- Opowiadanie: bemik - Wampmiś

Wampmiś

Taka niby bajka. Inspiracją był teledysk do piosenki 

https://www.youtube.com/watch?v=Y66j_BUCBMY 

American Authors – Best Day Of My Life  

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Wampmiś

– Dlaszego szedzysz taki szmutny?

– Rzuciła mnie dziewczyna, szef powiedział, że mój projekt jest do dupy, a w ogóle to… – Młody mężczyzna przerwał użalanie nad sobą. Nigdy nie zwierzał się przy barze, ale widać przekroczył granicę. Nie wiedział tylko, czy chodzi o granicę picia, czy wytrzymałości na ilość kłód pod nogami. Spojrzał na rozmówcę. – Ja pierniczę! – jęknął i przetarł oczy. Obok niego siedział ogromny misiek-wampir.

– Cosz sze ształo? – Niedźwiadek obejrzał się. Za jego plecami nic się nie działo, wrócił więc do sączenia drinka. Robił to przez słomkę, bo wystające kły nie pozwoliły mu zamknąć pyszczka.

– Ktoś ty? Czy ktoś mi czegoś dosypał? – spytał chłopak.

– Nie pacz tak na mnie – misiek uniósł obie owłosione łapy – to nie ja. Ja nie używam takich metod.

– A jakich? – Chłopak schwycił się za głowę. – Matko, gadam z niedźwiedziem, na dodatek pluszowym, z wystającymi zębami…

– No szo? Mamusza była biedna, nie sztać ją było na aparat ortodokszyjny – bronił się miś.

– Ortodontyczny – poprawił machinalnie. – I nie chodzi o twoje zęby. Znaczy, nie tylko o nie. Rozumiesz?

– Nie – zaprzeczył misiek zgodnie z prawdą. – Wytłumasz mi!

– Jakby ci to powiedzieć… Nikt normalny nie rozmawia z miśkami.

– Dlaszego tak mówisz? Twoja mamusza zawsze roszmawiała sz kwiatkami!

– No, z kwiatkami, wiem, żeby lepiej rosły – potwierdził mężczyzna.

– No. To jak moszna sz kwiatkami, to dlaszego nie moszna sz miszkami?

– Właściwie to nie wiem, dlaczego nie można. Może i można.

– Widzysz – ucieszył się misiek. – To mów mi Misza.

– Misia? – zdziwił się mężczyzna. – Myślałem, że jesteś facetem!

– Bo jesztem! – oburzył się futrzak. – Mam na imię Misza, nie Misza, rorzumiesz?

– Rozumiem – potwierdził chłopak, choć nie było to całkiem zgodne z prawdą. – A ja Aleksander.

– Alekszander? Olek? Alek? Też ładnie.

Alek wyciągnął niezdecydowanie dłoń w kierunku miśka. Misza uchwycił ją i z entuzjazmem potrząsnął.

– Wiesz – powiedział po chwili – chodźmy sztąd. Paru goszczi dzywnie na nasz paczy. Chyba chczą zakoszycz czy portfel.

– Co zrobić?

– Ukraszcz kaszę – wyjaśnił przenikliwym szeptem Misza. – Rorzumiesz?

– Nie – powiedział Alek, bo naprawdę nie wiedział, co kasza ma do zakoszyczenia, cokolwiek to znaczyło.

Misiek zdenerwował się. Próbował jeszcze parę razy, wreszcie nie wytrzymał i niemal krzyknął: – Chczą czi zajebacz portfel! Terasz rorzumiesz?

– Teraz tak – potaknął Aleksander, który już był na tyle pijany, że było mu wszystko jedno.

Zapłacił za siebie i za Miszę, zostawił napiwek. Wyszli razem, obejmując się, bo Alkowi trudno się stało, za to miś był przysadzisty i łatwiej utrzymywał równowagę. A może po prostu mniej wypił?

Ulice miasta były całkowicie puste. Raz, że pora była późna, a dwa, że zaczęło padać i wiać, więc aura nie nastrajała do spacerów.

– Idziemy do domu – powiedział Misza, otrząsając futro z wilgoci.

 

***

Aleksander budził się bardzo powoli. W ustach mu zaschło, a w głowie łomotało. Niemniej wyczuł aromat świeżo parzonej kawy dolatujący z kuchni, usłyszał też cichutkie podśpiewywanie. Twarz rozjaśniła mu się uśmiechem. Jednak Marzenka nie odeszła. To wszystko było sennym koszmarem.

– Czeszcz! Widzę, że wreszcze wształesz!

Koszmar powrócił, a może wcale nie odszedł?

– Jezuuu – jęknął Aleksander i nakrył głowę małą poduszką.

– Czo jeszt? – Misiek postawił kubek na stoliku i przysiadł na brzegu łóżka. – Masz kacza?

– Nie mam kacza, znaczy kaca – wykrzyknął Alek, odrzucając jasiek. – Mam schizofrenię paranoidalną, manię prześladowczą, ale nie kaca! Kac to mały pikuś. A ty nie jesteś mały pikuś, tylko ogromny pikol, który sprawia, że wariuję. Bo widzę i rozmawiam z potworem.

– No wiesz, jesztesz niegrzeczny. A ja żrobiłem czi kawę. I wcale nie jestem taki ogromny, tak prawdę powiedziawszy to jesztem najmniejszy ze wszysztkich znanych mi wampmiszów.

– Czego?

– Wampmiszów, nie szłyszałesz nigdy?– zdziwił się Miszka.

– Nigdy – przyznał Aleksander i wyciągnął dłoń po kubek. Jednym duszkiem wypił prawie połowę zawartości, ale to nie rozjaśniło mu w głowie.

– Skąd się wziąłeś? – spytał za to i zaczął się uważniej przyglądać zębom towarzysza.

– Przesztań – stęknął miś. – To mnie peszy.

– Czo? Znaczy co cię peszy?

– Jak szę tak gapisz na moje żęby.

– No ale przyznasz, że są… wyjątkowe. Dobra, zostawmy temat twojego uzębienia. Powiedz mi, skąd się tu wziąłeś.

– Sz knajpy! – Miś wzruszył ramionami.

– Kur… znaczy cholera. To wiem. Gadaj, skąd się w ogóle wziąłeś. I nie mów mi, że wampmisie tak sobie spacerują po mieście i przypier… znaczy, przyczepiają się do byle kogo!

– Ty nie jesztesz „byle kogo” – powiedział z przekonaniem miś. – Ty jesztesz moim przyjacielem.

– Dobra, rozumiem, po wczorajszym wieczorze możesz tak sądzić, ale…

– Po wczorajszym? Sztary, my się znamy prawie od urodzenia. Twojego urodzenia. Przyjrzyj mi szę.

Aleksander wlepił spojrzenie w szaro-brunatne oblicze niedźwiedzia. Te czarne oczka coś mu przypominały. I ten duży brązowy nos. I wystrzępione ucho…

– Ja pier… chrzanię. Ty jesteś Edzio? Mój misio, Edzio?

– No – potwierdził Misio. – Ale terasz nazywam się Misza. Znaczy żawsze tak szę przedsztawiam, ale szporo wampmiszów nie chcze tak do mnie mówicz.

– Ale jak to się stało z tymi… z twoimi zębami? Nie miałeś takich.

– Szporo czaszu minęło, odkąd szę bawiliszmy. Mam tyle lat czo ty. Żmieniłem szę.

– Dwadzieścia dziewięć? – wykrzyknął Alek.

– O miesząc mniej niż ty. Żosztawiłesz mnie szobie, pamiętasz? Żawsze rażem. No, ale szpędziłem że dwadzieścia parę lat w różnych pudłach i kartonach, beż wygód, po ciemku – poskarżył się cichutko. – To dlatego wyroszły mi te żęby. Dołączyłem do wampmiszów. Ale nie lubię krwi.

– Krwi? – Aleksander zerwał się na równe nogi. – Chcesz powiedzieć, że żywisz się krwią?

– Ty mnie wczale nie słuchasz – zirytował się Edzio. – Przeczesz mówię, że nie lubię krwi. A żęby to wtórna szprawa. Jak mnie będziesz przytulał, to żnikną. Już nawet szą mniejsze.

Alek przyjrzał się uważniej misiowi i stwierdził, że pluszak mówi prawdę.

– Głaskałem cię albo przytulałem? – spytał Edzia.

– Nie, wysztarczyło, że gadaliszmy. Jakbyś pogłaszkał, przytulił i poczałował to żaraz by zniknęły – powiedział miś z przekonaniem.

– Na całowanie nie licz – wykrzyknął zaniepokojony mężczyzna. – Mogę cię przytulić i pogłaskać. Ale to w ramach lepszego porozumienia. Nie mogę znieść tego seplenienia.

Misiek natychmiast rozgościł się na łóżku, poklepał miejsce obok siebie, wskazując przyjacielowi, gdzie ma usiąść. Alek przycupnął na brzeżku i ostrożnie objął pluszaka. Ponieważ nic się nie stało – znaczy miś siedział spokojnie – odważył się go mocniej przytulić, a potem nawet wytarmosił za uszy. Szczególnie za to naderwane, bo mu się przypomniało, że zawsze za tę część ciała ciągnął Edzia. Po paru bardzo przyjemnych chwilach, kiedy wróciły słodkie wspomnienia dzieciństwa, misiek odezwał się:

– Już wystarczy. Zobacz, zniknęły kły!

Rzeczywiście, po wystających zębach nie było ani śladu. Aleksander odsunął się nieco i znowu sięgnął po kubek.

– To czym się żywiłeś przez te wszystkie lata? – spytał ostrożnie. – Bo przecież nie krwią, prawda?

– Prawda. Ale chyba nie chcesz wiedzieć, co wpełza do starych skrzyń lub pudeł…

– No co? – Aleksandrowi jakoś żadna mądra myśl nie wpadła do głowy.

– Stonogi, karaluchy, pająki, pluskwy i pluskwiaki… Mam wymieniać jeszcze?

– Nie, lepiej nie. – Alek wzdrygnął się. – A te prawdziwe wampmisze? Czym one się żywią?

– Wampmisie – poprawił go Edzio. – Zwykle zaczynają od myszy i szczurów, a jak nabiorą sił, zaczynają grasować po otoczeniu. Najczęściej najpierw korzystają ze swoich przyjaciół z dzieciństwa, potem przerzucają się na rodzinę, a na koniec, gdy już nabędą sił i odwagi, wypuszczają się w miasto.

– A ty? Przecież ty podobno nie żłopiesz krwi, mądralo! – Aleksander na wszelki wypadek zaczął oglądać przeguby rąk oraz macać się po szyi.

– No o co ty mnie posądzasz? – zezłościł się miś. – Ja nie miałbym nawet siły, żeby wydostać się z pudełka, w którym mnie zamknąłeś, zanim wrzuciłeś je na pawlacz – powiedział z wyrzutem. – Ale ta twoja Marzenka szukała jakiegoś swetra i zrzuciła mnie z samej góry. Pudło spadło i otworzyło się, a ja wpełzłem pod łóżko.

– I co jadłeś? Marzenkę?

– Ty to jakiś głupi jesteś! – stwierdził Edzio. – Już ci mówiłem, że nie jem krwi. Zresztą z tej zołzy mogłaby mi tylko zaszkodzić. Jadłem to, co znalazłem… co przyszło bądź przypełzło.

– Nie chcesz powiedzieć, że po moim mieszkaniu grasują tabuny owadów?!

– Wiesz, jakby ci tu powiedzieć – do czyścioszków to ty nie należysz.

– Edzio, chcesz znowu wylądować na pawlaczu? – spytał Alek z groźbą w głosie.

– No wiesz, jesteś okrutny. – Misiek udał, że zaczyna płakać, ale po chwili znowu prezentował uśmiechniętą mordę. – I tak cię lubię i nie opuszczę cię!

– Tego się właśnie obawiałem – stęknął Aleksander i runął na plecy.

Misiek ułożył się koło niego. Leżeli i milczeli, ale jakoś tak fajnie im było. Swojsko. Przyjacielsko.

– Edzio, a dlaczego ty jesteś taki duży? Normalnie mieściłeś się w pudełku po butach. Pamiętam, że wymościłem ci posłanko w jednym. Zdaje się, że po pantoflach taty.

– No, pachniało skórą.

– Więc dlaczego teraz jesteś prawie taki duży jak ja? – nie odpuszczał Aleksander.

– Tak to już jest z przyjacielskimi misiami. Są na miarę kłopotów. Im większe problemy, tym bardziej rosną. Bo obowiązuje prosta zasada: duży może więcej.

– Nie bardzo rozumiem.

– Spróbuję ci to wytłumaczyć. Jakbym był malutki, nikt by mnie nie wpuścił do knajpy, prawda? O tobie by powiedzieli, że jesteś… mniejsza z tym, co by powiedzieli. Ale jak się zrobiłem taki duży jak ty, wszedłem do knajpy, nikt mnie nie zaczepił, dostałem drinka. Z jednej strony woleli udawać, że nie istnieję, bo misiek wielkości grizli, nawet jeśli jest pluszowy, może być groźny. Z drugiej strony, to źle świadczy o człowieku, jak po paru drinach widzi gigantyczne pluszowe misie, prawda?

– Chyba masz rację.

– Zawsze mam rację i zostanę z tobą, dopóki nie poradzisz sobie z problemami.

– Dzięki.

– Nie ma za co. Od tego ma się przyjaciół.

***

Aleksander polubił towarzystwo Edzia. Cieszył się, że ktoś na niego czeka, a wracając z pracy zawsze kupował podwójną porcję jedzenia. Misiek nie gderał, nie narzekał, zawsze był zadowolony. Grali w scrabble, w karty i w szachy, oglądali telewizję. A przy meczach siatkówki popijali piwko. Edzio pomógł nawet przy poprawkach projektu do pracy. Bo misiek wiedział i umiał tyle samo co Alek i potrafił to wykorzystać. Po tym jak szef z zadowoleniem poklepał Aleksandra po ramieniu, misiek znacznie zmalał. Ale nie przeszkadzało to przyjaciołom.

– Edzio, a powiedz mi, skąd właściwie biorą się wampmisie?

– Już ci mówiłem – to takie porzucone misie.

– Niby tak. Ale przecież ja ciebie też porzuciłem, a ty nie obróciłeś się przeciwko mnie.

– Bo ty tak naprawdę mnie nie porzuciłeś – wyjaśnił po chwili zastanowienia miś. – Trochę o mnie zapomniałeś, ale często wracałeś myślami do dzieciństwa, do zabaw, do beztroski. Coś z tamtych czasów w tobie zostało. Ja wiem? Może ufność albo nadzieja, jaką zawsze mają dzieci? Prawdziwe wampmisie powstają wtedy, gdy w dorosłym nie ma już nic z dziecka. Kiedy wyrzuci z siebie wszystkie wspomnienia i dobre myśli.

– I co się wtedy dzieje? – spytał Aleksander z obawą w głosie.

– To co zwykle. Dorosły coraz bardziej dorośleje, a wampmiś wysysa z niego resztki dobrych rzeczy. Niektórym to nawet humor zjadają.

– I człowiek umiera?

– E tam, zaraz umiera. – Misiek wzruszył ramionami. – Żyje, ile ma żyć. Tyle że nic go nie cieszy, nawet ta jego dorosłość.

– A ja?

– A ty zachowałeś w sobie trochę z dziecka. Na moje szczęście pozbyłeś się Marzenki. Bo ona była gorsza od wampmisia. Dlatego możemy teraz razem gadać.

Aleksander posmutniał trochę na wspomnienie Marzenki. Trudno mu byłoby wytłumaczyć Edziowi, że tęskni za dziewczyną. Może nie za tą konkretną, ale nie chciał robić przykrości misiowi i mówić mu, że jego towarzystwo nie wystarcza.

Edzio usnął po obiedzie, a Aleksander siedział sam w kuchni, popijając herbatę z cytryną i z cukrem. I coraz bardziej robiło mu się markotno. Ubrał się po cichutku i wyszedł na spacer. Miał nadzieję, że wiatr przegoni wszystkie złe myśli. Bo przecież było mu naprawdę dobrze z Edziem. Takiego kumpla zawsze mu brakowało.

Aleksander usiadł na ławce i zapatrzył się w alejkę wysadzaną kasztanami. Gapił się i gapił, aż mu kark zdrętwiał. Ale z jakieś dziwnej przyczyny bał się odwrócić. Jakby ta chwila nieuwagi mogła spowodować, że straci coś niezwykle cennego. Po pół godzinie miał już jednak dość, podniósł się z zamiarem pójścia do domu. Wtedy ją zobaczył. Szła wolniutko, prowadząc na smyczy brązowego kundelka. A z drugiej strony podskakiwała obok niej jasnobeżowa misia z czerwoną kokardą na głowie.

Bez zastanowienia podszedł do nich.

– Czy twoja misia nie czuje się samotna? Bo mój miś, Edzio, strasznie tęskni za misiowym towarzystwem. Ma wprawdzie mnie, ale to nie to samo co prawdziwy miś.

 

Koniec

Komentarze

Bardzo sympatyczna historia. Oczywiście, skojarzyła mi się z moim własnym misiem-wampirem.

Tekścik ciepły, z lekkim morałem i zaskakującym zakończeniem.

Babska logika rządzi!

Przeczytawszy tytuł spodziewałam się opowieści o misiu wampie. Nie o wampirku, ale o misi uwodzicielce. Dobrze, że moje oczekiwania nie spełniły się.

Czytało się miło, choć sepleniący miś był wkurzający; ale czego nie wybacza się misiom. ;-)

 

Robił to przez słom­kę, bo wy­sta­ją­ce kły nie po­zwo­li­ły mu za­mknąć ust. – Jakoś nie mogę zobaczyć ust misia.

Może: Robił to przez słom­kę, bo wy­sta­ją­ce kły nie po­zwo­li­ły mu za­mknąć pyszczka.

 

Te czar­ne oczki coś mu przy­po­mi­na­ły. – Raczej: Te czar­ne oczka coś mu przy­po­mi­na­ły.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki dziewczyny za poświęcony czas. 

Finklo, ja już nie mam swojego misia (tak w ogóle to miałam taką lalę, którą zniszczyła dopiero moja córka), ale przechowuję misia mojego syna. Zresztą na jego wyraźne polecenie.

Reg, przykro mi, że sepleniący miś Cie wkurzał, ale to przecież nie jego wina. Jak mu zniknęły kły, przestał od razu. A błędy poprawione :-)

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przecież misiu wybaczyłam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ach, tak to zrozumiałaś?

Nieeee, chodziło mi o misia opisanego w tekście na konkurs Toystories. Daj spokój, te prawdziwe, pluszowe, były tak dawno, że nawet nie pomyślałam, że da się wypowiedź tak zinterpretować. ;-)

Babska logika rządzi!

Przeczytałem.

No nie dla mnie, bardziej dla dzieci. Myślę, że nawet lepsze niż przeciętna książeczka z myślą niby o nich pisana (tak sobie myślę – czy literatura dla dzieci liczy się jako fantastyka?). Miałem wrażenie, że odrobinkę zbyt długo ten wampmiś robi uniki (w stylu: “a kim jesteś, a sobą, no weź powiedz, powiedziałem przecież, a ty nie słuchasz”) – jak jaka panna z humorami. Przez chwilę wyglądało to, jakby na treść zabrakło pomysłów. A przecież były – kilka, i to całkiem fajnych, jak się okazało.

Gdybym ja wpadł na pomysł wampmisia (a mam na królikołaka, więc powiedzmy, że jestem blisko) na pewno zmusiłbym go do dużo paskudniejszych rzeczy.

Nie wiem, czy pierwsza uwaga na temat zębów (że mama biedna) na pewno pasuje do dalszego ciągu? Lecz w sumie – mógł sobie tak gadać, kto mu broni.

Seplenienie uznałem za urocze.

No zajebiste :) Niby dla dzieci, ale początek mnie rozbawił, środek rozczulił, a końcówka podniosła na duchu. Gratuluję!

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Nawet się trochę wzruszyłem.

No, Bemik to już marka ;)

Od razu kojarzy się z “Tedem”. Tylko klimat taki  “bemikowy” ;-)

Sympatyczne.

 

Też misię i skojarzyło z filmem. Przyjemna bajka dla dorosłych dzieci. Zakończenie dobre, takie niejednoznaczne albo nawet dwuznaczne. ;-)

Dobre. Najlepsze z twoich babskich historyjek.

Ignorancja to cnota.

Też miałem skojarzenie z Tedem, a tekst bardzo bemikowy. Ciepły, podnoszący na duchu i odwołujący się do dzieciństwa. Podobało mi się ;)

– Ukraszcz kaszę – wyjaśnił

padłam xD

 

Ale na dłuższą metę to seplenienie trochę irytowało. No i tekst to taki lukier, że się próchnica robi od czytania :P Niemniej uśmiechnęłam się parę razy i ogólnie uważam lekturę za przyjemną, a że dobrze napisaną to już taka oczywistość…

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Początek super! Środek trochę zwolnił i mniej mi się podobał, ale końcówka wszystko uratowała. Bardzo przyjemny, ciepły tekst. Zgadzam się, że trochę bajkowy i nieco podobny do "Teda". Mnie za to zupełnie nie przeszkadzało seplenienie, dla mnie było udane i zabawne. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Seplenienie było super, naprawdę udane! A historyjka urocza. Brawo, bemik.

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Wszystkim zbiorowo odpowiem – bardzo, bardzo Wam dziękuję. A jestem z siebie dumna, bo tekst powstał w dwa popołudnia, nie odleżał się, nie był przez nikogo betowany.

Mnie samą Edzio na początku doprowadzał do szału, bo starałam się “ujednolicić” to jego seplenienie.

Co do odniesień do “Teda” – uwierzcie, nawet nie zerknęłam na film. Teledysk do zalinkowanej w przedmowie piosenki był jedynym źródłem inspiracji.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Po przeczytaniu tekstu, a przed napisaniem tego komentarza pobiegłam zobaczyć, jak wygląda mój misio – siedzi grzecznie na swoim miejscu, nadal bez urwanego ucha (które od lat czeka na przyszycie i chyba zaraz to zrobię), ale też na szczęście bez kłów.

Bemiczko, bardzo misię ta misiowa bajka :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Cieszę się, że dzięki mnie misio znowu wróci choć na chwilę do łask.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

To jest miś na miarę naszych możliwości!

O misiu Tedzie już było, a to pierwsze skojarzenie. Ale całe szczęście, to nie Ted. :)

Bardzo sympatyczna i ciepła opowieść. Podpiszę się pod Morgianą, że w środku historia trochę zwalnia, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Bo to chyba o to chodzi, żeby trochę zwolnić. :)

Klaps!

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Łojć, klaps był mocny. Dziękuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Obudziłaś we mnie jeszcze większe dziecko, za co Ci bardzo dziękuję, tej beztroski właśnie teraz mi było trzeba.

Szort przesympatyczny, ładnie napisany, humor jak zawsze super, głupio tak w pracy śmiać się do monitora ;) 

Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną co chce.

Bardzo się cieszę, że umiliłam Ci trochę dzień :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jak zwykle Bemik nigdy nie zawodzi. Uwielbiam twoje opowiadania. 

Ech, ależ to sympatyczne:) Muszę się przełamać i przeczytać na głos brzuchowi. Tylko zastanawiam się, czy ze względu na rolę alkoholu w tekście nie będzie się to ocierało o demoralizowanie młodzieży;)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Fajne i pouczające opowiadanie.wink

Leo10 – bardzo się cieszę z Twojego uwielbienia wink

Alex – myślę, że Twój potomek to jeszcze ma trochę czasu do “młodzieży”. A czytać nigdy nie zaszkodzi.

Mordelinhex – nareszcie!!! I oczywiście dziękuję!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, nie zawiodłaś – żona jak zwykle zachwycona, a je się dołączam do ochów i achów :D

F.S

Pozdrów żonę – czeszę szę, że ktosz mnie czyta szpoża NF wink.

Tobie oczywiście też dziękuję za wizytę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Taki trochę Ted, ale w wersji dla dzieci.

Może nie będę rozsądzał, które wydanie bajki o żywym misiu bardziej mi się podoba, bo jednak to dwie zupełnie różne opowieści, ale wiem jedno: obie są świetne.

Uwielbiam takie ciepłe, wzruszające i pokrzepiające historie, szczególnie w wydaniu bemikowym. Wolałbym co prawda, żeby Edzio zachował zęby – bo tak – i twardo seplenił do końca – bo w tym chyba jednak tkwił największy jego urok; ta rozbrajająca, przytulankowa moc – ale i bez tego gość jest naprawdę świetny.

I aż trochę żal, że mój Trąbek (nie śmiać się! – miałem sześć lat, kiedy go dostałem) nigdy nie wylądował w pawlaczu, a do tej pory stoi sobie na głośniku – to jest naprawdę malutki słonik – i jakoś tak co rusz odciąga mnie od pisania niniejszego komentarza, więc nigdy nie miał okazji wyhodować sobie kłów (wapmisie-słoniki mają kły z dołu czy z góry?) i urosnąć na tyle, bym mógł wracać na jego grzbiecie z baru… Ale tylko trochę.

 

No cóż, biblioteki już nie kliknę, ale znów mam nad czym dumać…

 

Peace!

 

Edith:

Dzięki za American Authors – nie znałem ich, a fajne rzeczy robią.

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

witam – fajne opowiadanie, pomysłowy sposób na powiązanie dzieciństwa ze smutkiem dorosłości. 

Jedyne co zgrzytało, to że miś trochę przeklinał ; )

I po co to było?

Cieniu, cieszę się, że nie zapomniałeś Trąbka.

Syf.ie – nauczył się od Aleksandra :-)

Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ale mi się spodobało. Bardzo ładny ciepły i lekko nostalgiczny klimat i świetny pomysł na misie wampiry. Bardzo dobre też zakończenie. A sepleniący miś jest uroczy, a nie wkurzający :D

Cieszę się bardzo Zygfrydzie, że polubiłeś mojego wampmisia.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ekstra! Banan na pysku rósł mi od pierwszych zdań, a pod koniec sceny w knajpie śmiałem się w głos, a w chwilę później również moja żona.

Później tekst zwolnił i zmienił klimat, co mu jedynie dodało uroku. Może, osobiście, jedną partię bym odrobinę przyciął, ale to zapewne kwestia gustu, a w ogóle to niepotrzebne biadolenie. Jeszcze raz powtórzę: ekstra! Zajebiszty tekszt! 

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Dzięki za taką entuzjastyczną opinię. Podziękuj też żonie!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Oj, przypomniał mi się mój niebieski króliczek z białym brzuszkiem heart Ciekawe, gdzie jest? Raczej na pewno nie zamienił się w “wampkróliczka”, bo dziecka ci we mnie sporo zostało, ale… no chętnie bym go przytuliła :)

 

Wampiś bardzo fajny – na początku zabawny, potem nieco bardziej refleksyjny, bardziej bemikowy.

Przyjemnie spędziłam czas, a jutro zadzwonię do mamy zapytać co się stało z królikiem :)

Dziękuję Iluzjo. I koniecznie odszukaj króliczka.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Iluzjo, on się zmienił w wampikjulika. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Bardzo ciepły tekst, pozytywnie nastraja : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzięki, Nevaz!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ładne takie jakieś, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję, Anet.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Misiowi takie opowiadanie nie mogłoby się nie podobać, z oczywistego powodu.

Chce powiedzieć więcej. Jest oczarowany. Dobrze, że można liczyć na takie ‘bemikowe’ chwytające za serce i poprawiające nastrój. Poruszające zapomniane strony człowieka, misia też. 

Taki jest domowy przyjaciel Koali

Zachował się w świetnym stanie, widać nie siedział w pudle po łóżkiem.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zwykle siedzi we wnęce mebla i pilnuje porządku w pokoju. Ma na wszystko oko. :)

Nowa Fantastyka