- Hydepark: Ostatnio obejrzane filmy

Hydepark:

filmy i seriale

Ostatnio obejrzane filmy

Że też nie ma takiego wątku w dziale filmowym, wstyd.

Zapisujemy ostatnio obejrzane filmy, niekoniecznie fantastyczne. Może odkryjemy nawzajem podobne gusta ;)

 

Coś kiepsko mi idzie filmowy czerwiec. Ostatnio obejrzałam horror “Under the Shadow” (reż. Babak Anvari) i kontrowersyjny dokument “The Bridge”.

Komentarze

obserwuj

Ja żem młody i niewiele widział, toteż nadrabiam zaległości :) Ostatnio oglądałem “Sin City”, “Od zmierzchu do świtu”, “Labirynt fauna”, “Trainspotting” i “Pokłosie”. Jeśli chodzi o fantastykę w filmach, to jakoś mi zbytnio nie podchodzi. Wolę thrillery, zwłaszcza psychologiczne ;)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Filmowych zaległości nigdy dość – zawsze się coś znajdzie do obejrzenia :)

 

Ostatnio odkurzam sobie “Battlestar Galactica” – filmy i seriale. Z innych to obejrzałam rumuński “Za wzgórzami”, nasz “Wołyń” oraz sympatyczny horrorek z duchami, “Szepty”.

Deirdriu – Ja właśnie przedwczoraj skończyłem ostatni odcinek czwartego sezonu Battlestara! smiley

A z innej bajki – film na którym dopiero co byłem w kinie –  Król Artur: Legenda miecza

Całkiem przyjemny i moim zdaniem wart obejrzenia smiley

Ja w czerwcu cyknąłem “Legion samobójców”. Oto mój komentarz z Filmwebu: “Na początku trochę chaotyczny patchwork. Plus za muzę, humor i Harley Queen. Smith daje radę. Lepsze takie DC niż odgrzewane kotlety z nietoperkiem i eSem.”

Oglądałem też niedawno “Nowy początek” (”Arrival”), lubię filmy o pierwszym kontakcie, więc ten miał z marszu plusa. Ogólnie dałem 7/10. Pomysł fajny, ale z połowę filmu bym wyciął, trochę się dłuży.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

BSG zaczęłam dopiero sezon pierwszy i dozuję sobie. Uwielbiam takie historie.

 

Bailout – bardzo mi się podobał Arrival. Osobiście nic bym nie wycięła, bo przyznam, że uwielbiam stronę wizualną, a filmy Villeneuve pod tym względem są znakomite. Niedługo będę musiała jeszcze raz obejrzeć :)

A ja byłam na “Auta 3”. Jestem zachwycona! :)

ocha, ja też! Ociupinkę sentymentalny film, na tyle by mnie (jako osobę, która na „Auta” szła do kina jako podlotek) coś zapiekło pod powiekami na seansie. Gorąco polecam!

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Ja się emocjonowałam na równi z moim synem, który najpierw miał łzy w oczach, potem na głos dopingował te samochody podczas wyścigu, a na końcu bił brawo. Serio, dawno tak nie przeżywałam filmu. ;)

Ocho – a te Auta, to od jakiego wieku polecasz? :) Bo ja poprzednich części też nie widziałem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@Deirdriu

Zapewne kwestia gustu. Mnie te sceny z córką wybijały z rytmu. Ja ogólnie często ostatnio po obejrzeniu filmu odnoszę wrażenie, że, no misie kolorowe, fajnie, ale scenariusza to napisaliście na pół godziny.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Od małego, Berylu. :)

Nie pamiętam, ile lat miał mój syn, kiedy obejrzał pierwszą część. 3? 4? Coś takiego.

To jest dla dzieci emocjonujący film, ale w dobry sposób, a przy tym nie tandetny i głupkowaty. No i ja też się przy nim dobrze bawiłam.

Zapamiętam Twoją rekomendację w takim razie i pewnie sobie Autka kiedyś obejrzymy :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Obejrzałem wczoraj Lekarstwo na życie/A cure for wellness, którego trailer zrobił na mnie w kinie swego czasu spore wrażenie. I cóż mogę rzec, wielkie rozczarowanie. Film trwa nieprzyzwoite dwie i pół godziny i jest zwyczajnie nudnawy, a gdy w finale coś się zaczyna dziać, zakończenie okazuje się być mało satysfakcjonujące. Wielka szkoda, bo aktorzy świetni, pomysł na intrygę ciekawy, wiele bardzo fajnych scen-obrazków, a do tego cudny krajobraz Szwajcarii. Tylko jakoś to wszystko się nie składa w spójną całość...

@Bailout, dokładnie. A nie dziwię, że na pół godziny, skoro materiał źródłowy to było opowiadanie. Ciekawe, gdyby ten pomysł został zrobiony jako film krótkometrażowy.

Jakiś czas temu byłam na Strażnikach galaktyki 2. Bawiłam się świetnie i chciałabym mieć baby groota

https://www.youtube.com/watch?v=FAciZRkOKQs 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

We are groot :D Dobrze bawiłem sie też na filmie Ghost in the shell.

Ja wczoraj obejrzałem taki wynalazek “Hardcore Henry”. Oryginalny pomysł, cały film nakręcony w widoku z pierwszej osoby, miejscami genialne zdjęcia i montaż, niezła muza, nietypowe, rosyjskie klimaty, ale całość mocno średnia. Zaprzepaszczona szansa na film kultowy, ale jednak proponuję obejrzeć. To coś jak niektóre nasze opowiadania, jest pomysł, są świetne momenty, ale tekst jest nierówny i niedopracowany :P. No i raczej panom polecam tę produkcję, bo to w 80 % krwista strzelanina jest.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Bailout – Kill Switch sobie ogarnij, w podobnym stylu co Hardcore Henry, ale dla odmiany tu jest całkiem fajna fabuła :)

 

U mnie ostatnio z tych istotniejszych “Okja” i w sumie nie wiem co o tym myśleć. Obsada super, kilka scen, jak slow-mo w supermarkecie z aktywistami vs ochroną to mały geniusz, ale poza tym jakoś nie pojmuję tych ochów i achów zalewających internety.

No i “Lost city of Z” na które czekałem dłuugo, a w sumie to jednak zawód.

 

Ach, no i nowy “Obcy.” Najgorsze sci-fi roku? Tyle napiszę, żeby nie rzucać mięchem. Tylko Kate Waterston na plus, ale ona to zawsze jest plus :)

And one day, the dream shall lead the way

Ja wczoraj obejrzałam “Łotra 1”. Choć kocham stare “Wojny gwiezdne”, choć całkiem fajnie oglądało mi się kolejne trzy części, tak ta ostatnia produkcja mnie rozczarowała. Ani bohaterów, których mogłabym polubić, ani “złego”, którego bym nienawidziła, a i akcja jakaś taka rozmyta. Może jedynie ostatnie pół godziny (scena walki) trzymało się jako tako kupy, ale ustawiona na środku pola konsola z zasilaniem, pozbawiona ochrony nawet czterech ścianek z dykty,  rozwaliła nawet mnie. Jestem rozczarowana.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ja wczoraj obejrzałem taki wynalazek “Hardcore Henry”.

Oglądałem w kinie. Co z tego, że bezmyślna rąbanka, bardzo fajnie się oglądało :D

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mam identyczne odczucia co do Łotra 1. Spodziewałem się, że będzie lepszy niż średnia część pierwsza, a tutaj taka nędza.

 

Ja ostatnio obejrzałem “Wojnę polsko-ruską”. Film podobno jest genialny, psychodeliczny, chory, komiksowy, ohydny, przygnębiający i wulgarny. Zatem chyba czegoś nie załapałem, bo jak dla mnie to na początku powinno pojawiać się ostrzeżenie, że film powoduje raka. W dużej mierze to zasługa Szyca występującego w roli głównej, którego gra  irytuje niemiłosiernie przez cały seans. W ogóle dawno czegoś tak słabego nie widziałem.

 

Z czystym sercem mogę za to polecić “Księgę ocalenia”, jeżeli ktoś jeszcze nie oglądał. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ostatnio widziałam “Charlie Wilson’s War” (nawet nawet, ale nie przepadam i tak za takim kinem), “The Boy” (taka piękna scenografia zmarnowana przewidywalnym pomysłem), “Egzorcysta” (prześwietny, arcydzieło kina i do tego pokazuje jak świetne były produkcje z lat 70-tych), “Minority Report” (sympatyczny, miło było jeszcze raz zobaczyć Max von Sydowa), “Mama” (sympatyczny horrorek, przesadzony CGI stwór, ale i tak mi się podobało).

Hardcore Henry – rewelka. Bardzo dobre kino dla kogoś, kto nie będzie wymagał od filmu stricte rozrywkowego niczego więcej ponad rozrywkę.

Legion Samobójców i Strażnicy Galaktyki vol II: w wielkim, niepodnoszącym mi ciśnienia skrócie: koszmarne gnioty, epatujące głupotą, bezsensem i tandetą. Czyli DC nieudolnie próbujące zostać Marvelem i Marvel udolnie zostający DC.

Przy czym należy oddać, że Guardians przynajmniej wizualnie (nie tylko Groot) i – przede wszystkim – akustycznie, zrobili poziom.

Tutaj, do Serii Niefortunnych Zdarzeń, można by jeszcze dopiąć nowych Piratów z Karaibów, nakręconych chyba tylko po to, by potwierdzić regułę w myśl której miejsce wraków jest na dnie. Normalnie, jako szczery fan serii, mam ochotę wystrzelać kogoś po pysku i kopniakami zagonić do pracy nad kolejną częścią, tym razem porządną. Bo zostawienie mnie na resztę życia z obrazem Kapitana Jacka Sparrowa jako  pozbawionego sensu, jakiegokolwiek znaczenia i polotu żenującego głupka nie mającego w sobie nawet krzty tej zajebistości, która w pierwszych częściach rozdupiała mózg lepiej niż ruski granat, jest zwyczajnym takiesyństwem. Parka młodych aktorów również dobrana tak, że gdyby ktoś mi dał wybór: brzydki film z nimi, jeszcze brzydszy film z dwoma starszymi panami albo młot Thora widziany z baaaardzo bliska, to musiałbym się przez chwilę zastanowić. Króciutką, ale zawsze. No i ta głębia opowieści – normalnie kotwicą nie zaryjesz.

Obcy: Przymierze. Nie jestem fanem serii, ale oglądało mi się zupełnie przyjemnie. No i film sporo zyskuje już tylko przez porównanie z Prometeuszem, którego fabularna głupota – słusznie zresztą – przeszła już do legendy.

Łotr 1 – kolejny film z serii, którą jakoś nie umiem się jarać. Niemniej – choć przyznaję Bemik rację co do bohaterów i mielizn fabularnych – miało swoje uroki. Bitwa fajna, a ten robocik, będący mieszanką Jar-Jara i C3PO – świetny. Ale najlepszy i tak był nieżyjący od dwudziestu kilku lat Peter Cushing w roli Tarkina. Jakkolwiek temat takiego “wskrzeszania” jest wielopoziomowo kontrowersyjny, to jednak, gdy – już podczas seansu – dowiedziałem się od lubej, że to cyfrówka, nie mogłem uwierzyć. Kopara opadła, ciarki przeszły po plecach, zachwyt pozostaje do dzisiaj.

Pierwszy Kontakt – taki se. Zdecydowanie zbyt rozlazły. Widziałem niedawno, a zakończenia prawie nie pamiętam.

 

Ech, a miałem tylko napisać, że obejrzeliśmy sobie wczoraj Hooka (nie premierowo) i, generalnie, polecam, bo piękny film jest.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Obejrzałam “Król Artur. Legenda Miecza”. Oczekiwałam nowoczesnego, fajnego filmu fantaso-historycznego, i taki dostałam. Film w moich oczach na tyle bezczelnie i z wdziękiem poczyna sobie z realiami, że zarówno Artur w kurtce wyglądającej jak motocyklowa, jak i stylówka Vortigerna na przystojnego diabła, pasują :D

Do tego muzyka, kojarząca się ze starym dobrym Żywiołakiem – wyszłam z kina bardzo zadowolona.

“The Evil Dead” – niskobudżetowy klasyk i ubawiłam się przednio (o ile można się ubawić, kiedy demony opanowują ciała twoich znajomych i trzeba ich wszystkich pozabijać). Wkrótce muszę sięgnąć po “dwójkę”.

“The Conjuring” – o wiele lepszy niż się spodziewałam. Było nawet trochę straszno, bardzo dobre tempo narracji.

“Martwe zło” jest spoko :) Polecam również serial, na razie są dwa sezony. Jest rzeźnia, są demony i sztampowe teksty. Ekstra ;)

“Obecność” uważam za jeden z lepszych współczesnych horrorów, ale to głównie ze względu na niską jakość filmów grozy. Za to scena z klaśnięciem w ciemności genialna :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

O starszych produkcjach filmowych można pisać wiele, choćby “Opowieści z Krypty” albo “Trzynastego w piątek”, tylko że nie zawsze są dostępne z (PL) lektorem – mnie trochę to przeszkadza. Natomiast ostatnio dostałem w łapy film z Jimem Carrey`em o nazwie “Numer 23” (2007 rok) i właśnie szczerze polecam.

Jest to thriller sensacyjny z domieszką dobrej fantastyki ala “Truman Show”, jednakże ubrany w bardziej realny https://www.youtube.com/watch?v=W1PeQJzoxVM kalejdoskop wydarzeń.

Koniec życia, ale nie miłość

Oglądałem “Numer 23” i całkiem przyjemny. Chociaż widok Jima Carreya w poważnej roli może kogoś nieźle przerazić/ zdziwić ;)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Dawno temu, miał sobie Jim Carrey, także podobny do tego filmu powyżej thriller psychologiczny z Kate Winslet – “Kochać ją do zapomnienia” czy cosik podobnie ale za tytuł nie ręczę, bo z angielskiego to nasi specjaliści potrafią... itd. 

Choćby z Arnoldem “Jak to się robi w Chicago” zmienili na “Miejski rekin” ;)

Koniec życia, ale nie miłość

Czy seriale też się liczą?

Sporo ludzi, w tym kilku bliskich znajomych zachwycało się serialem Westworld, więc w końcu sobie obejrzałam. I nie wiem, o co chodzi, bo dla mnie nie było efektu WOW, po którym nie chciałabym się po każdym odcinku odrywać od ekranu. Jak się film kończył, wyłączałam laptopa, albo zabierałam się do swojej pracy, kolejną część zostawiając na następny dzień. Z naprawdę wciągającymi historiami tak nie mam – muszę poznać całość od razu. A tu jednego dnia góra jeden odcinek... 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Sporo ludzi, w tym kilku bliskich znajomych zachwycało się serialem Westworld, więc w końcu sobie obejrzałam. I nie wiem, o co chodzi, bo dla mnie nie było efektu WOW, po którym nie chciałabym się po każdym odcinku odrywać od ekranu.

Mogę się pod tym podpisać :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

To chyba efekt wygórowanych wymagań, napompowanych reklamą, w stosunku do rzeczywistości. Mnie “Westworld” bardzo, jak i “Strange Things”, aczkolwiek przyznaję, że nowatorskie nie są.

Natomiast podejście ochy i beryla do “Westworld” cechuje moje podejście do “Sense8”. Wiele hałasu o nic. Ładna laurka multikulturowości i reklamówka środowiska LGBTQ. A treści na półtora odcinka.

I, offtopując, brak efektu “wow” wywołał u mnie ostatnio Kazimierz Dolny. Ta dziura ma być tą perłą polskiej prowincji? Zdecydowanie wiele ładniejszych miejsc widziałem. Rozczarowanie niestety!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

U mnie ostatnio:

 

“Transformers: Ostatni rycerz” – tragedia i odgrzewany kotlet, ale dzieciakom się podobało.

“Kraina jutra” – dobry towar do obejrzenia z rodziną, momentami infantylne, ale i do pośmiania i przesłanie niegłupie. Disney dał radę.

“Shingeki no Kyojin”, sezon drugi – niestety sezon dwa razy krótszy od pierwszego. Tym niemniej anime trzyma bardzo wysoki poziom, choć minimalnie niższy od sezonu pierwszego.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

“Ludzkie dzieci” – już kiedyś widziałem, dokładnie 10 lat temu. Może faktycznie scenariusz ma braki (głównie brak próby wyjaśnienia przyczyn globalnej bezpłodności, czy też mało wiarygodny Human Projekt), ale wizualnie niesamowite kino, bardzo inspirujące i na czasie (problem imigrantów). Na podstawie książki P.D. James :)

 

“Ghost in the shell”  – powiem tak, po seansie odpaliłem sobie anime, żeby zapomnieć... Mieli dość kasy, dobrych aktorów... Nie, to za mało, żeby nie pamiętać ;)

“Rick i Morty” – zakochałem się <3 . Obejrzałem najlepszą kreskówkę w życiu, mogę umierać. A nie, zostało mi jeszcze sporo odcinków <tu następuje obłąkany śmiech>.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

No, "Rick i Morty" to świetny serial :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

“Ghost in the shell” (film)

Ikonicznie cyberpunkowa feeria kolorów. Leniwie nudna, ale mająca w sobie to coś, zupełnie jak pierwowzór. 8/10

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

W ostatnią niedzielę leżałem sobie w domu na lekkim kacu i postanowiłem obejrzeć jakiś horror. Wybrałem It comes at night i zostałem przyjemnie zaskoczony. Film jest klimatyczny, nie straszy nachalnie do tego dochodzi dobre aktorstwo i kameralna, lecz trzymająca w napięciu akcja.

Poczułem się zachęcony, ale potem zerknąłem na oceny :) Z drugiej strony, zazwyczaj te horrory, które są najlepiej oceniane na podobnych portalach okazują się moim zdaniem fatalne, bo zupełnie niestraszne i schematyczne. A zatem – jednak obejrzę ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

To w sumie bardziej dramat lub thriller psychologiczny niż horror, choć jako horror jest reklamowany. Ogólnie typowe filmy grozy mnie nie zaskakują, ten oglądałem z uwagą mimo że zbyt wiele się nie dzieje. Straszy bardziej psychologia postaci niż wyskakujacymi zza rogu monstrami. Takie filmy uważam za o wiele straszniejsze :)

A ja niedawno obejrzałem Łotra 1. Dobry film. I była tam prawdopodobnie najbardziej “badass” scena z Darthem Vaderem w historii sagi :)

EDIT:

I najciekawszy droid.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja Łotra już rok próbuję obejrzeć i przysypiam. Kiedyś GW to było takie kino familijne, można było obejrzeć z dzieciakami. Teraz mam wrażenie, że z targetem celują w przedszkolaków. Oczywiście to moje osobiste odczucia, wiem, że wielu znajomym nadal się podoba.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Ale co rozumiesz poprzez “teraz”? Nie wydaje mi się, by ostatnie dwa, disneyowskie filmy, były bardziej dziecinne niż druga trylogia. Myślę, zresztą, że jak obejrzysz Łotra, to się zdziwisz :) W każdym razie ja byłem zaskoczony obrotem spraw.

A też obejrzałem raptem 2 dni temu. W kinie nie mogłem, to sobie namiastkę kina w domu zrobiłem wreszcie i nadrabiamy zaległości :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wiesz co? Masz rację. Dwa ostatnie nie były bardziej dziecinne niż druga trylogia. Nie wiem co ratowało tamte filmy, że mnie aż tak nie nudziły, może dorastanie i transformacja Vadera? Pierwsza trylogia było nieco mniej dziecinna i jej plusem było to, że wtedy była dużo większa posucha w s-f, więc i tak była objawieniem. Teraz to już jest kalka na kalce i naprawdę ciężko mi się to ogląda, nic nie poradzę. Wolę takich choćby Strażników Galaktyki, też jest miejscami infantylnie, ale jednak są też smaczki dla dorosłych i przynajmniej jest śmiesznie, a wszystko jest wzięte w wielki nawias. Star Wars są co najwyżej śmieszne w swojej ciągłej pompatyczności.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Mówię Ci, obejrzyj tego Łotra :) Myślę, że nie pożałujesz.

A o ile pierwsza część Strażników była dla mnie absolutnie rewelacyjna w kategoriach kina rozrywkowego, o tyle druga część (a może raczej: druga połowa drugiej części) to rozczarowanie. Niby nadal bawiłem się dobrze, ale film był raczej średni.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

“Shot Caller” – czyli Jamie Lannister pokazuje jak dobrym jest aktorem. Film rewelacja.

“The Vault” – założenia filmu durne jak nie wiem co, ale pierwsza połowa trzyma poziom. Później jest dużo słabiej, ogólnie jakieś 5/10.

 

 

And one day, the dream shall lead the way

Siedem sióstr z Naomi Rapace, podobał się.

Faktycznie o Łotrze 1 też ktoś mi mówił, że trochę inny, mniej cukierkowy, więc i ja może zimą się skuszę.

O, jaki fajny wątek.

 

My z Berylem nadrabiamy stracony rok filmowy. Był Łotr 1 (mnie tam się podobał – pomijając parę typowych dla SW nielogiczności, kawał dobrego widowiska, z postaciami drugoplanowymi ciekawszymi niż pierwszoplanowe ;), był Doktor Strange (przyjemnie się oglądało, bo efekty dobre i trochę sympatycznego humoru, choć fabuły tu jak na lekarstwo), a dziś padł też Król Artur: Legenda miecza. No, niezły mindfuck, bo widz otrzymuje coś innego, niż się spodziewał, choć powinien się spodziewać, zważywszy, że to Guy Ritchie ;) Jak już się przetrwa początkowy szok, to się ogląda, choć szału nie ma.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ja ostatnio trochę niefantastycznie bo oglądałem trzeci sezon serialu Narcos. Choć już bez Pablo Escobara ciągle trzyma w napięciu.

Doktor Strange – jeśli ktoś lubi efekty specjalnie i szybkie, widowiskowe walki kręcone na tle zielonego ekranu. Wiele więcej tam nie ma.

A jeśli chodzi o Legendę Miecza, to właściwie nie wiem, co myśleć. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć czy mi się podobał, czy nie podobał.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Doktora Strange oglądałam na dwie raty i właściwie w głównej mierze dla Benedicta Cumberbatcha. Polubiłam tego aktora w roli Sherlocka, choć do dziś nie mogę się zdecydować, co w nim mnie pociąga. Bo tak właściwie to on nawet nie jest przystojny.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jesteś “opiekunką” Bemiku, a on jest taki nieporadny, to oczywiste, że cię przyciąga :)

Bemik, mam co do niego bardzo podobne odczucia ;) Ale też generalnie po prostu lubię go jako aktora, Sherlocka zagrał prześwietnie.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Darcon, Cumberbatch nieporadny? To ostatnie, o co bym go posądziła. Raczej skłaniałabym się do wypowiedzi Szwejka w sprawie pewnego bardzo rasowego pieska: jest tak brzydki, że aż piękny.

Tak czy inaczej – potrafi zauroczyć grą i sposobem kreowania postaci. Joseheim – nie tylko w Sherlocku był świetny, w Star Tecku również, chociaż grał tego złego. A może właśnie dlatego? 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ze Star Treka niewiele pamiętam, poza tym, że Benedykt tam był ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

To tak jak ja – samego filmu kompletnie nie potrafię sobie przypomnieć, ale pamiętam, że Benedykt mi się podobał.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ja jak Belhaj – Narcos.

 

Cumberbatch dla mnie trochę zanadto teatralny. W Star Treku ok, chociaż jak by co najmniej Makbeta grał, ale ja tam team Kirk. ;)

Nowa wersja Winnetou – jak na film telewizyjny wygląda całkiem przyzwoicie, ale znów nie jest to wierna adaptacja i potrafi mocno przynudzać, klimat też jakby już nie ten.

Kong – Wyspa czaszki – mocno nijakie w porównaniu z wersją Jacksona, choć duży plus za zdjęcia w plenerach.

 

A Dr Strange to najgorszy jak do tej pory film MCU, wymęczyłem się srodze.

 

Co do Star Warsów – Łotr 1 dużo lepszy niż Przebudzenie Mocy po którym nawet nie mam ochoty na kolejne epizody.

 

Obcy: Przymierze. Nie jestem fanem serii, ale oglądało mi się zupełnie przyjemnie. No i film sporo zyskuje już tylko przez porównanie z Prometeuszem, którego fabularna głupota – słusznie zresztą – przeszła już do legendy.

Fabularna głupota w nowym obcym jest na tym samym poziomie co w Prometeuszu. Głupota załogi nawet większa.

 

Legion Samobójców i Strażnicy Galaktyki vol II: w wielkim, niepodnoszącym mi ciśnienia skrócie: koszmarne gnioty, epatujące głupotą, bezsensem i tandetą. Czyli DC nieudolnie próbujące zostać Marvelem i Marvel udolnie zostający DC.

E tam. Strażnicy bardzo przyjemni (7-8/10), za to Legion Samobójców – dno (2/10). Całkowite przeciwieństwo.

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Obejrzeliśmy pierwszy sezon The Expanse. Zacne ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Polecam się. Rozwiązanie wątku z protomolekułą na początku drugiego sezonu jest więcej niż zacne. :D

Nie spoiluj! ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

W I półroczu przyszłego roku MAG ma wydać wznowienie “Przebudzenia Lewiatana” Jamesa S. A. Coreya oraz tom drugi sagi, “Caliban’s War”. Już zacieram łapki!

Wcześniejsze wydanie Fabryki Słów już wyczerpane, a na Allegro chodzi w horrendalnych cenach.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, to chyba nie ten wątek ;D

 

Ze skruchą przy tym przyznam, że nawet nie znam tego autora...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ależ ten, ten jose :). “Expanse” to ekranizacja powieści Coreya.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Trzeba było tak od razu ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

A Corey to dwóch pisarzy. W ogóle Fabryka dała ciała z publikacją “Przebudzenia Lewiatana”. offtopic mode off.

 

Ostatnio oglądałam wszystkie shorty do nowego Blade Runnera. A dla czystej rozrywki “Teksańską masakrę piłą mechaniczną” – bardzo zacny horror. Jeden z moich ulubionych.

Zgadzam się, że “Expanse” to całkiem porządny serial. No.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Na początku “Expanse” był jak nieoczekiwany podmuch wiosny. Chyba już się nie spodziewałem sensu w amerykańskim serialu. Potem się kaszani. Mam wrażenie, że próbowano ratować efekciarstwem spadającą oglądalność, ale nie czytałem oryginału, to nie wiem. Ale i tak uważam, że nadal wyraźnie wystaje ponad standardowy poziom telewizyjnego chłamu.

Z drugiej strony, od momentu, gdy moim zdaniem zepsuła się Gra o Tron, wielu osobom właśnie przypadła do gustu, więc... Wiadomo. Guściątka.

Zgadzam się, że pierwszy sezon lepszy. No.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Bo jest jeszcze Thomas Jane.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

I kawałek drugiego... (taka sugestia, ale nie będę spoilować).

Czy ja właśnie przeczytałam cholerny spoiler? ; / Wstydźcie się... I nie róbcie tego więcej.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Co prawda nie skończyłem jeszcze drugiego sezonu, ale GoT mnie nauczyło, że póki nie zobaczę ciała, to nikogo nie uznam za martwego. :D

Hm, chodziło mi o to, że TJa tak bardzo nie ma w drugim sezonie (mimo, że jest ;)), iż wydawało mi się nawet, że zginął pod koniec pierwszego sezonu. Czy to też podpada pod spoiler?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Uff. No wiesz, z Twojego pierwszego komentarza można wywnioskować, że postać faktycznie ginie, a to taka sobie przyjemność przeczytać, że jedną z głównych postaci trafia szlag, zanim sam to zobaczysz ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dobra, to dalej ciągnę na granicy spoilera. Nie wiem, czy aktorowi mało zapłacili, czy scenariusz kiepski, czy pokłócił się z producentem... Ale o ile w pierwszym sezonie TJ “ciągnie” produkcję, to w drugim – przechodzi obok grania, przemyka przez ekran nie dając się zauważyć. Przynajmniej moim zdaniem. I tu koniec offtopu o “Expanse” z mojej strony.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nie czytam Twojego komentarza, Staruchu, na wszelki wypadek ; p

 

Bo w sumie tak czy owak zaspoilowałeś mi coś – jesteśmy w trakcie ataku na asteroidę. No i teraz wiem, czy dany bohater przeżyje, czy nie. No fun. Tym bardziej, że dziecko nam się obudziło w kulminacyjnym punkcie i musieliśmy zatrzytmać, to się nazywa stopniowanie napięcia... ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

To daj znać jak obejrzysz i odnieś się do mojego komentarza. Może już dobrze tych odcinków nie pamiętam :)?

A dziecko – to poważna sprawa :). Pamiętaj, żeby czytać mu później do poduszki o Muminkach i Tapatikach, żeby od małego fantastyką nasiąkało.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Teraz nie ma bata, żeby dziecko nie nasiąknęło fantastyką, bo tego jest wszędzie pełno. A dawniej? “Pan Kleks w kosmosie” i długo, długo nic (zresztą Kleksy bardzo przyzwoite były).

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Żadnych Muminków nie będzie.

Co do spoilerów – jeszcze nie wiem, czy mam się złościć, bo na wszelki wypadek pominąłem komentarze dotyczące The Expanse. Ale do nich wrócę po obejrzeniu :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie będzie Muminków?? Już zwichnąłeś maluchowi dzieciństwo ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Oj tam, moi wychowują się na mieczach łańcuchowych i też jest git.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Obejrzałem wczoraj z lubą “The Circle”. Spodziewaliśmy się po trailerze, że nie będzie to za mądre, ale film i tak przerósł nasze oczekiwania... Od naprawdę długiego czasu nie widziałem filmu napisanego w gorszy sposób – pod kątem “subtelności” narracji i dialogów. Przemyślenia wygłaszane przez Emmę Watson są tak bardzo przerysowane, tak grubo ciosane, jakby ktoś chciał kroić szczypiorek siekierą. Zresztą cała kreacja jej postaci leży i kwiczy. Myśleliśmy, że to idzie w kierunku jakiejś nieudanej ironii, ale zakończenie sugeruje, że jednak wszystko było na poważnie. Wygłaszane w “The Circle” mądrości są bardziej natchnione i nachalne niż w drugim sezonie “Sense8”, a naprawdę nie sądziłem, że to możliwe...

Nie wiem, ile oni musieli mieć pieniędzy, żeby ściągnąć do tego filmu Toma Hanksa i Emmę Watson.

 

Z lepszych filmów – sympatyczna, brytyjska produkcja “Zwyczajna dziewczyna” (“Their Finest”) o dziewczynie zatrudnionej do pisania “gadki szmatki”, czyli kobiecych rozmów w angielskich filmach propagandowych w trakcie Drugiej Wojny Światowej. Gdzieś w ¾ filmu jest dziwny, niepotrzebny zwrot akcji, który próbuje postawić trochę na głowie charakter filmu, ale choć akrobacja niespecjalnie wyszła, to karku nie skręcili ;)

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Skończyliśmy drugi sezon The Expanse. Pozostawia niedosyt.

 

Nadal mam Ci za złe, Staruchu, komentarz na temat TJ, bo najpierw człowiek spodziewa się czegoś, po sprostowaniu czegoś innego, otrzymuje coś jeszcze innego i w ogóle nie wiadomo, co sądzić ; p Nie spoileruj jak wiesz, że ktoś akurat jest w trakcie czegoś!

 

Co do Twojej obserwacji – to fakt, że w drugim sezonie akcenty są zupełnie inaczej rozłożone, ciężar akcji się przenosi, a raczej rozszerza, bo pojawia się zupełnie inny obraz. W pierwszym Miller szuka Julie a załoga Roci stara się przeżyć, w drugim mamy więcej polityki, intryg, dołącza Mars itp. Nie wydaje mi się, by to było złe, przeciwnie, to naturalna kolej rzeczy. Oczywiście nie wiem, jak było w książkach, ale w serialu mi to nie zgrzytało, przeciwnie.

No ale fakt, szkoda, że Millera było mniej, bo postać fajna. W ogóle jest tam szereg fajnie zbudowanych postaci (ze szczególnym uwzględnieniem Amosa i Chrisjen), choć np. Holden i Naomi spływają po mnie jak woda po gęsi.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Sorry, jose że tak to odebrałaś. Ale skoro spodziewałaś się czegoś innego, a stało się co innego, to chyba nie jest spoiler?

A co do serialu – książek też jeszcze nie znam, ale pewnie jakieś odstępstwa są. Nieufność budzi (mimo pewnych werbalnych uników) tak dobra forma Bobbie w grawitacji ziemskiej. Castingowy wybór drewnianego ciacha do roli Holdena to akurat największa pomyłka tego serialu.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

To fakt, że dziewczyna coś szybko przywykła, też o tym pomyślałam.

 

Holden jest okropny, prawie patrzeć na niego nie mogę. I nie nazwałabym go w żadnym razie ciachem ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

I to ich romansidło, blee. Najbardziej niepotrzebny motyw w całym serialu.

 

A jak już jesteśmy przy TJ-u to obejrzałem ostatnio film klasy B z nim w roli głównej – “Kroniki Mutantów”. Nie spodziewałem się zbyt wiele, ale jednak mam sentyment do uniwersum (czy ktoś pamięta Doom Troopera?). Poza tym w obsadzie Ron Perlman, a nawet kawałek Malkovicha, więc stwierdziłem, a co tam, może przynajmniej się pośmieję. No powiem wam, że niestety było to na tyle średnie, że ani fajne, ani badziewnie zabawne. Trochę szkoda, bo jakiś tam potencjał był. Na plus – parę steampunkowych smaczków i kolorystyka ciążąca prawie w stronę filmu czarno-białego, to akurat wyszło dość dobrze. Da się to obejrzeć, ale nie polecam.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Moje pierwsze spotkanie z TJ to był “Czwartek”. Przypadkiem natknęliśmy się z bratem w TV kupę lat temu i śmialiśmy się jak głupi ;) Od tej pory mam sentyment.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

(SPOILERY?)

Też uważam, że Holden jest po prostu od początku słabo zagrany. Z tej postaci generalnie chyba dało się coś wycisnąć, mógł to być rzadki typ bohatera – w końcu opada sobie na dno, ciężar odpowiedzialności, te sprawy – a przeważnie czeka się, aż wreszcie zniknie z ekranu.

Mnie jednak najbardziej przeszkadza, że zapowiadało się całkiem poważnie, a w drugim sezonie zaczęło się robić kosmiczne Archiwum X. Nie że to bardzo źle, kiedyś lubiłem takie klimaty, ale... Już to widziałem :) No i ci komandosi z Marsa... 

Kroniki Mutantów były okropne, z sentymentu dotrwałem do połowy. I potem jeszcze kawałek drugiej. Mgła zdecydowanie lepsza...

W ogóle to a propos spoilerów, skoro mamy już dwa niemal identyczne wątki i Beryl jeszcze nie dostał zawału (widać zajęty), to może jeden oznaczyć jako dopuszczający spoilery, a drugi nie? Tzn. jeden do dyskusji, a drugi polecankowy. Bo właściwie jak dyskutować bez spoilerowania?

Ale nie wiem. Ja się na forum nie wypowiadam ;)

Wiesz Varg, ten wątek jest tylko dla filmów ;)

Myślę, że jeśli będzie wola na to, by grupa użytkowników podyskutowała sobie o danej rzeczy, zawsze można założyć osobny wątek tylko dla np. Expanse, z wyraźnym zaznaczeniem w “przedmowie”, że to dla tych, co już widzieli, bo spoilery ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@Deirdriu: dlatego niemal identyczne ;)

A tak a propos mnie, to dyskutowaliśmy już o nowym “To”? Bo trudno “To” znaleźć na forum ;) A tak się właśnie zastanawiam, czy mam odwagę obejrzeć.

Hm. Znaczy się, ja już jestem za stary, żeby się bać na filmach, więc ten aspekt średnio mnie interesuje ;)

A oglądał ktoś “Botoks”? Ponoć przegenialny i PRAWDZIWY film ;P

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Właśnie dzisiaj obejrzałam. Genialny nie jest, ale jako osoba pracująca w służbie zdrowia, niektóre rzeczy były trochę za bardzo niepokojąco prawdziwe. Nie jestem zadowolona z sposobu przedstawienia historii – przedramatyzowanie do granic kiczu, ale ogólnie, dobrze się oglądało i co ciekawe, kilka kwestii społecznych zostało poruszonych. Nie tylko lekarzom się dostało.

Soku, ale serio piszesz? Bo ja czytałam recenzję, w której autorka prosiła, żeby jej wysłać pozytywne recenzje, bo nie wierzy, że będą i jest ich ciekawa. Może jakieś nagrody przewidziała, nie doczytałam. ;)

Ocho, nie, nie pisałem na serio :)

Ja tam Vegi już nie tykam. Zresztą o czymś musi świadczyć fakt, że nie zaakceptowano jego scenariusza do trzeciej części Pitbulla i zatrudniono zamiast niego Pasikowskiego. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

O “To” można wszystko powiedzieć (bo i film interesujący), ale nie to, że jest straszny czy przerażający...

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Co do tematów, to widzę, że nie zadbałem i nam się bałagan zrobił. Deidriu założyła ten wątek, pomimo tego, że był już identyczny, a ja tego nie zauważyłem i widzę, że dyskusja żyje trochę tu, trochę tam. Dlatego ten wątek przeznaczmy tylko na filmy, a ten podlinkowany będzie służył serialom (zaraz odpowiednio go edytuję).

A co do The Expanse, to również uważam, że warto poświęcić mu osobne miejsce, z racji tego, że – jak widać – mamy tutaj spore grono widzów tego serialu :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

“To” rzeczywiście wielce straszne nie jest, ale i też chyba nie do końca o to w “Tym” chodzi :) Świetna historia o dzieciakach odnajdujących w sobie siłę by pokonać strach, którą baaaardzo inspirowało się “Stranger things” chociażby. Trochę dreszczyku, fenomenalny Pennywise (taki prawie Joker w wersji hardcore) niebywale zabawne teksty bohaterów i sporo nostalgii. King się w końcu doczekał adaptacji książki godnej samej książki :) A sądząc po wynikach finansowych – po prostu fenomen jakiś :)

Obok “LIFE” i “Lekarstwa na życie” mój “najulubieńszy” film tego roku, tyle że odstawiający oba w przedbiegach.

Zobaczymy jak pójdzie – z moim zdaniem jednak mającą mniejszy potencjał – drugą częścią.

And one day, the dream shall lead the way

Berylu, mam nadzieję, że mi wybaczysz taki mały bałaganik :)

Deirdiu – skoro sam nie zauważyłem tego od razu (tamten pierwszy temat był nawet przez mnie założony), to chyba nie muszę Ci niczego wybaczać :P

 

A co do “To” – niechętnie, ale chyba jednak obejrzę, jak wyjdzie na bluerayu.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Blade Runner 2049  – byłem pełen obaw, ale niepotrzebnie. O ile tegoroczny powrót Aliena na ekrany kin wyszedł fatalnie, tak łowca androidów poradził sobie znakomicie. Sequel dorównujący oryginałowi (choć wizualia i muzyka jednak słabsze). Świetne, emocjonujące kino. 

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

“Przymierze” łącznie z “Prometeuszem” to w ogóle temat na całą rozprawkę o tym, dlaczego prequele nie powinny powstawać i jak pokazowo spier***ić temat-samograj. O ile dla zwykłego widza ujdzie toto w tłumie innych sci-fi, tak dla 90% fanów to zwykłe kpiny. Ja parskałem śmiechem, pukałem się w głowę i prychałem z irytacji widząc tę fabularną nędzę na poziomie kina klasy D.

A “Blade Runner” cieszy, choć sam przekonam się najwcześniej za tydzień.

 

edit.

Aaaa i “Barry Seal” zaliczony – fajny, lekko podany, świetny Tom Cruise i fani “Narcos” się odnajdą w nim od razu :) Ja tylko ubolewam, że ktoś nie pomyślał, żeby w roli Escobara wystąpił serialowy Wagner Moura. Opad szczęki byłby gwarantowany :) Ale może to względy licencyjne, itp. 

And one day, the dream shall lead the way

No i jestem po obejrzeniu Blade Runnera. Jako bonusik, obejrzałam dzień wcześniej oryginał. Było warto czekać i tak zagrać na nosie. Świetne :)

Skuszony świetnymi recenzjami nowego Blade runnera, obejrzałem dziś... starego. Chociaż niczego mi nie urwał, bawiłem się nieźle. Tylko ta twarz Forda nieskalana myślą... ;_;

“Zombieland” – jak ktoś nie oczekuje zbyt wiele, to jest to znośna rozrywka bez większych fajerwerków. Największy plus – Harrelson w typowej dla siebie roli.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

“Dzień Niepodległości: Odrodzenie” film za same efekty specjalne powinien być wyróżniony. Duży plus za wykorzystanie i pociągnięcie fabuły, która kończyła prequel – jeśli ktoś oglądał to powinien wiedzieć o co chodzi, od samego początku. Jednak najlepszy jest dobór plejady aktorów, wielu z nich to już gwiazdy na emeryturze, a dla fanów to chyba kolejny fakt, warty odnotowania.

Według mnie powinna być kolejna część tego b. dobrego filmu i to niebawem.

Polecam!

Koniec życia, ale nie miłość

Nie liczyłbym na kolejną część, film za mało zarobił, żeby wytwórni się ją opłacało kręcić.

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Blade ‘49. Bardzo porządne sf. Fabularnie więcej łopatologii niż w oryginale, reżyser chyba nie wierzy w intelekt współczesnego widza. Ale wizualnie bajka. Każdy kadr można by wyciąć, powiesić na ścianie i wpatrywać się w niego godzinami. I to nawet pomimo tego, że dwójka jest dużo mniej noir niż pierwowzór.

Wczoraj obejrzałem To według Kinga. I jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie straszy jakoś bardzo nachalnie, choć straszenia jest sporo, młodzi aktorzy dają radę, jest sytuacyjny humor i przerażający Pennywise. Jak najbardziej na plus, jeden z lepszych horrorów tego roku.

A właśnie, dzięki za wypowiedzi na temat nowego To, przekonały mnie, że warto pójść do kina. I cóż...

… trudna sprawa, zwłaszcza że porównuję do dwóch poprzednich wydań. Ogólnie rzecz biorąc, bawiłem się świetnie. Ale oczywiście efekt dużego ekranu robi swoje i tak bardziej na chłodno: jest w porządku, ale nie bez wad. Główna wada to oczywiście wycięcie niemal całej fabuły – z jednej strony zrozumiałe, w końcu to film, z drugiej – wielka szkoda. Druga wielka wada – rezygnacja z genialnego zabiegu fabularnego, jakim jest “przypominanie sobie” historii razem z dorosłymi bohaterami. W poprzednich wersjach opowieść pogłębia się z każdą stroną/minutą. Reakcje protagonistów, gdy zdają sobie sprawę, że z niewyjaśnionych przyczyn zapomnieli i wspomnienia nagle w nich uderzają – cudownie budowały klimat. Nad tym, czego nie ma, można by długo wylewać żale, więc może od drugiej strony – co jest?

Ano jest dobry horror, ale jednak właśnie za bardzo horror, choć mało straszny;). Podoba mi się kierunek, w którym poszedł Pennywise (ale to raczej nie Skarsgard, który moim zdaniem gra jeszcze mniej, niż ten od Golluma – jak mu tam było – tylko CGI). Chwilami tęskniłem za Timem Currym, co to macha Wam z mojego awatara, jego szalona mieszanka głupkowatości i potworności była nie do podrobienia. Niemniej nowe, dużo mniej ludzkie, To, stanowi zaskakująco miłą odmianę.

Oczywiście, tym razem budżet był, więc wszystko wygląda lepiej, udało się uniknąć psujących nastrój głupich kwestii (vide: jestem pożeraczem światów... I dzieci!), gra aktorska stoi na wysokim poziomie, Bev gra uśmiechem, ale jest doskonale. Doszło parę autorskich ekhm... wątków (to tylko adaptacja). Scena w łazience, podobnie jak w poprzednich wersjach, najlepsza w filmie – choć w poprzednim To było moim zdaniem dobitniej, choć niskobudżetowo niezręcznie. To tutaj też najlepiej pokazany jest strach bohaterki.

I tego moim zdaniem również mocno brakuje. Film jest horrorem. Próbuje straszyć bezpośrednio, choć robi to – z tego co słyszałem na korytarzu, bo mnie się przestraszyć nie da – słabo. A tu chodziło o utożsamienie się z lękami bohaterów. To zupełnie inna kategoria doznań. Niestety, to też wyszło tak sobie.

Niemniej jest satysfakcjonująco. Jeśli rozumiesz znaczenie niektórych ledwie zarysowanych scen i dodasz sobie w głowie fabułę – nawet bardzo satysfakcjonująco. Całe szczęście, że podobnie jak poprzednio, wycięto wątek walki miłością. Czekam na żółwia “przepraszam, że stworzyłem wszechświat, ale bardzo bolał mnie brzuch”.

Polecam, 4-

;D

Nie przesadzaj Jasny, w końcu film musi zarobić. Sam chciałbyś oglądać? ;) Jest idealnie.

Z powodu przeziębienia obejrzałem w weekend dwa ciekawe filmy. Pierwszy to Wojna o planetę małp, wieńczący trylogię film i muszę przyznać, że bardzo mi się podobał. Ciekawie przedstawiony międzyrasowy konflikt, mocne skłaniające do myślenia sceny i wydarzenia oraz świetny Woody Harlson.

Drugi natomiast to Spider-man: Homecoming. Nowe rozpoczęcie serii o Pająku od Marvela. I to jest chyba główny zarzut. Typowo marvelowska produkcja, czyli sceny akcji (fajne nie zaprzeczę) pomieszane z mało zaskakującą fabułą. Do tego to film zdecydowanie skierowany do młodzieży, nie ma w sobie mroku serialowego Daredevila czy nadchodzącego Punishera. Mimo to całkiem nieźle się bawiłem, może dlatego, że Spidey to jeden z moich ulubionych komiksowych bohaterów. 

Do tego to film zdecydowanie skierowany do młodzieży, nie ma w sobie mroku serialowego Daredevila czy nadchodzącego Punishera.

Spider-Man nie ma w sobie mroku Daredevila czy Punishera? O_O 

No co za niespodzianka...

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

“Wojnę” mam cały czas “w kolejce”, muszę w końcu trachnąć. Nowego pająka też jeszcze nie oglądałem, ale też go cholernie lubię i trochę mnie wkurzają te ciągłe rebooty i infantylizacja postaci. Widać, że wychodzą z założenia, że taki “lajcik” lepiej sprzeda się wśród nastolatków. A na mrok potencjał by się znalazł, całkiem niezłe zadatki miała trójka pierwszej trylogii. Nie wiem, czy ktoś tu czytał komiksy, ale taki “Torment” byłby świetnym podkładem pod naprawdę mocny film ze Spidey’em, wystarczy porównać wykorzystanie tam Lizarda z tym co, w hollywoodzkim stylu, zrobiono z nim w filmie. Kolejny dobry patent – wykorzystanie Kravena Myśliwego, w komiksach zdarzały się z nim naprawdę naprawdę klimatyczne epizody. Elementy z crossoveru “Inferno” też dałyby do pieca, choć tu już bardziej w stylu kowbojskiego “huzia!”. Ogólnie nie liczę na wiele, bo widać, że celują bardziej w estetykę “friendly neighborhood Spider-Man”.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Tutaj przeciwnikiem jest Vulture. Śmieszna rzecz, że gra go Michael Keaton (który powrócił na pierwszej ligi za sprawą Birdmana), choć ta rola nie zostanie mu raczej zapamiętana. Dość słaby czarny charakter. Też chętnie ujrzałbym Kravena jako przeciwnika Spidera, było w komiksach parę mrocznych historii. A może postawią w następnej części na jazdę bez trzymanki w stylu komiksowego Maximum Carnage. Coś mi się obiło, że szykują oddzielny film o Venomie. Oby był skierowany do zdecydowanie dojrzalszej widowni.

Vulture to jeden z lepszych czarnych charakterów całego MCU. Głównie za sprawą Keatona właśnie, no ale konkurencja jest w sumie marna.

 

ie wiem, czy ktoś tu czytał komiksy, ale taki “Torment” byłby świetnym podkładem pod naprawdę mocny film ze Spidey’em

 

Byłby. Ale nigdy ci czegoś takiego nie nakręcą. Zapomnij.

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Mnie się tam Vulture w Spidermanie podobał. Miał całkiem wiarygodną motywację w przeciwieństwie do typowych komiksowych złoczyńców.

Kilka dni temu obejrzałem “Lucy” Bessona. Jeny, jakie to było niemożebnie durne.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Co do “Lucy” to fakt. Film nie dość, że głupawy, to jeszcze kiepsko zrobiony, zwłaszcza jak na Bessona. Mimo wszystko ma parę niezłych momentów, więc da się obejrzeć, ale najlepszy w tym wszystkim to był pomysł.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Zarepetowałem ostatnio “Primer”. Dwie rzeczy się nie zmieniły. Raz, nie nadążam za fabułą, dwa, dobry pomysł + odpowiednie wykonanie potrafią rozłożyć na łopatki całą stajnię wysokobudżetowych produkcji. No i smutna konkluzja, że wysokoprocentowe sf to niestety cholernie głęboka nisza. Niemniej warto do niej sięgnąć. Zresztą, co ja pier..., trzeba.

Wczoraj obejrzałem Lost city of Z. Bardzo klimatyczna opowieść o życiu znanego brytyjskiego odkrywcy Percy Fawcetta. Spodziewałem się czegoś innego (więcej scen z Amazonii i samych wypraw), a znając biografię bohatera łatwo domyśleć się w jaki sposób potoczy się fabuła. Jestem jednak zadowolony z seansu.

“Wind River” panowie i panie. Tego samego gościa, co to “Sicario” i “Aż do piekła” pisał. Oj robi wrażenie.

A “Blade Runner” – arcydzieło.

And one day, the dream shall lead the way

“Thor: Ragnarok”. Fajna muza, fajne foty, trochę śmiechu, ale scenariusz i dialogi pisane – jak to często bywa w tego typu produkcjach – na kolanie.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Obejrzałam w końcu Łotra 1 – wynudziłam się.

Powtórzyłam sobie też Narzeczoną dla księcia – Rocznik 1987, a ciągle bawi. Cudowny absurd.

Fajny film dla osób piszących: Czarny motyl. Może poza zakończeniem, ale ogólnie trzyma poziom :D

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Thor: Ragnarok – świetny humor i dawka funu przekraczająca dopuszczalne normy, dawno się tak dobrze nie bawiłem na filmie Marvela.

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

“Oculus” – uwielbiam psychologiczne horrory. Dosyć mocno antagonizują miłośników, a ten film swego czasu miał różne opinie. Dla mnie bomba – świetnie poprowadzona narracja, mimo że momentami trochę poplątana.

Odświeżyłam sobie też “Pamięć absolutną” – zapomniałam, że to naprawdę dobry film i chociaż luźna adaptacja Dicka, to kurczę, czuć, że to jego idea. 

1922 produkcja Netflixa na podstawie Stephena Kinga. Bardzo udana adaptacja, świetna rola Thomasa Jane’a, klimat Ameryki lat 20. Naprawdę film godny polecenia, nie straszy w nachalny sposób, a parę scen zostaje w pamięci.

“Immortal – kobieta pułapka”, film sci-fi wykonany w połowie techniką 3D, a w drugiej połowie wypełniony grą  aktorską (jak w animowanym “Władcy Pierścienia”). Bardzo dobry obraz posiadający wiele cech apokaliptycznych dzieł, choćby odliczanie do momentu odejścia boga Horusa, liczne nawiązania do różnych religii świata oraz ciekawy i mroczny klimat. Film powstał na motywach komiksu “Trylogia Nikipola” Enkiego Bilala.

Polecam!

Koniec życia, ale nie miłość

Thomas Jane <3

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

29 października zmarł aktor Władysław Kowalski, który grał m.in. w filmie sci-fi “Avalon”. Możemy przeczytać recenzję w Nowej Fantastyce 03/2002. Reżyserem tego obrazu był  Japończyk Mamoru Oshii, odpowiedzialny za “Ghost in the Shell”. Według mnie to świetne widowisko i całkowicie zapomniane przez fanów. Chyba warto sobie odświeżyć ;)

Koniec życia, ale nie miłość

Ten, gdzie grała Foremniak?

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Tak, z Małgorzatą Foremniak w roli najemnika. Przyznam, że klimat w filmie był dość mroczny, sporo również scen walki.

Koniec życia, ale nie miłość

Pamiętam, że było dziwne i zgrzytała mi tam Gosia :D

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Znasz inną polską aktorkę, która zagrałaby tak jak ona? Pamiętam, jak w dzień po premierze kinowej Wiedźmina, w radiu RMF-FM wiele osób chwaliło pewną czarodziejkę za wspaniałą figurę. Tutaj oprócz dość przystojnej aktorki dostaliśmy także moc...

Koniec życia, ale nie miłość

Valerian i Miasto tysiąca planet (czy jakoś tak)

Jeśli wyobrażaliście sobie, jak może wyglądać film SF, nakręcony przez kogoś, kto nie ma pojęcia o SF (wolę myśleć, że reżyser nie miał pojęcia), ale z dużym budżetem, to jest to film dla was. Absurd goni absurd, do tego nieprzekonujące role aktorskie, niektóre wciśnięte tylko po to, żeby było dużo znanych nazwisk. Np. Rihanna, która oprócz kilku linijek tekstu... tańczy. Tańczy, nie śpiewa! Ponad 2-godzinne dno. Ani śmieszne, ani poważne, ani tu sensu... Dobra, dość pastwienia się, przekaz chyba jest zrozumiały.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Luc Besson zrobił Piąty Element, więc obawiam się, że pojęcie o SF jednak ma. Po prostu jak wielu reżyserów gdzieś po drodze zgubił umiejętność tworzenia dobrych filmów, a tym bardziej ich pisania (biorąc pod uwagę, że z w ostatnich kilku latach popełnił aż dwa plagiaty).

Ja ostatnio obejrzałem “Trudno być Bogiem” na podstawie powieści Strugackich. Niesamowite przeżycie, siedziałem jak zaczarowany, ale zdecydowanie nie dla każdego. Brudny, wolny i absolutnie niezainteresowany ułatwianiem widzowi czegokolwiek. Bardzo ładnie się nadaje do obejrzenia w zestawie z “Valhalla Rising” z Madsem Mikkelsenem zanim zrobił karierę na zachodzie.

Napisałem na shoutboxie, ale przypomniałem sobie o tym wątku.

Obejrzałem w końcu “Valeriana i miasto tysiąca planet” i jestem rozczarowany zmarnowanym potencjałem fabularnym tego filmu. Jakby ktoś wynajął filharmonię, orkiestrę i dyrygenta aby zagrać melodyjkę z telefonu. Słabo. :/

Napisałem na shoutboxie, ale przypomniałem sobie o tym wątku.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

“Batman v Superman”.

Poradnik jak zrobić półtora godziny nudnej i naciąganej telenoweli, próbującej uzasadnić godzinę naciąganego filmu akcji, parę minut napieprzania się 2 miszczów po ryjach i sporo głupotek. Zgadnijcie, czy atomówka jest w stanie zrobić choć małą dziurkę w stroju eSa i potargać mu fryzurę. Zgadliście.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

The Hitman's Bodyguard

Hmm, zastanawiam się, jak w jednym zdaniu odradzić wszystkim tego filmu. Ale chyba się nie da. Denna fabuła z licznymi dziurami i z bezsensownym odwróceniem wzorców – dobry zabójca, zły ochroniarz (chociaż obaj są dobrzy). Sensacja jakiej mnóstwo w innych filmach, przy czym nawet nie tak samo spektakularna. Płytkie związki uczuciowe między bohaterami, a ich partnerkami. Nawet role złego białoruskiego byłego dyktatora kompletnie przerysowana i głupia. No po prostu dno.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Ja tam się dobrze bawiłem. Może i zalatuje sztampą, ale jako odmóżdżacz sprawdza się świetnie. :)

Plus duet Reynolds & Jackson! To oni ratują ten film.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Właśnie dla nich obejrzałem film, ale może mój problem z odbiorem wynika z podejścia do niego. Nie potraktowałem go jako odmóżdżacz :)

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Thor: Ragnarok

Przejadły mi się filmy z Marvela, bo wszystkie mają ten sam schemat historii: atak tego ZUŁEGO, poszukiwanie sposobu/mocy do walki z nim i wreszcie eektowne zwycięstwo. Boring! A tu proszę, zaskoczenie – dodali element humorystyczny! No i lekko zaskakujący koniec, więc generalnie film na plus. Nie podoba mi się tylko, że coraz więcej filmów jest z dubbingiem, tym bardziej, że jakaś klątwa wisi nad filmami w Polsce, że dźwięk jest zawsze do d...pupy.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Thor: Ragnarok też mam wrażenie że warto się wybrać do kina i obejrzeć....

Mother!

¾ filmu było męczące. Nie w sensie, że nudne, albo źle zrealizowane, ale wywołało we mnie stan napięcia, oczekiwania i próbowania dojrzenia drugiego dna w do bólu prostej i bezpłciowej historii. A potem dostałem końcówkę i zgłupiałem. I mam wrażenie, że jednak przegapiłem to drugie dno. Albo trzecie, cholera wie...

Nie mogę jednoznacznie potępić ani pochwalić filmu, ale za jedną scenę, gdybym spotkał reżysera, to bym mu przyj*bał. Dlatego ostrzegam osoby wrażliwe i rodziców, że w filmie pojawia się scena z niemowlęciem i mnie osobiście, ojca ponad rocznego dziecka, zszokowała i przeraziła. Bardzo mi się to nie spodobało.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Też oglądałem Mother! Jak dla mnie genialny. Może dlatego że od samego początku wiedziałem, jaki to rodzaj filmu będzie – taki Arfonskowaty – i nastawiłem się na myślenie i drugie dno. Rzeczywiście, trzeba było trochę pogłówkować, ale zrozumienie analogii (bo ta historia była analogią) przyniosła niemałą satysfakcję. Poza tym klimat i tajemnica – o co chodzi? – skutecznie trzymały w napięciu. Dla mnie Mother! to mocna 9.

A ze sceną z dzieckiem masz rację. Mocna.

Thor: Ragnarok widziałam z napisami. Wyrąbista komedia. Plus dużo Lokiego, a dużo Lokiego to plus. I Doctor Strange jako wisienka na czubku :D

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Obejrzałem właśnie Paradox Cloverfield. Całkiem dobrze nakręcony, choć cała otoczka naukowa potraktowana bardzo po łebkach i z przymrużeniem oka. Ogólnie jednak jako kino rozrywkowe sprawdza się całkiem nieźle. A do tego poszerza powstające uniwersum Cloverfield, nawiązuje do poprzednich części i współgra z nimi. 

Też mam za sobą Paradox Cloverfield. I niestety mam inne zdanie ;) Film ma niezłe efekty specjalne, jakoś wpisuje się w uniwersum, ale fabularnie leży, kwiczy i prosi o dobicie. Dobra więc rada – jak zechcecie oglądać, wyłączcie mózg. Tak kompletnie. I nie zadawajcie pytań. Zwłaszcza “dlaczego X” ;)

Postacie totalnie na odczepkę – zwłaszcza dialogi między główną bohaterką a jej mężem to czysta ekspozycja uniwersum, bolą po nich zęby.

Film więc scenariuszowo na odczepkę, ale wizualnie daje radę. Łaskawym – daję 3/10.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NoWhere widzę, że dziś atakujemy podobne wątki :)

Też jestem zdania, że nie jest to jakieś ambitne kino, jednak jako wieczorny odmóżdżacz daje radę. Oczywiście fabularnie nie ma większych zaskoczeń, końcowy twist przeczuwałem praktycznie od momentu katastrofy. Mam też wrażenie, że po tylu lekturach powieści czy opowiadań SF traktujących o podróżach między wymiarami, mamy dużo większe oczekiwania od takich filmów niż przeciętny amerykański widz. 

A jak ci się podobał motyw z reką? Mnie nawet rozbawił ;)

A jak ci się podobał motyw z reką? Mnie nawet rozbawił ;)

Dla mnie to symbol zmarnowanego potencjału i tego, co złego w tym filmie. W momencie, w którym jej poprzedni właściciel wręcz z jajem mówi o niej, nie potrafiłem traktować tego motywu na poważnie. Do tego prowadzi ona do kolejnej deus ex machiny i kolejnych bzdur.

Motyw świetny, wykonanie  – złe :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Tak jakby twórcy nie mogli się zdecydować czy film ma być na serio czy z przymrużeniem oka. I wyszedł taki miszmasz. 

Obejrzałem właśnie ten nowy Cloverfield, no i tak na średniości. Całe mieszanie się wymiarów działało zbyt randomowo i nie skumałem kilku rzeczy. A motyw z ręką był... hmmm... dziwny.

Edit: IT Crowd! No jasne, wiedziałem, że skądś znam tego jednego aktora.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dołączam do tych po seansie Cloverfield Paradox. Belhaju – to nie do końca tak, że my mamy większe oczekiwania niż amerykański widz, bo z jakiegoś powodu jednak zrezygnowano z dystrybucji kinowej i sprzedano prawa Netflixowi... :P

 

Jak dla mnie – dałoby się w nim doszukać paru fajnych pomysłów, ale ogólnie film fatalny. I próbuję sobie wyobrazić tego producenta, który przeczytał ten scenariusz i powiedział: “Tak, to jest dobre, robimy to. Macie tu 45 milionów dolarów”.

O ile Life było dziurawe jak sito, ale dało się obejrzeć z umiarkowaną przyjemnością (przy wyłączeniu myślenia), o tyle tutaj... no nie, to po prostu nie miało sensu.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Od pewnego czasu śledzę różne filmy fantastyczne powstałe w okolicach dekady po tzw. dobie Matrixa i zauważyłem, że niekoniecznie “kino reprezentatywne” dla dzisiejszego kanonu typowo science fiction utraciło klimat. Powstaje coraz więcej filmów dobrych, posiadających własny sposób przedstawiania poziomu skomplikowania treści, choćby “Gra Endera” czy “Więzień Labiryntu”. Coraz częściej powracam do takich staroci jak “Cube”, “Dwanaście Małp” albo kompletny artefakt jeśli chodzi o filmotekę science fiction “Saturn 3” z Kirkiem Douglasem. Wiele filmowych serii odnawiają w TV – ...

Z niesłabnącym zaciekawieniem oglądałem również parę seriali fantastycznych, jednakże do najlepszych z nich zaliczyłbym jedynie “Houdini” 2014. I tutaj pojawia się dylemat, jeśli ktoś oglądał dobry serial science fiction, który warto sobie odświeżyć to będę bardzo wdzięczny za kilka propozycji.

Koniec życia, ale nie miłość

Trzy billboardy za Ebbing, Missouri.

Tak, to naprawdę było takie dobre. Rany, jakie to było dobre.

A wiesz, ocho, co było jeszcze lepsze od tego filmu? Rola Sama Rockwella w tym filmie :D

 

Polecam też Mężczyzna imieniem Owe. Dziwna mieszanka: depresyjno-pozytywny.

Wczoraj zapodałem sobie netflixowy The Ritual. Sam pomysł nie jest szczególnie oryginalny. Grupa kumpli w ramach terapii po śmierci przyjaciela wybiera się w szwedzkie ostępy. Postanawiają skrócić sobie szlak wchodząc w las i zaczynają dziać się dziwne rzeczy. 

Jednak kilka fragmentów jest naprawdę niepokojących, czuć czające się zagrożenie. Wyjaśnienie może nie powala, ale oglądało mi się całkiem przyjemnie. Mocna 6/10.

Cloverfield Paradox – O jeżu kolczasty...

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Myślałem, że “Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” będzie filmem przereklamowanym, ale jednak nie. Naprawdę dobre kino. No i rola Sama Rockwella zdecydowanie zasługuje na Oscara. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

@belhaj. Czyli fabuła typowe "hej, znam tu niezły skrót".

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Cet, dokładnie. Chyba nawet pada taka kwestia :) ale nie jest tak krwawo jak w typowo amerykańskich slasherach. Straszą bardziej klimatem.

Karolu – masz rację. Wszyscy aktorzy się spisali, ale Rockwell to były wyżyny.

Soku – szłam na ten film z dokładnie taką samą obawą.

Przybywam także pochwalić Bilboardy. Rewelacyjny film.

Obejrzałam aktorską wersję FMA. Przeżyłam! ;P

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Ceterari, czy to jest tak złe, jak wynikałoby ze zwiastuna?

My nadrobiliśmy Spiderman: Homecoming (przeciętniak) oraz Thor: Ragnarok (fajne, jeśli ktoś nie oczekuje ambitnej fabuły – podobało mi się, że ewidentnie się nastawili na głupi humor ;), a wczoraj utknęliśmy w połowie Trzech billboardów, bo niestety dziecko nie pozwoliło nam oglądać.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie widziałam zwiastuna :D. Lepsze niż Hobbit 3, gorsze niż przeciętny film na filmwebie.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Kontynuując rajd przez oscarowe filmy, właśnie obejrzałem “Call me by your name” i, cholera, to cząstka prawdziwie sielankowych wakacji w ten zimowy wieczór. Do tego uniwersalna, wymykająca się szablonom historia o miłości. Nie sądzę, żeby to był laureat statuetki, bo to z pewnością estetyka nie dla wszystkich, niemniej nie żałuję, że obejrzałem. Jeśli ktoś się skusi – dooglądaj scenę z napisami do końca!

 

Parę dni temu natomiast oglądałem także “Kształt wody”. Klimat mocno bioshockowy, jesli ktoś grał, zaś sam gatunek jest trudny do określenia, bo to i kryminał, i komedia, i romans, momentami wreszcie dramat. Fakt, że Elisa odnajduje podobnego sobie w kimś tak niespodziewanym budzi mój szacunek za kreatywność. Trudno mi jednak było się do końca wczuć w tę historię. Jest piękna, ale zdaję mi się, że nie do końca pozwala widzowi przejąć się losami postaci. Mimo to chyba wiem, skąd te trzynaście nominacji. :)

“Trzy billboardy” – kurde, ten film się skończył niczym. Nie wiem jak Wam, ale mnie to otwarte zakończenie w ogóle się nie spodobało. Ogólnie oglądało się naprawdę dobrze – fabuła, aktorzy, dialogi, pewien absurd i tak dalej. Ale zakończenie? No nie. Po prostu nie.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dla mnie to zakończenie było idealne. Pasowało mi do pulsu tego filmu, tej dziwnej sinusoidy. 

Wczorajsze niedzielne leniuchowanie też spędziłem wśród oscarowych filmów. Trzy billboardy naprawdę świetne, mocne kino, dobrze nakreślone postaci (szeryf, Dickson), aktorstwo, dialogi i idealnie wpleciony humor. Tylko też te zakończenie do mnie nie przemówiło. 

Drugi obejrzany film to Kształt wody. I jakoś po recenzjach spodziewałem się czegoś więcej. Niby wszystko jest na swoim miejscu, ale uważam, że to po prostu kolejna wariacja na temat Pięknej i bestii. Choć pod względem wizualnym nie można filmowi niczego zarzucić. 

Oba filmy dostały zasłużone nominacje i to naprawdę świetne kino, jednak mają również swoje wady.

Co do “Trzech billboardów” – spodziewałem się nie wiadomo czego i jestem rozczarowany. Nie, żeby to był zły film, ale opinie o tym, że rewelacyjny, uważam za przesadzone.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A mnie Kształt wody wynudził niemiłosiernie. Bardziej niż Piękna i bestia to było Scooby Doo i Potwór z bagien, choć w przypadku Scooby’ego i tak ich przygody były bardziej realne i logiczne...

 

Za to bardzo mi się podobał (z oscarowych) Czas Mroku. Gary Oldman pozamiatał, scenariusz świetny.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Dalej Oscarowe: Trzy billboardy za Ebbing – wyśmienite. Tak powinno się kreować bohaterów.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

A propos oscarowych, dzisiaj będzie rozdanie. I właśnie obstawiam, że Trzy billboardy dostaną za najlepszy film. Aktor pewnie Oldman, a muzyka Dunkierka. Reżyser – Nolan. Jak się sprawdzi (wszystkie cztery), to oczekuję, że ulepicie mi metaforyczne ciastko ;D

Ja stawiam na Billboardy, Oldmana, aktorkę z Billboardów. Animacja pewnie coco, efekty specjalne nie wiem, bo oglądałam tylko Strażników.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Właściwie byłam pewna, że Billboardy Oscara nie dostają. Tak dobre filmy nie dostają tej nagrody.

No to Karol nie będzie ciasteczka :D Co najwyżej pół ;)

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Zadowolę się i połówką :) Większość moich typów nie podeszła, ale jestem zadowolony z dwóch rzeczy: Oldman i Rockwell dostali Oscary.

Nikomu nie spodobał się BR 2049? W sumie nieco spóźniony jestem z projekcją tego filmu, bo kilka miesięcy minęło od premiery... Słuszna cena w sieci “Biedronka” 14,99 złotych od płyty, poszukałem i odnalazłem taniej. W sieci bądź na giełdach chyba trochę drożej, z pięć złotych. Polecam jeśli ktoś nie widział tego wspaniałego dzieła.

Koniec życia, ale nie miłość

Mnie się bardzo podobał. Świetnie zdjęcia, bardzo dobry klimat. Poza tym nakręcił jeden z moich ulubionych reżyserów.

Doceniliśmy już wcześniej – KLIK.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ten piękny i posiadający treść sci-fi film doczekał się wręczenia dwóch oscarów http://www.filmweb.pl/awards/Oscary/2018

Nowy film tego reżysera to podobno odświeżona wersja DUNE? Słyszałeś coś/gdzieś?

Koniec życia, ale nie miłość

Anihilacja

 

Spodziewałem się filmu, w którym ludzie mierzą się z nieznanym i oblewają najważniejszy test. I dostałem taki film, ale przekazany inaczej niż myślałem. Momentami nawet mnie przerażał, co już dawno mi się nie zdarzyło. Może da się przewidzieć zakończenie, ale i tak jest kilka zaskoczeń, a klimat jest lekko (jak dla mnie) psychodeliczny. Generalnie polecam, chętnie dowiem się, co inni o nim myślą.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Mnie też “Anihilacja” przypadła do gustu. Chyba przede wszystkim dlatego, że przedmiotem “science” nie są podróże kosmiczne, roboty, oprogramowanie itd., tylko biologia. W filmowej fantastyce naukowej wydaje mi się to rzadkością. Cokolwiek by nie mówić, wizualnie i pomysłowo “Anihilacja” się broni. Fabularnie też jest inaczej niż w większości hollywoodzkich produkcji. 

Oczywiście jak w każdym SF można się doszukiwać błędów. 

 

Ostatnio widziałem też (powtórnie, bo z pierwszego seansu niewiele pamiętałem) oryginalnego “Łowcę androidów”. I w sumie rozumiem już ludzi, którzy nie lubią “Gwiezdnych Wojen”. Z klasykami już tak bywa, że albo się kocha, albo nienawidzi. Mnie “Bladerunner” zupełnie nie kupił. Nudny fabularnie, pozbawiony emocji, monotonny wizualnie, przestarzały. Nie wiem, może nie zrozumiałem, może się nie wczułem. 

Ale jestem ciekaw nowej części. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Zachwycił mnie zarówno stary jak i nowy Bladerunner (pierwszego oglądałem po raz pierwszy tuż przed premierą drugiego), natomiast SW konsekwentnie nie tykam od lat. Może to, o czym mówisz,  to nie wina tego, czy film jest stary czy nie, tylko że Gwiezdne Wojny posysają. :p

Właśnie Ciebie już rozumiem :D

A ile miałeś lat, kiedy pierwszy raz próbowałeś obejrzeć “Gwiezdne Wojny”? Bo w przypadku takich staroci musi działać siła sentymentu – zdaję sobie sprawę z absurdów tej sagi (miecze świetlne, ślepi szturmowcy, supermegahiperbroń ze słabym punktem), ale wychowałem się na tych filmach i wciąż je uwielbiam. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Mnie też się Anihilacja podobała, szczególnie klimat.

(SPOJLER) Scena z bestią, która naśladuje głos jednej z uczestniczek wyprawy, była po prostu mega – wyszło im to lepiej (straszniej) niż w niektórych horrorach. Tak samo bardzo dobra scena z sobowtórem głównej bohaterki.

 

Film ładny wizualnie, poza tym zobaczyłem coś oryginalnego.

Jedna rzecz tylko zastanawia – o co chodziło w końcówce?

Naście, ale ani w rodzinie, ani wśród znajomych nikt namiętnie nigdy nie oglądał Gwiezdnych Wojen. Z ciekawości obejrzałem którąś część, bez ekscytacji zarówno przed jak i po seansie. No ale nie przepadam za filmami w częściach i z kontynuacjami; wolę raz a konkretnie. ;D

Karolu, oznacz spoilery dla osób, które jeszcze nie widziały ;)

 

Spoilery

No o to chodziło, że film nie dał jednoznacznej odpowiedzi. Zresztą za to się ponoć reżyserowi nie spodobało – nie chciał zmienić zakończenia pod dyktando studia. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dobra, zrobione.

 

Ja tam lubię niedopowiedzenia, ale twórcy o tylu rzeczach kazali myśleć, że szkoda, że nie dali więcej podpowiedzi.

 

A u mnie jeśli chodzi o Gwiezdne wojny to właściwie podobały mi się wszystkie części, ale im nowsze tym lepiej. Pierwszy raz obejrzałem starą trylogię może w wieku 16 lat i raczej nie mam tego sentymentu wychowania się na filmie. A stare GW są czymś takim, gdzie ten sentyment trzeba mieć ;)

Aż mi się przypomniało... Oglądałem kiedyś taki serial How I met your mother i był tam odcinek, w którym dwie bohaterki twierdziły, że stormtroopery to roboty :D

I muszę się zabrać za ostatnią część. Jeszcze nie oglądałem Ostatniego Jedi :/

Nigdy nie byłem fanem SW i podchodziłem do ich oglądania, jako kina rozrywkowego. Dlatego jedne części podobały mi się bardziej, a inne mniej. 7 część oglądałem w kinie i byłem bardziej niż zawiedziony, 8 obejrzałem sobie całkiem niedawno na kompie i nawet mi się spodobała. To chyba zależy od nastroju :)

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Bez Słowa (Netflix) moja ocena: 6-/10

++ Scenografia (miodne sf, Berlin przyszłości)

+ wygląd bohaterów

+ bohater (neo)amisz, niemowa (to najlepszy elememt filmu i też najbardziej niewykorzystany)

– przynudza

– fabuła

– bohater deus ex machina

– bohater debil

 

Outsider (Netflix) moja ocena: 4/10

Ten film wszystko ma najwyżej przeciętne.

Główny bohater kreowany na świra a wychodzi co najwyżej upośled.

Całość wysoce niewiarygodna.

Strata czasu.

 

Spojlery!

 

Bez Słowa:

Amerykańska armia siedzi w Berlinie (?) ale nie za bardzo wiadomo o co chodzi. Mamy bohatera, który, jak na debila przystało, gdy ukochana chce mu wyznać jakąś arcyważną tajemnicę, to on nie chce słuchać bo najważniejsze jest to, że ona chce z nim być. Och, jak słitaśnie, szkoda, że panna znika a on później chodzi i wszystkich napierdala. A exżołnierza Armi amerykańskiej, ponoć wyszkolonego i zawsze mającego nóż taktyczny za paskiem, zjada na drugie śniadanie. No wiadomo, przecież jest dwumetrowym-koksem-amiszem-niemową-barmanem-miszczem-strugania-w-drewnie – to wszystko tłumaczy.

 

Outsider:

Dostajemy Amerykanina w japońskim więzieniu – razi brak wytłumaczenia, podczas gdy w mieście pełno zwycięskiej Amerykańskiek armii.

Bohater nie umie mówić po Japońsku, ale z biegiem filmu uczy się samoistnie (?).

Generalnie zdaje się upośledem, ale że pomógł jednemu gostkowi z klanu to pomimo nienawiści do obcych i xenofofbii japońce idą mu na rękę, wybaczają dymanie siostry i takie tam.

Gdzieśtam w połowie bohater dostaje katanę, której nie używa, a w końcowej scenie gasi nic nie spodziewjącego się przeciwnika jednym płynnym cięciem – wyjmując miecz z pochwy i odrazu idealnie tnąc po gardle – miszcz samurajski by się nie powstydził.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

To jakieś komedie/parodie są? Bo brakuje mi ostatnio śmiechu, więc bym coś obejrzał :)

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Niestety nie :O

 

Nago jest dobre do obejrzenia z lepszą połówką :D

 

A samemu to wal w Jaya i Cichego Boba cokolwiek i się uśmiejesz, nawet jak już widziałeś :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Otóż obejrzałem właśnie dzieło John Stratton.

Thriller, akcja, produkcja brytyjska. Dość aktualna.

I nikomu rzecz jasna nie polecam. Ten knot z niewiadomych mi powodów na filmwebie nie ma 1.1 ale 4.5.

Cóż..., co ja tam wiem o życiu.

Tyle, że większej fantastyki w życiu nie widziałem, bo tam po prostu nic kupy się nie trzyma. Najdziwniejsze, że aktorzy solidni, brytyjscy po większości (zapamiętani z całkiem dorzecznych produkcji), choć i z Chinką (doczytałem, że nie do końca oryginalną), by target powiększyć, ktoś te idiotyzmy choćby na DVD obejrzy, scenografia też niczego. Bardzo urocze barki.

Też chcę barkę, tylko Tamizy brak na podorędziu.

No, ale ja nie o tym, ale o piwie Tyskie (żadna kryptoreklama, uchowaj Boże), bo w ostatniej scenie (przecież najważniejszej) ono się pojawia. Bohaterowie płyną (ja z nimi też po tym dziele odpływam) do lądów i na ryby (Stary i morze się kłania).

A to piwo w puszce.

I coś nam to mówi o świecie.

 

 

Choć dalibóg nie wiem co.

 

 

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Tak wracając do tego, co było powiedziane wcześniej – fantastyka mocno niestety cierpi z powodu inflacji oczekiwań, stąd dzieła niegdyś “kultowe” teraz są (za Funem) “nudne fabularnie, pozbawione emocji, monotonne wizualnie, przestarzałe”. Nostalgia opiera się na pamięci emocji, które dane utwory niegdyś w nas wywoływały, a których odbicie gdzieś tam w nas jeszcze się kołacze. Ale oczywiście dzisiejszy odbiór jest już zupełnie inny.

Ja Star Warsy od małego miałem w poważaniu – i tutaj nic się nie zmieniło, a Blade Runner zrobił na mnie olbrzymie wrażenie i jakoś cholera nadal robi (ten stary, bo sequel tylko drażnił). Ale to zrozumiałe, że teraz byle androidy nikogo już nie ruszają. Niemal wszystko, co niegdyś było powiewem świeżości, kultura masowa zdążyła już przemielić, przetrawić, a na końcu obrzydzić. Wówczas mało kto jeszcze znał Dicka i jego paranoiczno-apokaliptyczne podejście do świata – ja przeczytałem chyba już po obejrzeniu filmu, ale w czasach bez internetu nawet to, że Blade Runner (tudzież Łowca Androidów) jest na podstawie Dicka nie było powszechnie znanym faktem. Teraz to, co pokazano w Łowcy... jest zwyczajnie modne, w tamtych czasach zaskakiwało. Pewnie, że nawet wtedy nie było oryginalne, ale pomińmy tę część dyskusji. Onegdaj zachwycaliśmy się zresztą niemal wszystkim, co do nas docierało, bo wszystko było nowe i nie było konkurencji (np. całą inteligencką rodziną oglądaliśmy, obiektywnie raczej żenujące, “Bliżej świata”). W klęsce urodzaju, jakiej dziś doświadczamy nie ma miejsca na takie zachwyty, ale i jakość (chyba) jest obiektywnie wyższa, choć może trudniej w tej masie ją odnaleźć.

Czyli po prostu – nie zapominajmy o kontekście. Obywatel Kane dziś też jest nudny. Już to gdzieś tu zresztą pisałem.

Dobrze, chciałbym jeszcze coś powiedzieć na temat, ale ostatnio nie oglądam, nie czytam, nie piszę. Trudno się skupić, gdy dziecko wrzeszczy.

Wysyłam wirtualną piąteczkę do ciebie Vargu za ostatnie zdanie :)

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Anihilacja jakoś mnie nie porwała. Fajny punkt wyjścia, Strefa, tajemnica i zagadki. Jednak jakoś po obejrzeniu nie miałem opadu szczęki. Aczkolwiek trzeba przyznać, że to solidna Netflixowa produkcja.

@Skull – jakoś mnie ta wirtualna piąteczka chybiła, więc odbijam poniewczasie ;)

“Blade of the Immortal” na Netfliksie. Samurajska jatka z nieśmiertelnym wojownikiem. Raczej mi się nie powinno było spodobać, a jednak się spodobało. A główny bohater cudowny i cudownie zagrany przez Takuyę Kimurę.

To i ja po “Anihilacji”. Rzeczywiście, finału można się było domyślić, ale film bardzo, bardzo. Nawet autentycznie przerażający miejscami.

What happened to Monday?

Jest pomysł, jest akcja, są zwroty fabularne, podobała mi się gra aktorska, ale... Sporo nieścisłości, głupot i upraszczania. Myślę, że film powinien być potraktowany z przymrużeniem oka, inaczej może wkurzyć.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Więzień Labiryntu 3 – “Death Cure”.

Ktoś wrzucał na sb linki do “Terrible writng advice” – ten film nakręcono właśnie wg. tych wskazówek. Mamy wybrańca, nastolatków ratujących świat, trójkąt miłosny, dystopię, postapo, zamaskowanych szturmowców z zezem oraz mnóstwo nielogicznych akcji i wybuchów. Klisza na kliszy.

 

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Blame! (Netflixowy film na podstawie mangi) – zwiastun (klik!).

Na skutek zarazy i utraty genetycznego klucza do kontroli nad systemami cyfrowymi, ludzkość utraciła kontrolę nad ogromnym miastem, które budowane przez autonomiczne boty, rozwija się w nieskończoność. Pozostałości osadników próbuje wytępić system bezpieczeństwa.

Miejscami infantylne (jak to u Japończyków – ale bez tego paskudnego “sugoiiii~” i kocich mordek), miejscami raziło skrótami i nieścisłościami fabularnymi, ale dostałem to, czego oczekiwałem, kiedy czytałem mangę jakieś dziesięć lat temu. Surowy klimat, porządny cyberpunk osadzony daleko w przyszłości, wizualnie świetne, OST bardzo dobry.

Też obejrzałam Blame! jakiś czas temu. Rzeczywiście, całkiem możebne.

Blame jest świetne jako Manga, mam całość w kolekcjonerskim wydaniu, w twardych oprawach.

Anime trochę uprościło bardzo niejednoznaczną pod każdym względem przygodę .

"Przyszedł Heos zrobić chaos." - T. K.

Bo papier oddawał klimat opowiadania – mnóstwo czerni i ciszę. W filmie postawić musieli już na pełną oprawę audiowizualną, która spodobać ma się przecież szerokiej publiczności. I jak to ocha określiła – dla mnie bardzo możebne. (Biorąc pod uwagę, że miałem grubo ponad 5 lat przerwy od japońszczyzny, bo przejadłem się ich kwikami, piskami, głupimi minami i całym tym infantylnym dziadostwem).

Zobaczymy, co zrobią przy kolejnych filmach, bo takowe mają powstać.

Masz na myśli kolejne Blame’owe filmy?

"Przyszedł Heos zrobić chaos." - T. K.

Tak, ponoć sequel.

Nie umiem jednak ocenić wiarygodności tego konkretnego źródła, ale Nihei potwierdzał to wielokrotnie.

To w sumie dobrze. Jestem za.

"Przyszedł Heos zrobić chaos." - T. K.

Późno, ale obejrzeliśmy z Berylem starego Blade Runnera (wynudziliśmy się jak mopsy), by zaraz potem obejrzeć nowego Blade Runnera. Podobał nam się o wiele bardziej. Był długi jak cholera, ale tempo miał lepsze niż oryginał i zdołał zaciekawić tak samym sobą, jak i nawiązaniami do filmu z ‘82. Część scen wydała mi się niepotrzebna (choćby gadanie Jareda Leto), ale fajnie wykorzystali różne motywy, grali konwencją, połączyli różne wątki. Seans ogólnie na plus.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Obydwa Blade Runnery są świetne. Pierwszy to zupełnie inne kino niż teraz się tworzy dla innego odbiorcy. Dla mnie oryginalna ekranizacja książki Dicka jest świetna. Absolutna klasyka kina.

Druga część, Blade Runner 2049 jest także świetną kontynuacja, która została zrobiona z głową, jest kompletna i logiczna. 

"Przyszedł Heos zrobić chaos." - T. K.

Solo.

Odświeżający, szczególnie po wygibasach zaserwowanych przez Johnsona. Trochę mi się kojarzy z Willowem i to nie tylko za sprawą reżysera i karzełka (co prawda odgrywającego rolę mikrą), a kreacji bohatera krojoną na podobieństwo Madmartigana.

Tylko jakby dramatu za mało, stawka mało porywająca, epizody się rozjeżdżają, ale bohaterowie rekompensują niedostatki fabularne.

Męczarni w czasie oglądania nie stwierdzono.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Też uważam, że nowy jest lepszy i mniej kiczowaty (w pierwszym scenografia bywała momentami obrzydliwa), i fajnie, że nie wszystko zrobiono w CGI. Imponujące są te makiety.

Blade Runer 2049 to jeden z najlepszych filmów ostatnich miesięcy – dla mnie 10/10

http://kinohd24.pl

Królestwo niebieskie

“Sieć” z 1976 roku. Z jednej strony nie jest to fantastyka, z drugiej, historia na tyle nieprawdopodobna, że jednak nierealna. Najciekawsze jednak w tym wszystkim jest to, że film oglądany przez polskiego widza w roku powstania nie byłby nawet w połowie tak zrozumiały i na czasie, jak dziś. Świetna rola Faye Dunaway.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Oglądałem “Sieć” jakieś dwa tygodnie temu i film mi się podobał, szczególnie pod względem aktorstwa i przekazu. Ogólnie uważam, że twórczość Lumeta trzeba znać :) Ze swojej strony poleciłbym film “Equus” tego reżysera ze świetną rolą Richarda Burtona. Mało znany thriller psychologiczny, ale moim zdaniem zasługujący na uwagę. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Człowiek, który zabił Don Kichota. Świetne.

Rany! Te makiety z Blade Runner 2049 naprawdę robią wrażenie! Nie wiedziałem, że tak to było nagrane.

Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu na filmy i seriale. Przez letnie miesiące obejrzałem jedynie najnowszych Avengersów. Trzeba przyznać, że Marvel zgrabnie rozwija uniwersum. Może nie jest to kino wysokich lotów, jednak zapewnia rozrywkę, a o to przecież chodzi :)

“Bright”

 

No cóż, moim zdaniem tu był raczej potencjał na serial, a tak wyszedł solidny średniak. Da się obejrzeć bez przykrości, sceny akcji poprawnie zrobione, ale jednak wszystko dzieje się odrobinę zbyt leniwie. No i przydałby się większy budżet na zrobienie porządnych orków. Są OK, ale jednak to nie jest poziom “Władcy Pierścieni” czy “Warcrafta”.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Zgadzam się, Bailout, naprawdę, mógł to być solidny, popcornowy film.

 

Ant-Man and Wasp – pewnie to jakieś bluźnierstwo, ale jak widziałam pierwszy film, nie zdawałam sobie sprawy, że Ant-Man należy dp tego samego świata co Avengersi. I podobał mi się film, podobnie druga. Mają inny klimat od reszty, a i aktorstwo bardzo mi się podoba.

“Deadpool 2”

 

Dubbingowane bluzgi, niepoprawne politycznie żarty i dużo naparzanki, to jest to, co tchórzofretki lubią najbardziej. Mogłoby być trochę mniej smętów, ale i tak jest dobrze. Co ciekawe, na głębszym poziomie poruszane są aktualne współczesne problemy. Nabijanie się z uniwersum DC rządzi (zwłaszcza tekst o “mroczności” :D :D). Znakomita rozrywka.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Dubbingowane bluzgi

Na Jowisza, jak mogłeś pójść na dubbing?! :D 

Serio, jak mogłeś?

Deadpool to jedyna seria ostatnich lat, traktująca o super-bohaterach (no, niekoniecznie, więc może dlatego), która mi przypadła do gustu. Świetne, dynamiczne sceny akcji, dobrze dobrana muzyka, całkiem spoko, nie rażąca głupotą fabuła i mnóstwo nawiązań do popkultury, przez co, moim zdaniem, najlepsze żarty ominęły wielu widzów. Bardzo polecam :)

Dzisiaj czeka mnie ostatni odcinek “Preachera” na podstawie serii komiksów. Serial mocno odbiega od pierwowzoru i początkowo strasznie mi to przeszkadzało (do połowy pierwszego odcinka :D), a potem wciągnęło mnie jak bagno. Jeśli czytelnik potraktuje ów serial nie jako adaptację, lecz bardziej jako osobne dzieło, to jest w stanie przymknąć oko na inną historię bohaterów, inną fabułę, inną kolejność wprowadzania antagonistów czy też dużą ilość nowych postaci (nawet Hitler się pojawia :D). Ja, mimo że mam parę pretensji, bawię się dobrze. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Jeżeli idzie się na dubbing, to tylko z powodów zewnętrznych i czasem można wybaczyć takie uchybienie ;)

No coś w tych powodach zewnętrznych jest ;) . A tak poza tym, to ja nie mam problemu z napisami, zwłaszcza, że z angielskim u mnie OK, ale czasem naprawdę przyjemnie jest obejrzeć coś z DOBRYM dubbingiem, a tu, wierz mi, Soku, jest naprawdę bardzo dobrze. Nawet zwykły “fuck” w polskim tłumaczeniu może przybrać kilka, jak nie kilkanaście różnych form i to się naprawdę świetnie odbiera, a te parę pominiętych czy nieprzetłumaczalnych żartów jestem w stanie przeboleć. A kolejna kwestia jest taka, że ja mam ostro niepodzielną uwagę i przy dubbingu mam fajną immersję, a z napisami jednak się rozpraszam i niektóre obrazy mi umykają.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

No dobra, akceptuję te argumenty :D Osobiście nie znoszę dubbingu, ale jest to spowodowane przykrymi wspomnieniami. Piąta część “Piratów z Karaibów”, “Bojack Horseman”, “Star Wars”. Trauma do końca życia :D 

 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

“Bojack” jest podobno w dwóch wersjach. Ta, którą ja oglądałem była naprawdę dobra.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Dubbing rzeczywiście bywa straszny, ale bywa też świetny. Takie “Pingwiny z Madagaskaru” w polskim dubbingu są o niebo lepsze od oryginału. laugh

Takie “Pingwiny z Madagaskaru” w polskim dubbingu są o niebo lepsze od oryginału.

No, tu trzeba się zgodzić :)

Bojacka oglądałem w oryginale z napisami, ale widziałem zwiastun z dubbingiem i to mi wystarczyło.

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Ło matko, wątek pokrył się kurzem, nie może być!

Ostatnio odkryłem wspaniałe filmy Luisa Bunuela, wybitnego przedstawiciela surrealizmu w kinie. Obejrzałem “Dyskretny urok burżuazji”, “Anioła zagłady” oraz “Mroczny przedmiot pożądania” i wszystkie te filmy jak najbardziej polecam. Charakterystycznymi cechami filmów Bunuela są z całą pewnością aura tajemniczości, groteska, komizm i krytyka społeczna. No i terroryści :D 

Odświeżyłem sobie “Mulholland Drive” Davida Lyncha i uważam ten film za najlepszy w dorobku reżysera. Mocno surrealistyczny, przesycony symboliką i skłaniający do uważnego oglądania. Dla mnie prawdziwe arcydzieło. 

Obejrzałem też cztery filmy Wernera Herzoga. Wydaje mi się, że ten reżyser nie jest aż tak znany jak poprzedni twórcy, o których wspominałem, ale zdecydowanie jest warty uwagi. Szczególnie polecam “Aguirre, gniew boży” oraz “Mój ukochany wróg”, będący filmem dokumentalnym poświęconym Klausowi Kinskiemu – wybitnemu aktorowi, a jednocześnie potworowi, z którym pracowało się niewiarygodnie ciężko.

Przymierzam się także do któregoś z filmów Jaquesa Tati, może ktoś byłby w stanie coś polecić, ale ostatnio jakoś kiepsko mi idzie z nadrabianiem klasyki :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Venom

 

Krytycy narzekają, gawiedzi się podoba. Polecam każdemu bez względu na wiek. Jako fan komiksów nie zawiodłem się, a nawet chyba dostałem więcej, niż oczekiwałem.

 

Nawiązując do postu Dżusa:

 

Luis Buñuel

 

Legenda kinematografii, warto się zapoznać. “Dyskretny urok burżuazji” – świetny. Polecam też np. “Piękność dnia”.

 

Werner Herzog

 

Również propsuję. Osobiście mogę polecić “Krzyk kamienia” i “Fitzcarraldo”.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

“Hold the Dark” na Netfliksie. Bardzo mroczny, dobry.

Obejrzałam wreszcie Black Mirror i bardzo dziękuję tym, którzy w komentarzach pod opowiadaniami polecali mi go obejrzeć :D

“Mandy”. Bardzo zaskoczył mnie ten film, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Audiowizualnie – bomba. Poszczególne kadry są naprawdę piękne, ścieżka dźwiękowa również daje radę. Fabuła oszczędna, ale przedstawiona w ciekawy, oryginalny sposób. Pierwsza połowa filmu bardzo stonowana i klimatyczna, druga to już jazda bez trzymanki. I nawet Cage podołał zadaniu i wreszcie zrobił pożytek z tych swoich absurdalnych min :D

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Zacząłem trzeci sezon Netflixowego Daredevila. Trzyma poziom poprzedników, ciągle jest mrocznie, brutalnie. Postaci mają głębię i są bardzo dobrze skonstruowane – szczególnie Wilson Fisk wymiata.

Oprócz tego oglądam również Castle Rock. Na razie twórcy mnożą zagadki i wątki. Ogląda się to z napięciem i przyznam, że jestem zaskoczony wysokim poziomem.

Założyłam wątek i dawno w nim nie pisałam. Ostatnio obejrzałam:

The Big Lebowski – bardzo dobra komedia, świetne aktorstwo, kapitalnie napisany scenariusz. Nie dziwię, że film jest uznawany za kultowy – pobudza do myślenia i zachęca do ciągłego analizowania. Na pewno film, który nadaje się do wielokrotnego obejrzenia.

The Truman Show – kolejny kultowy klasyk, który zdecydowanie idzie w kierunku filmu metafory, a nie konkretnego osadzania w rzeczywistości (na tym ucierpiał, moim zdaniem wybitny, film “Anihilacja” Garlanda). I scena jak Truman opuszcza wielkie studio – przecudne ujęcie.

The Net – z Sandrą Bullock. Trąci myszką, ale fajnie się oglądało.

Sword of the Stranger.

Jak ktoś lubi takie klimaty – bardzo polecam.

Ach, pamiętam, jaka byłam zachwycona przy pierwszym seansie <3 A muzyka!

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Obejrzałam “Altered Carbon”. Nastawiałam się na coś bardziej sci-fi, dostałam coś w rodzaju kryminału (nawet fajnego) z elementami sci-fi. Głównych bohaterów polubiłam, za to wybitnie irytowała mnie postać Quell. Mam alergię na ten typ postaci kobiecej i po tej “bajeczce królewny” na zakończenie, zupełnie odechciało mi się drugiego sezonu.

Myślałem, że Altered Carbon to serial. Nawet widziałem jeden odcinek. :o

No bo serial. Obejrzałam 10 odcinków :) (tzn. nie cięgiem, tylko na 3 podejścia :))

Jeśli idzie o filmy, jestem mega zachowawczy. Obejrzałem kątem oka ostatnio “Obietnicę” z Jackiem Nicholsonem, a w zasadzie towarzyszyłem seansowi – film o starym policjancie z obsesją na punkcie pedofila i swoje córeczki. No i wkoło oglądam LOTR,  czyli na przestrzeni 5 lat były dwa seanse całej trylogii. Czasami pójdę na Tarantino do kina, i nowe SW też obejrzę. Kino ma u mnie przechlapane. 

Spiderverse.

Zasadniczo chodzę do kina tylko na filmy, których recenzje znam i o których wiem, że będą dobre, tak więc nie mam do dodania nic, co już nie zostało powiedziane. Natomiast absolutnie mogę podpisać się pod świetnymi opiniami, jakie ten film zebrał, zdecydowanie zachęcam do obejrzenia – nawet tych, którym zdążyły się już przejeść filmy o superbohaterach i których kolejna pozycja z MCU obchodzi tyle, co zeszłoroczny śnieg.

Przyznam, że trochę się bałem, że po “Deadpoolu” i “Loganie” autorzy pragnący zrobić nietypowy, kreatywny film o superbohaterach będą na siłę pchać się w R18, a tu zostałem mile zaskoczony doskonałym filmem familijnym, który spodoba się każdemu, od ucznia podstawówki do dorosłego fana komiksów czy fantastyki.

Jedyne, co mi się nie podobało, to wątek z ojcem. Jednak nie mogę powiedzieć czemu bez delikatnych spojlerów, więc na tym skończę.

ironiczny podpis

Czy ja mogę trochę nie na temat? To znaczy na temat, ale tak inaczej. Rzadko oglądam, więc coś, co widziałem 5 lat temu chyba można podciągnąć do ostatnio obejrzanych.

No dobra, akcja dzieje się w Łodzi. To mój ulubiony film nie tylko polski, ale i w ogóle. GENIUSZ. Świadectwo, że Polak potrafi nie tylko pisać, lecz i kręcić arcydzieła.

Oczywiście chodzi mi o film

“Ziemia Obiecana”.

Tutaj moja ulubiona scena z Piotrem Fronczewskim w roli głównej:

https://www.youtube.com/watch?v=kDLlc5-_z4c

Znacie?

Nie wiem, czy się kwalifikuje jako film, ale: Black Mirror Bandersnatch, polecony mi przez Funthesystema i Wybrańtza. Mimo wszystko byłem sceptyczny, bo przecież interaktywne filmy już były (jako gry), ale przeważnie rozczarowywały, począwszy od scenariusza, na aktorstwie kończąc. A sam Black Mirror uważam za mocno nierówny w najlepszym razie.

Gdy wtem...

Pozytywnie mnie to wszystko zaskoczyło. Ok, nie ma tu takiej fabuły, jak w pełnoprawnym filmie. Ale jest paranoiczna atmosfera przemieszana ze sporą dawką autoironii, co ja zawsze bardzo cenię. Do tego przynajmniej jedna z możliwych ścieżek ma całkiem satysfakcjonujący finał (Donnie Darko-like). Grunt to nie zatrzymać się po pierwszej próbie “przejścia”. Ja złośliwie próbowałem wybierać kiepsko, a wówczas efekt trochę rozczarowuje.

Podsumowując – warto zobaczyć/zagrać. Jeśli już się ma Netflixa.

Może nie przełomowa, ale jednak ciekawostka, nieźle wpisująca się w blackmirrorową konwencję.

“Edge of tomorrow” na HBO. Takie komiksowe SF. Nie znoszę Toma Cruise’a, nie przepadam za Emily Blunt, która gra z wiecznie otwartymi ustami, więc się chwilę wzbraniałam. Nieco głupkowate, nieco naciągana końcówka, ale generalnie naprawdę dobrze się bawiłam. Fajna, niezobowiązująca rozrywka na wieczór. :)

A ja obejrzałam film o bohaterze sporej części moich opowiadań, Vidocqu. I, jak pisałam na SB, od dziś mój bohater ma twarz Vincenta Cassela.

Jeśli ktoś ma ochotę na naprawdę dobry film przygodowy, który nie jest do bólu amerykański i nie wszystko jest w nim oczywiste i przewidywalne, fabułę trzeba śledzić uważnie, ale nie ma mielizn typowych dla kina europejskiego, a na dodatek aktorzy są naprawdę rewelacyjni, to polecam “Władcę Paryża”.

Niestety chyba dopiero w kwietniu na dvd, bo film przemknął przez nasze ekrany kompletnie na uboczu, a szkoda, bo realizacyjnie nie ustępuje wielkim produkcjom (dbałość o realia epoki, nastrój kreowany przez światło, sposób filmowania, muzykę – rewelacja). Fantastyki wprawdzie nie ma, ale przygodówka pierwszorzędna, a zarazem niegłupia i trochę do refleksji. No dobra, drobne elementy dałyby się podciągnąć pod leciutki ukłon w kierunku fantastyki ;)

http://altronapoleone.home.blog

Edge of tomorrow jest cudowne o ile zignorujemy istnienie zakończenia. :D

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Zdarzało się, że filmy należące do drugiej ligi fantastycznej określano mianem wielkich dzieł kinematografii. Może filmy takie jak “Barbarella” z Jane Fondą, “Iceman” (”Człowiek Lodu”?) czy “Walka o ogień” nie zostały okrzyknięte klasyką gatunku, jednakże wnosiły swoją własną wizję “ludzkiej” ewolucji na tle wieków. Do takiego grona, z pewnością daje się zaliczyć film “Alfa” w reż. Alberta Hughesa – przyzwoite tempo akcji, niezłe efekty specjalne oraz świetnie dobrane dialogi – polecam każdemu fanowi podobnych obrazów.

Koniec życia, ale nie miłość

„Metropolis” z muzyką na żywo – przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Film oczywiście na współczesne standardy już mocno przyciężki w odbiorze, ale nadal imponuje rozmachem wizji; szczególnie ekspresyjnie wykorzystuje symbolikę religijną/mitologiczną, uwielbiam takie motywy w sci-fi.

 

„Black Mirror: Bandersnatch” też widziałam i jednak nie jestem do końca przekonana. Mam wrażenie, że trochę utonął w różnego rodzaju nawiązaniach i mrugnięciach okiem do widza, a nie stworzył własnej, przekonującej historii (co moim zdaniem udało się np. odcinkowi „USS: Callister”). Podczas seansu w sumie dobrze się bawiłam, wypróbowałam chyba większość opcji, ale ostatecznie odcinek jakoś nie zapadł mi w pamięć. Z drugiej strony fajnie, że jednak pokusili się o taki eksperyment, dzięki temu formuła serialu ciągle ewoluuje.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Wybrałem się dzisiaj na “Kapitan Marvel”. Szczerze mówiąc nie miałem zbyt wysokich oczekiwań i chyba dzięki temu pozytywnie się zaskoczyłem. Film nie jest wybitny, w żadnym wypadku nie ma dla niego miejsca w mojej topce marvela, ale mimo wszystko całkiem przyzwoita zabawa. Ładny wizualnie, muzyka też spoko, sporo humoru i akcji. Do tego naprawdę niezłe kreacje aktorskie – Samuel L. Jackson w duecie z kotem kradnie cały film, ale świetnie wypadł też Ben Mendelsohn. Niestety, ale dość blado wypada przy nich Brie Larson, która powinna być głównym gwoździem programu. Na pierwszy rzut oka wszystko powinno grać, ale moim zdaniem wypada jednak dość blado, brakuje charyzmy. Do tego kreacja charakteru bohaterki mocno przypominała mi Korrę z “Avatara”, za którą też zbytnio nie przepadam. I nie chodzi o silną postać kobiecą, tylko irytującego człowieka. Najlepiej wypadała w scenach, w których szczerze jarała się posiadanymi mocami – to wypadało bardzo fajnie. Nieźle wypada też jej relacja z Nickie Fury, ale trochę więcej w tym zasługi Jacksona. Do tego chociaż generalnie film wizualnie oglądało się bardzo przyjemnie, to jest jedna scena, w której z jakiegoś powodu jakość efektów spada diametralnie i wygląda to bardzo źle. Nie wszystkie rozwiązania fabularne też mi się spodobały. Do tego dochodzą takie przeoczenia i głupotki jak fakt, że w ostatnich scenach Kapitan Marvel nagle nie musi nosić hełmu latając w kosmosie, chociaż dwie minuty wcześniej go potrzebowała. No ale dość narzekania, generalnie jestem zadowolony, niezbyt wymagająca i ambitna, ale jednak przyjemna rozrywka. 

PS: Jeśli ktoś się zastanawia, czy znajomość “Kapitan Marvel” jest potrzebna do oglądania nadchodzących Avengersów, to nie, nie jest potrzebna. Ewentualnie scena po napisach do obejrzenia, ale i to pewnie w samym filmie może się pojawić. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

W zasadzie podpisuję się pod recenzją Arnubisa. Nie czerpię szczególnej przyjemności z oglądania filmów superbohaterskich, ale w swojej kategorii Kapitan Marvel wypadła dość ok (choć zgadzam się z wymienionymi powyżej zastrzeżeniami). Pierwsze 10 minut zauważalnie słabsze od całości, resztę można obejrzeć w celach rozrywkowych bez większego zgrzytania zębami. Jackson niesie ten film.

"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson

Dziś w końcu obejrzałam najgorętszą komedię romantyczną zeszłego roku, czyli Venoma. Cóż, film idealny to to nie jest. Na pewno na dobre by wyszło, gdyby poucinali lub poskracali parę scen z początku, zanim doszło do połączenia Venoma z Eddiem. Byłoby miejsce na dopracowanie relacji tej dwójki oraz końcówki.

Ej, a wpisaliście sobie w google Thanos i kliknęliście na tę rękawicę, która pojawia się w okienku z Wikipedii? Tylko najlepiej na komputerze, w telefonie efekt jest słabszy.

Cool.

No to w temacie – widziałem Endgame. Fani Marvela powinni być usatysfakcjonowani. Jak na godne zakończenie cyklu przystało, kilka furtek zostało zamkniętych. Były emocje, a w trakcie niektórych scen w kinie panowała kompletna cisza, nikt nie chrupał popcornu ani nic.

Teraz czeka nas kilka bardziej kameralnych filmów z uniwersum, ale ciekawe, kiedy znowu skuszą się na coś spektakularnego. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ostatnio obejrzałam “Breaking Bad” najlepszy serial <3 

Look Who's Back 

Jeżeli chodzi o heheszki z Hitlera, to najlepsze, jaki widziałam. (No, poza pierwszym kwadransem – to trzeba przeboleć, bo warto)

 

Trochę sobie porównuję to do Jojo Rabbit – i Jojo wypada zdecydowanie słabiej.

Zarówno jeżeli chodzi o przedstawienie Hitlera, jak i motyw ‘dobrego Niemca’, a i obowiązkowy romans aryjsko-semicki pięknie pokazany.

 

No i jest po niemiecku co też robi robotę :D

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Film Le Mans 66 (znane jako Ford v Ferrari) – bardzo udany film. 

Z fantastycznych seriali Locke & Key – trochę taka mroczna popierdółka dla nastolatków, ale w sumie calkiem nieźle się bawiłam bo Joe Hill ma sporo oryginalnych pomysłów. Pewnie obejrzę drugi sezon.

Zaczęłam też drugi sezon Sabriny (Chilling...) ale jakoś nie mam przekonania

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

“Angel’s Egg” – pełnometrażowe anime reżysera “Ghost in the Shell”, raczej autorskie niż gatunkowe, ale można powiedzieć, że z elementami postapokalipsy. Mało akcji i dialogów, bardziej stawia na ciężki nastrój i sugestywną symbolikę. Do rozkminiania i własnej interpretacji.

 

“Co zrobił Jack?” – nowa krótkometrażówka Lyncha. Parodia typowej historii z filmów noir, a przy tym zupełny surrealistyczny odjazd. Może nic szczególnie przełomowego (zwłaszcza na tym etapie twórczości Lyncha), ale polecam. ;)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Sabrina ma poziom mocno zniżkowy, 3 sezon jest już kompletnie pełen paskudnych głupot i mam nadzieję, że nie będzie następnych :D Poza tym przymierzam się do “Co zrobił Jack?”, ale ciągle zapominam o tym. 

Sam za to ostatnio obejrzałem w końcu “Porco Rosso” (polskie “Szkarłatny pilot”; anime od Ghibli) i matko, ależ to się świetnie ogląda! 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Angel’s Egg – po czasie w pamięci zostały cienie ryb sunące przez miasto i chmury, które grzmią, kiedy się poruszają na niebie ; )

Piękna rzecz!

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

“Snowpiercer”, tego samego reżysera, który wyreżyserował Parasite, Joon-ho Bong. I, o żesz, kompletnie nie tego się spodziewałam.

Podbijam temat z polecajką na netflixowy film produkcji hiszpańskiej – “Platforma”. Minimalistyczny w formie; poniekąd SF, ale elementy tegoż są raczej tłem dla prezentacji alegorycznych obrazów. Wartkiej akcji nie ma, więc jeśli ktoś się na nią nastawia, to niech nie szuka tutaj. Jednak na koniec dzieło zostawia z garścią przemyśleń na różne tematy i choćby dlatego warto po nie sięgnąć.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ostatnio obejrzałem film reklamowany jako pierwszy polski slasher – W lesie dziś nie zaśnie nikt. Według mnie produkcję można ocenić jako “okej, ale...”. Z jednej strony mamy całkiem w porządku zdjęcia i grę aktorską (zwłaszcza jak na slasher), ale z drugiej dostajemy tragicznie niedopasowaną ścieżkę dźwiękową, która wydaje się być wyjęta z Pensjonatu nad rozlewiskiem. Na plus można zaliczyć nawiązania do klasyków gatunki i smaczki typu odblokowywanie telefonu uciętą ręką, ale jednocześnie cały film jest zdecydowanie za mało dynamiczny jak na slasher.

 

Mam wrażenie, że twórcy albo nie wiedzieli, w którą stronę chcą iść, albo chcieli za bardzo. Jeśli zamierzali stworzyć klasyczny slasher, to zabrakło im polotu – za mało akcji, brak oryginalnych pomysłów uśmiercania bohaterów i nieciekawe postacie głównych złych. Z kolei, jeżeli film miał być komedio-slasherem, to jest on stanowczo za mało wywrotowy (w tej konwencji nieporównywalnie lepsza jest Rezydencja z 2017 r., też dostępna na netflixie).

 

“W lesie dzis nie zaśnie nikt” ujdzie jako pierwszy/jeden z pierwszych polskich filmów w tym gatunku. Może dzięki temu doczekamy się więcej polskich produkcji w klimacie horroru. Mam jednak nadzieję, że te kolejne produkcje będą już jednak nieco lepsze.   

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Obejrzałam wreszcie “Aquamana”, w sumie na trzy razy – trzy wieczory przed snem po kawałku.  Mam ponure wrażenie, że Jason Momoa jest jedyną zaletą tego filmu, a ja nigdy nie byłam jakąś jego szaloną fanką. Tu wydał mi się zabawny, uroczy i bezpretensjonalny, w odróżnieniu od boleśnie formularnej reszty filmu (postacie, fabuła). Aktorzy grają OK, ale przy tym formacie gwiazd-profesjonalistów trudno się było czegoś innego spodziewać. Ech, może trza było iść do kina, przynajmniej bym się urodą efektów specjalnych nacieszyła...   

ninedin.home.blog

Seriale to ZUO

Nie wiem ki diabeł mnie podkusił, ale zacząłem oglądać ROME.

A tak, bo mam HBO GO.

I wiecie co? Nienawidzę tego filmu.

Nienawidzę scenariusza – jak to możliwe, że każdy odcinek pisze ktoś inny?

I nienawidzę reżyserów, bo sprawiają, że ten chłam muszę oglądać.

Mam za sobą dziesięć odcinków. 

Jak można opisać historię Juliusza Cezara nie pokazując Farsalos? Nie wspominając nawet tej nazwy? 

To nie jest Rzym, to jakiś pieprzony zaścianek. 

A jednak oglądam dalej. Dlaczego?

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Fizyk – człowiek zagadka.

Dlaczego 111?

Dlaczego ogląda?

Dlaczego pisze o serialu w temacie o filmach?

¯\_(ツ)_/¯

 

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

laugh

Bo Fizyk było zajęte.

Bo szuka pretekstu żeby nie pisać.

Bo nie potrafił znaleźć tematu o serialach (a potem znalazł0

Ulubiona emotka Baila.

 

Edit: Skończyłem 1/10. I nadal jestem zły. Nie mogę przestać a nie chcę ogladać.

 

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

fizyk – niby to tylko oglądanie serialu, a jednak rollercoaster emocjonalny.

Oglądać czy nie oglądać. Oglądać. Ale wtedy nie piszę. Znajdę wątek na NF. Nie ma. Jednak jest! Kurczę, ciekawe. Oglądam dalej. Znowu przez to nie piszę. Napiszę chociaż wpis w tym wątku. Bail odpisał. Oglądam znów. Odpisać Bailowi czy wrócić do pisania jak człowiek. Obejrzę dalej. Frustracja narasta. Czy jak publicznie napiszę, że nie piszę przez serial to może będzie to oczyszczające? Napisałem. Oglądam dalej. Ech...

 

Co do ostatnio obejrzanych filmów – Green Book. Moim zdaniem świetny film, poruszający co prawda kwestię rasizmu w USA ale całość traktowałbym jako film na odstresowanie z przesłaniem. Fabuła opowiada o tym, jak czarnoskóry muzyk rusza w trasę koncertową po południowych stanach Ameryki i potrzebuje szofera na całą drogę. Bardzo pozytywnie odebrana przeze mnie kreacja Viggo Mortensena, za którą miał nominację do Oscara za rolę pierwszoplanową. Polecam.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Oglądać. Ale wtedy nie piszę. Znajdę wątek na NF. Nie ma. Jednak jest! Kurczę, ciekawe. Oglądam dalej. Znowu przez to nie piszę. Napiszę chociaż wpis w tym wątku. Bail odpisał. Oglądam znów. Odpisać Bailowi czy wrócić do pisania jak człowiek. Obejrzę dalej. Frustracja narasta.

 

Sagitt, przeżywałeś to, rozumiesz mnie. Boże, chyba się popłaczę.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

“Nomadland” – nowy film Chloé Zhao, faworyt tegorocznych rozdań nagród. Znam już styl reżyserki z jej poprzednich tytułów, więc wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać, i dokładnie to dostałam. Film z jednej strony niemal dokumentalny, z drugiej bardzo subtelny, impresyjny. Nie jest to może mój ulubiony styl reżyserski (zwłaszcza ten dokumentalizm), ale Zhao wybiera na tyle ciekawe tematy, że zawsze dobrze się to ogląda. Ta subtelność daje też widzowi dużą przestrzeń interpretacyjną, dzięki czemu można odebrać całość zarówno jako dramat o biedzie i bezdomności, film drogi, jak i ukazanie pewnego alternatywnego sposobu na życie.

 

“Wolfwalkers” – nowy film studia Cartoon Saloon, również jeden z faworytów tegorocznych rozdań (chociaż zawsze trochę w tyle za “Soul”). Nieco bardziej “hollywoodzki” niż poprzednie animacje studia, ale artystycznie trzyma równie wysoki poziom. Ponownie mocno osadzony w irlandzkich realiach (tutaj mamy XVII wiek), z mocnym akcentem mitologicznym, ale też m.in. ekologicznym. Warto obejrzeć nawet dla animacji samej w sobie – polecam zwrócić uwagę na różnice wizualne (kontury i kształty) w przedstawieniu miasta, lasu i związanych z nimi postaci.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Miłośnikom antysuperbohaterów polecę "Peacemaker" czyniony szponami Jamesa Gunna (to ten gość od Strażników Galaktyki).

 

Dobry jest, ale nie każdemu może leżeć. Od razu zaznaczę, że wersję legionu samobójców (suicide squad) Jamesa gunna z 2021 obejrzalem dopiero po "peacemaker", gdyż zrażony dramatyczna wersja z 2016 roku unikałem wszystkiego spod znaku tej franczyzy. Jednak co Gunn, to Gunn.

 

Peacemaker to nie jest lekkość znana ze Strażników Galaktyki, to raczej dobrze już znana, ale i równie dobrze ograna w tym wypadku klisza: antybohater kryminalista, z problemami z ojcem (satyryczne, ale i nieco przerażające ujęcie amerykańskiego południa), usiłuje po prostu zrobić swoje i nie być świnią (choć w początkowych odcinkach jawi się jako straszny dupek). Zbieranina ludzi do operacji specjalnych używa tytułowego Peacemakera jako cyngla w pewnej tajnej misji. W trakcie objawia się niechciany, ale jednakże lojalny przyjaciel protagonisty – Vigilante (cudowny psychopata). 

 

Gunn nie oszczędza nikogo, często wplatając przytyki do woke culture (i równie cięte riposty), tworząc dość ciężki, nieprzyjemny momentami, ale jednak spójny konglomerat postaci, makabreski, akcyjniaka i satyrycznych uwag co do samych Stanów Zjednoczonych. Wszystko w estetyce lat 80 (włącznie z niesmaczymi, choć nadal zabawnymi, żarcikami o Aquamanie i cringeowym rysem na postaciach). Sezon 1 jest kompletną historią, główny zły jest równie absurdalny i przerażający, co ujmujący. 

 

Nie jest to czysta komedia, a antybohaterski, makabreskowy akcyjniak z ciężkim dowcipem, miejscami chyba kpiącym z klasycznego amerykańskiego college humor, i dużą, dużą ilością dobrej, rockowej muzy. 

 

Zresztą, to jeden z niewielu seriali, gdzie nie przewijałem czołówki – kiczowatej, z dobrą nutą, która idealnie podsumowuje estetykę. Ta muzyka. Naprawdę, jeden z lepszych soundtracków w serialach ostatnio.

 

Spokojnie można oglądać, dobre jest. Okazuje się, że Jamesowi Gunnowi można zaufać.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

W zeszły piątek byłem na nowym Shazamie. Nie wierzcie krytykom, to fajny film jest*! Polecam wszystkim, którzy tęsknią za niezobowiązującymi, zamkniętymi historiami, dla zrozumienia których wystarczy obejrzeć JEDEN film zamiast dwudziestu, i wolą fantasy od pseudo-science fiction.

*Minispoiler – do ostatnich parunastu minut, bo zakończenie jednak ssie. :\

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Z okazji stulecia Disneya, kina sieci Helios puszczają teraz w kinach wybrane klasyki w weekendy. Ja dzisiaj byłam na “Pięknej i Bestii”. Ciekawe doświadczenie, ale mam wrażenie, że puścili wersję skróconą, zwłaszcza podczas montażu umacniania się więzi między bohaterami. Nie było sceny, kiedy Bestia prosi Bellę o czytanie, albo zaczarowanych mioteł myjących podłogę w sali balowej.

Nowa Fantastyka