
Niestety w tym systemie nie da się dodać wydawnictwa spoza listy.
Wydawnictwo Aromat Słowa
Świat bez Humanizmu i Oświecenia to utopia, czy antyutopia? Czy świat, który przyjmuje wynalazki techniczne z obawą, że odbiorą mu zdolności i umiejętności, jest rajem luddystów, czy kolebką mistrzostwa? Czy świat, który nie uważa, że XXI wiek powinien istotnie różnić się od XI przebywa w stagnacji? Czy świat, w którym prostaczkom nie wmawia się, że to oni o wszystkim decydują, jest tyraniczny, czy po prostu szczery? Czy świat, w którym wielkim przywilejom władzy nieodstępnie towarzyszy cień śmierci, jest przerażający, czy sprawiedliwy? Czy świat, w którym decydujący o wojnie, kroczy w pierwszym szeregu jest do pomyślenia?
Młody właściciel statku kosmicznego Fredegar von Stetten właśnie kończy studia na wydziale astronawigacji, by wreszcie objąć swoje dziedzictwo. Nie jest jednak zwykłym armatorem, ponieważ jego statek jest lennem i zanim wejdzie na jego pokład musi spełnić obowiązek wobec suzerena – wyruszyć na wojnę z mieczem i kopią. Razem z nieodłącznym towarzyszem broni, wylanym studentem Hansem Krallem rozpoczynają wyprawę, która poprowadzi ich przez otchłanie kosmosu, pola bitew, przygody i trudne decyzje. Stopniowo przed czytelnikiem odsłania się życie kosmicznego imperium zbudowanego na fundamencie błogosławionej niewiary w dobrodziejstwa postępu. Wśród postaci książki oprócz mieszkańców różnych planet spotkamy również współczesnych nam ziomków.
Książka jest bogato ilustrowana przez Darię Voronovą. Skład i łamanie Tatiana Valerius
Fanpage: https://www.facebook.com/Petrusnikolius
Recenzje na lubimyczytac.pl: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4989856/przypadki-rycerza-fredegara-von-stettena-cz-1-wasal
Zainteresowani posiadaniem książki z dedykacją mogą pisać pw do autora tego komentarza.
Recenzja z czsopisma internetowego “Hipogryf” 4/2021
Arek „Birdman” Orzeł
Przypadki rycerza Fredegara von Stettena
A już myślałem, że nic w tym roku mnie nie zaskoczy
Nie spodziewałem się tej książki, naprawdę nic nie wskazywało na to, że na sam
koniec roku trafię na coś… coś niezwykłego!
Bo tym właśnie jest książka Piotra Nikolskiego! Pozycją, przy której aż wypada
powiedzieć „nie oceniaj książki po okładce”. No a jak już jesteśmy przy okładce,
to pozwolę sobie przytoczyć opis na niej zawarty, bo wydaje mi się, że on tutaj
najlepiej wprowadzi was w omawiany świat. Serio, próbowałem to jakoś w skrócie
opisać swoimi słowami i obawiam się, że nic by wam to nie powiedziało, tutaj jest
to po prostu zrobione lepiej:
Młody właściciel statku kosmicznego, Fredegar von Stetten, właśnie kończy studia
na wydziale astronawigacji, by wreszcie objąć swoje dziedzictwo. Nie jest jednak
zwykłym amatorem, ponieważ jego statek jest lennem, i zanim wejdzie na jego
pokład, musi spełnić obowiązek wobec suzerena – wyruszyć na wojnę z mieczem
i kopią. Razem z nieodłącznym towarzyszem broni, wylanym studentem Hansem
Krallem rozpoczynają wyprawę, która poprowadzi ich przez otchłanie kosmosu,
pola bitew, przygody i trudne decyzje. Stopniowo przed czytelnikiem odsłania się
życie kosmicznego imperium zbudowanego na fundamencie błogosławionej
niewiary w dobrodziejstwa postępu. Wśród postaci książki, oprócz mieszkańców
różnych planet, spotkamy również współczesnych nam ziomków.
No i jak? Rozumiecie już o co mi chodzi? Krzyżacy w kosmosie!
Szczerze? to na początku bardzo sceptycznie do tego podchodziłem. Że będzie
przerost formy nad treścią, jakieś granie duszy autora i jakieś wizjonerskie pomysły
zamiast warsztatowego rzemiosła. Jednak!
Bardzo szybko przypomniał mi się Hrabia Monte Christo
I nie mam tu na myśli powieści Aleksandra Dumasa, a tę szaloną japońską
ekranizację, gdzie zrobili z niego wampira, wykopali go w kosmos i jeszcze mu
robota dali. To też wydawało mi się dziwne i nie było opcji, żeby to mogło być
dobre, a potem zacząłem oglądać i wciągnęło mnie bez reszty. Właśnie podobnie
jest z Fredegarem von Stetten’em (oj mam nadzieję, że dobrze to wymawiam).
Myślisz sobie, że to nie przejdzie, a potem siadasz do czytania i nagle wszystko ma
ręce i nogi. Świat jest przemyślany i fajnie zaprojektowany, pomysły zarówno cię
zaskakują, jak i się podobają i po prostu chcesz to dalej czytać.
Zwłaszcza że:
Książka jest naprawdę solidnie złożona
Mamy gruby, wysokiej jakości kredowy papier, mamy kolorowe ilustracje (które
są świetne i chcę mieć jedną w ramce!), okładkę z błyszczącymi wstawkami
i ogólnie widać, że nie oszczędzano przy projektowaniu i drukowaniu tej pozycji.
KSIĄŻKI 65
Fakt, że sama okładka nie jest piękna (wspomniałem, żeby nie oceniać po okładce)
może nas trochę zbijać z tropu, zwłaszcza jeśli oglądamy to z poziomu sklepu
internetowego, wtedy nie każdy pewnie zwróci na nią w ogóle uwagę.
Jednak w realu, jak weźmiemy ją do ręki, to po prostu czujemy, drukarnia tutaj
stanęła na wysokości zadania. Mimo to dalej boli mnie, że front wygląda jak
okładka Pieśni o Rolandzie od wydawnictwa GREG.
Pomysłów tu nie brakuje!
Przypadki Rycerza Fredegara von Stettena to niezwykłe połączenie opery
kosmicznej ze średniowieczem. I mam tutaj na myśli takie prawdziwe
średniowiecze, z zachowaniem cnót rycerskich, wiary i tamtejszej mentalności,
a nie jakieś „ha jestem rycerzem i do tego w kosmosie” oj nie nie! Tutaj autor
naprawdę zrobił research i jak mówię, że tu jest średniowiecze, to mam na myśli
takie legitne średniowiecze, jak z lektur na języku polskim czy lekcji historii, a nie
„fantasy z rycerzami i smokami”. No i właśnie takie średniowiecze wystrzelono
w kosmos! Pomysł szalony, a jednak się udało! A jednak to wciąga i chce się
widzieć więcej takich pomysłów. Bo to jest właśnie fikcja, jakiej szukałem.
Nie kolejna książka, która wrzuci gdzieś magię czy potwory i voila mamy
fantastykę, tylko strumień niezwykłych pomysłów autora przelany na strony
książki.
Bardzo mi się to wszystko podobało i czytają kolejne strony, dosłownie myślałem
„ej, ja mógłbym to wziąć na sesje RPG!”.
Łyżka dziegciu w tej beczce miodu
Mimo że pomysł chwycił mnie za serce, to sama redakcja i korekta książki,
pokazują, że jest tutaj miejsce na rozwój. Część mógł tutaj zawinić wydawca
i gdzieś nie wyłapać złośliwych chochlików drukarskich, ale też czasem potrafił
przygnieść nas opisem, czasem gdzieś nasza uwaga uciekała. Szczególnie jak na raz
za dużo mało znanych określeń się pojawiało, ale spokojnie – na końcu książki jest
obszerny indeks, co jest kolejnym dowodem na ogrom pracy włożonej przez
autora. Jest to książka, do której trzeba po prostu przysiąść i skupić się na tych
wszystkich nazwach i meandrach kosmiczno-rycerskiej podróży. Dla jednych może
być to wada… tak… znam ludzi, którym się Tolkiena ciężko czyta i oni tego nie
ruszą… (całe szczęście, że nie uważam ich za swoich przyjaciół), a drudzy
to docenią, przysiądą, wciągną się w ten tytuł, a książka w zamian odwdzięczy się
bogactwem pomysłów.
Przechodząc do konkluzji
Świetny pomysł, ogrom pracy włożony w zaprojektowanie świata i bohaterów, no
po prostu widać, że autor wpakował w to serce i duszę, że to wszystko było
planowane, skrupulatnie składane i trzymam kciuki, żeby ta seria wypaliła.
Bo to jest dopiero część pierwsza! Już jestem ciekaw, jakie pomysły przyniesie
kontynuacja.Czy Przypadki Rycerza Fredegara von Stettena to lekka i przyjemna
lektura? Nie! Jest to ciężka (poznacie tam ogrom nowych słów czy pojęć) ale
cholernie satysfakcjonująca książka!