Książka

| KOPIUJ

Witajcie w Rosji

Długo oczekiwana i zaskakująca książka Dmitrija Glukhovsky’ego, autora międzynarodowego bestsellera Metro 2033.

 

W kilkunastu błyskotliwych opowiadaniach Glukhovsky wprawną ręką kreśli alegoryczny portret swojej ojczyzny: państwa, w którym korupcja sięga szczytów władz, kraju współrządzonego przez oligarchów i podporządkowanego ich interesom. Witajcie w Rosji to iście wybuchowa mieszanka: fikcja miesza się tu z rzeczywistością, satyra i ironia sprawiają, że nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, a wszystko to w ulubionej przez Glukhovsky’ego konwencji science fiction.

 

To wyjątkowa książka, dotykająca ważnych problemów współczesnej Rosji w sposób niezwykle oryginalny, dosadny i nad wyraz trafny.

 

Być może pierwsza od wielu lat próba uczciwego opowiedzenia o Rosji widzianej oczami nowego pokolenia.

Dodał do bazy

Oceny

Komentarze

obserwuj

Z całkowicie innej beczki... Nie rozumiem czemu wydawca pisze nazwisko tego autora w wersji angielskiej, już od pierwszego “Metra”. Brawa za konsekwencję, ale wcale mnie ona nie cieszy. Facet jest Rosjaninem, mieszka w Rosji, jego pierwszym językiem jest rosyjski, Glukhovsky nie jest też, o ile wiem, pseudonimem literackim.

Nie rozumiem.

Bardzo słuszna uwaga tintina o idiotycznym stosowaniu angielskiej transkrypcji imion i nazwisk rosyjskich. To, co w języku angielskim znajduje uzasadnienie – celem w miarę dokładnego oddania brzmienia imion i nazwisk rosyjskich, a nie tylko – w obszarze języka polskiego jest po prostu bezrozumnym małpiarstwem. Dmitrij Głuchowskij – w języku polskim nie potrzeba stosować  angielskiej transkrypcji, żeby bezbłędnie oddać brzmienie imienia i nazwiska pisarza – i prawidłowo je zapisać.  Ciekawe, ze “GW”, publikując wywiad z Głuchowskim, ustrzegła się tego idiotycznego błędu wydawcy książki.  Tak na dobrą sprawę, można nawet użyć spolszczenia imienia – “Dymitr”. Od dawna Istnieje i jest stosowane.

No, ale jeżeli zaczyna się już nagminnie pisać “Natasha”, “Yehor”. Styepan” itd, to trudno się dziwić dziwacznym poczynaniom wydawcy, kompletnie nie rozumiejącego, ze rosyjski i polski mają wspólny pień słowiański, a oddanie brzmienia rosyjskich imion i nazwisk  w języku polskim jest bajecznie łatwe. Podobnie polskich w rosyjskim.

Wydawca, mówiąc kolokwialnie,  dał po prostu językowo – małpiarską plamę,  i tyle.

Dzięki, tintinie, za zwrócenie uwagi na ten przykład językowego barbaryzmu. 

Tschaykovski... Brr!

Zgadzam się z wami oboma :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tolstoy i Bulgakov pewnie też by się zgodzili:)

Ale naprawdę ciekawi mnie, co też powodowało wydawnictwem, żeby takiego bubla puścić na okładkę. Przynajmniej trzy razy. Przekonanie, że rosyjskiej książki czytelnik nie kupi? Eh, szkoda gadać: wtopa.

Podobnie jak Yesyenyn i Mayakowsky... A dlaczego puścili takiego bubla do kwadratu? Bo w tym pięknym wydawnictwie pracują niedouki,  a nawet językowe patałachy, nie mające pojęcia, że w języku rosyjskim i polskim istnieją, na przykład, “sz” i “cz”, identycznie wymawiane, “ł” itd. Szczuka – szczupak... Ale nie istnieją w angielskim.  Na tę drobną przypadłość obu języków redaktorzy wydawnictwa, nie mający pojęcia, kim byli Łunaczarski i Okudżawa, i dlaczego ich nazwiska w języku polskim pisze się tak, a nie inaczej, nie zwrócili uwagi. 

i niebawem jakiś mądraliński redaktorek napisze, ze nie było Lwa Tołstoja – znowu to nieszczęsne “ł”– tylko Leo Tolstoy, twórca “War and peace”.

Matko, jak ten tytuł ładnie i dystyngowanie brzmi! 

Głuchovsky to nic, pomyśl o takim Vesemirze...

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Bardzo znaną w świecie postacią kultury rosyjskiej jest Konstantin Stanisławski. W rosyjskim używany przez niego pseudonim, pod którym jest znany, pisze się Stanisławskij. W Polsce od lat przyjęto polską transkrypcję tego nazwiska – Stanisławski, zresztą bardzo oczywistą i naturalną. Nadal moskiewski MChAT nosi imię Stanisławskiego – i nosić będzie – podobnie jak bardzo znana i prestiżowa szkoła aktorska w USA. Zresztą, często też pojawia się polska transkrypcja nazwiska autora powieści – Głuchowski.

Ciekawe, jak redaktorzy tego wydawnictwa zapisaliby imię i nazwisko autora dzieł o sztuce aktorskiej i teatrze – przy ewentualnej reedycji jego prac. Constantin Stanislavsky? Chyba tak.

Dostoyevski? Zgroza pali oczy. 

Stanowcze nie takim idiotycznym, angielskomałpiarskim praktykom, poczynaniom ludzi, nie mających pojęcia o istocie dwóch pięknych, słowiańskich języków. Naprawdę, douczcie się …   

 

Ilustracja – za Wikipedią: Wasilij Pierow – Portret Fiodora Dostojewskiego

PS. Portret Dostojewskiego, a nie – Dostoyevsky’ego.

 

 

   

Dobrze, myślę, że wszyscy rozumiemy, w czym rzecz. Nie ma sensu rozprawiać w kółko o tym samym, tym bardziej, że wcale nie zbliża to nas do dyskusji o samym autorze, a oddala.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No OK, wydawcy podjęli idiotyczną decyzję, ale może nie przesadzajmy, że nie wiedzą że rosyjskie nazwiska się inaczej transkrybują. Swoje powody na pewno mieli, jakkolwiek byśmy się z nimi nie zgadzali.

I z “Dymitrem” też nie popadajmy w skrajności. Od dobrych kilkudziesięciu lat nie przekłada się imion innych niż królewskie.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Di­riadzie, nie do końca...  W obiegu literackim mamy i Władimira Majakowskiego, i Włodzimierza Majakowskiego. Ten drugi sposób zapisu imienia poety jest o wiele częstszy, a to ten sam poeta... Podobnie jest z Jesieninem. Występuje i Siergiej Jesienin, i Sergiusz Jesienin. Po prostu – w języki polskim istnieją dokładne odpowiedniki imion rosyjskich, o tym samym znaczeniu. Podobnie jest z Dymitrem.

Z tego powodu piszemy powszechnie Aleksander Newski, a nie Aleksandr Newski. i tak samo nadal piszemy Aleksander Puszkin, a nie Aleksandr Puszkin, albo nawet Aleksandr Siergiejewicz Puszkin.

I to wcale nie jest błahy szczegół, tylko – stara polska transkrypcja rosyjskich imion, od dawna stosowana.

Można, jak sądzę i tak, i tak.

A jeżeli idzie o książkę – może i jest ciekawa, w co nie wątpię, ale ten niewypał i humbug translatorski  imienia i nazwiska autora kompletnie odstręczył mnie  od kupna.

No bo jeżeli taki lapsus popełniono na okładce, to co jest dalej z tłumaczeniem tekstu?

Wydawca winien zwracać na takie sprawy baczną uwagę, a nie uważać czytelników za niedouków i baranów,  bezwolnie i radośnie poddających się anglojęzycznej barbaryzacji języka polskiego.

Nowa Fantastyka