- Opowiadanie: aramil - Narodziny łowcy cz. 1 - (Warcraft World)

Narodziny łowcy cz. 1 - (Warcraft World)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Narodziny łowcy cz. 1 - (Warcraft World)

Narodziny łowcy

W mieszkaniu było zapach palącego się drewna. Dom znajdował się na najwyższym drzewie w Dzielnicy Rzemieślników. Jednak nawet stąd w środku nocy było widać płonące Święte Ogrody pośrodku Darnassus. Nie zbudziło jej jednak ani rozjaśniający się horyzont w środku nocy ani krzyki z podwórka. Dopiero gdy jej młodsza siostra, która dotychczas spokojnie spała w kołysce, zaczęła płakać, a jej sen stał się na tyle płytki by się wybudzić, wstała z hamaka. Z odrętwienia sennego wyrwał ją przerażający widok. Zanim doszło do niej co się naprawdę dzieje w Świętych Ogrodach, z dołu dobiegł jej głos ojca.

– Eruanna! – przez tyle lat młoda elfka podziwiała basowy ton głosu ojca jednak teraz przyprawiał ją o gęsią skórkę. Wiedziała, że coś jest nie tak. Odwróciła wzrok od okna by móc się skoncentrować na słowach ojca, ponieważ widok paraliżował mięśnie i umysł.

– Wstawaj szybko. Ubierz się. Weź swój treningowy łuk, sztylety… – w jego oczach było widać strach. Kiedy byli razem na polowaniu, a z krzaków wyskoczył wielki wilk, nie bała się ponieważ jej ojciec nie okazywał strachu. Nigdy nie okazywał strachu dlatego szła przez życie pewna siebie i tego, że jest bezpieczna. Teraz elfka była przerażona, ponieważ wiedziała co ma zamiar powiedzieć elf i jakie niebezpieczeństwa ją czekają. Ojciec zauważył jej wahanie i szklane zielone oczy. Od razu podszedł do niej i przytulił. Swoimi silnymi ramionami objął ją, a potem podrzucił do góry jak małą dziewczynkę chociaż, jak sama uważała, była już prawie dorosła. Od razu poczuła się pewniej i wtulając się w ramię ojca powiedziała.

– A co z małą Perse? – starała się mówić zrównoważonym tonem.

– Weźmiesz ją. Jesteście siostrami. Wasza matka będzie Was chronić. Mimo, że odeszła nadal was kocha i nigdy nie zapomni. – na wspomnienie matki poleciały Kitiarze łzy. Tak niedawno odeszła – pomyślała. Otarłszy jej policzki kontynuował – Posłuchaj mnie uważnie. Znam tajne wyjście z Darnassus. Weźmiesz małą siostre i popłyniesz wprost do Teldrassil. Musisz chować się ponieważ miasto może być zajęte przez Hordę. – kiedy usłyszała te słowo wzdrygnęło ją. – Odnajdź kapłana Szikaki, Szymonusa. On Ci pomoże.

– Tatusiu a Ty? – patrzyła na niego jak na posąg. Wiedziała, że to pytanie jest najtrudniejszym pytaniem w jej życiu. Bała się odpowiedzi jeszcze bardziej niż ognia który chłonął całe Miasto.

– Ja muszę tu zostać. Księżniczka Tyrande Whisperwind oraz Arcydruid Fandral Staghelm potrzebują mojej pomocy. Jako członek Wielkiej Rady muszę zostać do końca. Nie martw się o mnie Maleńka – powiedział jak tylko córką zaczęły wstrząsać drgawki. – Ja sobie dam rade.

– Ale nie wiem co mam robić? Skąd mam wiedzieć komu ufać? Dokąd iść? Jak cie potem znajdę? – na żadne pytania nie usłyszała odpowiedzi ponieważ coś uderzyło w drzewo na którym był ich dom. Wstrząsy były tak silne, że kołyska z małą Perse spadła wyrzucając małe zawiniątko w powietrze. Eruanna złapawszy równowagę skoczyła w stronę siostry. W ostatniej chwili złapała, nabijając sobie przy tym ogromne siniaki na obydwu łokciach. Mała eflka patrzyła na starszą siostrę z przerażeniem, nie płacząc jednak przy tym. Wiedziała co się dzieje. Siostry miały podobne zielony głębokie oczy, które inteligentnie obserwowały otoczenie nie okazując strachu. Eruanna przykryła małe zawiniątko w koc i zwróciła w stronę miejsca gdzie stał przed chwilą jej ojciec. Z przerażeniem zauważyła, że dom był pusty. Nie było nikogo oprócz młodej elfki która trzymała mała siostrzyczkę. Wtedy nastąpiło ponowne uderzenie. To wyrwało ją z odrętwienia. Zachowała się jak na łowach, gotowa na wszystko szybko zaczęła reagować na zewnętrzne bodźce. Szybko odłożyła na chwilę siostrę do łóżeczka i założyła na siebie skórzaną kurtkę, spodnie i płaszcz z kapturem. Z mosiężnej skrzyni wzięła łuk ojca, kołczan ze strzałami oraz sztylety. Wzięła siostrę i tylnym otworem ukrytym za szafą zjechała na linie wprost za ich wielkie drzewo, które nazywali Domem.

Nie odwróciwszy się ani razu biegła ile sił w nogach do kryjówki którą kiedyś pokazał jej ojciec. Biegła, a za jej plecami słychać było bębnienie, okrzyki i walące się drzewa. Bała się odwrócić, a ten strach dodawał jej tylko sił by biec jeszcze szybciej. Kiedy odbiegła jak już wystarczająco daleko od Darnassus i skryła się w krzakach, zaczęła płakać. Łzy nie miały końca. Płakała nad losem jej ludu, nad losem jej ojca, nad jej własnym. Na szczęście mała Perse spała spokojnie. Zmęczona, wreszcie i ona zasnęła.

***

Obudził ją przepiękny kobiecy śpiew. Serce podeszło jej do gardła, gdyż znała ten głos. Znała również tę piosenkę. Wyskoczyła jak strzała opuszczająca cięciwę, nasłuchując skąd dobiega piękny śpiew. Krajobraz zupełnie nie przypominał o wczorajszych wydarzeniach. Słońce ciepło świeciło wprost na twarz młodej elfki, a wiatr lekko wiał rozwiewając jej białe jak śnieg włosy. Zupełnie zapomniawszy o siostrzyczce podbiegła do śpiewającej elfki która klęczała nad małym stawem. Serce waliło jej coraz mocniej gdy z każdym krokiem słowa piosenki stawały się głośniejsze, a głos powodował miłe łaskotanie w brzuchu.

– Mamo ? – Eruanna ledwo wymówiła te słowa. Kiedy kobieta odwróciła się do niej, eflka mało nie upadła na kolana. Dusiła się próbując powiedzieć jakieś słowo. Cokolwiek. Wszystko stanęło jej w gardle i nie pozwoliło wypowiedzieć ani jednej sylaby. Kobieta widząc zdziwienie podeszła i z miłością przytuliła Kitiare. Dla niej, ta chwila mogła się nie kończyć. Mogłaby trwać wiecznie. Drżały jej ręce i nogi. Czuła jak serce jej płacze ze szczęścia. Eruanna była bardzo podobna do swojej matki. Białe proste włosy spływały do pasa. Nie była tak zgrabna jak jej matka ale to wina młodego wieku. Ostre linie policzkowe i zielone oczy nadawały elfkom wdzięku który zawsze był podziwiany przez zakochanych elfów i zazdrosne rówieśniczki. Eruanna uważała matkę za najpiękniejszą istotę na całym Azerothie. Matka spojrzała łagodnie na córkę i tuląc ją do siebie powiedziała.

– Kochanie, nie bój się. – pięknym, prawie śpiewającym głosem powiedziała – Będę z Tobą zawsze ale teraz musisz iść. Iść. Teraz.

Sen prysnął tak szybko jak tylko przyszedł. Przespała może parę chwil gdyż, było nadal czuć spalone Miasto. Mrok wypełniał całą przestrzeń, tylko poświata zachodzącego już księżyca pomagała orientować się w terenie. Kiedy usłyszała śmiech dziecka, szybko otrzeźwiała. Gdzie jest Perse?!? Pomyślała z rozpaczą. Trzymała siostrę na rękach jak spała. Teraz jej nie było. Szybko wstała, wzięła swoje rzeczy i popędziła w stronę miejsca gdzie przed chwilą było słychać śmiech dziecka.

Wybiegła z krzaków i szybko zorientowała się, że jej mała siostra jest nad tym samym stawem co przed chwilą ich matka. Krajobraz jednak nie był już tak radosny. Jedyne co zostało to ten sam staw. Reszta była mroczna i odpychająca. Młoda elfka szybka podbiegła i zabrała siostrę, która o mały włos nie wpadłaby do stawu bawiąc się z zającem.

– Perse co ty w ogóle wyczyniasz?!? – podirytowana Eruanna, swoją całą złość i smutek wylała na młodszą, nieświadomą niczego siostrę. Ujrzawszy te załzawione, zielonkawe oczy opanowała się trochę. – Dobra Kotku, chodźmy znaleźć tego Szymonusa. – spokojnym tonem powiedziała, a gdy tylko siostra przytuliła się do myśliwej, stres gdzieś odpłynął. Było dość chłodno bo poranek dopiero się zaczynał, a rosa na roślinach dopiero co osiadała, więc przykryła Perse kocykiem i ruszyła w miejsce, gdzie kazał się schować jej ojciec. Biegnąc myślała, ile czasu mogła przespać i jak daleko są oprawcy od Darnassus. Myślami skierowała się daleko w stronę Domu, gdzie płonące budynki już powoli dogasały, a piekielne stwory niszczyły wszystko na swojej drodze. Uciekła myślami tak daleko, że biegnąca sylwetka w krzakach, została niezauważalnym powiewem wiatru. Kształt biegł równoległe razem z Kitiarą, jednak co pewien czas zwalniał przyglądając się biegnącej parze. Dopiero kiedy z boku zniknęły krzaki, a ona sama wybiegła na pustą przestrzeń, kształt wyskoczył wprost na nią. Elfka, zaskoczona wtuliła tylko małą Perse w ramiona i broniąc ją swoim ciałem padła na ziemie zwalona pod ciężarem wielkiej pumy.

***

O dziwo przerażający kot uderzył delikatnie. Kątem oka zobaczyła jak coś przelatuje nad nimi, jednak teraz nie miała czasu o tym myśleć. Odepchnęła pumę na bok i jednym susem wskoczyła na równe nogi.

Jej reakcja była zaskakująco szybka. Błyskawicznie ręką sięgnęła za pas po sztylet. Jedną trzymała broń, zaś drugą otaczała małą siostrę by chociaż jej barki stanowiły ochronę. Zwalona puma wstała sycząc groźnie.

Jej silne nogi uginały się by ponownie skoczyć. Mimo złowieszczego wyglądu kot wyglądał znajomo. Oczy – pomyślała Eruanna. Znała te oczy. Ten kolor i wyraz. Kot widząc jej wzrok rozluźnił się trochę.

– Co Kiciu ? Poznałaś mnie? – prawie śmiejąc się powiedział kot spokojnym dziewczęcym głosem. Elfka nie mogła uwierzyć własnym oczom.

– Akina !! – schowała sztylet za pas. Podeszła do zwierzęcia i przytuliła się z całej siły. Obie miały zaszklone oczy i ledwo powstrzymywały łzy. Akina, jej przyjaciółka z domu obok. Despotyczny ojciec, kowal, nigdy nie akceptował upodobań córki. Zawsze chciał by po nim przejęła rodzinny interes. Ona jednak miała inne plany. Po cichu razem z Kitiarą uciekały za granice Miasta, tylko po to by rozkoszować się naturą. Jednak z Akiną było zawsze coś nie tak. Elfka nigdy jej nie rozumiała. Eruanna szanowała naturę, jednak w szczególności zajmowały ją zwierzęta, zaś Akinie wszystko wydawało się cudowne. Pewnego dnia znikła z Miasta. Jej ojciec powiedział, że wielki druid Darnassus powołał ją do klanu. Razem z nim poleciała bez pożegnania do Moonglade gdzie miała przejść szkolenie. Minęło ponad 5 lat od tamtej chwili. Druidzi nawet nie pozwalali napisać jej listu więc nie mogły się skontaktować przez ten czas.

Siedziały tak, przytulone. Kot i elfka. Mała Perse chwyciła kota za ucho i zaczęła ciągnąć do siebie, wykorzystując, że coś futrzastego podeszło na tyle blisko by móc to przytulić. Akina nawet zapomniała co tutaj robi. Chwila była tak błoga, że mogłaby się ciągnąć latami, jednak trwała jeszcze tylko ułamek sekundy. Nad ich głowami znowu poszybował jakiś kształt. Obie wiedziały co to jest. Od strony Miasta szła horda orków. Ich powykręcane mordy i ociekające krwią topory wzbudzały odrazę na całym Azerothie. Eruanna jako pierwsza uciekła bezdennemu strachowi i klepnęła kota który wąchał strzałę. Obie szybko zaczęły bieg w stronę krzaków. Wróg był daleko jednak biegnąc dawały szanse na strzał z łuku. Akina musiała często czekać na przyjaciółkę, bo jednak pumy szybko nabierały prędkości w porównaniu do elfów.

Horda goniła elfki brzegiem jeziora, wzdłuż drzew. Byli coraz bliżej, Eruanna czuła ich oddech na karku. Wiedziała, że sekunda nieuwagi i zginie od strzały lub bełtu który trafi ją prosto w serce. Uciekając myślała tylko o siostrze. Tak bardzo chciała by Perse posmakowała życia. Pierwsze polowanie z ojcem, pierwszy taniec z matką. Sercę ją ścisnęło mocno ponieważ zdała sobie sprawę, że matki nigdy nie pozna, a ojciec pewnie został wzięty do niewoli. Podświadomie blokowała myśl, że całe Darnassus umarło, w tym jej ojciec. Po przebiegnięciu długiego odcinka, znalazły się na skraju przepaści. Tam na dole czekała ukryta łódka. Wolność którą miała dać była tak blisko, jednak tak daleko. Przystanęła żeby zobaczyć gdzie są przeciwnicy. Niestety nadal biegli za nimi, a z każdą sekundą byli coraz bliżej. Decyzje trzeba było podjąć szybko. Łowczynie nie zejdzie po tak stromej skarpie, zaś Akina dałaby radę. Jej zwinne kocie ruchy i sprężystość pozwoli jej bezpiecznie dojść do łódki. Nie miała czasu na wahania.

– Akina. Tam na dole jest ukryta łódka. – wskazała ręką kępę krzaków gdzie wystawał kadłub małej łodzi. Gdy kot kiwnął głową, podała jej małe zawiniątko. – Weź Perse i schowaj się na dole. Jak nie zdążę przed tym gdy słońce wzejdzie wysoko, odbij beze mnie. Płyń jak najdalej stąd i udaj się do Ironforge. Tam szukaj Szymonusa. Pomoże wam.

– Nie młoda, nie będziesz zgrywała bohaterki, co to, to nie ! – krzyknęła Akina, jednak wzięła w zęby młodszą siostrę elfki która od razu powróciła do chwytania uszu druidki. Eruanna wykorzystała ten moment i popchnęła kota w dół zbocza. Tak jak przypuszczała, przyjaciółka złapała szybko równowagę i stanęła na równe nogi, była już w połowie drogi. Zaś w górę nie miała jak wejść.

– Głupia ! Niech no do ciebie wejdę. Odgryzę ci ucho ! – ze łzami w oczach krzyknęła Akina.

– Też cie kocham. Brakowało mi ciebie. Zaopiekuj się Perse. – drżały jej ręce, jednak głos został spokojny.

– Obiecaj, że się zobaczymy. – z naciskiem powiedziała Akina.

– Obiecuje. – skłamała Eruanna. Teraz było jej jeszcze ciężej. Kot zwinnie trzymając małą Perse skoczył do zarośli gdzie była ukryta łódka.

– Będę tu czekać. Wracaj tylko szybko. – Eruannie słowa utknęły w gardle, jedynie co mogła zrobić to puścić oko Akinie.

Szybko odwróciła się i nie patrząc za siebie pobiegła w stronę rozwścieczonej armii wrogów. Wyjęła strzałę z kołczanu i założyła ją na cięciwę. Czekała aż podbiegną na odpowiednią odległość. Musiała ich jakoś sprowokować by zapomnieli o kocie i małej Perse. Czekanie wydawało się przeciągać. Jednak teraz kiedy ustaliła który potwór padnie, czas przyspieszył. Strzała z ogromną siłą opuściła cięciwę łuku. Powalony ork padł ze strzałą w gardle. Krew trysnęła mocno na biegnącego obok giganta. Jego kompani nie mogli uwierzyć. Gdyby patrzyła, zobaczyłaby zdziwione miny, jednak szybko odwróciła się i ruszyła do ucieczki. Słyszała za sobą ohydne gardłowe krzyki i hałas pościgu znowu się nasilił. Tak jak chciała, wszyscy biegli za nią. Długo uciekała od nich krążąc pomiędzy drzewami, zdając sobie sprawę, że to jej las. Tutaj jej nie dogonią. Niestety kiedy wyskoczyła z pasma drzew znalazła się w pułapce. W lesie pomiędzy konarami drzew nie widziała, że zbliża się do gór. Otoczona przez wielkie głazy, odwróciła się twarzą do lasu oczekując wroga.

Napięła cięciwę i przygotowała dodatkową strzałę by szybko móc zadać drugi cios. Napięcie mięśni powoli dawało się odczuć. Trzęsły jej się nie tylko nogi ale i ręce. Ledwo trzymała łuk, nie mówiąc już o napiętym końskim włosiu które delikatnie trzymało strzałę. Kiedy pomyślała, że udało jej się zgubić pościg, jeden ork wyskoczył z lasu. Strzała znalazła się dokładnie w sercu oprawcy który od uderzenie wpadł z powrotem w krzaki. Za nim wyskoczyły jeszcze trzy sylwetki, po nich kolejne dwie. Napięła łuk i zdążyła jeszcze raz strzelić. Kolejny trup padł brocząc w krwi. Rozwścieczone potwory rzuciły się z toporami na młodą elfkę. Ta, stała z dwoma sztyletami treningowymi które dostała kiedyś od ojca. Bez strachu w oczach rzuciła się na pierwszego orka. Ten śmiejąc się okropnie chwycił elfkę za rękę i podniósł metr nad ziemię. Teraz kiedy była na poziomie jego głowy, szybkim ruchem drugiej ręki zakończyła żywot stwora. Sztylet utkwił głęboko w szyi. Eruanna jednak nie dawała za wygraną gdyż nadal lewitowała trzymana za rękę. Pociągnęła sztyletem mocno po szyi ukazując otwartą tchawice która czerwona od posoki ruszała się w ostatnich spazmach bólu. Krew trysnęła wprost na twarz łowczyni. Niewzruszona uwolniła się od uścisku potwora i odruchowo uchyliła się od ciosu który nadszedł z boku. Dopiero teraz zauważyła, że dała się zajść od flanki. Wielkie cielsko padło na trawę tworząc przy tym małą kałuże krwi.

]Otoczona nie miała żadnych szans. Z każdą sekundą zmęczenie wygrywało i powoli opadała z sił. Jedyne co dodawało jej odwagi to silne poczucie, że im dłużej przetrzyma wrogów, tym większe szanse będzie miała Akina z Perse. Teraz tylko to się liczyło. Parując ataki i nieudolnie próbując zadać cios zauważyła nagle sylwetkę która pojawiła się znikąd. Potem poczuła silny ból z tyłu głowy i straciła przytomność.

***

Koniec

Komentarze

,,W mieszkaniu było czuć palący zapach drewna.'' Może inaczej: ,,(...) było czuć zapach palącego się drewna.''

Przykro mi, lecz to ledwie daje się czytać. Pełen wybór pomyłek i błędów.
>> Ten śmiejąc się okropnie chwycił elfkę za rękę i podniósł metr nad ziemię. Teraz kiedy była na poziomie jego głowy, szybkim ruchem drugiej ręki zakończyła żywot stwora. Sztylet utkwił głęboko w szyi. Eruanna jednak nie dawała za wygraną gdyż nadal lewitowała trzymana za rękę. <<
Skoro "ten" podniósł elfkę, to nie ma mowy o tym, by elfka lewitowała.
Uniesiona za jedną rękę, drugą ręką swobodnie operuje. Ciekawe. Ja wiem, to bajka, świat nierealny, ale krztyna logiki zawsze się przydaje. Zakończyła żywot stwora, ale martwy stwór nadal ją trzyma metr nad ziemią.
To tylko maleńka próbka...

"W mieszkaniu było zapach palącego się drewna. --> tu coś się zgubiło.

Nie zbudziło jej jednak ani rozjaśniający się horyzont w środku nocy ani krzyki z podwórka. --> nie zbudziŁY jej jednak

Zanim doszło do niej co się naprawdę dzieje w Świętych Ogrodach, z dołu dobiegł jej głos ojca. --> dobiegł JĄ głos ojca

A to tylko początek... boję się, że dalej jest jeszcze gorzej.

Powtórzenia wyrazów, błędy składniowe, nadmiar zaimków osobowych i dzierżawczych. Zdobądź "Galerię złsamanych piór" Feliksa W. Kresa i poczytaj - na pewno sporo się nauczysz, szczególnie o zaimkach, bo autor dość fajnie wyjaśnia tam, w jaki sposób przekonstruowywać zdania, żeby się pozbywać nadmiaru "jego, go, jej, niej, ją".

> kiedy usłyszała te słowo wzdrygnęło ją

> patrzyła na niego jak na posąg

> Eruanna przykryła małe zawiniątko w koc

> tylnym otworem ukrytym za szafą zjechała na linie

> Uciekła myślami tak daleko, że biegnąca sylwetka w krzakach, została niezauważalnym powiewem wiatru

Jest gorzej...

Nowa Fantastyka