
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Saszka majstrował przy pulpicie już dobrą godzinę.
– A niech to żopa ściśnie! – zaklął siarczyście, gdy śrubokręt wypadł mu z ręki i ukrył się w czeluściach plątaniny kabli i przewodów schowanych za panelem. – Ziemia, słyszycie mnie?
– Głośnio i wyraźnie Saszka, co tam u was?
– Powiedzcie mi proszę, jaki idiota wysłał mnie w tę misję tym prototypem zamiast poczciwym Sojuzem?
– Ciii, to naczelny. Nie bój Saszka, dasz radę.
– Jaką radę? Ty masz w ogóle tam telemetrię? – ze złości przyłożył z całej siły w panel, po czym poprawił nogą.
Kontrolki zamigały, śrubokręt wypadł dołem i statek ożył.
– Kie choroba. Kto to łajno zaprojektował? – rzucił do mikrofonu.
– Skończmy te głupoty, dasz radę podlecieć do tego asteroidy na wystarczającą odległość?
– Ty mi powiedz.
– Nie mam danych, modułu nie zdążyli podłączyć.
– Dobra dobra, dam.
Sasza usiał w fotelu, uruchomił mieszanie paliwa i zadał komputerowi parametry podejścia do kosmicznej bryły.
– Wszystko ustawione.
– Dobrze, zgodnie z planem polecisz schowany za asteroidą i odłączysz się tak, żeby jak najbliżej podlecieć do tego obcego obiektu, który zaparkował nad Syberią.
Silniki Klipera zadziałały, kilka krótkich błysków z tył statku i pojazd znalazł się zaraz za asteroidą.
– A jednak, widzimy wreszcie tryumf Radzieckiej, tfu Rosyjskiej technologii!! – krzyczał do mikrofonu słysząc w tle oklaski.
– Prezydent mówi, że po powrocie dostaniesz nową Ładę i hacjendę nad Morzem Czarnym.
– Ku chwale ojczyzny!
Prototyp Klipera, małego promu kosmicznego leciał jeszcze przez chwilę, po czym nadszedł moment zmiany orbity.
Sasza wciskał przycisk odpalający silniki, ale nic się nie działo.
– Znowu? Nie dziwię się, że ten projekt zakończyli. Co mam zrobić? Silniki główne nie działają.
Gdy to powiedział, zobaczył w iluminatorze, chodzącego po asteroidzie szarego człowieczka.
Osobnik posiadał szary skafander, a jego hełm był zwykłą, szklaną kulą, jak na filmach z lat czterdziestych. Rozpiął pasy i gdy przysuwał się do iluminatora, aby zjawisko lepiej zobaczyć czołem uderzył w przycisk awaryjnego uruchomienia silników manewrowych.
Pojazd gwałtownie skręcił i zanurkował, Saszę cisnęło na przeciwległą ścianę, potem na sufit i wreszcie znów na podłogę, obok fotela. Złapał się pasów i przez dłuższy moment powiewał jak flaga na wietrze. Wreszcie udało mu się usadowić na miejscu, zapiąć pasami i chwycić za wolant.
– Uwaga, Ziemia, ominąłem asteroidę, łaził po niej jakiś typ, prawdopodobnie kosmita.
– Widzimy cię przez satelitę, masz dobrą trajektorię, ale musisz zwolnić. Za moment, zobaczysz obiekt.
Skupił się, uruchomił hamulce i powstrzymał statek od szaleńczej rotacji. Po chwili jego oczom ukazał się obiekt w kształcie cygara. Zbliżał się bardzo szybko.
– Nie dam rady wyhamować, widzę ich, to statek kosmiczny. Pozaziemski. Ominę go.
Niestety ster przestał reagować. Sprawdził poziom paliwa, i jego oczom ukazał się przerażający widok. Zbiorniki były puste.
Spojrzał jeszcze raz przed siebie i odmówił zdrowaśkę. Statek uderzył cygaro w połowie jego długości i przeciął na dwie części. Przednia obracając się odleciała w głęboki kosmos, tylna zaś obniżyła orbitę. Wpadając w atmosferę tył statku rozpadł się na drobne części a największa z nich eksplodowała powodując duże zniszczenia na powierzchni ziemi.
Sasza usiał w fotelu, sięgnął na pulpit. - nie brzmi ci to jakoś dziwnie?
- Uwaga, Ziemia, ominąłem asteroidę, ale po nich łaził jakiś tym, prawdopodobnie kosmita. - Hy?
Kilka razy nie było przecinków.
A mi się zdaje, że z pustymi zbiornikami, w miejscu, gdzie nie ma grawitacji, nie leciałby z szaleńczą prędkością.
Słabe.
Nawet nie chce mi się komentować wszystkich błędów w tym tekście. Mógłbyś, bardzo proszę, przed publikacją odstawić tekst na przynajmniej kilka dni i wtedy go poprawić?
No to teraz szybka edycja i usuwanie kosmicznych baboli z tekstu ;)
Ta część dorównuje poprzedniej.
„…dasz radę podlecieć do tego asteroidy…” –– …dasz radę podlecieć do tej asteroidy…
Asteroida jest rodzaju żeńskiego.
„…że po powrocie dostaniesz nową Ładę i hacjendę nad Morzem Czarnym”. –– Nazwy marek samochodów piszemy małą literą.
Rosjanie mają dacze. Hacjenda to gospodarstwo rolne w krajach m.in. Ameryki Łacińskiej.
Pozdrawiam. ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Tez bez rewelacji, ale ta czesc podobala mi sie bardziej.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Niestety, ta część również nie zachwyca.