- Opowiadanie: rogas - Gdy kota nie ma, myszy harcują

Gdy kota nie ma, myszy harcują

Opowiadanie zainspirowanie znanym przysłowiem – Gdy kota nie ma, myszy harcują.

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Gdy kota nie ma, myszy harcują

Dość tego! – pomyślał ze złością. Od dwóch lat już toczę tę wojnę, bitwa za bitwą, bez chwili wytchnienia, a ona tak mnie nagradza? – Popatrzył z wyrzutem na swoją panią.

Oglądała w telewizji ulubioną telenowelę, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Sięgnęła po raz kolejny do leżącej na kanapie miski i wzięła z niej kawałek pieczonego kurczaka w złocistej panierce.

Puszek z trudem przełknął ślinę. Spojrzał z obrzydzeniem na talerz pełen suchej karmy. Zapach kurczaka przyciągał go. Zmrużył oczy,  podszedł do kanapy i mimowolnie zaczął ocierać się o nogi kobiety.

Staruszka poczuła łaskotanie. Spojrzała w dół, na łaszącego się do niej burego kota.

– Masz swój talerz, łobuzie! – krzyknęła, odtrącając kocura.

Pociągnęła przez słomkę trochę coli ze szklanki i sięgnęła po następne udko kurczaka. Na prostokątnym ekranie telewizora Don Pedro właśnie dowiadywał się, że kobieta, z którą chciał wziąć ślub, jest tak naprawdę jego dawno zaginioną siostrą.

Zdrada! – pomyślał Puszek ze złością. Miarka się przebrała!

Pobiegł do dziury, którą myszy wydrążyły w ścianie tuż obok komody.

– Słuchajcie mnie! – zamiauczał.

Z małego otworu wyłoniło się kilka wąsatych ryjków.

– Wygraliście! – obwieścił donośnie. – Niniejszym ogłaszam całkowitą kapitulację! Ten dom należy do was! – Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i pobiegł w stronę okna. Będąc już na parapecie, spojrzał ostatni raz na mieszkanie.

– Veni, vidi, sed non vici – zamiauczał z nieukrywanym żalem i po chwili zniknął gdzieś w ogródku.

Z norki przy komodzie wyszła mysz. Zaczęła węszyć nieśmiało i rozglądać się niepewnie po okolicy. Za nią pojawiły się kolejne. Wychodziły coraz dalej i śmielej, aż w końcu rozbiegły się po całej podłodze.

Staruszka nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła na ekranie. Pocałował ją! Jakie to szczęście, że dziewczyna okazała się być tylko adoptowaną siostrą. Nareszcie ona i Don Pedro mogą być razem! Otarła łzę i nie odrywając wzroku od ekranu, sięgnęła po kolejny kawałek kurczaka. Jej dłoń odnalazła miskę, ale w środku trafiła na coś innego.

Pomacała ze zdziwieniem, wyczuwając pod palcami futro zamiast chrupiącej, tłustej panierki. Spojrzała w dół. Jej usta otworzyły się w niemym krzyku, gdy zobaczyła, że na kanapie jest pełno myszy. Strąciła naczynie, z którego wysypało się kilka gryzoni.

Podniosła się z krzykiem. Na podłodze było ich więcej. Wrzasnęła jeszcze głośniej. Podbiegła do komody, w której powinna być schowana packa. Wysunęła szufladę, ale tam też było pełno myszy! Cofnęła rękę z przerażeniem.

– Miotła! – Olśniło ją nagle.

Pobiegła w stronę kuchni.

W szafce pod zlewem powinna być miotła! – pomyślała. I spray na owady! Wytruję je wszystkie!

Otworzyła drzwiczki i zajrzała do środka. Miotła i trucizna były na miejscu! Stały obok kubła na śmieci… w którym aż roiło się od myszy! Wrzasnęła przerażona. Pojemnik przewrócił się i dookoła jej nóg rozsypały się gryzonie. Podskoczyła i rzuciła się do ucieczki w stronę wyjścia. Wszędzie, gdzie spojrzała, było pełno szkodników.

– Puszek! – krzyczała w panice. – Puszek, gdzie jesteś?!

Kota jednak nie było w pobliżu. Wybiegła z mieszkania i zatrzasnęła za sobą drzwi.

***

Feldmarszałek – najstarsza i najmądrzejsza mysz w mieszkaniu, siedział spokojnie na komodzie. Pocierał z dumą swoje wąsy i obserwował z góry cały podbój.

– Lodówka jest już opróżniona w połowie, sir! – zameldował mu adiutant.

– Świetnie. Jak nam idzie na zachodnim froncie? – zapytał Feldmarszałek.

– Kurczak został w całości zebrany z podłogi, ale… – mysz zawahała się. – Straciliśmy colę, sir. Szklanka się przewróciła… – Gryzoń czekał cierpliwie na wybuch gniewu Feldmarszałka, który pojawiał się zawsze po nieudanych operacjach.

Tym razem jednak, wyjątkowo, nie nastąpił.

– Kontynuujcie swoje zadania – powiedział spokojnie dowódca. – Musimy zgromadzić zapasy przed kolejną wojną.

– Jak to? – zapytała mysz, nie rozumiejąc. – Wojna się skończyła, Feldmarszałku!

Stara mysz uśmiechnęła się lekko.

– Wojna nigdy się nie kończy. Zmieniają się tylko wrogowie.

– Ale… Przecież kot się poddał!

Feldmarszałek westchnął.

– Gdy kota nie ma, myszy harcują – zaczął tłumaczyć dowódca. – Ale zawsze będzie jakiś kot, młody adiutancie.

– Tak jest, sir. – przytaknęła mysz. – Rozumiem, sir.

– Nie martwcie się – pocieszał Feldmarszałek. – Dziś cieszmy się zwycięstwem, a jutro będziemy szykować się do wojny.

***

Następnego dnia gospodyni zjawiła się pod swoim mieszkaniem. W ręku trzymała związany sznurkiem worek. Uchyliła ostrożnie drzwi i zajrzała przez szparę. Na podłodze salonu był straszny bałagan. Myszy łaziły dosłownie wszędzie. Nie przestępując progu, rozwiązała worek i wrzuciła go do środka.

Oswobodzony kot nie czekał ani chwili. Wyskoczył ze swojego więzienia i zaatakował z furią myszy. Zaskoczone gryzonie rzuciły się do ucieczki. Wywiązała się bitwa, która szybko przerodziła się w kolejną wojnę o dom pani Grażyny. W kolejnych ostrych starciach raz jedna, a raz druga strona zdobywała przewagę. Konflikt ten trwał jeszcze długo po tym, jak Don Pedro w końcu poślubił przybraną siostrę, która jak się później okazało, była również jego macochą.

Koniec

Komentarze

Hmm, jest tu fajny koncept. Rozważania kota z początku nawet mi się spodobały, podobnie rzucenie łaciną przed wyjściem z domu. No i ten kontrast z panią, która ogląda telenowelę. Jednak poza tym ciężko mi powiedzieć coś więcej. Ot, ilustracja przysłowia z niezgorszą fabułą w tle. Zabrakło może jakiegoś ciekawego “twistu” do interpretacji treści powiedzenia.

Koniec końców przyzwoity tekst, lecz bez większych fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Festiwal kropek uważam za rozpoczęty.

 

.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Jak pisał szacowny Człowiek Znikąd, napisałeś przyjemną w odbiorze fabularyzowaną wersję znanego przysłowia. W swojej kategorii wyszło Ci to bardzo dobrze – niczego szortowi nie brakuje :)

Jest ciekawy koncept, nieobojętni czytelnikowi bohaterowie (szczególnie mi się Feldmarszałek) i czytelne, wynikające z tematu przesłanie. Jedyne, czego tu brakuje to… “czegoś więcej”. Znów oprę się na słowach Człowieka, twierdząc, że “twist” z pewnością doprawiłby ten tekst. A tak jest… dobrze, choć niestety nic poza tym.

Tak czy siak, podobało mi się i życzę Ci powodzenia w konkursie :)

 

Pozdrawiam!

Jai guru de va!

Poprawione!

Dzięki Nevaz smiley

“Masz swój talerz łobuzie!” – ten jeden raz brakuje przecinka przed wołaczem (i to mówię ja – kaleka interpunkcyjna!).

A w ogóle to fajne, przypomniała mi się “Partia na kacu” ;)

Czy kot w worku to odnaleziony Puszek? Bo trochę brakuje mi jego dalszych losów.

Zgadzam się z NWM – zabrakło twistów, czegoś nieoczekiwanego… To rozwinięcie przysłowia i nic nadto. Drugi wróg niewiele zmienia.

Babska logika rządzi!

Całkiem fajnie opisałeś znane przysłowie, a nawet udało Ci się pod koniec dołożyć drugie, jeśli założyć, że nowy Kot, ten w worku, był kupiony. Czy w związku z tym będzie dalszy ciąg tej opowieści? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Również oznajmiam, że przeczytałam :) Tradycyjnie komentarz od każdego z jurorów pojawi się po zakończeniu konkursu.

Całkiem przyjemne ^^

Bardzo proste, ale przyjemne opisanie przysłowia. Niezły smaczek z telenowelą – rozbawił mnie na koniec :)

Zabawne i zgrabnie napisane, ale powiem jak przedpiścy – czegoś i zabrakło.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Najbardziej spodobała mi się postać feldmarszałka i jego przemyślenia, poza tym, niestety bez szału :>.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przyjemny i konkretny tekst :) Bez wielkiego wow, ale przecież nie o to tu chodzi :) Pokazuje przyslowie w sposób przyjemny dla każdego odbiorcy :)

“– Masz swój talerz[+,] łobuzie!“

 

W szafce pod zlewem powinna być miotła! – pomyślała.“ – Miotła mieści się w szafce pod zlewem?

 

“– Kurczak został w całości zebrany z podłogi, ale… – mMysz zawahała się.“

 

“– Tak jest, sir[-.]Pprzytaknęła mysz.“

 

Melduję, że przeczytałam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Czołem,

joseheim – dzięki! Już poprawione.

Myślę, że taka słomiana, albo z gałęzi brzozy spokojnie by się zmieściła pod zlewem smiley

Np. taka

Pozdrawiam

Jose, nie każda miotła służy do latania. ;-)

Babska logika rządzi!

No cóż, to tylko taka moja obserwacja, że szafka pod zlewem to dziwne miejsce na miotłę (niezależnie do czego miałaby służyć ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dlaczego? Ja tam trzymam zmiotkę i szufelkę. Widziałam, że moja bratowa ma tak samo. ;-) Duża szczota się tam nie mieści, więc pałęta się po chałupie luzem.

Babska logika rządzi!

Mocno wymyślne, jednakowoż sympatyczne. Przy tym zapisie myśli przed drugim zdaniem “myślowym” stawiamy półpauzę albo myślnik,  jeżeli myślników używamy.

Pozdrówka.

Czytałem ten tekst wcześniej. Sam utwór jest niestety tylko poprawny, napisany dobrze. Niestety zabrakło mi tu elementu, który by mnie zaskoczył lub wprawił w zachwyt. Może to kwestia tego, że napisałeś tego króciaka za szybko? Konkurs literacki, to nie zawody kto szybciej napiszę. Kto wie czy gdybyś posiedział jeszcze kilka dni na spokojnie nie rozbudowałbyś tekstu o ciekawe zaskakujące wątki?

 

Bo tak jest jedynie przyjemne czytadło, a może aż tyle?

Tymczasowy lakoński król

Finkla, ale miotła to nie zmiotka…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jose, ale gdyby normalna szczota mieściła się pod zlewem, to pewnie tam bym ją trzymała. Gdybym miała krótką miotłę, bez drąga – raczej też.

Babska logika rządzi!

Mnie się podobało :) Fabuła może i nie porywa, ale przemyślenia Feldmarszałka to coś bardziej niż całkiem przyzwoitego. Ładnie wkomponowują się w prozaiczną historyjkę swoją prostotą i jasnością przekazu.

 

Na początku nie zagrało mi ostatnie zdanie, ale potem stwierdziłam, że w tym całym tekście taka życiowa prawda miesza się z błahostkami. Co nawet ma swój urok, bo przecież często jest tak, że życiowe prawdy stają się błahe i naiwne. A tutaj przez tę prostolinijność udało się uniknąć negatywnych cech sentencji niosących znaną i słyszaną tysiące razy mądrość :)

Przyjemnie mi się czytało. Zabawny tekst, dobrze obrazujący przysłowie. I dobrze napisany. Powodzenia w konkursie.

Dzięki Katio. Cieszę się, że przypadło Ci do gustu :)

Ciekawy pomysł, zabawne zakończenie. Przyjemny szort :D

Przyjemne i ciekawe. I chyba takie powinno być. Feldmarszałek mimowolnie skojarzył mi się z Feldmarszałkiem Dudą :) 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Bardzo przyzwoicie napisany szort i moim zdaniem nienależycie doceniony. Podobała mi się dosłowna interpretacja przysłowia, może zaważył fakt, że jestem kociarą… ;) Fajnie wykreowane postacie, trochę mi zabrakło takiego „pazura” przy pierwszym z kotów, ale mogło to wynikać z charakteru gospodyni. W końcu kto by dał radę z taką babą siedzieć i nie „skapcanieć” ;) Ogromny plus za motyw z telenowelą i Don Pedro! Świetny pomysł i dzięki temu super końcówka.

Mi również przeszkadzała miotła w szafce pod zlewem. Gdyby to była „zmiotka”, to jeszcze, ale przecież właśnie miotła raczej służy do odganiania myszy, przynajmniej w moich wyobrażeniach. Może więc mogła być za drzwiami ta nieszczęsna broń? Taka kwestia do przemyślenia.

W każdym razie opowiadanie oceniam bardzo wysoko i może gdyby je odrobinkę dopieścić (albo gdyby konkurencja byłą odrobinę słabsza), to by zajęło miejsce na podium (przynajmniej w mojej ocenie).

Bardzo dziękuję, świetnie rozpocząłeś konkurs i od razu wysoko postawiłeś poprzeczkę.

Nadrabiam:

Sympatyczny tekst, ale na kolana nie rzucił. Zgrzyta mi przy tym ta ogromna armia myszy – gdzie one się niby kryły do tej pory? Przez cały czas bały się jednego kota? Wiem, że to bajka, ale takie jakieś niewiarygodne mi się to wydało. Niemniej czytało się przyjemnie.

Na plus dla mnie – wpleciony zabawny mini-wątek z telenowelą ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

W szafce miotła mnie rozgniotła.^^

Chyba, że to teleskopowe ustrojstwo?

 

Generalnie sympatyczny, lekki tekst, czytało się fajnie, jednakowoż bez fajerków. Wolałbym mniej dosłowną interpretację tego (czy jakiegokolwiek innego) przysłowia. Tu się, widzę, z Szefową różnimy.

Polubiłem za to bohaterów, szczególnie Feldmarszałka – wiarus stary, ale jary. Gorzej z Grażynką. Przyprowadzenie nowego kota to jawna zdrada, a zdrajców pod ścianę! Nie ma litości, to jest wojna!

 

Technicznie też fajnie, choć myszy zjadły Ci kilka przecinków.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nowa Fantastyka