- Opowiadanie: Finkla - Manipulowanie żywymi

Manipulowanie żywymi

Próbowałam archaizować wypowiedzi bohaterów, ale delikatnie.

 

PS. Jeśli Sethrael tu zajrzy, to Mu przypominam, że kiedyś obiecał spojrzeć uważniej na moją archaizację. :-)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Manipulowanie żywymi

1. Pomścij śmierć jego, dzieło ohydnego mordu!

 

– Służba! Gdzie ja jestem?!

– Ha! Służby tu nie znajdziesz. A co do drugiej kwestii… Dobre pytanie! Otóż ja jestem tu już… Hmmm. Długie lata, ale jeszcze nie zdołałem tego ustalić.

– Jak to?!

– A tak. Rozejrzyj się.

Posłuchał. Po chwili pożałował. Nie zobaczył nic godnego uwagi. Szara pustka. Jakby mgła, ale nie wilgotna. Raczej żarłoczna, wysysająca z człowieka wszelką radość, chęć do życia, nadzieję… Czym prędzej zamknął oczy, lecz bezbarwna czczość pozostała w polu widzenia. Poczuł, że się dusi. Zapragnął zaczerpnąć powietrza, chłodnego, czystego i ożywczego, lecz nie mógł. Zamiast rześkości, do gardła wlewała się nicość, która pożerała go od środka.

– Duszę się!

– Nieco pomiarkowania. Nic ci tu… Hmmm. Nie grozi.

– Dlaczego cię nie widzę?!

– Popatrz uważniej, to… Khem! Dostrzeżesz.

Ponownie posłuchał. Skoncentrował się na miejscu, z którego, jak sądził, dobiegał głos. Wreszcie spostrzegł sylwetkę, całkowicie pozbawioną kolorów, jak wszystko tutaj. Postać konstytuowały jedynie kontury, niczym szklaną figurkę. Krótko przycięta broda sprawiała wrażenie odlanej również ze szkła, lecz mlecznego. Nawet szaty można było dojrzeć, wpatrzywszy się należycie. Rozmówca miał na sobie elegancką tunikę, jakie chętnie noszono na dworach. Na nią narzucił kaptur, spod którego wyglądały grube ogniwa łańcucha, zapewne złotego. Stroju dopełniały nogawice i skórznie. Słowem – zacny człek, bywały w świecie. Nie żaden chłop czy prosty mieszczanin. W twarzy miał coś znajomego, jakby przywodzącego na myśl stryja. Zdecydowanie jednak nie mógł nim być – brat ojca słynął z potężnego nochala, organ zaś brodacza rozmiary miał słuszne, lecz nie nadmiernie.

– Kim jesteś?

– Hmmm. Tym samym, co ty: duchem.

– Duchem?! Więc ja nie żyję?

Przerażony, wyciągnął przed siebie rękę. Ujrzał jedynie niewyraźne, przejrzyste kształty. Jakże to? Tak nagle? Bez pojednania ze światem, bez przyjęcia ostatnich sakramentów? Jaki los mógł więc go czekać? Ani chybi straszliwy. Dlaczego?! Za co?

– Tak. Co do tego nie ma ani krzty wątpliwości – spokojnie odparł nieznajomy, jakby w ogóle nie pojmował ogromu tragedii.

– Ale ja nic nie wiem o żadnej chorobie ani wojnie, ani polowaniu! Bójce nawet! Jak umarłem?!

– Wnosząc po koronie na twojej głowie, byłeś władcą. Khem! Wielcy i możni mają zwykle licznych wrogów i często padają ofiarami niecnych mordów.

Pomacał się po głowie. Nawet nie zauważył, kiedy dłoń przeleciała na wskroś przez czaszkę. Zorientował się, co zaszło, dopiero gdy ramię niewygodnie się wykręciło. Ale słowa rozmówcy poruszyły coś w duszy, przywołały obrazy. Zobaczył komnatę tronową, kłaniających się dworzan, ambasadorów z darami… Przypomniał sobie, jak bardzo potrafił uwierać tron przodków po kilku godzinach posłuchania.

– Prawda! Byłem władcą. Jestem…

– Sza! Nie powinniśmy używać żadnych imion. Tylko… Hmmm. Udaremnią plany i przyniosą inne nieszczęścia. Władca wystarczy.

– A jak ja mam się do ciebie zwracać?

– Mów mi… – Obcy brodacz zawahał się jeszcze dłużej niż zazwyczaj, na moment czoło porył mu cień zmarszczek. – Doradco.

– Doradco? Zwykłem dokładnie sprawdzać ludzi, nim poprosiłem ich o radę. Jak mogę ci ufać?

– Och! To akurat proste. Tutaj nie można skłamać. Spróbuj wygłosić jakieś oczywiste łgarstwo. Na przykład powiedz… Khem! Że byłeś kobietą.

– Byłam… – nieistniejące już gardło zacisnęło się w nagłym spazmie – mężczyzną!

– No i sam widzisz. Ale wróćmy… Hmmm. Do przyczyn twojej śmierci. Pewnego dnia przypomnisz sobie tę chwilę ze wszystkimi szczegółami, wtedy będzie jednak za późno.

– Za późno? Na co?

– Na zemstę oczywiście.

– Dlaczego muszę się mścić teraz, kiedy wiem tak mało?

– Khem! Za jakiś czas, czterdzieści dziewięć dni po pogrzebie, stracisz możliwość pojawiania się żywym i porozumiewania z nimi. Winieneś się spieszyć, póki możesz podszepnąć mścicielom, kogo ukarać.

– I to jedyny sposób zemsty?

– Nie. Mógłbyś jeszcze… Hmmm. Natężywszy wszystkie siły, zatrzymać serce jednego żywego człowieka. Lecz to żmudna metoda, wymaga wielu lat przygotowań; nauki i skrzętnego gromadzenia mocy…

– Jak długo?! – przerwał monarcha.

– Około dwudziestu lat. Jeśli brak ci cierpliwości, by pozwolić mi skończyć, trudno ci będzie doczekać owoców pomsty. A przez ten czas twoi wrogowie…

– Słusznie prawisz, mój Doradco. Zostaw mnie teraz samego, bym mógł w spokoju podumać, co mi wypada czynić.

 

2. Wymień go, wymień czym prędzej, abym na skrzydłach chyżych jak modlitwa lub myśl kochanka podążył ku zemście

 

Samotne rozmyślania donikąd nie doprowadziły. Władca nie pamiętał nic a nic ze swego ostatniego dnia. Nie wiedział, ani kto go zgładził, ani jak tego dokonał. Wszechobecna pustka nie ułatwiała rozważań. Szara bezcielesność nie dawała nic, na czym można było zawiesić wzrok, żadnego obrazu budzącego wspomnienia. Raczej wysysała siły. Niepewność losów odbierała chęci do działania.

W końcu przyszło zwrócić się o pomoc do Doradcy, który choć nie mógł znać ostatnich chwil niedawno spotkanego ducha, to jednak potrafił zadawać celne pytania:

– Kto… Khem! Przejmie tron po tobie?

– Mój syn. Spłodziłem następcę. Wspaniały młodzieniec! Twarz gładka jak u matki, lecz ciało silne niczym moje. A jak wspaniale się fechtuje!

– Ot i mamy winowajcę. – Doradca wzruszył ramionami.

Od samego patrzenia na tę wyniosłą obojętność Władca poczuł, jak krew w nim wrze. Przyskoczył do rozmówcy, złapał za szaty… Chciał złapać, lecz jego dłonie, nie napotykając żadnego oporu, zagłębiły się w piersi zjawy, która nijak nie przejęła się zdarzeniem.

– Nie! Mój syn nie targnąłby się na życie ojca! Nigdy nie widziałem… – Znowu nieznana siła przeszkodziła królowi w niewinnym kłamstwie, drobnej przesadzie. – Niewiele widziałem pacholąt szlachetniejszych niż on! Słyszysz?!

– Trudno nie słyszeć – wycedził Doradca. – Jeszcze pół piędzi i twoje usta znajdą się w środku mojego ucha.

Rozwlekłe, pełne przerw i pochrząkiwań, zdania drażniły króla. Chciał pomsty! Palił się do działania! Natychmiast! A ten dureń zastanawiał się pół pacierza nad każdym słówkiem.

– Mój syn nie mógł mnie zabić! W chwili mej śmierci w ogóle nie było go w zamku. Nauki pobierał.

– Czemu… Hmmm. Czemu od razu tego nie powiedziałeś? To zmienia postać rzeczy… Khem! Wobec tego może małżonka?

– Ge… – Doradca przerwał władczym uniesieniem dłoni i słowami:

– Bez imion!

– Nie wierzę w jej winę! Nie moja słodka…

– Być może… Hmmm. Szanowna połowica upatrzyła sobie gładkiego kochanka i wolała pozbyć się zawadzającego męża?

– O nie! Królowa nig… – Głos znowu zawiódł Władcę, który dokończył wbrew woli: – Chętnie zerkała na postawnych mężów. Jak to płocha niewiasta. Ale nie wierzę, że podniosła świętokradczą rękę na pomazańca!

– Ależ… Khem! Kobieta, zyskawszy chwackiego gacha, nic nie musi czynić własnoręcznie.

– Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę, że moja… – Słowa kolejny raz uwięzły Władcy w gardle, tym razem z powodu wzruszenia.

– Dobrze! Pokażę ci więc, jak odwiedzać śmiertelników, nie będąc przez nich widzianym.

 

3. Wśród uciech kazirodnych

 

Król aż dygotał z wściekłości. Przy Doradcy jeszcze jakoś się pohamował, ale teraz, gdy wrócili do bezkształtnej pustki i został sam, mógł bez przeszkód oddać się gniewowi.

Na szarym tle pojawiały się, zapamiętane na wieki, obrazy z ledwie co odwiedzonego zamku. Komnata audiencyjna po wyjściu delegacji z cechu piwowarów. Jego… Jego! Żona siedząca ni to na podłokietniku tronu, ni to na kolanach gacha, bawiąca się troczkami przy jego koszuli, wsuwająca dłoń pod rozcięcie i gładząca kochanka po piersi… Ten rozmarzony uśmieszek na jej twarzy. Monarcha nie wiedział, co boli bardziej: zdrada czy fakt, że sam od dawna już nie widział tego słodkiego od niewypowiedzianych obietnic wygięcia umiłowanych warg.

Władca przypomniał sobie, jak na ten haniebny widok sięgnął do lewego boku. Niestety, widmowy miecz nie robił rywalowi najmniejszej krzywdy. Jedyne, co król osiągnął rozpaczliwym wymachiwaniem żelazem, to dreszcze przebiegające po plecach małżonki, obciągnięcie sukni i skarga na ziąb. Dobre i to. Z całego serca dziękował Bogu, że zdołał powstrzymać niewiernych od dalszych czynów. I że Doradca nie zabrał ich do królewskiej alkowy. Tych obrazów, które teraz malowała niepokorna wyobraźnia, nieszczęsny mąż już by nie zdzierżył.

I to z kim ta wyw… Nie. Ukochana żona na pewno została zbałamucona przez tego łotra bez sumienia! To niemożliwe, żeby ona sama… Nie, po prostu nie. I to kto ośmielił się podnieść brudną łapę na kobietę należącą do króla! Kto ośmielił się usadowić na uświęconym tronie przodków! Zwieńczyć szalbiercze skronie koroną!

Gdyby chociaż te wszystkie ohydne czyny popełnił ktoś obcy… Ale nie! To brat!

Chociaż policzki Władcy już nie mogły pokryć się szkarłatem, wciąż czuł, jak pali go wstyd. Hańba rogacza i dyshonor króla, który nie zdołał przekazać korony synowi.

 

4. Aby się okazać nie w słowach, ale w czynie dobrym synem

 

– Czy… Hmmm. Wiesz już, kto cię zamordował? Wierzysz, że istnieje człowiek, który wielce skorzystał na twej śmierci?

– Że skorzystał, fakt niezaprzeczalny. Pozbawił żywota, korony i małżonki. Ale że mój własny młodszy brat?!

– Och, nie udawaj niewiniątka. – Doradca, z pogardliwym grymasem na twarzy, patrzył na rozmówcę. – Panujący często mają na rękach krew najbliższych. Pewnie ty sam nie raz przyczyniałeś się do śmierci kogoś z królewskiego rodu.

– Nig…! – Przezroczysta dłoń powędrowała do gardła w bezsilnym geście. – Niegdyś skazałem kuzyna – dokończył Władca wbrew woli. – Ale zasłużył sobie! Zdradził! Spiskował przeciwko mnie!

– Zostawmy przeszłość… Khem! Na razie. Czy potrzebujesz więcej dowodów przeciwko bratu?

– Kazirodca! Niech będzie przeklęty na wieki! Nie potrzebuję! Powiedz, jak mogę zabić wiarołomcę!

– Sam nie zdołasz… Hmmm. W tej chwili tego zrobić. Pozostaje ci tylko manipulowanie żywymi.

– Manipulowanie żywymi?

– W rzeczy samej. Wspominałeś, że masz syna, młodzieńca udanego, szlachetnego i silnego. Czy możesz zdać się na niego w kwestiach pomsty?

– Bo mam. Słusznie prawisz, jemu powierzę niewdzięczne zadanie zgładzenia stryja. Co powinienem teraz zrobić?

– Nauczę cię, jak… Khem! Pokazywać się żywym i odzywać do nich. Reszta będzie już w twojej wymowie. Niestety, kontaktować się z ludźmi możemy jedynie w nocy. Pianie koguta kończy odwiedziny.

 

5. I wlał mi w ucho ten zabójczy rozczyn

 

– I jak? Czy twój… Hmmm. Syn godnie pomści ojca? – Doradca z niecierpliwością powitał monarchę wracającego z tamtego świata.

– Jeszcze go nie przekonałem. Wszyscy w zamku wierzą, że ukąsił mnie wąż, gdym strudzony drzemał w ogrodzie.

– Ha! Znam ja tego węża! Khem. Teraz niechybnie myśli o wdziękach twej małżonki. Jak je skalać.

– Zamilcz!

Władca zdążył już oduczyć się próżnego grożenia Doradcy mieczem, rzucania się na niego z pięściami. Mimo to widmo ucichło posłusznie, a nawet odsunęło się nieco do tyłu pod naporem słusznego gniewu.

– Musisz nakłonić syna do żwawszych działań.

– Ale wąż!

– Czy na ciele twym znaleziono ślady jadowitych kłów? Wierz mi, że nie. Hmmm. Otruć śpiącego, nietrudna to sztuka, każdy wie.

– Och, sen mam… miałem niezmiernie lekki! – zaprotestował Władca. – Prędzej bym się zbudził i zgładził łajdaka niż cokolwiek przełknął!

– Ależ kto mówi o łykaniu? Khem. Wiele istnieje sposobów, by jad do ciała wprowadzić. Studiowałem je za życia. W kiszkę stolcową wetknąć… Prawda, to trudne bez zbudzenia. Ale można i do nosa lub ucha wlać. Albo rozpylić niczym wonną mgłę, by śniący truciznę sam wraz z oddechem wciągnął.

– I sądzisz, że mnie w podobny sposób zgładzono?

Doradca bez słowa pokiwał głową.

 

6. Poszeptom jego podasz ucho, serce

 

Doradca przemieszczał się w tę i we w tę, jakby chodził, chociaż wcale nie poruszał nogami. Zdenerwowanie widma zdawało się aż świecić na tle mdłej szarości. Władca poczuł się mile zaskoczony, że druh tak mocno wziął sobie do serca sprawę pomsty.

– I jak? Hmmm? Co rzekł twój syn?

– Wierzy już, że zostałem otruty. Waha się jeszcze, czy to mój brat jest winien straszliwego mordu. Żąda dowodów, których nie potrafię dostarczyć. Och, biada mi! Czuję, że z każdą nocą, z każdą wizytą na zamku słabnę! Lada moment nie zdołam pomówić z synem.

– Nie rozpaczaj. Czas twoich odwiedzin w świecie żywych jeszcze nie minął. Choć koniec jego już bliski…

Doradca myślał nad czymś intensywnie, tarł czoło przezroczystą dłonią, wreszcie rzekł:

– Musisz opowiedzieć synowi o mękach okrutnych, które tu cierpisz i cierpieć będziesz, póki cię nie pomści…

– Jakże to? Wszak kłamać nie możemy? Sam nie raz zmuszony byłem najczystszą prawdę wbrew woli głosić!

– Tu łgać nie możemy. Sobie nawzajem i bytom od nas wyższym. Khem. Z żywymi rozmawiając, zdolni jesteśmy nieco od prawdy odstąpić. Inaczej nie moglibyśmy nimi manipulować. Zrób tak: następnego wieczora odwiedź szlachetnego potomka i opowiedz mu o mękach swoich. Hmmm. Wspomnij, co czujesz, gdy brata kazirodcę z królową oglądasz i zębami zgrzytaj, jęcz ze wszystkich sił. Powtórz synowi, co tobie niegdyś księża w kazaniach o piekle prawili. Tak go do działań bardziej zdecydowanych zachęcaj. Ja ze swej strony zrobię, co będę mógł… Khem. By mordercza krew niegodziwców wciąż na dworze żyjących jak najszybciej się polała.

– Cóż zamierzasz czynić?

– Zjawię się na zamku, ciebie udając, temu i owemu się ukażę, postraszę… Hmmm. I tak pchnę sprawy naprzód.

– Czy tak jesteśmy do siebie podobni?

– Nie lękaj się, nocą, przy słabym świetle świecy lub księżyca wszystkie duchy jednakie.

Władca zastanowił się. Właściwie, sam nie mógł wiedzieć, jak się prezentuje jego duch – w tym zimnym, bezkształtnym świecie nie tylko zwierciadeł, ale i kałuż nie znalazł. Na zamku miał kilka luster, lecz dotąd unikał komnat, w których się znajdowały, najczęściej z ukochanym synem rozmawiając. Trzeba się było dobrze w widmo wpatrzyć, by rozróżnić rysy twarzy lub szczegóły stroju. Może i plan Doradcy miał szanse powodzenia. Króla jednak gnębiły nadal wątpliwości.

– A mój głos? A gesty pełne dystyngowanej powagi?

– Ruchy godne króla potrafię wykonywać. Hmmm. Jeśli o głos chodzi, staraj się zawodzić i wyć jak najwięcej, wówczas nikt nas nie odróżni.

 

7. Trzykroć trzydzieści razy ciężkie „biada”

 

W końcu zdolność do rozmawiania z żywymi zanikła. Doradca, zapytany, dlaczego on wciąż może udawać Władcę na jego własnym dworze, odrzekł, że po kilku latach ta możliwość wróci. Że to tylko rzecz czasu, pamięci krewniaków oraz zebranych sił i umiejętności.

Kiedy już król nie mógł nic zrobić, utracił moc, by starannie dobranym słowem popchnąć którego z mieszkańców zamku do działania, szarość otaczającej pustki stała się jeszcze bardziej przygniatająca. Nawet Doradca zniknął gdzieś, przestał przełamywać ciążącą umysłowi monotonię, nie odpowiadał na niezliczone wezwania.

Na szczęście Władca wciąż potrafił, niewidzialny i bezgłośny, podglądać najbliższych. Czynił to więc, z rosnącym niepokojem, a potem i rozpaczą.

Bo skutki manipulowania żywymi okazały się opłakane. Gdy już raz brat wystąpił przeciw bratu, jego śladem przyjaciel atakował przyjaciela, kochanek odtrącał kochankę… Wewnątrz murów zamkowych tylko śmierć miała powody do radości – żniwo zebrała nadzwyczaj obfite. Z każdym kolejnym zgonem król rozpaczał coraz żałośniej.

Ale czarę goryczy przepełniła dopiero wizja jego prawdziwej agonii.

Nie zawierała trucizny; ani węża, ani brata wlewającego jad do ucha. Był tylko raptowny chłód, nieznośny ból w piersi i serce, które nagle przestało bić. Cisza.

Cisza, która przedłużyła się, jej odległe echo trwało nawet w zaświatach. Wreszcie przerwał ją szloch Władcy:

– Boże mój! Co ja uczyniłem?! Co zrobiłem rodzinie?! Żonie?! Bratu?! Synowi?! Czy mi kiedykolwiek wybaczysz, Hamlecie?!

Na dźwięk imienia, jak za sprawą czarów, zjawiło się widmo Doradcy. Z triumfem na obliczu patrzyło, jak król bezskutecznie próbuje rozsiekać je mieczem.

– Okłamałeś mnie! – wrzasnął monarcha, kiedy już przekonał się o daremności prób rozszarpania znienawidzonego ducha.

– Wcale nie! Nie mogę tu wyrzec nieprawdy, sam o tym wiesz. Hmmm. To twój własny, zakłamany umysł podpowiedział ci wszystkie bezeceństwa.

– Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś? – lamentował król. – Dlaczego popchnąłeś do niesprawiedliwej zemsty?

– Sam zgadnij.

 

 

 

__________________________________

Jako śródtytuły wykorzystałam fragmenty „Hamleta. Królewicza duńskiego” Szekspira w tłumaczeniu Józefa Paszkowskiego.

Koniec

Komentarze

Hm. Skoro można ingerować w świat żywych do 49 dni po pogrzebie, to skąd duchy wiedzą, że po 20 latach da się zatrzymać czyjeś serce? Chyba, że chodzi o dusze, których ciał nie pochowano… W ostatnim akapicie pojawia się informacja, że umiejętności z czasem wracają, ale na początku ten wątek mnie trochę zdezorientował.

Gratuluję dobrego tekstu, bo warsztatowo – klasa sama w sobie, podziwiam. :) Zakończenie nieco frustrujące, bo niewiele wyjaśnia. Ale może to i dobrze.

Pozdrawiam!

Dziękuję, MrBrightside. :-)

Wątpliwości, widzę, że po czasie, ale jednak wyjaśniłam w tekście.

Miło, że do warsztatu zażaleń brak.

Nie ujawniam wszystkiego wprost, ale mam wrażenie, że można się domyślić tego, co potrzeba. Mylę się? Możesz dać znać, co pozostało niejasne?

Babska logika rządzi!

Przede wszystkim – kim był doradca. Przyznam, że gdzieś od połowy tekstu spodziewałem się, że to on stoi za zamordowaniem króla. I, cóż, zakończenie nie zaprzeczyło tej tezie, ale też jej nie potwierdziło. To jakaś boska inkarnacja, która karze krnąbrnego monarchę? Czy może wręcz przeciwnie, jakaś złośliwa dusza, która postanowiła sobie z króla zakpić? Chociaż może w tym momencie właśnie nadinterpretuję ;) Sama przyczyna zgonu króla się wyjaśnia, choć nadal nie wiem, kto dzierżył miecz. Cóż, odczuwam niedosyt.

A archaizacja/stylizacja bardzo subtelnie wpleciona. Mi się podobało.

Aha. Tożsamość Doradcy budzi wątpliwości. Cóż, jeśli problem będzie się powtarzać, skontaktuję się z edycją tekstu i dodam wyjaśniające słówko.

Tutaj nie chcę pisać, ale jeśli masz ochotę, mogę Ci wysłać PW z odfiltrowanymi cytatami, które powinny rzucić trochę światła. To jak? Wysyłać?

Babska logika rządzi!

Chętnie poczytam. :)

Poszło.

Babska logika rządzi!

Zgrabnie napisana zagadka, ale raczej łatwa, bo podsuwasz tylko jednego kandydata na mściwego (SPOILER alert). Czytałem bez specjalnych emocji, ale byłem ciekaw jak się skończy – i chyba o to chodziło.

Śródtytuły-cytaty to fajny pomysł, no i ładne są :)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dziękuję, Jerohu.

Czyli mamy po jednym głosie, że zagadka trudna i łatwa. Poczekamy, zobaczymy, jak się vox populi wypowie.

Tak, ciekawość i chęć poznania zakończenia to niezły wynik. Ale nie pogardziłabym i innymi objawami. Bo ja wiem? Pozwalam obgryzać paznokcie. ;-)

Fajnie, że cytaty przypadły do gustu. Mnie też się ten pomysł spodobał. Aż musiałam wykorzystać.

Babska logika rządzi!

Czytałam z przyjemnością, bo opowiadanie jest napisane bardzo porządnie, ale ostatnie zdanie zirytowało mnie. Jest już późno i teraz z pewnością nie będę łamać sobie głowy.

Nie mając pewności czy to, co przeczytałam, dobrze odczytałam, wstrzymam się z kliknięciem Biblioteki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, Reg.

Cieszę się, że przyjemność była. :-)

Nie mogłaś przeczytać wcześniej? W takim razie czekam z niecierpliwością na decyzję.

Czyli jedna osoba miała problem, jedna zgadła szybko, jedna sama jeszcze nie wie. :-)

Babska logika rządzi!

Śródtytuły fajne, ale samo opowiadanie mnie zmęczyło. Szczerze Finklo mi ta stylizacja nie podeszła(chociaż doceniam włożony w nią trud), czytywałem o wiele lepsze Twoje teksty.

OK, dzięki za opinię. :-)

Stylizacja lekka była i nie taka trudna w wykonaniu. Ale nie podeszła, to nie. Cóż, Szekspir okazał się lepszy. Ma krechę, łobuz jeden. ;-)

Babska logika rządzi!

Jaki los wobec tego go czekał?

tego go wydaje mi się niefortunnym połączeniem

I takie jeszcze czepialstwo okrutne: przyjmijmy, że świat niematerialny, przyjmijmy, że jakoś tam sobie rozmawiają, ale chyba czego byśmy nie przyjęli, to bliskość ust od ucha nie powinna mieć tam znaczenia, bo mechaniczne fale nie istnieją. Ale wiem, że to bajka taka.

 

Hmm… No problemów z zagadką nie było. Tzn. wystarczyła pierwsza wskazówka, by wiedzieć kto, no i ta druga, by wiedzieć dlaczego. A potem musiałem doczytać do końca. Na szczęście poszło gładko, przyjemnie, a miłym zaskoczeniem była tożsamość bohatera (no cóż, nie pamiętałem szczegółów fabuły).

Stylizacja… no nie wiem. Tak z rzadka wrzucona może trochę razi. Na pewno tekstowi nie pomaga, może nie szkodzi.

Całościowo – ładnie, sympatycznie, wciągnęło, ale trochę mi zabrakło klimatu lub nastroju. Tytuł taki sobie wg mnie.

5.

Dziękuję, Vargu.

Tego… ten… faktycznie słabo brzmi. Coś wykombinuję.

Bliskość ust i ucha. No, w ten sposób Doradca zasygnalizował, że rozmówca wdarł się w jego przestrzeń osobistą. ;-) Oczywiście, że bajka, nie mam pojęcia, jak duchy rozmawiają ze sobą.

Tak – tu są dwie zagadki. Miałam nadzieję, że jeśli już ktoś skoncentruje się na jednej, to przynajmniej druga go zaskoczy. Chytry plan wydaje się działać. I liczyłam na to, że wszyscy ogólnie znają tę historię, ale w szczegółach się gubią, więc tak szybko nie rozpoznają. Dlatego nie mogłam użyć imion. :-)

Stylizacja. Powoli dochodzę do wniosku, że pod tym względem nie da się zadowolić wszystkich. Ani nawet jakiejś zdecydowanej większości.

Klimat i nastrój. Trochę wpadłam we własną pułapkę – w tych zaświatach nie ma co opisywać. Już i tak bałam się, że za często wspominam o szarej, bezcielesnej pustce.

Tytuł. Zgadzam się, że szału nie robi. Ale żaden lepszy nie przyszedł mi do głowy. :-(

Babska logika rządzi!

Heh, oj znam ja tę pułapkę, znam :)

No, popatrz! A Cię w mojej bezkształtnej pustce nie spotkałam! ;-)

Babska logika rządzi!

Bardzo przyjemna lektura. Chciałbym móc napisać, że doceniam zagadkę, choć od razu odgadłem rozwiązanie, ale nie lubię kłamać. Najpierw pomyślałem, że chodzi o personifikację śmierci, ale rozwiązanie uderzyło mnie swoją oczywistością po przeczytaniu komentarza Jeroha.

Szczerze mówiąc lepiej mi się czytało twój średniowieczny kryminał, niż Imię Róży ;). Spodobała mi się ta cała gra, wskazówki i podpowiedzi, których udzieliłaś. Może miałem dziś dzień pracującej wyobraźni, ale wczułem się w zaświaty – opisów było tyle ile trzeba, bez nadprogramowych udziwnień. Nawet tytuł mi się spodobał. 

Na “nie” mogę podać tyle, że to nie fair, że tak powoli myślę i mało uważnie czytam i że nie mogłem od razu domyślić się rozwiązania, oraz że nie pamiętam czy kiedykolwiek czytałem Hamleta. Mam wrażenie, że obydwie wady nie leżą w tekście ;P.

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dziękuję, Nevazie. :-)

Kurczę, trudno jest rozrzucić po tekście akuratną ilość wskazówek. Czasami miałam wrażenie, że walę kawę na ławę, czasami nadzieję, że wtrącam je tak mimochodem, że może nikt się nie zorientuje…

Porównanie do Eco bardzo mi pochlebia.

Że kryminał to prawda… Ale i samo życie. Już “Hamlet” powstał w oparciu o jakąś starą legendę. A królewskie rodziny często wydają się mocno patologiczne. Bynajmniej nie ze względu na chów wsobny.

Z tym dobrym tytułem to nie przesadzajmy – szału nie robi. Ale i “Imię Róży” pozostawia wiele do życzenia. Na przykład praktycznie nie wiąże się z treścią. ;-)

Wiesz, chyba są czytania i czytania. Zdaje się, że coś tam przerabialiśmy w liceum (ale nie pamiętam, czy całość, czy fragment). Potem chyba dwa razy czytałam wszystkie dramaty pana WS. A kiedy jakiś rok temu byłam na przedstawieniu “Hamleta”, odkryłam, że mam słabiuchne pojęcie o fabule. :-( Ale sztuka znana i niektóre memy kojarzy każdy: “Być albo nie być”, rozmowa z czaszką… Kto wie, może bardziej znamy “Hamleta” z licznych nawiązań niż z samej sztuki. :-)

Babska logika rządzi!

Kiedyś byłem na przedstawieniu po słowacku :D. Nie pomogło zrozumieć ;). Zapamiętałem tylko, że książę to po ichniemu “princ”. W ogóle to muszę przyznać, że czytanie dramatów jakoś nie sprawia mi wielkiej frajdy. Wolę prozę z narracją. 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

“Bytko nie bytko – oto je pytanko”? Można i tak… Przemieszanie dramatu z komedią. Mam “Poskromienie złośnicy” bo czesku czy tam słowacku, ale nie brzmi tak zabawnie, jak oczekiwałam. ;-)

Babska logika rządzi!

A mnie się całkiem podobało i nie było problemu z rozszyfrowaniem Doradcy. Przyjemny tekst i sródtytuły też były ciekawym zabiegiem. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dziękuję, Morgiano.

Miło, że całkiem. Taaak, śródtytuły uważam za udany pomysł. Nawet jeśli niektórym podobają się bardziej niż reszta. ;-)

Babska logika rządzi!

Och… Tyle tej klasyki mam do przeczytania, a jeszcze o Hamlecie przypomniałaś ;P

Niemniej, opowiadanie zachęca do sięgnięcia po dramat – jest bardzo plastycznie napisane, styl również przypadł mi do gustu ;)

Co do zagadki – nie wiem jak wcześniej, w wersji po edycji jest już wystarczająca ilość wskazówek, by zajarzyć. Rozmieszczone są chyba też całkiem nieźle.

Szczególnie ambitny ten tekścik nie jest, czuć jednak, że dobrze bawiłaś się słowem, stąd i odbiór jak najbardziej pozytywny! Tytuł rzeczywiście mógł być lepszy ;P

Na koniec jeszcze wątpliwość ma drobna:

– Ruchy godne króla potrafię wykonywać. Hmmm. Jeśli o głos chodzi, staraj się zawodzić i wyć jak najwięcej, wówczas nikt nas nie odróżni.

Chyba “postaram” winien rzec ten Doradca, czyż nie?

 

Heh, dobrze jest wrócić… Pozdrawiam Cię serdecznie, Finklo ;D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Dziękuję, Luki. :-)

Jak miło, że ktoś wygrzebał ten tekst z drugiej strony.

Tak, Hamleta warto przeczytać. Albo obejrzeć. Wiele osób tak twierdzi.

Podpowiedzi nie edytowałam. Zastanawiałam się nad jeszcze jedną wskazówką, ale coś zalatywała kawą, więc odpuściłam. Większość czytelników doskonale sobie radzi.

No tak, tytuł mi się nie udał. Zwłaszcza w porównaniu z tymi Szekspirowskimi to widać…

Ze staraniami niezupełnie o to chodziło. Doradca mówił, że jeśli Władca zwiększy ilość zawodzeń, to łatwiej go będzie naśladować. Uuuuu!

Dobrze, że ludzie wracają.

Też pozdrawiam. :-)

Babska logika rządzi!

Ach, w ten sposób… Trochę poniewczasie ta porada, skoro kres wizyt Władcy był już bliski, ale rozumiem zamysł ;)

Twoje teksty wygrzebuję z prawdziwą przyjemnością. Horror z podium zostawiłem sobie na deser, zatem i tam wkrótce Cię nawiedzę!

Dbaj o tytuły, Finklo… Wydaje mi się, że te parę słów, jeśli są właściwe, może zachęcić przynajmniej kilku dodatkowych czytelników ;D

Jak i fajna okładka :P

 

 

Uuuuu i Tobie!

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Ot, przygotowanie terenu dla zmiennika. ;-)

Cieszę się z dostarczanej przyjemności. Na deser, powiadasz? Niektórzy ludzie wolą na deser coś słodziutkiego, ale co ja Ci będę dietę dyktować…

Tytuły. No wiem, że trzeba dbać. To mój słaby punkt, muszę popracować. Poniewczasie przyszło mi do głowy, że i na tytuł można było jakiś zgrabny cytacik wygrzebać. Ale już nie będę zmieniać. Niech zostanie, jak jest.

UuuuUUUuuuU!

Babska logika rządzi!

Obiecałem kometarz, więc łoto łon(o):

 

Fajne.

 

Peace!

 

P.S.

Personaliów doradcy sie  domyślam – co w zupełności mi wystarczy – natmiast… zacząłem od końca i teraz nie wiem, jak z tego wybrnąć, damn!

No więc napisane jak napisane (Finkla jaka jest, każdy widzi, wszycy się cieszą) pomysł też niezgorszy, choć mam pewne zaległości i pewne dziury w pamięci, jeśli chodzi o Szekspira i nie wywarł na mnie takiego wrażenia, jakie mógłby wywrzeć – i pewnie by wywarł – gdybym nie był troglodytą. NIemniej i generalnie – dwa słowa, które nadużywam tyleż namiętnie co i bezczelnie – doceniam i dobre piórko i – zdaniem moim fajną zupełnie, nienachalną – stylizację (to znaczy przyjąłem ją naturalnie: nie rzucała mi się jako sztuczna czy też wybiórcza i “dziurawa”).

Z minusów, to głównie ten chyba, że akcji w samym zamku brak i wciśnięcie jej w swoego rodzaju retrospekcję (nuda). No i te dusze powery jakieś takie naciągane. To można, tamtego nie można, ale poczekoj no… Ogólnie życzeniowe to takie trochę.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Wszelki duch!

Doczekałam się!

Personalia Doradcy znasz? To ciekawe, bo ja go wymyśliłam. To znaczy nawet nie wiem, czy historyczny pierwowzór Władcy miał stryja. W sumie mógł mieć, czemu nie…

Kurczę, sama nie pamiętałam dobrze fabuły tej sztuki i wydawało mi się, że to trochę nie wypada, a tu mnóstwo ludzi się przyznaje do podobnej przypadłości. Dziwne… “Makbeta” oraz “Romeo i Julię” kojarzyłam znacznie lepiej. Też tak macie?

Akcja w zamku. No, tu już bałam się przedwcześnie zdradzić tożsamość Władcy. Liczyłam, że Czytelnik sobie dopowie, co trzeba.

Naciąganie mocy duchów. Możesz mieć rację, to cenna uwaga. Muszę zapamiętać, żeby nie dostrajać kreowanego świata do potrzeb fabuły. No, przynajmniej nie robić tego zbyt nachalnie. ;-)

Dziękuję, Cieniu. :-)

Babska logika rządzi!

To jest jedno z tych opowiadań, które wolałbym przeczytać w papierowej NF niż na portalu (zamiast jakichś rozpoetyzowanych, przekombinowanych nudziarstw). Dobrze napisane, z humorem, bawiące się nawiązaniami do znanego dzieła literackiego. Lubię takie opowiadania, więc ode mnie szóstka.

Dziękuję, Marcinie Robercie.

Fajnie, że aż tak Ci się spodobało.

No dobra, jak dałeś szóstkę, to i na Bibliotekę klikaj. OK, wcale nie musisz, tak sobie marudzę.

Babska logika rządzi!

Dobrze, kliknąłem na Bibliotekę. ;)

No! ;-)

Babska logika rządzi!

Doceniam nawiązania do “Hamleta”, ale dla mnie ciekawsza jest sama wizja zaświatów.

Niby tylko szara pustka, ale jakże pełna emocji. Najpierw zdaje się czyśćcem, w którym jednak bohater nie jest rozliczany ze wszystkich błędów, jakie w życiu popełnił. Zamiast tego staje przed próbą charakteru. Mógł dociekać prawdy, mógł wybaczyć zdradę, lub choćby zaniechać zemsty, aby nie obarczać sumienia własnego syna. Uległ jednak złym podszeptom doradcy, wtrącał się w sprawy żywych kłamiąc i namawiając do zbrodni. Czyściec, bez jakichkolwiek zmian fizycznych, płynnie przeszedł w piekło, jakie sobie nieszczęśnik sam zmajstrował.

Lubię takie wizje :)

Dzięki, Unfallu. :-)

Bardzo interesująca interpretacja. Oczywiście nie mam doświadczenia, ale kiedy ktoś nagle umiera, to pewnie odczuwa (jeśli cokolwiek) silne emocje. Nie oceniałabym bohatera tak surowo – Doradca nauczył się świetnie kłamać, mówiąc prawdę i tylko prawdę.

Nie nazywałam miejsca akcji w żaden sposób, a już na pewno nie rozpatrywałam go w kategoriach religijnych. Gdybym to zrobiła, pewnie stanęłoby na przedsionku. ;-)

Miło, że wizja Ci się spodobała.

Babska logika rządzi!

Aż zrobiłem sobie notatki.

 

Praca zainteresowała mnie od samego początku. 

Nie podobała mi się chyba tylko jedna rzecz, początkowy opis stroju Doradcy. Zbyt szczegółowy, swego czasu lubowałem się w takowych, rozwodząc się całymi akapitami nad kunsztem anańskich krawców i kowali, toteż obecnie jestem nieco wyczulony. Na moje na tunice można by poprzestać – gdy doszłaś do nóg, byłem na tyle znudzony, że przestałem rejestrować literki (byłem też po prostu ciekaw co będzie, dalej, co to za miejsce).

Miałem też pewną zagwozdkę, jak przeczytać poprawnie charakterystyczne "khem". Z początku brałem to za wariację "hmmm", później znalazłem w tekście coś o chrząkaniu, ale tutaj też nie do końca mi pasowało.

Zaintrygował mnie przymus prawdomówności. Całość została bardzo fajnie przedstawiona i w dodatku okraszona trafiającym do mnie poczuciem humoru. Ogólnie mam wrażenie, że cały tekst z założenia napisany był nieco z przymrużeniem oka. Nie wiem, jaki był zamysł autorki, ale mało było momentów, w których, podczas czytania, nie miałem na twarzy uśmiechu.

Podtytuł z kazirodztwem… Z początku myślałem, że może matka romansowała z synem, no, żeby chociaż z (jak obyczaj anański rekomenduje) własnym bratem. Jednak brat króla? No dobra, w definicji kazirodztwa jest napisane, że dotyczy także osób spowinowaconych, czyli niekoniecznie spokrewnionych, ale jednak tytuł zasugerował mi ten, powiedzmy, biologiczny aspekt. 

 

Zainteresowały mnie też śródtytuły. Zestawiłem je razem:

 

Pomścij śmierć jego, dzieło ohydnego mordu!

Wymień go, wymień czym prędzej, abym na skrzydłach chyżych jak modlitwa lub myśl kochanka podążył ku zemście.

Wśród uciech kazirodnych.

Aby się okazać nie w słowach, ale w czynie dobrym synem.

I wlał mi w ucho ten zabójczy rozczyn.

Poszeptom jego podasz ucho, serce.

Trzykroć trzydzieści razy ciężkie „biada”.

 

Wygląda to nieco jak jakaś inkantacja albo przekleństwo. Miałem nawet na początku hipotezę, że w czasie, gdy bohaterowie toczą rozmowy, ktoś potężniejszy i mający nad nimi władzę wypowiada zaklęcie.

 

Sam Doradca wydał mi się oczywiście od początku podejrzany, jednak dopiero na końcu skupiłem się na tym, by dowiedzieć się kim jest. Wcześniej średnio mnie to interesowało, ponieważ wciągnęła mnie sama historia. Drugą zagadkę niespecjalnie zauważyłem, nie wydawała mi się ani czymś nurtującymi, ani istotnym.

 

Tekst bardzo mi się podobał, z radością przyznaję 6.

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Dzięki, ARHIZIE. :-)

Cieszę się, że tym razem przypadło do gustu.

Opis stroju. Jakieś opisy w tekście jednak się przydają, a co innego mogłam pokazać w bezcielesnej pustce? Ale możesz mieć rację, że nie na tym etapie należało się rozpisywać i nie tak długo. Ale z drugiej strony – kiedy, jeśli nie przy pierwszym pojawieniu się na scenie?

Przymrużenie oka. Raczej nie, wydaje mi się, że o niczym takim nie myślałam. Po prostu sądzę, że ten wahający się królewicz jest traktowany w naszej kulturze trochę niesprawiedliwie i postawiłam sobie pytanie: a co, jeśli duch wprowadził go w błąd? Ale jeżeli tekst rozbawił, nie będę miała pretensji. Zawsze twierdzę, że śmiech to zdrowie. A możesz potrzebować dużo zdrowia na inne teksty. ;-)

Kazirodztwo. Obecnie definiujemy je raczej jako seks z kimś, kto ma podobne geny. Kiedyś chyba patrzono na to inaczej i obkładano rozmaitymi tabu rodzeństwo mleczne, kumów itp. Widać i rodzina ślubnego się załapała. To nie mój wymysł – ten, i wszystkie pozostałe podtytuły wzięłam z tekstu dramatu Szekspira. Pewnie to Bard jest tym kimś potężniejszym podglądającym bohaterów. ;-)

Babska logika rządzi!

Myślę, że moment na opis stroju idealny, ino skrócić nieco.

A z kazirodztwem, widocznie tam wtedy nieco inaczej na to patrzono.

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Dobra, odrobineczkę skróciłam.

Ciekawe, jak będziemy definiować kazirodztwo za pół tysiąca lat…

Babska logika rządzi!

Pewnie na tyle zaskakująco, na ile dziś zdziwiłby się Hamlet. 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Myślisz, że tylko seks z własnym klonem byłby uważany za niewłaściwy? ;-)

Ale z drugiej strony, nawet bliscy kuzyni z rodzin królewskich bez problemu uzyskiwali dyspensy… Więc nie wiadomo, w którą stronę to pójdzie.

Babska logika rządzi!

Seks z własnym klonem kojarzy mi się raczej z pewną biblijną postacią, co to dzieci płodzić nie chciała…

A weź takich faraonów, niby brat z siostrą a jak długo potrafili żyć. Czystość linii jest ważna. ;)

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

To Onan miał brata bliźniaka? ;-)

Nie wiem, czy długo. Egipcjanie mieli multum dynastii, ale one chyba raczej krótko rządziły. Przeważnie.

A popatrz na Habsburgów, jakie przystojniaki. ;-) Carowie też chyba nie cieszyli się wyjątkowym zdrowiem.

Babska logika rządzi!

A kto go tam wie, może nawet i klona? (bo czym innym jest brat bliźniak)

Czy ja wiem, czy krótko? Myślę, że powód znacznej liczebności rodzin panujących może mieć coś wspólnego z wiekiem państwa, nasza cywilizacja to przy tym ledwo dziecko.

 

No bo Habsburgowie, a później cała śmietanka Europejska (+ Rosja), trafili na dość paskudny zestaw genów i miast podtrzymywać dobre cechy, pielęgnowali te niezbyt pomocne. No ale grunt, by kasa się zgadzała. 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Nie chce mi się dokładnie analizować tych dynastii, ale chyba coś koło 40 ich mieli. I one rządziły około 3 tysięcy lat. To by wypadało średnio 75 latek na jedną. Nie wygląda imponująco. Ale trudno bronić hipotezy, że to z genów recesywnych wynikało…

I grunt, żeby tej zhemofilizowanej, błękitnej krwi nie mieszać z plebsową, prymitywnie czerwoną. ;-)

Babska logika rządzi!

Hmm, z tego, co patrzę, to od ok. 400 (np. I) do ok. 50 (jak III) lat, więc zależy… Zapewne ci ostatni mieli za mało boskiej krwi. ;) Ale średnio faktycznie wychodzi 100 lat na dynastię.

 

Ale żeby nie było tak smutno, niektórzy z faraonów żyli naprawdę długo, biorąc pod uwagę życie przeciętnego rolnika, wręcz wiecznie. 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Długo żyli i musieli się utrzymywać w niezgorszej formie. Zdaje się, że co ileś lat faraon musiał dowodzić swojej sprawności w biegu długodystansowym czy czymś podobnym. Przynajmniej kłopotów z siwizną nie mieli – peruki załatwiały problem.

Babska logika rządzi!

Biegu nie kojarzę, ale z tą siwizną to fakt, zwłaszcza jak się dodatkowo nosi te dwa wiadra na głowie. 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Można nemes zamiast wiader. Kryje lepiej a i na upał chyba praktyczniejszy. ;-)

Babska logika rządzi!

A do tego lepiej wygląda. 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Jak komuś dobrze w złoto-niebieskich paskach. ;-)

Babska logika rządzi!

Myślę, że Faraonowi i tak by nikt nie powiedział. 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Tiaaa, a lusterek dobrej jakości to oni nie mieli. ;-)

Babska logika rządzi!

Z tego, co kojarzę, to właśnie mieli. 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

Ale chyba tylko z wypolerowanego metalu, więc wydaje mi się, że żadne halo.

Babska logika rządzi!

Nie czytałem dotąd opowiadania w tym stylu i które wyszło spod Twojej ręki, Finklo. Z szeroko otwartymi powiekami stwierdzam, że podobało mi się wyjątkowo. Brawo! Aż żałuję, że już nie można nominować do piórka. 

Dziękuję, Blackburnie. :-)

Próbuję eksperymentować z różnymi stylami i gatunkami. Nawet do horroru się przełamałam. ;-)

No i widzisz – Tobie się spodobało, a to jeden z tych tekstów, które wyjątkowo długo czekały na Bibliotekę. I komentarzy niewiele. Co to jest pół setki? No i co ja mam sądzić o takim eksperymencie?

Babska logika rządzi!

Niby proste, ale zarazem trudne pytania zadajesz. Odpowiedzi nie znam, ale z pewnością los tego tekstu jest smutny. Może jakieś duchy manipulują żywymi użytkownikami portalu. ;)

A ja zdradzam tajemnice duchów… To by wiele tłumaczyło. ;-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka