomorze wam w trudnych chwilach. Nikt inny jej nie zobaczy prócz osób znajdujących się w tym centrum. Jest w stanie odczytać intencje obcych osób. Posiada ogromny zbiór wiedzy na temat wszystkiego co istnieje i istniało na długo przed wami. Proście ją o pomoc, a takową otrzymacie.

 

Drent: Powiedz mi Dario, czemu nam tak ufasz, przecież nie znasz nas. Skąd taka pewność siebie, że właśnie uwierzymy w to co mówisz?

 

Daria wzniosła się jeszcze wyżej wykonała szybki i wielki okrąg w powietrzu po czym powstał świetlisty okrąg. Przemówiła do wszystkich.

 

Daria: Pani Blanko niech się pani nie obawia pani dziecko wraz z mężem zostanie przechwycone przez jeden z moich statków. Posiadacie wyjątkowe geny, które galaktyka potrzebuje. Wasze geny mogą być lekarstwem dla tej zarazy.

Spójrzcie, moje statki kawałek po kawałku, niszczą stację. Wasz Admirał wydal rozkaz KHA-AX1 co oznacza odwrót na Teratora i aktywowania wirusa. Reszta ludności planety, która nie została zarażona ma zostać wchłonięta. Posłuży jako naczynie w celu wyhodowania silnych i dość opornych jednostek. Te monstra potem posłużą do budowy super doskonałej istoty zdolnej do makabrycznych czynów.

Możecie obejrzeć co się teraz dzieje na stacji. Zobaczyć jak w wielkim stopniu wirus opanował ludzi oraz mutantów żyjących razem na stacji Helena. Przekazuje wam obraz widziany z moich statków w czasie rzeczywistym. Dokonałam wyboru by nie lądować na planecie. Na krótko po tym jak stacja zacznie procedury ewakuacji zaniecham zniszczenia stacji. Komandorze Drent musi pan się udać na Teratora i zebrać dowody na istnienie wirusa. Kanclerz Federacji potrzebuje pańskiej pomocy.

Pana zadanie będzie polegało na zebraniu próbek do analizy wskazanego osobnika. Osoba której szukamy, prawdopodobnie posiada materiał genetyczny, który będzie odpowiadał za budowę komórek mózgu. Dzięki nim wiele się dowiemy. Kiedy eskadry

z mego statku powrócą oddalę się na kraniec układu. W waszą stronę wyślę drona bojowego, który odbierze zebrany materiał. Proszę o wskazanie na mapie miejsca przechwycenia materiału. Teraz wszystko leży w waszych rękach, losy niezliczonej liczby istot w wszystkich układach drogi mlecznej. W przypadku gdy odrzucicie rozkaz od kanclerza będę zmuszona…

 

Anatolij: Przepraszam, że przerywam komandorze, pani Sue i Blanko. Jestem oficerem

z ramienia samego kanclerza. Mam rozkaz ujawnić swoją osobowość w przypadku nawiązania kontaktu z Darią. To co wszyscy usłyszeliśmy jest prawdą. Sytuacja wymaga powagi i zrozumienia. Wybaczcie mój nietakt ale to ważne. Wirus bardzo szybko opanowuje nowe jednostki, nikt kto miał kontakt z nim nie jest nawet świadomy, że jest naczyniem.

W tajnym laboratorium umiejscowionym blisko kompleksów kanclerza pracujemy nad stworzeniem patogenu, który osłabi i wyizoluje komórki, które zostały zainfekowane. Teraz mamy doskonałą sytuację do wykorzystania. Musimy się skupić nad jedną osobą. Chłopak ma na imię Howard Cain. To właśnie u niego dostrzegliśmy odmianę wirusa odpowiedzialną za inteligencję przyszłej super istoty. Wirus jest podzielony na różne odmiany z czego każda odpowiada za co innego. Jedne mutują się stając się żołnierzami, inne zaś by służyć jako pokarm przyszłym rozwiniętym potworom. Nie znamy do końca faktu na jakiej zasadzie wirus się mutuje, u każdego inaczej przebiega choroba. Mamy jedynie nadzieję, że próbki pobrane z ciała Howarda Caina dadzą nam odpowiedzi na kluczowe pytania.

Podczas ostatniej wizyty kanclerz prosił mnie o wizualizację jego przemówienia skierowanego bezpośrednio do pana komandora w obecności Darii i innych świadków zdarzenia.

 

Drent: Chwila Anatolij! Kapitanie Trent. Słyszał pan o czym się tu mówi i czego jesteśmy świadkiem ?

 

Trent: Nie inaczej komandorze!

 

Drent: Uważa pan, że sam kanclerz Federacji jest tak głęboko zakonspirowany?

 

Trent: Całkiem prawdopodobne.

 

Drent: Jest pan ze mną Kapitanie?

 

Trent: Odkąd nasze drogi się skrzyżowały zawsze służyliśmy razem. W nie jednym konflikcie braliśmy udział. Zawsze jestem po pana stronie.

 

Drent: Proszę o wizualizację przemówienia skierowanego pod moim adresem. Oficerze Anatolij zaczynajmy.

 

Anatolij skierował wzrok i prawą rękę na klucz umieszczony w lewym ręku. Otworzył wizualizację podając hasło w języku Nanu. Wnet wszystkim zebranym ukazała się postać holograficzna kanclerza federacji międzygwiezdnej. Była to wysoka postać o ciemnych włosach i krótkim, schludnym, gęstym zaroście na twarzy. Ubrany w ciemnoniebieską marynarkę ze złotymi i czerwonymi splotami nici. Długie spodnie i pasy wzdłuż całego stroju powiększały jeszcze bardziej postać. Przez co wydawał się być bardzo potężnym człowiekiem.

 

Kanclerz federacji Natanael Dawid Braun: Witam zgromadzone tutaj osobistości. Darię istotę z galaktyki Andromeda, Komandora Drenta oraz oficerów Panamy. Jak już wiecie jesteśmy w trudnej sytuacji. Ciężkie czasy nastały dla ludzi i wszystkich ras miłujących pokój. Ubolewam z tego powodu, serce moje jest przepełnione bólem i troską o kondycje Federacji. Związek handlowy oraz bezpieczeństwo drogi mlecznej jest zagrożone. Jak już panie i panowie wiedzą wszystkie działania oraz rozmowy na ten temat pozostają pod klauzulą ścisłej tajności. Wymagam tego od wszystkich! W obecnej chwili laboratorium potrzebuje próbek tkanki pewnego osobnika.

Howard Cain, wybitny naukowiec i sportowiec. Posiada niezwykle rozwinięte IQ przekraczające przeciętną średnią naszych najlepszych naukowców i wynosi o wiele więcej wychodząc poza skalę. Nie tylko jego mózg jest cenny, ale i reszta ciała. Chciałbym dostać tą postać żywą. Jeśli byłoby to możliwe?

Na planecie Teratora znajduje się tajny magazyn wojskowy, wybudowany i zakamuflowany. Wiedza o tym miejscu jest znana mnie i sztabie obrony Federacji bezpośrednio pode mną. W tym magazynie znajdziecie niezbędny sprzęt do przeprowadzenia akcji bojowej jaką jest pojmanie żywego osobnika Howarda Caina i likwidacji generalicji. Odebraliśmy sygnał ze stacji Helena. Admirał prosił o natychmiastową interwencję pierwszej floty międzygwiezdnej federacji. W celu likwidacji zagrożenia ze strony obcej formy życia. Niestety pierwsza flota uczestniczy w manewrach na granicy układu słonecznego Hllacentius. Wysyłam w waszą stronę elitarny oddział szturmowy szybkiego reagowania. Spodziewamy się silnego oporu ze strony Admirała Kullena. W międzyczasie może dojść do przyśpieszonej mutacji wirusa. Wtedy sytuacja będzie nie do opanowania i niezbędna się okaże ewakuacja. Właśnie dlatego Panama zostanie wykorzystana w celu przeprowadzenia błyskawicznej operacji. Czas będzie tutaj kluczowym czynnikiem. Wymagam od was jak największego zaangażowania. Losy federacji będą zależeć teraz tylko od was. Koniec przekazu Natanael David Braun bez odbioru.

 

Drent: Panie Anatolij, Sue, Blanko, Dario. Jak poznamy tego chłopca?

 

Daria: Moja sonda wam wskaże osobę, która musi zostać ogłuszona. Następnie z żywej istoty zostaną pobrane tkanki. Musicie się skupić na unieruchomieniu osobnika. Reszta to kwestia waszego nowego przyjaciela. Życzę wam powodzenia.

 

Nagle Daria znikła, przez niemal jeszcze sekundę ciemności ogarniające statek powoli ustępowały światłu, które pojawiało się w lampach na statku. Reaktory z wolna odzyskały pełną moc. Chwilowa cisza na pokładzie powoli rodziła pytania kłębiące się w głowach załogi. Co tak naprawdę miało miejsce? Nagle po odzyskaniu pełnej mocy reaktorów, kolejne pokłady zgłaszały pełną gotowość bojową, zaczynając od maszynowni poprzez pokłady uzbrojenia, zaopatrzenia, załóg medycznych, doki myśliwców itd… Wszyscy mieli pytanie co się właściwie stało. Drent odpowiadał wymijająco, udając przestraszonego, że o niczym nie wie. W końcu zalewany pytaniami od załogi postanowił wejść na główny kanał interkomu

i przemówić.

 

Drent: Do załogi statku Panama, tutaj mówi komandor statku. Proszę nie popadać w panikę

w końcu nic nikomu się nie stało. Odebraliśmy przekaz z planety, musimy zawrócić na Teratora. Proszę o zachowanie spokoju i rozwagi. Drent bez odbioru.

 

Drent: Pani Blanko obieramy kurs na Teratora. Dowódca batalionu może odmaszerować, wszelkie dalsze rozkazy, przekażemy panu w odpowiednim czasie. Jestem zmuszony do narzucenia rozkazu o tajności wynikłej sytuacji dla bezpieczeństwa załogi i nas samych. Proszę również o to by wszelkie komentarze odnośnie sytuacji pozostały w centrum dowodzenia bojowego, nie potrzeba nam paniki. Kiedy dotrzemy na orbitę planety zarządzam zakaz opuszczania statku przez załogę. Pozostajemy w trybie podwyższonej czujności. Kapitan Trent obejmie dowództwo nad statkiem podczas mojej nieobecności. Sue jeśli pani ma możliwość proszę się włamać na osobisty terminal admirała i skopiować wszelkie dane,

a następnie zniszczyć sztuczną inteligencje Heleny w przypadku gdyby stacja jeszcze istniała. Wymagam przeszukiwania wszystkich pasm radiowych w celu wychwycenia jakichkolwiek wiadomości. Mogą okazać się ważne. Pani Blanko liczę na pani pomoc z nieba podczas misji.

 

Statek powoli ruszył w stronę planety. Załoga statku doznała szoku jaki zafundował im Drent. Cała akcja miała się zakończyć widowiskowym pokazem mocy z wszystkich dział. Wśród załogi powstały pytania i ciche szeptanie jeden przez drugiego. Większość zajęła się urabianiem historii do wynikłej sytuacji. Powstały obawy i niepokój, który z wolna drążył umysły załogi.

 

Drent: Poczekamy na elitarne jednostki szturmowe szybkiego reagowania. Wspólnie pojawimy się na planecie i wykonamy misje. Ale najpierw proszę o skany i analizę bojową planety Teratora.

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział pierwszy: „W miłości nadzieja”

 

Admirale szybko do przedziału ewakuacyjnego. Niedługo stacje szlak trafi, procedury autodestrukcji zawiodły. Większa część personelu stacji jest już na Teratora. Kurtyna czasu uszkodziła wszystkie systemy. Sytuacja na stacji jest nie do opanowania. SI nakazała natychmiastową ewakuacje. Stacja stoi w płomieniach. Kiedy ogień dostanie się do komór z tlenem będzie za późno. Kuleje ale idę, odłamek pulpitu wbił mi się w udo

i przeszedł na wylot. Ból jest nie do zniesienia. Wezmę pana na barki i zaniosę do kapsuły. Nie żołnierzu nikt mnie nosić nie będzie…

 

Chwile po tych słowach zamknął oczy i zasłabł. Oficer pokładowy bez chwili wahania podniósł Admirała Kullena po czym pośpiesznie ruszył w stronę kapsuł. Po przejściu kilku pokładów dotarli do kapsuł ewakuacyjnych.

 

Oficer pokładowy Alek: Cholera zacięła się. Kadłub stacji jest stopiony na amen. To koniec, utknęliśmy na wieki.

– Nagle słychać czyjś głos pośród iskrzących kabli i ryku metalu, który się deformuje. To wszystko przypominało agonię, niegdyś tętniącej życiem stacji Helena.

 

Alek: Halo jest tam kto!

  • Zapadła chwilowa cisza, po czym łomot jakby coś się przetaczało przez korytarz.

Adel :Arrrggch Cholera nic tutaj nie widać ciemno jak w dupie! Co za idiota tam mógł pójść! Znam pewnego dupka na tyle bystrego.

– Krzyknęła Adel pilot myśliwca sokół.

 

Adel:Alek to ty ? Tak! Masz latarkę? Mam, to podejdź tutaj. Bo jeszcze na coś wpadnę, nic nie widać w tych ciemnościach. Chwila mam tutaj nie przytomnego admirała.

 

Alek: Co teraz zrobimy? Kadłub się stopił i blokuje kapsułę. Niedługo przestaną działać systemu podtrzymania życia. Jesteśmy bez szans…

 

Adel: Skończ pieprzyć jak baba. Tylko idź w moją stronę. Oddasz mi latarkę mam pewien pomysł. Za rogu wyłonił się Alek wraz z admirałem zawieszonym przez bark i latarką na czole.

 

Adel: Możesz mi nie świecić w oczy!! Zachowujesz się jak ofiara losu. Może mam ci zmienić pampersa jeszcze?

 

Alek: Adel wybacz, ale się załamałem.

 

Adel: Dobra skończ pierdzielić te smuty podaj mi dłoń

i pomóż mi wstać. No w końcu jestem na nogach. Oddaj tą latarkę z głowy. Tobie jest nie potrzebna, ja poprowadzę idź za mną.

– Nagle podskoczyła i jednym ruchem ręki zabrała z głowy latarkę.

 

Adel: Nie wiem jak ja mogłam wytrzymać z tobą tyle lat. Dobra podążaj za mną idziemy do przedziałów załadunkowych. Może pozostały jeszcze jakieś statki.

 

Alek: Śpieszmy się, nie chcę by te miejsce stało się moją i admirała trumną.

 

Adel i Alek ostrożnie posuwali się do przodu przez zawalone przedziały. Na wszystkich pokładach unosił się smród spalonych przewodników i gdzieniegdzie dało się wyczuć smród spalonego ciała. To byli cywile, którzy znaleźli się w nie odpowiednim miejscu i czasie. Ich ciała spopieliło na miejscu przez przeskakujący prąd, po wszystkim co było z metalu.

 

Alek: Adel widzisz to? Co znowu? Czy to nie jest ciało Jenny Atkins?

 

Adel: Cholera faktycznie, poraziło ją prądem.

Alek: Szkoda niezła z niej suczka była, ambitna i rozważna nie tak jak ty…

 

Adel: Skończ już mam dość tych słów, to mnie boli. Adel spojrzała w jego oczy

i zamilkła na chwilę.

 

Alek: Nie rozpaczaj mi tutaj, idziemy dalej, już nie daleko.

 

Po blisko pół godzinnej wędrówce przez zniszczone pokłady dotarli do pokładu załadunkowego. Ich oczom ukazał się makabryczny widok. Rozrzucone ciała i flaki na ścianach, przewrócone kufry, leżące butle i dziury w ścianach, makabryczne miejsce walki. Wśród ciał leżała broń i puste łuski po pociskach. Nagle usłyszeli w drugim końcu pokładu sapanie i jęki.

 

Adel: Pójdziesz sprawdzić Alek?

 

Alek: Podaj mi broń z tego trupa i latarkę, uważaj na admirała. Udam się w to miejsce.

– Alek chwycił ciężki pistolet bojowy, odchylił magazynek, sprawdził czy są pociski. Wsadził dwa brakujące naboje. Zamknął bębenek i go obrócił. Obok leżała latarka do pistoletu, zamocował ją po czym powoli ruszył w stronę, gdzie dało się słyszeć jęki. Trzymając broń w dwóch rękach mierzył w różnych kierunkach oświetlając scenę jak

z kaźni. Strach przeleciał po plecach pozostawiając zimny pot na brzuchu, rękach i czole. Chowając się za skrzyniami i kuframi po cichu stąpał. W pewnym momencie ujrzał w końcu pomieszczenia samolot rozpoznawczy „praying mantis”. Stamtąd dobiegały odgłosy. Zbliżając się do miejsca brał coraz głębszy oddech i przełykał ślinę z nerwów. Jęki ustały i zapadła grobowa cisza. Uniósł lufę pistoletu w stronę ściany obok samolotu. Ze strachu oko mu zbielało, ujrzał pół monstrum, na wpół ludzką istotę. Pozostałości ludzkiej skóry był niemal czarne, a miejsca zmutowane wyglądały jakby przerośnięte mięśnie i wyglądały inaczej niż ludzkie. Głęboka czerwień jakby świeciła w ciemnościach. Dwa ogromne ramiona umieszczone za plecami leżały po bokach, a na barkach widoczne były zielone guzy ukryte pod jakimś śluzem. Nagle stwór podniósł się raptownie nabierając powietrza rozdzierając swoje policzki w cztery różne strony. Przy czym wydał ogromny ryk jakby chciał zaatakować Aleka. Nie wahając się ani sekundy pociągnął za spust wymierzony prosto w otwór gębowy. Siła pocisku roztrzaskała czaszkę we wszystkie strony. Pozostał tylko korpus, który opadł na ścianę.

 

Alek: Adel!! Jesteś tam?

 

Tak! Znalazłem statek. Co to za strzał Alek? Dobiłem monstrum. Chwyć admirała i choć do mnie. Droga wolna.

 

Adel: Nic ci nie jest?

 

Alek:U mnie w porządku.

 

Adel: Może byś mi pomógł, ten stary drań chyba waży tonę.

– Nie zastanawiając podbiegł do Adel i zabrał admirała na ramiona.

 

Adel: Poszukam karty startu wśród ciał do „praying mantis”.

– Alek zmierzał w stronę samolotu.

 

Adel: Mam, możemy startować.

 

Alek: Jak ty masz zamiar stąd wylecieć?

 

Adel: Zrobimy wyłom w kadłubie laserami może uda nam się wylecieć.

 

Alek: Może nam się uda? O nie, musi nam się udać tutaj nie ma miejsca na pomyłkę.

– Adel zbliżyła się do kokpitu uruchomiła protokoły startowe. Alek w międzyczasie posadził admirała na siedzeniu w luku ładunkowym. Zapiął pasami.

 

Adel: Zapnij pasy, zaraz ruszamy. Adel uruchomiła działa laserowe, które topiły na wylot kadłub. Po czym odpaliła pocisk Amur, który wybił ogromną dziurę na tyle by spokojnie wylecieć. Trzymaj się, czeka nas niezła jazda. Samolot się uniósł i z impetem ruszył w stronę wylotu z którego powietrze uciekające zabierało co popadnie ze sobą.

 

Alek: Widziałaś te zwłoki które rozwaliłem?

 

Adel: To coś?

 

Alek: Wyglądało jak monstrum z kreskówek. Jeszcze żyło kiedy podszedłem. Pocisk rozsadził mu głowę. Ta istota musi być odpowiedzialna za te miejsce kaźni, które miało miejsce na pokładzie. Pytanie skąd to dziwactwo się wzięło, tutaj na stacji? Będziemy musieli zaraportować o tymw bazie.

 

Stacje z wolna ogarniał ogień na wszystkich pokładach. Miejscami rozpadała się nie wytrzymując zniszczeń. Eskadra z Andromedy wtargnęła do środka stacji szukając rodzinę Blanki. Kiedy już znaleźli nieprzytomnego ojca z dzieckiem. Zabezpieczyli miejsce a następnie przystąpili do resuscytacji w międzyczasie drugi oddział szukał kolejnych rannych żyjących. Trzeci oddział przygotował kapsuły do transportu ludzi nieprzytomnych i w ciężkim stanie. Akcja trwała do ostatnich chwil. Eskadry lotnictwa alfa, brawo, charlie zabezpieczały miejsce akcji po czym udało się zabrać około pięćdziesięciu osób które zostały zabrane na transportery i odeskortowane na statek Matka o nazwie Andariel.

 

W chwili kiedy Helena podniosła kurtynę czasu blokowała wszystkie statki. Wydłużając linię czasu w nieskończoność tym samym nie dopuszczając żadnego obiektu w pobliże stacji tworzyła swoistą sferę wokół. Widząc to Daria wysłała w stronę stacji kulę o ogromnej masie która zniszczyła kurtynę tym samym topiąc pancerz stacji. Pokłady położone bliżej pancerza wybuchały i ogarniał je ogień w jednym z nich był admirał i oficerowie dowodzący stacją.

Na Teratora zawrzało, wojskowi i oficerowie biegali tam i z powrotem w panice. Działa obrony planetarnej powoli unosiły się w niebo. dwie dywizje mechów rozlokowano w pobliżu strategicznych miejsc. Kopalnie oraz budynki został zakamuflowane widzialne z nieba jako puste miejsca lub gęsta roślinność.

Nie przytomne ciało Admirała zostało zabrane do ambulatorium, mieszczącego się przy centrum dowodzenia planetą zwane super fortecą. Z tego miejsca wszystkie zamieszkałe osiedla oraz stacje badawcze, są kontrolowane.

Oddział opatrunkowy. Admirale !! słyszy mnie pan ? Delikatny policzek. Admirale ! Proszę się obudzić. Oszołomiony Kullen, podnosi ociężałe powieki, zdezorientowany…

 

Kullen: Mówiłem nikt mnie nosić nie będzie żołnierzu! Sam dam rady dojść.

Ami Labbi: Proszę dojść do siebie Admirale jesteśmy na Teratora. Czy poznaje mnie pan ?

 

Kullen: Kim ty do cholery jesteś?

– Otumaniony i osłabiony jeszcze przez kilka chwil nie mógł dojść do siebie. Nie odpowiadał właściwie na zadane pytania. Po blisko kwadransie umysł admirała powoli dochodził do stanu sprzed wybuchu w centrum dowodzenia. W międzyczasie…

 

Komandorze Drent przybyły elitarne jednostki szturmowe szybkiego reagowania. Jaki jest plan działania kapitan oddziału oczekuje przed wejściem do centrum bojowego. Czy mam go wpuścić za pytała wprost Sue Samari.

 

Drent: Tak wpuście kapitana, musimy omówić strategie działań jakie będziemy prowadzić na planecie.

 

Kapitan x: Witam Komandorze ze względów na rangę naszej jednostki nie mogę państwu oficjalnie się przedstawić. Dla wszystkich zgromadzonych jestem Kapitan x tylko tyle możecie wiedzieć. Tak samo moi żołnierze. Dla was to szeregowi y1, y2, y3… i tak kolejno mój pluton składa się z dwudziestu dziewięciu szeregowych jednego plutonowego, oraz mnie kapitana x. Państwo nie musicie mi się przedstawiać większość państwa znam z akt. Więc przejdźmy pokrótce do mapy działań i zadań jakie nas czekają.

 

Drent: Sue proszę włączyć centralny terminal bojowy z wizualizacją terenu, budynków i rozmieszczenia sił w czasie rzeczywistym.

 

Sue: Proszę o to obraz.

 

Drent: kapitanie do rzeczy. Jak widzi pan w tej chwili jest podniesiony alarm pierwszego stopnia. Działa planetarne i obrona powietrzna jest w stan gotowości bojowej. Spodziewają się desantu jednostek wroga jakim jest obecnie Andariel. Statek matka pozostanie na krańcu układu słonecznego. W tym momencie Panama jeszcze nie zbliżyła się na tyle do Teratora by nas wyśledzili. Jesteśmy w stanie kamuflażu, oficer pokładowy Sue Samari kapitan lotnictwa Trent oraz porucznik Anatolij teleportujemy się bezpośrednio do kampusu Wyższej Szkoły Górnictwa Planetarnego i Planetoid. Odnaleźliśmy ślad czipa osoby którą zabierzemy do krwiokomory w celu badań. Kapitanie x pan w tym czasie zajmie się likwidacją Admirała i generalicji. Będzie to trudny orzech do zgryzienia posiadają dobrze uzbrojone mechy bojowe działa planetarne oraz zestawy obrony ziemia powietrze w tym dwa bataliony ciężkiej piechoty. Spodziewany silny opór. Rzecz w tym że posiadamy element zaskoczenia. Nie spodziewają się nas. Tym samym stawia to nas w idealnej sytuacji. Kanclerz uprzedził nas w razie wybuchu mutacji jakie mogą mieć miejsce podczas naszej akcji. Mamy jak najszybciej stamtąd się ewakuować. Nie będziemy mieli szans w starciu z tak agresywnymi mutantami. Odnotowaliśmy przekaz ze stacji Helena w której jedna osoba pod wpływem stresu bojowego uległa szybkiej mutacji. W przeciągu dwudziestu minut, mutant stał się nie do powstrzymania. Zmasakrował trzydziestu sześciu członków załogi. Którzy byli uzbrojeni w ciężkie pistolety bojowe i lasery średniej mocy. Nie wiem jak to się skończyło ale raczej w ładowni nikt nie pozostał żywy. Nie mamy wiedzy jak to cholerstwo zabić na miejscu.

 

Kapitan x: haha… Taki sławny komandor a nie wie jak mutanta zabić. Śmiechu warte… To proste wystarczy mu strzelić w otwartą paszcze a wtedy pokornie położy się spać. Moje chłopaki przed śniadaniem wytłukli około setki podczas wakacji. Byliśmy na planecie Venega w układzie słoneczny Hirio. Chłopaki odpoczywali w letnim brzasku słońca na plaży po ostrym melanżu w dyskotece pod Kapryśną Mangustą. Przechodziła obok nas wycieczka z Marsa. Gdy nagle postanowili że pójdą popływać w oceanie. Nie wiedząc czemu po kilku minutach wycieczka w wodzie z ginęła. Nikt nie wiedział o co chodzi zawołano ratowników straż. Szpital postawiono na nogi. Kiedy po niedługim czasie wy nużyli się z wody jeden po drugim. Wybiegając na plażę i atakując ludzi.

O godzinie dziewiątej rano obok w restauracji mieliśmy zamówione posiłki. Za 45 minut mieliśmy spożywać śniadanie. Kiedy doszło do tego zdarzenia. Na szczęście ja i chłopcy nigdzie nie ruszamy się bez broni. W przeciągu dwóch minut od rejestracji zdarzenia pierwszy mutant już leżał na ziemi. Po tej nie codziennej akcji, w sieci pojawił się nagłówek jednej z miejscowych gazet. Niebezpieczne imprezy na plaży Pod Kapryśną Mangustą. Nikt nigdy więcej nie poruszył tematu mutantów.

 

Drent: Miło słyszeć że pańscy żołnierze są jednak po naszej stronie. Z uśmiechem dodał Drent. Przejdźmy z powrotem do planu misji. Jak już mówiłem My bierzemy na siebie naukowca uczelni zamrażamy go żywego w celu badań i zabieramy na statek. Pan ze swoimi ludźmi dokona zabójstwa admirała i generałów po czym rozpływa się w powietrzu. Akcja nie może trwać dłużej niż dwadzieścia minut. Jest pan w stanie samodzielnie się teleportować ze swojego statku.

 

Kapitan x: Tak nasza „Miss Blue” posiada teleport.

 

Drent: Zatem świetnie Kapitanie…

-Patrząc prosto w oczy z wyciągniętą ręką w stronę kapitana.

 

Drent: Kapitanie…

 

Kapitan x: Proszę zapamiętać. Nie jesteśmy tutaj dla celów towarzyskich.

– Drent zastygł wpatrzony w kapitana zastanawiając się co to za typ człowieka. Nie wyraźny uśmiech na twarzy Drenta pojawił się w chwili gdy kapitan przeszedł do meritum sprawy.

 

Kapitan x: Ja i moje chłopaki teleportują się w dwa miejsca. Centrum dowodzenia lotnictwa cywilnego i wojskowego w celu likwidacji jednego z trzech obiektów. Drugie miejsce to super forteca. Ale tam potrzebujemy, aby ktoś dokonał autoryzacji od środka, inaczej jest to nie możliwe. Jest pan w stanie zapewnić mi komandorze autoryzacje?

 

Drent: Zrobię co w mojej mocy by pan dostał się do środka.

 

Kapitan x: Nie ma sensu walki z tymi stworami kiedy można to szybko i elegancko załatwić. Trzema kulami.

 

Drent: Kapitanie x, nasz okręt wojenny posiada drony bojowo rozpoznawcze. Czy przydzielić panu podgląd z tych obiektów?

 

Kapitan x: Dopiero jeśli tylko o to poproszę.

 

Drent: Co wiemy na temat super fortecy? Sue, jakieś wskazówki? Owszem, miejsce to jest silnie strzeżone. Posiada wiele zabezpieczeń. Między innymi niemożliwe jest wejście do środka. Automatyczne działa Gatlinga bronią wejścia. Neutralizacja choć jednego uruchamia kraby bojowe. Wtedy zaczynają się poważne problemy.

Blanka: jest wyjście możemy użyć brutalnej siły. Znamy dokładne położenie super fortecy. Wystarczy że użyje pociski drążące, które wywołają podziemne eksplozje nuklearne. Pozostanie jedynie lej i zwały gruzu. Miasteczko pod którym leży nasz cel. Przestanie nadawać się do życia przez pół wieku.

 

Drent: Kusząca propozycja, ale straty dla kompani górniczej będą zbyt wielkie. Wykluczam tą możliwość. Poza tym sam nie mogę o tym decydować rozkaz musi przyjść z samej góry. Są natomiast sytuacje wyjątkowe, kiedy niemożliwe jest osiągnięcie celu a straty wyniosą powyżej osiemdziesięciu procent wśród ludności i budynków. Na tym etapie nie jesteśmy w stanie stwierdzić jak cała sytuacja się rozwinie. Kompania handlowa i górnicza z pewnością będzie chciała z powrotem powrócić do prac wydobywczych. Musimy znaleźć inne wyjście z tej sytuacji. Proszę zawołać dowódce batalionu Karlla Cartera. Przy jak najmniejszych stratach musimy wykonać misję. Chyba zgodzi się pan ze mną Kapitanie?

– Kapitan podniósł wzrok znad mapy w stronę Drenta i kiwną głową na znak aprobaty.

 

 

Karll Carter: melduje się w centrum dowodzenia bojowego.

 

Drent: Kapitanie niestety ale muszę pana odciągnąć od obowiązków . Mamy misję i musimy przeprowadzić desant na super fortecę. Nie jesteśmy w stanie przedrzeć się przez zabezpieczenia nie zauważeni. Jedyne wyjście to użycie brutalnej siły. Admirał jest ukryty głęboko pod ziemią. Musi pan przepuścić szturm na wejście do super fortecy. W momencie kiedy pan kapitan x zacznie swoją misję. Zabierze pan na tą misję żołnierzy ciężko zbrojnych wraz z tarczami plus mechy bojowe. Kapitan lotnictwa Trent, będzie pana osłaniał z góry. Liczę na waszą bliską współpracę. Zaznaczam panu punkty strategiczne w których może pan utrzymać wejście do super fortecy przez dłuższy czas. Są to świetne punkty strategiczne. W podanych lokalizacjach znajdują się wieże wartownicze warto je zająć i obstawić ciężkim sprzętem do neutralizacji Mechów. Zalecam szybki desant z jednoczesnym atakiem powietrznym. Dobrze by było gdyby pan się wyrobił w godzinę czasu. Wszystkie niezbędne informacje prześle panu SI na klucz. Proszę się trzymać wytycznych. Teratora nie spodziewa się desantu z naszej strony więc mamy element zaskoczenia.

 

Trent: Jeśli mogę panie Komandorze coś dodać.

 

Drent: Proszę, śmiało.

 

Trent: Proponuje skan terytorium wroga w celu lokalizacji głównych sił i zneutralizowania. Możemy przeprowadzić atak powietrzny i bombardowanie orbitalne. W tym celu posłużymy się czterema myśliwcami „falcon”. Wedle obliczeń panelu taktycznego, za godzinę w atmosferę wejdą reaktory antycząsteczkowe pochodzące ze stacji Helena. Dzięki temu unikniemy wykrycia przez radary planetarne. Następnie w trybie kamuflażu zlokalizujemy główne siły wroga. Aljosza Wasilij zapewni nam ostrzał z artylerii long tom oraz pocisków amur. Pani Blanka może zająć się atakiem laserowym z orbity Teratora. Następnie dwie eskadry przeprowadzą bombardowanie zlokalizowanych obiektów strategicznych. Podczas ataku Karll Carter przeprowadzi desant na super fortece zajmie się resztą planu taktycznego. Myślę że Szybka i zdecydowana akcja przyniesie nam sukces.

 

Drent: Popieram plan ataku.

 

Kapitan x: dezorientacja i chaos wśród jednostek lądowych zapewni nam zwycięstwo.

 

Sue Samari: Ta bitwa przejdzie do historii. Będzie o nas głośno w całej federacji. Zostaniemy wtedy sami sobie. Całe zajście podzieli Federacje na najsilniejsze frakcje korporacyjne.

 

Drent: Nie zapeszaj całej misji, w przeciwnym wypadku przejdziemy na karty historii jako nieudacznicy.

 

Kapitan x: Mogę was pocieszyć stwierdzeniem. Razem z elitarną flotą międzygwiezdną kanclerza mamy szanse. Poza tym Daria jest naszym sojusznikiem. Agencja wywiadowcza parasol zbiera potajemnie informacje dotyczące wirusa. Został sklasyfikowany jako zagrożenie między gwiezdne numer jeden.

 

Drent: Dobra musimy się skupić na tym co teraz nastąpi. Przejdźmy do meritum misji. pani Blanko ile czasu zostało do wejścia w orbitę planety Teratora.

 

Blanka: Za kilkanaście minut.

 

Drent: Proszę pozostać w trybie kamuflażu. Do momentu rozpoczęcia desantu panie dowódco proszę o przygotowanie żołnierzy do bitwy.

 

Karll Carter: Tak jest panie komandorze! Zaraz wydam odpowiednie rozkazy. Nasi żołnierze to jedni z najlepszych czekają tylko na pana rozkazy.

 

Drent: W międzyczasie przygotować Panamę do ostrzału orbitalnego. Kapitanie Trent pokierujesz atakiem powietrznym przygotuj myśliwce i załogę. Czas rozpoczęcia operacji wyznaczam na moment wejścia pierwszych obiektów w atmosferę Teratora. Rozejście się na swoje stanowiska. Sue i Anatolij, proszę udać się do zbrojowni i poprosić o egzoszkielet osobisty i pełne uzbrojenie bojowe. Zaraz do was do łącze. SI przejmujesz dowodzenie nad Panamą. W razie jakich kol wiek pytań. Będziesz miała łączność w moim egzoszkielecie.

 

SI: zrozumiałam Komandorze. Będę miała pana na oku z orbity. Komandorze! muszę panu zaraportować coś jest nie tak. Wyczuwam obecność nie znanej mi jak do tej pory istoty.

 

Drent: Nie rozumiem co do mnie mówisz, jaka istota?

 

SI: To „Coś” jest na zewnątrz statku, trzyma się kurczowo kadłuba i kamufluje się tak samo jak nasz okręt.

 

Drent: przecież to nie możliwe, nic takiego nie istnieje.

 

SI: Czuję że nas obserwuje. Nie wyczuwam w niej złych intencji… Dziwne.

 

Drent: SI daj spokój znowu bawisz się z nami. Nie ma na to czasu.

 

SI: Komandorze ja w nic nie gram…

 

Panama Zbliżyła się do Teratora i od tej chwili odliczano minuty do momentu rozpoczęcia ataku. Na statku wywołało to nie małe zdziwienie wśród cywili. Nikt nie był w stanie zrozumieć rozkazu ataku na planetę na której do niedawna co poniektórzy wypoczywali. Narastały podejrzenia i nieufność w stosunku do Komandora i reszty oficerów. Cywilni pracownicy chcieli wyjaśnień. Powoli jeden przez drugiego, budował bajki o tych dziwnych zdarzeniach na statku. Krążyły głosy pełne obawy. O tym że obcy przejęli kontrolę nad umysłami. Coraz bardziej podejrzliwi cywile zgłaszali się bezpośrednio do Komandora. Między innymi laboratorium które chciało przebadać Drenta. Lecz powaga sytuacji i wszystkich oficerów okrętowych w centrum dowodzenia i dowódcy batalionu. Powoli oczyszczała powietrze i atmosferę.

 

Teratora, laboratorium super fortecy. Doktor oraz naukowiec medyczny Ami Labbi z planety O`nor w układzie Hirio. Panie admirale, jak pan się czuje?

 

Kullen: Jakby czołg zmiażdżył mi nogę. Niesamowity bul, czemu jestem przypięty pasami, co się dzieje ze mną ?

 

Ami Labbi: Podaliśmy panu znieczulenie w kręgosłup ma pan rozszarpane prawe udo. Proszę się odprężyć zaraz lek zacznie działać i przestanie pan czuć bul. Podałem panu też na odprężenie. Za kilka chwil zaśniesz, a potem już tylko będzie dobrze.

 

W tej chwili Admirał poczuł otumanienie, błogość, szybko zapadał w sen. Doktor widząc jak wielkie są uszkodzenia tkanki miękkiej. Zadecydował że odbuduje część mięśni. Dzięki nano medycynie. Odtwarzając połączenia komórkowe. Lecz nagle ku jego oczom, ciało admirała zaczyna się poruszać, od lekkich drgawek po coraz silniejsze. Doktor nie przystąpił jeszcze do zabiegu. Nagle wszystko ustało, zdziwiony doktor zaglądną latarką w źrenice admirała i ujrzał czarne jak smoła gałki oczne a w środku nich zielone źrenice. Odskoczył przestraszył się. Stanął w bez ruchu i nie wiedział co ma robić. Pierwszy raz coś takiego widział. Nagle aparatura czuwając nad stanem pacjenta zaczęła szaleć pokazując niesamowite ciśnienie i szybkie bicie serca. Ciało admirała znowu zaczęło się motać przypięte na stole. Krew z rozległej rany tryska po pomieszczeniu. Z przerażeniem Ami Labbi przypatrywał się pacjentowi nie wiedząc co faktycznie się dzieje. Zdając sobie sprawę że nic nie może zrobić. A tylko jedynie czekać aż wszystko wróci do normy. Całe zdarzenie wyglądało makabrycznie. W pewnym momencie wiedział że nie ma już szans dla admirała. Lecz ciało Admirała Kullena, powoli zmieniało kolor na twarzy rękach. Zauważył jak kości samoistnie przemieszczają się i deformują. Nagle jego skóra przybrała kształt plastra miodu. Zrobiła się twarda i ciemnoniebieska. Połyskując w świetle lamp. Pasy nagle oderwały się od stołu a ciało podniosło się. Przerażony doktor wybieg z sali operacyjnej laboratorium super fortecy. Zamykając szczelnie drzwi. Sala operacyjna oraz pokoje wkoło są wzmocnione i posiadają pancerne szyby. Wybiegając doktor uruchomił alarm, wzywając ochronę. Zdawał sobie sprawę że admirał nie żyje. Lecz to „coś”. Nie potrafił nazwać, wyglądało jak monstrum. Naukowcy i lekarze przebywający w salach obok z przerażeniem patrzyli na te szalejące monstrum wewnątrz sali operacyjnej. Te monstrum wstając z łóżka raptownie chwyciło za stół i próbował nim zniszczyć wyjście. Pancerne, bardzo wytrzymałe szkło grubości dwudziestu centymetrów, odbijało, szalone, pełne furii ataki. Po kliku minutach sala operacyjna została zdemolowana dokumentnie. Ten potwór w ataku złości rzucał pułkami w stronę drzwi, wszystkim co było pod ręką. Nie tknięte zostały jedynie lampy które są umieszczone wysoko w suficie. Admirał Kullen, był wysokim człowiekiem i posiadał blisko dwa metry wzrostu. Teraz po tej straszliwej mutacji był jeszcze wyższy, barczysty i posiadał dobrze rozwinięte mięśnie postrzępione ubranie, przypominało pozostałości starszego człowieka. Który był wybitnym strategiem i należał do śmietanki główno dowodzących w Federacji Międzygwiezdnej. Naukowcy szybko za alarmowali pozostałych generałów o całym zajściu. Dowódca wojsk naziemnych nakazał milczeć personelowi laboratorium i przystąpić do obserwacji zamkniętego monstrum. Po blisko godzinie mutant usiadł na środku sali spuścił głowę i przestał się ruszać. Wydawało się że odpoczywa lub na coś czeka. Jednakże tak naprawdę, w skupieniu próbował aktywować wirusa u innych zarażonych osób na planecie. Dzięki falom psi, powoli wdzierał się w umysły innych osób. Zostawiając informację by wirus zaczął działać.

 

W międzyczasie na planecie Teratora. Adel i Alek jako oficerowie dostali przydział do obsługi mecha bojowego. Pilotowanie i obsługa tego rodzaju maszyny bojowej wymagało nie lada umiejętności strzeleckich i taktycznych. Mechy bojowe to nic innego jak roboty. W których skład wchodzi pilot i operator broni laserowej, rakiet ziemia powietrze, dział Gatlinga oraz działa gaus. Wysokie na ponad czterdzieści pięć metrów kolosy. Posiadały wiele ton pancerza biernego oraz pole siłowe. Im większy mech bojowy tym wolniej się poruszał jednak Adel i Alek dostali średniej klasy. Nie za szybki nie za wolny uzbrojenie dość dobre.

 

Adel: Rzucamy monetą kto obsługuje uzbrojenie.

 

Alek: Wybieram orła.

 

Adel: Nie ma sprawy. No to leć moneto, zobaczymy komu dziś dasz ten zaszczyt obsługi. O cholera no nie znowu wygrałeś. Kiedy tak na ciebie patrze na co dzień, dla to wyglądasz na zwyczajną cipę w spodniach męskich. Ale kiedy chwycisz za broń raptownie się zmieniasz i stajesz się maszyna do zabijania. Jak ty to robisz nie możesz po prostu, być facetem cały czas.

 

Alek: Jakbyś nie zauważyła do tej pory to ty na mnie działasz jak środek zmiękczający, najpierw suszysz mi głowę, pierdołami, potem udajesz nie winną słaba istotę. Kiedy już zmięknę nazywasz mnie cipą. Co jest z tobą kobieto ?

 

Adel: To nie prawda masz jakieś chore urojenia dotyczące mojej osoby.

 

Alek: Odpalaj tą maszynę możemy w końcu zacząć ten patrol ? Ględzisz jak moja pra pra babka.

 

Adel: A skąd ty wiesz co ona gadała i jak się zachowała.

 

Alek: Nie udawaj że nie widziałaś, mam zapisane na dysku, filmotekę rodzinną.

 

Adel: Nigdy mnie to nie interesowało. Ty naprawdę chory jesteś…

 

Alek: Faktycznie chore to może moje serce ale nie słowa i uczucia.

 

Adel: Skończ chrzanić pierdoły wsiadaj do kokpitu.

 

Uwaga, uwaga… Do załóg Mechów bojowych za chwile rozpoczynacie rekonesans blisko bazy, proszę wypatrywać niebo. Możliwy atak powietrzny, proszę o zachowanie ostrożności i czujności za chwile dostaniecie mapę na której znajdziecie punkty w których macie zbadać okolicę. Za kilka minut szczątki stacji Helena wejdą w atmosferę. Drużyna alfa i brawo idą przodem drużyna charlie wypatruje obiektów w powietrzu. Niech bóg ma was w opiece. Zaczynajcie…

Ogromne maszyny powoli ruszyły w stronę wyjścia z hangaru. Ziemia pod naciskiem stóp stalowych gigantów drżała, łup, łup. Kolejne mechy budzą się do życia. Przy starcie tak wielu mechów, tumany kurzu podniosły się do góry. A ryk i jęk stalowych stóp roznosił się po ogromnym podziemny hangarze.

 

Drużyna alfa gotowa i w pełni uzbrojona czeka na wyjściu przed główna bramą.

Drużyna brawo potwierdza gotowość, na pozycjach.

Drużyna charlie w odwodzie, gotowa czeka na dalsze rozkazy. Czekamy na otwarcie bramy numer jeden.

– Tu kapitan bazy, przesyłam wam pakiety z rozkazami. Otwieram kolejno bramy jeden dwa i trzy. Działa obrony dezaktywowane. Macie czyste przejście. Wracajcie cali i zdrów.

 

 

Alek: Ruszaj dostaliśmy mapę ze współrzędnymi. Spory kawałek do najbliższego punktu mamy około czterdziestu kilometrów. Czeka nas długi przyjemny spacerek w świetle zachodzącego słońca. No maleńka rock&roll. Wyciągnął z bocznej kieszeni munduru długie grube cygaro. Wetknął w usta odpalił srebrną benzynową zapalniczką, z wizerunkiem czaszki i skrzyżowanych trupich kości. Po czym rozpoczął procedurę odbezpieczającą pociski i uzbrojenie.

 

Adel: Za gazujesz nas tym cygarem jesteś szalony za chwile będzie tu ciemno od samego dymu.

 

Alek: Laleczka nie pękaj nasz mech Independence jest jak diament wśród szafirów. Dziś jest dobry dzień na zabijanie. Czuje to w kościach.

 

Adel: W końcu mówisz jak przystało na faceta z ikrą. To mi się podoba.

– Na ustach Adel pojawił się uśmiech. W końcu pojawił się pan Hyde. Uwielbiała jak tak mówił do niej Alek. Widziała nie raz w akcji swego faceta i rajcowało ją kiedy się stawał tym złym chłopcem.

 

Alek: Przyśpiesz laleczko, chcę zdążyć przed wschodem słońca do bazy. Mam dziś co do ciebie niecne plany w naszej sypialni. Zgadnij kto wrócił moje słońce.

 

Adel: Mój ukochany pan Hyde.

 

Alek: Tak laleczko moja, dziś nas nic nie powstrzyma. Tylko ty i ja, dziś wróg nie ma szans. Bramy piekła stoją przed nimi otworem. Boże jak ja kocham ta robotę Mogę tak w nieskończoność.

– Nagle w radiu słychać. Czy moglibyście przestać ile razy można tego słuchać. Na ćpałeś się tym cygarem Alek ?

 

Alek: Nie po prostu ta maszyna, Adel i ja jesteśmy dla siebie stworzeni.

 

Statek międzygwiezdny Panama klasa niszczyciel. Tutaj mówi Drent do załogi. Niezwłocznie stawić się na pokładach ostrzału orbitalnego uzbroić pociski i odblokować artylerię. Za dwie minuty rozpoczynam zmasowany ostrzał. Wysyłam współrzędne na pulpity taktyczne. Rozpoczynam odliczanie. Personel obsługi dział, w tej samej chwili rozbiegł się po pokładach bojowych, nastała cisza na statku. Cisza przed niewyobrażalną siłą destrukcyjną jaką Panama dostała od konstruktorów.

 

Drent do załogi: Dziś spoczywa nad nami ogromna odpowiedzialność. Ten atak przejdzie do historii i wy jesteś jej świadkami. Proszę zapomnijcie o tym miejscu, ta planeta posiada w sobie wiele złego. Nie odpowiem na wszystkie wasze pytania, ale za to wy dziś odpowiecie ogniem w imię wolnych planet Federacji Międzygwiezdnej. Nie pytajcie się co rada Federacji zrobi ze zdrajcami. Zróbcie to za nią. Wszystkie działa ognia!!!

 

Tutaj drużyna charlie: Uwaga uwaga System przeciwlotniczy wykrył zmasowany ostrzał orbitalny do wszystkich załóg aktywować jetpaki. Rozdzielić się w promieniu dwóch kilometrów natychmiast.

 

Alek: Słyszałaś moje słońce wciskaj ten ogromny czerwony przycisk. Zaczynamy tańczyć, odpalam flary i przełączam radar na bliski zasięg utrudni rakietom odszukanie im celu.

 

Ogromne mechy bojowe ruszyły niczym rakiety w gorę wzbijając się na znaczną wysokość po czym strumień rakietowy odpychał do przodu. Ogromnym lobem trzy drużyny rozproszyły się nad piaskami pustyni. Po kilku sekundach w miejscu gdzie przed chwilą poruszały się drużyny Mechów. Z ogromną siłą wybuchały pociski artyleryjskie wzniecając kilkusetmetrowe tumany kurzu i pozostawiając leje głębokości dwudziestu metrów i średnicy stu pięćdziesięciu. W jednej chwili obszar o wielkości ośmiu hektarów przypominał, obraz księżycowy.

 

Alek: dalej słońce pełna moc, biegnij do następnego punktu nawigacyjnego. Ja będę wypatrywał niebo włączam system śledzenia zakamuflowanych obiektów wroga. Pierwsza salwa mini dronów poszła w niebo. Zaraz zobaczymy jednostki wroga w powietrzu.

 

Adel: Tak jest mój ty rycerzu w stalowej bestii.

 

Robot z prędkości kroczącej, czterdziestu kilometrów na godzinę przyspiesza do osiemdziesięciu dwóch kilometrów na godzinę. W oddali lżejsze mechy iskra doganiają mecha Independence

 

Dwa mechy drużyny charlie do dyspozycji. Alek jesteśmy z tobą.

 

Alek: Co się dzieje z resztą?

 

Pilot iskry: Oddział brawo kieruje się na wschód po jeden z reaktorów antycząsteczek który spadł z stacji orbitalnej Helena.

 

Alek: Teraz wszystko rozumiem. Jak mamy wykonać zadanie skoro nie mamy odpowieniego sprzętu. Trzeba będzie wezwać konwój z bazy w raz dźwigiem.

 

Pilot iskry: Spokojnie mam na wyposażeniu moduł chwytaka poradzimy sobie.

 

Alek: Ktoś jeszcze podąża za nami ?

 

Pilot iskry obraca tors nie wielkiego mecha w prawo, po chwili w lewo. Nie widzę nikogo prócz naszej trójki.

 

Alek: przełączam podgląd z mini drona. Odbieram słaby sygnał, szybko poruszających się obiektów w odległości trzydziestu km. Wygląda mi to na myśliwce! Adel szybko do tamtego wzgórza na prawo od ciebie.

 

Pilot iskry: widzę na radarze, namierzam obiekty.

 

Alek: Jastrząb do gniazda, proszę o audiencje!

 

Kapitan bazy Mechów: Tutaj gniazdo, odbiór.

 

Alek: Przesyłam namiary na ptactwo odbiór.

 

Kapitan: Odmawiam, mamy czysto na placu. Lis wpadł do kurnika powtarzam lis wpadł do kurnika.

 

Alek: Zrozumiałem, łącze się z rogatką. Powtarzam jastrząb łączy się z rogatką, odbiór.

 

Rogatka: Do Jastrzębia. Słabo cię słyszę.

 

Alek: potrzebuje kamieni w ptactwo!!!

 

Rogatka: Do jastrzębia odmawiam, Kamienie się wysypały z woreczka.

 

Alek: Jastrząb do nornicy, powtarzam Jastrząb do nornicy odbiór.

 

Nornica: Wielki orzeł, powtarzam, wielki orzeł nadleciał i…

– w tle przekazu nagle szum słychać

 

Alek: Nornica słabo cię słyszę, powtarzam Nornica odbiór.

 

Nornica: Do jastrzębia, powtarzam, do jastrzębia, wielki orzeł nadleciał i…

– kolejny raz nie dokończona wiadomość i szum.

 

Alek: Do nornicy, powtarzam do nornicy. Jastrząb zawoła tatusia z rogatką i pełnym woreczkiem kamieni. Da im popalić.

 

Nornica: Do jastrzębia, tatuś pogrzebany bez odbioru.

 

Alek: Słyszałaś to laleczko jesteśmy sami. Bez żadnej pomocy. Wszystkie główne bazy zostały zaatakowane.

 

Pilot iskry: Odpalam rakiety ziemia powietrze.

 

Drugi pilot iskry: Powtarzam cele namierzone, wysyłam kolejne rakiety.

 

Alek: Słońce zatrzymaj się przed tym wzgórzem radary nas nie wykryją, będziemy mieli szansę namierzenia kiedy nas miną.

 

Adel: Tak jest mój ty tygrysie.

 

Alek: Panowie mam dla nas złe wieści. Te ptactwo to nasze siły lotnicze z Panamy. Jesteśmy pogrzebani na dobre, za zdjęcie maszyn własnych grozi nam dziesięć lat.

 

Pilot iskry: Skoro tak to dlaczego transpondery myśliwców komputer uznał za wrogie?

 

Alek: Nie mam pojęcia, czyżby ktoś się podszywał pod nasze statki ? Może to taki kamuflaż. Z kolej wszystkie myśliwce Federacji mają jednolity sygnał.

 

Pilot iskry: Niczego nie można być pewnym, zwłaszcza w tych czasach.

 

Alek: trzy myśliwce zostały zestrzelone, pozostały nam dwa. Za wrócą za tym wzgórzem wtedy będzie gorąco.

 

Drugi pilot iskry: Na boga nie możemy się rozdzielić jeśli wypuści pocisk amur wtedy wyparujemy w trójkę.

 

Alek: Nie pękaj, poradzimy sobie, Uwaga nadlatuje, szybko włączyć namierzanie.

 

Pilot iskry: Staram się go namierzyć ale wchodzi w ciasny wiraż nie mogę do sięgnąć go, tak nie wiele brakuje no dalej mała, zostało pół centymetra jeszcze trochę.

 

Drugi pilot iskry: Mam namierzone dwa i odpalam rakiety.

 

Alek: Potwierdzam namierzyłem i wypuszczam rakiety. Szybko rozejść się każdy w swoją strona zaraz pojawi się ostrzał z dział myśliwca.

 

Adel: Uuuuhhhuuu Jest dwa zestrzelone ptaszki lecą ku ziemi. Możemy dodać kolejnego ptaszka do kolekcji zestrzelonych.

 

Pilot iskry: piękna robota czeka nas zadanie, śpieszmy się.

 

Alek: Dalej laleczko, odpalaj te cudeńko i kroczymy w stronę punktu nawigacyjnego alfa. Przyspiesz do maksimum.

 

W tym samym momencie na statku Panama. Centrum dowodzenia bojowego.

 

Aljosza Wasilij: Komandorze, nasz ostrzał osiągnął cel w sześćdziesięciu dwóch procentach. Kapitan Trent, raportuje niewielkie straty wśród myśliwców. Jakie są dalsze rozkazy.

 

Drent: Daj zielone światło dla kapitana x. Niech zaczynają misję.

 

Aljosza Wasilij: Tu inżynier pokładowy statku Panama Aljosza Wasilij. Macie zielone światło dla operacji.

 

Kapitan x: Przyjąłem rozpoczynamy akcję.

 

Drent: SI przejmujesz dowodzenie nad statkiem, ja udaje się do zbrojowni po czym teleportujemy się z ekwipunkiem na planetę.

 

SI: Powodzenia komandorze, będę bacznie pana śledzić na planecie Teratora.

Koniec

Komentarze

Autorze, zlikwiduj czym prędzej fatalne wytłuszczenie tekstu i popraw błędny zapis tytułu...  

>> Kiedy Panama zbliżyła się do pasa asteroid << ---- do pasa asteroidów. Nie wiem czy wiesz, ale w języku polskim wciąż pewne formy się odmienia przez przypadki.

 

>> Panam(a) nabierała prędkości tym samy cała akcja wokół niej  << --- Pomijam już literówkę, którą i tak powinieneś przed wrzuceniem na stronę zauważyć i poprawić (co zresztą jest Twoim obowiązkiem). Mało tego, o jakiej akcji piszesz, że nabierała prędkości razem z tym statkiem? O co tutaj chodzi?

 

>> W niecałe 10 minut zbliżyła się do księżyca, przy czym musiała wyeliminować całe towarzystwo wokół siebie << --- Czy już ktoś Tobie w szkole lub gdziekolwiek tłumaczył, że liczebniki w literaturze zapisujemy słownie? To raz. O jakim towarzystwie tym razem piszesz, co trzeba było wyeliminować?

 

>> przewidywany czas na uzupełnienie pełnej mocy to około 20 minut << --- znowu liczebniki błędnie zapisane w tekście.

 

>> Skutkowałoby to ciasną opaską wokół statku, która dałaby pięćdziesiąt procent silniejsze tarcze. W przypadku utraty tej tarczy nikt by nie przeżył. Skutkowałoby to utratą szczelności kadłuba << --- Dwa powtórzenia słowa "skutkowałoby". Doprawdy nie można znaleźć w słownikach innych synonimów? Aż tak boli poszukać?

 

>> Wtem komandor podszedł do swojego panelu wcisnął przycisk interkomu i zaczął przemawiać do załogi. - Tu mówi wasz dowódca Komandor Drent. Dobra robota!! Jestem z was dumny!! Dziś wszyscy spisali się na medal. To nie tylko moje zdanie ale na pewno też Admirała Kullena i całej załogi stacji orbitalnej. Sytuacja jest napięta. Mamy nieznaczne straty w pancerzu i osłonie. Wiem że wami potrząsało trochę i pozrzucało na boki. Powiem w skrócie, kubek z moją kawą wylądował mi na spodniach. Omal nie oparzyłem... << ---- Interpunkcja - gdzieś była, ale się zmyła. Przecinki szaleją, pojawiają się i znikają. Chłopie, ty nie znasz podstawowych zasad interpunkcyjnych i słowotwórczych. Cała zdanie, które Tobie zaznaczyłem to jest tak źle napisane, że przy tym fragmencie odpadłem i dalej nie da się czytać.

 

Przejrzałem pobieżnie tekst, ale wciąż zauważałem brakujące przecinki, pełno powtórzeń, błędnie zapisanych dialogów. Opisy też nie są najlepsze i są sztuczne. Co z tego, że naczytałeś się książek Michio Kaku i S. Hawkinga, jak i tak z tego nic nie rozumiesz, to widać. Wtrącasz te naukowe stwierdzenia, ot tak po prostu. A dam, fajnie brzmią, a czytelnik się tym po prostu udławi. Bowiem serwując takie informacje, trzeba to robić umiejętnie, przemyśleć to, zrozumieć. A to po prostu lanie wody ze ściekami. Nie szanujesz ani czytelnika, ani swojej pracy i czasu. Przykro mi, ale ten tekst to nie literatura, to bardzo kiepski tekst i do tego napisany na poziomie szkoły podstawowej. Masz przywarę, z którą najtrudniej walczyć, bowiem nie umiesz opowiadać. Pisarz musi być trochę gawędziarzem, musi mieć "słuch plastyczny" a Tobie tego po prostu brakuje. Możesz pisać dla siebie, dla swojego podwórka lub do szuflady. Ale pamiętaj, że wychodząc na zewnątrz, do innych ludzi, do czytelników, musisz pisać poprawnie zgodnie z zasadami. Bo co z tego, że to wydrukujesz w setkach egzemparzy, skoro i tak tego nikt nie kupi. Czytelnik jest wybredny i kupi byle czego. Zaś sztuka dla sztuki już dawna wyszła z mody. Mamy inny świat - komercyjny. Niestety.

 

Jeśli masz zamiar pisać to musisz się ogarnąć i pisać poprawnie, tak jak tego sobie życzą czytelnicy, bo to dla nich piszesz, i to oni wydają ciężko zarobione pieniądze na Twoje teksty. Jeśli nie, i dalej chcesz wyważać otwarte drzwi, to zaniechaj pisania, bo z takim nastawieniem nic nie będzie. Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Dziękuje za spostrzeżenia, jeszcze raz to wszystko ogarnę. Wydawało mi się że wszystkie liczebniki zapisałem słownie. Widać gdzieś wkradł się chochlik i mi wszystko namieszał :) Ogarnę to w nie długim czasie.

Pozdrawiam Robert

Przepraszam, że piszę pod opowiadaniem, którego nie czytałem, ale po przeczytaniu jednego z tutejszych komentarzy po prostu czuję przemożną ochotę, by się dopisać.

">> Kiedy Panama zbliżyła się do pasa asteroid << ---- do pasa asteroidów. Nie wiem czy wiesz, ale w języku polskim wciąż pewne formy się odmienia przez przypadki."   -->  Asteroida ma rodzaj żeński, a nie męski.

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Może ktos mi to wytłumaczy, czy jest możliwe by program, sam mógł coś namieszać. Bo ja już nic z tego nie rozumiem. Było wszystko poprawiane zwłaszcza liczebniki. Stosuje program open office writer. Teraz powróciłem do tekstu to wygląda jak jakiś horror.

Mam wrażenie, że albo autor jest głuchy i ślepy na to co ludzie mówią na temat jego tekstu, albo... no, sam nie wiem co "albo".
Po pierwsze, jak można traktować kogoś, kto popełnił błąd w tytule i mimo zwrócenia mu na to uwagi, nie naprawił go?
Po drugie interpunkcja. Nie wiesz chyba co o przecinek. Za to nauczyłeś się, że istnieje coś takiego jak kropka, i postanowiłeś bardzo często z niej korzystać, pierwsze dwa zdania:
"Kiedy Panama zbliżyła się do pasa asteroidów. Dziwna forma życia przywarła do kadłuba statku, na tyle dyskretnie, by zostać niezauważoną. "
Przecież te dwa zdania to jedno, nie wiedzieć czemu oddzielone kropką. Widziałeś, żeby ktoś tak pisał? Albo mówił?
Po trzecie:
Nie wierzę ani w to, że autor ma 30 lat, bo tekst jest napisany na poziomie kogoś co najmniej 2 razy młodszego, ani tym bardziej w to, że osoby, które pomagały przy sprawdzaniu tekstu mają cokolwiek wspólnego zawodowo z językiem polskim.
Po czwarte zaś, proponuję najpierw zająć się wprowadzaniem w życie uwag czytelników z komentarzy spod pierwszej części tekstu, proponuję popracować nad sobą, zamiast wrzucać kolejną cześć.
Nie rozumiem, wiesz, że piszesz źle, ale nadal chcesz, żeby Cię czytano? Trochę powagi... I jeżeli to ma być powieść, prozatorska, to niech taka będzie. Zapisuj te dialogi normalnie, a nie jak w sztuce.

Wybacz ton mojej wypowiedzi, nie chcę obrażać "Twojego dziecka", nie chcę, żebyś nie przespał kolejnej nocy, ale wydaje mi się, że jesteś człowiekiem, którym trzeba potrząsnąć, bo inaczej nie zrozumie i będzie dalej robił to samo. Fajnie, że lubisz pisać, fajnie, że czytałeś Hawkinga, fajnie, że masz zapał. Ale to nie wystarczy. Tak, to możesz pisać dla siebie. Najpierw musisz nauczyć się pisać, i najlepiej zrozumieć to, o czym pisze Hawking, zanim zaczniesz te rzeczy wykorzystywać. A droga przed Tobą długa i trudna. Zatem, weź się w garść.
Pozdrawiam i życzę więcej cierpliwości.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Och, literówki i niedoróbki uśmiechają się złośliwie z mojego komentarza do tego, kto go czyta ; ) Nieważne.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

beryl, ja też nie wierzę w to, że Autor ma trzydzieści lat. I tym bardziej nie mam przekonania, że to program OpenOffice narobił mu tyle błędów.

 

No tak, przecież miałem powiedzieć, to znaczy napisać, co za okropny program, jak mógł pozmieniać poprawnie napisane słowa, liczebniki, czy też zdania, na te z bykami.

 

Wiesz co, Autorze, takie bajki to możesz wciskać dzieciakom w piaskownicy. Dorośnij wreszcie.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

mkmorgoth "asteroida" jest rodzaju żeńskiego, weź Chłopakowi nie mieszaj jeszcze bardziej!:)

Ja nie rozumiem, najzwyczajniej w świecie tego tekstu. Nic w ogóle. O czym to jest? Już pomijając błędy, o których napisali wyżej Koledzy.

...ja też nie wierzę w to, że Autor ma trzydzieści lat... - oj, naiwności;) Skąd to niezłomne przekonanie, że jak ma lat trzydzieści, to mądrze i składnie pisze, a jak pisze nieskładnie, to młodszy? Nieprawda. Całkiem prawdopodobne, że wcześniej po prostu nie pisał nic i nagle zaczął. Pozbierać myśli przekuć je w słowa nie jest łatwo, zwłaszcza, jeśli umiejętności pisania nigdy wcześniej się nie trenowało. To prawie tak, jakby nieprzygotowany człowiek z ulicy chciał maraton wygrać. Nie da rady. Więc nie czepiajcie się wieku, bo to nic nie wnosi. Za to owszem, reszta uwag jak najbardziej słuszna. Ja proponuje, żeby autor na chwilę odłozył swoje "duże dzieło" i potrenował pisanie na krótkich formach, jakiś szorcik, jakieś opowiadanie. To dobra droga do tego, żeby nauczyć sie panować nad słowami, które wcale nie są takie chętne do współpracy.

Co do edytora, to nie wiem. Może to diabelskie ustrojstwo zapamiętuje coś, co widziało wcześniej i potem poprawia poprawki, według wcześniejszego wzoru?:) Ups, chyba jednak fantastyka mi wyszła;) A może nie?

 

A poza tym, to ma chłopak jaja, wie, że oberwie, ale lezie w paszczę lwa;) a może chce się jednak uczyć? Mam nadzieję.

Gytho, jeżeli ktoś jest tutaj naiwny, to wydaje mi się, wybacz, że Ty ; )
Oczywiście wiek to nie jest wyznacznik, ale autor każdym przejawem zachowania zdradza swoją niedojrzałość, stąd też brak mi wiary w to, że może to być człowiek, który przeżył na tym świecie 30 lat. Z mojej strony temat wieku uważam za zamknięty, bo rozwodzenie się nad tym nie ma sensu, a może wręcz obrazić cmdsykesa.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Z tymi "asteroidami" - to fakt, rodzaj żeński. Trochę się zagalopowałem. Wkurzyły mnie błędy w tym tekście i stąd moja nieuwaga.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Poprawiam ten tekst dzięki wam. Postawiłem sobie za cel ukończenia tej książki i to będzie długa książka. Nie zrażam się do tego że czegoś nie potrafię. Po prostu trzeba wziąć się za siebie i zredagować. Nikt po ukończeniu średniej szkoły od razu nie został pisarzem. Zwłaszcza kiedy podjął te wyzywanie nie posiadając tak rozległej wiedzy gramatycznej, Miodek ze mnie nie będzie. Pragnę natomiast nakreślić świat który widzę wyobraźnią. Wiele dni spędziłem nad tym tekstem, nie mam zamiaru się poddać.

Pozdrawiam serdecznie

Robert

Pewnie będę jednym z niewielu, ale przeczytałem w całości obydwa fragmenty. Nie do końca sam wiem dlaczego, bo forma rzeczywiście odstrasza. Może dlatego, że Autor jest moim imiennikiem. Pod poprzednią częścią napisałem w komentarzu, że wszyscy jesteśmy tutaj, aby doskonalić swoje umiejętności. Czytając następne wpisy cmdsykes1982 mam trochę wrażenie, że wziął sobie to do serca i zamiast się na nas obrażać, zaczął słuchać, co mamy do powiedzenia.

Robercie,

Podam Ci krótki przykład z Twojego tekstu:

"Adel:Alek to ty ? Tak! Masz latarkę? Mam, to podejdź tutaj. Bo jeszcze na coś wpadnę, nic nie widać w tych ciemnościach. Chwila mam tutaj nie przytomnego admirała." -

Ty jesteś autorem i nawet nie musisz czytać, aby wiedzieć, co chciałeś przekazać. My wszyscy nie mamy tego komfortu. Uwziąłeś się na taką formę zapisu dialogów, w porządku, ale musisz być w tym konsekwentny. Przytoczony przeze mnie fragment w zapisie wygląda jak wypowiedz jednego z bohaterów. Jest natomiast dialogiem. Czytelnik czytając coś takiego wytraca tempo, musi zastanawiać się, kto i co do kogo powiedział. Czasem musi przeczytać taki fragment ponownie, aby się w nim zorientować. A takich fragmentów jest u Ciebie wiele.

Fabuła w tej części się skomplikowała, co wyszło jej na zdrowie. Akcja utrzymana jest w szybkim tempie i powinno to być atutem, ale Ty go nie wykorzystujesz. Przez niewygodną formę, niepoprawną konstrukcję i przydługie dialogi gubisz to tempo. Piszesz, że pragniesz nakreślić świat, który widzisz wyobraźnią, tyle, że aby ktoś chciał się w ten świat przenieść, musisz go podać w strawnej formie. Inaczej, nawet jeśli będzie on barwny i ciekawy, nikt go nie doświadczy, bo nikt całości nie przeczyta. Czytelnik nie może poruszać się po tekście, jak po polu minowym. Poza tym, jeśli wykryje błędy, które autor powinien sam wychwycić i poprawić po choćby jednokrotnym przeczytaniu własnego tekstu, czytelnik ma wrażenie, że autor go nie szanuje.

Moje rady - tak jak pisałem poprzednio i jak pisze GythaOgg - Zacznij od krótkich opowiadań, aby dopracować warsztat. Nikt nie jest w stanie wytknąć Ci wszystkich błędów w całej powieści, ale jeśli będziesz publikował krótkie teksty, zawsze znajdzie się na forum ktoś, kto pomoże Ci w ich korekcie. 

Nie wiem, jak daleko jesteś z pisaniem tej powieści. Jeśli napisałeś całość - odłóż ją na pewien czas nie publikując. Jeśli piszesz na bieżąco, zapisz sobie w skrócie plan całości i wszelkie pomysły, aby Ci nie umknęły i także odłóż na później. Łatwo jest spalić nawet dobry pomysł, gdy się go poda w złej formie, a Ty przecież nie chcesz krzywdy swego "dziecka", prawda?

Pozdrawiam

Dziękuję za te komentarze. Niestety nie udało mi się wszystkiego poprawić. Gdy już tego dokonam, mam nadzieję że wam się spodoba. To dzięki ludziom takim jak wy może zaistnieć moja „Panama” Nie mam zamiaru więcej się na was obrażać, bo to bez sensu słuchając podpowiedzi waszych więcej się dowiem o sobie i o pracy. Za co z góry dziękuję.

Pozdrawiam serdecznie.

Robert

Jak ja wam kiedyś się zrekompensuje? :):) Unfall dzięki, dobry z ciebie czlowiek :):)

Najlepszą rekompensatą byłoby zastosowanie się do rad.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka