- Opowiadanie: szoszoon - Rok 2354

Rok 2354

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rok 2354

Jak się spodoba, to może jakiś większy cykl…

 

 

 

Rok 2354 – wtedy to się zaczęło.

– Który rok mamy dzisiaj? – zapytał sam siebie czując na policzku chłód posadzki. Podłoga chłodziła, koiła. Z ciemności dobiegały głosy, pytania: dlaczego tak leży, kim jest i z jakiej bazy. Kiedy złapali i ilu przeżyło.

– Ilu przeżyło? – pomyślał siląc się na uśmiech. – Przeżyć znaczy jedynie odroczyć wyrok śmierci. Który rok mamy dzisiaj? Jak długo to już trwa? Przecież udawało im się, podobno znaleźli sposób, by się skutecznie bronić i ukrywać! A jednak… Serce ciągle waliło, głucho i z przerwami, kiedy był bliski omdlenia.

– Zdrowo oberwał – powiedział ktoś. W celi panowała ciężka, lepka ciemność. Ludzie nie lubią ciemności. Są stworzeni do życia w świetle dnia, więc po jaką cholerę był im potrzebny zimny, ciemny jak smoła kosmos? – pomyślał i podczołgał się nieco dalej od śluzy, przez którą go tu wrzucono. Starał się za wszelką cenę opanować ból wypełniający głowę i brzuch. Ułożył się na boku, przywołując ją we wspomnieniach. Nyah, jego ukochana, dlaczego nie mógł przywołać w pamięci jej twarzy! Pamiętał tylko, jak się żegnali. Wyruszał na rutynowy patrol. W kolonii pośród Ariaan byli bezpieczni.

– Kto was sypnął? – kolejne pytanie. No właśnie, kto? Jak dotąd nie zastanawiał się nad tym, bo kto z Ariaan byłby zdolny do podłości? Co najwyżej człowiek!

– Nie wiem, od dawna żyliśmy w ukryciu i nikt nigdy o nic nie pytał. Niebawem mieliśmy przenieść się dalej stąd…

– Jak to? W walkach nie uczestniczyłeś? Nie widziałeś, jak strzelali w Ziemię? Jak rozpadała się na kawałki? Nie walczyłeś?

Szukał w ciemności, na próżno, głosu mówiącego. Zdawało mu się, że to ktoś młody, ale energiczny. Pełen życia. Jak dał się schwytać? Ale zaraz doszło doń, że o życiu decyduje przypadek.

– Analizowali cię już? – kolejne pytanie z ciemności. – Bo każdego nowego analizują. Żebyś się nie wystraszył.

– Nie… – odparł nieco zdezorientowany.

Zawtórowały mu śmiechy. Dużo śmiechów. Wszystkiego się tu spodziewał, ale nie śmiechu. Zwłaszcza tak pełnego pogardy.

Leżał twarzą wtuloną w ramiona: będę myślał o Nyah! O jej uśmiechu, jędrnych pośladkach i piersiach. Ale nie potrafił przypomnieć sobie jej twarzy! A co, jeśli zacznie o niego wypytywać? Skoro znaleźli jego, to z pewnością będą szukać i innych ludzi!

Nagły krzyk sprawił, że poderwał się na kolana.

– Nowy! Wstawaj! – usłyszał jakby odległy, nieco tubalny głos. Poderwał się na równe nogi, niepomny na doskwierający ból. – Szybko opanowali naszą mowę, no ale jak mogło być inaczej, skoro są o tyle przed nami?

– Jak się nazywasz?

Odpowiedział oczekując chwili, kiedy śluza rozsunie się. Nic takiego się nie stało. – Pewnie są już w środku, pewnie nawet mogą być dla nas niewidzialni – myślał gorączkowo analizując możliwe i niemożliwe zagrożenia.

– Kim jesteś i z jakiego posterunku?

– Jestem geologiem.

– Jesteś ludzką świnią! Powtórz, kim jesteś!?

Wciągnął głęboko powietrze.

– Jestem człowiekiem!

– Zaraz się przekonasz, kim jesteś! Na ziemię! Padnij! Powstań…

Czy warto? – pytał sam siebie, ale nie panował nad ciałem. Czy to ono tak bardzo broniło się przed śmiercią, że ignorowało głos umysłu, który nakazywał zachować godność?

– Gdzie jest wasza kryjówka! Mów!

Znieruchomiał. Ciało w końcu również zaprotestowało. Nie mógł wyjawić, gdzie ukrywała się Nyah.

– Mów, bo zabiję wszystkich w tej celi!

Stał bez ruchu, patrząc w ciemność. Słyszał szybkie oddechy więźniów i nie spuszczając wzroku z ukrytej w ciemności śluzy odparł:

– Przecież i tak nas wszystkich zabijacie, więc… pierdolę was!

Z odrętwienia wyrwał go śmiech, narastający zewsząd, szyderczy i złośliwy. Poczuł zbliżające się doń kroki. Setki kroków dudniących w ciemności po metalicznej posadzce.

– Jak to? – odezwał się ktoś z mroku, całkiem blisko niego i wtedy zrozumiał, że go podpuścili. Sprawdzili… – Poświęciłbyś nasze życie tutaj? Nas, z którymi przyszło ci dzielić ostatnie chwile? Nagle w ciemności błysnęły złowrogie spojrzenia. Ludzkie spojrzenia. A potem spadły nań ciosy.

– Dlaczego umieścili mnie wśród ludzi? – to było ostatnie, o czym zdążył pomyśleć, nim usłyszał odgłos otwieranej śluzy. Potem wessała ich ciemna próżnia kosmosu.

 

 

Koniec

Komentarze

"Zdrowo oberwał – powiedział ktoś w ciemności. W celi panowała ciężka, lepka ciemność. Ludzie nie lubią ciemności. Są stworzeni do życia w świetle dnia, więc po jaką cholerę był im potrzebny zimny, ciemny jak smoła kosmos?" - za duzo tej ciemności.

 

"Leżał twarzą wtuloną w ramiona" - raczej Z twarzą.

 

"Poderwał się na równe nogi, niepomny na doskwierający ból" - Raczej nie. Można być niepomnym czegoś, czyli bólu, a nie niepomnym na coś.

 

No mnie się niestety nie podoba. Ani sceneria, ani sposób przedstawienia, ani przesłanie, o ile pojęłam je właściwie. Nie mój klimat, po prostu. Może inni będą zainteresowani.

 

Pozdrawiam. 

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

pomyślał i podczołgał się nieco dalej od śluzy, przez którą go tu wrzucono.
A nie odczołgał?

Nie czuję się przekonany. Właściwie to nie bardzo wiem czym tu można być przekonanym. Tak naprawdę to nic o świecie ani historii nie można z tego fragmentu się dowiedzieć.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dla mnie też za mało jest wyjaśnione. Z jakimi nie-ludźmi mamy tu do czynienia? C to za wojna, co się w ogóle dzieje? Jeśli w następnym tekście trochę to powyjaśniasz, może być nieźle.

Opowiadanie nie podoba mi się. Zdanie przed tytułem zabrzmiało jak pogróżka. Jeśli jednak, zachęcony opiniami innych, rozwiniesz pomysł, ja jeszcze raz, z prawdziwą przyjemnością, przeczytam "Wróżbichę". Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Też nie za bardzo ogarniam o czym to jest, co i dlaczego. Przydałoby się rozwinąć.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Szoszoonie, podpisuję się pod komentarzami innych.

Pozdrawiam.

Kosmos + Obcy = wojna. Koniecznie? 

Z tak krótkiej migawki nic, Autorze, nie wynika. Kto, co, gdzie, dlaczego? Brak odpowiedzi na te pytania każe powstrzymać się od jakiejkolwiek oceny.

Witaj!

 

Napisane całkiem sprawnie, ale przydałby się background. Bez niego nie można o tym nic powiedzieć. Na końcu mignął mi jakiś tam zwrot w fabule, ale za mało tego było, żeby mnie zachwycić. Wyszło więc średnio na jeża. Kolczastego.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

"- Ilu przeżyło? – pomyślał siląc się na uśmiech. – Przeżyć znaczy jedynie odroczyć wyrok śmierci. Który rok mamy dzisiaj? Jak długo to już trwa? Przecież udawało im się, podobno znaleźli sposób, by się skutecznie bronić i ukrywać! A jednak… Serce ciągle waliło, głucho i z przerwami, kiedy był bliski omdlenia."

Błędy w zapisie tekstu i wyodrebnieniu akapitu... 

 Ilu przeżyło? – pomyślał siląc się na uśmiech. – Przeżyć znaczy jedynie odroczyć wyrok śmierci. Który rok mamy dzisiaj? Jak długo to już trwa? Przecież udawało im się, podobno znaleźli sposób, by się skutecznie bronić i ukrywać!

A jednak… Serce ciągle waliło, głucho i z przerwami, kiedy był bliski omdlenia.

Zarys  pomysłu do rozwinięcia. Niedopracowane, niestety. Za bardzo zbite i skrótowe. Po dopracowaniu, jako dynamiczny prolog mogłoby chyba być...

Bohater myśli czy mówi - nie wiadomo!

Pozdrówko.

Mam podobne zdanie jak przedmówcy. To wygląda bardziej na zarys pomysłu, za dużo upchnięte w tak krótkiej formie - i dlatego się nie sprawdza.

 

Pozdrawiam

"- Który rok mamy dzisiaj? – zapytał sam siebie czując na policzku chłód posadzki" - wiem, że na tym zasadza się cały pomysł, ale dzisiaj to możemy mieć co najwyżej dzień. Ewentualnie datę. Rok, jako jednostka czasu, ma rok, nie zmienia się co dnia - w związku z czym nie można pytać o rok dzisiaj.

"- Nowy! Wstawaj! – usłyszał jakby odległy, nieco tubalny głos. Poderwał się na równe nogi, niepomny na doskwierający ból. – Szybko opanowali naszą mowę, no ale jak mogło być inaczej, skoro są o tyle przed nami?" - W sensie, że nowy opanował szybko mowę? Tak trochę dziwnie zapisane.

 

Niestety, tez uważam, że to nie do końca to. Niby jest jakaś tam sobie sytuacja, ale tak naprawdę nic z tego nie wynika. Sensu ostatniego pytania bohatera też nie łapię. Z kim go mieli zamknąć, z małpami, skoro jest człowiekiem?

Jestem na nie. Oczywiście subiektywna opinia.

Nowa Fantastyka