
Płyniemy z nurtem
Jeśli chodzi o książki, to z reguły lubię przywdziać hipsterskie okulary i zachwycać się takimi typowo spoza głównego nurtu kulturowego, ale w tym wypadku złożyłem broń, znaczy, okulary i postanowiłem oddać się lekturze. Muszę przyznać, że Ziemiański po raz kolejny mnie nie zawiódł.
Pierwszy-nie-pierwszy
Dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem: solidną porcję dobrej literatury rozrywkowej. Czyta się łatwo i przyjemnie, książka w sam raz na upalne letnie popołudnie przy delikatnie zacienionej antresoli. Pierwszy tom "Pomnika cesarzowej Achai" jest niejaką kontynuacją samej "Achai", jednak sam nie nawiązuje zbyt wiele do wydarzeń z pierwszej trylogii (a jest smaczna, polecam!) i można ze spokojem potraktować to jako zupełnie osobną, nową serię. Nie trzeba więc czytać wcześniejszych tomów, by orientować się w wydarzeniach. Jak na mnie to duży ukłon w stronę czytelnika, choć fani pierwszych trzech książek również znajdą w tym tomie kilka smacznych kąsków dla siebie.
W zawieszeniu
Sam świat stworzony przez Ziemiańskiego nie może oczywiście istnieć, ale chwilami zastanawia mnie na ile autor jest w stanie utrzymać coś, co w angielskiej literaturze zwie się "suspension of disbelief", czyli proces polegający na utrzymaniu czytelnika w przekonaniu, że istnieje hipotetyczna możliwość, że takie wydarzenia mogłyby mieć miejsce w utworzonym przez autora świecie. Chwilami (ale tylko chwilami) fabuła wydaje się nieco naciągana, a ja mimo wszystko trochę zatęskniłem za charakterem pierwszych części. Mam nadzieję, że powróci w którymś momencie. Może już w następnym tomie.
Tysiącletnia nostalgia
Nie chcę opisywać fabuły, żeby nie psuć radości tym, którzy jeszcze książki nie czytali, więc spróbuję skomentować ją w nieco inny sposób. Mimo sporej dawki rozrywki, którą książka mi dostarczyła, odczuwalny jest pewien niedosyt. I już nie chodzi o to, wybacznie parszywy anglicyzm, suspension of disbelief, ale o sam charakter książki. Biorąc ją do ręki myślałem, że spotkam się z tymi samymi bohaterami, których polubiłem kilka lat temu czytając "Achaję". Wiedziałem oczywiście, że to może być raczej trudne (tysiąc lat przerwy w fabule), ale jakiś cień nadziei nadal kołatał się we mnie, gdy pierwszy raz chwyciłem książkę w dłoń. Może w następnym tomie.
To czytać, nie czytać?
Warto spróbować, nawet, jeśli fantastyka nie jest Twoją broszką, opończą, czy co tam się mówi. Książka dostarcza solidnej porcji rozrywki i naprawdę warto zabrać ją choć na plażę, by poczytać coś dobrego w upale (szczególnie teraz – wyobraź sobie, słońce, Bahamy, drink z palemką i wygodne krzesło z plecionki). Polecam fanom Achai, dobrej fantastyki i Ziemiańskiego.
PS
Są cycki
Recenzja fajna, ale tym postscriptum to zachęcisz chyba tylko męskich czytelników. :)
To kobiety nie lubią?
Recenzja konkretna i sprawnie napisana.
Fragment "W zawieszeniu" dla mnie niezrozumiały, choć czytałem wszystkie tomy. Co chciałeś konkretnie przekazać? :)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
"Suspension of disbelief" można przetłumaczyć jako "zawieszenie niewiary", jest na to jakiś polski odpowiednik, ale go nie znam, dlatego bazowałem na angielskim. Krótko mówiąc, chodzi o to, że wydaje mi się, że chwilami akcja jest naciągana, więc autorowi nie zawsze udaje się "zawiesić niewiarę". Ktoś zna może polski odpowiednik?
Bardziej mi chodzi o ten fragment: "Chwilami (ale tylko chwilami) fabuła wydaje się nieco naciągana, a ja mimo wszystko trochę zatęskniłem za charakterem pierwszych części." - czego Ci brakuje konkretnie? Czy w pierwszej trylogii fabuła była mniej naciągana? O które wątki Ci chodzi przykładowo?
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Tzn na pewno akcja jest naciągana, bo jeśli u Ziemiańskiemu któryś bohater ma odnieść sukces, to go odniesie i tyle, choćby to było najmniej prawdopodobne. Ale nie widzę istotnych różnic pod tym względem między poszczególnymi tomami.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Z drugiej strony strasznie podoba mi się to, że w Pomniku choć bohaterowie cały czas posuwają się do przodu to wszyscy są jedynie marionetkami i nie zdają sobie sprawy z tego, że cokolwiek robią dobrze, tak naprawdę obróci się przeciwko nim.
Swoją drogą, scena kończąca tom to mistrzostwo.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Dla tych którzy nie czytali - to nie spoiler, takie jest założenie tej trylogii i jak ktoś czytał pierwsze trzy tomy, to ma tego od początku świadomość.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
@brajt: nie chcę pisać, o które wątki chodzi, SPOILER ALERT! ;) Jak na mnie, brakowało charakteru pierwszych tomów, pewnej homogeniczności świata. A tutaj mi jej zabrakło po prostu. Niby książka pokazuje zderzenie dwóch światów - ale tutaj ewidentnie chwilami "coś nie gra". Ot, co.
Oruen - dokładnie tak się to po polsku nazywa: zawieszenie niewiary. Takie określenie funkcjonuje u nas od dawna. :)