- Opowiadanie: Marcin Robert - Jak Karl bladawca zmajstrował

Jak Karl bladawca zmajstrował

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Jak Karl bladawca zmajstrował

Pewnego razu Karl postanowił stworzyć bladawca. Istotę, która dorównując umysłowo robotom, zbudowana byłaby nie z metalu, lecz z białka. Potrafiłaby ona podejmować samodzielne decyzje, rozumnie dyskutować, a może nawet sepulkować, co – zdaniem wielu – wyróżnia samoświadome istoty. Kiedy o tym usłyszał jego przyjaciel Horacjusz, śmiał się długo, a potem powiedział:

 

 

– Doświadczenie pokazuje, że tylko roboty mają świadomość. Przynajmniej te z królewskimi certyfikatami, mądrzejsze więc od zwykłej pralki.

 

– Nie zgodzę się z tobą, drogi Horacjuszu – odparł na to Karl. – Dlaczego roboty myślą? Ponieważ są cybernetycznymi systemami autonomicznymi.

 

– Chodzi ci o systemy potrafiące wpływać we własnym interesie na otoczenie i zapobiegać utracie tej zdolności? – spytał Horacjusz. – Ale to trochę za mało na rozum i świadomość.

 

– Nie, jeżeli wyposażę bladawca w dostatecznie duży przetwornik informacji z pojemną pamięcią – odpowiedział Karl – Dodam jeszcze do tego akumulator energii, a potem oba te organy podłączę do homeostatu, który dbając o równowagę funkcjonalną organizmu, zadba także o niezależność jego decyzji od widzimisię innych. Oczywiście, nie zapomnę też o pozostałych, niezbędnych takiemu systemowi organach.

 

– Wziąć schemat systemu autonomicznego i na jego podstawie zbudować istotę białkową, a nie robota, może być nawet ciekawym wyzwaniem – zamyślił się Horacjusz. – Przetwornik informacji z kisielu to już jednak perwersja.

 

– Dlaczego? – Karl zdziwił się niedowiarstwem przyjaciela. – Grudka białka może okazać się równie dobrym nośnikiem pamięci, jak kryształy, które masz w głowie, a po białkowej wypustce informacja może pędzić nie gorzej niż po metalowym kabelku.

 

– No tak – nie dawał za wygraną Horacjusz – ale co z takimi drobiazgami, jak zdolność do twórczego działania albo poczucie własnego ja?

 

– Wierz mi, to kwestie czysto techniczne. Gdy już zbuduję bladawca, zobaczysz, że może on działać równie sprawnie, jak robot.

 

Zabrał się więc do dzieła. Najpierw ze zgliwiałej materii, po którą Karl udał się na odległą planetę, zbudował prostego jednokomórkowca, amebę. Kiedy jednak pokazał ją Horacjuszowi, ten ze śmiechu zaczął turlać się po podłodze:

 

– Przecież to nie tylko inteligentnej rozmowy nie podejmie, ale nawet "mama" i "tata" nie powie.

 

Karl nie przejmował się jednak złośliwościami. Mnożył i różnicował pierwotne komórki, a po dwóch miesiącach pracy złożył z nich robaka-płazińca, po kolejnych zaś czterech najprawdziwszy mózg – taki białkowy komputer. Odtąd poszło już z górki. Niemal rok po rozpoczęciu pracy stał przed nim białkowiec potrafiący mówić, a nawet pisać opowiadania fantastyczne. Nie potrafił tylko sepulkować. Karl jednak był zachwycony, zapragnął więc, aby jego twór dostał królewski certyfikat potwierdzający rozumność. Zazdrosny Horacjusz ciągle jednak dokuczał przyjacielowi i niedoróbki rozmaite wytykał. Karl, aby ostatecznie pognębić starego druha, postanowił wtedy stworzyć jeszcze większy system autonomiczny. Rozmnożył bladawca, a gdy miał już kilkadziesiąt tysięcy osobników, umieścił je na pobliskiej planecie. Dał im rozmaity sprzęt – nie wyłączając prostych komputerów – i powiązał w strukturę organizacyjną, w której zamiast oślizgłego mózgu, przetwarzaniem informacji i podejmowaniem decyzji zajmowało się kilka szczebli dobrze opłacanych menedżerów. Tak powstał międzyplanetarny koncern produkujący odkurzacze.

 

Przedsiębiorstwo to rozwijało się całkiem nieźle. Zostało nawet monopolistą w miejscowym układzie planetarnym. Niestety, gdy przybył królewski komisarz z mierzarką inteligencji, okazało się, że koncern ma intelekt na poziomie płazińca.

Koniec

Komentarze

Hymm, przeczytałem, ale trudno mi w jakikolwiek sposób odnieść się do treści. Mam pewne podejrzenia, co do przekazu, ale na razie zachowam je dla siebie. Może po refleksji przyjdzie mi do głowy, czym by tu się jeszcze z autorem podzielić ;)

Technicznie tekst jest bez zarzutu - co trafia się niezbyt często - więc za to duży plus.

 

Pozdrawiam

Przeczytałem, ale jakoś nie ruszyło mnie. Może następni czytelnicy znajdą coś dla siebie w Twoim opowiadaniu.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Jako kolejna czytelniczka opowiadanka, wyznaję, iż na mnie ten tekst nie wywarł żadnego wrażenia. Być może coś w nim drzemie, ale przy mnie się nie obudziło.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Myślę, że dopisywanie kolejnych "Bajek robotów" nie jest najlepszym pomysłem. Z mistrzem Lemem lepiej w szranki nie stawać.

Przeczytałem i w przeciwieństwie do przedmówców - podoba mi się.

Czyżbyś dotarł, Marcinie Robercie, do najpilniej strzeżonych tajemnic naszego świata?  

Dobry tekst. W obu tego słowa znaczeniach.

Zabawne.

pozdrawiam

I po co to było?

Czyżby Marcinowi podpadł jakiś zmierzły akwizytor sprzedający odkurzacze? A może sprzedali mu jakieś dziadostwo w sklepie znanej firmy? :P Pozostaje się tylko domyslać ;)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Widać wpływy "Bajek robotów" i "Cyberiady" S. Lema.

Trochę zbyt lapidarnie podane zakończenie. Musiałem się dość długo drapać po głowie, zanim przebiła się do niej domniemana intencja Autora.

Dzięki wszystkim za komentarze. :) Inspiracją dla mnie były nie tylko opowiadania Mistrza Lema, lecz także książka wybitnego polskiego uczonego Mariana Mazura "Cybernetyka i charakter". Jeśli zaś chodzi o producentów odkurzaczy, to nie miałem dotąd żadnych większych zastrzeżeń do ich wyrobów, podejrzewam natomiast, że gdyby faktycznie zmierzyć inteligencję typowego koncernu, to jej poziom byłby bliski temu, jaki prezentowało dzieło konstruktora Karla. :)

Zastrzerzeń - Kajam się, nic mnie nie usprawiedliwia. Zastrzeżeń miało być oczywiście. Idę klęczeć na grochu.

Ciekawe, Marcinie, co będzie z rozstrzygnięciem WSZ... Konkurs na drabble jednak się odbył, a redakcja chyba o nim zapomniała. 

@RogerRedeye Trzeba będzie w tej sprawie pomolestować naszego nieocenionego Didżeja, który potrafi znaleźć rozwiązanie każdego problemu. :) Przypuszczam jednak, że dałoby się chyba przyznać dodatkowe nagrody przy okazji kolejnego rozdania piórek?

Takie sobie. Przeczytałem bez większych emocji.

 

Pozdrawiam.

Jesteś Autorem tego pomysłu --- pomolestuj może dj Jajko w swoim temacie w "HP"... Dj Jajko odwiedza często wątek "Rewolucja w ocenach?" --- też dobre miejsce do molestowania.  Przy okazji zobaczysz, Narcinie, następne, nowe propozycje modernizacji portalu. Jeżeli poprzesz, będzie miło.

@RogerRedeye Już poparłem. A żeby nie offtopować: Jak znajdujesz moje opowiadanie? :)

Koniec jest taki jakby mdły i za bardzo spodziewanie oczywisty. Ja się takiego końca spodziewałem już od połowy tekstu. Zabraklo zaskoczenia finałem. Tekst jest krótki, no i tak przy końcu się trochę rozmył.  Przyznaje jednak, że trudno wymyślić takie zakończenie

Językowo jak zwykle sprawnie, niestety finał nie zagrał jak należy. Ma to oczywiście sens, ale spodziewałem się czegoś więcej. Nie chodzi o sam brak ewentualnego zaskoczenia, bo ono nie jest konieczne.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Jeszcze raz dzięki wszystkim za komentarze. :) Jak tylko zobaczyłem migającą gwiazdkę, od razu wiedziałem, że to będzie komentarz brajta. (Jasnowidz, czy co? :P )

Hahaha. :) To skoro już mnie przejrzałeś, to rozwinę. Sam pomysł na zakończenie jest dobry. Ale trochę wygląda tak, jakbyś literacko nie przyłożył się do niego tak, jak do reszty tekstu, albo do finału pozostałych swoich tekstów. Wydaje się pisane na szybko, po macoszemu, przez co na mnie nie robi takiego wrażenia.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Chciałem dać po prostu mocne zakończenie i sądziłem, że w takiej skrótowej formie będzie najlepsze.

No i niestety przez to samą końcówkę czyta się, jakby to było streszczenie opowiadania, a nie opowiadanie. Jakby samo ostatnie zdanie rozwinąć tak do trzech, zostawiając tego płazińca na mocny koniec oczywiście, byłoby znacznie lepiej. Ale to oczywiście mój punkt widzenia.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Środek trochę rozgadany. Zakończenie nasuwa mi skojarzenie z pewną znaną powszechnie firmą i jest dość celne.

Dawno nie czytałam Lema, głównie dlatego, że nie lubię.

@niezgoda.b - uraz z dzieciństwa? czym cię tam katowali, biedaczko? Bajkami robotów? Pilotem?

@caalgrevance A nie, z własnej woli przeczytałam całego, ot tak. Po prostu czytałam inne książki i podobały mi się znacznie bardziej. Nigdy nie było sensu wracać do Lema.

Wrota raju fantastów zatrzasnęłaś przed sobą na wieki tymi bluźnierczymi słowy.

Cóż, większość urazów do Lema, bierze się w szczególności z niedobrowolnego czytania owego pisarza juz w podstawówce, gdzie katowanie zaczynało się od Bajek robotów a kończyło osławionym Pilotem Pirxem. Cytując dalej za Dukajem: Cóż, za wcześnie do Lema podchodzimy, musimy do niego dorosnąć, i to wielokrotnie. Ja tam uważam, że  zarówno Bajki jak i Cyberiada to dzieła wręcz przecudne, niepowtarzalne i wyjątkowe w warstwie języka i gatunku. Baśń, gawęda szlachecka (bo i takie aluzje się pojawiaja), połączone z science fiction, archaizmy isćie Sienkiewiczowskie i neologizmy iście... Lemowskie. Ktoś powie; groteska. Ale słabiutkie to słowo do określenia mistrzostwa Stasia. Ja mówie perfekcyjna kontaminacja sztuki, synteza prawdziwej literatury. Właśnie tak określiłbym te książki. One są... oh...

Za "osławionego" Pirxa powinieneś dostać manto.  

Jak najbardziej zgadzam się z diagnozą --- to skutki przymusu. Żadna z dojrzałych książek Lema nie jest przeznaczona dla nastolatków. Żeby te książki zrozumieć, trzeba erudycji większej, niż szkolne programy dają.

Nie przesadzajmy. To ja jestem rajem fantastów.

Nie twierdzę, że twórczość Lema nie zasługuje na poczesne miejsce i takie tam... Poczesne holistycznie - tak. Poczesne u niezgody - nie.

Jedni lubią Kurosawę, inni Lyncha.

To i tak szczęście, że nie Stefcię M. i Trudę C.

Osławiony to takie złe słowo?

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

osławiony ~wieni   mający głośną, ale często nie najlepszą reputację, mający złą sławę; okrzyczany
Osławiony szachista.
Osławiona piękność.
Osławiona miejscowość letniskowa.
Osławiony zdrajca.   


Praktycznie epitet ten funkcjonuje już tylko jako pejoratyw, stąd mój protest.

Dzięki. Przyznam się, że pierwsze słyszę, w Krakowie to nie funkcjonuje.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

W podstawówce do której chodziłem, Pilot Pirx najlepszą reputacją się nie cieszył. A osławiony wplotłę troszkę przez ironię, bo osobiście oporów przed Lemem nie miałem i nie mam, lecz jak przypomne sobie narzekania kolegów, którzy wielokrotnie Lema odsądzali od czci i wiary, to rzeczywiście dla nich musiała to być macabra.

Jakim cudem miałby cieszyć się wzięciem u trzynastolatków, którym nie w głowach zagadnienie maszynowego uczenia, o którym nic a nic nie wiedzą, więc problem przedstawiony w "Ananke" po prostu dla nich nie istnieje? Albo perfekcyjność nieplanowanego naśladownictwa ludzkich emocji przez sztuczny mózg Aniela z "Wypadku"? To może się stać interesujące dopiero, gdy staje się zrozumiałe...  

Najgorętszy kocioł w piekle dla bezmyślnych ciołów z komisji programowych... Wyhodowali pokolenie, z zasady nienawidzące SF.

Tekst niezły, ale Lem to robił lepiej. Dużo lepiej.

Gdybym chciała czepiać się szczegółów: informacja po białkowej wypustce płynie gorzej – wolniej. Ale to naprawdę drobiazg.

Babska logika rządzi!

Otagować, po wykonaniu zameldować.

Babska logika rządzi!

Faktycznie. Dzięki za przypomnienie i za komentarz. Mam nadzieję, że wybrałem właściwe tagi. :D

No!

Kto może to wiedzieć lepiej niż Autor? A zresztą, regulamin nie wspomina, że tekst ma być otagowany właściwie… ;-)

Babska logika rządzi!

Ubawiłem się ;) Rzeczywiście, Lem to robił lepiej, ale i tak koncern o inteligencji na poziomie płazińca jest śmieszny ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

1. Dzięki za komentarze i oceny.

 

2. Poprawiłem literówkę (tę, za którą klęczałem na grochu).

 

3. Jeszcze zastanawiam się nad tagami. :D

Opowiadanie można oceniać na dwa sposoby. Pierwszy to (nieuniknione) porównanie z twórczością Lema, bo też szort budzi ewidentne skojarzenia z “Cyberiadą” i “Bajkami Robotów” tak imionami bohaterów jak i samą formą oraz treścią. Porównanie to wypada pewnie tak sobie, ale też będzie chyba nieuczciwe oczekiwać czegoś więcej. Lem był jeden. Jego twórczość również.

Dlatego ja optuję za drugim sposobem oceny. Traktujemy nawiązanie do Lema wyłącznie jako uśmiech w stronę czytelnika i oceniamy Twojego szorta bez żadnych porównań czy odniesień. Jako taki wypada już naprawdę nieźle. 

Mamy tu krótką, żartobliwą, fajnie napisaną bajkę z wyrazistą, humorystyczną (acz kryjącą w sobie i pewien element gorzkiej refleksji) puentą odnoszącą się już bezpośrednio do otaczającej nas rzeczywistości.

Mamy więc akurat tyle, żeby umilić czas czytelnikowi, a jednocześnie zawalczyć jeszcze raz o miejsce w bibliotece.

Wizyta w ramach akcji “Przytul zapomnianego szorcika”*.

 

* Ponieważ odwiedzam Cię pierwszy raz, wyjątkowo zrezygnowałem ze schematu: niekonwencjonalny komentarz w ramach niekonwencjonalnej akcji. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dzięki za odkopanie z głębokich warstw geologicznych Portalu mojego szorta i punkt do Biblioteki.

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Miś przeczytał tekst bez bólu i komentarze. Woli jednak komentarze.

Dzięki za uwagę. Napisałem jeszcze drugi fanfik, nie z Lema jednak, lecz z Jerzego Szaniawskiego.

Nowa Fantastyka