Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Siadasz w ciszy. Będziesz czytał.
Wcześniej pobieżnie patrzysz na równe rzędy liter. Póki nie zaczniesz, póki nie wgłębisz się w treść, nic nie znaczą. Zamknięta w nich historia nie istnieje. Ukryte demony drzemią. Ożyją gdy zaczniesz.
Na pewno, oprócz niewyraźnych śladów palców, jakichś zarysowań, czy zabrudzeń, lekkiego zmarszczenia kartki w miejscu gdzie dotknęła jej nieznana wilgoć ciEkawe, spotkałeś również i bardziej wyraźne ślady poprzednich czytelników. Prawda?
Ich notatki.
Wypisane krzywo na marginesach, czasami u góry bądź u dołu kartki, opisujące, streszczające, bądź komentujące, często bez związku z treścią. Czasami drobnym pismem, starannie wciśnięte między wyrazy o tak i linie.
Bywa, że są to komentarze do treści. Zdarza się, że na pierwszej stronie kryminału ktoś wypisze nazwisko jednego z bohaterów, doda strzałkę i napis „on zabił!". Albo zakreśli kawałek prozy i dopisze „tu jest niezłe". Czasami po kolejnym akapicie lub wypowiedzi bohatera można przeczytać „Co za kretyn".
Z podobnymi dopiskami, spotkałem się w książce, którą wypożyczyłem przed kilkoma dniami. Przynajmniej, tak mi się początkowo wydawało.
To Ci się spodoba.
Kiedy Marek dotarł do motelu na końcu świata noc trwała już w najlepsze. Migający neon niewielkiej stacji zdawał się być jedynym światłem w promieniu wielu kilometrów. Oczywiście, jeśli nie liczyć tych kilku zadziwiająco samotnych gwiazd i dwóch ogników tlących się niewyraźnie gdzieś daleko. To oN! Mężczyzna przyglądał się im przez moment, trochę zaciekawiony, trochę znudzony. Wreszcie machnął ręką, sięgnął do bagażnika po torbę i wszedł w do odrapanego budynku motelu. Zapomniał o nich zaraz za progiem.
Niesłusznie.
Nie miało nazwy. Nawet jeżeli takowa istniała, nikt nie decydował się, aby jej używać. Kiedy trzeba było znaleźć jakieś określenie, mieszkańcy okolic mówili po prostu – Zło.
Było w okolicy od dawna.
Przerwałem czytanie lekko zirytowany, bardziej jednak zaciekawiony. Oczywiście, nie sama treść książki, która zapowiadała się na standardowe straszydło, wzbudziła moje zainteresowanie. A dopiski.
Przyjrzałem się im bliżej.
Ładne, napisane ciemnym tuszem albo nie, może mazakiem, może piórem. Czasami tylko dziwacznie pokoślawione. Z tą lub inną za dużą, jakby nerwową literą.
Jak mówiłem wcześniej, zdawałem sobie sprawę, że takie rzeczy w bibliotecznych książkach nie są czymś niezwykłym, postanowiłem więc nie zrażać się zniszczonymi kartkami. Wręcz przeciwnie. Z niecierpliwością czekałem na kolejne dopiski twórczego czytelnika. Bo, że będą – wiedziałem. Twórczego – DZIĘĘĘKI!
Nie zawiodłem się. Były już na następnej stronie.
Zza lady wynurzyły się oczy – ogromne, przekrwione oczy potwora. Marek mimowolnie cofnął się o krok. Twarz starca nie wyrażała niczego.
– HYhm?
– Chciałbym pokój, na noc.
– HYhm.
W tym momencie, po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że przecież, parę godzin wcześniej, obok bibliotecznego regału całkiem dokładnie przeglądałem tę książkę. Zdawało mi się nawet, że czytałem fragment z nawiązaniem do „Psychozy" i byłem całkiem pewien, że nie widziałem wtedy tych długich dopisków na pustych częściach kartki. Na pewno…
Oczywiście w takich sytuacjach człowiek po prostu nie wierzy sam sobie. Czytałem więc, zanurzony w wygodnym fotelu nie zważając na zapadającą noc, która…
… budziła wszystko, co najgorsze.
Zło zmieniało się.
W ciemności tylko nieznacznie rozjaśnianej blaskiem tandetnych światełek motelu, zmieniało swoje kształty. Już nie było skrytą w mroku złowróżbną nicością i mrokiem, znaczoną jedynie potwornymi oczami. Nabrało kształtów, straszniejszych i posępniejszych niż wszystko.
Dawnych. Odwiecznych. WIELKICH!
Te kształty nie istniały. Nie na tym świecie.
„Było coraz bliżej. O TaK!", przeczytał i skrzywił się z niesmakiem. Krwawy dopisek na końcu pierwszego zdania zdawał się lekko spływać w dół kartki. ZdAwAł się? Oczywiście, nie było to możliwe. Książka przeleżała przecież zamknięta w torbie ładnych parę godzin.
Przerwałem lekturę. A właściwie chciałem to zrobić. A TY? Oczy same wodziły po kolejnych rzędach liter. „To niemożliwe", w mojej głowie walczyło z „ale jaja!". Czy to możliwe, że to wszystko to…?
Marek ze wstrętem przerzucił kartkę, nie chcąc dotykać długiego dopisku na samym dole bęDzie JAtkA. Ogonek „J" zakręcał tam wielokrotnie zajmując niemal całą przestrzeń pod tekstem, zakrywając numer strony. Mężczyzna instynktownie potarł palcami o siebie. Nadal wydawało mu się, że czerwień napisów jest lepka. „Ale jazda!", pomyślał.
W tym czasie Zło sunęło po ścianie budynku, pokrytym śluzem ciałem przyklejając się do odpadającego tynku. Czyż nie jest PIĘKNE? Wielkie oczy patrzyły w górę, prosto w cel – otwarte okno na piętrze. Poruszało się powoli, ale bezszelestnie. Nienaturalnie płynnie. Wolno, ale nieubłaganie.
Okno, zza którego, w nagłym powiewie wiatru na chwilę wychyliła się firanka, było coraz bliżej, tuż tuż.
Ten zwrot. „To ci się spodoba".
Odniosłem wrażenie, że nie przeczytałem go, świadomie przeskakując dalej, na właściwy tekst. A jednak on zabrzmiał w mojej głowie, jakby wypowiedziany przez kogoś bardzo blisko. Tuż tuż.
Młoda bohaterka horroru, który czytał, właśnie zorientowała się, że nie jest sama w zamkniętej, cichej bibliotece. Coś nakazywało jej patrzeć na wymazaną krwawymi napisami książkę.
"Za dużo kawy, za mało snu!", próbował sobie tłumaczyć i nieomal w to uwierzył. W pierwszej chwili chciał wstać i zamknąć okno, jednak po chwili wrócił do czytania.
– Bzdura! – powiedział sam do siebie i jego wzrok ponownie spoczął na tekście. Ostatni raz. UmrzeSZ! Już nigdy nie miał patrzeć na nic innego.
„Umrzesz!", to coś szepnęło mi wprost do ucha.
A ja, jak zaklęty w światłach samochodu zając, brnąłem dalej, rzuciłem się ku zbliżającemu się, warczącemu nieznanemu. Witaj cZYTelniKu!
Ogromna i w każdej chwili potężniejąca łapa odsunęła nachalnie atakującą firankę. Potwór wpełzał do pokoju, przelewając się przez parapet. Śliskie, wilgotne ciało niemal bez szmeru zlało się po kaloryferze, a dotknąwszy podłogi stężało i urosło. JESTEM!
Pochłonięty lekturą Marek tkwił bez ruchu. Istota wyczuła jego zdenerwowanie. Zauważyła gdy…
… zrozumiał, że nie jest sam. I, że…
… zło obok niego nie istniało na tym świecie, a jednak wyciągnęło do niego obrzydliwe, zaropiałe ręce i Podobało się? ryknęło opluwając go jadowitym śluzem. To Ci się SPOdOba! Jego oczy spłonęły od środka, skóra odeszła od twarzy. UMRZESZ!
Przeczytałem. I usłyszałem.
Zło stało już za mną.
Nie, nie podniosły mi się włosy na karku. Nie mogły, bo lodowate powietrze oDDech usztywniło je na stałe, zmroziło skórę, nie pozwoliło się ruszyć.
Było ze mną w pokoju. o tak! Z tyłu. Oczyma wyobraźni, widziałem jak wyciąga nad moim ramieniem długi palec i poruszając nim lekko tworzy krwawe litery na kartkach przede mną
Nie obejrzałem się.
Zobaczyłem kolejny dopisek, z wydłużonym znakiem za pytania.
POdObałO się?
A trochę niżej.
To Ci się SPOdOba!
Pierwsze szarpnięcie wyrwało mi ramię… gdzieś w głowie zgrzytnęła miażdżona kość. więcej! Śmierdziało! MNiaM!!! Przez moment widziałem jego oczy.
Aż znikło wszystko.
Odpowiadając na pytanie końcowe, tudzież szumną zapowiedź w tytule: Niezbyt mi się podobało.
Doceniam próbę eksperymentu formą, ale wydaje mi się, że nie przemyślałeś tego do końca i zadanie trochę cię przerosło.
Cała treść niestety jest według mnie mocno bełkotliwa i, jak rozumiem, to nie ona miała straszyć, tylko te przerażające, wtrącane gdzie popadnie pogrubione, słowa (nie ma to jak mieszać wielkie litery z małymi). Moim zdaniem nie straszą, a raczej irytują i powiększają chaos, zwłaszcza, że zebrane do kupy też żadnego sensu nie mają.
Pod względem warsztatowym tekst jest napisany sprawnie.
Pozdrawiam.
Eferelin ma rację. To jest tak zagmatwane, że przez cały czas zastanawiałem się - co tworzy klimat. Czytelnik jest skondundowany fomatowaniem oraz nieznośnym wIelBŁądZiM pismem.
Przerost formy nad treścią.
Plus za przecieranie nowych szlaków.
*skonfundowany (Vive la brak edycji komentarzy!)
Młoda bohaterka horroru, który czytał, właśnie zorientowała się, że nie jest sama w zamkniętej, cichej bibliotece. Coś nakazywało jej patrzeć na wymazaną krwawymi napisami książkę.
Czy jest coś w Marku, argh, innego :P?
ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!
OK, do konkursu.
A ja wam drodzy przedpiścy powiem, że mi się to opowiadanie podobało. Jeśli uniewrażliwić się na to nieszczęsne formatowanie, to wychodzi z tego całkiem ciekawy eksperyment. Jednak tekst ma jedną, ogromną wadę, a mianowicie przewidywalność. Już zanim doszedłem do połowy, domyślałem się co będzie. Ale i tak nie jest źle.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Dzięki za komentarze.
Co ja będę pisał, macie rację. Ja sam mam do tego tekstu stosunek, nazwijmy to, chwiejny, choć sam pomysł, który oczywiście pojawił się, gdy osobiście spotkałem sie z tego rodzaju notatkami w książce z biblioteki, nadal wydaje mi się fascynujący.
Co do formatowania. W Wordzie, z zastosowaniem różnych czcionek, kolorów i obiektów, wyglądało to nieco lepiej. Tutaj na niewiele można sobie pozwolić.
A mnie się spodobało. I tyle.
Jednak oceny nie dam. Czwórka wydaje mi się krzywdząca, a piątka lekko niezasłużona (przynajmniej w mojej opinii).
Podoba mi się klimat, w jakim utrzymane jest to opowiadanie. Forma również niezwykle interesująca, ale szkoda, że nie udało się tego porządnie sformatować, przez co tekst jest lekko zagmatwany.
wtrącę 3 grosze, jak dla mnie, to tytuł nie jest zapowiedzią rozumianą jako "ten tekst na pewno przypadnie Ci do gustu" tylko groźbą, co się wyjaśnia pod koniec w stylu: "nie podobało się? No to zaraz się spodoba+odgłos odgryzanej głowy" :P Pomysł na zabawę formą ciekawy, chociaż wersaliki akurat nie są potrzebne i trochę rozpraszają. Ale wiem, z doświadczenia, że taka zabawa formą w edytorze dostępnym autorom na tej stronie jest prawdziwą MASAKRĄ :P. Mi tekst, ślicznie sformatowany, dokładnie pod tenże edytor, rozjechało niemożebnie, bo się okazało, że ramka w której się pisze jest ciut węższa od tekstu, który pojawia się na stronie.
Przyznam, że po wrzuceniu tekstu i zobaczeniu go w układzie strony przez moment zastanawiałem się nad jego usunięciem. Odwiódł mnie pierwszy szybki komentarz Eferelin Rand. To byłby kiepski początek na portalu, wrzucić opowiadanie i zaraz kasować, zwłaszcza, że ktoś już poświęcił swój czas, by je przeczytać.
Cóż, za późno, niech tekst broni się bez specjalnego formatowania...