– Uwolnij nas.
Głos należy do kobiety.
Kobieta. Co to jest kobieta.
– Uwolnij nas.
Zaciskam oczy. Zawsze pomagało.
– Uwolnij nas.
Dawno dawno temu w odległej galaktyce mojego dzieciństwa. Księżniczki, potwory, rycerze. Co to są rycerze. Co to są potwory. Co to są księżniczki.
Nie istniejesz, myślę bardzo głośno. Zawsze pomagało.
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce mojej młodości. Potwory, potwory, potwory. Celny strzał. Idę dalej. Potwory. Celny strzał. Idę dalej. Dalej. Dalej. Co to są potwory.
– Uwolnij nas.
Cicho, ciszej. Celny strzał. Cisza.
Co to jest dzieciństwo.
Teraz. Co to jest teraz. Nie ma teraz nie ma tu. Co to jest tu.
Dawno dawno temu w odległej galaktyce mojego życia. Kobieta. Nie tu. Nie teraz.
Co to jest życie.
Czepiam się tej myśli. Wydaje się dobrym początkiem. Co to jest początek.
Poskładaj to.
Nie ma tu. Nie ma teraz. Nie ma życia. Jestem ja.
Błąd w systemie.
Co to jest system. Co to jest błąd.
– Kim jesteś.
Głos kobiety. Kobieta. Nie ja.
Co to jest ja.
Początek. Ja. Nie kobieta. Kobieta nie ja. Tu. Teraz.
W odległej galaktyce mojego życia. Nie życie. Życie nie.
– Jesteś więźniem.
Co to jest więzień. Ja.
Koniec. Co to jest koniec.
– Jak ja.
Nie ja. Kobieta. Ja.
Początek. Ja. Koniec. Więzień.
W odległej galaktyce mojego życia dawno dawno temu.
***
– Ten będzie dobry – powiedział głos numer jeden. – Pełna immersja.
– Nie. – W głosie numer dwa pobrzmiewała wątpliwość. – Mój skaner zgłasza zaburzenia.
– To się wyrówna – odezwał się głos numer trzy. – Dajcie mu jeszcze pograć. Jest dobry, nada się na projektanta.
– Mój skaner… – zaczął głos numer dwa.
– Uważaj, bo pójdziesz do kasacji razem ze swoim skanerem – upomniał go głos numer trzy.
***
Projekt DUAT. Rekrutacja zakończona. Dostałeś się z maksymalną liczbą punktów.
– Jesteś projektantem, ale nie poznasz swoich współpracowników. To zniweczyłoby sens programu – wyjaśnił głos numer jeden. – Zaczynasz od zaraz.
Praca marzeń. Robiłem dokładnie to, w czym byłem dobry. Zawsze byłem w tym dobry. Przed zawsze było jeszcze coś, ale nie pamiętałem. Nie było ważne. Nie byłem w tym dobry.
Przede mną otwierały się kolejne pomieszczenia, a ja miałem za zadanie wydostać się z nich. Potem to ja wymyślałem te pomieszczenia i widziałem, jak moje zabezpieczenia zabijają kolejnych śmiałków, którzy usiłowali z nich uciec.
Robiłem to, co pochłaniało mi większość czasu, odkąd sięgałem pamięcią. Zawsze. Nie, na dnie pamięci czaiło się coś jeszcze, ale odsuwałem to od siebie. Było nieważne, nie istniało. Nie byłem dość dobry.
Tu, w tej plątaninie korytarzy byłem dobry. Najlepszy.
***
– Da radę – oznajmił głos numer jeden.
– Mój skaner… – powiedział głos numer dwa.
– Co z nim, jak już skończy? – zapytał głos numer trzy, przerywając głosowi numer dwa.
***
Nigdy ich nie widziałem. Numer jeden wydawał instrukcje. Z czasem coraz rzadziej. Z czasem coraz dziwniejsze. Z czasem wiele rzeczy się zmieniło.
Pamiętałem, jak podłączali mnie do maszyny.
– To zwiększa wydajność – powiedzieli. – Będziesz mógł projektować bez przerwy. Tego przecież chcesz.
Tego przecież chcesz. Słowa odbijały się echem w mojej głowie, echem po nieskończonych korytarzach projektu. Tego chcesz? – pytał głos z przeszłości, z innego świata, który przestał istnieć.
Do projektu rekrutowano z Gry. Głos nie należał do Gry, należał do człowieka. Zastanowiłem się nad znaczeniem tego słowa. Kto to był? Dlaczego o to pytał?
Co robiłem, zanim dostałem się do projektu?
Grałeś. Zawsze chciałeś to robić. Tylko w tym byłeś dobry.
Tego chcesz?
***
W końcu został tylko jeden współpracownik. Lepszy od pozostałych, prawie tak dobry jak ja. Wkrótce też zaczął projektować. Teraz uciekaliśmy przed sobą nawzajem, strzelaliśmy do siebie, poza nami i tworzonymi przez nas przestrzeniami, przeszkodami, bramami, pułapkami, potworami, nie było nic. W końcu go wyeliminowałem.
***
– Jest już blisko. – Głos numer jeden.
– Zorientuje się. – Głos numer dwa.
– Wtedy i tak nie będzie miał wyjścia. – Głos numer trzy.
***
– Uwolnij nas.
Powoli, bardzo powoli, skupiam myśli na jej głosie.
– Kim. Jesteś.
– Błędem w systemie.
Głos numer dwa. Coś, co mówił głos numer dwa.
– Uwolnij nas.
My. Co to znaczy my.
Tego chcesz?
Obraz na monitorze. Ciało zawieszone na pajęczych kablach, unoszące się w półmroku Sali Projektantów. Tego chcesz?
Wysilam myśl. Co to jest ciało.
***
Zawsze marzyłem, żeby zostać projektantem. Zawsze skupiłem się na Grze. Byłem najlepszy.
Projekt DUAT. Tworzymy nowy świat.
Do projektu brali tylko najlepszych. Najlepsi z najlepszych zostawali projektantami. Inni byli współpracownikami.
– Naprawdę tego chcesz? – Głos należał do kobiety. Kobieta była dla mnie ważna. Matka. Na monitorze obraz: bezwładne ciała zawieszone w Sali Projektantów, oplecione pajęczyną kabli. – Wiesz, jak to nazywają? – zapytała.
Przeszkadzała mi. Chciałem ją odgonić, stała na drodze do projektu.
– Nazywają to Otchłanią – powiedziała. – Zastanów się, czy naprawdę tego chcesz?
***
GŁOS 1 – Jest już blisko.
GŁOS 2 – Pochodzi z rodziny dysydentów.
GŁOS 3 – Dlatego dostał ten projekt.
GŁOS 2 – Co z nim będzie dalej?
GŁOS 1 – Pozostanie w projekcie.
***
Zawsze. Co było przed zawsze. Myślę.
Matka. Co znaczy matka. Kobieta. Przed zawsze. Ja.
– Uwolnij nas.
***
– Jesteś najlepszym projektantem – powiedział głos numer jeden. – Mamy dla ciebie zadanie specjalne.
Czułem, wtedy jeszcze czułem ciało zawieszone na pajęczych kablach w Sali Projektantów zwanej Otchłanią. DUAT. Tworzymy nowy świat. Świat wolny od ograniczeń. Dołącz do nas.
Tekst pojawiał się po zaliczeniu każdego etapu Gry. Tylko tego chciałem. Dostać się do DUAT. Zostać projektantem. Na to musiałem wygrać Grę. Byłem najlepszy, więc wygrałem.
***
– To nie jest życie – powiedziała matka. – Nie wierzę, że możesz tego chcieć.
– To jest dla mnie wszystko, przyszłość, nieśmiertelność – odparłem. – Będę najlepszym z projektantów, nikt mnie nie pokona.
– Duat, wiesz, co znaczy Duat? – zapytała.
Uruchomiłem czip w oku i wywołałem między nami monitor, na którym zamigotała encyklopedia.
– Otchłań, zaświaty. – Nie patrzyła na migotliwe litery. – To nie jest życie – powtórzyła.
Rozejrzałem się po mieszkaniu. Staroświeckie książki, doniczka z roślinami. Zerknąłem na monitor, który wyświetlił informację o staroegipskich zaświatach. Duat. DUAT. Wzruszyłem ramionami. Świat cieni, świat informacji, świat nieśmiertelności. Mój świat.
– Naprawdę tego chcesz? – zapytała, wyciągając ku mnie rękę. Odruchowo cofnąłem się przed jej dotykiem.
Chciałem. Byłem przecież najlepszy. Tak mi mówiono w Grze.
***
– Uwolnij nas.
Rozpoznaję ten głos. Słyszałem go, zanim nastąpiło zawsze. Naprawdę tego chcesz?
Już wiem. Nie chcę tego. Jestem więźniem.
Sam zbudowałem więzienie.
***
Głos 1 – Ukończył projekt.
Głos 2 – Zgłaszam błąd w systemie.
Głos 3 – Teraz nie ma już wyjścia.
***
Wysilam myśl. Więzienie wokół mnie – nas – jest puste. To jest mój ostateczny projekt. Nie ma nic, jest tylko mój umysł. Ja jestem więzieniem. Zamykam oczy, to pomaga. Wokół widzę twarze. Znam te twarze. Więzienie jest pełne.
***
– Zrozumiał, co zrobił. – W głosie numer trzy słyszę panikę.
– Nic na to nie poradzi. – Głos numer jeden stara się brzmieć spokojnie.
– On nas słyszy. – Głos numer dwa pobrzmiewa niepokojem. I podziwem.
***
Matka opowiadała mi o tym. O ludziach podpinanych przymusowo do sieci, o wykorzystywaniu ich zasobów intelektualnych. O ciałach zawieszonych w Sali Zasobów. O mózgach wykonujących niewolniczą pracę.
– Dysydenci – mówiła – są jedynymi, którzy jeszcze myślą. Nasze myśli są bezcenne, dlatego się je nam zabiera. Naprawdę tego chcesz?
***
Widzę ich podłączonych do mojego więzienia. Widzę przepływ ich myśli, przepływ informacji w Otchłani. Sięgam do nich, ale są daleko. Nie dam rady ich uwolnić. Nie mam narzędzi.
Pamiętam: w ostatnim etapie projektu wyeliminowałem kontakt z współpracownikami.
Pamiętam: zamknąłem więzienie w sobie samym.
Wiem, co muszę zrobić.
***
Dawno dawno temu w odległej galaktyce mojego dzieciństwa.
– Idź już spać. – Matka pochyla się nade mną, w rękach trzyma pluszowego misia. – Przestań grać w te głupie gry. – W jej głosie pobrzmiewa troska. Nie rozumiem jej zmartwienia, choć je wyczuwam.
– Jeszcze jeden poziom – mówię – i pójdę spać.
Jest dziś bardziej poirytowana niż zwykle, kiedy chcę jeszcze pograć. Chyba dlatego, że na urodziny zażądałem interaktywnego czipa do Gry. Nie rozumiem, przecież to nic nie kosztuje.
Matka pochyla się nad komputerem i naciska wyłącznik. Ekran gaśnie, mój awatar znika wraz z niedokończonym poziomem i bronią, której nie zdążyłem kupić. Jestem zły, krzyczę coś o czipie.
– Naprawdę tego chcesz? – pyta. Nie chcę słyszeć smutku w jej głosie. Zaciskam oczy, przykładam dłonie do uszu. Pomaga.
***
Wiem, co muszę zrobić. Jestem projektantem. Jestem więzieniem. Jestem projektem. Jestem wyłącznikiem.
Czuję jak kable oplatające moje dawno martwe ciało opadają, jak gasną elektryczne impulsy w moim mózgu. W ostatnim rozbłysku świadomości widzę twarz mojej matki.