
Alex był dilerem.
Wprawdzie nie sprzedawał broni lub nielegalnych substancji, a praca dilera narkotykowego nigdy nawet nie przeszła mu przez myśl. Jako dzieciak był cholernie ambitny, miał świetne oceny w szkole, nawet złożył papiery na studia. Niestety, nie dane mu było spędzić nawet jednego dnia w ławce, jako student medycyny. Uwielbiał sport, szczególnie koszykówkę i odnosił w tym całkiem spore sukcesy. Może nie awansował jeszcze na zawodnika NBA, ale przy odrobinie szczęścia i treningu, w niedługiej przyszłości miałby tam pewną pozycję. Młodzieńcze lata były dla Alexa najprawdopodobniej najlepszym okresem w życiu. Beztroskie czasy, kiedy każdą noc spędzał z inną dziewczyną stały się już historią i zamieniły miejscem z nieciekawą, szarą rzeczywistością. Teraz idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, zastąpiła gruba warstwa tłuszczu, którą dodatkowo pokrywały długie, czarne włosy niegolone od niepamiętnych czasów. Na początku było ich niewiele, tylko na górnej części klatki piersiowej, ale z upływem lat czarne kudły, niczym chwasty rozprzestrzeniły się na całe ciało. Nie mógł również pochwalić się bujną fryzurą. Miał siwe włosy, sięgające do ramion, które sklejone warstwą brudu, bardziej przypominały cztery, sterczące dredy. Jeżeli chodzi o ubiór, to nie stawiał mu zbyt dużych wymagań. Jedynie ulubione kowbojki, zrobione z materiału imitującego skórę węża, gościły na jego nogach już od kilku dobrych lat. Kochał je jak własne dzieci, a każdy kto go dobrze znał, wiedział że można z niego wyciągnąć każdą informacje, zdaniem ‘’ Uważaj, bo zniszczę ci te twoje buciki’’.
Zapomniałam dodać, że ‘’ każdy kto go dobrze znał’’ oznacza nikt, Alex nie miał przyjaciół.
Mimo to, gdyby jednak znalazła się osoba, które zechciałaby się z nim zakumplować, zauważyłaby, że to jego najczulszy punkt. Wracając do opisu wyglądu, niemalże onieśmielającej pięknem osoby, trzeba również wspomnieć, że mimo wszystko jego uśmiech pozostał taki sam. Wbrew upływu lat, nadal czarował uśmieszkiem nastoletniego chłopca.
Jego przemiana, nie tylko zewnętrzna ale również mentalna zaczęła się 6 lat temu, tuż po zakończeniu szkoły. Wszyscy znają historie o opętaniu, demonach i tajemniczych egzorcyzmach, o nawiedzonych księżach i pomieszanych zmysłach. Myślę, że takie opętanie miało tutaj miejsce. Może nie bezpośrednie, połączone z krzykami i zatrzymaniem zegarów na godzinie trzeciej w nocy, bardziej mówimy tu o zniewoleniu istoty ludzkiej, stworzeniu z niej czegoś w rodzaju niepoczytalnego niewolnika. Tak więc, gdy matka Alexa była poważnie chora i dni dzieliły ją od wędrówki na tamten świat, on pogrążony w rozpaczy, w zamian za jej zdrowie postanowił służyć, służyć istocie nie z tego świata. Sam, dobrowolnie obwiązał się łańcuchem a jego drugi koniec dał stworzeniu, potrzebującemu do życia bólu, cierpienia i przede wszystkim strachu bezbronnego człowieka. Umowa była taka : w zamian za zdrowie matki, chłopak sprawia, że co miesiąc dwudziestu, niewinnych ludzi sra ze strachu i chowa się po kątach w obawie przed wszystkim.
Tak Alex został dilerem. Może nie było to najtrafniejsze określenie jego fachu, jednak on sam, tak siebie nazywał. Lubił myśleć, że jest dilerem, czuł się wtedy, jakby to powiedzieć, bardziej ludzki. Aplikować strach (‘’towar’’) mógł w różny sposób, poprzez dotyk, kontakt wzrokowy z ofiarą (’'klientem’’) lub w formie tabletki (ta opcja była ryzykowna i często prowadziła do porażki, więc stosował ją tylko na imprezach w klubie, niepostrzeżenie wrzucając pigułkę do drinka). Działało to w ten sposób, że osoba zaczynała bać się tego, co akurat on sobie wymyślił. Opcji było mnóstwo: od najpopularniejszego strachu przed pająkami, poprzez lęk przed zaśnięciem i korzystaniem z toalety, do najdziwniejszych fobii, których nazw nie jestem w stanie powiedzieć.
Czasem dziewczynę, którą zobaczył na imprezie, obdarowywał lękiem przed tańczeniem i tworzyło się całkiem zabawne widowisko, gdy ślicznotka z krzykiem wybiegała z sali, przewracając kelnerów i potykając się o długą sukienkę. To były zapewne jedyne momenty, gdy na jego twarzy gościł uśmiech.
Co miesiąc Alex posłusznie wykonywał swoją pracę, co rocznie dawało dwieście czterdzieści , a w przeciągu 7 lat ponad półtora tysiąca ludzi z przedziwnymi lękami, fobiami, a czasem nawet myślami samobójczymi. Nawet nie zauważył kiedy przymusowa praca, stała się rutyną, potem sposobem na życie, a w końcu uzależnieniem. Nie czuł się źle, zsyłając na innych strach, co więcej sprawiało mu to niewytłumaczalną przyjemność. Jednego miesiąca nawet ustalona liczba osób– dwadzieścia, dzięki pracowitości Alexa zwiększyła się do czterdziestu i od tamtego momentu, co miesiąc, ilość ‘’klientów’’ wynosi o dwoje, troje więcej niż na początku było ustalone.
Dziś jednak, gdy zobaczył dziewczynę, obdarzoną lękiem przed samą sobą, rzucającą się z budynku, bariera oddzielająca uczucia od pracy pękła i pokruszyła się w drobne kawałeczki. Człowiek zbudowany ze stali, stał się plasteliną, której kształt zmienia nawet najmniejszy dotyk. Przez chwilę poczuł, że robi coś złego, że poświęcanie blisko dwóch tysięcy osób, dla jednej (mimo iż mu bardzo bliskiej, ale nadal jednej) jest wobec innych niesprawiedliwe. Ten moment wystarczył, na podjęcie decyzji o rzuceniu tej żałosnej, brudnej roboty. Każdy musi w końcu dorosnąć i pozwolić odejść swoim najbliższym, taka jest kolej rzeczy i jedyne co można zrobić to pogodzić się z tym. Był ostatni dzień sierpnia, a w jego obowiązku zostało jeszcze załatwienie trzech ‘’klientów’’. Szybkim krokiem wrócił do domu, przekonany że oto dziś jest dzień śmierci jego matki i zerwania paktu z samym diabłem.
Gdy tylko otworzył drzwi i zobaczył ją, ubraną w kuchenny fartuch, umorusaną na policzkach mąką, coś w nim pękło. Stał nieruchomo, zapatrzony w nieśmiały uśmiech swojej ukochanej matki, przygotowującej ciasto na ostatni dzień wakacji. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, już go nie było. Biegł przez ulicę, co chwilę się zatrzymując. Niestety, nad kondycją musiał jeszcze popracować.
Mimo swojego wcześniejszego postanowienia, zrobił to, co do dilera należy. I tak, młoda kelnerka o imieniu Lisa, pracująca w barze niewiele ponad tydzień, została powitana miłym uśmiechem i obdarowana klaustrofobią, również chłopak który stał przed nim w kolejce dostał ‘’towar’’. Następny był Bill, pracujący w osiedlowym sklepie z płytami i wysoka brunetka, która poprosiła Alexa o pomoc przy szukaniu ‘’Love over gold’’. Mr. Watson – właściciel starego antykwariatu, oraz Layla – nowa przedszkolanka, która szła z grupką maluchów, a że z dziećmi jest łatwo, tudzież im wszystkim rozdał ‘’towar’’. Na liście był też taksówkarz, który spytał go o drogę, oraz młodzieniec reklamujący bar ‘’ U Johna’’ w stroju hot-doga, za nie więcej niż 2€ za godzinę. Wracając do domu, spotkał listonosza, który z uśmiechem na twarzy wręczył mu kartki Bożonarodzeniowe, przychodzące z Europy. Jego również nie oszczędził.
Gdy przekroczył próg domu, natychmiast poczuł aromat ciasta marchewkowego. Wziął kilka głębokich wdechów, rozkoszując się niepowtarzalnym zapachem, zdjął skórzaną kurtkę od Balmain i cicho pogwizdując poszedł przywitać się ze swoją staruszką.
Ciekawy pomysł, trochę gorzej z wykonaniem.
Liczby zwykle piszemy słownie. Często masz zbędne spacje przy znakach interpunkcyjnych (cudzysłowy, nawiasy, dwukropek).
Mamy akurat konkurs o fobiach. Może przemyśl zgłoszenie swojego tekstu?
Tekst oceniam na 5.
Edit: Aha, w sierpniu listonosz przyniósł bożonarodzeniową kartkę?
Babska logika rządzi!
‘’ Uważaj, bo zniszczę Ci te twoje buciki’’. – ci małą literą
Faktycznie ciekawe. Popieram Finklę – zgłoś na konkurs
Tekst oceniam na 5
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Finkla, chciałam pokazać, że akcja odbywała się w tak małym i oddalonym od Europy miasteczku, że kartek bożonarodzeniowych można było spodziewać się w okolicach wakacji.
Oczywście jest mi bardzo miło i z chęcią zgłoszę tekst na konkurs:))
W czasach, kiedy istnieje pojęcie “diler narkotyków”, nie ma miasteczek tak odległych od Europy. Może na Marsie…
Babska logika rządzi!
Jakiś pomysł jest, ale wykonanie i sposób w jakim został on przedstawiony pozostawia jeszcze sporo do życzenia.
Tekst oceniam na 3.
Ogromnie dziękuje za oceny.
Finkla, chyba masz racje. Postaram się to zmienić;)
Pomysł niezły, wykonanie wręcz przeciwnie.
Mam wrażenie, że czasem, zupełnie niepotrzebnie, komplikujesz zdania, skutkiem czego stają się mniej czytelne.
Wprawdzie nie sprzedawał broni lub nielegalnych substancji… – Wolałabym: Wprawdzie nie sprzedawał broni ani nielegalnych substancji…
Niestety, nie dane mu było spędzić nawet jednego dnia w ławce, jako student medycyny. – Wolałabym: Niestety, nie spędził nawet jednego dnia w ławce, jako student medycyny.
…ale przy odrobinie szczęścia i treningu, w niedługiej przyszłości… – Wolałabym: …ale przy odrobinie szczęścia i treningu, w niedalekiej przyszłości… Lub: …ale przy odrobinie szczęścia i treningu, w niedługim czasie…
Teraz idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, zastąpiła gruba warstwa tłuszczu, którą dodatkowo pokrywały długie, czarne włosy niegolone od niepamiętnych czasów. – Naprawdę było widać tłuszcz i rosnące a na nim czarne włosy?! ;-)
…niczym chwasty rozprzestrzeniły się na całe ciało. – …niczym chwasty rozprzestrzeniły się na całym ciele.
Jeżeli chodzi o ubiór, to nie stawiał mu zbyt dużych wymagań. – Ubiorowi nie warto stawiać wymagań, ubiór i tak je zlekceważy. ;-)
Proponuję: Jeżeli chodzi o ubiór, to nie miał zbyt dużych wymagań.
‘’ Uważaj, bo zniszczę Ci te twoje buciki’’. – „Uważaj, bo zniszczę Ci te twoje buciki”.
Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.
Zapomniałam dodać, że ‘’ każdy kto go dobrze znał’’ oznacza nikt… – Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.
Wracając do opisu wyglądu, niemalże onieśmielającej pięknem osoby, trzeba również wspomnieć, że mimo wszystko jego uśmiech pozostał taki sam. – Nie wiem, o kim mówi zdanie – kim jest onieśmielająca pięknem osoba, której uśmiech się nie zmienił?
Wbrew upływu lat, nadal czarował uśmieszkiem nastoletniego chłopca. – Wbrew upływowi lat, nadal czarował uśmieszkiem nastoletniego chłopca. Lub: Mimo upływu lat, nadal czarował uśmieszkiem nastoletniego chłopca.
Jego przemiana, nie tylko zewnętrzna ale również mentalna zaczęła się 6 lat temu, tuż po zakończeniu szkoły. – Jego przemiana, nie tylko zewnętrzna ale również mentalna zaczęła się sześć lat temu, tuż po ukończeniu/ skończeniu szkoły.
Liczebniki zapisujemy słownie.
Zakończenie szkoły, to koniec roku szkolnego. Ukończenie/ skończenie szkoły, to koniec edukacji.
…bardziej mówimy tu o zniewoleniu istoty ludzkiej… – Wolałabym: …mówimy tu raczej o zniewoleniu istoty ludzkiej…
Umowa była taka : w zamian za zdrowie matki… – Zbędna spacja przed dwukropkiem.
…kontakt wzrokowy z ofiarą ( ‘’klientem’’) lub w formie tabletki ( ta opcja była… – Zbędne spacje po otwarciu nawiasów.
…co rocznie dawało dwieście czterdzieści , a w przeciągu 7 lat… – …co rocznie dawało dwieście czterdzieści, a w przeciągu siedmiu lat…
Zbędna spacja przed przecinkiem.
…dla jednej ( mimo iż mu bardzo bliskiej… – …dla jednej (mimo iż bardzo mu bliskiej…
Zbędna spacja po otwarciu nawiasu.
Był ostatni dzień sierpnia, a w jego obowiązku zostało jeszcze załatwienie trzech ‘’klientów’’. – Wolałabym: Był ostatni dzień sierpnia i miał obowiązek załatwić jeszcze trzech ‘’klientów’’.
…młodzieniec reklamujący bar ‘’ U Johna’’ – Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.
…za nie więcej niż 2€ za godzinę. – …za nie więcej niż dwa funty za godzinę.
…wręczył mu kartki Bożonarodzeniowe… – …wręczył mu kartki bożonarodzeniowe…
Tekst oceniam na 4.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Regulatorzy, bardzo dziękuje za pomoc.
Musicie mi powiedzieć, jak wy to robicie. Dlaczego ja nie mogę dostrzec tej całej masy błędów w moich opowiadaniach?;))
Bo są Twoje. :-) Nazywamy to “ślepotą autorską”.
Ale możesz potrenować wzrok na tekstach innych.
Babska logika rządzi!
Przeczytałam z przyjemnością. Mimo błędów i zgrzytów stylistycznych, widzę w Twoim pisaniu dużą lekkość – być może dzięki temu, a być może właśnie z powodu czasem przekombinowanych i niedopracowanych zdań miałam wrażenie, że słucham spontanicznie snutej opowieści i nawet mi te błędy i przekombinowania nie przeszkadzały :)
Podoba mi się pomysł i bohater. Zastanawiam się, czy opisu, którym rozpoczynasz opowiadanie nie dałoby się zastąpić jakimś obrazkiem, małą scenką, która zdradzałaby nam elementy charakterystyki bohatera w bardziej żywy sposób, niż statyczny opis. Ten motyw z “bucikami” jest takim zalążkiem.
To, czego mi zabrakło, to rozwinięcie tego momentu, kiedy bohater zaczyna się wahać. Czym ta jedna dziewczyna różni się od setek poprzednich ofiar? Co dokładnie powoduje, że bohater konfrontuje się ze swoim sumieniem?
Jeśli chodzi o fabułę – jest w niej to, co w dobrej opowieści powinno być – wewnętrzny konflikt bohatera, w dodatku konflikt dotyczący naprawdę wysokiej stawki. I wybór, jakiego bohater musi dokonać. Potem – krótka scena powrotu do domu, umorusane mąką policzki matki i te króciutkie charakterystyki kolejnych ofiar – to wszystko według mnie sprawia, że tekst zyskuje sporo emocjonalnej soczystości.
Tekst oceniam na 6.
Jej, dziękuje. Powiem ci, że troche mnie pocieszyłaś, bo już zaczęłam wątpić, że posiadam jakiekolwiek pisarskie umiejętności. Nie ukrywam, że taka ocena zawsze daje ogromną motywację do daleszej pracy:))
Wero, masz dopiero piętnaście lat, znam parę osób znacznie starszych, które nie potrafiłyby tak napisać. A poza tym zobaczysz, z każdym kolejnym opowiadaniem będzie lepiej.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Diękuje bardzo:)) Ostatnio mam napły weny twórczej, więc w niedługim czasie wstawię coś nowego, mam nadzieję, że pokaże się z trochę lepszej strony.
Wero, już teraz pokazujesz się z bardzo dobrej strony. Skoro masz nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, zaczynam mieć pewność, że wiesz, co mówisz. I bardzo się cieszę. ;-D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
To ja Ci jeszcze poradzę wrzucić opowiadanie na betę, a wtedy wystartujesz ze znacznie mniejszą ilością błędów.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Już podczas wstawiania tego tekstu, myślałam nad wrzcuceniem go na betę i w sumie… nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam:) Następnym razem na pewno pójdę za radą.
Właściwie mogę tylko powtórzyć za przedpiścami – pomysł jest, nad wykonaniem trzeba by wiele popracować. Ale skoro masz 15 lat, to i dużo czasu na pracę. :)
Tekst oceniam na 4.