- Opowiadanie: Żongler - Tatrzańska Sansara

Tatrzańska Sansara

Dodaję swoją kroplę (a może i łzę) do konkursowego jeziora.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Tatrzańska Sansara

Trzasnęło i dwóch objuczonych plecakami bliźniaków pojawiło się pośród chaszczy.

– Aua! – poskarżył się ten ubrany na biało, gdy ciernie ukłuły go w pośladki. – To tutaj? Nie podoba mi się.

– Nie marudź – uciszył towarzysza jegomość w czarnym stroju. Zerknął na przewodnik i odchrząknął tak jak ktoś, kto ma wszystko pod kontrolą. Teatralnie zaciągnął się powietrzem. – Czujesz to, Eś? To rześkie, czyste…

– Czuję frytki – oznajmił Eś, wycierając białe trampki z błota.

– Frytki? Ha! Zapakowałem nam coś lepszego. Taki mój specjał.

Specjały Ży były z reguły pełne kiełków, tofu albo nasion chia. Eś zadrżał.

– Odmawiam. Ostatni raz uległem na Celebes, a wtedy piliśmy kawę z odchodów jakiegoś kotoszczura. Ludzie – westchnął, a z nim pobliskie drzewa. – Czego to nie wymyślą, ci…

– Przestań! – powtórzył Ży, tym razem głośniej. – Ani słowa o ludziach! Gdybym chciał ponarzekać, to stalibyśmy w kolejce na Kasprowy Wierch. Tam dopiero odechciałoby ci się żyć.

– Żyć, dobre sobie… – mruknął Biały, usiłując ukradkiem odpalić papierosa.

Czarny dostał szału.

– Na epidemię dżumy! Tu jest rezerwat przyrody!

Natchniony jego oburzeniem papieros ukłuł Esia w palce i spadł między paprocie, gdzie zmienił się w gąsienicę. Biały surdut Esia zamigotał ze złości. Rezerwat w każdej chwili mógł stać się martwym polem, przyozdobionym tryskającymi magmą kraterami. Byli jednak na urlopie i powstrzymywali się od złośliwości. Ży postanowił nawet, że przybędą po zmroku, żeby zadowolić nietolerującą słońca Esiową skórę. Ale błąkanie się w ciemności w okolicach czegoś, co przypominało wielkie, obślizgłe…

– Morskie Oko! – krzyknął Ży z radością grzybiarza, który pojmał rodzinę dorodnych borowików. – Ha! Jak się podoba, bracie?

– Dlaczego morskie?

– Co?

– Dlaczego morskie, nie górskie? Oko, w sensie.

– Bo ja wiem? To pewnie żart młokosów od architektury zewnątrz. Te tysiącletnie dzieciaki nie mają w sobie krzty pokory! Mówiłem ci, jak miała wyglądać Statua Wolności? – Ży przedarł się przez maliny. – Patrz. Ławeczki!

Pospieszył trochę chmury i rozeźlony księżyc wyjrzał w dół. W jego spojrzeniu było zdegustowanie sąsiada, któremu głośna libacja nie pozwala spać. Eś pożałował, że nie mają wódki. Polską lubił, choć to Ży wymyślił ziemniaka.

Góry w oddali zdawały się drzemać, otaczające jezioro drzewa szumiały, przeglądając się w wodzie. Dla Esia Oko wyglądało jak kałuża rozlanej rtęci. Myśl o rtęcicy odprężyła go niezmiernie. Z kolei Ży myślał o chronionych gatunkach górskich kwiatów i miał błogi wyraz twarzy.

– Jak się tak zastanowić – zaczął Eś – to miejsce ma urok.

– Mhm – przytaknął Ży. – Ta piękna okolica.

– Och, tak. Ten morderczy dojazd.

– Ta przestrzeń i wolność.

– I dwie dychy za parking.

– Ci nieustraszeni zdobywcy szczytów!

– Otyłe baby, wyjące dzieci i studenci współżyjący w krzakach.

Obaj się uśmiechnęli, każdy na swój sposób. Spośród ich mnogich wynalazków – i odkąd razem się upili, tworząc człowieka – rzadko trafiało się coś, co zadowalało ich dwóch.

Koniec

Komentarze

Człowiek odświeża i widzi jak licznik znaków znaki odlicza :D 

Cicho sza, muszę się skupić, tnę bardzo intesywnie!

 

Edek: Pocięte, oby nie podcięte.

Braciszkowie rządzą :) Aczkolwiek chwilę mi zajęło, żeby odgadnąć kto zacz, to ta wiedza otworzyła mi szerzej oczy i pozwoliła w pełni cieszyć się lekturą i zawartymi w tekście smaczkami. 

Dobre :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Poźno już chyba bo nie skumałem. Jakaś podpowiedź? Bo mam podejrzenia ale jakieś takie rozmyte.

 

Ps. psssssyt, SPOILER: Życie i Śmierć?

Po przeczytaniu spalić monitor.

Podpowiedź masz w tytule, plus kolory ubrań braci, plus ich imiona (może pomoże skojarzenie reklamy żywca), plus ich upodobania… Trochę tego jest ;) 

 

Widzę, że edytowałeś, zanim skończyłam pisać :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Niezły pomysł na braci, fajnie pokazujesz różnice między nimi.

– Ała!

Aua.

spadł pośród paprocie,

To się tak nie łączy, IMO. Spadł w/ między paprocie albo leżał pośród paproci.

Babska logika rządzi!

Dobry pomysł na Esia i Ży, i niezła ich prezentacja. Szkoda tylko, że więcej tu braci, niż Morskiego Oka. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajne. A już ta śmierć w białych trampkach upapranych błotem, taka ludzka.

i odchrząknął tak jak ktoś, kto ma wszystko pod kontrolą.

Od dłuższego czasu próbuję tak chrząknąć i wciąż zastanawiam się nad rodzajem odpowiedniego odgłosu. Czyżby znak, że coś wymyka się spod kontroli.

Wrażliwości na słowo i wszystkiego, co jest dobre w moim pisaniu, nauczyła mnie Reg. Dziękuję:)*

Dzięki wszystkim, i tak, mamy tu Życie i Śmierć, z czego tym razem Życie jest ubrane na czarno, a Śmierć na biało. Żeby było choć troszkę inaczej :d

 

Finklo, paprocie faktycznie brzmią dziwnie, zaraz coś pokombinuję. Ten limit znaków…

Zabawne, ale Morskiego Oka jak na lekarstwo.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Cudeńko, Żongler! Tak zaskakująca koncepcja, że wjechałem z połowy tekstu na początek i od nowa poczytałem, brwi jeno ściągnąłem na znak skupienia. A potem to już banan tylko mi się rzucił na paszczu i nagle wdech złapałem: Ach! Klepnięcie w czoło i do przodu.

A tam: życie i śmierć, białe i czarne, klasyczna dwubiegunowość życia, podkreślona pięknie w końcówce, z wyraźnym akcentem w postaci człowieka, tego paskudkaprzecudka, który jest kwintesencją biegunowości, taką naturalną i satysfakcjonującą.

I do tego napisane jak się patrzy.

Piękne dzięki za lekturę!

Pozdrawiam!

 

W sumie fajny pomysł, ale bez fajerwerków. Jako że całość opierała się na dialogu, brakowało mi jakiegoś jebnięcia (Berylu, nie banuj :P), niekoniecznie narracyjnego, lecz właśnie wynikającego ze słów bohaterów. Ale innym się podoba, więc mną się nie przejmuj :)

EDIT: I jak dla mnie temat konkursu mało wyeksponowany. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

A jak skumałem to i doceniłem wszystkie podteksty i aluzje. Całkiem zgrabny szorcik o Ż i Ś na urlopie w Tatrach. Ale zarazem jakże transcendentalne omawia kwestie ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dzięki za odwiedziny!

 

A biednej mnie się wydawało, że puenta jest bardzo ‘morskooczna’, gdyż bracia zgodnie przyznają, że owe Oko jest jednym z nielicznych zachwytów w ich pracy, na wskutek tak dziwacznej mieszanki dobra i zła (bo dziwne jest to Morskie Oko, oj dziwne). Ale cóż, widać wciąż mało :) Chyba, że brak opisów, a jeśli o to chodzi… cóż, zwyczajnie nie miałam ich gdzie upchnąć. Wciąż mam jednak nadzieję, że wystarczy.

 

Majk, aż tak skomplikowanie nie miało być, ale cieszę się, że teraz masz przynajmniej banana :d

 

 

 

 

puenta jest bardzo ‘morskooczna’, gdyż bracia zgodnie przyznają, że owe Oko jest jednym z nielicznych zachwytów w ich pracy, na wskutek tak dziwacznej mieszanki dobra i zła

A ja to właśnie tak odebrałam :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Oj, tak. Chiquita pełną gębą. ;)

śniąca, to się cieszę :) Bo już myślałam, że efekt był dokładnie odwrotny od zamierzonego, a ja się zagmatwałam w swoim pomyśle.

 

Było nazwać braci Psychopomp i Terra Mater, to byście chociaż mieli zajęcie w zgadywaniu :d

– Nie marudź – uciszył go jegomość w czarnym stroju.

Niezbyt dobrze to brzmi. 

odchrząknął tak jak ktoś, kto ma wszystko pod kontrolą.

Podzielam fascynację Corneliusa – jak wygląda i brzmi takie odchrząknięcie? ;D

Specjały Ży były z reguły pełne kiełków, tofu, albo nasion chia.

Bez przecinka przed “albo”.

– Na epidemię dżumy!

Wydaje mi się, że przekleństwa zawierające “na” odnoszą się raczej do rzeczy pozytywnych, w które przeklinający wierzy: “na Boga”, “na rany Chrysusa”, “na litość Boską”. A przekleństwa negatywne wyglądają trochę inaczej: “do diabła”, “niech to szlag”. A tutaj przeklina Życie. Jakoś mi ta dżuma nie zagrała. 

W jego spojrzeniu było niezadowolenie sąsiada, któremu głośna libacja nie pozwalała spać.

Niezgrabne. I raczej czas teraźniejszy “nie pozwala”, bo to pewnego rodzaju porównanie, odnoszące się do czegoś stałego. 

Spodobały mi się imiona. Zdemaskowałem je już w połowie tekstu i poczułem się odrobinę rozczarowany – liczyłem, że to coś nowego, ale taki już urok szortów, że najczęściej odwołują się do czegoś, co wszyscy dobrze znamy. Doceniam też końcowy wydźwięk, który subtelnie nawiązuje do Morskiego Oka. 

Ogólnie za mało tutaj historii, a za dużo “wymyśliłam postaci, niech pójdą na wycieczkę, a ja pokażę to, co ich dzieli, i to, co ich łączy”. Chęć pochwalenia się pomysłem zwyciężyła nad chęcią stworzenia opowieści. Pokazałaś wycinek losów Życia i Śmierci, który – nawet pomimo puenty – wydaje mi się niewiele znaczący. Ot, bohaterowie idą, rozmawiają, nic się nie wydarza, i nagle są końcowe wnioski, że jest coś, co zadowala ich obu. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Hm… Może trochę za mało Morskiego Oka, a może wystarczająco… Sama nie wiem, ale tekst ogólnie mi się podoba. Zwłaszcza imiona i zakończenie. I nieźle napisane :) Idę kliknąć brakującego punkcika…

Niestety, ani pomysł, ani dialogi, ani tym bardziej puenta, mnie nie ujęły. Może innym razem. Nie zrozumiałem też, dlaczego to akurat Esia i Ży. Może innym razem, pozdrawiam.

Słusznie przypuszczałam, że opinie będą podzielone, mimo tego dziękuję za wszystkie opinie :) Mamy tak zróżnicowany ten konkurs, że można przebierać w pomysłach. Kto by pomyślał, że jedno tatrzańskie jezioro obudzi tyle kreatywności…

 

funthesystem, takie odchrząknięcie pewnie wygląda jak zwykłe odchrząknięcie – w sensie jak człowiek, który odchrząkuje – a brzmi jakby ktoś zmieszany ‘odmieszał’ się, licząc, że nikt nie zauważy. To przynajmniej autor miał na myśli. A dżuma była celowo, bracia specjalnie byli na opak.

 

Resztę już poprawiam, dzięki ;)

 

Katio, chylę czoło!

 

Darconie, cóż, może innym razem. Nie zrozumiałeś skrótów imion czy ich znaczenia?

 

Ich znaczenia.

Darconie, bardzo możliwe, że nazbyt pomieszałam. Założeniem głównym była skomplikowana natura Morskiego Oka, które ma swoich zwolenników i przeciwników – argumenty, dlaczego warto zaciągnąć się tym morskookim powietrzem i kontry, dlaczego nie warto pedałować dwie godziny, żeby zobaczyć dużą kałużę. Rozwikłanie tej zagadki przypadło twórcom świata, a zagadnienie osądzone z perspektywy pierwotnej natury bytu: w tej roli Yin i Yang, Życie i Śmierć.

 

Hmm, jest tu pomysł, ale niestety przeszedł obok mnie. Nic nie roześmiało, nic szczególnie nie ujęło. Przeczytałem jednak także bez jakiejś przykrości. Ot, czytadło na wieczór. Bywa ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki za wizytę :)

Czytało mi się w miarę dobrze. W jednym miejscu trochę wytrąciło mnie z rytmu wprowadzenie Białego i Czarnego. W całym tekście nazywasz ich po prostu Ży i Eś i nagle “zmieniasz” im imiona (a robisz to jeszcze zanim opisujesz ich ubiór; białe trampki może mieć każdy).

 

Pospieszył trochę chmury i rozeźlony księżyc wyjrzał w dół. W jego spojrzeniu było zdegustowanie sąsiada, któremu głośna libacja nie pozwala spać.

Tutaj zaczynasz od nowego akapitu – niby można się domyśleć, że to Ży pospieszył księżyc, ale przez to że zaraz potem antropomorfizujesz księżyc łatwo się zgubić kto, co robi.

 

Ogólnie bardzo często zmieniasz podmioty i antropomorfizujesz “zwykłe” rzeczy, co przełożyło się na wrażenie pewnego chaosu podczas czytania.

 

Zastanawiałam się też trochę nad pierwszym zdaniem i stwierdzeniem “dwóch bliźniaków” – bliźniaków raczej nie może być inna ilość.

 

Odnośnie treści właściwie nie mam uwag. Podobało mi się. Fajnie odświeżyłaś pomysł na parę życie-śmierć. Podobała mi się szczególnie dbałość o drobiazgi, jak papieros zamieniający się w gąsienicę.

It's ok not to.

Całość bardzo zgrabna i miła w odbiorze. W głowie trochę namieszała mi niekonsekwencja w nazywaniu postaci. W pewnym momencie miałem wrażenie, że nad Morskim Okiem zebrała się czwórka bohaterów i zamieni się to w rozmowę między czterema osobami, Życiem, Śmiercią, Panem i Plebanem. Szybki powrót do pierwszego zdania wyprowadził mnie jednak z błędu.

Eś pożałował, że nie mają wódki. Polską lubił, choć to Ży wymyślił ziemniaka.

Ale wódkę to już raczej wymyślił Eś i sporo duszyczek pewnie mu przysporzyła. Od ziemniaka w czystej postaci ginie się znacznie rzadziej ;). 

 

studenci współżyjący w krzakach

Tu bardziej pasowałoby mi spółkujący. Miałoby bardziej dosadny wydźwięk. Współżycie, jak dla mnie, ma bardziej łóżkowy charakter :).

 

Całość na plus.

Ziemniak w czystej postaci… Brzmi co najmniej dwuznacznie. ;-)

Babska logika rządzi!

Ziemniak w czystej postaci… Brzmi co najmniej dwuznacznie. ;-)

Rzeczywiście. Dopiero teraz się nad tym zastanowiłem. 

Wódka i ziemniak w czystej postaci to synonim jak w mordę strzelił ;)

W mordę wlał… ;-)

Babska logika rządzi!

Pomysł fajny, choć fabuła skręciła jakoś – nie w moją stronę. Nie porwało, ale doceniam.

I czepialstwo – o bliźniakach już ktoś wspomniał (trzech być nie może), i jeszcze ten księżyc spoglądający w dół – w górę to na kogo by spoglądał? Zakończenie jeszcze: “zadowalało ich dwóch”. Tu pewny nie jestem, ale wolałbym “zadowalało ich obu”.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Faktycznie, jakoś nigdy mnie nie uderzyło, że bliźniaków z reguły jest dwóch :d Już idę kombinować ze zgrzytami, postaram się je naoliwić, no chyba, że znowu przekroczę limit.

 

dogsdumplig, co do ciuchów, to opisałam braci podczas ich pierwszych wypowiedzi i wydawało mi się, że to wystarczy, więcej opisów byłoby ciężko upchnąć.

 

Z ziemniakiem to taka raczej metafora ogólnej warzywnej dobroci, takiego króla wśród jadalnych roślin. A Eś tylko dodał mu nieco pikanterii :)

Rzeczywiście, najwyraźniej mi część opisu z początku umknęła ;). Myślę, że dodatkowo zmyliło mnie to, że piszesz Czarny i Biały dużą literą jakby to były imiona a nie odniesienia do tego jak są ubrani.

It's ok not to.

Poniekąd to w sumie są ich imiona, z taką drobną zamianą, że Czarny to Życie, a Biały Śmierć. :)

Ciekawy, oryginalny pomysł. Choć przyznam nieśmiało, że się pogubiłem podczas pierwszego czytania.

Dzięki, blacken! Cieszę się, że było jakieś zamieszanie w odbiorze tekstu, ale jeśli się odnalazłeś, to jest to wynik jak najbardziej zamierzony ;)

Istne żonglowanie symbolami ;) 

A tak w ogóle, to początkowo kombinowałem Eś – Śiwa, a Ży…? Dopiero komentarze wyjaśniły ;) 

A więc chwała komentarzom! I komentującym również!

 

Pokombnować nieco i Ży to będzie Żywiec, a Eś… może S(i)angria? ;)

Tjaaa, jak niedawno miałam styczność z telewizorem i obejrzałam reklamę “chce się ży”, to mi się opko przypomniało…

Babska logika rządzi!

No ja tegoż artefaktu nie posiadam ;)

Ja też nie, dlatego tak późno zajarzyłam. :-)

Babska logika rządzi!

Są tacy co im i reklamy starczają do wyciągnięcia jakichś tam życiowych wniosków, także po reklamie Żywca i lekturze powyższego szorta można śmiało stwierdzić, że żyć znaczy pić. Co tak alkoholowo w tym wątku? Wszystko przez tego ziemniaka.

Przeczytane. Podobało się. Morskiego Oka w sam raz, bo mam już dosyć tego wątku. Pozdrowienia.

Z tym ziemniakiem też się zastanawiałam o co chodzi :D

 

Ogólnie w porządku. Na małe ilości Morskiego Oka też nie narzekam, bo spełnianie założeń konkursu nie musi być według mnie zero jedynkowe :)

Pomysłowe, choć trochę zabrakło zapadającej w pamięć puenty.  

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Symbolicznie i przypowieściowo. Żongler na starość siądzie pod figowcem i zostanie guru. ;) Puenta mi się podobała.

The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.

Dzięki za lekturę wszystkim, których przeoczyłam!

 

Pod figowcem nie siądę, bo alergię mam. Mogę legnąć na leżaku. W sumie jak teraz zerkam na tego szorta, to mam silne skojarzenia z Grupą Filmową Darwin, a konkretniej z Bogiem i Szatanem w ich wykonaniu. To bardzo dziwne, bo pisząc ten tekst, nie miałam pojęcia o ich istnieniu. Dzięki za odwiedziny, Powieszony Człowieku, podróżujesz w czasie po minionych konkursach?

Czasem przeglądam starsze teksty ulubionych autorów :)

The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.

Chylę rąbek kapelusza!

Nowa Fantastyka